Darmowy fragment publikacji:
PIOTR KITRASIEWICZ
(ur. 1962 r.) poeta, dramaturg, publicysta,
krytyk literacki i teatralny.
Studiował filologię polską na Uniwersy-
tecie Warszawskim oraz kulturoznawstwo
na Uniwersytecie Łódzkim. Wydał dwa
tomiki wierszy: ,,Cień inkwizytora” i ,,Ko-
chankowie”; zbiór krótkich form drama-
turgicznych pt. ,,Morderstwo w Senacie”
(zrealizowanych wcześniej na radiowej an-
tenie), dwa tomy szkiców literackich: ,,Se-
krety pisarzy” i „Pisarze zapomniani” oraz
książkę popularnonaukową „Rok 2012.
Apokalipsa nadchodzi?”. W młodości, na
tzw. dobry początek, zdobył dwie nagrody
w poważnych konkursach: miesięcznika
,,Scena” na krótki utwór sceniczny (1979)
i radiowej ,,Trójki” na mikrosłuchowisko
rozrywkowe (1980). Z radiem współpra-
cował na początku lat dziewięćdziesiątych
pisząc kilka słuchowisk dla „Trójki” (cykl
„Teatrzyk Zielone Oko”) oraz Radia Bis
(cykl „Sobotni Dreszczowiec”).
Książka jest zbiorem recenzji ze spektakli w teatrach warszawskich z okresu ostat-
nich 10 lat. Autor z premedytacją nawiązuje do szkoły recenzenckiej wypracowanej
przez przedwojennych mistrzów, takich jak Tadeusz Boy-Żeleński, Antoni Słonimski,
Karol Irzykowski czy Jan Parandowski.
W dzisiejszych czasach, kiedy przenoszone na papier spotkania z Melpomeną nie
posiadają indywidualnego odniesienia, służą schlebianiu koteriom, snobistycznym
gustom oraz osobistym porachunkom, a w dodatku często są artykułowane za
pomocą sięgającego bruku języka, warto zwrócić spojrzenie w kierunku okresu,
w którym recenzent mówił po prostu to co czuł, oglądając spektakl, a po jego za-
kończeniu sformułował swoje odczucia w słowie pisanym.
Książka ta ma służyć delikatnej zachęcie do obcowania z muzą teatru Melpomeną,
która potrafi – w zależności od tego jaki „kapłan” ją reprezentuje – irytować, nudzić,
złościć i zniechęcać, ale również zaciekawiać, zastanawiać, wciągać, współprzeży-
wać, pochłaniać, skłaniać do refleksji, prowokować emocje, zachęcać do przyjrzenia
się bliźnim oraz samemu sobie.
Książkę polecają:
Partner:
ISBN 978-83-63879-40-2
9 788363 879402
www.biblioteka-analiz.pl
P
i
o
t
r
K
i
t
r
a
s
i
e
w
i
c
z
•
A
P
E
T
Y
T
N
A
M
E
L
P
O
M
E
N
Ę
Piotr Kitrasiewicz
APETYT NA
MELPOMENĘ
Podczas przedstawienia „Wujaszek Wa-
nia” w Teatrze Polskim zaszedł na widowni
pewien incydent.
W czasie sceny między Astrowem a Sonią,
kiedy ta ostatnia chłonęła każde słowo
człowieka, w którym się zakochała, z jed-
nego z rzędów rozległ się głos: „Dykcja,
Astrow, dykcja, Borkowski!”. Słowa te pa-
dły w pobliżu miejsca, w którym siedział
razem z widzami prezes Związku Arty-
stów Scen Polskich, Olgierd Łukaszewicz,
i pomyślałem w pierwszej chwili, że to
on łaje młodszego kolegę-aktora, który
momentami szybko i nie do końca wy-
raźnie wypowiadał niektóre kwestie, co
było uzasadnione nerwowością i upoje-
niem alkoholowym odtwarzanej postaci.
„Ale przecież Łukaszewicz ma inny głos”
– pomyślałem. „A ponadto na pewno nie
zachowałby się w taki sposób”. Spektakl
trwał dalej jakby nic się nie stało, kiedy po
kilkunastu minutach znowu padły głośne
słowa: „Dykcja, dykcja, Astrow, człowieku,
nic nie słychać!”. Tym razem zauważyłem,
że wypowiedział je jakiś facet w okularach
ze srebrzystym zarostem, siedzący kilka
krzeseł na prawo od Łukaszewicza. Na
widowni zrobił się mały zamęt. „Czy może
pan przestać?!” – ktoś zwrócił ostrym to-
nem uwagę niesfornemu widzowi, a na
scenie na moment zamarła akcja. Tomasz
Borkowski porzucił na chwilę rolę Astrowa
i zapytał znudzonym tonem: „Może się za-
mienimy?”.
(FRAGMENT)
APETYT NA
MELPOMENĘ
Piotr Kitrasiewicz
APETYT NA
MELPOMENĘ
Biblioteka Analiz
Warszawa 2015
Copyright by Piotr Kitrasiewicz, 2015
Copyright by Biblioteka Analiz Sp. z o.o. 2015
Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie lub reprodukcja jakiegokolwiek
fragmentu tej książki wymaga pisemnej zgody wydawcy
Projekt okładki i wnętrza, skład: TYPO 2
Zdjęcie na okładce: Bartek Warzecha
Teatr Polski im. Arnolda Szyfmana w Warszawie
Redakcja: Ewa Tenderenda-Ożóg
ISBN: 978-83-63879-40-2
Firma jest członkiem Polskiej Izby Książki
Wydanie I
Warszawa 2015
Biblioteka Analiz Sp. z o.o.
ul. Mazowiecka 6/8
00-048 Warszawa
tel. (22) 828 36 31
e-mail: marketing@rynek-ksiazki.pl
www.rynek-ksiazki.pl
„Być może to skondensowanie traumatycznych, bijących ze
sceny uczuć, a może klaustrofobiczna atmosfera widowni spra-
wiły, że podczas przedstawienia wydarzył się nieczęsty podczas
premier incydent. Jedna z pań na widowni postanowiła wyjść
i z trudem przepychając się wzdłuż zapełnionego rzędu weszła
w zaciemnione drzwi prowadzące na korytarz. Już same jej wy-
siłki, żeby wydostać się z sali zakłóciły nieco odbiór spektaklu,
ale po chwili – kiedy wychodziła – przerwały go. Oto bowiem
wychodząca pani nie zauważyła w ciemności jednego schodka
i runęła na ziemię. Zdążyła krzyknąć: „Ludzie, pomóżcie!”
i zemdlała. Zrobiło się zamieszanie, zapalono światła na widow-
ni, a aktorzy zastygli na scenie w swoich pozach. Trzeba było
wynieść zemdloną i wezwać pogotowie. Dopiero po kilkunastu
minutach wznowiono przedstawienie, a Ewa Wiśniewska wy-
znała na popremierowym bankiecie, że przejęta sytuacją miała
problem, żeby ponownie wejść w skórę kreowanej postaci”.
(FRAGMENT)
Spis treści
SŁOWO OD AUTORA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
LUDOBÓJSTWO W TROI („Odyseja” Homera w Teatrze
Polskim) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
TWARZĄ W TWARZ („Dotyk” Modzelewskiego w Teatrze
Powszechnym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Teatr pomaga człowiekowi (Rozmowa z Edytą Olszówką) . . . . .
PLUSKWY („Mały bies” Sołoguba w Teatrze Powszechnym) . . . . . .
EGZOTYCZNY IBSEN („Kobieta z morza” Ibsena w Teatrze
Dramatycznym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
TRÓJKĄT CZASÓW TIERESZKOWEJ („Dzień Walentego”
Wyrypajewa w Teatrze Powszechnym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
W RODZINNEJ ATMOSFERZE („Pan Andersen na Pradze”
wg Andersena w Teatrze Wytwórnia) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
PEER GYNT W TRAMPKACH („Peer Gynt” Ibsena w Teatrze
Montownia) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
GRY KOBIET („Pokojówki” Geneta w Teatrze Ateneum) . . . . . . . . .
NEURASTENICZNY LEAR („Król Lear” Szekspira w Teatrze
Na Woli) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
ROSYJSKI TARTUFFE („Wasza Ekscelencja” Dostojewskiego
w Teatrze Współczesnym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
WYWROTOWA KOMEDIA („Cyrulik sewilski” Beaumarchais’ego
w Teatrze Ateneum) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
PSYCHODRAMA NA DWA GŁOSY („Grace i Gloria” Zieglera
13
19
21
24
28
30
33
35
37
40
42
44
47
w Teatrze Na Woli) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
49
PO PROSTU OSZUST („Tartuffe” Moliera w Teatrze Narodowym)
51
UPADEK („John Gabriel Borkman” Ibsena w Teatrze Powszechnym) 55
8
ZBUNTOWANA LALKA („Nora” Ibsena w Teatrze Narodowym) . . .
MIASTO KOBIET („Gwałtu, co się dzieje” Fredry w Teatrze
Powszechnym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
NOSTALGIA I HUMOR („Błękitny człowiek” wg Okudżawy
w Teatrze Syrena) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
PUSTKA I NADZIEJA („Czekając na Godota” Becketta w Teatrze
Narodowym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
CHICHOT DIABŁA („Poduszyciel” McDonagha w Teatrze
Małym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
FILOLOG W GARSONIERZE („Pecunia non olet?” Harasimowicza
w Teatrze Syrena) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
SZALONY RASKOLNIKOW („Zbrodnia i kara” Dostojewskiego
w Teatrze Ateneum) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
UPIORNY ŚWIAT GRABARZA („Czaszka z Connemary” McDonagha
w Teatrze Ateneum) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
SZEKSPIR NA RINGU („Jak wam się podoba” Szekspira w Teatrze
Polskim) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
HAMLET I SADO-MASO („Udając ofiarę” Braci Presniakow
w Teatrze Współczesnym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
NIEWYPAŁ Z DULSKIMI („Won!” Grońskiego w Teatrze Syrena) . . .
TAJNA INSPEKCJA („Miarka za miarkę” Szekspira w Teatrze
Powszechnym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
LIRYCZNE TRIO („Chlip Hop czyli nasza mglista lap top lista”
Umer i Poniedzielskiego w Teatrze Ateneum) . . . . . . . . . . . . . . .
POCIĄGIEM PRZEZ PRL („Wagon” Nowakowskiego w Teatrze
Współczesnym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
ZABRAKŁO POKORY („Dulscy z o.o.” wg Zapolskiej w Teatrze
57
60
62
64
67
70
72
75
78
81
84
87
91
94
96
99
Polskim) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Z IRAKIEM W TLE („Stara kobieta wysiaduje” Różewicza w Teatrze
FREDRO W ROLI PLAYBOYA („Fredro dla dorosłych mężów i żon”
Małym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
wg „Męża i żony” Fredry w Teatrze Komedia) . . . . . . . . . . . . . . .
Krzyżyk im na drogę (Rozmowa z Michałem Żebrowskim) . . . .
102
105
Apetyt na MelpomenęSpis treści
9
ŚMIECH I ZADUMA („Śluby panieńskie” Fredry w Teatrze
Narodowym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
108
DWAJ ARTYŚCI I HITLER („Kolaboracja” Harwooda w Teatrze
Ateneum) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
112
ICH TROJE I WYSPIAŃSKI („Wyzwolenie – Próby” wg Wyspiańskiego
w Teatrze Polskim) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
115
WYSOCKI O CIENKIM GŁOSIE („Ósmy grzech – Wołodia Wysocki”
wg Wysockiego w Teatrze Syrena) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
118
PO PRZEKROCZENIU PROGU („Sonata jesienna” Bergmana
w Teatrze Ateneum) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
OPĘTANIE W SALEM („Czarownice z Salem” Millera w Teatrze
125
Powszechnym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
JAZZ W TRUMNIE („Terminal 7” Norena w Teatrze Narodowym) . .
128
WŚRÓD WILKÓW („Powrót do domu” Pintera w Teatrze Ateneum) 131
TRZY KOBIETY („Czy lubi pani Schubertha?” Mendizabala
121
134
w Teatrze Ateneum) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
FAJERWERKI I KROKODYL („Zemsta” Fredry w Teatrze Polskim) . .
137
W NIEWOLI UCZUĆ („Bliżej” Marbera w Teatrze Ateneum) . . . . .
140
OSACZONY („Proces” Kafki w Teatrze Współczesnym) . . . . . . . . . . 143
DIABEŁ PRZENUDZIŁ („Stacyjka Zdrój” wg Przybory i Wasowskiego
w Teatrze Ateneum) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
146
DYSPUTA W PROSEKTORIUM („Noc” Stasiuka w Teatrze
Polskim) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
149
ZBRODNIA Z PRZYMRUŻENIEM OKA („Pajęcza sieć” Christie
w Teatrze Syrena) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
152
UPIORNY ŚWIAT („Pornografia” Gombrowicza w Teatrze
Powszechnym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
WDZIĘK RAMOTY („Grube ryby” Bałuckiego w Teatrze Polonia) . .
Z WERWĄ I HUMOREM („Słoneczni chłopcy” Simona w Teatrze
Powszechnym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
155
158
161
DEMONY MŁODOŚCI („Przebudzenie wiosny” Wedekinda w Teatrze
Powszechnym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
KANCLERZ NA WYLOCIE („Odejścia” Havla w Teatrze Ateneum) . .
164
168
10
DOM Z POGRZEBANĄ PAMIĘCIĄ („Trash Story albo sztuka [nie]
pamięci” Fertacz w Teatrze Ateneum) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
W PUŁAPCE POŻĄDANIA („Kochankowie z sąsiedztwa” wg „Your
171
Friends and Neighbours” LaButa w Teatrze Konsekwentnym) . 174
SZEKSPIR NA PÓŁ GWIZDKA (,,Wiele hałasu o nic” Szekspira
w Teatrze Narodowym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
177
ANIOŁ WŚRÓD SZAKALI („Szarańcza” Srbljanovic w Teatrze
Ateneum) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
STRACONE ZŁUDZENIA („Wujaszek Wania” Czechowa w Teatrze
180
Polskim . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 183
KOSZMARY STAREJ KAMIENICY („Kieszonkowy atlas kobiet”
Chutnik w Teatrze Powszechnym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
189
TRZY KOBIETY I PISARZ („Namiętności” Singera w Teatrze
Ateneum) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
193
ZBLAZOWANY ANIOŁ („Ludzie i anioły” Szenderowicza w Teatrze
Współczesnym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
197
KUMPEL MIMO WOLI („Co ja panu zrobiłem, Pignon?” Vebera
w Teatrze Kwadrat) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
ŚMIECH Z TRUMNY („Łup” Ortona w Teatrze Syrena) . . . . . . . . . .
DRUGA TWARZ MIRECZKI („Moja córeczka” Różewicza w Teatrze
Ateneum) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
PROKURATOR NA ŁAŃCUCHU („Szewcy” Witkiewicza w Teatrze
Polskim) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
200
204
207
210
BEZ PIORUNA („Balladyna” Słowackiego w Teatrze Narodowym) . 213
ROGACZ Z UROJENIA („Opowieść zimowa” Szekspira w Teatrze
Polskim) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
217
ROZGRYWKA Z ATUTEM („Skiz” Zapolskiej w Teatrze Ateneum) . 220
PODSKÓRNY LĘK („Dozorca” Pintera w Teatrze Narodowym) . . . . 223
BESTIA LUDZKA („Judaszek” Sałtykowa-Szczedrina w Teatrze
Ateneum) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
227
POŻEGNANIE KILIANA („Pinokio” Collodiego w Teatrze Polskim) 230
DIABEŁ NA KRZYŻU („Kreacja” Iredyńskiego w Teatrze
Narodowym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
233
Apetyt na MelpomenęSpis treści
11
ZBRUKANE UCZUCIA („Kazimierz i Karolina” von Horvatha
w Teatrze Narodowym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
236
KRZYK NA KRAWĘDZI („Kamień i popioły” Danisa w Teatrze
Powszechnym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
SPRAGNIENI SUKCESU („Skarpetki, opus 124” Colasa w Teatrze
Współczesnym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
239
242
SEWERYN GRA BECKETTA („Szczęśliwe dni” i „Końcówka” Becketta
w Teatrze Polskim) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
244
MAMUŚKA I SINOBRODY („Przez park na bosaka” Simona w Teatrze
Kwadrat) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Scena uczy pokory (Rozmowa z Ewą Wencel) . . . . . . . . . . . . . . .
MAŁY, WIELKI SHOW („Rewia Forever” w Teatrze Sabat) . . . . . . . .
KAPITAN WIDMO („Żeglarz” Szaniawskiego w Teatrze Polskim) . .
CZEKAJĄC NA KONIEC ŚWIATA („Merylin Mongoł” Kolady
w Teatrze Ateneum) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
JUBILEUSZOWY „IRYDION” („Irydion” Krasińskiego w Teatrze
Polskim) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
ŁABĘDZI ŚPIEW („Ja, Feuerbach” Dorsta w Teatrze Ateneum) . . .
OGIEŃ NA SODOMĘ („Quo vadis słowami Sienkiewicza, Eliota,
Audena i innych” w Teatrze Polskim) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
UCIECZKA W MIŁOŚĆ („Romeo i Julia” Szekspira w Teatrze
247
250
253
256
259
263
268
272
Powszechnym) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
277
WATAŻKA BOLESŁAW („Bolesław Śmiały” Wyspiańskiego w Teatrze
Polskim . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 281
RECENZJA Z ARCHIWUM. KUPIĆ, SPRZEDAĆ I POZIEWAĆ („Jesteś
mój” Bardijewskiego w Teatrze Polskim) . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
INDEKS NAZW, NAZWISK, TYTUŁÓW . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
285
288
Słowo od Autora (zestresowanego)
13
Słowo od Autora
(zestresowanego)
Jestem zestresowany, bo pragnę zachęcić Czytelnika do lektu-
ry tej książki. Nie byłoby w tym nic zdrożnego lub niesto-
sownego, jak również nic co przynosiłoby szkodę moralną lub
psychiczną, ale… muszę z poczuciem winy wyznać, że pozycja
ta nie jest – o zgrozo! – kryminałem à la Chmielewska, nie jest
również z gatunku fantasy à la Sapkowski, nie przypomina
w niczym romansowych fabuł rodem z prozy Grocholi ani nie
nawiązuje do rozrachunków z wojenną przeszłością w stylu…
hola, hola, wystarczy. Ulżyło mi teraz, kiedy już wyjaśniłem,
czym ta książka nie jest, bo w sumie to nic strasznego, że są lu-
dzie czytający dzieła powyżej wymienionych autorów oraz tych
po trzech kropkach. Zdarzają się przecież dużo gorsze rzeczy, na
przykład takie, że trzy kropki mogłyby z powodzeniem zastąpić
niejedno nazwisko, a nie zastępują. I trzeba z tym żyć.
Spróbuję zatem powiedzieć całkiem wprost i bez fałszywej
skromności czym ta książka jest. Otóż jest ona zbiorem recenzji
ze spektakli w teatrach warszawskich w latach 2005-2014, za-
mieszczanych na różnych łamach, głównie „Expressu Wieczor-
nego” – już nie codziennej popołudniówki, lecz bezpłatnego
dwutygodnika. Kilka ukazało się w tygodniku „Wprost”, a tekst
„Ogień na Sodomę” w „Wiadomościach Literackich”. Kończę
zbiór krótkim skokiem do roku 1998, kiedy moje wieloletnie
marzenie o tym, żeby zasiąść w „aksamitnym fotelu krytyki te-
atralnej” (jak napisał wielki Boy-Żeleński) zdawało się spełniać
14
za sprawą mojej pierwszej opublikowanej recenzji teatralnej,
co nastąpiło na łamach „Nowego Państwa”, a relacjonowanym
spektaklem była komedia (hm, niespecjalnie chciało mi się na
niej śmiać) Bardijewskiego „Jesteś mój”. Jaskółka ta wiosny jed-
nak nie przyniosła i nastąpiła kilkuletnia przerwa (z „Nowym
Państwem” doszliśmy do zgodnego wniosku, że jest nam nie po
drodze, również na niwie teatralnej). Wprawdzie na początku
Stulecia/Tysiąclecia przez 13 miesięcy (tak!) przygotowywałem
serwis kulturalny dla nieistniejącego już pewnego portalu,
w którym pisałem dużo o literaturze, filmie, muzyce, wysta-
wach, a także o teatrze, to jednak napisane wówczas recenzje ze
spektakli – w sumie, sporo, bo coś koło trzech tygodniowo – po-
szły w komin, i tyle je widziałem. Może i dobrze, bo wówczas
książka ta przegrałaby na przedbiegach przez swoją objętość,
a tak ma jeszcze jakąś szansę. Zresztą tempo w jakim pisałem
te portalowe recenzyjki nie sprzyjało zagłębianiu się w temat,
przez co były one tą formą pseudokrytyki teatralnej, od której
później odciąłem się zdecydowanie i z którą rozpocząłem walkę.
Ba, ale dlaczego właściwie warto sięgnąć po tę książkę? Z pre-
medytacją nawiązuję w niej do szkoły recenzenckiej wypraco-
wanej przez przedwojennych mistrzów, takich jak: Tadeusz
Boy-Żeleński, Antoni Słonimski, Karol Irzykowski czy Jan
Parandowski (zapewne mało kto zna jego zbiór „Kiedy byłem
recenzentem”). W swoich rozlicznych artykułach pokazali oni
czym jest rozumienie i odbiór spektaklu w sposób bliski czytel-
nikowi. Recenzje te, dalekie od teatrologicznych recept i rozwią-
zań, omawiały sceniczne produkcje w kontekście pierwowzoru
literackiego, posługując się konwencją gawędy, oddawania
wrażeń z przedstawienia, szarpiąc się, a niekiedy ostro polemi-
zując z podmiotami swych ocen. W dzisiejszych czasach, kiedy
przenoszone na papier spotkania z Melpomeną nie posiadają
indywidualnego odniesienia, służą schlebianiu koteriom, sno-
bistycznym gustom oraz osobistym porachunkom, a w dodatku
Apetyt na MelpomenęSłowo od Autora (zestresowanego)
15
często są artykułowane za pomocą sięgającego bruku języka,
warto zwrócić spojrzenie w kierunku okresu, w którym recen-
zent mówił po prostu to co czuł oglądając spektakl, a po jego
zakończeniu sformułował swoje odczucia w słowie pisanym.
Refleksje, odniesienia kulturowe, społeczne i historyczne, spo-
strzeżenia i porównania idące w parze z szeroką wiedzą i eru-
dycją stanowiły podstawę narzędzi intelektualnych, za pomocą
których zachęcał lub zniechęcał potencjalnego widza, popadając
jednocześnie w dysputę z tymi, którzy spektakl zdążyli obejrzeć
i wypracować swoje własne spostrzeżenia. Ich recenzje, wraże-
nia, felietony czy gawędy były zaprzeczeniem dominującej dzi-
siaj powierzchowności i niechlujstwa wynikającego z pisania na
jednej nodze, zwykle z pozycji „szkiełka i oka” internetowego
filozofa. Czasy Boya i pozostałych opierały się na słowie, kie-
rowanym do tych, którzy rzeczywiście czytali. Mogli pozwolić
sobie na obszerne wywody, uzasadnienia, nieskrępowaną argu-
mentację. Dzisiaj, kiedy telewizja, dvd, internet i prezentacje
multimedialne spychają słowo drukowane na margines, nie ma
oczywiście mowy o nowych tomach „Flirtu z Melpomeną” czy
„Krótkich spięć”, bo nikt – poza bardzo wąską grupą konese-
rów niemal nie z tego świata – nie przebrnąłby przez obszerne
teksty omawiające spektakl po spektaklu. Co prawda Słonimski
potrafił przetrzeć szlak do współczesności puentując niektóre
przedstawienia (zwłaszcza te, które go szczególnie zirytowały
lub kiedy cenzura blokowała swobodę wypowiedzi) kilkoma
celnymi zdaniami, co stanowiło jego całą wypowiedź o insceni-
zacji. Jednak zarówno on, jak i pozostali, pokazywali w swoich
recenzjach, co znaczy kochać i rozumieć Melpomenę w sposób
autentyczny, pozbawiony hipokryzji i dwulicowości.
Wydawać dzisiaj tom recenzji teatralnych to akt odwagi. Kto
po to sięgnie? Komu potrzebne są artykułowane przez recen-
zenta „wrażenia”? Przecież wystarczy wejść na stronę stosowne-
go portalu i przeczytać to, co napisano o nowym „Kordianie”,
16
„Hamlecie”, „Królu Edypie” czy fredrowskiej „Zemście”.
Kilka zdań i dziękuję. Podobnie jest ze szkolnymi lekturami:
uczeń ma do dyspozycji tyle streszczeń, omówień i porad jak
rozumieć i „odczuwać” dany utwór, że przeczytanie go staje
się po prostu zbędnym wysiłkiem. A teatr jest po prostu żywą
materią, rodzajem świątyni, gdzie liczy się przede wszystkim
głębia odczuwania, a nie szybkie i tanie rytuały. Te ostatnie
właśnie zdominowały dzisiejszą sprawozdawczość teatralną,
nadały jej cechy relacji z takiej czy innej „imprezy”. Nie ma
w tym miejsca na własne zdanie, elementarną uczciwość (prze-
cież koteria patrzy!), a zwłaszcza na chęć pogłębienia tematu,
wejścia w zagadnienie czy problem, próbę dotarcia do jądra. Nie
potrzeba do tego wielu zdań. Prezentowane w tym tomie teksty
nie są obszerne. Wyrażając swoje refleksje o spektaklu musiałem
mieścić się w przewidzianej dla „Warszawskiej Melpomeny”
(pod takim szyldem ukazywały się one w „Expressie”) gazetowej
przestrzeni. Ale przy takim ograniczeniu również można spró-
bować powiedzieć coś od siebie, o ile naprawdę ma się coś do
powiedzenia, i szczerze chce się to zrobić.
Zawartość tego tomu nie ma ambicji dokumentarnych.
Nie ma w nim wszystkich premier z omawianego okresu, ani
nawet wszystkich scen działających wówczas w Warszawie. Są
wizyty w Narodowym, Polskim, Powszechnym, Współczesnym,
Ateneum, Syrenie; jedna w Dramatycznym, Montowni (na ba-
senie!), Polonii, Wytwórni, Komedii, Konsekwentnym, Saba-
cie; parę w Małym, Kwadracie i Na Woli. Jest kilka głośnych
przedstawień jak „Dotyk” w Powszechnym, „Udając ofiarę” we
Współczesnym, „Król Lear” w reżyserii Konczałowskiego w Na
Woli, „Kobieta z morza” w Dramatycznym, „Wujaszek Wania”
i „Quo vadis” w Polskim, „Czaszka z Connemary” i „Kolabora-
cja” w Ateneum. Nie mają one służyć faktografii, lecz delikatnej
zachęcie do obcowania z muzą teatru Melpomeną, która potrafi
– w zależności do tego jaki „kapłan” ją reprezentuje – irytować,
Apetyt na MelpomenęSłowo od Autora (zestresowanego)
17
nudzić, złościć i zniechęcać, ale również zaciekawiać, zastana-
wiać, wciągać, współprzeżywać, pochłaniać, skłaniać do reflek-
sji, prowokować emocje, zachęcać do przyjrzenia się bliźnim
oraz samemu sobie.
Piotr Kitrasiewicz
Ludobójstwo w Troi
19
Ludobójstwo w Troi
TEATR POLSKI. HOMER: „ODYSEJA”.
PRZEKŁAD: JAN PARANDOWSKI. REŻYSERIA: JAROSŁAW KILIAN.
SCENOGRAFIA: ADAM I JAROSŁAW KILIAN.
PREMIERA: 1 PAŹDZIERNIKA 2005 ROKU.
Przeniesienie na scenę jednego z najstarszych i największych
dzieł literatury światowej – epopei Homera „Odyseja” – jest
zawsze zadaniem ryzykownym i karkołomnym. Zawierający
często zmieniające się sceny akcji, napisany heksametrem utwór
wzbudzał zapewne silny opór w większości inscenizatorów, bo
na teatralne deski trafiał rzadko. Częściej sięgał po arcydzieło
Homera film, oczywiście eliminując heksametr i uwspółcze-
śniając dialogi. Tym tropem poszedł reżyser Jarosław Kilian
przygotowując w Teatrze Polskim inscenizację z użyciem
filmowych środków wyrazu. Tłem sceny był ekran, na który
projektowano – przykładowo – morskie fale. Z ekranu straszyło
też potężne oko cyklopa Polifema, które Odys i jego towarzysze
przebijali włócznią. Zmiany scenerii rozwiązano za pomocą
scenografii autorstwa ojca i syna Kilianów – Adama i Jarosława.
Scenografii bardzo różnorodnej i pracochłonnej, spełniającej
wiele funkcji (np. rozkołysanego okrętu Odysa, wyspy Kirke,
sali w pałacu na Itace), tworzącej tło dla określonych momentów
akcji, jak i uczestniczącej w niej dynamicznie (świetna scena
wycięcia w pień krów Heliosa czy zalotników, rozegrana w for-
mie cieni na parawanie). W ogóle scenografia była najmocniej-
szym elementem spektaklu, obok towarzyszącej akcji wyrazistej
muzyki Abla Korzeniowskiego oraz partii choreograficznych
20
przygotowanych przez Emila Wesołowskiego. A problem heksa-
metru rozwiązano w sposób bardzo prosty, sięgając mianowicie
po przekład prozą z lat dwudziestych Jana Parandowskiego,
którego znany pisarz dokonał z myślą o młodzieży. Podobnie
dawno temu postąpił angielski translator Edward McKenzie
przyswajając angielskim czytelnikom naszego „Pana Tadeusza”:
machnął epopeję Mickiewicza prozą jako romans przygodowo-
-historyczny w stylu Waltera Scotta.
Kilian wykroił z „Odysei” spore partie tekstu, zachowując
ciągłość chronologiczną, i dał w swoim przedstawieniu ogląd
najważniejszych scen poematu. Potrafił utrzymać klimat utworu
oraz niezbędne napięcie. Pokazał jak bardzo aktualne mogą być
dzisiaj słowa z napisanego prawie trzy tysiące lat temu eposu. Na
przykład, pierwsza scena zawiera mocne opisy zbrodni dokona-
nych na Trojanach, będących – w dzisiejszym rozumieniu – być
może pierwszymi ofiarami ludobójstwa na dużą skalę w dziejach
świata. Na ziemi króla Priama wymordowano przecież z preme-
dytacją cały naród, albo prawie cały, po przecież Eneaszowi i paru
innym udało się ujść z życiem. Sam Odys przypominał najem-
nika, który po zakończonym zadaniu (rzezi) wraca z łupami do
domu. A raczej usiłuje wrócić, bo po drodze on i jego ekipa na-
potykają co rusz na rozmaite przeszkody i pułapki, nękające ich
niczym spragnione zemsty dusze pozabijanych Trojan.
W „Odysei” wystąpił cały zespół Teatru Polskiego. Aktorzy
grali poprawnie, chociaż bez zbytniego polotu. W postać Ody-
sa wcielił się posągowy Waldemar Kownacki. Penelopa (Anna
Grycewicz) wyglądała jak siostra, a nie matka Telemacha (Mar-
cin Hycnar). Uroczą kreację aktorską zaprezentowała Monika
Pikuła w epizodycznej rólce Pasterza, który po dekonspiracji
okazuje się patronującą Odyseuszowi boginią Ateną.
Apetyt na MelpomenęTwarzą w twarz
21
Twarzą w twarz
TEATR POWSZECHNY – GARAŻ POFFSZECHNY.
MAREK MODZELEWSKI: „DOTYK”.
REŻYSERIA: MAŁGORZATA BOGAJEWSKA. SCENOGRAFIA: IZA TORONIEWICZ.
PREMIERA: 22 PAŹDZIERNIKA 2005 ROKU.
Ta sztuka powinna była powstać już dawno. Wprawdzie o ho-
moseksualistach już pisano, kręcono filmy i wystawiano
sztuki, ale nikt nie wpadł na pomysł ukazania tego, co czuje i jak
się zachowa druga strona – żona dowiadująca się o odmienności
męża albo ojciec syna?
Dorota i Robert są małżeństwem. Nie wiemy dokładnie, jak
im się układa, a raczej układało, ale chyba nieźle, skoro żona
mówi do męża – „kochałam cię”. Używa czasu przeszłego, po
tym jak świat zawalił jej się na głowę. Dlaczego? Z powodu
zdrady. Ale nie takiej zwykłej, jakich wiele w małżeństwach.
Robert nie zdradził Doroty z kobietą. Zrobił to z mężczyzną.
Teraz zszokowana Dorota musi stawić czoła tej informacji. Musi
zweryfikować swoje dotychczasowe życie z partnerem, który jak
się okazuje przez cały czas był biseksualistą. Dorota reaguje bar-
dzo emocjonalnie. Krzyczy, rzuca się na męża z rękami, wywala
z siebie potoki słów ostrych niczym ostrza. On jej tłumaczy,
wyjaśnia, mówi że też ją kochał, a nawet ciągle kocha, ale to co
zrobił było od niego silniejsze. Czy Dorota mu wybaczy? Czy
zdoła zaakceptować nowy obraz swojego męża, którego dotych-
czas nie znała?
Z kolei Andrzej i Kamil to ojciec i syn. Zawsze się rozumie-
li i nieźle dogadywali, przynajmniej pozornie. Pewnego dnia
22
Kamil robi ojcu ciężkie wyznanie: jest homoseksualistą i ma
partnera. W pierwszej chwili ojciec zdaje się nie rozumieć. „Nie
chcesz chyba powiedzieć, że jesteś pedziem?” – pyta. I teraz on,
podobnie jak Dorota, musi stawić czoła nowemu wizerunkowi
swojego syna. Syna–odmieńca, syna-geja, syna-„pedzia”. Boha-
terowie stają ze sobą twarzą w twarz i…
Oba wątki poprowadzone zostały równolegle. Na małej
przestrzeni nowej sceny Powszechnego, w Garażu Poffszech-
nym, pomiędzy dwoma rzędami widzów działają na przemian
dwie osoby. Ona i ona, on i on. Aktorzy nie biorący udziału
w aktualnej akcji nie schodzą ze sceny, pozostają na niej przy-
cupnięci, skuleni, jak embriony oczekujący na narodziny. Bo
bohaterowie muszą się ponownie narodzić. A raczej odrodzić.
Na nowo zmierzyć się z życiem, a przede wszystkim ze sobą:
swoimi uprzedzeniami, poczuciem zdrady i oszukania, rozżale-
niem. A także poczuciem winy, bo może ja także mam udział
w odmienności tego drugiego? Pytania takie stawiają sobie żona
i ojciec, gdyż na dobrą sprawę to przede wszystkim o nich jest
ten utwór. Przedmiotem sztuki jest ich reakcja na szokującą
wiadomość, ich opór, bunt, gwałtowny protest. A potem – być
może – pogodzenie i akceptacja. Piszę „być może”, ponieważ au-
tor dramatu – Marek Modzelewski – nie tylko nie daje łatwych
rad i moralizatorskich pouczeń, ale nawet nie stara się wpłynąć
na rozwiązanie problemu. Stawia ludzi na wprost zaskakującego
dramatu, jaki pojawił się w ich życiu i po kilku mocnych, pod
względem realizmu psychologicznego oraz emocjonalnej dawki,
scenach pozostawia akcję w zawieszeniu. Spektakl kończy się,
teraz jego bohaterowie muszą sami powiedzieć sobie – co dalej?
Czy dalej będę żoną albo ojcem? A jeśli tak, to w jaki sposób?
Taki jak poprzednio? Modzelewski nie odpowiada na te pytania.
Zachęca jednak do refleksji i zachęta ta jest bardzo przekonują-
ca, bo „Dotyk” nie jest utworem, o którym łatwo zapomina się
po wyjściu z teatru. Jest utworem na czasie i bardzo aktualnym
Apetyt na MelpomenęTwarzą w twarz
23
w naszej rzeczywistości, kiedy osoby o odmiennej orientacji
seksualnej nie muszą wprawdzie już ukrywać się ze swoimi pre-
ferencjami, a nawet mogą – jak niektórzy z nich – manifestować
swoją odmienność, jak również zbijać na niej kapitał polityczny.
Mogą więc znacznie więcej niż kiedyś w Polsce, a także więcej
niż w niektórych krajach leżących pod inną szerokością geogra-
ficzną. Tym niemniej tzw. opinia społeczna i uwarunkowania
obyczajowe nie są dla tego rodzaju odmieńców jednoznacznie
pobłażliwe. Punkt widzenia pewnych środowisk jest ciągle
nieubłaganie potępiający, nietolerancyjny, pozbawiony cienia
zrozumienia.
Kameralny spektakl został bardzo starannie zainscenizowany
przez Małgorzatę Bogajewską. Powściągliwa, dokonana z dużą
wrażliwością reżyseria wydobywa z postaci scenicznych ich sta-
ny emocjonalne. Początkowy szok i niedowierzanie, gwałtowne
obwinianie i totalnie niezrozumienie, stopniowo ustępują, da-
jąc miejsce pogodzeniu z faktami. Z faktami, ale czy również
z osobami? Tego reżyser, zgodnie z intencją autora, nie zdradza
i nawet nie sugeruje. Tak jak Modzelewski, Bogajewska pozosta-
wia widza z koniecznością uzupełnienia utworu – uzupełnienia
go za pomocą własnej inteligencji, wiedzy, a przede wszystkim
wrażliwości.
Wśród aktorów dominuje Edyta Olszówka. Jej Dorota jest
gwałtowna, żywiołowa, silnie emocjonalna. Emocje sterują jej
ruchami, głosem, kiedy rzuca się na niewiernego męża i nie-
mal go bije, kiedy pełnym zranionego egoizmu tonem wyznaje
z pretensją „kochałam cię”. Czas przeszły, teraz już nie kocha?
Zgodnie z intencją autora ona sama tego nie wie. A dlaczego
„egoizmu”? W swoim początkowym podejściu do problemu
męża Dorota zdaje się nie rozumieć prostej prawdy, że kochać
kogoś to akceptować go takim jaki jest. Może ona tak naprawdę
kochała tylko siebie? A może jednak i jego? Może po tym, co
usłyszała, jednak zdoła „znowu” go pokochać? Psychologiczna
24
złożoność „Dotyku” i obraz komplikacji w relacjach między
osobami to dawka jaka starczyłaby na trzyaktowy dramat, ale
Modzelewski zawarł go w jednoaktówce, sztuce kameralnej,
prostej, stosunkowo krótkiej. Przy takiej kondensacji napięcia
i emocjonalności nic dziwnego, że utwór aż eksploduje od uczuć,
zwłaszcza w postaci kreowanej przez Olszówkę. Ale nie tylko.
Trzech mężczyzn, pozostałych bohaterów sztuki, wyraża po
swojemu osobowości bohaterów. Nie tak dynamicznie jak Doro-
ta, ale nie mniej przejmująco. Grają bardziej swoimi wnętrzami,
są bardziej wyciszeni, nie tak krzykliwi i hałaśliwi. Bo problemy
postaci Modzelewskiego można wyrażać na różne sposoby.
Męża Doroty, Roberta, zagrał Szymon Bobrowski. W ojca
i syna wcielili się Sylwester Maciejewski i Krzysztof Szczerbiń-
ski. Oszczędną, wręcz ascetyczną scenografię, znakomicie ko-
respondującą z nastrojem utworu i polem działania bohaterów,
zaprojektowała Iza Toroniewicz.
TEATR POMAGA CZŁOWIEKOWI
Rozmowa z Edytą Olszówką
– Oglądamy panią w jednej z głównych ról w polskiej sztuce
„Dotyk” w Teatrze Powszechnym. Czy może pani przybliżyć
naszym Czytelnikom, którzy nie widzieli jeszcze „Dotyku”,
ten utwór oraz swoją rolę?
– Jest to sztuka o miłości, tolerancji, wolności, braku komu-
nikacji między ludźmi, o kłamstwie i szukaniu prawdy. Moja
bohaterka – Dorota – to mama siedmioletniego syna i bardzo
szczęśliwa żona, współtworząca nieźle prosperującą machinę
pod tytułem małżeństwo. Pewnego dnia okazuje się, że mąż
Apetyt na MelpomenęTwarzą w twarz
25
od dwóch lat prowadzi podwójne życie. Jest homoseksualistą.
W sztuce są dwa wątki. Jeden to relacja rozgrywająca się pomię-
dzy mężem i żoną, a drugi pomiędzy ojcem i synem. Sztuka jest
świetnie napisana, a jej autorem jest Marek Modzelewski, który
już zadebiutował „Koronacją” wystawianą w Laboratorium
Teatru Narodowego.
– Czy postać z „Dotyku” nawiązuje do pani wcześniejszych
ról teatralnych?
– Dorota to postać dojrzała, kobieta mająca już za sobą pewne
doświadczenie jako matka i jako żona. A jeśli chodzi o złożo-
ność psychologiczną tej roli to przecież każde życie jest pewną
złożonością psychologiczną, tak jak każdy człowiek. Wszystko
zależy od naszej wrażliwości i naszych własnych doświadczeń
życiowych, od tego na ile w coś głębiej wejdziemy i co z tego
wygrzebiemy. Każdą rolę można potraktować jednowymiarowo
i powierzchownie, z każdej można wydobyć jakąś ukrytą, głęb-
szą prawdę.
– Sztuka weszła na małą scenę Teatru Powszechnego –
Garaż Poffszechny. Czy nie jest to w jakimś sensie wyzwanie
zarówno dla pani, jak i dla reszty zespołu?
– Owszem. Jest to wielkie, przedziwne i ryzykowne wyzwa-
nie, dlatego że ta scena ma mniej więcej dwa metry na trzy,
a widz siedzi ode mnie o niecały metr, jest na wyciągnięcie ręki.
W pewien sposób bierze aktywny udział w eksperymencie roz-
grywającym się na jego oczach. Naszym pragnieniem jest, żeby
„Dotyk” dotknął widza.
– Rodzaj psychodramy?
– W jakimś stopniu tak. Bohaterom rozwala się świat, rozwala
się życie. Pojawia się pytanie – czy na tych zgliszczach narodzi
się coś na nowo, czy może trzeba będzie iść w przeciwnych kie-
runkach i szukać swojej drogi.
– Jest to utwór współczesnego autora polskiego, co nie zda-
rza się zbyt często w naszych teatrach, nie licząc klasyków
26
oraz dramaturgów o uznanych nazwiskach jak Mrożek czy
Głowacki. Nie miała pani obaw przed zagraniem w sztuce
mało znanego autora?
– Nie. To wielkie i wspaniałe, że Marek Modzelewski, lekarz
radiolog, pracujący czynnie w tym zawodzie, potrafi pisać tak
fantastyczne sztuki sceniczne.
– Była pani kilkakrotnie nominowana do nagrody War-
szawskiego Feliksa. Czy nie spodziewa się pani, że otrzyma tę
nagrodę właśnie za rolę w „Dotyku”?
– Nigdy nie myślę o nagrodach, bo o tym nie należy myśleć.
Nie na tym opiera się sens naszej pracy. Aktor powinien po-
magać człowiekowi poznawać jego wnętrze – powinien służyć
dobru i pięknu. Jeżeli choć jeden człowiek na widowni poczuje
się lepiej, coś zrozumie, wzruszy się – to o to chodzi. To ma dla
mnie sens. Brawa, nagrody są mile, ale nie najważniejsze.
– Ale to jest sens związany z teatrem, a pani gra także
w filmie i serialach telewizyjnych. Czym różni się praca w tak
różnych formach artystycznego przekazu?
– W teatrze jest czas żeby dojrzewać, żeby wrastać w rolę. Po-
pularność telewizyjna a uprawianie tego zawodu w teatrze to są
dwie zupełnie różne historie. Bywa, że nie trzeba być wspania-
łym aktorem, mało tego – w ogóle nie trzeba być aktorem, żeby
zdobyć popularność telewizyjną.
– Jak w „Big Brotherze”?
– A w teatrze bez tego ani rusz.
– Co daje pani rola w serialu „Samo życie”, kreowana już
od kilku lat?
– Skończyłam łódzką szkołę filmową i nie ukrywam, że ko-
cham pracę z kamerą. Kiedy nie mam takiej możliwości bardzo
tęsknię. Serial daje bardzo przyjemną popularność i środki do
życia. Jeżeli podchodzi się do pracy uczciwie, to daje ona sporo
satysfakcji. Niedawno przyszła do teatru pani, która była już po
pięćdziesiątce. Przyszła na „Kształt rzeczy” tylko po to, żeby
Apetyt na MelpomenęTwarzą w twarz
27
mnie zobaczyć, bo ogląda mnie w „Samym życiu”. Mieszka
w Warszawie, ale zjawiła się w teatrze po raz pierwszy w życiu.
I to jest sukces. Serial otwiera na teatr, a na teatr nigdy nie jest
za późno.
– Jaką rolę, pani zdaniem, spełnia teatr, oprócz swego czy-
sto estetycznego przekazu?
– Teatr jest sztuką czasu teraźniejszego. Pozwala dotknąć
tego, co jest niedotykalne. Jest miejscem magicznym. Dla mnie
to świątynia sztuki, w której człowiek dochodzi do pewnych
refleksji, rachunku sumienia, wzruszenia, oczyszczenia i radości
życia.
– Dziękuję bardzo za rozmowę.
28
Apetyt na Melpomenę
Pluskwy
TEATR POWSZECHNY – DUŻA SCENA.
FIODOR SOŁOGUB: „MAŁY BIES”.
PRZEKŁAD: RENE ŚLIWOWSKI. REŻYSERIA: REMIGIUSZ BRZYK.
ADAPTACJA: MICHAŁ WALCZAK. SCENOGRAFIA: MIKOŁAJ MALESZA.
MUZYKA: JACEK GRUDZIEŃ. PREMIERA: 23 PAŹDZIERNIKA 2005 ROKU.
Powieść Fiodora Sołoguba „Mały bies” powstała w 1907 roku,
a jej autor był wówczas znanym rosyjskim poetą, nowelistą
i powieściopisarzem. Wydana w Polsce w 1972 roku, dwadzieścia
lat temu doczekała się inscenizacji na krakowskiej scenie Teatru
im. Słowackiego, a nieco później także wersji telewizyjnej.
Akcja utworu rozgrywa się w prowincjonalnym mieście
jednej z zapyziałych guberni imperium carskiego, a głównym
bohaterem jest Ardalion Pieriedonow, nauczyciel mieszkający
razem z siostrą w wynajmowanym mieszkaniu. Jest szarym, nie-
ciekawym człowieczkiem, tytułowym „Małym biesem”, którego
ponura, pozbawiona perspektyw wegetacja i nieciekawe otoczenie
przyprawiają o postępującą paranoję. Pieriedonow marzy o posa-
dzie wizytatora, roi sobie, że nadaje się znakomicie do pełnienia
tej funkcji i ma ku temu realne szanse, ale w ziszczeniu marzeń
przeszkadzają mu knowania podłych współobywateli, nędznych
„pluskiew”. Staje się podejrzliwy i przesadnie czujny. Robi się
coraz bardziej agresywny. Wszędzie dopatruje się wrogów, knuje
intrygi przeciwko Bogu ducha winnym ludziom, znęca się nad
uczniami, oczernia kolegów i przełożonych. Węszy szpiegów i boi
się otrucia. Paranoja zbiera w końcu okrutne żniwo: nauczyciel
zabija „pluskwę”, czyli swojego jedynego przyjaciela.
Pobierz darmowy fragment (pdf)