Darmowy fragment publikacji:
W s t ę p
Niniejszy tom zawiera materiały prasowe powstałe w Warszawie, w okresie prawie
trzech lat, pomiędzy 1940 a 1943 r. Składa się na niego siedem czasopism: „A kol in
der midbar” (Głos wołający na pustyni)1, „HaMedina” (Kraj), „Magen Dawid” (Tarcza
Dawida), „Szwiw” (Iskra), „Undzer Hofnung” (Nasza Nadzieja), „Żagiew”, „Biuletyn
Informacyjny Żagiew”; zawierają one ponad 150 bardziej lub mniej obszernych tekstów
(w tym także utworów poetyckich). Dołączono także jeden dokument o charakterze
ulotki – odezwę Komendanta Głównego Organizacji Żagiew.
Większość tytułów wyglądem bardziej przypomina maszynopisy, ulotki i broszury
aniżeli czasopisma. Jak większość prasy getta warszawskiego, były to materiały odbi-
jane na powielaczu. Charakter maszynopisu mają „A kol in der midbar” oraz wszystkie
wydawnictwa organizacji Żagiew. Formę pośrednią między maszynopisem a „praw-
dziwą” prasą reprezentuje bejtarowska „Magen Dawid”, która ma wprawdzie główne
cechy maszynopisu, ale czynione przez redakcję uwagi, a przede wszystkim ilustra-
cje, zacierają to wrażenie. Inne bejtarowskie pismo, „HaMedina”, jest broszurą (jako
jedyne spośród tutaj omawianych zostało ono wydrukowane, a nie powielone). Trudno
tu jednak stwierdzić coś kategorycznie, skoro zachował się tylko jeden, i to specjalny,
żałobny numer tego czasopisma.
Z kolei najbardziej „prasowy” charakter mają „Szwiw” oraz „Undzer Hofnung”.
Przekłada się to zarazem na ich objętość, przez co należy rozumieć nie tyle ilość mate-
riału, co objętość poszczególnych zachowanych numerów. Podobnie jak pisma rewi-
zjonistyczne, liczą one po mniej więcej 30 stron. Charakteryzują się typową dla prasy
różnorodnością rubryk i poruszanych tematów. Zwłaszcza w przeważającym stopniu
hebrajskojęzyczne czasopismo „Szwiw” oprócz ilustracji oraz rubryk typowo praso-
wych ma strony tytułowe, teksty od redakcji oraz spis treści.
Omawiany tu materiał liczy w sumie prawie 300 stron oryginału. Stan jego zacho-
wania jest różny. Od bardzo dobrego, jak w przypadku „HaMedina” i „Magen Dawid”,
1 W wersji hebrajskiej tytuł czasopisma miałby podobny, choć nie identyczny tytuł „Kol (kore)
bamidbar” (hebr. רבדמב ארוק לוק), co należałoby również tłumaczyć jako „Głos wołający na
pustyni” lub zamienić to na polski odpowiednik „Głos wołający na puszczy”. Niestety, próżno
szukać wzmianki o takim tytule w literaturze wspomnieniowej.
Wstęp XIII
do bardzo złego, mało czytelnego i z licznymi ubytkami, jak np. „Undzer Hofnung”.
Nawet w obrębie poszczególnych numerów jednego tytułu zdarzają się fragmenty bar-
dzo dobrze zachowane oraz takie, których lektura nastręczała dużych trudności. Każdy
z tytułów różni się kształtem, objętością i szatą grafi czną. Najmniejsze różnice wystę-
pują względem rozmiaru, który w przeważającej mierze zamyka się w 204–219 mm sze-
rokości oraz 292–350 mm długości stron (wyjątkiem jest „HaMedina”, licząca zaledwie
150 mm szerokości oraz 220 mm długości). Do najobszerniejszych należą dwa czaso-
pis ma syjonistyczne: „Szwiw” liczący 95 stron oraz „Undzer Hofnung” – 75 stron. Naj-
mniejsze objętościowo jest religijne pismo „A kol in der midbar”, którego dwa numery
mają w sumie zaledwie osiem stron.
Materiał ten jest zróżnicowany pod względem tematycznym, językowym, ukie-
runkowania politycznego, a także pod względem układu grafi cznego. Jedyne w swoim
rodzaju jest „A kol in der midbar”, niewielkie objętościowo pisemko o charakterze
ściś le religijnym i pod tym względem zdecydowanie różniące się od pozostałych. Swo-
istą grupę stanowią czasopisma o charakterze syjonistycznym, chociaż także są nie-
jednolite. „HaMedina” i „Magen Dawid” są syjonistyczno-rewizjonistyczne, „Szwiw”
i „Undzer Hofnung” – ogólnosyjonistyczne. Ostatnią grupę pism, związanych z orga-
nizacją Żagiew, nazwano asymilatorskimi.
Podobnie jak przed wojną, czasopisma ogólnosyjonistyczne oraz religijne posłu-
giwały się nie tylko językiem żydowskim, lecz w dużej mierze także hebrajskim (np.
większość tekstów w „Szwiwie”); z kolei kręgi rewizjonistyczne używały prawie
wyłącznie języka żydowskiego, hebrajski był zaś w nich skromnym dodatkiem. Cza-
sopisma propolskie posługiwały się prawie jedynie językiem polskim. W sumie bli-
sko jedna trzecia całego tomu to materiały polskojęzyczne. Uderza to tym bardziej, że
w przedwojennej Warszawie tylko niewielki procent ludności żydowskiej deklarował
przynależność narodową polską oraz polski jako język ojczysty2.
Oprócz języka dzielił te czasopisma światopogląd i spojrzenie na otaczającą rze-
czywistość. Wydawcy „A kol in der midbar” interpretowali rozgrywającą się tragedię
żydowską w kategoriach wyłącznie religijnych, bez jakiegokolwiek odwołania się do
spraw politycznych czy militarnych. Dziennikarze czasopism syjonistycznych widzieli
z kolei wszystko przez pryzmat idei syjonistycznej i przyszłego państwa żydowskiego.
Asymilatorzy zaś niespecjalnie nawet dostrzegali problematykę żydowską, koncentrując
się przede wszystkim na sprawach polskich i walce z wrogiem. Jedynym ich spoiwem
jest umowne umiejscowienie środowisk stojących za poszczególnymi tytułami po pra-
wej stronie sceny politycznej. Są to jednak grupy, które dzieli wszystko, czyli stosunek
do religii, narodowości i języka – najistotniejszych składników tożsamości jednostki
i ogółu. Takie paradoksy istniały w społeczeństwie żydowskim i znalazły wyraz na
łamach wydawanej prasy żydowskiej, także konspiracyjnej.
2 Według danych ze spisu powszechnego z 1931 r. narodowość polską deklarowało 58 776 osób
na 310 334, czyli niecałe 19 . Z kolei język polski zaledwie 18 111, gdy żydowski 298 849, czyli
prawie 16 razy więcej. Co ciekawe, nawet liczba osób deklarujących jako język ojczysty hebrajski,
którym w odróżnieniu od osób posługujących się językiem polskim z pewnością na co dzień się
nie posługiwali, była wyższa i wynosiła 19 180. Zob. Ezra Mendelsohn, Żydzi Europy Środkowo-
-Wschodniej w okresie międzywojennym, tłum. Agata Tomaszewska, Warszawa 1992, s. 54–55.
XIV Wstęp
Istotnym problemem okazał się układ dokumentów w niniejszym tomie. Czynni-
kami najsilniej spajającymi poszczególne teksty były środowiska, w których owe teksty
powstawały. Utrzymanie spoistości każdej z „grup” (w pierwszej mamy do czynienia
tylko z jednym tytułem): religijnej, rewizjonistycznej, ogólnosyjonistycznej i asymila-
torskiej, okazało się priorytetem. Chodziło o to, aby przejść stopniowo od tych uzna-
wanych umownie za najbardziej prawicowe, po te bardziej umiarkowane. Podkreślić tu
należy umowność tego układu, można by bowiem dyskutować na temat stopnia „pra-
wicowości” każdej grupy i tytułu. Wyznacznikiem była tu „prawicowość żydowska”:
np. wydawnictwa grupy asymilatorskiej należałoby raczej określić jako centrowo-pol-
skie, a nie prawicowo-żydowskie, jeśli w ogóle żydowskie. Ludzie, którzy je wydawali,
uznani zostali jednak, głównie ze względu na pochodzenie etniczne (bo religię już nie-
koniecznie), za Żydów i podzielili los ogółu. Z tego powodu nie można wykluczać ich
z tego grona.
Starano się możliwie precyzyjnie określić czas wydania każdego z tytułów. Nie
zawsze jednak było to możliwe. Najtrudniejszy okazał się w tym kontekście „A kol in
der midbar”, któremu nie można przypisać nawet daty rocznej. Tadeusz Epsztein jako
przypuszczalną datę podaje rok 19403, z kolei wedle Josepha Kermisha był to naj-
prawdopodobniej rok 19414. Analiza tekstu nie pozwala zdecydowanie rozstrzygnąć
tego zagadnienia, choć rzeczywiście wydaje się, że powstał on później aniżeli wiosną
1940 r. Zawartość czasopisma nie odnosi się jednak w takim stopniu do rzeczywistości,
by pomogło to w sprecyzowaniu daty. Ponieważ niektóre sformułowania wskazują na
powszechność głodu, który, przypomnijmy, zaczął zbierać szczególnie krwawe żniwo
w zamkniętym getcie, można by wysnuć wniosek, że powstały one raczej w 1941 ani-
żeli w 1940 r.5 Przesądzić tego jednak się nie da, gdyż nawet w 1940 r., w zestawie-
niu z okresem przedwojennym, panowały warunki nieporównanie gorsze, które także
mogły być uważane za głodowe. Z kolei Israel Gutman wskazywał rok 1941 jako datę
publikacji, ale nie przedstawił za tym dostatecznych argumentów6. Tekst ten zresztą
mógłby być równie dobrze datowany na rok 1942, gdyż w każdym roku okupacji nie-
mieckiej ogólne warunki życia Żydów w Warszawie, niezależnie od podejmowanych
wysiłków i okresów pozornej stabilizacji, konsekwentnie się pogarszały, ubywało środ-
ków, a przybywało bezimiennych i masowych grobów. Biorąc to wszystko pod uwagę,
zdecydowano się na umieszczenie na początku tomu tego niewielkiego czasopisma,
o rozmiarach małej broszury. Panujący w nim nastrój skupienia i powagi wobec spa-
dających na społeczność żydowską nieszczęść wydawał się najbardziej odpowiedni do
wprowadzenia czytelnika w krąg warszawskiej społeczności żydowskiej. Lepiej aniżeli
z datą roczną poradzono sobie z określeniem miesiąca wydania tego tytułu. Z uwagi na
3 Inwentarz Archiwum Ringelbluma, s. 500.
4 Zob. Wstęp do The Jewish Underground Press, t. 1. Tu i w innych odniesieniach do tego opraco-
wania nie podano paginacji, korzystano bowiem z roboczego przekładu tej pracy na j. pol.
5 „Ilu Żydów do ostatniego dnia przed świętem myślało tylko o tym, jak ten bieżący dzień przeżyć!
Ilu Żydów przetrwać będzie musiało te całe święta z odrobiną brukwi lub marchwi! Ilu Żydów
dławić się będzie łzami, wspominając swe życie sprzed roku!”. Zob. dok. 1.
6 Israel Gutman na początku lat siedemdziesiątych XX w. nie miał wątpliwości, że powinien być to
rok 1941. Zob. Żydzi warszawscy, s. 230.
Wstęp XV
to, że święto Pesach przypadało w 1940 r. na 22 kwietnia, w 1941 r. zaś na 11. dzień
tegoż miesiąca, nie było wątpliwości, że data wydania poprzedza to wydarzenie i przy-
pada na przełom marca i kwietnia lub na początek kwietnia. Na pewno było to bowiem
przed świętem, skoro jest o nim mowa w czasie przyszłym.
Data wydania czasopisma „HaMedina” nie ulega wątpliwości. Chociaż ofi cjalnie
był to 14 sierpnia 1940 r. (taka data widnieje wewnątrz), ale w rzeczywistości ukazało
się ono w marcu 1941 r.7 Data ofi cjalna nie wydaje się prawdopodobna co najmniej
z dwóch powodów. Po pierwsze, w warunkach okupacji tak szybka reakcja na wyda-
rzenie – w tym przypadku śmierć Żabotyńskiego – nie wydaje się możliwa (i to w for-
mie prawdziwego druku). Po drugie, oznaczałoby to, że wszystko, co wiadomo do tej
pory na temat działalności ruchu rewizjonistycznego w pierwszych latach wojny, nie
odzwierciedla rzeczywistości.
Po „HaMedina” chronologicznie następuje „Magen Dawid”; pasuje w tym miejscu
zarówno tematycznie, jak i pod względem kierunku politycznego. Ofi cjalnie brak daty
jego ukazania się, ale zawarte w nim teksty z całą pewnością powstawały na przełomie
1941 i 1942 r., a publikacja nastąpiła w pierwszych miesiącach 1942 r. Świadczą o tym
podejmowane tematy, takie jak pierwsze mordy w Ponarach na wileńskich Żydach jesie-
nią 1941 r. czy śmierć Pinchasa Rothenberga na początku stycznia 1942 r. Następnie
zamieszczono trzy zachowane numery czasopisma „Szwiw”: z grudnia 1940 r., z prze-
łomu czerwca i lipca oraz z października 1941 r. Ostatnie z drugiej grupy jest czaso pis mo
„Undzer Hofnung”, z którego zachowały się dwa numery, z marca i kwietnia 1942 r.
W ten sposób, także w porządku chronologicznym, następuje przejście do czaso-
pisma „Żagiew”, z którego zachowały się numery z lutego, marca i maja 1942 r. Brak
niestety numeru kwietniowego, który pozwoliłby prześledzić kilkumiesięczną ciągłość
wydawniczą tego tytułu. Potem następuje przeskok do przełomu 1942 i 1943 r. – z tam-
tego okresu zachował się „Biuletyn Informacyjny Żagiew” od grudnia 1942 r. i z nie-
wielkimi przerwami do końca stycznia 1943 r. Ostatni, specjalny numer pochodzi
z 1 lutego 1943 r. i stanowi zarazem najpóźniejszy dokument zachowany w drugiej czę-
ści Archiwum Ringelbluma8. Całość zamyka odezwa niezidentyfi kowanego komendanta
organizacji Żagiew, wzywająca do nieugiętej postawy wobec okupanta oraz zapowia-
dająca możliwość walki w razie nowego wysiedlenia, czyli wywózki na śmierć. Z tego
ostatniego względu należy przyjąć, że odezwa ta ukazała się przed tzw. samoobroną
18–22 stycznia 1943 r. W moim przekonaniu stanowi ona, pomimo braku związku ze
środowiskami tworzącymi ŻOB czy ŻZW, symboliczny wyraz postawy tych wszyst-
kich, którzy już zimą 1943 r. zdecydowali się stawić hitlerowcom zbrojny opór9.
7 Inwentarz Archiwum Ringelbluma (s. 503) podaje, iż było to po 14 sierpnia 1940 r. (dzień ten
błędnie uznano za datę śmierci Żabotyńskiego, w rzeczywistości zmarł on 4 sierpnia 1940 r.).
Z kolei Dariusz Libionka i Laurence Weinbaum w książce Bohaterowie, hochsztaplerzy, opowia-
dacze (s. 286) za Kroniką getta (s. 258) podali, że był to marzec 1941 r., zauważając jednocześnie,
że według Pereca Laskiera wydanie to miało ukazać się latem roku 1941, dokładnie w rocznicę
śmierci Żabotyńskiego.
8 Inwentarz Archiwum Ringelbluma, s. 67.
9 Podkreślanie bierności Żydów warszawskich jest na tyle chwytliwą konstrukcją myślową, że
ulegają jej nawet osoby, które przeżyły wojnę. Zob. np. artykuł w „Ha’arec” z 19 grudnia 2013 r.,
w którym autor, twierdzący, iż przeżył wojnę właśnie w Polsce, i podpisujący się jako Ali Get,
XVI Wstęp
Ważnym zagadnieniem przy identyfi kacji prezentowanych dokumentów jest próba
ustalenia autorstwa tekstów zamieszczanych w prasie konspiracyjnej. Ich autorzy nie
podpisywali się w ogóle, ewentualnie tylko inicjałami lub pseudonimami. Z imienia
i nazwiska wymieniano tylko osoby już zmarłe lub nieobecne w Warszawie. Ponadto
nie wszystkie teksty były pisane na bieżąco, niektóre pochodzą z prasy przedwojennej,
co nie zawsze ułatwia ich identyfi kację, gdyż także miały charakter anonimowy. Pro-
blemy z identyfi kacją osób nie dotyczą wyłącznie autorów, ale też innych informacji
znajdujących się w prasie i zawierających dane personalne. Konspiracja obejmowała
obok wydawców i twórców, także czytelników i sympatyków. Niejednokrotnie pod
koniec numeru wymienia się pseudonimy lub inicjały osób, które złożyły datki na rzecz
redakcji, podając konkretne sumy. Z reguły tych interesujących danych nie potrafi my
rozszyfrować. Tak samo na końcu poszczególnych numerów czasami znaleźć można
wskazówki, jak postępować przy kolportażu, nawołujące do ostrożności i nieprzekazy-
wania prasy w niepewne ręce, które mogą należeć do agenta gestapo. Nie można też
określić nakładu poszczególnych tytułów, a tym bardziej liczby ich odbiorców.
Za każdym z czasopism stało określone środowisko, z którego pochodziła redak-
cja i z którego zapewne rekrutowała się większość czytelników. Niestety, w przypadku
tytułów, które wchodzą do niniejszego tomu, stopień rozpoznania danego środowiska
oraz identyfi kacji osób odpowiedzialnych za redakcję i kolportaż jest raczej niewielki.
Główną, choć nie jedyną przyczyną takiego stanu rzeczy jest fakt, że większość śro-
dowisk, z których pochodziły te osoby, nie pozostawiła po sobie wielu dokumentów
ani nawet relacji zawierających takie dane. W historiografi i powojennej właśnie dzięki
przetrwaniu świadków, którzy spisywali swe doświadczenia, a także ze względów
politycznych, zarówno w Polsce, jak i w Izraelu dominował nurt lewicowy, i to on
kształtował pamięć o wydarzeniach. Z tych względów nieliczni ocalali ze środowisk
prawicowych nie mogli dojść do głosu, ale też nie bardzo nawet było komu. Pożogi
wojennej nie przetrwały spośród nich kręgi zdolne do wytworzenia dostatecznej włas nej
„infrastruktury pamięci”, tj. wspomnień, relacji, opracowań itp. Poza brakiem informa-
cji dochodzi jeszcze, istotny w tym przypadku, brak zaufania opinii publicznej i histo-
ryków do niewielkiej objętościowo i nie do końca wiarygodnej spuścizny, co rzutuje
negatywnie na całe środowisko. Wystarczy przypomnieć takie nazwiska, jak Hilel
Seidman, reprezentujący Agudat Israel10, czy Dawid Wdowiński, domniemany czło-
nek dowództwa Bejtaru w Warszawie11. Brak choćby jednej w pełni niepodważalnej
zaprzeczał, jakoby Żydzi warszawscy kiedykolwiek walczyli z Niemcami. Nie ma tu miejsca na
dyskusję z tego rodzaju tezami, ale warto zasygnalizować problem, który będzie powracał tak
długo, jak długo kwestia oporu i powstania w getcie warszawskim będzie dyskutowana.
10 Hilel Seidman (1908–1995) jest autorem krytykowanego przez wiele środowisk dziennika
z getta warszawskiego, którego wersja hebrajska ukazała się w Palestynie w 1946 r., żydowska
w Buenos Aires dwa lata później, angielska zaś w Southfi eld (USA) w 1997 r. Niebawem ma się
też ukazać wersja polska w przekładzie Anny Ciałowicz. Jego dziennik został zakwestionowany
przez Hersza Wassera, sekretarza „Oneg Szabat”, potem przez Bernarda Marka, dyrektora ŻIH
i autora wielu publikacji o zagładzie Żydów warszawskich, i taka opinia ciągnie się za Seidmanem
do czasów obecnych.
11 W przypadku Dawida Wdowińskiego (1895–1970) nie tyle chodzi o kontrowersyjność czy nega-
cję jego wspomnień (And We Are not Saved…, New York 1963), ile o zastanawiająco niewielką
Wstęp XVII
historycznie relacji pochodzącej z tego środowiska. Również świadectwa osób twierdzą-
cych, że brały udział w ruchu rewizjonistycznym i bejtarowskim w Warszawie, pozo-
stawiają wiele do życzenia12. Można więc domniemywać, że po śmierci najważniej-
szych uczestników wydarzeń i liderów ruchu sprzed wojny, do głosu doszli ci, którzy
nie odgrywali większej roli lub wręcz osoby konfabulujące. Mocno na tym tle kontra-
stują obszerne i brzmiące wiarygodnie relacje osób powiązanych z „konkurencyjnymi”
środowiskami lewicowymi13.
Bodaj najmniej wiadomo o okolicznościach edycji oraz o osobach odpowiedzial-
nych za wydawnictwo środowiska Agudat Israel, zatytułowanego „A kol in der midbar”,
otwierającego niniejszy tom. Jest to tym bardziej frapujące, że Agudat Israel była silną
partią polityczną w przedwojennej Polsce i w Warszawie, która skupiała szerokie rzesze
zwolenników. Na jej temat historiografi a światowa nie ma się jednak czym pochwalić.
Oprócz nielicznych wspomnień istnieje o niej zaledwie jedno opracowanie14. Podobnie
mizernie wygląda literatura poświęcona okresowi okupacji i zagładzie tej części spo-
łeczności żydowskiej15. Dość nieśmiało próbuje ona polemizować z dotychczasowym
podejściem do kwestii oporu i konspiracji środowisk ortodoksyjnych, opartym na prze-
konaniu, że osoby religijne biernie poddawały się losowi i były obojętne lub niechętne
wezwaniom do zbrojnego oporu.
ilość przekazanych przez niego informacji. Zdawałoby się, że człowiek, który odgrywał rolę jed-
nego z głównych przywódców Bejtaru w Warszawie, powinien sypać nazwiskami, datami, szcze-
gółami. Tymczasem jego wspomnienia to tekst tak ogólnikowy, że stawiający pod znakiem zapy-
tania wiarygodność autora.
12 Charakterystyczny pod tym względem jest wywiad, jakiego Ance Grupińskiej udzielił Józef
Grynblatt, podający się za jednego z komendantów oddziałów zbrojnych Bejtaru w powstaniu w
getcie warszawskim. Trudno oprzeć się wrażeniu, że rozmówca Grupińskiej podawał się za kogoś
kim nie był. Zob. Rozmowa z Józefem Grynblattem, członkiem Betaru i Żydowskiego Związku Woj-
skowego w czasie powstania w getcie warszawskim, „Zagłada Żydów. Studia i Materiały” 2007, nr
3, s. 317–335. Szerszą analizę relacji bejtarowskich przeprowadzili Libionka i Weinbaum w książce
Bohaterowie, hochsztaplerzy, opowiadacze.
13 Najlepszymi tego przykładami są obfi te w faktografi ę i nazwiska wspomnienia wywodzącego
się z ruchu Dror i HeChaluc Icchaka „Antka” Cukiermana, Nadmiar pamięci (Siedem owych lat).
Wspomnienia 1939–1946, tłum. Zoja Perelmuter, Warszawa 2000, czy materiały wspomnieniowe
Marka Edelmana, jednego z komendantów oddziałów Bundu walczących w ramach ŻOB, zob.
przede wszystkim: idem, Getto walczy, Warszawa 1945; Hanna Krall, Zdążyć przed panem Bogiem,
Kraków 1977; Rudi Assuntino, Wlodek Goldkorn, Strażnik. Marek Edelman opowiada, tłum. Ire-
neusz Kania, Kraków 1999.
14 Zob. Gershon C. Bacon, The Politics of Tradition. Agudat Yisrael in Poland, 1916–1939, Jeru-
salem 1996; Icchak Lewin, Cu der geszichte fun Agudas Isroel. Esejen un redes [O historii Agudas
Isroel. Eseje i mowy], New York 1963/1964.
15 Zob. Chaim Shalem, Et laasot lehacalat Israel – Agudat Israel lenochach haSzoa [Czas ratować
lud Izraela – Agudat Israel wobec Zagłady], Beer Szewa 2007. Ważna jest także praca Ester Farb-
stein, Hidden in Thunder. Perspectives on Faith, Halachah and Leadership during the Holocaust,
2 t., Jerusalem 2007. Ponadto warto wymienić Menaszego Ungera, Sefer Kdojszim. Rabajim ojf
Kidesz-HaSzem [Księga męczenników. Mędrcy polegli dla uświęcenia imienia Boga], New York
1967 oraz Der gajstiker widersztand fun Jidn in getos un lagern [Duchowy opór Żydów w gettach
i obozach], Tel Awiw 1970.
XVIII Wstęp
Chaim Shalem, autor niedawno wydanej i jak dotąd jedynej monografi i o tej partii
w czasie wojny, twierdzi, że chociaż początkowo istotnie tak było, to w miarę upływu
czasu sytuacja ulegała zmianie. Oba numery „A kol in der midbar” interpretuje on
jako wezwanie do duchowego oporu, do wzmocnienia tradycyjnych wartości żydow-
skich i realnego spojrzenia na rzeczywistość. Według niego autorem tych numerów był
sekretarz generalny Agudat Israel w Warszawie, rabin Aleksander Zysze Frydman16.
Podobnego zdania jest Ester Farbstein, która podkreśla aktywną postawę religijnych
przywódców społeczeństwa żydowskiego, polegającą jednak nie na walce zbrojnej, lecz
na czynnej pomocy w walce z trudami dnia codziennego17. Wiadomo o Frydmanie, że
chociaż był przewodniczącym rady religijnej przy Judenracie, nie przeszkadzało mu to
nawiązywać kontaktów z grupami spoza tej instytucji, a nawet pozostającymi do niej
w opozycji. Był m.in. członkiem tajnej Rady Obywatelskiej przy Joincie18. Gdy jednak
na początku tzw. wielkiej akcji, 22 lipca 1942 r., odbyła się narada działaczy społecz-
nych i politycznych, na której padły hasła czynnego oporu ze strony ludności getta,
Frydman wyraził opinię, że zbrojny opór nie będzie korzystny dla Żydów i wezwał do
wytrwałości oraz obserwowania rozwoju wypadków, co w praktyce oznaczało czeka-
nie na cud19.
Nie wszyscy rabini mieli takie podejście. Na przykład rabin Zamelman wraz z kil-
koma innymi niezidentyfi kowanymi rabinami miał wzywać ludność getta, aby nie odpo-
wiadała na wezwania Niemców do dobrowolnego wyjazdu do obozów pracy w Poniato-
wej i Trawnikach. W okresie powstania kwietniowego rabin Zamelman miał przebywać
przez jakiś czas w bunkrze Mordechaja Anielewicza i brać udział w walce wraz z grupą
religijnych młodzieńców. Zginął zaś podobno w walce, od wybuchu granatu20. To nie
on jednak miał być głównym reprezentantem środowisk religijnych w walce, lecz rabin
Menachem Ziemba, członek rady naczelnej21 komisji rabinicznej Agudat Israel w getcie
warszawskim. Walkę zbrojną mieli też popierać rabini Szymon Huberband i Szymon
Sztokhamer. Rabin Ziemba miał nawet przygotować taką interpretację przepisów religij-
nych, by pozwalała na walkę zbrojną bez poczucia winy22. Według Shalema postawa ta
nie spotkała się ze zrozumieniem rabinów w Palestynie, którzy na naradzie pod koniec
maja 1943 r. nazwali powstanie aktem samobójczym i potępili je. W sumie przyznaje on,
że wielu ortodoksów było przeciwnych powstaniu. Nawet ci rabini, którzy walkę popie-
rali, woleli o ewolucji swoich poglądów głośno nie mówić23. Jeśli opinia o bierności
ortodoksyjnej części społeczeństwa jest w dużej mierze prawdziwa, wyjaśnia ona rów-
nocześnie, dlaczego owo środowisko wytworzyło tak niewiele materiałów prasowych
postrzeganych jako konspiracyjne. Można się zastanawiać, w jakiej mierze odgrywała tu
16 Ch. Shalem, Et laasot…, s. 79 i n.
17 E. Farbstein, Hidden in Thunder…, t. 1, s. 43.
18 Zob. Wstęp do The Jewish Underground Press, t. 1.
19 Taką samą relację przekazał I. Cukierman, Nadmiar pamięci…, s. 144–145.
20 Ch. Shalem, Et laasot…, s. 91.
21 Dosł. Rady Tory.
22 Ch. Shalem, Et laasot…, s. 92–93.
23 Ch. Shalem polemizuje w tym kontekście z Adolfem Bermanem (autorem wspomnień Wos der
gojrł hot mir baszert. Mit Jidn in Warsze 1939–1942 [Co mi przeznaczył los. Z Żydami w Warsza-
wie], Izrael 1980), zob. Ch. Shalem, Et laasot…, s. 93–94.
Wstęp XIX
rolę tradycja niewystępowania przeciwko prawom narzucanym przez władzę (o ile nie są
to prawa zakazujące sprawowania kultu religijnego), a w jakiej zwykły brak zapotrzebo-
wania na prasę w sytuacji, gdy styl życia religijnego oraz zamknięcie w getcie ułatwiały
bezpośredni kontakt i przekaz informacji. Być może była to pochodna obu tych czynników.
W odniesieniu do czasopism tzw. asymilatorskich sporo wiemy o redaktorze
„Żagwi”, która zaczęła ukazywać się w styczniu 1942 r. Był nim Stefan Lubliner, dzien-
nikarz i publicysta, który pismo o takim tytule wydawał już w okresie I wojny świato-
wej, gdy wstąpił do Związku Młodzieży Polskiej Pochodzenia Żydowskiego Żagiew24.
W okresie międzywojennym był on m.in. redaktorem czasopisma „Rozwaga”25 i współ-
pracował z takimi organizacjami, jak: Zjednoczenie – Organizacja Polskiej Młodzieży
Akademickiej Pochodzenia Żydowskiego, Koło Patriotów Polskich Wyznania Mojże-
szowego czy Związek Akademickiej Młodzieży Zjednoczeniowej26. Niestety o jego
wojennych losach nic prawie nie wiadomo. Wedle relacji Stanisława Gąbińskiego miał
być tym, za którego pośrednictwem Adam Czerniaków zaproponował Józefowi Sze-
ryńskiemu objęcie funkcji komendanta SP. Sam Lubliner miał piastować funkcję kie-
rownika kancelarii SP27. Najprawdopodobniej zginął w 1942 r.28 Nie ulega jednak wąt-
pliwości, że Lubliner sam nie wydawał „Żagwi”, czyli musiał mieć grono współpra-
24 Związek ten opisała Alicja Gontarek, zob. „Żagiew” – „Zjednoczenie” w latach 1916–1926,
„Kolbojnik. Biuletyn Gminy Wyznaniowej Żydowskiej” 2012, nr 4, s. 24–27.
25 Tytuł ten ukazywał się w latach 1922–1927.
26 Stefan Lubliner (1890–?), syn Stanisława i Eugenii z Cohnów. W POW nosił pseudonim „Stal-
ski”. Przed 1914 r. zaangażował się w walkę o polskość szkół. W latach 1910–1914 był człon-
kiem: Stowarzyszenia „Filarecka” w Lozannie, Zarządu „Życia” w Genewie i Zarządu Głównego
„Unii” w Liège. Od 1919 r. pracował w Ministerstwie Spraw Wojskowych. Później był dyrekto-
rem Warszawskiej Informacji Prasowej, należał także do: Syndykatu Dziennikarzy Warszawskich,
Związku Peowiaków, Związku Filaretów, Stowarzyszenia byłych Uczestników Walk o Szkołę Pol-
ską i Związku Żydów Uczestników Walk o Niepodległość Polski oraz do stowarzyszenia Instytut
Badań Spraw Narodowościowych. Pełnił też funkcję skarbnika komitetu krajowego ds. organizacji
Światowego Kongresu Esperanto w Warszawie w 1937 r. Odznaczony Krzyżem Niepodległości
w 1932 r., odznaką Za walkę o szkołę polską oraz odznaką pamiątkową Naczelnego Dowództwa
Wojsk Polskich. Mieszkał w Warszawie przy ul. Chmielnej 26 m. 8. Zob. Czy wiesz, kto to jest?,
red. Stanisław Łoza, Warszawa 1939, t. 1, s. 434; Żydzi bojownicy o niepodległość Polski 1918–
1939, red. Norbert Getter, Jakub Schall, Zygmunt Schipper, reprint, seria: Żydzi polscy w służbie
Rzeczypospolitej, t. 1, Warszawa 2002, s. 404; Marek Gałęzowski, Na wzór Berka Joselewicza.
Żołnierze i ofi cerowie pochodzenia żydowskiego w Legionach Polskich, Warszawa 2010, s. 565.
27 Getto warszawskie. Życie codzienne, s. 493. Jest to informacja o tyle wiarygodna, że Czerniaków
i Lubliner obracali się przed wojną w tych samych propolskich środowiskach żydowskich. Czernia-
ków wspomina adwokata o nazwisku „Lubinger”; być może chodzi o Lublinera, który studiował
matematykę i prawo. Zob. Adama Czerniakowa dziennik, s. 290.
28 Nie można bowiem wykluczyć, że jest tożsamy ze Stefanem Lublinerem wspominanym
w pamiętniku Stanisława Adlera (In the Warsaw Ghetto 1940–1943. An Account of a Witness, Jeru-
salem 1982). Jeśli tak, to przedostał się on po tzw. wielkiej akcji poza getto. W październiku 1942 r.
został schwytany i uwięziony na Pawiaku. Zginął podczas przewożenia do więzienia żydowskiego
na Gęsiej, gdy śpiewał hymn polski, zob. baza danych: http://warszawa.getto.pl/index.php?mo-
d=view_record rid=25021999105631000001 tid=osoby [dostęp: 22.05.2015]. Jest to zgodne ze
wszystkim, co wiemy o jego postawie.
XX Wstęp
cowników. O nich zaś nie wiemy nic. Można tylko z dużą dozą prawdopodobieństwa
zakładać, że byli to jego koledzy redakcyjni z „Rozwagi”, bądź z innych czasopism,
w których się udzielał.
Wedle Kermisha wznowione w styczniu 1943 r. czasopismo było prowokacją
agentów gestapo, tzw. Trzynastki, na których czele stać miał niejaki Kalmanowicz29.
Nie wiadomo, czy Kermish miał na myśli „Biuletyn Informacyjny Żagiew”, drugi
z wchodzących do niniejszego tomu tytuł prasy tzw. asymilatorskiej. Według niego
podobną agenturalną prowokacją miał być tajny „Biuletyn-Radio”, który pojawił się
w szopie szczotkarzy30. O agenturalnej działalności środowiska skupionego wokół
„Żagwi” wspomina w swej relacji m.in. Bronisław Frydman-Mirski31. W taki też spo-
sób pisał o nich Cukierman. Ze względu na wagę jego wspomnień warto tę opinię
zacytować: „W tym okresie [początek 1943 r.] Niemcy zorganizowali niby-podziemną
grupę «Żagiew». Była to grupa zasymilowanych Żydów, którzy w latach 1941–1942
wydali kilka razy gazetę czy biuletyn; potem grupa ta zniknęła z horyzontu i poja-
wiła się ponownie na przełomie 1942 i 1943 roku. Ogłosiła się organizacją bojową
i wypuszczała ulotki. Zaczęliś my badać, kim są ci ludzie i okazało się, że jest to grupa
inspirowana przez gestapo. Dostaliśmy w tej sprawie wiarygodne informacje z rejonu
szczotkarzy, ale Rewizjoniści współpracowali z nimi”32. Opinia o „Żagwi” jako gru-
pie agenturalnej podchwycona została przez historyków i badaczy. Bernard Mark wie-
dział co prawda, że w pierwszej połowie 1942 r. istniało pismo o tej nazwie wyda-
wane przez środowisko byłych kombatantów i asymilatorów, ale nie zainteresował się
nim do tego stopnia, by je opisać (wzmiankował o nim zaledwie w przypisie). Za to
stosunkowo długi opis poświęcił kolaboranckiej wersji „Żagwi”, która miała działać
na początku 1943 r.33 W podobnym tonie „Żagiew” opisywał Tadeusz Bednarczyk,
29 Być może tożsamy z Zuleinem [?] Aleksandrowiczem-Kalmanowiczem, funkcjonariuszem
tzw. Trzynastki. Zob. AAN, sygn. 202/II-26, Kartoteka Żydów współpracujących z Niemcami;
202/II-27, Meldunki z getta warszawskiego 1941–1943 oraz 202/II-28, Meldunki o sytuacji w get-
cie warszawskim, zob. też baza danych: http://warszawa.getto.pl/index.php?mod=view_record ri-
d=24021999140022000002 tid=osoby [dostęp: 8.01.2014].
30 „W podobny sposób zaczął ukazywać się tajny «Biuletyn-Radio» w szopie szczotkarzy. Publiko-
wane w nim wiadomości z frontu pochodziły co prawda z zewnętrznych źródeł, ale analizy wyda-
rzeń w getcie były bardzo trudne do zrozumienia. Redaktor poinformował czytelników, że kilku
Żydów z jego grupy zdołało przeniknąć do gestapo, zostało podwójnymi agentami i w ten spo-
sób szop otrzymywać będzie zawsze wiarygodne informacje o każdej zbliżającej się akcji. Sprawa
wzbudziła podejrzenia członków Żydowskiej Organizacji Bojowej, która przeprowadziła tajne
śledztwo. Okazało się, że redaktor gazety stał na czele szajki agentów gestapo, gdyż bardzo często
wchodził i wychodził z getta. Po tym, jak decyzją ŻOB wykonano na nim wyrok śmierci, znale-
ziono przy nim dokument z gestapo i dużą kwotę pieniędzy”. Zob. Wstęp do The Jewish Under-
ground Press, t. 1. Niestety, jak w wielu innych miejscach, Kermish nie podał źródła tej informacji.
31 „Zwróciłem się do «Kapłana» (Zygmunt Fridrich) z ŻOB-u, żeby mnie wciągnął do organizacji,
ale on mnie zwiódł. Musieliśmy więc na razie zostać przy kontaktach z ŻOW [Żydowska Organi-
zacja Wojskowa] […] Okazało się później, że była to prowokacja. To było w styczniu po znanych
wypadkach pierwszej samoobrony”. Zob. AŻIH, sygn. 301/5006, s. 2–3.
32 Zob. I. Cukierman, Nadmiar pamięci… , s. 233.
33 „ Od pewnego czasu zjawiła się w getcie nowa «grupa bojowa», legitymująca się nazwą pisma
podziemnego «Żagiew», które od dawna zniknęło z horyzontu. Nowa grupa, jak pisze kronikarz
Wstęp XXI
który w swej twórczej konfabulacji dodawał, że działalność tejże organizacji miała
być nastawiona przede wszystkim na wykrywanie polskich organizacji konspiracyjnych
świadczących pomoc gettu34.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa można jednak uznać, że „Żagiew” z pierw-
szej połowy 1942 r. była autentycznym czasopismem polskich patriotów, którzy z racji
pochodzenia trafi li do getta. Wątpliwości pozostają natomiast względem dwóch pozosta-
łych tytułów, jednak należy stwierdzić, że w ich treści nie ma nic, co mogłoby wskazy-
wać na powiązania agenturalne. Przeciwnie, analiza tekstu „Biuletynu Informacyjnego
Żagiew” zmusza do wniosku, że jego lektura musiała działać na szkodę, a nie na poży-
tek Niemców. Zdecydowana antyniemieckość pisma, podkreślanie zbrodniczości działań
niemieckich, demaskowanie zbrodni (także na Polakach), dezawuowanie propagandy
okupanta, umniejszanie niemieckiego wysiłku zbrojnego oraz podkreślanie nieugięto-
ści i przewagi zbrojnej aliantów, jak też opisywanie działalności agentów niemieckich
w getcie, skłania raczej do sądu, że jeśli istniało pismo agenturalne o podobnej nazwie,
to nie był nim „Biuletyn Informacyjny Żagiew”. Dość szczegółowa relacja Cukiermana
wyraźnie wspomina w kontekście drugiego „objawienia się” tejże grupy o ulotkach, nie
zaś o czasopiśmie, jak w przypadku jej aktywności na początku 1942 r. Działalność
agenturalną można by wszak prowadzić przy zdecydowanie mniej żarliwym antynie-
mieckim tonie. Czy pismo wydawane przez gestapowską agenturę mogłoby 27 stycznia
1943 r. zamieścić np. taki tekst: „W związku z ostatnimi smutnymi wypadkami na tere-
nie Getta wzywamy do dalszego wytrwania. Drogą najprostszą jest stały opór, czy to
przy pomocy broni palnej, czy też innych dostępnych środków, jak siekiery, noże, kwas
solny lub siarkowy. Godzina wyzwolenia z pęt naszego największego wroga jest bliska.
Wróg nasz idzie od klęski do kleski, nie mając nic do stracenia, stara się zniszczyć nas
w najbardziej barbarzyński sposób jaki zna świat. Bracia, nie chodźmy [jak] barany na
rzeź, kto raz wejdzie do wagonu jest na zawsze stracony. Nadzieja ucieczki jest mała,
dlatego działajmy na miejscu. Każdy dom winien być twierdzą”35?
Czy mogłoby ewidentnie szydzić z największych dostojników III Rzeszy?36 Albo
pisać wprost, że w trzech miejscowościach „wymordowano 1 milion 500 tysięcy Żydów.
Winter, «była mistyfi kacją», była ona «fi lią Gancwajcha», starego agenta Gestapo, który po dłuższej
nieobecności zjawił się znów w okresie luty–marzec w getcie. Była to więc «grupa bojowa» pod-
stawiona przez Gestapo, posługująca się hurarewolucyjną i ultrapatriotyczną frazeologią. Redak-
torem «nielegalnego» pisma tej grupy był wspomniany agent Gestapo, Szajn, zgładzony przez
ŻOB. Zadaniem dywersji było przechwycenie nastrojów oporu, sprowokowanie przedwczesnych
wystąpień i spowodowanie masakry Żydów. Dywersanci wydali odezwę, w której nawoływali do
zebrania się przed gmachem Judenratu przy ul. Zamenhofa dla «wszczęcia powstania». W ten spo-
sób zamierzał Brandt wywabić Żydów z fabryk, dzikich terenów i bunkrów, otoczyć ich na placu
policją i wypędzić z getta na stację przeładunkową. Podstęp spalił jednak na panewce. Wezwanie
ŻOB do czujności przeniknęło głęboko w świadomość mieszkańców getta”. Zob. Bernard Mark,
Walka i zagłada warszawskiego getta, Warszawa 1959, s. 212–213.
34 On sam uznawał się przy okazji za „bodaj pierwszego”, który zwrócił uwagę na działalność tej
gestapowskiej agentury. Miał też uczestniczyć w likwidacji wielu agentów „Żagwi”. Zob. Tadeusz
Bednarczyk, Walka i pomoc, Warszawa 1968, s. 62–66.
35 Zob. „Biuletyn Informacyjny Żagiew” 27 stycznia 1943, nr 912 (dok. 7).
36 Na temat Goeringa zob. „Biuletyn Informacyjny Żagiew” 31 stycznia 1943, nr 916 (dok. 7).
Pobierz darmowy fragment (pdf)