Zderzeni z miłością, w nieustającym „na zawsze”. Tom trzeci trylogii Driven
Wydaje Ci się, że zwyciężyłaś. Ze swoim rozsądkiem i morzem obaw, z jego oporem i mroczną naturą. Osiągnęłaś to, o czym kiedyś mogłaś tylko marzyć — miłość, namiętność, mężczyznę, jakiego nie spodziewałaś się spotkać na swojej drodze. Jest tak dobrze... Nie może być lepiej.
Lepiej – nie. Gorzej – niestety tak. Jak dacie sobie radę, gdy zawali się wasz mozolnie budowany domek z kart? Czy znajdziecie w sobie siłę, by walczyć o to, bez czego nie możecie żyć?
Colton mnie wyleczył i dopełnił, skradł moje serce i uświadomił mi, że nasza miłość nie jest ani przewidywalna, ani idealna, lecz pokręcona. Nie ma w tym nic złego. Ale gdy zostanie wystawiona na próbę, jak długą i trudną drogę będę musiała pokonać, żeby udowodnić mu, że warto o niego walczyć?
Czy los pozwoli im żyć długo i szczęśliwie?
K. Bromberg to ta powściągliwa kobieta siedząca w kącie, o której żartowało się, że ma w sobie dzikie dziecko. Dziecko, które uwalnia za każdym razem, gdy dotyka palcami klawiatury komputera. Jest żoną, matką, poskramiaczką dzieci, podnosicielką zabawek, szoferem i domowym spidermanem. Lubi dietetyczną colę z rumem, głośną muzykę i zapas czekolady w spiżarni. K. mieszka w południowej Kalifornii z mężem i trójką dzieci. Gdy potrzebuje ucieczki od codziennego chaosu, prawdopodobnie spotkasz ją na bieżni lub z czytnikiem Kindle w dłoni, zatopioną w jakiejś pikantnej lekturze.
To trzecia powieść w dorobku autorki, a zarazem zwieńczenie bestsellerowej trylogii Driven.
Przeczytaj koniecznie:
#1 Driven. Namiętność silniejsza niż ból
#2 Fueled. Napędzani pożądaniem
#3 Crashed. W zderzeniu z miłością
Darmowy fragment publikacji:
Tytuł oryginału: Crashed (The Driven Trilogy #3)
Tłumaczenie: Marcin Machnik
ISBN: 978-83-246-9694-9
Copyright © 2014 K. Bromberg.
All Rights Reserved. The scanning, uploading, and electronic sharing of any part of this
book without permission of the publisher or author constitute unlawful piracy and theft of
the author’s intellectual property.
Cover art created by Tugboat Design with Shutterstock image # 62700331.
Polish edition copyright © 2015 by Helion S.A.
All rights reserved.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu
niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą
kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym,
magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi
bądź towarowymi ich właścicieli.
Autor oraz Wydawnictwo HELION dołożyli wszelkich starań, by zawarte w tej książce
informacje były kompletne i rzetelne. Nie biorą jednak żadnej odpowiedzialności ani za ich
wykorzystanie, ani za związane z tym ewentualne naruszenie praw patentowych lub
autorskich. Autor oraz Wydawnictwo HELION nie ponoszą również żadnej odpowiedzialności
za ewentualne szkody wynikłe z wykorzystania informacji zawartych w książce.
Drogi Czytelniku!
Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres
http://septem.pl/user/opinie/crashe
Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję.
Wydawnictwo HELION
ul. Kościuszki 1c, 44-100 GLIWICE
tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63
e-mail: septem@septem.pl
WWW: http://septem.pl (księgarnia internetowa, katalog książek)
Printed in Poland.
• Kup książkę
• Poleć książkę
• Oceń książkę
• Księgarnia internetowa
• Lubię to! » Nasza społeczność
Prolog
Colton
Stuk. Stuk. Stuk.
Rezonuj(cid:200)cy w g(cid:239)owie ból pulsuje w rytm atakuj(cid:200)cych uszy uderze(cid:241).
Stuk. Stuk. Stuk.
Jest tak g(cid:239)o(cid:258)no od bzycz(cid:200)cego bia(cid:239)ego szumu, lecz mimo to panuje
og(cid:239)uszaj(cid:200)ca cisza. Poza tym pieprzonym stukaniem.
Co to, do diab(cid:239)a, jest?
Czemu czuj(cid:218) przejmuj(cid:200)ce zimno, skoro jest tak cholernie gor(cid:200)co,
(cid:285)e widz(cid:218), jak ciep(cid:239)o faluje z asfaltu?
Ja pierdol(cid:218)!
Co(cid:258) po prawej przykuwa moj(cid:200) uwag(cid:218). Sprasowany metal, roze-
rwane opony, poszycia rozprute w strz(cid:218)py. Nie mog(cid:218) oderwa(cid:202) wzro-
ku. Becks mnie zabije za rozpieprzenie samochodu. Rozerwie mnie
na strz(cid:218)py jak samochód, którego kawa(cid:239)ki walaj(cid:200) si(cid:218) po ca(cid:239)ym torze.
Co si(cid:218), do cholery, sta(cid:239)o?
U podstaw kr(cid:218)gos(cid:239)upa ta(cid:241)czy dreszcz niepokoju.
Serce mi przyspiesza.
Na obrze(cid:285)ach (cid:258)wiadomo(cid:258)ci migocze uczucie zagubienia. Zamy-
kam oczy, próbuj(cid:200)c wyrzuci(cid:202) z g(cid:239)owy pulsowanie, które nagle zaczy-
na wybija(cid:202) rytm moim my(cid:258)lom. My(cid:258)lom, które nie do ko(cid:241)ca potrafi(cid:218)
uchwyci(cid:202). Przesypuj(cid:200) si(cid:218) przez mój umys(cid:239) jak piasek przez palce.
Stuk. Stuk. Stuk.
Otwieram oczy, (cid:285)eby zlokalizowa(cid:202) ten cholerny d(cid:283)wi(cid:218)k, który in-
tensyfikuje mój ból…
Zakopywa(cid:202) ból pod przyjemno(cid:258)ci(cid:200)…
Kup książkęPoleć książkęCrashed. W zderzeniu z mi(cid:241)o(cid:264)ci(cid:198)
Te s(cid:239)owa szumi(cid:200) mi w mózgu. Potrz(cid:200)sam g(cid:239)ow(cid:200), próbuj(cid:200)c zrozu-
mie(cid:202), co si(cid:218) dzieje, i wtedy zauwa(cid:285)am jego: ciemne w(cid:239)osy prosz(cid:200)ce
si(cid:218) o fryzjera, ma(cid:239)e r(cid:200)czki trzymaj(cid:200)ce plastikowy helikopter, plaster
ze Spider-Manem na palcu wskazuj(cid:200)cym, którym obraca wirnik.
Spider-Man. Batman. Superman. Iron Man.
— Stuk. Stuk. Stuk — mówi bardzo (cid:239)agodnym g(cid:239)osem.
To dlaczego jest to tak og(cid:239)uszaj(cid:200)ce? Patrzy na mnie przez g(cid:218)ste
rz(cid:218)sy swoimi wielkimi zielonymi oczami, które emanuj(cid:200) niewinno-
(cid:258)ci(cid:200). Gdy spotykaj(cid:200) si(cid:218) nasze spojrzenia, przestaje obraca(cid:202) wirni-
kiem, przechyla g(cid:239)ow(cid:218) i wnikliwie mnie obserwuje.
— Cze(cid:258)(cid:202) — mówi(cid:218), bo w przestrzeni mi(cid:218)dzy nami rezonuje og(cid:239)u-
szaj(cid:200)ca cisza.
Co(cid:258) jest nie tak.
Co(cid:258) jest cholernie nie w porz(cid:200)dku.
Wraca niepokój.
W g(cid:239)owie mam przeb(cid:239)yski czego(cid:258) nieznanego.
Dusi mnie niepewno(cid:258)(cid:202).
Jego zielone oczy mnie poch(cid:239)aniaj(cid:200).
Niepokój znika, gdy w k(cid:200)cikach lekko ubrudzonych ust ch(cid:239)opca
pojawia si(cid:218) u(cid:258)miech, który sprawia, (cid:285)e na jego policzku pojawia si(cid:218)
do(cid:239)ek.
— Nie wolno mi rozmawia(cid:202) z nieznajomymi — odpowiada i wy-
prostowuje si(cid:218) nieco, staraj(cid:200)c si(cid:218) zachowywa(cid:202) jak du(cid:285)y ch(cid:239)opak, któ-
rym chcia(cid:239)by by(cid:202).
— To dobra zasada. Mama ci(cid:218) tego nauczy(cid:239)a?
Dlaczego on wydaje si(cid:218) taki znajomy?
Wzrusza nonszalancko ramionami. Taksuje mnie starannie spoj-
rzeniem, po czym wraca do moich oczu. Zerka na co(cid:258) za moim ra-
mieniem, ale z jakiego(cid:258) pieprzonego powodu nie potrafi(cid:218) oderwa(cid:202)
od niego wzroku. Nie chodzi o to, (cid:285)e jest najbardziej uroczym dzie-
ciakiem, jakiego widzia(cid:239)em… Nie, to raczej jakby mia(cid:239) na mnie jaki(cid:258)
magnetyczny wp(cid:239)yw, którego nie potrafi(cid:218) pokona(cid:202).
6
Kup książkęPoleć książkęProlog
Na jego czole pojawia si(cid:218) malutka zmarszczka, gdy spogl(cid:200)da w dó(cid:239)
i skubie kolejny plaster z superbohaterem, który ledwo przykrywa
du(cid:285)e zadrapanie kolana.
Spider-Man. Batman. Superman. Iron Man.
Zamknijcie si(cid:218)! — chcia(cid:239)bym krzykn(cid:200)(cid:202) do demonów w swojej
g(cid:239)owie. Nie maj(cid:200) prawa tutaj by(cid:202)… Nie maj(cid:200) prawa t(cid:239)oczy(cid:202) si(cid:218) wo-
kó(cid:239) tego s(cid:239)odkiego ch(cid:239)opca, lecz mimo to wiruj(cid:200) wokó(cid:239) jak karuzela.
Jak mój samochód, który powinien by(cid:202) teraz na torze. Dlaczego wi(cid:218)c
zbli(cid:285)am si(cid:218) do tego polaryzuj(cid:200)cego ch(cid:239)opca zamiast przygotowywa(cid:202)
si(cid:218) na wiadro inwektyw, jakimi Becks na pewno zmyje mi g(cid:239)ow(cid:218)? Na
które, s(cid:200)dz(cid:200)c po wygl(cid:200)dzie samochodu, w pe(cid:239)ni zas(cid:239)uguj(cid:218)?
Mimo to nadal nie potrafi(cid:218) si(cid:218) oprze(cid:202).
Podchodz(cid:218) jeszcze bli(cid:285)ej, powoli i miarowo, tak jak do ch(cid:239)opców
w Domu.
Ch(cid:239)opcy.
Rylee.
Musz(cid:218) j(cid:200) zobaczy(cid:202).
Nie chc(cid:218) ju(cid:285) by(cid:202) samotny.
Musz(cid:218) j(cid:200) poczu(cid:202).
Nie chc(cid:218) ju(cid:285) by(cid:202) zepsuty.
Dlaczego unosz(cid:218) si(cid:218) w oceanie niepewno(cid:258)ci? Ale i tak robi(cid:218) kolej-
ny krok przez mg(cid:239)(cid:218) w stron(cid:218) tego nieoczekiwanego promienia (cid:258)wiat(cid:239)a.
B(cid:200)d(cid:283) moj(cid:200) iskr(cid:200).
— Masz ca(cid:239)kiem powa(cid:285)n(cid:200) rank(cid:218)…
Prycha. Jest nieziemsko uroczy, gdy ma tak powa(cid:285)n(cid:200) twarz z pie-
gowatym zadartym nosem i patrzy na mnie, jakby co(cid:258) mi umyka(cid:239)o.
— Dzi(cid:218)ki, Panie Oczywisty!
I do tego jest wyszczekany. Dzieciak w moim typie. T(cid:239)umi(cid:218) chi-
chot, bo widz(cid:218), (cid:285)e ju(cid:285) po raz trzeci zerka za moje rami(cid:218). Zaczynam
si(cid:218) odwraca(cid:202), (cid:285)eby sprawdzi(cid:202), na co patrzy, ale zatrzymuje mnie
s(cid:239)owami:
— Wszystko w porz(cid:200)dku?
7
Kup książkęPoleć książkęCrashed. W zderzeniu z mi(cid:241)o(cid:264)ci(cid:198)
H(cid:218)?
— A co masz na my(cid:258)li?
— Wszystko w porz(cid:200)dku? — powtarza pytanie. — Wygl(cid:200)dasz,
jakby(cid:258) by(cid:239) troch(cid:218) zepsuty.
— O czym ty mówisz? — dopytuj(cid:218) i podchodz(cid:218) kolejny krok. Moje
migocz(cid:200)ce my(cid:258)li przeplataj(cid:200) si(cid:218) z jego pos(cid:218)pnym tonem g(cid:239)osu, a wy-
ryte na jego twarzy zmartwienie zaczyna mnie denerwowa(cid:202).
— Có(cid:285), wygl(cid:200)dasz, jakby(cid:258) by(cid:239) zepsuty — szepcze i zaczyna zno-
wu obraca(cid:202) wirnikiem, wznosz(cid:200)c i opuszczaj(cid:200)c helikopter. Stuk,
stuk, stuk.
Przechodzi mnie dreszcz niepokoju i spogl(cid:200)dam w dó(cid:239), ale mój
kombinezon jest nietkni(cid:218)ty. Poklepuj(cid:218) si(cid:218) d(cid:239)o(cid:241)mi, (cid:285)eby u(cid:258)mierzy(cid:202)
to uczucie.
— Nie — mówi(cid:218) szybko. — Nic mi nie jest, kolego. Widzisz?
Wszystko w porz(cid:200)dku — stwierdzam i oddycham z ulg(cid:200). Przez tego
ma(cid:239)ego skurczybyka na chwil(cid:218) si(cid:218) przestraszy(cid:239)em.
— Nie, g(cid:239)uptasie — mówi, przewracaj(cid:200)c oczami i wzdychaj(cid:200)c
g(cid:239)o(cid:258)no, po czym wskazuje za moje rami(cid:218). — Spójrz. Jeste(cid:258) zepsuty.
Odwracam si(cid:218), (cid:285)eby spojrze(cid:202) za rami(cid:218), bo intryguje mnie spokój
i prostota jego g(cid:239)osu.
Serce przestaje mi bi(cid:202).
Stuk.
Nie mog(cid:218) z(cid:239)apa(cid:202) oddechu.
Stuk.
Czuj(cid:218) obezw(cid:239)adniaj(cid:200)ce zimno.
Stuk.
Mrugam oczami z niedowierzaniem, próbuj(cid:200)c odp(cid:218)dzi(cid:202) obrazy,
które przed sob(cid:200) widz(cid:218). Obrazy przebijaj(cid:200)ce si(cid:218) przez lepk(cid:200) mg(cid:239)(cid:218).
Spider-Man. Batman. Superman. Iron Man.
Kurwa. Nie. Nie. Nie. Nie.
— Widzisz? — s(cid:239)ysz(cid:218) za sob(cid:200) jego anielski g(cid:239)os. — Mówi(cid:239)em ci.
Nie. Nie. Nie. Nie.
8
Kup książkęPoleć książkęProlog
W ko(cid:241)cu udaje mi si(cid:218) wypchn(cid:200)(cid:202) powietrze z p(cid:239)uc. Z trudem
prze(cid:239)ykam (cid:258)lin(cid:218), która smakuje jak papier (cid:258)cierny.
Wiem, (cid:285)e mam przed oczami ca(cid:239)y ten chaos, ale jak to w ogóle
mo(cid:285)liwe? Jakim cudem jestem i tu, i tam?
Stuk. Stuk. Stuk.
Próbuj(cid:218) si(cid:218) ruszy(cid:202). Biec, kurwa! Zwróci(cid:202) ich uwag(cid:218), (cid:285)eby zoba-
czyli, (cid:285)e jestem tutaj i (cid:285)e nic mi nie jest. Ale moje stopy nie s(cid:239)uchaj(cid:200)
rozpychaj(cid:200)cej si(cid:218) w g(cid:239)owie paniki.
Nie. Tam mnie nie ma. Jestem tutaj. Wiem, (cid:285)e nic mi nie jest
i (cid:285)e jestem (cid:285)ywy, bo czuj(cid:218) swój p(cid:239)ytki oddech, gdy podchodz(cid:218), (cid:285)eby
si(cid:218) lepiej przyjrze(cid:202). Strach przeci(cid:200)ga swymi paznokciami po mojej
czaszce, bo to, co widz(cid:218)… to nie mo(cid:285)e… to po prostu, kurwa, nie-
mo(cid:285)liwe.
Spider-Man. Batman. Superman. Iron Man.
Z tego stanu na granicy wybuchu w(cid:258)ciek(cid:239)o(cid:258)ci wyrywa mnie ci-
chy szum pi(cid:239)y tarczowej, za pomoc(cid:200) której zespó(cid:239) ratowników me-
dycznych przecina kask kierowcy przez (cid:258)rodek. W chwili, gdy go
otwieraj(cid:200), czuj(cid:218), jakby moja g(cid:239)owa eksplodowa(cid:239)a. Opadam na kola-
na, bo ból jest tak rozdzieraj(cid:200)cy, (cid:285)e jestem w stanie jedynie chwy-
ci(cid:202) j(cid:200) w d(cid:239)onie. Musz(cid:218) podnie(cid:258)(cid:202) wzrok. Musz(cid:218) sprawdzi(cid:202), kto jest
w moim samochodzie. Kto wsadzi(cid:239) tam swoj(cid:200) dup(cid:218). Ale nie potrafi(cid:218),
bo ból jest nie do zniesienia.
Zastanawiam si(cid:218), czy (cid:258)mier(cid:202) boli…
Wzdrygam si(cid:218), gdy czuj(cid:218) jego d(cid:239)o(cid:241) na ramieniu… ale w momen-
cie, gdy mnie dotyka, ból znika.
Co, do…? Wiem, (cid:285)e musz(cid:218) spojrze(cid:202). Musz(cid:218) sprawdzi(cid:202), kto jest
w samochodzie, chocia(cid:285) w g(cid:239)(cid:218)bi duszy znam prawd(cid:218). Poszatkowane
wspomnienia b(cid:239)yskaj(cid:200) w mojej g(cid:239)owie jak kawa(cid:239)ki rozbitego lustra
w tym pieprzonym osiedlowym barze.
Pierdolony Humpty Dumpty.
Strach pe(cid:239)znie w gór(cid:218) po kr(cid:218)gos(cid:239)upie, chwyta mnie za serce i wi-
bruje w (cid:258)rodku. Nie mog(cid:218) tego zrobi(cid:202). Nie potrafi(cid:218) podnie(cid:258)(cid:202) wzroku.
9
Kup książkęPoleć książkęCrashed. W zderzeniu z mi(cid:241)o(cid:264)ci(cid:198)
Nie b(cid:200)d(cid:283) mi(cid:218)czakiem, Donavan. Zamiast tego patrz(cid:218) w prawo, w jego
oczy, które w tym chaosie emanuj(cid:200) nieoczekiwanym spokojem.
— Czy to… czy ja…? — pytam ch(cid:239)opca. Oddech wi(cid:218)(cid:283)nie mi
w gardle, a obawa przed us(cid:239)yszeniem odpowiedzi sprawia, (cid:285)e s(cid:239)owa
zamieraj(cid:200) mi na ustach.
Ch(cid:239)opiec po prostu na mnie patrzy. Jasny wzrok, powa(cid:285)na twarz,
(cid:258)ci(cid:200)gni(cid:218)te usta, drgaj(cid:200)ce piegi… W ko(cid:241)cu (cid:258)ciska moje rami(cid:218) i pyta:
— A jak my(cid:258)lisz?
Chcia(cid:239)bym wytrz(cid:200)sn(cid:200)(cid:202) z niego pieprzon(cid:200) odpowied(cid:283), ale wiem,
(cid:285)e tego nie zrobi(cid:218). Nie potrafi(cid:218). To, (cid:285)e jest przy mnie w tym osza-
(cid:239)amiaj(cid:200)cym chaosie, jednocze(cid:258)nie napawa mnie niewiarygodnym
spokojem i wzbudza nieznany wcze(cid:258)niej strach.
Zmuszam si(cid:218), by oderwa(cid:202) wzrok od tej pogodnej twarzy i spojrze(cid:202)
na to, co dzieje si(cid:218) przede mn(cid:200). To jak kalejdoskop poszarpanych
obrazów, na których widz(cid:218) moj(cid:200) twarz — tak, moj(cid:200) — na szpital-
nych noszach.
Moje serce si(cid:218) rozpada. Roztrzaskuje. Zatrzymuje. Umiera.
Spider-Man.
Szara skóra. Napuchni(cid:218)te, posiniaczone i zamkni(cid:218)te oczy. Uchy-
lone i blade usta.
Batman.
Przygniataj(cid:200)ce zniszczenia, wszechogarniaj(cid:200)ca desperacja, (cid:285)y-
cie przelewa si(cid:218) przez palce. A mimo to dusza uporczywie trzyma
si(cid:218) cia(cid:239)a.
Superman.
— Nieeee! — krzycz(cid:218) ile si(cid:239) w p(cid:239)ucach, a(cid:285) dostaj(cid:218) chrypki. Nikt
si(cid:218) nie odwraca. Nikt mnie nie s(cid:239)yszy. Nikt nie reaguje. Ani moje
cia(cid:239)o, ani ratownicy medyczni.
Iron Man.
Cia(cid:239)o na noszach wzdryga si(cid:218), gdy kto(cid:258) podchodzi i zaczyna uci-
ska(cid:202) klatk(cid:218) piersiow(cid:200). Inna osoba zak(cid:239)ada mi ko(cid:239)nierz ortopedyczny,
po czym podnosi powieki i sprawdza (cid:283)renice.
Stuk.
10
Kup książkęPoleć książkęProlog
Ostro(cid:285)ne twarze. Pokonane spojrzenia. Rutynowe ruchy.
Stuk.
— Nie! — wykrzykuj(cid:218) ponownie i czuj(cid:218), jak spowija mnie mg(cid:239)a
paniki. — Nie! Jestem tutaj! Tutaj! Nic mi nie jest!
Stuk.
P(cid:239)yn(cid:200) (cid:239)zy niedowierzania. Wszelkie perspektywy zanikaj(cid:200). Na-
dzieja umiera.
Moje (cid:285)ycie si(cid:218) rozmywa.
Patrz(cid:218) na d(cid:239)o(cid:241), która zwisa bez (cid:285)ycia z noszy. Pojedyncza kropla
krwi powoli sp(cid:239)ywa do wierzcho(cid:239)ka palca, po czym po kolejnym uci-
sku klatki piersiowej spada na ziemi(cid:218). Skupiam si(cid:218) na tej (cid:258)cie(cid:285)ce
krwi, bo nie potrafi(cid:218) spojrze(cid:202) w swoj(cid:200) twarz. Nie zniós(cid:239)bym tego wi-
doku ponownie.
Nie mog(cid:218) patrze(cid:202), jak ucieka ze mnie (cid:285)ycie. Nie potrafi(cid:218) wytrzy-
ma(cid:202) strachu, który wkrada si(cid:218) w moje serce, czego(cid:258) nieznanego, co
s(cid:200)czy si(cid:218) do mojej pod(cid:258)wiadomo(cid:258)ci, i ch(cid:239)odu, który powoli ogarnia
moj(cid:200) dusz(cid:218).
— Pomó(cid:285) mi! — Odwracam si(cid:218) w stron(cid:218) tak bliskiego, cho(cid:202) nie-
znanego mi ch(cid:239)opca. — Prosz(cid:218) — b(cid:239)agam szeptem, wk(cid:239)adaj(cid:200)c w to
ka(cid:285)dy strz(cid:218)p (cid:285)ycia, jaki jeszcze mi pozosta(cid:239). — Nie jestem gotowy,
by… — Nie potrafi(cid:218) doko(cid:241)czy(cid:202) zdania. Je(cid:258)li to zrobi(cid:218), zaakceptuj(cid:218)
to, co dzieje si(cid:218) przede mn(cid:200) na noszach, i to, co symbolizuje miej-
sce za mn(cid:200).
— Nie? — pyta. Jedno s(cid:239)owo, ale chyba najwa(cid:285)niejsze w moim
pieprzonym (cid:285)yciu. Wpatruj(cid:218) si(cid:218) w niego, zafascynowany tym, co
widz(cid:218) w g(cid:239)(cid:218)bi jego oczu. Jest w nich zrozumienie, akceptacja i uzna-
nie. Nie chc(cid:218) rezygnowa(cid:202) z uczu(cid:202), które z nim prze(cid:285)ywam, ale na-
wet przez chwil(cid:218) nie mam w(cid:200)tpliwo(cid:258)ci, jak odpowiem na jego pyta-
nie, na ten wybór mi(cid:218)dzy (cid:285)yciem i (cid:258)mierci(cid:200).
Mimo to decyzja, (cid:285)eby (cid:285)y(cid:202) — (cid:285)eby wróci(cid:202) i udowodni(cid:202), (cid:285)e zas(cid:239)u-
(cid:285)y(cid:239)em na t(cid:218) pieprzon(cid:200) szans(cid:218) — oznacza, i(cid:285) b(cid:218)d(cid:218) musia(cid:239) opu(cid:258)ci(cid:202)
t(cid:218) anielsk(cid:200) twarzyczk(cid:218) i zrezygnowa(cid:202) ze spokoju duszy, jaki czuj(cid:218)
w jego obecno(cid:258)ci.
11
Kup książkęPoleć książkęCrashed. W zderzeniu z mi(cid:241)o(cid:264)ci(cid:198)
— Zobacz(cid:218) ci(cid:218) jeszcze kiedy(cid:258)? — nie wiem, sk(cid:200)d wzi(cid:218)(cid:239)o mi si(cid:218)
to pytanie, ale wypowiadam je bez zastanowienia. Wstrzymuj(cid:218) od-
dech w oczekiwaniu na odpowied(cid:283). Chcia(cid:239)bym, (cid:285)eby by(cid:239)a zarówno
twierdz(cid:200)ca, jak i przecz(cid:200)ca.
Przechyla g(cid:239)ow(cid:218) na bok i si(cid:218) u(cid:258)miecha.
— Je(cid:258)li tak zapisano w kartach.
Czyich pierdolonych kartach? Chc(cid:218) na niego wrzasn(cid:200)(cid:202). Boga?
Diab(cid:239)a? Moich? Czyich pierdolonych kartach? Ale wykrztuszam tylko:
— W kartach?
— Uhm — odpowiada i kiwa nieznacznie g(cid:239)ow(cid:200), zerkaj(cid:200)c na mo-
ment na swój helikopter.
Stuk. Stuk. Stuk.
Odg(cid:239)os jest teraz ni(cid:285)szy i zag(cid:239)usza wszelkie otaczaj(cid:200)ce mnie ha-
(cid:239)asy. Mimo to wci(cid:200)(cid:285) s(cid:239)ysz(cid:218), jak ch(cid:239)opiec wstrzymuje oddech. Wci(cid:200)(cid:285)
s(cid:239)ysz(cid:218) uderzenia serca w uszach. I wci(cid:200)(cid:285) czuj(cid:218) spowijaj(cid:200)cy moje cia(cid:239)o
kokon spokoju, gdy jego d(cid:239)o(cid:241) spoczywa na moim ramieniu.
Nagle zauwa(cid:285)am helikopter ratowniczy na (cid:258)rodku pasa. Czeka
na mnie z kr(cid:218)c(cid:200)cym si(cid:218) wirnikiem: stuk, stuk, stuk. Nosze zaczy-
naj(cid:200) szybko jecha(cid:202) w jego stron(cid:218).
— Nie idziesz ze mn(cid:200)? — pyta ch(cid:239)opiec.
Z trudem prze(cid:239)ykam (cid:258)lin(cid:218), po czym patrz(cid:218) na niego i zrezygno-
wany potrz(cid:200)sam g(cid:239)ow(cid:200).
— Nie… — odpowiadam niemal bezg(cid:239)o(cid:258)nie, obawiaj(cid:200)c si(cid:218) nie-
znanej ci(cid:218)(cid:285)ko(cid:258)ci swojego g(cid:239)osu.
Spider-Man. Batman. Superman. Iron Man.
— Hej — mówi. Wracam spojrzeniem do jego perfekcyjnej twa-
rzyczki, a on wskazuje na co(cid:258) za mn(cid:200). — Wygl(cid:200)da na to, (cid:285)e twoi su-
perbohaterowie tym razem si(cid:218) zjawili.
Odwracam si(cid:218) i serce wi(cid:218)(cid:283)nie mi w gardle. W g(cid:239)owie mam kom-
pletny zam(cid:218)t. Pocz(cid:200)tkowo nie wiem, o co chodzi, bo pilot jest ple-
cami do mnie i pomaga za(cid:239)adowa(cid:202) moje nosze do helikoptera, lecz
gdy si(cid:218) odwraca, (cid:285)eby wskoczy(cid:202) na swój fotel i chwyci(cid:202) za d(cid:283)wigni(cid:218)
sterowania, uderza mnie to z si(cid:239)(cid:200) porannego s(cid:239)o(cid:241)ca.
12
Kup książkęPoleć książkęProlog
Moje serce staje.
I rusza z powrotem.
Moja dusza wydaje z siebie westchnienie ulgi.
Kask pilota jest pomalowany.
Na czerwono.
I ma czarne paski.
A na czole znaczek Spider-Mana.
Moje wewn(cid:218)trzne dziecko si(cid:218) u(cid:258)miecha. Doros(cid:239)y m(cid:218)(cid:285)czyzna od-
dycha z ulg(cid:200).
Odwracam g(cid:239)ow(cid:218), (cid:285)eby po(cid:285)egna(cid:202) si(cid:218) z ch(cid:239)opcem, ale nigdzie go
nie widz(cid:218). Sk(cid:200)d, do cholery, wiedzia(cid:239) o moich superbohaterach?
Rozgl(cid:200)dam si(cid:218) dooko(cid:239)a, bo chc(cid:218) go o to zapyta(cid:202), ale nigdzie go nie ma.
Jestem sam.
Sam, poza pokrzepiaj(cid:200)cym towarzystwem tych, na których cze-
ka(cid:239)em przez ca(cid:239)e (cid:285)ycie.
Decyzja zosta(cid:239)a podj(cid:218)ta.
Superbohaterowie w ko(cid:241)cu przybyli.
13
Kup książkęPoleć książkęCrashed. W zderzeniu z mi(cid:241)o(cid:264)ci(cid:198)
14
Kup książkęPoleć książkę
Pobierz darmowy fragment (pdf)