Darmowy fragment publikacji:
Henryk Markiewicz
CZYTANIE
IRZYKOWSKIEGO
universitas
CZYTANIE
IRZYKOWSKIEGO
Henryk Markiewicz
CZYTANIE
IRZYKOWSKIEGO
Kraków
© Copyright by Henryk Markiewicz and Towarzystwo Autorów
i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS, Kraków 2011
ISBN 97883–242–1510–2
TAiWPN UNIVERSITAS
Opracowanie redakcyjne
Wanda Lohman
Projekt okładki i stron tytułowych
Ewa Gray
www.universitas.com.pl
Strategie krytycznoliterackie
Karol Irzykowski wypowiadał się w róŜnych formach pisarstwa
krytycznoliterackiego: są wśród nich recenzje, portrety i sylwetki,
artykuły sprawozdawcze, informacyjne i przeglądowe. Ale przede
wszystkim pasjonowały go problemy ogólne literatury jako swo-
istej wiedzy o człowieku i jako techniki artystycznej. Najchętniej
przy tym wyraŜał swe poglądy, podejmując polemiczny dyskurs
z twierdzeniami juŜ sformułowanymi. Dyskurs to swoisty, zwłasz-
cza na tle krytyki początku XX wieku, tak często grawitującej ku
patetyczności. Pojawia się ona niekiedy i w tekstach Irzykowskie-
go; sam sobie zarzucał później, Ŝe Dwie rewolucje napisane są „ob-
skurnie patetycznym stylem” (W 264)1. Ale od początku panuje tu
tonacja inna: kolokwialna, zbliŜona do dyskusji ustnej, toczonej
w gronie kameralnym, chciałoby się powiedzieć – w jednej z tych
młodopolskich kawiarni, które były „kuźniami intelektu”.
Irzykowski chętnie swe artykuły dramatyzuje poprzez apostro-
fy do autorów, bohaterów literackich, czytelników, prowadzi z nimi
wyimaginowaną rozmowę:
1 Cytaty w większości artykułów zlokalizowane zostały według zbiorowego
wydania Pism pod redakcją Andrzeja Lama, z zastosowaniem następujących
skrótów: C/F – Czyn i słowo. Fryderyk Hebbel jako poeta konieczności (1980);
D – Dziennik, t. 1–2 (2001); Li – Listy (1998); S/L – Słoń wśród porcelany. LŜejszy
kaliber (1980); PR – Pisma rozproszone, t. 1–5 (1998–2001); PT – Pisma teatralne,
t. 1–4 (1975–1997); W/B – Walka o treść. Beniaminek (1976). – Ze względu na
tematykę pominięto w tym szkicu Dziesiątą muzę. Pamflet Beniaminek omówiony
został szczegółowo w szkicu Jak był zrobiony „Beniaminek”.
6
Strategie krytycznoliterackie
O, mylisz się pan, panie Rodowski! Tu nie było wcale wzajemnego
otwierania się dusz, lecz tylko oszukiwanie się wzajemne. Całe pańskie
szczęście oparte jest na fałszu. A pani, pani Seweryno, jeŜeliś miała tyle
siły woli, dlaczegoś nie postąpiła tak, jak nas mistrz Ibsen nauczył?
(C 357).
Hm? Co? Pan futurysta X i Y uśmiecha się z wyŜszością? Pan mówi,
Ŝe te „niŜsze” [problemy formy] mogą być najwaŜniejsze? Panie łaskawy,
niech Pan zawsze z góry wie o mnie przynajmniej to, Ŝe Pan mnie niczym
nie zaskoczy. Nie mogę przecieŜ bez końca schodzić do swoich rezerw
i sam traktując przeciwnika lojalnie, Ŝądam dla siebie przynajmniej tyle
lojalności, aby na jakiś czas pewien teren gry przyjął za wspólny (S 132,
620).
Ale szanowny czytelnik powie: Co to wszystko mnie obchodzi? To są
spory o bagatele! – Tak, dla ciebie, szanowny czytelniku, który jesteś ad-
wokatem, urzędnikiem Lichwy, lichwiarzem, pilotem, szefem sztabu albo
Murzynem. Ale nie dla nas. My jesteśmy i powinniśmy być: wielcy ludzie
do małych interesów! (PR 1, 641).
Bez zahamowań wprowadza teŜ swoją osobę:
Niech nikt mi za złe nie weźmie, Ŝe dość często będę mówił w pierw-
szej osobie; zamierzam jednak wypowiadać twierdzenia dość niepopular-
ne, heretyckie i nie śmiem zapraszać czytelnika do solidarności z sobą
(C 242).
Co więcej – pisał:
Mam zawsze wraŜenie, Ŝe występuję przed wrogim audytorium
i z góry przypuszczam, Ŝe czytelnicy nie są po mojej stronie, lecz przeciw
mnie (i nie mylę się) (PR 3, 421).
Uświadamiał sobie przy tym, Ŝe jego waŜne nawet artykuły pozo-
stawały bez echa; uwagę przyciągały te tylko, w których okazywał
„przymioty bokserskie” – ostro atakował przeciwnika (PR 1, 571).
Dyskusja taka dopuszcza przesadę, paradoksalne wyostrzenie
własnych poglądów, inwektywy, nawet obrazę antagonisty, ale
obrazę „w znaczeniu pickwickowskim”, bo zawsze jest w niej
element zgrywania się, bufonady, „szczypta komedii, aktorstwa”
(PR 3, 284). Pojawia się tu więc często familiarność czy nawet de-
zynwoltura słownictwa i frazeologii, rozluźniają się niekiedy rygory
Strategie krytycznoliterackie
7
składni języka pisanego. A więc – Przybyszewski „splunął w pie-
kło” (C 218); technika pisarska śeromskiego działa tak, Ŝe „roz-
mazgaja” (C 594); Tuwim to wielki poeta liryczny, ale poza tym
„patałach” (PT 4, 655).
Przenośnie dotyczące literatury brane są z „niskich” sfer co-
dzienności, z techniki, ekonomii, sportu, zabawy, erotyki: krytyka
uŜywa róŜnych chwytów, „duchowego dŜiu-dŜitsu” (C 615); tra-
gedia to „sobie taka wycieczka na szczyty górskie za pomocą kolej-
ki zębatej” (C 256); wraŜenia estetyczne wybuchają czasem nie-
spodzianie jak „krótkospięcia elektryczne” (C 411); poecie wolno
przystawiać „mikrofony do dusz swoich bohaterów” (C 577); ba-
danie intuicji przez Bergsona ma tylko wtedy sens, jeśli się z niej
zrobi „aeroplan dla duszy” (W 10); odgadywanie awangardowej
metafory to „zabawa w pytkę: szukaj, szukaj, zimno, zimno, Sybe-
ria, cieplej, ciepło, gorąco, bardzo gorąco, pali się!” (PT 4, 647);
psychologiczna percepcja poezji odbywa się „przekazami, czeka-
mi, a nie gotówką” (tamŜe); fragmentaryczność treści poetyckiej
jest jak „rąbek dessous pięknej kobiety” (C 138); o swych obowiąz-
kach wobec państwa pisarz lepiej niech nie myśli: „nie forsować
się, puścić się, samo przyjdzie. Z tym jest jak z potencją i impo-
tencją” (S 179).
Ale rozmowa toczy się wśród znawców, więc obok metaforyki
wziętej z potocznej codzienności pojawiają się w niej groteskowe
czasem aluzje literackie i kulturowe: Feldman jak nowa Lilla We-
neda cytowaniem własnej Literatury ubezwładnia syczące naokoło
węŜe (C 439); krytyka moŜe zamurować pisarza jak Wojewoda
Mazepę (C 614); dominacja formy nad treścią w poglądach este-
tycznych przypomina historię Petera Szlemila (S 132); marksiści
traktują proletariat jak Kamiennego Gościa z legendy o Don
Juanie (S 302); kamuflując czynniki treściowe w swej estetyce,
Witkacy dokonuje fałszowania Alrauny (W 108)...
W ferworze dyskusyjnym krytyk posuwa się nawet do – jak
sam to nazywa – „cyceroniańskich inwektyw” (B 310); wyrzuca
z siebie wtedy całą litanię zarzutów. Jako przyczyny stosowania „bu-
hajowatego kryterium” talentu wylicza:
Obojętność wobec istoty twórczości. Traktowanie jej sportowe. Za-
zdrość wobec „postępów” sztuki. Zamiłowanie w mętnej wodzie. Niedoj-
8
Strategie krytycznoliterackie
rzałość kulturalna. Konserwatyzm. ś ą d z a ł a t w e g o r o z d a w n i c t w a
d y p l o m ó w. Taki nadętuś, który talentowi przez siebie „odkrytemu” lub
„uznanemu” podaje rączkę do pocałowania. Główna przyczyna to staro-
polskie zniecierpliwienie: „i basta”.
W przypisku do wydania ksiąŜkowego Irzykowski jeszcze dodaje:
„Jaki byłem dobroduszny! Główną przyczyną jest przecieŜ arogan-
cja” (S 209).
Ale w sporze moŜliwe są i łagodzące autokorekty. Tak np.
w epilogu dyskusji z Janem Nepomucenem Millerem Irzykowski
przyznaje, Ŝe potraktował go jednostronnie i moŜe niesprawiedli-
wie (S 271). Zaciętość walki nie wyklucza ani autoironii, ani do-
brodusznego Ŝartu wobec przeciwnika:
Wracam teraz do tego trupa [chodzi o metaforę „Ŝywy trup”], który
będzie albo moim trupem, albo p. Witkiewicza, bo jeden z nas zostanie
na placu (W 235).
Szanowny mój Przeciwnik będzie łaskaw uwzględnić wysiłek, z ja-
kim staram się Go zrozumieć, i albo niech wskaŜe, w którym miejscu
szachruję czy eskamotuję, albo niech mi poda rękę w tych ciemnościach,
zamiast mnie poszturkiwać. (JeŜeli zaś moŜe ja jego szturkam, niech to
usprawiedliwi ciemnością) (W 241).
P. Witkiewicz przez cały czas moich wywodów pilnuje tylko bramki
Czystej Formy, pali fajeczkę, uśmiecha się pobłaŜliwie i myśli: gadaj so-
bie zdrów, ja tam mam swój wynalazek! [...] Na ten wynalazek mam swój
kontrwynalazek i jeŜeli od tego knock-outu Czysta Forma nie zdechnie,
to będzie jeszcze długo Ŝyła (W 250–251).
Dyskusja taka dopuszcza daleko posuniętą dygresyjność. Np.
w omówienie Wizerunku człowieka w 1906 r. w Polsce poczciwego
Grzegorza Glassa wbudowany jest mikroesej o róŜnych funkcjach
komizmu, charakterystyka twórczości Adolfa Nowaczyńskiego,
krytyka ideologii endeckiej, protest przeciw szantaŜowaniu krwią
i męczeństwem, uwagi o stosunku ideologii do bazy ekonomicznej
i definicja zadań poety.
Wywód Irzykowskiego w rezultacie zdaje się zarazem i re-
dundantny (w stosunku do głównego tematu artykułu), i eliptycz-
ny (w stosunku do innych poruszanych spraw). Porównując myśl
swoją do linii, zwanej cykloidą, Irzykowski pisał: „myśl moja znika
Strategie krytycznoliterackie
9
i wraca, i znowu znika i wraca, mam nadzieję wzmocniona, i te
cząstki razem stanowią całość” (PR 4, 381), ale zarazem przyzna-
wał, Ŝe w rozwaŜaniach jego brak jest niekiedy członów pośred-
nich (W 11) i on sam w dawnych swych pracach „tylko z trudno-
ścią moŜe zrozumieć pewne ustępy” (PR 4, 379)2.
Obok dyskusji ustnej tłem rodowodowym, z którego zdają się
wyrastać teksty Irzykowskiego, jest dziennik poufny i notatki do-
konywane na marginesach lektury. (Oczywiście, oddziaływały tu
takŜe wzory literackie: pisarstwo Hebbla i Nietzschego, zwłaszcza
gdy chodzi o cykl W kuźni bluźnierstw). Stąd wyprowadzić moŜna
i fragmentaryczność wielu wypowiedzi, i ich brulionowość styli-
styczną, i wreszcie aforystyczne – świetne niekiedy! – konkluzje:
Pogłębienie kaŜdego uczucia i kaŜdej idei, a więc i miłości do ojczy-
zny musi zacząć od absolutnej negacji (C 302).
Najstraszniejszym jest głupiec, który ma trochę słuszności (C 626).
Jasność jest wyspą wulkaniczną (S 76).
W Polsce intuicja jest chorobą narodową (S 199).
UwaŜać świat za chaos – ma się prawo tylko za cenę wysiłku koordy-
nującego wobec niego (W 305).
W formach ostentacyjnie bezceremonialnych, czasem niedba-
łych, po trosze ludycznych, podejmował Irzykowski kwestie fun-
damentalne, traktując je w istocie rzeczy z wielką powagą intelek-
tualną. Jako swe nadrzędne pryncypia myślowe wymieniał – jak
wiadomo – merytoryzm i komplikacjonizm. Merytoryzm, przeciw-
stawiany ramiarstwu, tj. ogólnikowości, i perspektywizmowi, tj.
lubowaniu się w szerokich perspektywach, był Ŝądaniem konkret-
ności, trafiania w sedno rzeczy, rozpatrywania jej praw swoistych,
postulowania ideałów przez ukazanie ich konkretnych zastosowań
(S 270).
2 Na asocjacjonistyczną linię myśli Irzykowskiego zwracał uwagę juŜ Tade-
usz Peiper w Tędy (Tędy. Nowe usta, Kraków 1972, s. 294); o jej „asystematycz-
ności” pisał Tomasz Burek (Cztery dyskusje Karola Irzykowskiego, w zbiorze: Pro-
blemy literatury polskiej lat 1890–1939, seria 1, Wrocław 1972, s. 147); o „polemicz-
nej dygresyjności” – Ryszard Nycz (Język modernizmu, Wrocław 1997, s. 156).
10
Strategie krytycznoliterackie
Z tego punktu widzenia Irzykowski krytykował pojęcie pracy
u Brzozowskiego i twórczości u J.N. Millera i Romana Jaworskie-
go. Sam jednak, poświęciwszy całą ksiąŜkę „walce o treść”, treści
postulowanych we współczesnej twórczości nie skonkretyzował,
a zapytywany o nie, bronił się dość wykrętnie, Ŝe własne jego treści
duchowe „niewidzialne się snują między wierszami” jako „wklę-
słości od pewnych wypukłości”; przedstawienie ich w postaci skry-
stalizowanej to zadanie na całe Ŝycie (S 251).
Komplikacjonizm (twórcą wyrazu był Tadeusz Peiper) z kolei
to zasada rozwaŜania kaŜdej sprawy w sposób dialektyczny, w jej
wielopostaciowości, kaŜdej prawdy z uwzględnieniem wszystkich
podwaŜających ją zastrzeŜeń, wątpliwości, wyjątków:
Najsłuszniejszą sprawę moŜna skompromitować i zepsuć, gdy się ją
uzasadnia jednostronnie, nieumiejętnie, bez uwzględniania jej swoistej
dialektyki (B 496).
Im większą kto ma wraŜliwość, im sprawiedliwszy chce być, tym wię-
cej stron widzi w danym zjawisku, widzi je jako wizję dialektyczną, a nie
jako gotową i niezmienną formułę (PR 3, 565).
Kryterium komplikacjonizmu posługiwał się Irzykowski czę-
sto, mierząc wartość omawianych utworów literackich i teatralnych.
Czy sam się jednak zawsze do niego stosował? Raz pisał: „Nie lu-
bię takich partnerów, którzy mówią: albo – albo, tertium non da-
tur” (B 500); kiedy indziej: „ja jednak wierzę, Ŝe prawda i słusz-
ność bywa często po jednej stronie i w tej wierze wdaję się w spór”
(PR 1, 630); „juŜ w samej istocie krytyki tkwi jednostronność: nie
jest ona matematycznym wymiarem sprawiedliwości, lecz twórczo-
ścią myśli na dany temat i nie moŜe się obładowywać balastem za-
strzeŜeń i ustępstw” (PR 1, 350).
Z zasadą komplikacjonizmu kolidowała w pewnym stopniu inna
zasada Irzykowskiego: Ŝe jak na okręcie przechylającym się to na
jedną, to na drugą stronę „dla uchwycenia równowagi trzeba biec
ku stronie przeciwnej” (B 381) – przeciwnej wobec tej, która prze-
waŜa w opinii literackiej. Urzeczywistniał tę regułę w swych spo-
rach z Młodą Polską, Skamandrem, po części z Boyem; nie wystę-
pował jednak przeciw opiniom panującym, gdy atakował futuryzm,
awangardę czy twórczość Witkacego.
Strategie krytycznoliterackie
11
Irzykowski domagał się, by dzieło oceniać na gruncie jego
własnych załoŜeń (W 188), krytykować „z myśli autora” (B 339),
wyprowadzać sąd „z elementów immanentnych zawartych w utwo-
rze” (B 360). Powtarzał teŜ za Schopenhauerem, Ŝe krytyk powi-
nien wydawać sąd o dziele według tego, „co jest w nim najtęŜsze,
co jest jego główną forsą” (C 589), „według osiągniętych szczy-
tów” (C 599), „in optima forma” (C 437).
Zwłaszcza we wczesnej fazie przejawiał wiele odwaŜnej traf-
ności, aprobując nowatorskie utwory Stanisława Antoniego Muel-
lera czy Romana Jaworskiego, potem Adolfa Rudnickiego. Niekie-
dy rozwaŜnie i lojalnie rozkładał akcenty akceptacji i krytyki i np.
jego szkice syntetyczne o Brzozowskim i Peiperze naleŜą dziś jesz-
cze do najlepszych, jakie o tych autorach napisano. Ale najczęściej,
nawet gdy pisał o utworach najwyŜej cenionych, wciąŜ znosił go
prąd myśli w stronę ich niedociągnięć i niepowodzeń, rozpatrywa-
nych zresztą – podkreślić to trzeba – z arcydzielną spostrzegaw-
czością.
Dobrym przykładem będzie tu recenzja powieści Brzozowskie-
go Sam wśród ludzi. Autor i na tym miejscu deklaruje: „Sprawie-
dliwą jest jednak ocena kaŜdego dzieła sztuki tylko wtedy, jeŜeli
się je osądza według osiągniętych szczytów. One dają miarę warto-
ści dzieła” (C 599) – i szczyty te wymienia: „próba postawienia
ludzi c a ł y c h”, „niezwykłe wŜycie się tego pisarza w strukturę
psychiczną tego narodu i epoki”, „głęboki sposób traktowania ero-
tyzmu”; apeluje do czytelnika, by pogodził się z niejasnością stylu
Brzozowskiego i porzucił „szkolarskie formułki” w ocenie jego spo-
sobu opowiadania. Mniej więcej od połowy recenzji wytacza jed-
nak przeciw autorowi coraz cięŜsze zarzuty: Ŝe nie udało mu się
ukazać duchowego dojrzewania bohatera, Ŝe jego „zakusy pamfle-
tyczne” są nielojalne, Ŝe próbuje nadać zbyt głębokie znaczenie
niektórym opowiedzianym przez siebie faktom... Recenzja zaczęta
niemal entuzjastycznie kończy się słowami gorzkiego rozczarowa-
nia:
Do tej całej ksiąŜki ma się ostatecznie taki sam Ŝal, jak do całego
fenomenu, któremu było na imię Brzozowski. Czuje się przyciągniętym,
oszołomionym, błyskają nadzwyczajne obietnice, w końcu jednak z całej
tej świetności pozostaje staroŜytna maksyma „age quod agis”, która po
12
Strategie krytycznoliterackie
tylu zachodach działa jak szyderstwo, i ma się wraŜenie jakby się głodnym
wstało od suto zastawionego stołu (C 612).
W sąsiadującym z tą recenzją szkicu Zza kulis krytyki sam Irzy-
kowski tłumaczył: „Bo przyrodzonym uczuciem krytyki jest głód,
jest ona wiecznym dzieckiem, które domaga się cudów, a potem
kaŜdy cud psuje złośliwie i tę robotę destrukcyjną podaje jako twór
własny” (C 639). Napisał nawet, Ŝe „krytyka nienapastliwa to con-
tradictio in adiecto” (C 440). „Krytyka jest na to – dodawał później
– Ŝeby wyczuwać przede wszystkim skostnienia gotowe lub zaczy-
nające się i dlatego w 75 musi być negatywną” (W 171).
MoŜna by u Irzykowskiego dopatrywać się nawet jakiejś prze-
kory wobec analizowanych utworów. Znajdując w Generale Barczu
„dwustronność, stopienie sprzeczności” w obrazie powojennego
Ŝycia polskiego, zwolennik komplikacjonizmu – zdawałoby się –
powinien cechę tę pochwalić, tymczasem nieoczekiwanie czyni
z niej Kadenowi zarzut („Dziś inaczej my krytycy patrzymy na tzw.
obiektywność”; PR 2, 490). Wielokrotnie dowodził, Ŝe motywy nie
decydują o wartości czynu, ale gdy mu wygodniej – ucieka się
w polemice ze Słonimskim do argumentu, Ŝe „waŜne jest nie tylko
to, co się robi, lecz w jakim rozumieniu się robi i z jakimi motywa-
mi” (B 491). Zazwyczaj domagał się od dramatopisarza staranne-
go uzasadnienia psychologicznego przedstawianych zdarzeń. Gdy
jednak Karol Hubert Rostworowski w Niespodziance postulat ten
w odniesieniu do zabójstwa przybysza spełnia, Irzykowski gryma-
si: „MoŜe mordu w ogóle uzasadnić się nie da, moŜe taki czyn jest
skokiem przez przepaść, który moŜna tylko pokazać?” (PT 2, 539).
W recenzjach teatralnych na przemian krytykuje „tchórzliwy akro-
stych, chytre podsuwanie widzowi przesłanek faktycznych do pew-
nych uczuć i konkluzji” (PT 2, 498) i domaga się, by wyraźnie sfor-
mułowany był sens psychologiczny i społeczny utworu (PT 3, 172),
albo przeciwnie – odrzuca takie formuły jako kaznodziejstwo czy
propagandę i zachwala owo „działanie pośrednie, niech będzie:
chytre, przez wyobraźnię” (PT 3, 475).
TakŜe w odniesieniu do generaliów pisarstwo Irzykowskiego
było głównie krytyką „na nie”. Z jednej strony walczył z banalnymi
prawdami Ŝyciowymi, z „liczmanami krytycznymi” przyjmowany-
mi jako oczywistości oraz ze stosowaniem pseudowyjaśniających
Strategie krytycznoliterackie
13
ogólników, takich jak talent czy szczerość. Z drugiej – atakował
dogmatyczne doktrynerstwo, niekonsekwencje i uproszczenia no-
watorów. Niekiedy argumentował starannie, nawet drobiazgowo.
Powszechnie znanym przykładem jest dyskusja z teoriami Witka-
cego, o której sam napisał, Ŝe „w ten sposób jeszcze Ŝaden autor
w literaturze świata nie rozprawiał z drugim autorem” (S 250).
W recenzjach teatralnych precyzyjnie sprawdzał moc egzemplifi-
kacyjną fabuły wobec sensu ogólnego utworu. Warto tu przypo-
mnieć takŜe jego cykl artykułów Wycieczki w lirykę („Pion” 1934–
1935), w których nie tylko przeciwstawił się doktrynerskim uprze-
dzeniom dotyczącym np. porównania czy puenty w wierszu, ale
przekonująco pokazał, Ŝe „niezrozumiałość wierszy awangardowych
wynika głównie stąd, Ŝe ci poeci własnych postulatów dobrze nie
wykonują” (PR 3, 412) – metafory ich są semantycznie chybione,
bo budzą skojarzenia niepoŜądane, mają nazbyt prywatne
uwarunkowania, nie znajdują rozjaśnienia w kontekście, występują
w zagmatwanych konstrukcjach składniowych.
By zapobiec nieporozumieniom, Irzykowski często antycypo-
wał zarzuty przeciwnika i dyskutował z nimi. Oto typowe zwroty
z artykułu Glossy do współczesnej literatury polskiej:
Powie jednak jaki przerafinowany etyk, Ŝe takich stanów jak poświę-
cenie się nie naleŜy rozwaŜać genetycznie (C 355).
MoŜe ktoś powie, Ŝe nie warto się tyle o tym rozpisywać, bo to rzecz
jasna, Ŝe Orzeszkowa... ona zawsze... społeczniczka (C 357).
Czy znaczy to, Ŝe ja Ŝądam, by kaŜdy autor w swoim dziele sam od
siebie suchymi słowami zaznaczał, jak on się na daną kwestię sam zapa-
truje? (C 365).
Kiedy indziej jednak tok wywodów Irzykowskiego bywa nad-
miernie eliptyczny, a przez to niejasny. Dlaczego „rozdalania chwil,
fermaty zamiast skrótów i przekrojów w formie” mają być u Nał-
kowskiej odpowiednikiem „braku perspektyw i umotywowań spo-
łecznych w treści” (C 552)? Jak rozumieć zdanie, Ŝe „moment zgody
z rzeczywistością nigdy nie tkwi w dziele samym, naleŜy on i nale-
Ŝeć powinien do Ŝycia poety, do jego czynności spostrzegawczych
(apercepcji)” (C 668)? Jak pogodzić zarzut skierowany przeciw
Witkacemu, Ŝe nie zdobył się na obronę i rehabilitację dekaden-
14
Strategie krytycznoliterackie
tyzmu, z określeniem, Ŝe dekadentyzm jest „zdradą, ucieczką, nie-
domyśleniem do końca” (W 303)?
Jak juŜ wspomniano, Irzykowski zdawał sobie sprawę z tej
wady: we wstępie do Walki o treść przyznawał, Ŝe jest w niej „spo-
ro niezrozumialstwa, są zbyt prywatne, przypadkowe, tak Ŝe czy-
telnik niełatwo się domyśli” (W 211).
Czasem Irzykowski poprzestawał wręcz na energicznym, ale
bezdowodowym odrzuceniu rzekomego pewnika, np. twierdząc,
Ŝe „nie ma dramatu, który by przy analizie nie okazał się źle zbu-
dowany, naciągnięty, lub niedociągnięty, nieprawdopodobny” (PT
2, 155), czy przecząc opinii, Ŝe streszczenie utworu nie moŜe dać
wyobraŜenia o jego wartości estetycznej (W 216).
Częściej jednak negował pewne postawy i poglądy w ten spo-
sób, Ŝe przedstawiał je z ironicznym komentarzem, w upraszczają-
cej i trywializującej, a przez to ośmieszającej parafrazie, Ŝe je do-
prowadzał do absurdu lub wręcz parodiował:
Krytyk [syntetyczny] powinien się więc w autora wŜyć, przeŜyć kaŜde
drgnienie duszy w jego dziełach ukryte, powinien zamykać się z jego ksiąŜ-
kami, pojechać do jego kraju, sypiać na jego łóŜku, oŜenić się z ewentu-
alną wdową po nim (C 633).
[Seweryna z Dwóch biegunów sprzedaje Rodowskiego] za cenę tego,
Ŝeby mu pokazać: widzisz, jam olbrzyrnka, a ty masz gęś! (C 358).
„Ten człowiek jest tęsknotą zwątpienia, ta kobieta jest równoległo-
bokiem absolutu” – to byłoby mniej więcej powiedziane w stylu Brzo-
zowskiego, chociaŜ złośliwie przekręcone ([– sam Irzykowski przyznaje]
C 374).
„Jesteśmy tacy mądrzy, tacy przeanalizowani, usychamy z mądrości –
ratunku! ratunku! BoŜe, odrobinę głupoty!” – wołają nasi bankruci rozu-
mu spod egidy Przybyszewskiego (uspokójcie się Panowie, nie jest z Wami
tak źle!) (C 457).
Pisarz z pokolenia międzywojennego powiada sobie: „masz talent,
albo go nie masz, a jeŜeli go mam, to połoŜę się pod nim jak pod gruszą,
otworzę gębę i będę czekał, aŜ dojrzały owoc sam w usta mi wpadnie”
(S 30).
[Atak Witkacego na współczesny teatr to] rozumowanie rzeźnika czy
bankiera, który mówi: tragedii mamy po uszy w Ŝyciu, wolę iść do kabare-
tu uśmiać się (W 169).
Strategie krytycznoliterackie
15
Tu naleŜy takŜe ironiczny komentarz:
W Polsce zachował się typ Ŝelazny (strach, ile ci panowie potrzebują
Ŝelaza!), typ stalowej (ach, stal!) duszy upartego kresowca... typ rycerza
wiary. Nie darmo opowiadają o Polakach jako narodzie wierzącym za-
wsze i wszędzie (za to nas papieŜ tak kocha!) (C 283).
Skądinąd Irzykowski wytykał Witkacemu „małoduszne szyka-
ny, poniŜające stronę przeciwną na to, aby się z nią łatwiej uporać”
(W 161), a Boya pouczał, Ŝe „jeŜeli krytykując, beszta się kogoś,
wypada być zapiętym na ostatni guzik, a nie pozwalać sobie jesz-
cze na poufałość i tykanie” (B 319). Wiedział teŜ dobrze, Ŝe język
krytyki dysponuje określeniami o konotacji pozytywnej i negatyw-
nej dla tych samych cech („styl np. moŜe być rozczochranym – albo
bujnym, rymy cyzelowane – albo wydłubane, myśli głębokie – lub
niejasne, akcja dramatu moŜe być przeładowana albo obfita”)
(C 620). Demaskował petitio principii utajone w uŜywaniu nazw,
które w istocie rzeczy są tylko „przezwami” (S 272). Sam posługi-
wał się jednak z upodobaniem deprecjonującymi a priori określe-
niami. „Irzykowski walczy epitetami, nie argumentami” – zarzucał
mu jeszcze Wacław Grubiński3. Znajdzie się więc w jego tekstach
„szwindel grecki”, „dostojny bzik tragiczności”, „purystyczne za-
bobony”, „zdechłe konstatowanie”, „podniesienie paranoi do ran-
gi metod poetyckich”, „michałki stylowe” Witkacego i „sentymen-
talne cipcilipci” Nałkowskiej.
Degradacji często słuŜy metafora lub porównanie. Rzekome
zamachy Wyspiańskiego na przeszłość to dla Irzykowskiego tylko
„strzelanina w czasie BoŜego Ciała” (C 303). Krytyk młodopolski
„opowiada treść ksiąŜki w słowach tak poetycznych, jakby chciał
autora przesadzić, i bywa wtedy nieraz podobnym do koguta,
który opowiada kurom o locie orła i od czasu do czasu podlatuje
nadrabiając pianiem” (C 635). Pamiętnik Brzozowskiego to „ma-
rzenie skazanej na bezczynność nahajki” (PR 1, 224). Wplatanie
bezsensownych szczegółów w poezji futurystycznej to „metoda
szczekającego bociana” (S 134). „Dusza Kadena miewa gruby za-
głobisty brzuch – nie tyle z utycia ile z wydęcia” (PR 2, 492).
3 W. Grubiński, But albo nie but, „ABC” 1927, nr 32.
16
Strategie krytycznoliterackie
Nie cofa się Irzykowski przed obraźliwą inwektywą: zasada,
Ŝe „kaŜdy rodzaj literatury jest dobry z wyjątkiem nudnego”, to
w gruncie rzeczy „zasada chamska” (W 122). Powodzenie sztuk
Witkacego to „dokument zbiorowej głupoty i blagi czy tchórzo-
stwa” (PT 1, 576); „To co wyprawia JKB i jego szkoła prowadzi do
bandytyzmu literackiego” (PR 2, 480).
Atakowi słuŜą równieŜ neologizmy: „poświęcennictwo” i „bo-
haterszczyzna”, „niezrozumialstwo” i „wszystkojednictwo”, „kwar-
glizm” i „pakierstwo”4, „tabuteria” i „zwierciadlizm”5. Nie gardzi
teŜ Irzykowski (zwłaszcza w polemikach okresu międzywojenne-
go) kalamburami: pojawiają się w jego tekstach „kalamburda”, „ka-
lamburdel” i „kalamburzliwość”, „skamądrale”, „akademagodzy”,
„banaliza”, „zdobycze, które nie są bycze”, „państwo tępego Tem-
pego”...
Spójrzmy teraz, jak niektóre z wymienionych tu sposobów
współgrają w konkretnym tekście Irzykowskiego. Oto jeden z naj-
bardziej znanych i najbardziej celnych: WłaŜą w swoje korzenie!
(C 413–424). Punkt wyjścia jest przypadkowy: recenzja ksiąŜki
Dorycki kruŜganek ukraińskiego pisarza Michała Jackowa (Jacki-
wa), pióra niejakiego F.G., zamieszczona w „Prawdzie”. Irzykow-
ski referuje zarzuty recenzenta najpierw poprzez cytaty, potem przez
neutralne streszczenie, ale w pewnym momencie streszczenie prze-
mienia się w karykaturalną parafrazę: pisarze zaczęli zmagać się
z przygnębiającymi problemami Ŝycia miejskiego,
zamiast po prostu plunąć na ten cały kram i powrócić na wieś, aby tam,
popijając Ŝętycę, odświeŜyć zaczadzoną wyziewami miejskimi duszę, wy-
począć na łonie wiejskiej natury, która jest przecieŜ taka prosta, poczci-
4 „Pakierstwo” wyjaśnia Irzykowski dwojako: oznacza ono albo „pakowa-
nie” do powieści ludzi spotykanych w Ŝyciu (PR 2, 476), albo „robienie z ludzi
pakunków, zamienianie ich w bryły papieru” (PR 2, 506).
5 Neologizmy Irzykowskiego bywają czasem niefortunne, wtedy zwłaszcza
gdy łączy on składniki słowotwórcze zapoŜyczone z polskimi („ekshibicostwo”,
„selfmademaństwo”, „happyzować”) i na odwrót („zwierciadlizm”, „słowackizm”,
„kułakofilstwo”), lub niepotrzebne („bałamuteria”, „paszkwilizm”, „francuŜenie”).
Nieudane są zwłaszcza neologizmy utworzone od nazwisk: „czechowowatość”,
„rodziewiczównowaty”. Por. A. Jastrzębski, Uwagi o słownictwie Karola Irzykow-
skiego, „Poradnik Językowy” 1951, z. 3.
Strategie krytycznoliterackie
17
wa, a tęga sobie. Hej! a tam gdzieś pastuszek ulinił sobie fujarkę z wierz-
biny i gra; hej! a tam gdzieś Burek wesoło szczeka i ogonem wywija; hej!
a tam krówka wdzięczna o zachodzie słońca do domu powraca z pełnymi
wymiony – hu! ha! A gdzieŜeście wy: Jackow, Paczowski, Karmański, Łuc-
ki? Dusza wasza siedzi gdzieś tam na jakichś stryszkach miejskich a tu
wieś was woła! (C 413–414).
Następują dalej w podobnym stylu utrzymane pozorne wyrzu-
ty wobec samego Jackowa, po czym Irzykowski przyznaje się do
przesady, której trzeba było uŜyć „jak odczynnika, aby nonsens
w jego załoŜeniu wydobyć”, i przechodzi do uogólnienia: wspo-
mniana recenzja jest tylko jednym z symptomów tego, Ŝe współ-
czesna świadomość polska „z tchórzostwa, czy bezradności włazi
w swoje korzenie – a dla odmiany takŜe i w cudze”. Przejmowanie
wartości kultury ludowej połączone zostało w jedną całość z na-
wiązywaniem do przeszłości kulturalnej i do kultur obcych, obwo-
łane lekcewaŜąco „właŜeniem w korzenie” i zdyskwalifikowane
przez wskazanie motywów tchórzostwa i bezradności.
W następnym akapicie uogólnienie staje się jeszcze szersze:
wszelki zwrot literatury ku wartościom juŜ wcześniej lub gdzie in-
dziej wypracowanym nazwany został „orgią bałwochwalstw literac-
kich” powstających z sytego i zakłamanego próŜniactwa, a oddają-
ca się im bezpłodna dusza mieszczańska – porównana do starej
baby, która „patrzy, jakiego by tu sobie zastrzyknąć eliksiru”. Na-
stępuje wyliczanka przykładów: prerafaelityzm, szukanie zba-
wienia u Hindusów, nawrót do romantyzmu, „bzik grecki” (tu
jednozdaniowy tylko zarzut pod adresem Wyspiańskiego, Ŝe od-
działał pod tym względem reakcyjnie na literaturę polską), utwory
Herbaczewskiego i Wolskiej nawiązujące do kultury pogańskiej
Litwy i dawnej Słowiańszczyzny – i przewidywanie, Ŝe maniera ta
w twórczości najmłodszej generacji doprowadzona zostanie do
absurdu. Jako dowód przytacza Irzykowski ciągnący się przez nie-
mal całą stronę strumień poetyckich asocjacji wypisany z niedru-
kowanego utworu jakiegoś młodziutkiego grafomana.
Poprzez insynuację, Ŝe „rapsod” ten moŜe znaleźć się w „Kry-
tyce”, powraca Irzykowski do Feldmana, bo ten szczególnie nie-
cierpliwie rozgląda się, „czy gdzie na horyzoncie nie pojawi się jakiś
nowy korzonek do właŜenia”. Dla przykładu podaje, Ŝe Feldman
dopatrywał się przyczyny zwycięstw Japończyków w ich duchowym
Pobierz darmowy fragment (pdf)