Darmowy fragment publikacji:
DIAMENTOWY SZLAK
iwona gajda
Książkę dedykuję mojemu mężowi,
który sprawia, że nasze życie ma
wyjątkowy, wspaniały smak.
DIAMENTOWY SZLAK
iwona gajda
© Copyright by
BPC GROUP POLAND Sp. z o.o.
Katowice 2020
Opracowanie graficzne/skład: Aleksandra Siwek
Redakcja: BPC GROUP POLAND Sp. z o.o.
ISBN: 978-83-959883-1-8
Niniejszy utwór stanowi wytwór wyobraźni autora,
a wszelkie podobieństwo do osób żyjących lub zmarłych
i wydarzeń jest całkowicie przypadkowe.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji
nie może być powielana ani rozpowszechniana za pomocą
urządzeń elektronicznych, mechanicznych, kopiujących,
nagrywających czy innych, bez uprzedniego wyrażenia
zgody przez właściciela praw.
www.bpc–group.pl
www.bpc–guide.pl
to
które
chwile
Diamenty
niezniszczalne,
na
zawsze pozostają w naszych
sercach. I choć życie kreśli różne
scenariusze, nie pozwolimy ich
tknąć. Są naszą własnością,
najdroższym
skarbem.
To dzięki nim poznajemy
prawdziwą wartość życia
i
śnimy na jawie. A w chwilach
zwątpienia, to właśnie one
pozwalają dojrzeć sens.
I to nieprawda, że wszystko
mija. Bo przecież, w głębinach
duszy jest świat, który żyje
własnym życiem. A my wciąż
do niego zaglądamy
i co
jakiś czas dorzucamy kolejny
drogocenny kamień. Niektórzy
ten świat nazywają szczęściem.
Lizbona
Bo jeśli pragnę zobaczę znów
Twoje oczy i uśmiech Twój
Cyt. Kamienny Las, Bajm
Fado
Była dziesiąta wieczorem. Leonardo usiadł
nieopodal Pomnika Odkrywców i wpatrywał się w
ujście rzeki Tag. Po raz kolejny próbował odnaleźć
siebie. Znał już każdy szczegół nadbrzeża i każdą
nierówność na betonowym deptaku. Od kilku
dni przychodził w to miejsce. Czekał. Na co? Sam
nie wiedział. Odkąd Carla z nim zerwała, nic nie
było jak dawniej. Ani jego życie, ani jego serce.
Ten wieczór był wyjątkowo ciepły i melancholijny.
Tuż za
śpiewała o
nieodwzajemnionej miłości. Jej wibrujący i pełen
emocji głos rozrywał jego serce. A on spijał każdy
dźwięk niczym narkotyk, który łagodzi ból i zadaje
go jednocześnie.
Spojrzał na
turystów. Szerokim deptakiem
jego plecami
fadistka
10
Diamentowy Szlak - Lizbonaprzemieszczali się w różne strony. Chodzili
pomiędzy Klasztorem Hieronimitów a Wieżą
Belem.
–Oba zabytki to perły architektoniczne stylu
manuelińskiego – pomyślał – obowiązkowe
punkty zwiedzania. Jednak dla niego prawdziwym
diamentem był olbrzymi Pomnik Odkrywców. I to
nic, że zbudowany kilkadziesiąt lat temu. I nic, że z
betonu. Ważne, że mówił o innym świecie. Takim,
który gdzieś jest i czeka.
–Zamawiałeś Porto – głos kelnerki dochodzący z
oddali wyrwał go nagle z głębokiej zadumy.
–Ach tak – wstał i podszedł do niej – Przepraszam,
zamyśliłem się.
–Jak każdy przy tej nostalgicznej muzyce –
powiedziała, podając mu wino.
–Taki już urok fado – odparł – wystarczy noc,
gwiazdy i już odpływamy na koniec świata.
–Też o tym marzę – uśmiechnęła się młoda
dziewczyna.
–Chciałabyś popłynąć na koniec świata? – spojrzał
na nią.
–Tak, nawet jutro. Jestem Katherine – powiedziała
pewnym głosem – jak będziesz kompletował
załogę, to pamiętaj o mnie. Niestety teraz muszę
11
Diamentowy Szlak - Lizbonawracać do klientów.
Leonardo wypił łyk porto i znowu usiadł na
betonowym nabrzeżu. Postać Henryka Żeglarza
przykuła jego uwagę. Stał na dziobie statku
Pomnika Odkrywców. Z karawelą w ręku wyglądał
tak, jakby planował nową ekspedycję.
–Oddałbym wszystko – westchnął – aby z braćmi
Zakonu Rycerzy Chrystusa odkrywać
lądy i
zakładać kolonie. Vasco da Gama – pomyślał. –
Czy chciałbym z nim popłynąć?
12
Diamentowy Szlak - Lizbona–Przepraszam, to Twoje? – odwrócił głowę, jakiś
chłopak trzymał w rękach jego teczkę z projektami.
–Leżała na deptaku i ludzie po niej chodzili –
powiedział.
–Tak, dzięki – wstał i obejrzał szkice wewnątrz.
Nie były pogniecione, więc odetchnął z ulgą. Tym
razem położył ją na kolanach i przytrzymał rękami.
I znowu przeniósł się w czasie.
–Może usiądziesz w kawiarence? – Katherine
przechodziła z pustymi szklankami i zatrzymała
13
Diamentowy Szlak - Lizbonasię przy nim na chwilę. Jest już dwunasta,
niebawem Gulia skończy koncert – mówiła – a to
jedna z najlepszych fadistek w Portugalii. Szkoda
zmarnować taką okazję.
Spojrzał w stronę kawiarenki. Dopiero teraz
zauważył, że na trawie i deptaku jest mnóstwo
ludzi. Siedzą na krzesłach lub stoją. Niemal
wszyscy zanurzeni w melancholijnym nastroju,
słuchają muzyki fado. Podszedł bliżej. Ustawił
się pod drzewem, z boku sceny. Rzucił okiem
na dwóch gitarzystów, a potem zatopił wzrok w
fadistce. Pochłonięta śpiewem, zdawała się nie
dostrzegać publiczności. Próbował odgadnąć jej
wiek. Trzydzieści? Trzydzieści pięć?
14
Diamentowy Szlak - LizbonaSpojrzał na jej długie, czarne włosy i ciemne oczy.
Potem objął wzrokiem jej ramiona, talię, biodra i
nogi.
–Jest piękna – pomyślał – W tej wąskiej, brązowej
sukni, która niczym welon oplata ją z góry do dołu,
wygląda tajemniczo.
A ona śpiewała o marzeniach. O tym, że są i
próbuje je dogonić. A te uciekają. Jak ptaki, które
szukają wolności i nie pozwalają się pochwycić. Bo
ich miejsce jest wysoko, w przestworzach. Dlatego
serce jest wieczną tęsknotą i nie potrafi odnaleźć
się w tym normalnym świecie. W pewnej chwili
odwróciła głowę i spojrzała na Leonarda. Poczuł,
jak przeszedł go dreszcz. Zawstydził się i spuścił
wzrok. Miał wrażenie, że splotły się ich emocje i
od tej chwili są już razem. Ona śpiewała, co jakiś
czas spoglądając w jego stronę. A on stał obok ze
spuszczoną głową i tylko ściskał w dłoniach czarną
teczkę. Od czasu do czasu spoglądał na nią, coraz
dłużej zatrzymywał wzrok.
–Jak masz na imię? – zapytała, podchodząc do
niego po koncercie.
–Leonardo. Piękna muzyka – odpowiedział.
–Tworzona przez
ludzi biednych, złodziei
i
15
Diamentowy Szlak - Lizbonaprostytutki, dlatego jest taka prawdziwa – dodała,
spoglądając na niego.
–I smutna jak los człowieka – odparł. – Każdy
tęskni za jakimś światem, którego nie ma.
–Za jakim światem tęsknisz? – zapytała.
–Szczęśliwym, bezpiecznym, bez wojen – zaczął
wymieniać.
–Szczęście jest stanem umysłu. Możesz je znaleźć
wszędzie albo nigdzie. A jeśli chodzi o wojny –
popatrzyła na rzekę i wstrzymała na chwilę głos –
jest to niewykonalne.
–Aby ich nie było?
–Tak. Ludzie nie są tacy sami i wciąż prowokują
konflikty. Walczą o wpływy i nigdy nie przestaną,
dopóty trwa świat.
–Dlaczego tu grasz? – zapytał Leonardo.
–A nie na prestiżowej scenie? – spojrzała na niego.
–Tak.
–To kawiarenka mojego ojca. Wkrótce będę
grać także na wielkich scenach, zaczynam trasę
koncertową po Portugali. Ma tytuł Diamentowym
Szlakiem. A Ty, czym się zajmujesz? – zmieniła
temat.
–Kilka miesięcy temu skończyłem studia w
Barcelonie. Teraz jeżdżę po świecie i nie umiem
się pozbierać, po tym jak rzuciła mnie dziewczyna.
16
Diamentowy Szlak - LizbonaByłem we Francji, we Włoszech, a dwa tygodnie
temu przyjechałem do Lizbony.
–Co skończyłeś?
–Filologię, ale tak naprawdę interesuje mnie
architektura, więc szkicuje różne projekty.
–Długo byliście razem? – popatrzyła na niego
uważnie.
–2 lata.
–Pozbierasz się wkrótce, jesteś młody – westchnęła.
–Może. – uśmiechnął się smutno. – Teraz
przychodzę tu wieczorami, wpatruję się w Tag i
myślę o podróży na koniec świata.
Gulia odwróciła głowę, analizując coś w myślach.
W końcu sięgnęła po torebkę i wyciągnęła z niej
kartkę i długopis.
–To mój numer telefonu – powiedziała – Daj znać,
gdybyś chciał pojechać z nami na tournée. Teraz
muszę już iść do syna. Czeka na mnie u rodziców.
Jeszcze raz popatrzyła na niego i wróciła do
kawiarenki.
17
Diamentowy Szlak - LizbonaChwilę chodził wybrzeżem, a potem spojrzał
na Katherine. Ustawiała krzesła, które turyści
poprzekładali w różne miejsca.
–Może wybierzemy się jutro na spacer po Lizbonie?
– zaproponował, podchodząc do niej.
–I poszukamy statku, którym popłyniemy na
koniec świata? – zapytała, uśmiechając się.
–Tak.
–No to o dziesiątej przy Elevador de Santa Justa –
odparła i wróciła do układania krzeseł.
Nazajutrz wstąpił do hotelu Myriad, aby przekazać
Alfonso szkice.
–Doskonałe – zachwycił się, przekładając kartki. –
przydadzą się.
–Mam dla Ciebie wynagrodzenie za ostatni projekt
– powiedział. – 5 tysięcy dolarów.
–Super – ucieszył się Leonardo.
Schował kopertę i szybkim krokiem ruszył w
kierunku dzielnicy Baixe. Katherine czekała pod
zabytkową windą. Ledwie ją poznał.
Miała niebieskie włosy, które zmieniły wygląd
jej twarzy. Wydawała się teraz bardziej szczupła
i poważna, co w sumie zaskoczyło Leonarda.
Po niebieskim kolorze spodziewałby się raczej
odmłodzenia wyglądu.
18
Diamentowy Szlak - Lizbona–Wsiadamy – kiwnęła w
jego kierunku. –
Popatrzymy z góry na Lizbonę, a później zwiedzimy
Alfamę, najstarszą dzielnicę miasta.
–Winda została zaprojektowana przez ucznia
Gustawa Eiffla – powiedział, gdy stali wewnątrz.
–Skąd wiesz?
19
Diamentowy Szlak - Lizbona–Interesuję się architekturą. Wieża ma 45 metrów
wysokości. Gdy uruchomiono ją w 1902 roku była
napędzana parą wodną. Dopiero po pięciu latach
zastosowano silniki elektryczne.
–No, no – uśmiechnęła się Katherine. – Twoja
wiedza może się dzisiaj przydać.
Stanęli na tarasie widokowym i spojrzeli na
panoramę miasta, jednak Leonardo, co chwilę
odwracał głowę w stronę Katherine.
–Dlaczego mi się tak przyglądasz? – zapytała w
końcu.
20
Diamentowy Szlak - Lizbona–Masz ładne włosy – uśmiechnął się. – Takie
niebieskie, awangardowe.
–Wczoraj wieczorem zmieniłam fryzurę i to moje
pierwsze odkrycie. Podobam Ci się, czy interesujesz
się fryzjerstwem? – zażartowała.
–Szukam kandydatki na żonę.
–Wymyśliłeś sobie jakieś kryteria? Ułożyłeś listę
pytań? Może przejdziemy przez to szybciej –
zaproponowała.
–Ok. Czy masz patent żeglarski?
–Mam, przecież mówiłam Ci, że chcę płynąć na
koniec świata.
21
Diamentowy Szlak - Lizbona–Czy lubisz dzieci?
–Tylko dwoje.
–A co z jedzeniem? Gotujesz czy preferujesz
restauracje?
–I tak, i tak. Ale teraz moja kolej, ja też mam
pytania – obruszyła się.
–Pytaj, więc.
–Wiek?
–28 lat.
–Pracujesz gdzieś?
–Nie mam stałej pracy. Żyję z tego, co wpadnie.
–Dlaczego tak?
–Lubię projektować, robić plany architektoniczne,
ale nie mam w tym kierunku wykształcenia.
Nie chcę tracić czasu na coś innego i dlatego od
trzech lat tkwię w martwym punkcie.
–Masz dziewczynę?
–Miałem. Byliśmy ze sobą przez dwa lata. Zerwała
ze mną pół roku temu.
–Dlaczego?
–Wymykałem się spod jej kontroli i nie mogła tego
znieść.
–Bo miałeś inne?
–Nie, bo wciąż chodziłem z głową w chmurach.
Tymczasem ona podchodziła do życia w sposób
bardzo pragmatyczny. Z czasem ten związek
22
Diamentowy Szlak - Lizbonazaczął nas wyniszczać. Zbyt dużo huśtawek
emocjonalnych. A ty? Masz kogoś? – spojrzał
znowu na nią.
–Nie.
–Dlaczego?
–Nie spotkałam nikogo, kto chciałby popłynąć na
koniec świata.
–No to chodźmy – powiedział Leonardo. – Może
znajdziemy dzisiaj jakiś fajny statek.
Spacerowali powoli Rua Agusta, głównym
deptakiem dzielnicy. Oglądali witryny drogich
sklepów, a także dzieła przydrożnych artystów.
Zatrzymywali się przy grajkach, żonglerach i
mimach. Potem zwiedzili Zamek św. Jerzego i
Katedrę Se.
23
Diamentowy Szlak - Lizbona–Spójrz na tę budowlę – Leonardo zatrzymał
się przy fasadzie jednego z domów. – To styl
architektoniczny Pombaline.
–A cóż to takiego? – zapytała Katherine.
–W 1755 roku Lizbona została zupełnie zniszczona.
Było potężne trzęsienie ziemi, 9 stopni w skali
Richtera. Podobno najtragiczniejsze w historii
ludzkości. Po nim nadeszło tsunami, którego fale
miały wysokość ponad 20 metrów. Tam, gdzie
morze nie dotarło, wybuchły pożary.
–Nic nie zostało?
–Prakycznie nic. Odbudową zajął się Markiz
de Pombal. Stworzył innowacyjne rozwiązania
architektoniczne, projektowane
z myślą o
zagrożeniach sejsmicznych i pożarowych.
Gdy doszli do Łuku Triumfalnego, Leonardo
wskazał na jedną z dziewięciu potężnych postaci
tam wyrzeźbionych.
–To Vasco da Gama – powiedział z dumą. –
Największy z żeglarzy.
–Wolałbyś z nim popłynąć, czy ze mną? – spojrzała
na niego kokieteryjnie.
Leonardo uniósł nieco głowę i zmrużył oczy.
–Z pierwszej wyprawy do Indii wrócił po ośmiu
latach jedynie z garstką załogi, resztę wyniszczyły
sztormy, bunty i szkorbut. W trakcie drugiej był
24
Diamentowy Szlak - Lizbonajuż Admirałem Mórz Indyjskich i płynął na czele
ośmiuset ludzi. Wtedy grabił i zabijał. Dlatego
wychodzi - z lekkim uśmieszkiem spojrzał na
Katerine - że chyba z tobą. To był wspaniały dzień.
Ulice tonęły w słońcu, a oni objęci spacerowali z
głowami w chmurach. Miał wrażenie, że życie
znowu zaczyna się układać.
–Wierzysz w przeznaczenie? – zapytał, gdy
przechadzali się ulicami dzielnicy Mouraria.
–Fado oznacza los, przeznaczenie – powiedziała
Katherine. – Ta muzyka powstała właśnie tutaj,
w biednych, portowych dzielnicach. Popatrz na
te schody z szerokim podestem. Tutaj mieszkała
Maria Severa, pierwsza sławna pieśniarka. Była
kurtyzaną.
25
Diamentowy Szlak - Lizbona–Kurtyzaną? – powtórzył.
–Od 12 roku życia zajmowała się prostytucją.
Potem uwiodła jakiegoś hrabiego, co było wielkim
skandalem, ale i magnesem. Ludzie przychodzili ją
zobaczyć i słuchać.
–Ale chyba dobrze śpiewała, skoro przypisują jej
początki muzyki fado.
–No tak – potwierdziła Katherine. – Podobno
teatralnie, głosem pełnym bólu
lamentu.
Przerywała co chwilę płaczliwymi westchnieniami.
Śpiewając kołysała biodrami i stepowała, uderzając
piętami o podłogę.
–Był ktoś od niej lepszy?
–Amalia Rodrigues. To ona nazywana jest królową
fado. Mówiła, że muzyka fado przychodzi z
bezkresnego morza:
„Rodzi się z żalu i cierpienia nad losem żeglarzy,
którzy odpłynęli bezpowrotnie”.
i
Na Mourarii oglądali małe, kolorowe domki z
mieszkaniami o powierzchni 20 m kwadratowych.
Zachwycali się portretami mieszkańców na murach
kamienic. Gdy słońce zaczynało już zachodzić,
skierowali się w stronę wybrzeża.
–Długo zamierzasz być w Lizbonie? – zapytał
Leonardo.
26
Diamentowy Szlak - Lizbona27
Diamentowy Szlak - Lizbona–Do końca wakacji. We wrześniu otwierają nową
klinikę pediatryczną w Madrycie i zaczynam tam
pracę jako pielęgniarka.
–Chcesz być pielęgniarką? – spojrzał na nią.
–Szczerze mówiąc, to nie. Męczy mnie ta praca.
Kiedyś widziałam w
tym zawodzie pewną
szlachetność, altruizm czy bezinteresowność.
Dzisiaj nie daje mi satysfakcji. Niektórzy pacjenci
są wiecznie niezadowoleni, a nawet aroganccy.
Podobnie zresztą, jak ich rodziny.
–Zamierzasz ją zmienić?
–Tak. Studiuję zaocznie dziennikarstwo. Zaczęłam
trzeci semestr. Katherine spojrzała w dół na
labirynt wąskich uliczek, które kaskadowo opadały
w stronę Tagu.
–Fajnie, że zaproponowałeś mi ten spacer –
powiedziała. – Jestem w Lizbonie od trzech tygodni,
a prawdę mówiąc jeszcze nigdzie nie byłam. Od
rana do późnej nocy pracuję w kawiarni. Nawet
nie sądziłam, że szef zgodzi się na dwa dni urlopu.
–Mam plan – powiedział nagle Leonardo. – Zjemy
coś, a potem poszukamy łodzi.
–Żeby ją ukraść i wyruszyć w podróż na koniec
świata? – roześmiała się Katherine.
–Dokładnie tak.
28
Diamentowy Szlak - LizbonaUsiedli w ogrodzie klimatycznej kawiarenki.
Kwitnące jacarandy, kilka stolików i muzyka fado
w tle – tego właśnie potrzebowali.
Do ośmiornicy z ziemniakami zamówili ginghję o
smaku czereśniowym.
–Czy one płaczą, gdy śpiewają? – zapytał Leonardo.
–Niektóre tak. Widziałam, jak zamykają oczy,
a spod nich płyną łzy. Myślę, że jest to muzyka,
którą trzeba przeżywać, bo wypływa z wnętrza jak
marzenia i uczucia.
29
Diamentowy Szlak - LizbonaPortugalczycy wiążą fado z saudade – tłumaczyła
Katherine. – To taki stan emocjonalny, który mówi
o tęsknocie za czymś utraconym, czego nigdy się
nie osiągnęło. W żadnym innym języku nie istnieje
słowo, które opisuje takie uczucie. Jest w nim
smutek, radość i nostalgia jednocześnie.
Z każdą minutą na dworze robiło się coraz ciemniej.
Elektryczne światła latarni i witryn sklepowych
dodawały magii ulicom. Oni zaś siedzieli sami,
ukryci w małym ogrodzie otoczonym kwiatami.
Z głośników rozbrzmiewała pełna melancholii
muzyka. Otumanieni miejscowym trunkiem i
romantyczną atmosferą, poddali się zupełnie
urokowi chwili.
Zaczęli tańczyć w ogrodzie, drepcząc powoli na
małym kawałku trawy. Zegar wskazywał drugą
w nocy, kiedy chodzili po wybrzeżu i rozmawiali
o tym, co możnaby zobaczyć na końcu świata.
30
Diamentowy Szlak - LizbonaLeonardo
trzymał w dłoni otwartą butelkę
szampana. Co chwilę zatrzymywali się, aby wypić
łyk i wznieść kolejny toast.
–Za nas, po raz piąty – podnieśli razem butelkę.
–A teraz za fado! – krzyknął Leonardo.
Chwilę potem oglądał kolejny jacht motorowy
przycumowany w porcie.
–Ten będzie dobry – powiedział. – Zobacz, jaki
nowoczesny design.
Oboje stanęli na kamiennym nabrzeżu i patrzyli na
jego zgrabną sylwetkę. Wkrótce potem weszli na
wąską kładkę, do której przycumowane były jachty.
–Wygląda wspaniale – powiedziała Katherine. –
Kiedyś kierowałam podobnym. Miał wygodną
sterówkę i prostą w obsłudze konsolę.
–Pewnie ma też rewelacyjne osiągi – stwierdził
Leonardo, po czym wszedł na pokład.
–No co Ty – przestraszyła się. – Wariat jesteś!
–Wezmę Cię, kochanie na koniec świata – mówił
rozbawiony i pobudzony trunkiem.
Poruszył drzwi kabiny, były otwarte.
–Nie uwierzysz! Możemy płynąć!
–Leonardo, nie wygłupiaj się. – powiedziała
Katherine i weszła za nim – To wymaga specjalnych
uprawnień.
–Mam je – uśmiechnął się i zaczął oglądać konsolę.
31
Diamentowy Szlak - Lizbona–To kradzież.
–Pożyczymy tylko.
Wbiegł na mostek i odcumował jacht. Szybko
wrócił do kabiny i uruchomił silnik. Chwilkę
potem wypływali już z portu. Kiedy minęli Wieżę
Belem, dodał gazu i przyspieszył.
–Płyniemy! – krzyknął do Katherine.
–Na koniec świata? – zapytała.
–Jeszcze nie dziś. Na razie do Carcavelos Beach,
gdzie jest mój hotel. Tam zostawimy jacht.
Katherine spojrzała w niebo.
–Jest pięknie – powiedziała i pocałowała Leonarda
w policzek.
Gdy byli już na wysokości plaży, Leonardo zaczął
nagle panicznie naciskać różne przyciski na
konsoli.
32
Diamentowy Szlak - Lizbona–Co się stało? – zapytała przestraszona Katherine.
–Wysiadł system elektroniki pokładowej, nie mam
kontroli na jachtem – mówił chaotycznie. – Szukaj
kamizelek!
Katherine nerwowo rozglądała się po kabinie.
Zauważyła kamizelki. Nie zdążyła jednak ich
pochwycić, kiedy
jacht nagle skręcił mocno
w prawo. Uderzył w molo, a potem sunął po
piasku przez kilkadziesiąt metrów ocierając się
o betonowe słupy i kamienie. Oboje mocno
trzymali się uchwytów wewnątrz kabiny, jednak
siła odrzutu była tak duża, że przewrócili się na
podłogę. Głośny, metaliczny dźwięk rozniósł się po
plaży i okolicy. Dopiero wtedy jacht się zatrzymał.
Leonardo spojrzał na Katherine. Trzymała ręką
lewe ramię.
–Złamane? – zapytał, podchodząc bliżej. Ruszyła
ręką.
–Chyba nie – odparła.
–Uciekajmy stąd – powiedział.
33
Diamentowy Szlak - LizbonaWilki
Życie to tylko chwila, kochanie
Nie zatrzymasz jej (…) by przeżyć taką
chwilę warto czekać wiek
Cyt. Plama na ścianie, Bajm
Alaska
To był piękny, bezchmurny dzień. Pokryte śniegiem
zbocza gór Alaska błyszczały w słońcu. Mount
McKinley, najwyższy szczyt, niczym diament
wynurzał się spod powierzchni ziemi.
Wataha wilków podążała doliną
lodowcową
pomiędzy stromymi ścianami skał. Wilki posuwały
się ostrożnie i powoli. Jeden za drugim, według
ustalonej wcześniej kolejności. Drogę w śniegu
torował Vox, ojciec, a tym samym przywódca
grupy. Tuż za nim ustawiła się Ksea, wilczyca–
matka, po śladach której przesuwały się cztery
szczenięta. Kolumnę zamykało 5 starszych wilków
z poprzednich miotów.
Gdy weszły w strefę tundry zaczął padać śnieg.
100
Diamentowy Szlak - WilkiWilki nieco przyspieszyły kroku,
lecz nadal
trzymały szyk. Po kilku godzinach dotarły na leśną
polanę ukrytą pomiędzy drzewami.
–Sprawdź, czy nie ma intruzów – polecił Parysowi
ojciec.
Młody wilk natychmiast oddalił się od stada i
zaczął penetrować pobliski teren. Gdy zniknął za
kępką drzew rozejrzał się wokół i usiadł. Chwilę
nasłuchiwał, po czym wszedł do lasu. Tam, w
pełnym skupieniu zaczął obwąchiwać trawę, leśną
ściółkę i korę. Wszystkie czynności wykonywał
rutynowo, bo jego myśli zaprzątały zupełnie inne
sprawy. Za kilka dni miał odejść ze stada i założyć
własną watahę.
jeziorem Wonder
–Nad
spotkasz partnerkę
swojego życia – mówił ojciec. – Urodzą się wam
dzieci, zostaniesz alfą, będziesz kierował własnym
stadem.
–A jeśli nie znajdę? – pytał
–Przestań tyle myśleć – uspokajał ojciec. –
Wszystko się ułoży.
Szedł, więc z watahą nad jezioro Wonder i
godzinami rozmyślał o tym, kogo spotka. Każdego
roku. o tej porze, przybywało tam kilkanaście
101
Diamentowy Szlak - Wilkiwatah, aby połączyć wilcze pary. Młodym wilkom
przekazywano wiedzę, o tym jak wychowywać
szczeniaki. Najmniejsze uczono wyć i polować.
Wieczorami watahy konkurowały ze sobą, która
z nich wydobędzie najlepszy dźwięk wyjąc do
księżyca.
Mocny podmuch wiatru wyrwał Parysa z głębokiej
zadumy. Ostatni raz rozejrzał się po lesie i wrócił
na leśną polanę.
–Nie ma intruzów – powiedział ojcu. – Znalazłem
jedynie odchody jeleniowatych.
–To dobrze – ucieszył się Vox. – Jutro będziemy
polować.
102
Diamentowy Szlak - Wilki–Nie możemy czekać – wtrąciła się wadera. –
Szczenięta są głodne. Od dwóch dni nic nie jadły.
Jeśli chcesz, aby jutro trenowały musisz zdobyć
jedzenie. Alfa wstał i zaczął nerwowo chodzić
wokół legowiska.
–W takim razie pójdę sam – stwierdził w końcu.
–To niebezpieczne – próbował powstrzymać
go Parys. – Wnyki mogą być ukryte pomiędzy
gałęziami. Wczoraj Kars dostrzegł traperów, którzy
ustawiali je wzdłuż granicy parku.
–Dam wam znać – powiedział stanowczo Vox,
nie dopuszczając innej opcji. – Jeśli nie wrócę do
dwóch dni musicie ruszać dalej.
103
Diamentowy Szlak - WilkiZaraz po tych słowach zniknął w gęstwinie.
Parys położył się obok matki.
–Boisz się o niego? – zapytał, gdy na nią spojrzał.
Leżała z głową na kamieniu wpatrując się w las.
–Zawsze, gdy znika.
–Zazdroszczę Ci, że masz za kim tęsknić.
–Też będziesz miał. Nad jezioro przybędą samice,
na pewno którąś wybierzesz. To już czas, abyś
został alfą swojej watahy.
–A jak nie znajdę swojej wadery? – spojrzał na nią.
–Znajdziesz – odparła. – Jest luty, mamy okres
godowy. W tym czasie wilki dobierają się w pary.
Zajdziesz swoją wilczycę i wtedy wszystko się
ułoży. Po sześćdziesięciu dwóch–czterech dniach
będziecie mieć swoje małe szczenięta. A Twoje
potomstwo będzie naturalnym przedłużeniem
naszego gatunku.
Parys wstał i zębami przesunął gałąź, która leżała
pod świerkiem. Potem łapami wygrzebał trochę
ziemi i ulokował się bliżej matki. Ich ciepło
przenikało poprzez sierść rozgrzewając nie tylko
ciała, ale i serca.
–Będzie mi Ciebie brakowało – powiedziała.
–Czemu musze odejść? – popatrzył na las. –
Dlaczego nie mogę żyć z wami?
–Żyjąc z nami musiałbyś przestrzegać hierarchii
104
Diamentowy Szlak - Wilkitej pory nie mieliśmy problemów ze
w tej watasze. Nie byłbyś alfą. A jak wiesz, wysoki
status w grupie oznacza pierwszeństwo rozrodu i
dostępu do jedzenia.
–Do
zdobywaniem pożywienia – odparł Parys.
–To prawda. Ojciec pilnował rytmu wędrówek,
dzięki czemu lepiej eksplorowaliśmy teren. Zimą
mogliśmy spokojnie się przemieszczać, nawet
o kilkadziesiąt kilometrów. Latem bez żadnych
przeszkód osiadaliśmy na nowym terytorium,
które miało kilkaset kilometrów.
Teraz wszystko się zmieni.
–Czyli to pewne? Trzeba stąd odejść? – Parys
znowu spojrzał na matkę.
–Na Alasce zniesiono wszystkie prawa, które
chroniły
kojoty,
niedźwiedzie czy renifery. Teraz mogą zabijać
matki z młodymi, wczołgiwać się do nor, strzelać z
helikopterów i wybudzać hibernujące niedźwiedzie.
Nie mamy wyjścia.
–Ale przecież Denali National Park to narodowy
rezerwat.
–Prawo obejmuje również rezerwaty.
–Dlaczego oni tak zrobili?
–Chcą polować. Lubią zabijać, a nasze szczątki
traktują jako trofea.
dzikie
zwierzęta: wilki,
105
Diamentowy Szlak - Wilki–Ale przecież wilki były na liście gatunków
zagrożonych.
–Już nie są, wykreślono nas.
Słońce zaszło nad leśną polaną, a małe wilczki
zasnęły po wyczerpującej podróży. Parys z matką
leżeli pod wielkim świerkiem, coraz bardziej
pogrążeni w smutku. Patrzyli przed siebie,
zagubieni
jutrem. Jeśli nawet
ucieczka na inne terytorium była ratunkiem, to i
tak wiązała się z dużym ryzykiem. Wiatr delikatnie
kołysał małe gałązki sosen, świerków i modrzewi.
Zasnęli.
i przestraszeni
***
–Wuuuu, wuuuu – obudziło ich jednostajne wycie
wilków. Po kilku sekundach nastąpiła przerwa, po
czym dźwięk się powtórzył. Tym razem wycie było
jednak dłuższe i znacznie głośniejsze.
–To ojciec – zerwał się Parys – wytropił zwierzynę.
Jest kilka kilometrów stąd.
Cała wataha natychmiast powstała z miejsc.
–Idźcie – Ksea spojrzała na Parysa i cztery starsze
wilki. – Ja z młodymi wyruszę za wami – dodała.
106
Diamentowy Szlak - WilkiParys z braćmi ruszyli w drogę. Biegli za
głosem nawołującego ich ojca. Co pewien czas
zatrzymywali się i wyli, informując go w ten sposób
o swojej pozycji. Trasa wiodła stromym zboczem w
górę poprzez iglaste lasy. Potem weszli na rozległy
skalisty teren, który częściowo porastały płaty
skarłowaciałych drzew krummholz, a częściowo
krzewy. Tam powierzchnia była nierówna i w wielu
miejsca zamarznięta. Rozejrzeli się wokół, próbując
zlokalizować Voxa.
107
Diamentowy Szlak - Wilki–Tam – krzyknął Parys, wskazując na bryłę skalną
ukrytą pomiędzy dwoma rozłożystymi jodłami.
Ojciec stał obok martwego łosia.
–To padlina – powiedział, gdy byli już blisko. –
Leży tu przynajmniej dwa dni. Wilki spojrzały na
skałę. Przypominała skocznię o śliskim rozbiegu,
która wybija skoczka w górę. Najprawdopodobniej
łoś poślizgnął się na jej grzbiecie, a potem spadł z
wysoka na ostre kamienie.
Wilki pochyliły się nad zwierzęciem, aby powąchać
mięso. W tej samej chwili usłyszały dziwne odgłosy
dochodzące z lasu. Wszystkie wyprostowały się i
podniosły uszy.
–To niedźwiedzie – szepnął Parys i spojrzał na
ojca.
Vox wskoczył na skałę i dał znak pozostałym, aby
ukryły się w pobliżu. Te przesunęły się nieznacznie
w lewo i schowały za jodłami. On tymczasem
powoli ruszył w stronę kamienia leżącego obok
skoczni i tam przykucnął.
Kilka chwil potem tuż przed ich oczami pojawiło
się pięć niedźwiedzi grizzly. Wszystkie potężne,
ciemnobrązowe. Szły obok
siebie, zupełnie
nieświadome niebezpieczeństwa.
Vox dał znak. W jednym momencie wilki wybiegły
z ukrycia i ruszyły do ataku. Przestraszone
108
Diamentowy Szlak - Wilkiniedźwiedzie zaczęły uciekać stromym zboczem
w dół. Jeden z nich nadepnął na pokryty lodem
ogromny, płaski kamień. Zjechał po nim, a
następnie uderzył głową w wystający korzeń. Od
tego momentu nie był w stanie biec już tak szybko,
jak pozostałe. Wilki podążyły za nim. Zagoniły
ofiarę w kierunku lasu. Tam otoczyły niedźwiedzia
z różnych stron i zaczęły go kąsać, doprowadzając
do osłabienia i wykrwawienia. Gdy niedźwiedź
padł, Vox rzucił się na niego i podgryzł mu gardło.
Chwilę potem wszystkie ustawiły się obok ciała i
zaczęły wyć przywołując matkę ze szczeniętami.
Długie i głośne ‘wuuu, wuuu’ – rozniosło się po
lesie.
Kolejność jedzenia była następująca: Najpierw
do zwierzęcia podszedł wilk alfa czyli ojciec.
Gdy zaspokoił pierwszy głód, dopuścił do mięsa
pozostałe wilki. Te urwały po kawałku i odsunęły
się na bok, bo zobaczyły jak z lasu nadbiega wadera
ze szczeniętami.
Po jedzeniu wszyscy zgromadzili się tuż przy
skoczni.
–Podejdziesz do Jeziora Wonder i zorientujesz się
kto przybył – polecił Parysowi ojciec. – Zwróć
uwagę na pułapki zastawiane przez ludzi. Jest ich
109
Diamentowy Szlak - Wilkicoraz więcej. Zawyj, gdy będziemy mogli zejść.
–To może potrwać nawet dwa dni – odparł Parys –
niektóre watahy mogą dopiero dochodzić.
–Wiem – zamyślił się Vox – Ale samotność
dobrze Ci zrobi. To konieczne, abyś przygotował
się do nowego życia. O nas się nie martw. Teraz
potrzebujemy czasu na próby.
Wadera zebrała szczenięta razem, po czym głośno
zaintonowała zbiorowe śpiewanie hymnu czarnej
watahy. Małe zaczęły wydobywać z siebie różne
dźwięki. Zamiast
jednej harmonijnej muzyki
słychać było nieskoordynowane wycie w różnych
tonacjach.
–No cóż – ojciec zwrócił się do Parysa – im też
potrzeba czasu. Musimy poćwiczyć
techniki
wydobywania głosu. Powodzenia – spojrzał na
syna i dołączył do grupy.
***
Parys wolnym truchtem schodził ze zbocza.
Po godzinie zatrzymał się i spojrzał na Mount
McKinley. Olbrzymi, śnieżny masyw wyglądał
groźnie.
–Czy dam radę? – pomyślał. Doskonale wiedział, że
założenie własnej watahy to duża odpowiedzialność,
a na nią nie był jeszcze gotowy. Ale czy mógł żyć
110
Diamentowy Szlak - Wilkiinaczej? Gdzieś głęboko przepełniała go tęsknota
za innym światem, którego niestety nie znał. A
życie zdawało się wymuszać na nim kolejne etapy i
pchać w kolejny, których pragnął uniknąć.
–Nie myśl tyle – usłyszał nagle za swoimi plecami
– bo Ci dzieci podrzucą.
–Co takiego? – odwrócił się gwałtownie. Na
dużym, płaskim kamieniu stała średniej wielkości
wilczyca. Miała czerwonawą sierść, która zdawała
się błyszczeć ogniem w świetle słońca. Parys drgnął
na jej widok.
111
Diamentowy Szlak - Wilki–Idziesz nad jezioro Wonder? – zapytała.
–Tak – odparł – badam okolice.
–Jestem Sara – powiedziała wilczyca i podeszła
bliżej – rasa iberyjska.
–Nie widziałem jeszcze wilka tej rasy.
–To zagrożony gatunek – odparła obchodząc go
wokół. – Na półwyspie Iberyjskim pozostało nas
zaledwie dwa tysiące. Jesteśmy nieco dziwne.
Preferujemy życie samotne lub w parach. Rodziny
tworzymy, gdy urodzą się szczenięta. A Ty? –
spojrzała na Parysa. – Wilk szary o czarnej barwie?
–Wilk kanadyjski – przeszył ją wzrokiem.
–O czym tak myślałeś? – zapytała, nie spuszczając
go z oczu.
–Czy dam radę wejść na Mount McKinley –
odpowiedział natychmiast,
jakby rzeczywiście
zastanawiał się nad tym.
Odwróciła głowę i spojrzała na ogromną, śnieżną
górę.
–Po co chcesz tam wchodzić?
–Żeby zobaczyć cały świat, a potem uciec na jego
koniec.
–Aby Cię nikt nie zmuszał do niczego?
–Skąd wiesz?
–Cóż – westchnęła – znam te koleje. – Pójdę, więc
z Tobą – dodała.
112
Diamentowy Szlak - WilkiParys zawahał się przez chwilę.
–Co jest? – wyczuła ten moment. – Chciałbym, ale
nie mogę? – zadrwiła.
Obruszył się. Ta wilczyca zaczęła go intrygować.
Nie była wyważona jak matka ani pokorna jak
inne wadery, przygotowywane do życia w stadzie.
Miała w sobie pewną dzikość i tajemniczość, które
go pociągały. Ale z drugiej strony ta wyniosła
i zarozumiała postawa denerwowała go coraz
bardziej.
–A Tobie też się spieszy na koniec świata? – zapytał
buńczucznym tonem.
–Koniec świata jest na biegunie północnym –
powiedziała po chwili poważnie.
–Skąd wiesz?
–Rozmawiałam z wilkami polarnymi, które są w
Anchorage.
–Co to za wilki? – zainteresował się
–Żyją na lodowatych terenach, w ekstremalnie
niskich temperaturach. Mają bardzo grube futro
i specjalną ochronę na łapach, żeby mogły łatwiej
chodzić po śniegu i lodzie. No i są całkowicie białe.
Jak chcesz możemy pobiec teraz do Anchorage i
pogadać z nimi. Powiedzą, którędy iść.
Parys zatopił wzrok w Sarze.
–O czym ona mówi? – pomyślał. – Mam zostawić
113
Diamentowy Szlak - Wilkiwszystko i biec z nią na koniec świata? Przecież
żartowałem. Z drugiej strony – rozważał – jest to
pewna opcja. Może poznam inne życie. Popatrzył
na nią jeszcze raz. Znowu siedziała na płaskim
kamieniu i oglądała Mount McKinley. Kątem oka
dostrzegła jego spojrzenie i podeszła.
–Co się stało? – zapytała, tym razem poważniej.
–Obiecałem ojcu, że rozpoznam teren. Czeka z
watahą na moją odpowiedź.
–Więc zawyj teraz – odparła spokojnie – i powiedz
mu, że idziesz ze mną do Anchorage. Przecież
może wysłać na zwiady kogoś innego.
Parys oddalił się kilka kroków i zawył. Najpierw
długo bez żadnych przerw, a potem dwa razy
krótko. Po kilkunastu sekundach powtórzył i
zamilkł. Echo roznosiło się po górach,a on miał
114
Diamentowy Szlak - Wilkiwrażenie, że przekazuje otchłani najważniejszą
wiadomość swojego życia. Po chwili usłyszał
odpowiedź ojca, a tuż po niej matki.
–Ruszamy – powiedział. – Pożegnałem się.
Szedł pewnym krokiem i był z siebie bardzo
zadowolony. Przez krótką chwilę poczuł się ważny.
Po raz pierwszy w życiu podjął decyzję, która nie
była zgodna z wolą ojca. Wydawało mu się nawet,
że stał się większy. Jego klatka piersiowa napełniła
się powietrzem, a kręgosłup wydłużył o kilka
cali. Wiedział, że to iluzja, ale mimo wszystko
wyprostował sylwetkę i podniósł nieco głowę.
Zerknął na Sarę. Podążała wolnym truchtem, co
jakiś czas zmieniając pozycję. Raz była przed nim,
raz za nim, a czasami obok.
–Ładna jest – pomyślał. – Ciekawe, dlaczego chce
stąd uciec? Nie znała go, a jednak zdecydowała
się na długą podróż. A może zostaną już razem? –
przemknęło mu przez myśl. Rozejrzał się dookoła.
Jakiś ptak przeleciał pomiędzy koronami drzew i
zrzucił na ziemię drobinki śniegu. Mieniły się w
słońcu jak szlachetne kryształki. Miał wrażenie,
że magia unosi się w powietrzu, a on rozpoczyna
nowe, szczęśliwe życie.
–A teraz pożegnaj się z Denali Park – powiedziała
Sara, gdy zobaczyła w oddali George Parks Highway,
115
Diamentowy Szlak - Wilkigłówną autostradę prowadzącą do Anchorage.
–Myślisz, że tu już nie wrócimy? – zapytał
niepewnie.
–Trzeba uciekać z Alaski – odpowiedziała – Nie
słyszałeś? Za niedługo kłusownicy zaczną nas
masowo wybijać. Już teraz w lesie porozkładali
wnyki i potrzaski. Wczoraj mój brat wpadł w ich
sidła – dodała smutno.
–I co z nim? – spojrzał na nią.
–Wykrwawił się nim go znaleźliśmy. Nie miał
jeszcze roku.
Parys odwrócił się i jeszcze raz popatrzył na Mount
Mckinley.
–Żegnaj diamencie – westchnął. – Już się pewnie
nie zobaczymy.
–W pewnym sensie – powiedziała Sara z pewną
melancholią. – Nie opuścimy tego miejsca. Wody
lodowców płyną przecież do zatoki Cook, a my
tam idziemy.
–Skąd Ty to wszystko wiesz? – zapytał Parys.
–Nauczyli mnie rok temu nad jeziorem Wonder.
–Byłaś tam? I nie znalazłaś swojej połówki?
–Swojej połówki nie szuka się nad jeziorem –
sprostowała go natychmiast. – Ona sama nas
znajduje. A my nie wiemy, gdzie i kiedy.
116
Diamentowy Szlak - Wilki117
Diamentowy Szlak - WilkiSpis treści
LIZBONA
Fado ______________________________________ 10
Ucieczka ___________________________________ 34
Diametowy szlak ____________________________ 49
Zeznania ___________________________________ 64
Koniec i początek świata ______________________ 78
WILKI
Alaska _____________________________________ 100
Ucieczka ___________________________________ 118
Śnieżny Rajd ________________________________ 136
Wyznania __________________________________ 154
Diamentowy szlak ____________________________ 172
Inne pozycje autorki z serii: „W drodze do siebie”
Potomkowie Bogów Wolność
Rzeka Prawd
Prawa Ulicy
Dostępne na internetowych platformach sprzedaży:
Autostrada myśli
Nieważne.
Jeśli myśli spadną,
deszcz je ułoży na nowo.
Obok siebie, blisko.
Aby każda zlepiona miłością trwała.
Jak skała, zawsze,
pod Twoimi stopami.
Nie zapomnisz drogi. Ani serca,
które wplecione pomiędzy szczeliny tętni.
Nieważne, że tak.
Nijak dla Mnie i dla Ciebie.
Że wiatr i mróz obojętnie tańczą.
W naszym ogrodzie.
Ważne, że droga mocno ubita.
Po której chodzić można.
Do mnie i Ciebie.
Do naszego domu.
***
Już słońce nuci melodię życia,
a wiatr tańczy na parapecie okna.
Czuję, że idziesz...
Kwiaty zerwałam,
w zapachu ich tonę.
Jeszcze chwila i zbiegnę do Ciebie.
Ja znaleźć szczęście, gdy brakuje
jasnych drogowskazów? Serce i
rozum walczą ze sobą każdego
dnia o to, w którą iść stronę. A
człowiek pogubiony w chaosie
codziennych
zmienia
miejsca zamieszkania, pracę, a
czasem rodzinę. Czy o to chodzi?
Sięgnij po książkę i przekonaj się.
spraw
Patron medialny:
www.bpc–group.pl
www.bpc–guide.pl
Pobierz darmowy fragment (pdf)