Darmowy fragment publikacji:
Artur Gałkowski – Uniwersytet Łódzki, Wydział Filologiczny, Instytut Romanistyki
Zakład Italianistyki, 90-236 Łódź, ul. Pomorska 171/173
Krystyna Pietrych – Uniwersytet Łódzki, Wydział Filologiczny
Instytut Filologii Polskiej i Logopedii, Zakład Literatury i Tradycji Romantyzmu
90-236 Łódź, ul. Pomorska 171/173
RECENZENT
Agnieszka Czyżak
REDAKTOR INICJUJĄCY
Urszula Dzieciątkowska
OPRACOWANIE REDAKCYJNE
Małgorzata Szymańska
SKŁAD I ŁAMANIE
Munda – Maciej Torz
PRZYGOTOWANIE INDEKSU
Munda – Maciej Torz
PROJEKT OKŁADKI
Katarzyna Turkowska
Na okładce wykrzystano rysunki Umberta Eco
z kolekcji prywatnej Artura Gałkowskiego
Seria SIVO Signum – Idea – Verbum – Opus
© Copyright by Authors, Łódź 2017
© Copyright for this edition by Uniwersytet Łódzki, Łódź 2017
Wydane przez Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego
Wydanie I. W.07213.15.0.K
Ark. wyd. 16,0; ark. druk. 17,75
ISBN 978-83-8088-730-5
e-ISBN 978-83-8088-731-2
Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego
90-131 Łódź, ul. Lindleya 8
www.wydawnictwo.uni.lodz.pl
e-mail: ksiegarnia@uni.lodz.pl
tel. (42) 665 58 63
Spis treści
Od Redaktorów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Prolegomena.
Umberto Eco, Przyszłość semiotyki. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
I. KONTEKSTY LINGWISTYCZNO-KOGNITYWISTYCZNE . . .
Aleksander Gemel, Problematyka referencyjności w kontekście kogni-
tywno-sygnalizacyjnego modelu genezy kodu . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Anna Kapuścińska, O znaku językowym z perspektywy lingwistyki tek-
stu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Bartosz Żukowski, „Il n’y a pas de hors-texte”. Semantyka intralingwi-
styczna i jej filozoficzne oraz kognitywistyczne konsekwencje . . . . . .
Patrizia Violi, Globalne i lokalne: aktualizacja encyklopedycznego zna-
czenia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Piero Polidoro, Głos Umberta Eco w semiotycznej debacie nad ikoni-
zmem znaku. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Zdzisław Wąsik, Świat otaczający a świat przeżywany: modelowanie zna-
czenia w subiektywnym uniwersum zwierząt i ludzi . . . . . . . . . . . . .
Paolo Fabbri, Semiotyka i kamuflaż . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
7
9
21
23
41
55
67
89
97
117
5
Spis treści
II. KONTEKSTY TEORETYCZNO-
I HISTORYCZNOLITERACKIE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Anna Kurska, Interpretacja i nadinterpretacja. Przykład: Balladyna Juliu-
sza Słowackiego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Krystyna Pietrych, Historie palimpsestowe Olgi Tokarczuk. Literackie
zabawy (z) Eco? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Kamila Junik-Łuniewska, Ciało jako znak w przestrzeni tekstu. Rozwa-
żania tożsamościowe wokół Błękitu Tedźi Grower . . . . . . . . . . . . . . .
III. KONTEKSTY ANTROPOLOGICZNO-KULTUROWE . . . . . .
Tomasz Dalasiński, Podmiot jako znak in progres. Filozoficzne podstawy
procesualności „ja” tekstowego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Dorota Jewdokimow, Wstyd jako mechanizm kultury. . . . . . . . . . . . . .
Bartłomiej Starnawski, Prokrust i kolektyw. Deixis a działanie performa-
tywne w tekście „kultury stalinowskiej” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Armina Kapusta, Semiotyka miasta wielokulturowego w ujęciu geogra-
ficznym . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Posłowie.
Paolo Fabbri, Umberto Eco, fragmenty dyskursu semiotycznego . . . . . .
131
133
153
173
191
193
207
225
249
269
Indeks . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
277
Od Redaktorów
Myśl semiotyczna Umberta Eco (1932–2016), jednego z niekwestionowanych
ojców i najważniejszych badaczy współczesnej semiotyki, od dawna oddziałuje
w zakresie wielu różnych dyscyplin, stając się inspiracją dla kolejnych pokoleń na-
ukowców. Trudno zatem nie kontynuować Jego dziedzictwa, pomimo testamen-
talnej woli Profesora Eco, aby po Jego śmierci nie czynić zeń obiektu doniosłych
wydarzeń przez okres dziesięciu lat. Niepodobna do końca sprostać temu życze-
niu i nie podzielić się efektem naukowych prac w obszarze semiotyki, z którymi
zresztą sam Profesor Eco się zapoznawał, wchodząc pierwotnie w skład zespołu re-
dagującego niniejszą monografię. Oddajemy publikację do rąk czytelników rów-
nież w Jego imieniu, wierząc, że i On sam zgodziłby się z tezą o wpływie swoich
pism (tekstów naukowych i literackich) oraz zawartych w nich refleksji na rozwój
współczesnych studiów nad komunikacją i kulturą w ujęciu semiotycznym.
Książka, którą mają Państwo przed sobą, powstała jako efekt współpracy kil-
kunastu autorów z polskich i włoskich ośrodków akademickich, uczestniczących
w Międzynarodowej Konferencji Semiotycznej „Znak – Myśl – Słowo – Dzieło”,
która odbywała się z udziałem Umberta Eco w dniach 24–27 maja w 2015 roku
w Łodzi. Podczas jej inauguracji, połączonej z uroczystością nadania Profesorowi
Eco tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu Łódzkiego, nasz Gość wygłosił
wykład na temat przyszłości semiotyki, stawiając ważne pytania o jej rolę i znacze-
nie w świecie mediów, popkultury i Internetu. To ostatnie z międzynarodowych
wystąpień zmarłego niewiele ponad rok później wybitnego włoskiego semiotyka
i filozofa kultury otwiera niniejszy tom, stanowiąc prolegomena do zawartych
w nim studiów i esejów.
Opublikowanie wykładu w ramach serii wydawniczej SIVO Signum – Idea
– Verbum – Opus (Umberto Eco, Przyszłość semiotyki. The Future of Semiotics. Il fu-
turo della semiotica, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkigo, Łódź 2017) jest, jak
sądzimy, realizacją zamiarów Autora, który sam przecież zadbał o wydanie zbioru
7
Od Redaktorów
ostatnich esejów, czyli kolejnego tomu „zapisków na pudełku od zapałek”, zaty-
tułowanego Pape Satàn Aleppe. Cronache di una società liquida (La nave di Teseo,
Mediolan 2016; wyd. pol. Pape Satàn aleppe. Kroniki płynnego społeczeństwa, przeł.
Alicja Bruś, Rebis, Poznań 2016) i opublikowanego niespełna tydzień po śmier-
ci pisarza. Recenzja tej publikacji przygotowana przez Paolo Fabbriego, jednego
z przyjaciół i kolegów „po fachu” Umberta Eco, stanowi sugestywne domknięcie
nie tylko niniejszej monografii, ale i całego naukowego przedsięwzięcia, w którym
udział Profesora Eco był i pozostanie znaczący.
Książka została podzielona na trzy części. W pierwszej omawiane są proble-
my, które wpisują się w konteksty lingwistyczne i kognitywistyczne współczesnej
semiotyki; podejmują je w swych artykułach autorzy polscy – Aleksander Gemel,
Anna Kapuścińska, Bartosz Żukowski, Zdzisław Wąsik, oraz włoscy – Patrizia
Violi, Piero Polidoro, Paolo Fabbri. W części drugiej zamieszczone zostały trzy
teksty badaczek zajmujących się problematyką teoretyczno- i historycznoliteracką
– Anny Kurskiej, Krystyny Pietrych oraz Kamili Junik-Łuniewskiej. Część trzecia
poświęcona jest natomiast semiotycznym kontekstom antropologiczno-kulturo-
wym, które badają Tomasz Dalasiński, Dorota Jewdokimow, Bartłomiej Starnaw-
ski i Armina Kapusta.
Książka wdraża ideę ukazaną w wykładzie wygłoszonym w Uniwersytecie
Łódzkim przez Umberta Eco, odnoszącą się do perspektyw rozwojowych semioty-
ki ogólnej i semiotyk szczegółowych, które ewoluują obecnie w wielu kierunkach,
świadcząc o niewyczerpanym potencjale metodologii semiotycznych w diagnozo-
waniu specyfiki różnych zjawisk komunikacji i kultury współczesnej. Wyrażamy
nadzieję, że przedstawione tutaj teksty okażą się inspirujące zarówno dla specja-
listów, jak i dla każdego odbiorcy, zainteresowanego zjawiskami semiotycznymi,
a także inspiracjami Ecowskimi, które się w ich badaniu ujawniają.
Artur Gałkowski
Krystyna Pietrych
Prolegomena
Umberto Eco
Przyszłość semiotyki1
Idea międzynarodowego towarzystwa uczonych zainteresowanych semiotyką
zrodziła się podczas pierwszego spotkania w Kazimierzu w 1966 roku i poprze-
dzającego go bardziej nieformalnego spotkania w Warszawie. Kolejne spotkanie,
w 1968 roku, odbyło się także w Warszawie. Niestety, kilka dni wcześniej doszło
do radzieckiej inwazji na Czechosłowację, co wielu badaczom uniemożliwiło do-
tarcie do Polski. Ja sam w dniu interwencji byłem w Pradze, w drodze do Pol-
ski. Udało mi się wyjechać z kraju samochodem, dotrzeć do Wiednia, a stam-
tąd samolotem (lecąc nad Morzem Bałtyckim, aby uniknąć czechosłowackiej
przestrzeni powietrznej) przedostać się do Warszawy – w momencie politycznie
trudnym również dla tego kraju. W Warszawie ustaliliśmy późniejsze spotkanie
w 1969 roku w Paryżu, gdzie różni uczeni (w tym Roman Jakobson, Émile Ben-
veniste, Roland Barthes, Julia Kristeva, Thomas A. Sebeok, Jerzy Pelc i Algirdas
J. Greimas) zadecydowali o stworzeniu Międzynarodowego Stowarzyszenia Stu-
diów Semiotycznych. Podjęta została wówczas decyzja o przyjęciu terminu „semio-
1 Tekst przemówienia wygłoszonego przez prof. Umberta Eco podczas uroczystości nada-
nia Mu tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu Łódzkiego 24 maja 2015, które było
jednocześnie wykładem inauguracyjnym Międzynarodowej Konferencji Semiotycznej
„Znak – Myśl – Słowo – Dzieło” (Łódź, 24–27.05.2015). Pełna wersja wykładu w języku
polskim, angielskim i włoskim została wydana w publikacji pt. Przyszłość semiotyki. The
Future of Semiotics. Il futuro della semiotica (Umberto Eco, Wydawnictwo Uniwersytetu
Łódzkiego, Łódź 2017).
9
Umberto Eco
tyka” używanego przez Peirce’a, Rosjan i autorów anglojęzycznych (np. Morrisa),
zamiast „semiologii”, powszechnie stosowanej w innych dziedzinach językoznaw-
stwa. U podłoża tejże decyzji leżały względy empiryczne: w pewnym sensie chcie-
liśmy uniknąć wielu subtelnych rozróżnień obecnych wówczas w różnych kręgach
(np. używania terminu „semiologia” w badaniach wywodzących się ze struktura-
lizmu, zaś terminu „semiotyka” w tych bardziej filozoficznych), a intencją naszą
było, aby jeden termin mógł definiować różne typy podejść do świata znaków. Ale
ów wybór semiotyki, popierany przez Jakobsona, miał także na celu stworzenie
wrażenia, że dziedzina badań poświęcona znakom, wyszła poza językoznawstwo.
Po spotkaniu w Paryżu odbył się zjazd w Parmie w 1971 roku, na którym to
zjeździe na Przewodniczącego stowarzyszenia został wybrany Cesare Segre, zaś ja
zostałem Sekretarzem. Razem z Segre podjęliśmy się wtedy zorganizowania pierw-
szego kongresu. Przygotowania do niego trwały cztery lata. Chociaż myśleliśmy
wówczas, że udało nam się dotrzeć do 200 uczonych zainteresowanych semiotyką,
na otwarciu kongresu 2 czerwca 1974 w Mediolanie pojawiło się aż 800 osób.
Po sekcji ogólnej, którą otwierał wykład pod tytułem Coup d’oeil sur le dévelop-
pement de la sémiotique [Rzut oka na rozwój semiotyki – przyp. tłum.] Romana
Jakobsona, była sekcja filozoficzna poświęcona podstawom teoretycznym, sekcja
omawiająca związki między językoznawstwem a semiotyką, a potem sekcje na te-
mat języków sformalizowanych, semantyki, pragmatyki, semiotyki literatury, iko-
niczności i sztuk wizualnych, teatru, kina, architektury, telewizji i muzyki, sekcje
poświęcone semiotyce kultury, zachowaniom niewerbalnym, a także psychologii
i psychiatrii.
Zakres był nader szeroki, ale u jego podłoża leżało pytanie, czy różne proble-
my da się badać przy wykorzystaniu tych samych narzędzi. Wtedy właśnie zaczą-
łem zastanawiać się nad różnicami między semiotyką ogólną a szeregiem semio-
tyk szczegółowych. Wynik owych refleksji przyjął formę ostateczną w 1984 roku
w mojej książce pod tytułem Semiotics and the Philosophy of Language.
Semiotyka szczegółowa jest, albo raczej usiłuje być, gramatyką określonego
systemu znaków i okazuje się skuteczna wtedy, kiedy opisuje daną dziedzinę zja-
wisk komunikacyjnych rządzonych przez system znaczeń. Istnieją zatem „grama-
tyki” amerykańskiego języka migowego, znaków drogowych, wreszcie konkretnej
gry (na przykład pokera). Systemy te można badać z punktu widzenia składni,
semantyki czy pragmatyki. Semiotyka szczegółowa może aspirować do statusu
„naukowego”, ponieważ bada zjawiska, które są zwykle „stałe” – nawet jeśli kod
znaków drogowych ma życie krótsze niż systemu fonologiczny, a systemy leksy-
kalne ulegają ciągłym przemianom. Mając charakter naukowy, semiotyka szcze-
gółowa ma zdolność predykcyjną: może stwierdzić, które wyrażenia, stworzone
10
Przyszłość semiotyki
według danego systemu znaczeń, będą uważane za poprawne i „gramatyczne”,
i które użytkownik systemu najprawdopodobniej stworzy w danej sytuacji.
Nie każda semiotyka szczegółowa może sobie rościć prawo do bycia nauką
„w ścisłym tego słowa znaczeniu”. Jednakże, badając system relacji w danym spo-
łeczeństwie, antropologia kulturowa ma do dyspozycji raczej stałe pole zjawisk,
a zatem może stworzyć przedmiot teoretyczny, a także przewidzieć zachowania
członków społeczeństwa. To samo ma miejsce w przypadku analizy leksykalnej
systemu terminów wyrażających relacje powinowactwa w tymże społeczeństwie.
Wokół owego obszaru mniej lub bardziej ukształtowanej i ściśle określonej
wiedzy „gramatycznej”, istnieje trudna do zdefiniowania „szara strefa” semiotycz-
nie zorientowanych praktyk, takich jak zastosowanie zagadnień semiotycznych
w krytyce literackiej czy analizie dyskursu politycznego.
Inne są natomiast zadania i charakter semiotyki ogólnej. Aby określić za-
kres jej działań, nie wystarczy, jak to uczynił Saussure, stwierdzić, że język jest
systemem porównywalnym do pisma, obrzędów symbolicznych, alfabetów głu-
choniemych, sygnałów wojskowych i tak dalej. By to semiotyczne przedsięwzięcie
sobie wyobrazić, trzeba określić, w jakim sensie owe różne systemy są wzajemnie
porównywalne, czy są one wszystkie systemami w tym samym znaczeniu słowa
„system” i czy ich porównywanie pozwoli na zidentyfikowanie pewnych powta-
rzalnych praw, pozwalających wyjaśnić funkcjonowanie owych systemów. Myślę,
że taka dyscyplina nie może być nauką w takim samym rozumieniu, w jakim są
nią fizyka czy elektronika.
Jeśli istnieje coś, co zasługuje na miano semiotyki ogólnej, to coś jest dys-
kursem odpowiadającym na powyższe pytania i, co więcej, dyskursem filozoficz-
nym. Staje zatem wobec problemu podniesionego przez filozofię języka i – aby
na powyższe pytania odpowiedzieć – musi ponownie rozważyć, z ogólnego (a nie
jedynie „językowego”) punktu widzenia, klasyczne pojęcia, takie jak znaczenie,
odniesienie, prawda, kontekst i akty komunikacyjne (zarówno werbalne, jak
i nie), a także takie problemy logiczne, jak opozycja analityczny – syntetyczny,
konieczność, implikacja, wynikanie, inferencja, hipoteza i tak dalej.
Według wielu podejść klasycznych (od stoików, poprzez św. Augustyna, po
Locke’a i Jakobsona), semiotyka ogólna zajmuje się pojęciem znaku w kontekście
jego odnoszenia się do bądź „zastępowania czegoś innego” (aliquid stat pro aliquo).
Przedmiot badań semiotyki może być inny i bardziej owocny – mogą to być tekst,
semioza, istotna praktyka, komunikacja, dyskurs, język, wyrażalność i tak dalej.
Prawdziwym problemem nie jest tu jednak to, co ma stać się przedmiotem głów-
nym, ale pytanie o to, czy w ogóle istnieje jakiś spójny przedmiot. Może on stać
się centralnym przedmiotem semiotyki ogólnej tylko wtedy, gdy uznamy, że taka
11
Umberto Eco
kategoria jest w stanie wyjaśnić serię ludzkich (a może i zwierzęcych) zachowań
wokalnych, wizualnych, cieplnych, dotyczących gestów, czy też innych. W tym
sensie, główne pytanie semiotyki ogólnej jest bliskie podstawowemu pytaniu
wszelkiej filozofii języka: co dla istoty ludzkiej znaczy mówić, wyrażać znacze-
nia, przekazywać idee, wzmiankować stany świata? Za pomocą jakich środków
ludzie wykonują te zadania? Czy jedynie za pomocą słów? A jeśli nie, czy jest coś
wspólnego między czynnościami werbalnymi a innymi czynnościami związanymi
z sygnifikacją i komunikacją?
Semiotyka ogólna wydaje mi się być pewnym ulepszeniem niektórych z tra-
dycyjnych podejść filozofii języka. Przyjmuje bowiem, że niemożliwe jest mówić
o języku werbalnym bez porównywania go do innych form sygnifikacji i komuni-
kacji. W tym sensie semiotyka ogólna ma zdecydowanie charakter porównawczy.
Wystarczy pomyśleć, na przykład, o Wittgensteinie i Husserlu, albo o Cassirerze,
aby uświadomić sobie, że w dobrej filozofii języka takie stanowisko jest niezbędne.
We wczesnych latach semiotyka przyjmowała, że jeśli możliwe jest porów-
nanie między różnymi sposobami znaczenia, owe sposoby powinny być opisane
jako systemy. Badania zdominowane były wówczas przez pojęcie kodu. Później
zrezygnowałem z idei sztywnego systemu, z uwagi na ograniczone lokalne repre-
zentacje, przyjmując zamiast niego pojęcie encyklopedii zbudowanej jako sieć. Ale
to już inna historia dotycząca moich przemyśleń badawczych.
Semiotyka ogólna, bardziej niż jakakolwiek filozofia języka, podlega wpły-
wom wielu semiotyk szczegółowych. Nie każdy filozof języka zgodziłby się na
taką perspektywę. Wielu z nich przyjmuje bowiem, że kategorie przyjęte, aby wy-
jaśnić język werbalny, nie sprawdzają się w przypadku innych zjawisk sygnifikacji.
Chciałbym w tym miejscu odwołać się do mojej dyskusji z Gilbertem Harmanem,
jaka miała miejsce podczas seminariów Christiana Gaussa w Princeton. W Se-
miotics and the cinema [Semiotyka i kino – przyp. tłum.] („Quarterly Review of
Film Studies”, zima 1977), Harman napisał:
Dym znaczy ogień i słowo spalenie znaczy ogień, ale nie w takim samym sensie słowa
znaczyć. Słowo znaczyć jest zatem niejednoznaczne. Powiedzieć, że dym znaczy ogień
to powiedzieć, że dym jest symptomem, znakiem, wskazaniem na ogień bądź jego
dowodem. Powiedzieć, że spalenie znaczy ogień, to powiedzieć, że ludzie używają
tego słowa w znaczeniu ogień. Co więcej, nie ma podstawowego znaczenia słowa
znaczyć, takiego że obrazek przedstawiający mężczyznę znaczy mężczyzna albo ten
mężczyzna. Sugeruje to, że teoria znaków Peirce’a zawiera przynajmniej trzy różne
kategorie: teorię znaczenia zamierzonego, teorię dowodu i teorię opisu obrazowego.
Nie ma zatem powodu, aby sądzić, że teorie te muszą posiadać wspólne zasady.
12
Przyszłość semiotyki
Nie zgodziłem się, mówiąc, że argument Harmana jest sprzeczny z użyciem
językowym. Dlaczego ludzie mieliby używać słowa znak od ponad 2000 lat po to,
aby definiować zjawiska przydzielone do trzech różnych kategorii. Po drugie, pogląd
Harmana jest także sprzeczny z consensus gentium tradycji filozoficznej. Począwszy
od stoików i wieków średnich, poprzez Locke’a i Peirce’a, po Husserla i Wittgenstei-
na, pojawiały się próby znalezienia wspólnej podstawy dla teorii znaczenia języko-
wego i opisu obrazowego, a także teorii znaczenia i teorii wnioskowania.
Kiedy przyjrzymy się problemowi stoickiego wydawania się, zauważymy, jak
niejednoznaczna i nierozdzielna jest relacja między faktem (z którego można wy-
wnioskować wiele konsekwencji), sądem, który go reprezentuje, i zdaniem ów
sąd wyrażającym. Trudno je rozdzielić właśnie z uwagi na fakt, że aliquid stat pro
aliquo [coś stoi za coś – przyp. tłum.]. Mimo że sposób zastępowania czegoś może
się różnić, ciągle mamy do czynienia ze specyficzną dialektyką obecności i jej bra-
ku. Czy to nie wystarczy, aby zadać pytanie o wspólny mechanizm, jakkolwiek
głęboki, rządzący oboma zjawiskami?
Chociaż w różnych swoich pracach zajmowałem się semiotykami szczegóło-
wymi (na przykład w kontekście narratologii), to zawsze najbardziej interesowała
mnie semiotyka ogólna. Uważam, że jest ona formą filozofii i to być może jedyną
formą filozofii obecnie dopuszczalną – tu zgadzam się zresztą ze stwierdzeniem, że
współczesna filozofia charakteryzuje się „zwrotem lingwistycznym”.
Idąc tym tropem myślenia, podczas drugiego kongresu w Wiedniu
w 1979 roku, zwróciłem uwagę na potrzebę badań nad historią semiotyki, co za-
owocowało wieloma ważnymi pracami nad historycznymi tradycjami dyscypliny.
W trakcie kolejnych kongresów organizowanych co 5 lat zacząłem zdawać sobie
sprawę, że w porównaniu z różnymi studiami nad semiotykami szczegółowymi, te
dotyczące semiotyki ogólnej stanowiły mniejszość. Co więcej, w latach 70. uwaga
wielu uczonych odwróciła się od podstaw (natury znaku, znaczonego i ikonicz-
nego podobieństwa) i skierowała ku analizie tekstów. Był to okres najbardziej
produktywny, ale miałem wrażenie, że po wypracowaniu szeregu instrumentów
analitycznych stosowanie ich do analizy tekstów wiązało sią z ryzykiem znajdowa-
nia w każdym z owych tekstów tego samego mechanizmu. Weźmy na przykład su-
gestie rosyjskich formalistów albo teorie narracji. Uważam, że po teoriach narracji
Greimasa i Genette’a każda analiza tekstu wydawała się jedynie tautologią. Inny-
mi słowy, czy ktoś analizował Tołstoja czy kryminał, zawsze mógł zidentyfikować
mechanizmy uwidocznione przez narratologię. To tak jak analiza tragedii może
jedynie unaocznić narzędzia narracyjne wyjaśnione w Poetyce Arystotelesa, która
była przecież w ogromnym stopniu teorią każdej struktury narracyjnej, i którą,
począwszy od lat 30., Mortimer Adler był w stanie zastosować nawet do filmu.
13
Umberto Eco
Wielu straciło z pola widzenia filozoficzne podstawy semiotyki. Zdałem so-
bie z tego sprawę wiele lat później, biorąc udział w międzynarodowym kongresie
organizowanym przez Uniwersytet Kalifornijski w Berkeley w 1994 roku. Były
tam między innymi sesje poświęcone metateorii, sztucznej inteligencji, kogni-
tywistyce, analizie dyskursu politycznego, analizie czasu, pragmatyce japońskiej,
semiotyce ciszy, semiotyce śmierci, cyberprzestrzeni, semiotyce prawniczej, me-
diom, ciału, religii, marketingowi, kaligrafii, humorowi, edukacji, systemom zna-
ków w interakcji człowiek–komputer, postmodernizmowi, bibliotekoznawstwu
i informacji naukowej, seksualności, analizie zimnej wojny, semiotyce medycznej,
a nawet symetrii w krystalografii.
Najwyraźniej program odzwierciedlał współistnienie wielości zainteresowań
w ramach zróżnicowanej tematyki. Ponieważ nie uczestniczyłem we wszystkich
spotkaniach, nie mogę stwierdzić czy przyjęto wspólne kryteria w badaniach se-
miotyki śmierci i symetrii w krystalografii. Myślę jednak, że celem organizatorów
nie było zapewnienie (i narzucenie) wspólnego aparatu teoretycznego, a raczej
zwrócenie uwagi na zróżnicowanie materii badawczej i podejść teoretycznych.
Myślę również, że wybór tematów podyktowany był wypadkową geograficzną,
i podejrzewam, że była to pragmatyka japońska a nie semantyka Eskimo, ponie-
waż kongres odbywał się nad Pacyfikiem, a nie na kole podbiegunowym.
Jednakże wszyscy ci badacze z pewnością uważali, że istnieje podobieństwo
rodzinne między tak wieloma niepowiązanymi zainteresowaniami i metodami, jak
gdyby usiłowali stworzyć nową encyklopedię Diderota, uwzględniającą zarówno
gobeliny, jak i Boga, czy też hieroglify egipskie i wiatraki. Czy możemy w tym
przypadku wciąż mówić o dyscyplinie, czy też powinniśmy przyjąć, że naszym
głównym celem nie jest znalezienie ujednoliconego podejścia semiotycznego,
a raczej przyglądanie się sieci semiotycznej?
Zyskiwałem więc coraz większe przekonanie, że „semiotyka” nie nazywa
pojedynczej nauki czy dyscypliny, ale raczej odnosi się do szkoły – tak jak nie
ma jednej nauki, którą można by nazwać medycyną, ale „instytuty medyczne”,
w akademickim sensie tego wyrażenia. Mamy zatem instytuty chirurgii, bioche-
mii, dietetyki, immunologii, psychiatrii i tak dalej (a czasem nawet akupunktury
i homeopatii). Badacze każdego z owych instytutów coraz mniej rozumieją cele
i język innych specjalistów, ale mimo tychże rozbieżności mogą pracować razem,
bo mają wspólny przedmiot, ludzkie ciało i wspólny cel, jego zdrowie.
Semiotyka jest być może czymś podobnym, dziedziną, w której różne po-
dejścia mają, na wyższym poziomie ogólności, wspólny przedmiot badawczy: se-
miozę. Nie wiem, czy możemy mówić o przypadkach semiozy w krystalografii,
ale z pewnością przykładów semiozy można dopatrzyć się nawet w decyzjach, aby
14
Przyszłość semiotyki
milczeć, tym samym wyrażając zmieszanie albo odmowę zgodzenia się z czyjąś
opinią. Problemem pozostaje jedynie to, jak zdefiniować semiozę i jak zapew-
nić kryteria, aby móc ją zidentyfikować za każdym razem, kiedy się pojawia. To
właśnie pozostaje zadaniem semiotyki ogólnej i nie wydaje mi się, aby ktoś mógł
zajmować się pragmatyką japońską właśnie bez uwzględnienia ściśle określonego
(i filozoficznego) pojęcia semiozy.
Jaka zatem przyszłość czeka semiotykę? Semiotycy są być może w stanie ana-
lizować teksty prorocze, ale sami prorokami nie są i nie zaliczają Nostradamusa
do grona swoich założycieli. Nie jest to jednak pytanie – kaprys. Każda dyscypli-
na podlega zmianom historycznym i ścieżki, które obiera, motywowane są wolą
(a powiedziałbym i obowiązkiem) reagowania na zjawiska typowe dla danego mo-
mentu kulturowego.
Jeśli chodzi o semiotykę, jej pierwszym problemem, już od czasów Parmeni-
desa, było rozróżnienie między wiarygodnością semata, czyli znaków naturalnych,
a zawodnością onomata, czyli słów. Arystoteles podszedł do zjawisk semiozycznych
dokonując podziału między dźwiękami, rzeczami oraz pathemata tes psyches, men-
talnym wyobrażeniem lub też ideą, którą dźwięki werbalne aktywują w umyśle.
W kulturze greckiej panowało bowiem przekonanie o istnieniu barbarzyńców, lu-
dzi, którzy na pierwszy rzut oka nie mieli żadnego języka, ale którzy w rzeczywisto-
ści byli w stanie nazywać rzeczy słowami. Ten sam pomysł, choć w bardziej wyrafi-
nowanej formie, pojawił się też u stoików. Nie przez przypadek pierwsi z nich byli
Fenicjanami, to jest dwujęzycznymi myślicielami, którzy doskonale zdawali sobie
sprawę z faktu, że w różnych krajach te same myśli wyrażane są różnymi słowami.
Rzymianie byli tak święcie przekonani o prymacie łaciny, że nie rozwinęli
własnej semiotyki, z wyjątkiem teorii tłumaczenia (ponieważ musieli przyjąć i na-
śladować dziedzictwo greckie) oraz retoryki, niezbędnej dla celów prawniczych
i politycznych.
Scholastycy średniowieczni także nie zajmowali się językami innymi niż łaci-
na. Jeszcze przed nimi święty Augustyn zainicjował bardzo złożoną teorię i prak-
tykę hermeneutyki biblijnej, nie znając hebrajskiego i ledwo, jeśli w ogóle, znając
grecki. Ich wkład semiotyczny dotyczył dwóch kwestii kluczowych dla celów kul-
turowych, to jest interpretacji tekstów (hermeneutyki biblijnej) oraz relacji mię-
dzy słowami a uniwersaliami. Jedynie począwszy od Rogera Bacona do Ockhama,
w nowym klimacie kulturowym, bardziej otwartym na doświadczenia naturalne,
zwrócili się ku studiowaniu relacji między signa i res, oraz relacji prawdziwości
między sądem logicznym a podmiotem.
W wieku XVII słowo ‘semiotyka’ pojawiło się ponownie (wieki po Galenie
i nie tylko u Locke’a) w znaczeniu doktryny znaków, także dlatego że to właśnie
15
Umberto Eco
w tym momencie kultura europejska uświadomiła sobie istnienie innych kultur
i form pisma, od chińskich ideogramów po egipskie hieroglify. Między wiekiem
XIX a XX wreszcie pojawili się Peirce i Saussure, choć ten pierwszy pozostał
w swoim czasie odosobnionym vox clamantis in deserto [głosem wołającego na
pustyni – przyp. tłum.].
Potem, w wieku XX, semiotyka stała się tematem bardziej centralnym. Pa-
miętajmy, że nawet w ramach International Encyclopaedia of Unified Science o se-
miotyce pisali Carnap i Morris. Krok po kroku dotarliśmy do „semiotycznego
boomu” połowy XX wieku, kiedy to komunikacja wyszła na plan pierwszy i nie
bez przyczyny Roland Barthes w Mitologiach zaczął analizować różne zjawiska
komunikacyjne życia codziennego. Semiotyka dostrzegła swój ogromny potencjał
w momencie, w którym, przynajmniej w krajach rozwiniętych, stało się jasne,
że można zdobyć władzę nie przez rozmieszczenie czołgów na ulicach, ale przez
przejęcie radia i telewizji – komunikacja stała się „przemysłem ciężkim”. Stało się
również oczywiste, że mass media, niczym nowe „święte księgi”, tworzą ideologię
i zmieniają nasze postrzeganie rzeczywistości. Semiotyka zyskała zatem wymiar
moralnego obowiązku.
Z jakimi zjawiskami będzie musiała zmierzyć się semiotyka jutra? W erze glo-
balizacji, w której różne społeczeństwa będą miały te same technologie i te same
nawyki, badania semiotyczne będą pewnie musiały zająć się współczesnymi zja-
wiskami mniej lub bardziej powiązanymi z wszechobecną globalną siecią semio-
tyczną. Zdaniem niektórych badaczy, na przykład współczesnej szkoły w Tartu,
semiotyka musi poszerzyć zakres swoich zainteresowań tak, by objąć nimi sferę
komunikacji biologicznej i to nie tylko ludzkiej.
Mnie osobiście interesuje jednak rozwój semiotyki ogólnej. Dla rozrywki co
roku odwiedzam amerykańskie księgarnie po to, aby przekonać się, jak zmieniają
klasyfikacje materii semiotycznej. W latach 60. książki poświęcone semiotyce sta-
ły na półkach razem z pracami o marksizmie, psychoanalizie i fenomenologii. De-
kadę później znalazłem je pod hasłem strukturalizm, wraz z marksizmem, kinem
i feminizmem, a jeszcze później „przeniosły się” z poststrukturalizmu do badań
postmodernistycznych i kulturowych. Czekam na moment, kiedy trafią na półki
poświęcone New Age. Podczas moich wypraw z radością odkryłem w księgarni
harwardzkiej duży specjalny pokój, w którym mieściły się: sztuczna inteligencja,
nauki o mózgu, logika i filozofia analityczna, psychologia percepcji, językoznaw-
stwo i semiotyka, a wszystko to razem pod etykietą: „kognitywistyka”.
Nikt nigdy nie twierdził, że kognitywistyka to jedna nauka i wszyscy chyba
zgadzają się w postrzeganiu jej jako swego rodzaju interdyscyplinarnego agregatu
ze wspólnymi podstawami. Nie jest dla mnie problemem, że semiotyka została
16
Przyszłość semiotyki
włączona do tego zbioru, niezależnie od pytania (nad którym zresztą ciągle trwa
dyskusja) czy semiotyka jest nauką kognitywną, albo czy kognitywistyka to dzie-
dzina semiotyki – jak twierdził nieżyjący już Thomas Sebeok.
Semioza stała się centralnym pojęciem naszego współczesnego naukowego
paradygmatu – jak w wieku XVII opozycja między res extensa i res cogitans –
i pewne jest, że wiele dyscyplin może czerpać inspirację z pojęć semiotycznych
niekoniecznie semiotyką będąc.
Po tym jak zwróciłem uwagę na związek między semiotyką i kognitywistyką,
ktoś mógłby zaprotestować, że przecież istnieje wiele badań semiotycznych, które
nie są ściśle powiązane z procesami poznawczymi, jak, na przykład, analiza tek-
stów literackich, badania nad wpływem mass mediów, semiotyka społeczna i kul-
turowa, czy też prężnie rozwijające się badania dotyczące przekładu. Myślę jednak,
że owa kognitywna orientacja musi pozostać jednym z głównych wyznaczników
badań semiotycznych. I nie jest to kwestia bycia à la mode. Od dłuższego już czasu
badacze Peirce’owscy mówią o semiotyce Peirce’a jako semiotyce kognitywnej. Nie
odchodźmy zatem od kluczowych założeń naszych prekursorów.
W ostatnim stuleciu semiotyka umysłu (myślę tu, na przykład, o struktura-
lizmie francuskim) kładzie nacisk na ukazanie, że w naszym doświadczaniu świata
pośredniczą teksty i że nie są one lustrzaną reprezentacją tegoż świata, ale jego
interpretacją, która z kolei ma zostać zinterpretowana przez odbiorców. W tym
„zwrocie tekstualnym” na nowo odkryto Peirce’owskie pojęcie nieograniczonej se-
miozy. Chciałbym tu zaznaczyć, że postrzegam ową próbę jako nader obiecującą.
Pozwoliła nam uświadomić sobie, jak bardzo nasze, zgoła naiwne, doświadczenie
kształtowane jest przez strategie dyskursywne. Stąd zresztą nacisk na potrzebę ba-
dania nie tyle relacji odnoszenia się znaków do rzeczy, co raczej (a przynajmniej
przede wszystkim) relacji semiotycznych między znakami a znaczeniem, albo zna-
kami a ich interpretantami.
Niezaprzeczalnie jednak koncepcje te stworzyły iluzję, że nie istnieje świat,
a jedynie teksty, i że semioza to proces ciągłego i nieskończonego odsyłania od
znaku do znaku, od tekstu do tekstu. Myślę tu nie tyle o Derridzie jako swego
rodzaju amerykańskiej wersji idei dekonstrukcji (którą określiłem kiedyś jako ro-
dzime amerykańskie przedsiębiorstwo na licencji francuskiej). Istnieje bowiem,
co chciałbym przypomnieć, istotna różnica między dryfem dekonstrukcyjnym
a Peir ce’owskim pojęciem nieograniczonej semiozy.
W drugim rozdziale książki O gramatologii Derrida szuka autorytetów, które
pomogłyby mu uzasadnić jego próby nakreślenia semiozy jako nieskończonej gry
i nieskończonego kłębowiska interpretacji. Wśród autorów, których wspomina po
Saussurze i Jakobsonie, jest także Peirce:
17
Umberto Eco
Peirce postępuje bardzo daleko w procesie nazwanym przez nas wcześniej de-kon-
strukcją znaczonego transcendentnego, które w takim czy innym momencie kładło-
by uspokajający kres odsyłaniu znaku do znaku. Logocentryzm i metafizykę obec-
ności zidentyfikowaliśmy jako wymagające, silne, systematyczne i niepohamowane
pragnienie takiego znaczonego. Otóż to nieskończone odsyłanie Peirce uznaje za kry-
terium pozwalające rozpoznać, czy rzeczywiście mamy do czynienia z systemem zna-
ków. Ruch znaczenia początkuje to, co uniemożliwia jego przerwanie. Rzecz sama
jest znakiem. […] Przywoływana rzecz sama to zawsze już pewien representamen
oderwany od prostoty naocznej oczywistości. Representamen funkcjonuje jedynie
wówczas, gdy pobudza pewien interpretant, który sam staje się znakiem, i tak w nie-
skończoność. Identyczność ze sobą znaczonego bezustannie się skrywa i przemiesz-
cza. […] Otóż to, co przedstawione, zawsze jest już pewnym representamen. […]
Skoro istnieje sens, to istnieją tylko znaki2.
Takie odczytanie Peirce’a ma jednak pewne ograniczenia. Derrida nie bierze
bowiem pod uwagę, iż Peirce na tym nie kończy. To prawda, że mówi on o moż-
liwie nieskończonym procesie interpretacji. Ale dla Peirce’a „znaczenie wiąże się
z odniesieniem do celu” (CP, 5.166). Cel jest tu bez wątpienia, przynajmniej
w ujęciu Peirce’owskim, związany z czymś, co leży poza semiozą. Być może nie ma
nic wspólnego z transcendentnym podmiotem, a ma z referentami. Kiedy Peirce
podaje sławetną definicję litu jako zbioru instrukcji mających pozwolić nie tylko na
identyfikację, ale także na produkcję litu, zauważa: „Osobliwość tej definicji polega
na tym, że mówi nam, co słowo lit denotuje, jednocześnie polecając, co należy zro-
bić, aby zapoznać się percepcyjnie z przedmiotem tego słowa (CP, 2.330).
Każdy akt semiozyczny określony jest przez Przedmiot Dynamiczny, będący
„[r]zeczywistością, której w jakiś sposób udaje się określić znak dla jego Reprezen-
tamenu” (CP, 4.536). Tworzymy reprezentameny, ponieważ zmusza nas do tego
coś spoza kręgu semiozy.
Prawdą jest, że według Peirce’a nie da się dotrzeć do Przedmiotu Dynamicz-
nego w jego aktualnej indywidualnej formie i można go poznać jedynie poprzez
Przedmiot Bezpośredni, który staje się punktem wyjścia do dalszych interpretacji.
Jeśli percepcja jest – jak widzi ją Peirce – semiozą, wtedy nawet w początkowym
momencie naszego percepcyjnego zapoznawania się ze światem zewnętrznym, ów
świat zewnętrzny staje się dla nas zrozumiały jedynie w formie Przedmiotu Bez-
pośredniego. Dla Peirce’a, w momencie powstawania znaku, nie ma już Przed-
J. Derrida, O gramatologii, przeł. Bogdan Banasiak, Wydawnictwo Oficyna, Łódź 2001,
s. 80–81.
2
18
Przyszłość semiotyki
miotu Dynamicznego (przed powstaniem znaku nie był on jeszcze przedmiotem).
Jednak obecność reprezentamenu, jak również obecność (w umyśle i poza nim)
Przedmiotu Bezpośredniego oznacza, że w pewien sposób Przedmiot Dynamicz-
ny, którego już nie ma, gdzieś był. Będąc nieobecnym czy też nie będąc obecnym,
Przedmiot aktu interpretacji był wcześniej.
Co więcej, Przedmiot Dynamiczny, który był i którego nie ma w duchu
Przedmiotu Bezpośredniego, aby być przetłumaczonym na potencjalnie nieskoń-
czony łańcuch interpretantów, będzie bądź być powinien. „Można sobie wyobra-
zić, że nieskończona seria reprezentacji, z których każda reprezentuje tę, która ją
poprzedzała, posiada jako swoje ograniczenie przedmiot absolutny” (CP, 1.339).
Pojawia się zatem coś, na co nie ma miejsca w podejściu dekonstrukcyjnym:
poza interpretantem bezpośrednim, emocjonalnym, energetycznym i logicznym
– wszystkimi wewnątrz procesu semiozy – istnieje końcowy logiczny interpretant,
to jest nawyk.
Nawyk jest dyspozycją działania na świecie i ta możliwość działania, jak rów-
nież rozpoznanie tej możliwości jako prawa wymaga czegoś, co jest bardzo bliskie
chwili transcendentalnej: wspólnoty jako intersubiektywnej gwarancji nieintui-
cyjnego, nie naiwnie realistycznego, ale raczej wyobrażeniowego pojęcia prawdy.
Rzeczywistość „konstytuowana jest” przez poszerzanie wiedzy (CP, 5.356).
Jeśli dla maksymy pragmatycznej (CP, 5.462) znaczenie jakiegokolwiek sądu to
nic więcej jak wyobrażalne efekty praktyczne, które sąd by implikował, jeśli byłby
prawdziwy, to proces interpretacji musi zatrzymać się – przynajmniej na pewien
czas – poza językiem – przynajmniej w sensie, w którym nie każdy efekt praktyczny
jest efektem semiozycznym. Prawdą jest, że każdy efekt praktyczny musi być potem
wyrażony poprzez interpretantów i że każde ustalenie członków wspólnoty musi
mieć formę nowego ciągu znaków: jednakże zgoda dotyczy czegoś – czy to efektu
praktycznego czy też możliwości efektu praktycznego – co powstaje poza semiozą.
Peirce zauważa coś, co wychodzi poza indywidualne intencje interpretującego
i jest to idea wspólnoty jako zasady transcendentalnej. Nie jest to zasada transcen-
dentalna w sensie Kantowskim, ponieważ nie pojawia się przed, ale po procesie
semiozycznym; to nie struktura umysłu ludzkiego tworzy interpretację, ale rzeczy-
wistość konstruowana przez semiozę. W każdym razie, od momentu, w którym
wspólnota zgadza się z daną interpretacją, pojawia się, jeśli nie obiektywne, to przy-
najmniej intersubiektywne znaczenie, które staje się uprzywilejowane wobec jakich-
kolwiek innych możliwych interpretacji wyrażanych bez zgody wspólnoty. Peirce
powiedział kiedyś, że prawdziwym efektem semiozy jest rzeczywistość (CP, 5.384).
„Rzeczywistość to coś, do czego prędzej czy później doprowadzą informacja i ro-
zumowanie, a zatem coś, co jest niezależne od naszych upodobań.” (CP, 5.311).
19
Umberto Eco
Problem interpretacji (który może być badany teoretycznie jedynie przez
semiotykę ogólną) staje się kwestią fundamentalną w kontekście wielu podejść
filozoficznych, według których nie ma faktów, a jedynie interpretacje – typowa
spuścizna po Nietzschem, choć on sam dodał, że nawet jego obrona interpreta-
cji wobec faktów była interpretacją. Pojawia się zatem potrzeba nowego realizmu,
w ramach którego semiotyka ogólna ma coś do powiedzenia. Osobiście stworzy-
łem ideę negatywnego realizmu, który mówi o tym, ze istnieją fakty podważające
niektóre z naszych interpretacji i mówiące o tym, że nie możemy ich przyjąć.
Semiotyka może odgrywać rolę w jednej z kluczowych kwestii naszych cza-
sów, to jest edukowaniu młodych ludzi, jak korzystać z Sieci. Sam szukałem kiedyś
w Internecie informacji o Chalkedonie. Z Chalkedonu przekierowało mnie – nie
pamiętam, po jakiej serii innych fascynujących linków – do pierwszego angiel-
skiego tłumaczenia Famy różokrzyżowców z 1652 roku. Link z komentarza odesłał
mnie do niezliczonych stron na temat królestwa Księdza Jana, skąd dalsze surfo-
wanie doprowadziło mnie do szeregu imponujących dokumentów na temat Dzie-
sięciu Zaginionych Plemion Izraela. Niczym szaleniec zapisywałem i drukowałem
masę ciekawych dokumentów, ale mniej więcej o drugiej nad ranem poczułem się
tym wyczerpany i wyłączyłem komputer. Uświadomiłem sobie wtedy, że zapo-
mniałem o początkowym celu moich poszukiwań. Ciągłe odsyłanie od tekstu do
tekstu sprawiło, że straciłem możliwość stworzenia nawyku, który pozwoliłby mi
wybrać to, co pierwotnie chciałem.
Ta ciekawa, jak myślę, parabola pokazuje nam dwie ważne rzeczy. Po pierwsze,
że w semiozycznej wirtualności Sieci (w istocie tworu bardzo dekonstruktywnego)
ryzykujemy zagubienie idei celu i działania. Po drugie, że jednym z obowiązków
przyszłej semiotyki będzie prawdopodobnie uczenie ludzi nie tylko jak używać
znaków w surfowaniu po nieskończonym oceanie semiozy, ale także jak wrócić,
nie raz na zawsze, ale zawsze na każdym etapie semiozycznych poszukiwań, do
Przedmiotu Dynamicznego.
Może istnieją inne ciekawe perspektywy, jeśli chodzi o przyszłość semiotyki,
ale w tym momencie ich nie pamiętam. Przepraszam.
Tłum. Monika Kopytowska (Uniwersytet Łódzki)
Pobierz darmowy fragment (pdf)