Darmowy fragment publikacji:
Wstęp
Prezentowana czytelnikom książka pt. Kariera naukowa w Polsce. Wa-
runki prawne, społeczne i ekonomiczne, pod redakcją Stanisława Waltosia i An-
drzeja Rozmusa, jest pozycją wyjątkową, przede wszystkim ze względu na
rozległość zakresu analizy uwarunkowań związanych ze ścieżkami awansu
naukowego w naszym kraju. Liczne grono autorów poszczególnych rozdzia-
łów przedstawia w ujęciu monograficznym szeroką panoramę problemów,
które stały się przedmiotem ożywionej dyskusji publicznej w ostatnich
latach, szczególnie aktywnie prowadzonej po ogłoszeniu podstawowych
dla tej debaty pozycji bibliograficznych, w tym zwłaszcza następujących
opracowań:
• Model awansu naukowego w Polsce, red. F. Ziejka, Wydawnictwo SGGW,
monografia opracowana przez KRASP i FRP, Kraków–Warszawa
2006,
• Projekt założeń reformy systemu nauki i szkolnictwa wyższego, opracowanie
• Komunikat ze spotkania w Fundacji Rektorów Polskich w dniu 7 maja
MNiSW, kwiecień 2008,
2008 r.,
• Stanowisko Prezydium KRASP i Prezydium PAN z dnia 15 maja 2008 r.
w sprawie drogi awansu naukowego,
• Uwagi do propozycji zmian w zakresie ścieżki kariery naukowej zgłoszonych
w debacie publicznej, raport opracowany przez Zespół Interdyscyplinar-
ny do Spraw Mobilności i Karier Naukowych MNiSW, październik
2008,
• Strategia rozwoju szkolnictwa wyższego: 2010–20. Projekt środowiskowy,
• Strategia rozwoju szkolnictwa wyższego w Polsce do 2020 r., Ernst Young
grudzień 2009,
i IBnGR, luty 2010.
1
Wstęp
Przebieg i wyniki tej debaty stanowią istotny element określający
kontekst dalszych działań MNiSW, bez znajomości którego czytelnikom
książki byłoby trudniej formułować własne oceny w referowanych w książ-
ce sprawach, będących następstwem podjętych ostatnio przez Parlament
decyzji, zwłaszcza dotyczących zmian zasad i trybu nadawania stopnia
doktora habilitowanego.
W ramach niniejszego wprowadzenia, jako uczestnik referowanych tu
wydarzeń, pragnę przypomnieć najważniejsze z nich z okresu 2000–2010.
Sprawa modelu awansu naukowego pojawiła się w podjętych w 2003 r.
na wniosek KRASP pracach Zespołu ekspertów do opracowania projektu
ustawy o szkolnictwie wyższym, powołanego przez Prezydenta RP. Wów-
czas, ze względu na złożoność i rozległość materii ustawowej, w sprawach
ścieżek kariery ograniczyliśmy się do propozycji niewielkich zmian, których
symbolem stał się nowy sposób połączenia zasady udziału Centralnej Ko-
misji w postępowaniu habilitacyjnym z wymogiem zapewnienia autonomii
uczelni w kształtowaniu własnej kadry. Ustawa z 200 r. zniosła zatem
zasadę zatwierdzania uchwał rad wydziałów o nadaniu stopnia doktora ha-
bilitowanego, włączając w zamian dwóch recenzentów Centralnej Komisji
w postępowanie prowadzone na wydziale. Część osób z grona przedsta-
wicieli związków zawodowych, ale także wielu parlamentarzystów uczest-
niczących w pracach legislacyjnych, uznało tę zmianę w odniesieniu do
habilitacji za nie dość daleko idącą. W tej sytuacji, w uzgodnieniu z KRASP,
przedstawiłem deklarację intencji rektorów zainicjowania przez nich debaty
środowiskowej nad modelem kariery naukowej niezwłocznie po wejściu
w życie ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym. Zgodnie z tą obietnicą
złożoną w końcowej części prac nad ustawą, w których uczestniczyłem
będąc przedstawicielem Prezydenta RP jako wnioskodawcy w postępo-
waniu legislacyjnym, już na pierwszym w kadencji 2005–2008 posiedzeniu
Prezydium KRASP powierzono prof. Franciszkowi Ziejce przewodnicze-
nie Zespołowi ds. Opracowania Modelu Kariery Akademickiej w Polsce,
do składu którego zaproszono wybitnych przedstawicieli świata nauki,
przy spełnieniu warunków reprezentatywności ideowej i instytucjonalnej.
Efektem podjętej działalności stało się zorganizowanie w Uniwersytecie
Jagiellońskim w dniach 17–18 marca 2006 r. przez JM Rektora prof. Ka-
rola Musioła konferencji z udziałem licznych przedstawicieli środowiska
akademickiego oraz zaproszonych gości pt. „Model awansu naukowego
w Polsce”. Monografia pod tym samym tytułem opracowana następnie
przez Fundację Rektorów Polskich przy wsparciu KRASP, zawierająca pre-
16
Wstęp
zentację różnych poglądów uczestników konferencji, stała się podstawą do
dyskusji publicznej w następnych dwóch latach.
W ramach tej debaty osobiście przedstawiłem między innymi nastę-
pujące propozycje:
• Przestaje być korzystne dla rozwoju nauki polskiej utrzymywanie
habilitacji jako stopnia naukowego (poza granicami kraju niejasna
jest sytuacja istnienia dwóch rodzajów stopni doktorskich: doktora
i doktora habilitowanego, co wpływa na obniżenie rangi doktoratu).
Nie oznacza to jednak, że należy wyeliminować habilitację ze ścieżki
kariery pracownika naukowego.
• Habilitacja powinna stać się procedurą obiektywnego i niezależnego
badania oraz oceny dorobku naukowego, dokonywanej z udziałem
lub bez udziału zainteresowanego, który przedstawiałby swój dorobek
do oceny. Weryfikacji tego dorobku ze względu na określone wyma-
gania powinny dokonywać uprawnione rady wydziałów, opierając
się na centralnie określonych standardach.
• Przejście przez ten proces z pozytywnym wynikiem oznaczałoby
pozyskanie uprawnienia potwierdzającego prawo do ubiegania się
o stanowisko profesora nadzwyczajnego przez doktora (z habilitacją)
bez wymogu uprzedniej, pozytywnej opinii Centralnej Komisji.
• Do nadania tytułu profesora potrzebne byłoby istotne zwiększenie
dorobku. Tak więc sama zasada szczeblowości w modelu kariery na-
ukowej nauczyciela akademickiego powinna zostać utrzymana.
• Posiadanie habilitacji jako potwierdzenia dorobku i pozycji naukowej
zapewniłoby, jak obecnie, określone uprawnienia w procesie dokto-
ryzowania i uzyskiwania przez jednostkę organizacyjną prawa do
prowadzenia kierunku studiów.
• Postulat zwiększenia rangi doktoratu powinien mieć charakter pro-
pozycji konkretnych procedur stwarzających rękojmię pozytywnych
zmian w tym zakresie.
• Wprowadzony przez ustawę – Prawo o szkolnictwie wyższym układ
stanowisk nauczycieli akademickich powinien zostać utrzymany.
W styczniu 2008 r. minister Barbara Kudrycka powołała, pod włas-
nym przewodnictwem, Zespół ekspertów do opracowania założeń refor-
my szkolnictwa wyższego i nauki. W kwietniu tego samego roku wyniki
prac tego Zespołu zostały przedstawione publicznie, inicjując kolejny etap
ożywionej debaty. W jej ramach istotnym wydarzeniem stało się spotka-
17
Wstęp
nie zorganizowane w dniu 7 maja 2008 r. w siedzibie FRP na zaproszenie
prof. prof. Jerzego Axera, Karola Modzelewskiego i Jerzego Woźnickiego
z udziałem kilkudziesięciu wybitnych polskich intelektualistów. Wyniki
tego spotkania zostały przedstawione publicznie w komunikacie z obrad.
Wnioski z dyskusji środowiskowej oraz inne dostępne propozycje
zostały szczegółowo rozpatrzone przez reprezentatywny instytucjonalnie
Zespół Interdyscyplinarny do spraw Mobilności i Karier Naukowych, powo-
łany przez ministra i działający w MNiSW pod moim przewodnictwem. Po
kilkumiesięcznej dyskusji z udziałem zaproszonych gości, w tym Przewod-
niczącego Centralnej Komisji, Dyrektora NCBiR oraz Sekretarza Generalne-
go KRASP, Zespół opracował dokument Uwagi do propozycji zmian w zakresie
ścieżki kariery naukowej zgłoszonych w debacie publicznej, który w październiku
2008 r. został przedłożony pani minister.
Przygotowując swoje wnioski, Zespół przeprowadził szczegółową
analizę stanowisk, dokumentów i propozycji przedłożonych w porządku
chronologicznym przez KRD, PSRP, KRASP, PAN, CK, RGSW1.
Równolegle, w MNiSW z udziałem przedstawicieli środowiska nauko-
wego, prowadzone były dyskusje nad sposobami zróżnicowania wymagań
habilitacyjnych w zależności od specyfiki poszczególnych dziedzin nauk.
Kolejne dwa lata przyniosły opracowanie dwóch projektów strategii
rozwoju szkolnictwa w Polsce w dekadzie 2010–2020 oraz debatę publicz-
ną nad tymi dokumentami. Szczególnie szeroko była ona prowadzona
nad tzw. projektem środowiskowym opracowanym przez FRP na zlecenie
Konferencji Rektorów KRASP i KRZaSP, który w sprawie kariery akademic-
kiej odwoływał się do wspólnego stanowiska Prezydiów KRASP i PAN.
Projekt ten zyskał w wyniku debaty publicznej wyraźnie większe poparcie
i stał się następnie podstawą prac Forum Ekspertów MNiSW nad finalną
1 Stanowisko Zarządu KRD z dnia 12 kwietnia 2008 r. w sprawie „dwóch doktoratów”.
Stanowisko Parlamentu Studentów RP z dnia 16 kwietnia 2008 r. w sprawie projektu zmian
w szkolnictwie wyższym przedstawionych w Kancelarii Premiera.
Stanowisko Prezydium KRASP i Prezydium PAN z dnia 15 maja 2008 r. w sprawie drogi
awansu naukowego.
Stanowisko Prezydium KRASP z dnia 16 maja 2008 r. w sprawie Projektu założeń reformy systemu
nauki i reformy systemu szkolnictwa wyższego.
Materiał do dyskusji na posiedzeniu Prezydium CK w dniu 26 maja 2008 r. pt. Propozycje
realizacji Projektu założeń reformy systemu nauki i szkolnictwa wyższego w zakresie awansu naukowego.
Uchwała Zgromadzenia Plenarnego KRASP z dnia czerwca 2008 r. w sprawie Projektu założeń
reformy systemu nauki i reformy systemu szkolnictwa wyższego.
Uchwała nr 289/2008 Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego z dnia 12 czerwca 2008 r. w sprawie
dokumentu Projekt założeń reformy systemu nauki i reformy systemu szkolnictwa wyższego.
18
Wstęp
redakcją dokumentu strategicznego dla ministerstwa w sprawach rozwo-
ju szkolnictwa wyższego w dekadzie 2010–2020. Prace te, prowadzone
pod kierunkiem ministra Zbigniewa Marciniaka, merytorycznie zostały
zakończone.
W 2010 r. MNiSW opracowało i przedłożyło pod debatę publiczną
projekt ustawy nowelizującej ustawę – Prawo o szkolnictwie wyższym,
ustawę o stopniach i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie
sztuki, który w procesie jego opracowywania został udoskonalony przy
udziale ustawowo umocowanych podmiotów, w tym zwłaszcza RGSW,
KRASP, KRD i PSRP. Następnie trafił do Sejmu i po okresie intensyw-
nych i produktywnych prac sejmowych i senackich, w tym prac podko-
misji i komisji, został uchwalony, a znowelizowana ustawa obowiązuje od
1 października 2011 r.
Przedstawiona wyżej, w ogromnym przecież skrócie, informacja
o prowadzonych w ostatnich dziesięciu latach pracach różnych gremiów
w sprawach ścieżek kariery naukowej w Polsce uczy zachowywania pewnej
pokory i dystansu wobec dorobku legislacyjnego. Powinien on być oceniany
w sposób pragmatyczny i nieemocjonalny, z gotowością do poszanowania
wkładu różnych podmiotów i osób fizycznych w prowadzone prace i w de-
batę publiczną, bez czego konkretne nowe rozwiązania – bez względu na
ich zróżnicowane oceny – byłyby mniej satysfakcjonujące.
Zaletą niniejszej książki jest właśnie takie obiektywne zrelacjonowanie
– i nadanie mu głównego charakteru – regulacji nowych, wynikających
z przepisów znowelizowanych w 2011 r., które, będąc dorobkiem MNiSW
– w mniejszym lub większym stopniu w zależności od przedmiotu regulacji
– wyrastają z mobilizacji i udziału środowisk akademickich i naukowych
w debacie i w pracach prowadzonych z inicjatywy rektorów uczelni aka-
demickich zrzeszonych w KRASP.
W tym krótkim wstępie z natury rzeczy nie byłoby możliwe zrelacjo-
nowanie poglądów i wniosków zawartych w przywołanych tutaj opracowa-
niach. Są one jednak dostępne i zainteresowany czytelnik może z łatwością
do nich dotrzeć. Zacytujmy jedynie jedną z uwag sformułowanych przez
Zespół Interdyscyplinarny MNiSW:
„Należy zdecydowanie podkreślić, iż sama zmiana procedur kariery
naukowej bez istotnego zwiększenia finansowania szkolnictwa wyższego
i nauki nie przyniesie zakładanej poprawy jakości i struktury wiekowej
kadr w uczelniach wyższych. Wieloetatowość, a w przypadku doktorantów
i młodszych pracowników nauki, dodatkowe zajęcia jako źródło zwiększe-
19
Wstęp
nia bardzo niskich wynagrodzeń, stały się obok pewnych słabości systemu
kariery naukowej, istotną przyczyną hamowania rozwoju naukowego i za-
wodowego nauczycieli akademickich”.
Zapraszam do lektury książki.
Prof. Jerzy Woźnicki
Stanisław Waltoś
Perypetie z karierą naukową w Polsce
– kilka wstępnych refleksji na tle klasycznych
Rozdział I
modeli tejże kariery
Perypetie, jakie młody człowiek przechodzi, wspinając się po szczeb-
lach kariery zawodowej, zdarzają się wszędzie. W środowisku naukowym
dają jednak znać o sobie bardziej wyraziście i bardziej dramatycznie. Wielkie
nadzieje łagodzą gorycz zmagania się z brakiem pieniędzy i zazdrość, że inni
robią pieniądze, przysłaniają rozterki z powodu nie zawsze szczęśliwego
wyboru opiekuna naukowego, dodają różowych barw wysiłkowi wkłada-
nemu przez lata w badania, które mogą zakończyć się fiaskiem.
Nieuchronne są napięcia emocjonalne przy kwalifikowaniu się do
kolejnych stopni, a także poczucie rozczarowania lub co najmniej zgorzknie-
nia, gdy nie wszystko poszło dobrze i zbliża się chwila rezygnacji z dalszych
starań o znalezienie lepszego miejsca w świecie nauki, szczególnie gdy
zabrakło talentu naukowego lub pracowitości, gdy ktoś inny ubiegł w go-
nitwie do stanowiska i zaszczytów. Młodzi ludzie przeżywają je w każdej
generacji, w każdej epoce, w każdym ustroju społecznym i politycznym.
Dotykają one przyszłych lub niedoszłych profesorów we wszystkich
modelach kariery naukowej. Nie może być inaczej, skoro wszystkie mają
wspólne cechy, których rodowód sięga do początków historii uniwersy-
tetów. Spróbujmy zatem przyjrzeć się im bez wdawania się w zbędne
szczegóły.
1. Średniowieczny model kariery naukowej. Najpierw silnie roz-
szczepiony na wzorce boloński i paryski. Później stopniowo, w bardzo
grubym zarysie, unifikował się, aby w pierwszej połowie XV w. osiągnąć
21
Stanisław Waltoś
wspólne cechy pozwalające na dopatrywanie się w nim pewnego wzorca1,
do którego stosowały się w zasadzie wszystkie później powstające uniwer-
sytety. Mimo to przedstawienie go nie jest łatwe. Tyle w nim zróżnicowań,
lokalnych odchyleń, stopniowych przekształceń w miarę przesuwania się
w uciekającym czasie. Po przedarciu się przez ten labirynt można jednak
zauważyć pewne cechy na tyle wspólne, że uprawnione będzie podjęcie
próby naszkicowania modelu.
Charakterystyczne dla niego są:
• Splot kariery naukowej z pozycją studenta, jakby „na zakładkę”. Za-
cznijmy od konstatacji, że wszystkie stopnie nadawane na uniwersytetach
były stopniami naukowymi, zaczynając od bakałarza, poprzez licencjata, na
magistrze i doktorze skończywszy. Każdy z nich upoważniał do nauczania
studentów na stosownym do niego poziomie. Jak już dawno zauważono,
splatały się ze sobą dwie ścieżki życia uniwersyteckiego: nauczyciela, na-
zwijmy go akademickim według dzisiejszej nomenklatury, i studenta na
wydziale wyższym. Osobliwość polegała zatem na tym, że ta sama osoba
była jednocześnie nauczycielem i studentem. Skoki w karierze wyznaczały:
uczestnictwo w wykładach, udział w dysputach i pomyślnie zdane egzami-
ny. Karierę warunkowało zatem sprawdzanie wiedzy, a nie jej tworzenie.
Dopiero z biegiem czasu warunkiem doktoratu stało się przedstawienie
rozprawy doktorskiej.
Kariera naukowa zaczynała się z chwilą otrzymania stopnia najniższe-
go, bakałarza na wydziale sztuk wyzwolonych (filozoficznym), i podjęcia
decyzji o studiowaniu na jednym z trzech wyższych fakultetów (medycyna,
prawo i teologia na samym szczycie). Student jednego z trzech wyższych
wydziałów był równocześnie wykładowcą, profesorem, na wydziale sztuk
wyzwolonych. Jeszcze w pierwszej połowie XV w. relacje między stop-
niami magistra i doktora nie były ustalone. W niektórych uniwersytetach,
np. w Wiedniu, stopień magistra był najważniejszy, bo przyznawany był
teologom2. I odwrotnie, w innych nadawano stopień doktora filozofii na
wydziale sztuk wyzwolonych, np. w Paryżu. Pod koniec XV w. utarło się już
powszechnie, że stopień magistra przysługiwał temu, kto ukończył wydział
filozoficzny i przebrnął przez wszystkie wymagane dysputy i egzaminy,
1 H.W. Prahl, I. Schmidt-Harzbach, Die Universität. Eine Kultur- und Sozialgeschichte, Verlag
Buchar, München–Luzern 1981, s. 18 i n.
2 G. Kaufman, Zur Geschichte der academischen Grade und Disputationen, Centralblatt für Bi-
bliothekswesen, XI. Jahrgang, 5 Heft, Mai 1894, s. 204 i n.
22
Rozdział I. Perypetie z karierą naukową w Polsce...
a stopień doktora zarezerwowany był dla tych, którzy mieli za sobą studia
medycyny, prawa lub teologii3.
• Start kariery uniwersyteckiej odbywał się zatem – wyjątki nie miały
znaczenia systemowego – zawsze na poziomie ogólnym, a więc na wydziale
sztuk wyzwolonych (filozoficznym). Bieg do godności uniwersyteckich
pozostawał pod znakiem silnej selekcji. Nie więcej niż 25 studentów
najliczniejszego wydziału sztuk wyzwolonych uzyskiwało stopień baka-
łarza. Do profesury wydziału teologicznego docierali już tylko nieliczni
z nielicznych.
• Hierarchiczność nauk wyznaczała pozycję w hierarchii uczonych;
dopiero z końcem XVII w., np. w Halle, wydział filozoficzny zaczął zyskiwać
sobie rangę równą pozostałym. Reformy w duchu Oświecenia w drugiej
połowie XVIII w. ostatecznie zrównały wszystkie wydziały. Wiązało się to
silnie z rozwojem szkolnictwa średniego, które przejęło propedeutyczne
funkcje wydziałów filozoficznych (ekstremalnym tego świadectwem jest
stopień bakałarza przysługujący tradycyjnie absolwentom liceów we Fran-
cji), i z gwałtownym rozwojem nauk przyrodniczych oraz społecznych,
który doprowadził do zapewnienia tym wydziałom silnego znaczenia
w strukturze uniwersytetu.
• Osiągnięcia naukowe nie miały decydującego wpływu na przesuwa-
nie się po szczeblach drabiny uniwersyteckiej. Pozycja naukowa oraz prestiż
uczonych zależały bardziej od niesformalizowanych opinii niż formalnych
stopni naukowych.
Z drugiej strony, jeżeli twórczość naukowa w okresie do końca XVIII w.
nie była warunkiem koniecznym do zrobienia kariery na uniwersytecie, to
błędem byłoby sądzić, że osiągnięcia naukowe, a co najmniej umiejętność
interpretacji zjawisk przyrodniczych lub wypowiedzi innych, nie miały
żadnego znaczenia w świecie uniwersyteckim. Historia uniwersytetów
przekonująco udowadnia, że wielkie umysły często tworzyły wielkie na-
zwiska, a te na ogół gwarantowały uznanie wybiegające daleko poza sie-
dzibę uczelni i niekiedy niezły status materialny. Nie były straszne trudy
i nawet ryzyko utraty życia tym, którzy marzyli o słuchaniu wykładów
sławnych profesorów. Do Wiednia w XV w. podróżowali młodzi ludzie,
aby słuchać wykładów Jerzego Peuerbacha, a potem jego ucznia, Jana
Müllera, zwanego Regiomontanusem. Podróżowało się do Bolonii i Padwy,
aby słuchać wykładów głośnych prawników i oczywiście płacić wysokie
3 J. Baszkiewicz, Młodość uniwersytetów, Wydawnictwo Żak, Warszawa 1997, s. 112.
23
Stanisław Waltoś
czesne. Słynny profesor prawa w Bolonii w XIV w. Bartolus de Saxoferrato
zdobył pokaźny majątek nie tylko dlatego, że jego miesięczne uposażenie
było bardzo wysokie, ale i z tego powodu, że dzięki wielkiej sławie, jaką
się cieszył, otrzymywał liczne zlecenia na pisanie opinii prawnych, które
kosztowały majątki. Podobnie rzecz się miała i z innymi wybitnymi pro-
fesorami prawa.
Im lepszy był profesor medycyny, tym więcej miał pacjentów. W Pol-
sce za klasyczny przykład powodzenia materialnego wśród uczonych me-
dyków zawsze służył Miechowita, czyli Stanisław z Miechowa, krakowski
profesor medycyny, historyk i geograf, żyjący na przełomie XV i XVI w. Stać
go było na dołożenie się z własnej kiesy do budowy biblioteki w Collegium
Maius i fundowanie zegara w tymże kolegium.
Również wzięty profesor sztuk wyzwolonych Jan Schilling z Głogowa,
ten u którego Mikołaj Kopernik w Krakowie zdobywał wiedzę z zakresu
astronomii, nie mógł narzekać na warunki życia. Był członkiem presti-
żowego kolegium, obdarzonego licznymi beneficjami, miał sporo lekcji
prywatnych.
Znakomita większość uczonych w Średniowieczu i czasach nowożyt-
nych aż do końca XVIII w. mieszkała bowiem w kolegiach, owych wspólno-
tach uniwersyteckich. Miejsce w kolegium wyznaczały wiek, przynależność
do wydziału oraz prestiż osobisty. Ten prestiż nie zależał bynajmniej od
umiejętności obdarzania świata powiewem odkryć na polu nauki. Liczyła
się raczej wiedza, umiejętność udziału w dysputach i pisania niekoniecznie
nowatorskich traktatów, a szczególnie osobowość. Przykładanie się do
rozwoju nauki oczywiście odgrywało pewną rolę w karierze, ale doceniali
je chyba bardziej inni; koledzy profesorowie na tym samym wydziale uni-
wersytetu byli zwykle bardziej powściągliwi w ocenach.
2. Model Humboldta. Powstał w związku z utworzeniem uniwersy-
tetu w Berlinie w 1810 r. Podstawy jego stworzył Wilhelm von Humboldt,
de facto twórca tego uniwersytetu4. Niektóre jego elementy można znaleźć
na niemieckich uniwersytetach już w XVIII w., jak np. habilitację, która
pojawiła się w tym czasie, oraz obowiązek napisania dysertacji doktorskiej
i jej wydrukowania.
4 Bliżej S. Waltoś, Korzenie współczesnego szkolnictwa wyższego – ścieżki tradycji (w:) Szkolnictwo
wyższe Polsce. Ustrój – prawo – organizacja, red. S. Waltoś, A. Rozmus, Wydawnictwo WSIiZ, Rzeszów
2009, s. 26–28.
24
Rozdział I. Perypetie z karierą naukową w Polsce...
Sprowadzał się on do następujących założeń: kierunek i formy roz-
woju dziedziny nauki wyznacza profesor zwyczajny (ordinarius) powoły-
wany przez sam uniwersytet, a ściślej mówiąc – przez grono profesorów
zwyczajnych. Oczekuje się od niego, że będzie harmonijnie łączyć dydak-
tykę z badaniami naukowymi. Przejawem podstawowym tej harmonii ma
być zapoznawanie studentów z wynikami własnych badań naukowych,
nieustanne wprowadzanie do wykładów elementu nowości naukowej,
odkrywanej we własnej działalności oraz w badaniach prowadzonych
przez innych uczonych. Ma prowadzić seminarium doktorskie, otwarte dla
wszystkich zainteresowanych daną dziedziną nauki, choć dopuszczalne są
ograniczenia dostępności ze względu na poziom naukowy, liczbę miejsc
w sali lub laboratorium. U niego, na seminarium, będą kształcić się przyszli
doktorzy. Na nim ujawnia się po raz pierwszy nowe idee i odkrycia, poddaje
się je ostrej dyskusji.
W systemie Humboldta duże znaczenie uzyskuje stopień doktora
filozofii6. Zależy on od obrony dysertacji doktorskiej w dziedzinie należącej
do gestii wydziału filozoficznego, a więc we wszystkich naukach huma-
nistycznych i matematyczno-przyrodniczych. Nadanie stopnia doktora
medycyny i prawa następuje zaś po pomyślnym zdaniu tzw. rygorozów
doktorskich, czyli kilku egzaminów przewidzianych przez obowiązujące
w uniwersytecie przepisy. Z reguły wymaga się także dysertacji od absol-
wentów studiów teologicznych.
Po promocji doktorskiej idzie kolej na habilitację, a więc sprawdzenie
na podstawie rozprawy przedłożonej przez kandydata mającego stopień
doktora, czy posiada wystarczające kwalifikacje do zajęcia w przyszłości sta-
nowiska profesora. Żąda się z reguły od habilitanta, by była ona znaczącym
wkładem w określoną dziedzinę nauki. Z tego punktu widzenia oceniają ją
recenzenci. Zakłada się, że waga naukowa rozprawy habilitacyjnej będzie
większa od przypisywanej rozprawie doktorskiej. Po ocenie przychodzi
czas na kolokwium, a więc egzamin z posiadanej wiedzy. W klasycznym
systemie Humboldta odbywa się ono przed całą radą wydziału, ale zdarzało
się, że dopuszczalne było przeprowadzenie go przed specjalnie do tego po-
wołaną komisją. Do tego jeszcze próbny wykład, aby zbadać, czy kandydat
da sobie radę na sali wykładowej. Chodzi przecież o habilitację wywodzącą
się od słowa habilitare – nadawać się, posiadać umiejętności.
Bliżej S. Waltoś, Korzenie..., s. 26–28.
6 Th. Ellwein, Die deutsche Universität; vom Mittelalter bis zur Gegenwart, Athenäum, Königstein
im Taunus 1985, s. 149 i n.
2
Stanisław Waltoś
Udana habilitacja zapewnia stopień docenta, czyli oznacza, że doktor
posiada veniam legendi – prawo wykładania na uniwersytecie. Habilitacja nie
zagwarantuje zatrudnienia. Przyzna mu tylko status tzw. docenta prywat-
nego (Privatdozent), któremu uniwersytet nie będzie mógł odmówić prawa
prowadzenia zgłoszonego wykładu, ale pod dwoma warunkami – za wykład
nie przysługuje żadne wynagrodzenie i tematyka wykładu nie może pokry-
wać się z tematyką wykładu podstawowego, który jest zastrzeżony tylko
dla profesora zwyczajnego, „posiadacza” katedry. W klasycznym systemie
Humboldta obowiązuje rygorystyczna etatyzacja profesorska: każda katedra
jest obsadzana przez jednego profesora zwyczajnego. Na ogół stanowisk
profesorskich nie mnoży się w miarę przeprowadzanych habilitacji.
Docentowi prywatnemu pozostają w takiej sytuacji trzy wyjścia.
Pierwsze – cierpliwie czekać na śmierć lub emeryturę profesora; drugie
– zaproponować taki wykład specjalistyczny, który nie tylko że uzyska
duże wzięcie wśród słuchaczy, ale i będzie wyznaczał nowy kierunek badań
i zapowiadał tym samym nową specjalistyczną dziedzinę nauki; trzecie
– rozglądać się po innych uniwersytetach i czekać na tzw. der Ruf, czyli
zaproszenie na katedrę gdzie indziej.
Dwa ostatnie rozwiązania losu docenta prywatnego z biegiem czasu
stały się powszechną praktyką, do dzisiaj stosowaną. Tworzenie nowej
dziedziny nauki dawało podstawę do starania się co najmniej o stanowisko
profesora nadzwyczajnego, a w razie instytucjonalnego usankcjonowania
owej dziedziny zapewniało katedrę i profesurę zwyczajną. Stanowiło jedną
z najbardziej skutecznych metod prowadzących do znalezienia sobie sa-
modzielnego stanowiska w uniwersytecie i równocześnie przyspieszania
specjalizacji nauk7. Oczekiwanie zaś lub zapobiegliwe staranie się o zapro-
szenie na katedrę przez inny uniwersytet stało się regułą, od której dziś
odstępuje się niezbyt często. Dzięki temu w Niemczech i tych krajach,
w których przestrzega się tej reguły, wskaźnik mobilności kadry naukowej
jest wysoki. Oczywiście daje tu znać o sobie wiele czynników, nie tylko
swoiste prawo zwyczajowe. Ale o tym za chwilę.
3. „Humboldt” w pełnym, europejskim rozkwicie. Model Humboldta
zapanował definitywnie w drugiej połowie XIX w. w Niemczech, jeszcze
podzielonych na wiele państw. Wkrótce stało się to w monarchii austro-
-węgierskiej, w Szwajcarii i innych państwach kontynentu europejskiego.
7 H.W. Prahl, I. Schmidt-Harzbach, Die Universität..., s. 2 i n.
26
Rozdział I. Perypetie z karierą naukową w Polsce...
Mowa o modelu, a nie systemie Humboldta, dlatego że w wielu państwach
dochodziło do znacznych modyfikacji i odstępstw od pierwowzoru.
Do dalszych i licznych jego przekształceń doszło zwłaszcza w drugiej
połowie XX w. Dyktowała je konieczność zintensyfikowania kształcenia
kadry dla gospodarki w jej najszerszym tego słowa znaczeniu, admini-
stracji, kultury, szkolnictwa. Im bardziej rozwój nauki warunkował rozwój
gospodarki, tam bardziej rosło zapotrzebowanie na ludzi, którzy będą ją
uprawiać. Przyjrzyjmy się mu, oczywiście w dużym skrócie.
Jego jądrem jest w dalszym ciągu potrójna sekwencja: magister
– doktor – habilitacja. Nakłada się na nią po części obecnie system zwa-
ny „Procesem Bolońskim”, polegający na przechodzeniu przez trzy fazy
edukacji na poziomie szkoły wyższej: studia licencjackie (w zasadzie
3 lata) – studia magisterskie (w zasadzie 2 lata) – studia doktoranckie. Te
ostatnie są pierwszą fazą kształcenia kadry naukowej. Znowu daje znać
o sobie tradycja wywodząca się z doświadczenia życiowego, że efektywne
kształcenie to przechodzenie od wiedzy podstawowej do wiedzy coraz
bardziej specjalistycznej i zmiana w tym czasie z biernego do niej stosunku
na kreatywny.
Za tymi dwoma stwierdzeniami migoce mozaika rozwiązań szczegó-
łowych w poszczególnych krajach. Z tego powodu dzisiaj bardziej upraw-
nione byłoby twierdzenie, że aktualnie mamy do czynienia z modelem
„posthumboldtowskim”, w którym widoczne są fundamentalne elementy
klasycznego systemu Humboldta, w rozmaitych wariantach, przysłaniane
przeróżnymi rozwiązaniami szczegółowymi.
Nadal pierwszy etap kształcenia naukowego wieńczy doktorat. Kla-
sycznym określeniem jest doktor filozofii (PhD) lub doktor z dodatkowym
określeniem wskazującym na dziedzinę nauk, np. doctor rerum naturalium,
doctor iuris, doctor philosophiae, doctor medicinae etc. W niektórych państwach,
np. w Czechach i na Węgrzech, w dalszym ciągu – widoczna pozostałość tra-
dycji legislacji austro-węgierskiej – stopień doktora wieńczy studia z zakresu
prawa i medycyny. Jest to jednak stopień będący ekwiwalentem tylko stop-
nia magistra, np. w Polsce. Ze współczesnym PhD nie ma nic wspólnego.
Sposobów dochodzenia do tego stopnia jest wiele. W Niemczech, Pol-
sce i wielu innych krajach powszechnie praktykowane jest nadal tradycyjne
uczestniczenie w seminariach uniwersyteckich na zasadzie wolontariatu,
a zatem zdobywanie doktoratu na własną rękę. Dzisiaj przeważa jednak
zapisywanie się na studia doktoranckie, wspomagane przez system sty-
pendiów doktoranckich, pochodzących z różnych źródeł, głównie jednak
27
Stanisław Waltoś
finansowanych bardziej lub mniej pośrednio przez państwo albo fundacje
przez nie utrzymywane. W byłym Związku Radzieckim i krajach bloku
sowieckiego podstawową metodą dochodzenia do stopnia naukowego
kandydata nauk, będącego w dużej mierze odpowiednikiem stopnia dok-
tora, była aspirantura. Taką nazwę dano studiom kształcącym przyszłych
kandydatów nauk, zapewniając zarazem jej uczestnikom na ogół przyzwo-
ite stypendia. Jest ona nadal elementem systemu edukacyjnego w Rosji
i niejednym z krajów prosowieckich.
Wspólny dla znakomitej większości krajów „posthumboldtowskich”
jest warunek umożliwiający zapisanie się na studia doktoranckie, w postaci
ukończenia studiów magisterskich. Dzisiaj na ogół, pod wpływem Procesu
Bolońskiego, traktuje się je jako trzeci etap kształcenia uniwersyteckiego,
po studiach licencjackich i studiach magisterskich. Tak jest w większości
państw tworzących Unię Europejską, takie rozwiązanie stosuje się również
w wielu państwach uczestniczących w pracach Rady Europy.
Stopień doktora jest bezsporny. Twierdzenie o jego nieuchronności
w karierze naukowej stało się dzisiaj prawie że paradygmatem. Oczywiście
pod warunkiem, że mówimy o nauce uprawianej w instytucjach naukowych.
Czas tzw. wielkich prywatnych uczonych, jak Kartezjusz, czyli René Descar-
tes, Benedykt (Baruch) Spinoza, Dawid Hume, Johannes Hevelius, Gottfried
Leibniz, Antonie van Leeuwenhoek, Thomas Edison, odszedł dawno temu
w przeszłość. Ale także i ci w przeważającej większości mieli wykształcenie
uniwersyteckie, a niektórzy z nich otarli się o posady profesorów.
Nigdzie nie proponowano skasowania stopnia doktora i wprowadze-
nia na jego miejsce jakiegoś innego oznaczenia stwierdzającego, że taka
a taka osoba posiada umiejętności do prowadzenia badań naukowych lub
innego kryterium. Nie czyniono tego, bo nie byłoby go czym zastąpić. Każdy
musi kiedyś wejść na pierwszy próg.
Poza dyskusją są w związku z tym następujące założenia:
1) poziom wymagań stawianych kandydatowi do tego stopnia powinien
być na tyle wysoki, by jego posiadacz wykazywał się ponadprzeciętną
wiedzą w danej specjalności i miał opanowaną metodę prowadzenia
badań naukowych;
2) jakość recenzowania musi zapewniać bezstronną i rzetelną ocenę
przytoczonych w pkt 1 wymagań; przedmiotem sporów, i to wcale
gorących, są natomiast kryteria wyznaczania recenzentów;
3) powszechna uznawalność, zarówno w kraju uzyskania doktoratu, jak
i za granicą, ma ułatwić dostęp do instytucjonalnego świata nauki oraz
28
Rozdział I. Perypetie z karierą naukową w Polsce...
prestiż zawodowy i społeczny; bez niezbędnego minimum prestiżu
nie można poruszać się skutecznie w świecie nauki;
4) utrzymanie w systemie kwalifikowania kadry naukowej tylko stopnia
doktora jako jedynego stopnia powoduje, że zwiększają się automa-
tycznie wymagania pod jego adresem, ergo, zaostrzają się jego kryteria;
gwałtowne zaś rozrastanie się liczbowe kadry naukowej sprawia, że
nadawanie doktoratowi roli jedynego formalnego stopnia kwalifika-
cyjnego staje się bardziej iluzją niż rzeczywistością.
Kolejny etap na drodze do samodzielności w zawodzie pracownika
nauki to przygotowywanie się do habilitacji. Wbrew oczekiwaniom, że
habilitacja zostanie zastąpiona innym sposobem kwalifikowania do sta-
nowiska profesorskiego, utrzymała się w Europie kontynentalnej, a co
więcej, pojawiła się tam, gdzie nie była znana do tej pory, jak np. we Francji
(habilitation à diriger des recherches – HDR).
Jak Europa długa i szeroka, niedawno toczyła się dyskusja, czy ją
utrzymać, zreformować, czy też zastąpić inną procedurą kwalifikacyjną.
Chodziło głównie o przyspieszenie startu w samodzielnych badaniach
naukowych, obniżenie średniej wieku profesorów, innymi słowy – danie
szansy młodym uczonym, którzy już swoimi osiągnięciami naukowymi
wykazali, że posiadają umiejętności wystarczające do zajęcia stanowiska
profesora. Atak na habilitację – przede wszystkim w Niemczech i w Polsce
– szedł ze strony przedstawicieli nauk matematyczno-przyrodniczych.
Podstawowy argument brzmiał: wystarczy ocena dorobku powstałego po
doktoracie przez grono fachowców, zbędne jest zmuszanie młodego uczo-
nego do przygotowywania drugiej pracy na stopień, wytrącające go z rytmu
szerzej zakrojonych badań. Jeżeli tyle wysiłku wkłada się w podnoszenie
poziomu doktoratów, stale zaostrzając warunki jego przeprowadzenia, to
trzeba z tego wyciągnąć wniosek – stopień doktora powinien być ostatnim
formalnym stopniem do pokonania na drodze do profesury. Im szybciej
doktor z dorobkiem będzie miał prawo samodzielnie pracować naukowo,
tym lepiej dla nauki, tym szybciej przystąpi on do tworzenia zespołów
badawczych i wprowadzania innych w zawiłości badań naukowych.
Argumenty za utrzymaniem habilitacji ostatecznie przeważyły. Zwięk-
szająca się liczba doktoratów, nieraz nie najwyższej jakości8, wywołuje
8 Zwracała na to uwagę m.in. prof. M. Kapiszewska, pisząc, że niepokojące są niskie wyma-
gania już przy dopuszczaniu do obrony pracy doktorskiej w wielu jednostkach naukowych. Zwykle
29
Stanisław Waltoś
konieczność funkcjonowania drugiego filtra selekcyjnego, bez względu na
to, jak będzie się go nazywało. Już dawno temu zrezygnowano z obowiązku
przedstawiania tylko odpowiednio pokaźnej rozprawy monograficznej jako
jedynej formy legitymowania się dorobkiem habilitacyjnym. I w Polsce,
i w innych krajach znających habilitację dopuszcza się jako jej podstawę
obok rozprawy cykl powiązanych tematycznie artykułów, wyodrębniony
autorsko fragment pracy zbiorowej, projekty architektoniczne, technolo-
giczne itp.9
Pod niewątpliwym naciskiem przeciwników habilitacji w 2004 r.
w Niemczech wprowadzono inną, alternatywną obok habilitacji, ścieżkę
awansu naukowego w postaci stanowiska młodszego profesora (junior
professor), które można uzyskać przede wszystkim w dziedzinie nauk
matematyczno-przyrodniczych na podstawie dotychczasowych osiągnięć
badawczych (stopień doktora jest wymagany). Takie stanowisko można
zajmować najwyżej 6 lat, co przypomina silnie zasady powoływania
w Polsce w niektórych szkołach publicznych na stanowisko profeso-
ra nadzwyczajnego osób nielegitymujących się tytułem profesora. Po
upływie tego okresu albo taki młodszy profesor otrzymuje nominację
na profesora i stabilizację na tym stanowisku, albo wraca na poprzednio
zajmowane.
4. Model anglosaski. Kształtował się i pozostaje w dalszym ciągu
pod znakiem braku habilitacji. Kluczową rolę odgrywa natomiast stopień
doktora filozofii (PhD). Ostrość wymagań w stosunku do kandydata do
takiego stopnia nie wystarcza. Na profesurę trzeba zasłużyć także późniejszą
aktywnością naukową.
W USA żąda się odbycia specjalnych studiów doktoranckich. Zakwali-
fikowanie się na nie zależy od pomyślnego zdania egzaminów wstępnych.
Dość często wymaga się odbycia specjalnych kursów pedagogicznych.
Jakby po drodze, doktoranci w czasie studiów doktoranckich uzyskują
stopnie master of arts lub master of science. Oczekuje się zwykle, że rozprawa
doktorska zostanie przedstawiona w ciągu 4 lat od rozpoczęcia studiów
jest to jeden lub dwa artykuły opublikowane w jakimkolwiek czasopiśmie naukowym. To obniżenie
wymagań oznacza, że już na początku kariery akademickiej uczy się potencjalnych pracowników
naukowych drogi na skróty do osiągania kolejnych szczebli kariery. Często niewiele ma to wspólnego
z rzetelną nauką (M. Kapiszewska, Wypowiedź w dyskusji panelowej podczas konferencji w dniu 9 IV 2010
w Krakowskiej Akademii im. Frycza Modrzewskiego (w:) Perspektywy uczelni niepublicznych w strategiach
rozwoju szkolnictwa wyższego, red. J. Malec, Kraków 2010, s. 70–71).
9 Por. rozdział IV „Kariera naukowa – zdobywanie stopni i tytułów naukowych”.
30
Rozdział I. Perypetie z karierą naukową w Polsce...
doktoranckich. Stosunkowo wysokie stypendium lub posada asystenta
mają zapewnić doktorantowi spokojną pracę, którą w zasadzie wolno łączyć
tylko z zajęciami dydaktycznymi.
Uzyskanie stopnia doktora rozpoczyna kolejny etap, a mianowicie
starań o profesurę. Zawsze na początku jest ona ograniczona czasowo.
Dopiero odsłużenie pewnego okresu, np. 5–8 lat, oraz wykazywanie się
osiągnięciami naukowymi i dobrymi ocenami ze strony studentów upo-
ważnia do zabiegów prowadzących do uzyskania tenure, czyli kontraktu
gwarantującego trwałe zatrudnienie.
Dominik Antonowicz zauważył kiedyś, że tenure bardzo ograniczał
„produktywność” uczonych, co uwidoczniły współczesne badania z za-
kresu psychologii twórczości, wskazujące na wygasanie inwencji badaczy
w tym czasie, w którym uzyskiwali godności akademickie i gwarantowaną
prawem stabilizację zatrudnienia10. Ta uwaga dotyczy nie tylko anglosa-
skiego pojęcia tenure. Rozciąga się na wszystkie formy pełnej stabilizacji
zatrudnienia pracowników nauki. Sporo w niej racji, ale dobrze byłoby
pamiętać, że stabilizację zatrudnienia osiąga się nie za młodu, ale gdy
zebrało się już tyle zasług naukowych, iż czas już nadszedł najwyższy,
aby zakończyć okres zatrudnienia na czas oznaczony. Inaczej mówiąc,
tenure, w szerokim znaczeniu tego pojęcia, przyznawany jest wtedy, gdy
biologia kładzie już kres dalszej inwencyjności naukowej. Nie jest praw-
dą, że dotyczy to wyłącznie parających się matematyką, fizyką i innymi
naukami ścisłymi. Zajmujący się naukami społecznymi, prawnymi i hu-
manistycznymi, w najszerszym tego słowa znaczeniu, wcale nie są wyjęci
spod działania tego prawa.
5. Rozterki na tle polskiego modelu Anno Domini 2011. Jest on wy-
nikiem wychylonego w kierunku przyspieszenia rozwoju młodej kadry
naukowej kompromisu między zwolennikami dotychczasowego systemu
a postulatami rządu, by przeprowadzić gruntowną reformę.
Wzajemne relacje stopni, tytułu i stanowisk są powszechnie znane.
Bardzo rzetelnie przedstawiają je w tej książce Andrzej Kiebała i Katarzyna
Kurzępa-Dedo. Tu tylko kilka refleksji, jakie wywołuje system rozpoczy-
nający swe działanie 1 października 2011 r.
10 D. Antonowicz, Uniwersytet przyszłości. Wyzwania i modele polityki, Instytut Spraw Publicz-
nych, Warszawa 2005, s. 129.
31
Stanisław Waltoś
Niestety nic nie wyszło z propozycji uczynionej 6 lat temu przez
prof. Henryka Samsonowicza, aby relacje te uporządkować w sposób na-
stępujący11:
stopnie
doktor
docent
profesor
stanowiska
adiunkt
profesor nadzwyczajny
profesor zwyczajny
Propozycja ta odznacza się klarownością12. Powstaje konsekwentna
paralela między stopniami naukowymi i stanowiskami, które można by zaj-
mować po ich osiągnięciu. Dodatkową jej zaletą była oszczędność stanowisk
i stopni na poziomie profesorskim. Ta sama zaleta była jednak i wadą. Po
habilitacji warunkującej stopień docenta i stanowisko profesora nadzwy-
czajnego pozostawał do osiągnięcia tylko stopień profesora zwyczajnego,
warunkujący uzyskanie takiego samego stanowiska. Zaspokajanie ambicji
poprzez pracę naukową i dydaktyczną na tym by się kończyło. Wszystkie
dalsze zaszczyty można by uzyskać wyłącznie poza szkołą wyższą, na
przykład w postaci odznaczeń, członkostwa w różnych akademiach itp.
Nieco bardziej rozbudowaną strukturę, ale opartą na tych samych
założeniach, proponował prof. Piotr Sztompka. Dokładał na wejście stopień
magistra ze stanowiskiem asystenta oraz opowiadał się za przywróceniem
dwóch tytułów naukowych – profesora nadzwyczajnego i zwyczajnego,
którym odpowiadałoby zróżnicowanie dwóch stanowisk profesora nadzwy-
czajnego i profesora zwyczajnego. Pomysł prof. Sztompki de facto oznaczał
powrót do struktury istniejącej w latach 1982–1990 i jeszcze silniej akcen-
towałby arystokratyczny charakter hierarchii uniwersyteckiej13.
Za jego ponownym rozważeniem pod kątem przyszłych prac legisla-
cyjnych mogłoby przemawiać kąśliwe twierdzenie – oparte na wyliczeniach
dorobku pracowników nauki w dziedzinie chemii w Polsce prof. prof.
Adama Pronia i Haliny Szatyłowicz – że prace o największym oddźwięku
publikuje się w okresie między habilitacją a profesurą, ergo, „habilitacja
dodaje skrzydeł, a uzyskanie profesury powoduje szybsze lub wolniejsze
11 H. Samsonowicz, Głos w dyskusji (w:) Model awansu naukowego w Polsce, red. F. Ziejka, Wy-
12 P. Sztompka, Głos w dyskusji (w:) Model awansu naukowego w Polsce, red. F. Ziejka, Wydaw-
dawnictwo SGGW, Warszawa 2006.
nictwo SGGW, Warszawa 2006, s. 128.
13 Bliżej o atrybutach tej hierarchii K.Z. Sowa, Gdy myślę uniwersytet..., Wydawnictwo UJ,
Kraków 2009, s. 49.
32
Rozdział I. Perypetie z karierą naukową w Polsce...
schodzenie na psy”14. Takie słowa jednak pachną daleko idącą przesadą. Nie
profesura powoduje osłabianie intelektu, ale wiek dojrzały, który szybko
staje się wiekiem przejrzałym.
W naukach humanistycznych i społecznych aktywność po habili-
tacji z reguły przez pewien czas nie słabnie, choć należy tu mówić raczej
o aktywności niż o tworzeniu rewolucji w nauce. Jeżeli ktoś nie wpadł
na ciekawy pomysł naukowy przed 45. rokiem życia – uwaga ta odnosi
się do wszystkich nauk, bez żadnego wyjątku – to prawdopodobieństwo
wymyślenia go po tej barierze wieku radykalnie się zmniejsza. Nie ma
wątpliwości, że nieraz ogłasza się nowatorskie prace w późniejszych fazach
działalności naukowej, ale źródła pomysłów w pracach teoretycznych tkwią
w zasadzie we wcześniejszych okresach życia. Coś na kształt wyprzedaży
zebranych zapasów intelektualnych. Niestety praw biologii nie przekreśli
żadne myślenie intencjonalne.
Twórczość wieku senioralnego jest domeną profesorów. Podręcz-
niki akademickie, komentarze, ekspertyzy, prace edytorskie, przyczynki
erudycyjne, almanachy, nowe a zarazem poprawione i zaktualizowane
wydania prac wcześniejszych, to tylko przykłady, najbardziej klasyczne,
takiej twórczości. Nieliczne są przypadki zaskakiwania nowymi odkryciami
naukowymi przez profesorów po osiągnięciu wieku emerytalnego.
Czy należałoby zatem wracać do dwóch tytułów profesorskich? Wdro-
żonych do aktywności profesorów nie trzeba zachęcać do jej kontynuacji
perspektywą osiągnięcia drugiego tytułu profesorskiego. Oni i tak będą
czynni naukowo, oczywiście z zastrzeżeniami, o których była mowa. Innych,
których inwencja twórcza się wyczerpała, którzy zmienili zainteresowania
naukowe na rzecz polityki, działalności organizacyjnej, społecznej lub innej,
nie trzeba zachęcać do dalszego wysiłku badawczego ekspektatywą drugie-
go, wyższego tytułu profesora, gdyż nic z tego dla nauki nie wyniknie.
Wydaje się także, że przecenia się pobudzającą rolę wszelkich god-
ności i zaszczytów, odznaczeń przyznawanym profesorom, wybieranie do
przeróżnych akademii i powierzanie honorowych funkcji. Nie wyróżnia
się w ten sposób ludzi kończących karierę naukową po to, aby zachęcić
ich do dalszego wysiłku badawczego, ale dlatego, że mają oni już za sobą
duży dorobek naukowy.
14 A. Proń, H. Szatyłowicz, Habilitacja dodaje „skrzydeł”? (w:) Model awansu naukowego w Polsce,
red. F. Ziejka, Wydawnictwo SGGW, Warszawa 2006, s. 187.
33
Stanisław Waltoś
6. Stopnie naukowe nadaje się w Polsce nie tylko w szkołach wyż-
szych, ale i w instytutach naukowych, szczególnie PAN. To prosta pozo-
stałość po dawnym prawie peerelowskim, w którym w ślad za wzorcem
sowieckim instytuty naukowe posiadały prawo nadawania stopni nauko-
wych. Są to w znakomitej większości doktoraty pracowników tych insty-
tutów w zasadzie nieuprawiających dydaktyki w szkole wyższej, pozba-
wionych możliwości sprawdzania się w dyskusji ze studentami. Instytuty
do niedawna produkowały kadrę naukową głównie dla siebie. Dopiero
od kilku lat dostrzegły, że można nieźle zarabiać na prowadzeniu studiów
doktoranckich. Wypuszczanie wykształconych na takich studiach nowych
doktorów wreszcie zaczęło podważać zasadę, w myśl której przyrządza się
we własnym kociołku potrawy tylko z własnych produktów. Nadal jednak
pozostaje w mocy zarzut odcięcia od dydaktyki uniwersyteckiej i nadmier-
nego absorbowania rad naukowych instytutów przewodami doktorskimi
ze szkodą dla zajmowania się problematyką badawczą instytutu1.
To musi skłaniać do poddania co najmniej pod dyskusję propozycji
zarezerwowania wyłącznie szkołom wyższym prawa do nadawania stopni
naukowych.
7. Układne recenzowanie nadal jest plagą polskiego życia naukowego.
Opis takich praktyk znajdzie się prawie w co drugiej wypowiedzi na temat
opiniowania prac naukowych16 i na dobrą sprawę w prawie wszystkich
numerach „Forum Akademickiego”.
W dalszym ciągu mamy do czynienia z powoływaniem recenzen-
tów według klucza spolegliwości. Nie jest to rzecz jasna reguła, ale vox
populi scientiae od dawna prawie jednogłośnie to wypomina. Faktem jest,
że ostatnio Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego bardzo istotnie
przyczyniło się do powstania ważnego dokumentu Dobre praktyki w proce-
durach recenzyjnych w nauce17. Z pewnością żadnego przełomu sam przez
się w praktyce nie spowoduje, ale może stać się znaczącym instrumentem
w ręku tych, którzy walczą o taki przełom, a poza tym nauką dla wstępu-
jących na scenę akademicką, pod warunkiem że gotowi są przynajmniej
się z nim zapoznać.
1 Autorowi tych słów znane są instytuty, w których ok. 90 czasu przeznaczonego na posie-
dzenia rady naukowej zajmują kwestie związane z przewodami doktorskimi i habilitacyjnymi.
16 Np. w cytowanej już książce Model awansu naukowego w Polsce, red. F. Ziejka, Wydawnictwo
SGGW, Warszawa 2006 (wypowiedzi prof. prof. A. Jajszczyka i P. Sztompki).
17 Forum Akademickie 2011, nr 3 i 4.
34
Pobierz darmowy fragment (pdf)