Darmowy fragment publikacji:
Joanna Masiubańska
„Kubańskie kłamstewko”
Copyright © by Joanna Masiubańska, 2015
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok, sp. z o.o. 2015
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji
nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana
w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
Zdjęcia: Joanna Masiubańska
Skład: Jacek Antoniewski
Korekta: Paulina Jóźwiak
Projekt okładki: Robert Rumak i Joanna Masiubańska
Zdjęcie na okładce: © Argus – Fotolia.com
ISBN: 978‑83‑7900‑331‑0
Wydawnictwo Psychoskok, sp. z o.o.
ul. Chopina 9, pok. 23, 62‑510 Konin
tel. (63) 242 02 02, kom. 665 955 131
http://wydawnictwo.psychoskok.pl
e‑mail: wydawnictwo@psychoskok.pl
SPIS TREŚCI
Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 6
Prolog . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9
Omar López Montenegro . . . . . . . . . . . . . . . . 11
Yvonne López Montenegro . . . . . . . . . . . . . . . 57
Lilian Sánchez López . . . . . . . . . . . . . . . . . 67
Daniel Ruiz Triana . . . . . . . . . . . . . . . . . . 74
Pedro Santa Cruz Ayola (El Santa) . . . . . . . . . . . 83
Eduardo González . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 90
Rayner López Montenegro . . . . . . . . . . . . . . . 96
Pedro Rodriguez Espinosa . . . . . . . . . . . . . . . 99
Zakończenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 105
Glosariusz . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 107
3
W książce nie mówi się
całej prawdy, ale wszystko,
o czym się mówi,
to prawda.
Chciałabym serdecznie podziękować
ósemce wspaniałych ludzi, którzy
zgodzili się porozmawiać ze mną na
tematy nierzadko dla nich ciężkie.
Żaden z nich nie miał łatwego życia,
a pomimo tego potrafią cieszyć się
życiem i zarażać uśmiechem innych.
WSTĘP
Wystarczy jedna podróż, kilka dni, aby coś się w na-
szym życiu zmieniło. Moją podróż na Kubę odby-
łam cztery lata temu. Spędziłam tam zaledwie lub
aż siedem dni, które zmieniły moje podejście do życia i pozwo-
liły na zagłębienie się w temacie i problemie istniejącym na tej
wyspie pełnej absurdów. Po powrocie do kraju nieraz pojawiła
się idea napisania książki, wydania pewnego rodzaju świadec-
twa o tym, co tam się dzieje. Pomysłów było dużo, lecz nigdy
nie było czasu. Zawsze pojawiały się inne, ważniejsze sprawy.
Taki syndrom XXI wieku: ciągły brak czasu. Aż w końcu zrozu-
miałam, że jeżeli czegoś bardzo pragniemy, to musimy znaleźć
na to czas. Bez względu na to, na ile byśmy byli zapracowani.
Książka powstała dzięki grupie przyjaciół z Miami, którzy zgo-
dzili się, abym przeprowadziła z nimi krótki wywiad na temat ich
życia na Kubie oraz po przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych.
Stanowi ona zbiór historii kilku Kubańczyków zamieszkujących
wybrzeża Florydy, dla których miejsce to zamieniło się w istną
Ziemię Obiecaną. Są to historie ludzi, którzy z różnych powo-
dów nie wytrzymali presji na wyspie i zmuszeni byli do opusz-
czenia swojej ojczyzny. Napisana została w formie wywiadów,
6
naturalnych rozmów, aby każdy czytelnik choć na chwilę mógł
przenieść się na Kubę i zrozumieć w pewnym stopniu panujące
tam realia. Poza tym książka dostarcza co nieco wiedzy o ludzkich
umiejętnościach adaptacyjnych w ciężkich warunkach. Niektóre
z historii wydają się być do tego stopnia nieprawdopodobne, że
aż potrafią rozbawić. Jednak po chwili zdajemy sobie sprawę, że
w tych historiach nie ma nic śmiesznego. Nie bez powodu każ-
da z tych osób jest zupełnie inna, zajmuje się zupełnie czymś in-
nych. Wszystko po to, aby poznać i zrozumieć realia panujące
na Kubie z różnych perspektyw. W pierwszej kolejności rozma-
wiam z człowiekiem, którego wielokrotnie zamykano na Kubie ze
względu na swą działalność na rzecz praw człowieka oraz który
od wielu lat szkoli Kubańczyków w temacie walki bez przemo-
cy. Prekursorem strategii, która odniosła sukces między innymi
w takich krajach jak: Indie, Polska, Serbia, Egipt czy Tunezja, jest
Mahatma Gandhi. Na rozmowę zgodziła się również między in-
nymi jego siostra, którą pytam o kwestie socjalne oraz o warunki
życia codziennego oraz człowiek, który wtargnął do ambasady
Peru, prosząc o azyl polityczny. Wydarzenie to zapoczątkowało
otwarcie portu w Mariel i masowy exodus Kubańczyków. W roz-
mowach biorą udział również osoby niezaangażowane w politykę
oraz niedziałające w opozycji, stąd bardziej obiektywne.
Na podstawie rozmów z tymi ludźmi oraz z Kubańczykami
na wyspie zdałam sobie sprawę z kilku ważnych aspektów życia
oraz wyciągnęłam pewne konkluzje. Mam nadzieję, że każdy kto
sięgnie po tę książkę, wyciągnie swoje wnioski i chociaż w pew-
nym stopniu spróbuje uświadomić sobie, jakie realia panują na
Kubie, zrozumieć charakter Kubańczyków oraz pojąć, dlaczego
reżim braci Castro utrzymuje się przez tyle lat.
7
Skąd ten tytuł? Myślę, że niektórzy domyślają się już teraz,
czytając ten wstęp. Niektórzy domyślą się po przeczytaniu kil-
ku kartek, a jeszcze inni na końcu, kiedy wyjaśniam to w jed-
nym zdaniu.
PROLOG
Kuba. To niewielkie, dwunastomilionowe państwo na pół-
kuli zachodniej wciąż budzi liczne kontrowersje na świe-
cie i nierzadko określane jest mianem wyspy absurdów
i kłamstw. Dlaczego? A chociażby dlatego, że w początkowych
latach zakazane było niepracowanie na Kubie. Wsadzano za to
do więzienia. A teraz? Kilka miesięcy temu na spotkaniu z Wła-
dimirem Putinem, Raul śmiało stwierdził, że Kuba to kraj, gdzie
powinno się odpoczywać, a nie pracować. Skąd ta zmiana? A co
stało się z prostytucją, którą tak bardzo chciał wyeliminować
Castro? Obecnie prostytutek można szukać w szkołach podsta-
wowych, które za przyzwoleniem władz zamieniły się w domy
publiczne. A kamery znalezione któregoś wieczoru w pokoju
Jana Pawła II podczas jednej z jego wizyt na Kubie? Skąd się tam
wzięły? Ludzie Castro chcieli podsłuchiwać Papieża? Ależ skąd!
Te kamery jeszcze za rządów Batisty ukryto w tym pokoju i tak
już po prostu zostały! A teraz mała zagadka. Mając do wybo-
ru gwałciciela, handlarza narkotyków i więźnia politycznego,
kogo w pierwszej kolejności wypuści z więzienia Castro? Od-
powiedź jest prosta: na pewno nie tego ostatniego. A na koniec
należy wspomnieć o kubańskich szczękach! Tak! Po sieci krąży
9
krótki filmik, na którym grupa Kubańczyków na widok rekina
w wodzie zamiast uciekać, wchodzi głębiej, żeby go wyciągnąć
za ogon. Biedny rekin! Ale przynajmniej mieli trochę jedzenia!
A jak smakuje pizza posypana rozstrzępioną prezerwatywą? To
wie tylko Kubańczyk.
Castro przez wiele lat wmawiał ludziom, że na Kubie nie
ma żebraków, złodziei, bezrobotnych ani narkomanów. Nie ma
też korupcji. Wszystko funkcjonuje jak należy. Dlaczego zatem
tylu Kubańczyków opuściło wyspę i drugie tyle właśnie w tym
momencie obmyśla plan ucieczki? Wypaczona ideologia Fidela
Castro oraz jego chore pomysły spowodowały, że społeczeństwo
się podzieliło i wielu z nich opuściło Kubę, nie widząc innego
rozwiązania.
Pięćdziesiąt lat dyktatury zwanej rewolucją załamało go-
spodarkę, zmusiło znaczną część obywateli do emigracji. Efek-
ty exodusu z Mariel są widoczne gołym okiem, szczególnie
właśnie tutaj, w Miami, gdzie napływ ludności przyczynił się
do znacznego wzrostu demograficznego. W sercu miasta po-
wstała Mała Hawana: miniaturowa Kuba przy Calle Ocho.
10
OMAR LÓPEZ MONTENEGRO
Dyrektor ds. praw człowieka w Narodowej Fundacji Kubańsko-
-Amerykańskiej z siedzibą w Miami. Urodził się 25 września
1954 r. w Hawanie. Studiował ekonomię na tamtejszym uni-
wersytecie. W 1988 roku rozpoczął działalność w organizacjach
broniących praw człowieka oraz założył Stowarzyszenie na rzecz
Wolnej Sztuki (APAL). 28 maja 1992 roku opuścił kraj i odtąd żyje
w Miami na Florydzie. Specjalista w dziedzinie walki bez prze-
mocy, przełożył na język hiszpański wiele tekstów na ten temat
oraz współpracuje z Centrum Stosowania Akcji i Strategii bez
Przemocy (CANVAS) w Belgradzie.
11
J.M.: Gotowy?
Omar: Oczywiście, że tak.
J.M.: Na początek powiedz mi, ile miałeś lat kiedy zacząłeś swą
działalność w opozycji?
Omar: Miałem 34 lata.
J.M.: Skąd zrodziła się w tobie ta chęć walki przeciwko reżi-
mowi? Dlaczego nie pozostałeś bierny jak inni?
Omar: Tak, jak ci powiedziałem, zacząłem swą działalność na
szerszą skalę kiedy miałem 34 lata. Jednak to był długi proces
i to nie tak, że pewnego dnia się obudziłem i po prostu stwier-
dziłem, że wstąpię do opozycji. Od dłuższego czasu rodziło się
we mnie to poczucie, że muszę coś zrobić ze swoim życiem i nie
mogę biernie patrzeć na to, co się dzieje w moim kraju. Kiedy
zacząłem studiować ekonomię na Uniwersytecie w Hawanie,
dwóch moich kolegów zostało aresztowanych. Później zamknęli
jeszcze jednego. Pamiętam, jak kilku policjantów weszło do kla-
sy i po prostu ich wyprowadzili. Aż w końcu któregoś dnia za-
brali także i mnie oraz trzech innych przyjaciół, oskarżając nas
o konspirację przeciwko rządowi.
J.M.: I co wam zrobili? Też wyprowadzili siłą z zajęć?
Omar: Nie, w naszym przypadku to wyglądało trochę inaczej.
Pewnego dnia dostaliśmy telegram z Uniwersytetu z informacją,
12
abyśmy udali się do rektora w celu omówienia naszych prac ma-
gisterskich.
J.M.: Przeczuwaliście, o co może chodzić?
Omar: Jak tylko przeczytaliśmy telegram, od razu pomyśleliśmy:
O kurczę, rektor chce osobiście z nami porozmawiać na temat na-
szych prac… Niemożliwe. To na pewno jakaś pułapka.
J.M.: I co zrobiliście?
Omar: Oczywiście stawiliśmy się tego dnia w gabinecie rekto-
ra. Przebrani…
J.M.: Jak to przebrani? Za co?
Omar: Wyciągnąłem z szafy najbrzydszą koszulę jaką miałem,
założyłem okropne, ruskie spodnie oraz buty, których używa-
łem do ścinania trzciny cukrowej.
J.M.: Po co to wszystko? Nie mogliście pójść normalnie ubrani?
Omar: Zrobiliśmy to po to, żeby im pokazać, że się ich nie bo-
imy.
J.M.: Przypuszczam, że wasz widok ich nie rozbawił.
Omar: Nie bardzo. Tych ludzi mało co potrafi rozbawić.
13
J.M.: No dobrze. I co było dalej?
Omar: Kiedy przyjechaliśmy na uczelnię, czekała już na nas Isau-
ra Suárez, sekretarka rektora.
J.M.: Pamiętasz do tej pory jak się nazywała?
Omar: Oczywiście! Jak mógłbym zapomnieć? Ta kobieta wy-
stąpiła w wielu programach, w których kłamała na temat ak-
tywistów. Nieważne. Jak tylko nas zobaczyła, wiedziała kim
jesteśmy. Zaprowadziła nas do auli i powiedziała, że rektor za
chwilę do nas przyjdzie. W tym momencie byliśmy już pewni,
że to pułapka i będą nas przesłuchiwać. Wiedzieliśmy, że będą
to robić pojedynczo, bo zawsze tak robią. Zdecydowaliśmy za-
tem, że powinniśmy mieć jakiś tajny kod i wymyśliliśmy, że
pierwszy z nas, który wejdzie na przesłuchanie zostawi książki
na zewnątrz, a kiedy po nie wyjdzie, musi położyć rękę po pra-
wej bądź lewej stronie głowy. Jeśli położy po prawej stronie, to
będziemy wiedzieli, że sytuacja jest opanowana i nic nam nie
grozi. Natomiast jeśli położy po lewej, będzie to oznaczało, że
mamy kłopoty.
J.M.: Kogo pierwszego wezwali?
Omar: Luís Colina był pierwszy. Przesłuchanie trwało długo,
bardzo długo. W końcu uchyliły się drzwi auli, ale zamiast Luísa
wyszedł jeden funkcjonariusz ze Służb Bezpieczeństwa i zabrał
jego książki. A kiedy stanął w drzwiach, zmierzył nas wzrokiem,
zaśmiał się i położył rękę po lewej stronie głowy.
14
J.M.: Podsłuchiwali was…
Omar: I pewnie nagrywali.
J.M.: Kto był następny?
Omar: Héctor Estébez de Casabuena Ramos. Przesłuchanie
trwało mniej więcej tyle samo czasu. Później zawołali mnie.
Wszedłem do środka, a tam czekało na mnie trzech funk-
cjonariuszy ze Służby Bezpieczeństwa. Siwy, starszy męż-
czyzna, jakaś kobieta i ten trzeci, który prawie w ogóle się
nie odzywał.
J.M.: Jak wyglądało to przesłuchanie? O co was oskarżano?
Omar: O wszystko, o co tylko można było. Przede wszystkim
uparcie twierdzili, że spiskujemy przeciwko reżimowi oraz że
często rozmawiamy z obcokrajowcami. Pamiętam jeszcze jak
mnie przesłuchiwali i nagle ni stąd, ni zowąd, odezwał się ten
funkcjonariusz, który prawie nic nie mówił i zapytał: Jak ty je
wymieniasz? Nie miałem pojęcia o czym on mówi. Dopiero za
drugim razem dodał, że chodzi mu o dolary.
J.M.: Dlaczego o to nagle zapytał?
Omar: Nie wiem dlaczego tak nagle, ale wiem, dlaczego zapytał.
W tamtym czasie na Kubie nie można było posiadać dolarów.
Mogli cię wsadzić nawet na 8 lat do więzienia za posiadanie zie-
lonych. Później zmieniono ustawę i zniesiono zakaz, ale mimo
15
tego, ludzie, których wsadzono wcześniej za to do więzienia,
musieli do końca odsiedzieć swój wyrok.
J.M.: I co wtedy odpowiedziałeś, jak cię zapytał o pieniądze?
Omar: Że nigdy nie miałem dolara w ręce. Nawet nie wiedzia-
łem, czy na banknocie widnieje zdjęcie Micheal’a Jacksona czy
George`a Washingtona.
J.M.: O co jeszcze cię oskarżali?
Omar: O czytanie książek kontrrewolucyjnych. W pewnym mo-
mencie na przesłuchaniu zaczęli nawet oskarżać mojego ojca
o to, że był kontrrewolucjonistą. Wtedy już nie wytrzymałem
tej farsy i powiedziałem, że nie będę o nim rozmawiać, a jeżeli
chcą, to mogą mnie już teraz wsadzić do więzienia.
J.M.: Jak zareagowali?
Omar: Powiedzieli na koniec, że to co robimy, jest straszne i że
na zewnątrz czeka samochód, który zabierze nas na komisariat.
Próbowali nas zastraszyć.
J.M.: Jak się wtedy czułeś?
Omar: Prawdę mówiąc, bałem się. To był pierwszy mój kontakt
ze Służbą Bezpieczeństwa i nie wiedziałem, jak zakończy się cała
ta historia. Ale na przesłuchaniu zdałem sobie sprawę z jednej
bardzo istotnej rzeczy, a mianowicie, że oni tak naprawdę nic
16
o nas nie wiedzą i nie mają na nic dowodów. Chcieli nas po pro-
stu przestraszyć, wmawiając, że robimy jakieś ciemne interesy
z nie wiadomo kim. To jest właśnie ich system przesłuchań, któ-
ry funkcjonuje do dziś. Próbują zastraszyć ludzi i wmówić im
coś, czego nie robią.
J.M.: Jak zareagowali twoi rodzice, gdy się dowiedzieli o ca-
łym tym zajściu?
Omar: Nigdy się nie dowiedzieli. Nie powiedziałem im o niczym.
J.M.: A twoje rodzeństwo?
Omar: Też nie wiedzieli.
J.M.: Wspomniałeś mi kiedyś o niejakim Hertico.
Omar: Tak, to on nas później wydał policji. Pewnego dnia na
auli było zebranie wszystkich studentów. Przyszło kilku ludzi
ze Służby Bezpieczeństwa i zaczęli coś mówić o tym, że nie-
którzy studenci współpracują z CIA. W pewnym momencie za-
częli wymieniać nazwiska, wśród których oczywiście byłem ja
i Dani, mój najlepszy przyjaciel. Ale na koniec wymienili tak-
że Hertico i powiedzieli coś w stylu: Nie moglibyśmy rozwiązać
tego problemu bez pomocy naszego przyjaciela. Popatrzyłem
wtedy tylko na niego, a on spuścił głowę i nie wiedział, gdzie
się wtedy schować.
J.M.: I co wam wtedy zrobili?
17
Pobierz darmowy fragment (pdf)