Darmowy fragment publikacji:
1 sierpnia 2001
W nocy trochę padało, ale rano znowu piękne słońce. Wsta-
łam, jak zwykle od dwóch tygodni, po nieprzespanej nocy,
i od razu na balkon. Odrapane ściany przypominają mi ciągle
o konieczności remontu, malowania wymaga też balustrada.
I trzeba by coś zrobić z podłogą. Mama ma znajomego mala-
rza, rencistę, który zrobi to szybko i niedrogo – trzeba będzie
do niego zadzwonić.
Na śniadanie znowu tylko herbata, ale ze śmietaną kre-
mówką, która ma dużo składników odżywczych i kalorii.
Trochę później zmuszę się do zjedzenia jajka. Kiedy to się
skończy? Ile czasu może trwać taki stan, kiedy czuję, że żołą-
dek się ściska i na nic innego mnie nie stać, jak tylko na wy-
picie czegoś i ewentualnie wmuszenie w siebie, mimo mdło-
ści, kawałka chleba? Zwykle w chwilach kryzysu psychiczne-
go mój organizm reaguje brakiem apetytu. W chwilach szczę-
ścia tyję, natomiast gdy przeżywam intensywnie coś przykre-
go, moje ciało spala się w szybkim tempie. I ta bezsenność!
Oglądam filmy do godziny drugiej, trzeciej w nocy,
najchętniej horrory lub erotyki, gaszę światło, okno otwarte,
świerszcze cykają w pobliskim parku, cisza, jakaś gwiazda
mruga między blokami. Ile można się przewracać z boku na
bok, okręcając wokół siebie kołdrę, raz na brzegu szerokiego
na stoczterdzieści centymetrów łóżka, raz przytulając poli-
7
MAGDALENA OKONIEWSKA
czek do chłodnej ściany. Nic nie pomaga, nic nie uciszy tłu-
kącego się serca i wspomnień, które po raz kolejny ranią i do-
prowadzają do łez. A może właśnie w ten sposób oczyszczam
się ze wszystkiego, co we mnie narosło w ostatnim czasie?
Może płacz pozwoli otrząsnąć z siebie złe wspomnienia?
2 sierpnia
Jak zwykle już o ósmej zasiadłam przy biurku i zajęłam się
książką. Tym razem to fantastyka naukowa. W zasadzie, ro-
biąc korektę, nie powinnam zwracać uwagi na treść, bo wów-
czas nie widzę błędów, ale nie mogę się powstrzymać. Przez to
muszę potem wszystko przeglądać jeszcze raz. Akcja dzieje się
niby na Ziemi, ale inne są państwa i sytuacja polityczna. Bo-
haterka książki jest w związku z inną kobietą – przez to czu-
ję, że jest mi bliska, ale nie tylko dlatego. Lubię jej charakter,
stanowczość, to, że wie, czego chce, i dąży do tego konse-
kwentnie. Myślę, że to jest najważniejsze, a ja chyba dotąd te-
go nie umiałam, przynajmniej nie w każdej sytuacji. Cóż, za-
wsze można się zmienić... Powieść jest porywająca, czyta się ją
świetnie. Fascynuje mnie wizja społeczeństwa, w którym od
wczesnego dzieciństwa zaprawia się dzieci do walki, gdzie
funkcjonują oddzielne szkoły dla chłopców i dziewcząt (stąd
bliskość między osobami tej samej płci, czasami na całe ży-
cie). Czytanie książek było moim ulubionym zajęciem od
chwili, gdy nauczyłam się składać litery w wyrazy, a wyrazy
w zdania. Lubiłam fantastykę, książki przygodowe, przyrod-
nicze. Odpowiadało mi to bardziej niż zabawy na dworze,
podczas których zwykle kłóciłam się z koleżankami, a rezultat
był taki, że z płaczem wracałam do domu. Ten płacz to też
8
MÓJ ŚWIAT JEST KOBIETĄ. DZIENNIK LESBIJKI
charakterystyczna cecha mojego dzieciństwa. Zresztą nie tyl-
ko dzieciństwa. Mam trzydzieści dziewięć lat, a tak naprawdę,
to chyba nigdy nie byłam zbyt dojrzała. Pewnie, że gdy zosta-
łam sama z córką, siłą rzeczy musiałam dorosnąć do pewnych
spraw, chociażby gospodarowania pieniędzmi i tak dalej, ale
emocjonalnie długo byłam smarkulą, i pewnie jeszcze jestem.
Po południu pojechałam do Sylwii – jest wychowawczynią
na obozie. Nie miałyśmy okazji, żeby rozmawiać ze sobą zbyt
długo. Zresztą o czym tu rozmawiać? To, co było między na-
mi, minęło już, niezależnie od tego, czy będę się łudzić, że
jeszcze wszystko da się naprawić. A łapię się na tym jeszcze
bardzo często; ta nadzieja, że nie wszystko jeszcze stracone,
pozwala mi jakoś żyć. Rozum mówi, że nie tędy droga, ale
emocje wciąż jeszcze dochodzą do głosu. Są różne sposoby
kończenia związku. Niektórzy zrywają wszelkie kontakty na
tak długo, aż emocje opadną i pozwolą traktować najbliższą
niegdyś osobę jak przyjaciela czy choćby znajomego. Można
i tak, chociaż jest to, moim zdaniem, pójście na łatwiznę. Wo-
lę nadal utrzymywać kontakt – dzięki temu mogę obserwować
i niejako samej powodować ewolucję swojego podejścia do tej
kobiety. Od idealistycznej miłości, jaką ją darzyłam, do po-
strzegania, prawdziwego niestety, jej licznych wad i słabości.
Ten proces pozbywania się iluzji boli, ale jest uzdrawiający.
To jest jak odtruwanie się po uzależnieniu narkotykowym.
Cóż, miłość w moim wykonaniu była uzależnieniem.
Dzisiaj znowu od rana do późnego popołudnia praca nad
książką, częściowo na balkonie. Po pewnym czasie zrobiło mi
3 sierpnia
9
MAGDALENA OKONIEWSKA
się tak gorąco, że musiałam wrócić do chłodnego, ocienione-
go żaluzjami pokoju. Wszystko jest tu jasne – białe ściany
i szafy, jasnoszara podłoga, fotel i tapczan; dzięki temu po-
mieszczenie stwarza wrażenie chłodu, także emocjonalnego,
chociaż ten chłód łagodzą nieco drobiazgi, które ustawiłam
na parapecie – butelki pomalowane w tęczowe kolory i kart-
ki z kalendarza wiszące na żabkach od firanek. To Sylwia
przynosiła mi te ozdoby. Wiele się za jej sprawą zmieniło...
Ta surowa, opanowana osoba, jaką byłam, a przynajmniej ja-
ką chciałam być – zaczęła okazywać więcej uczuć i entuzja-
zmu. Nauczyła mnie również jeździć stopem, nosić buty ty-
pu martensy i pić piwo. No i dzięki niej oczywiście doznałam
po raz pierwszy miłości między kobietami.
Poznałyśmy się przez Esterę, należącą do Świadków Jeho-
wy. Najpierw przyszły do mnie razem, później Sylwia zjawi-
ła się już sama, potem ja poszłam do niej. Pewnego wieczoru,
po wypiciu połowy żubrówki, nawet nie pamiętam z jakiej
okazji, znalazłyśmy się obok siebie na tapczanie, całowały-
śmy się i... Tak to się zaczęło. Nasz burzliwy związek, odmie-
rzany moim płaczem i jej tajemniczymi imprezami, w któ-
rych nie pozwalała mi uczestniczyć – był destrukcyjną rela-
cją matki z dzieckiem. Nasza obustronna nieumiejętność
stworzenia partnerskich relacji doprowadziła do tego, że ja
byłam tą, która jest zawsze na zawołanie, a ona tą, która ła-
skawie pozwala na bycie ze sobą.
Wieczorem weszłam na irc. Po całych dniach samotności
(córka wyjechała na wakacje, a mama gości u rodziny) – inter-
netowe kontakty zastępują mi życie towarzyskie. Spotkałam
tam Kasię, która ma problemy ze swoją dziewczyną. Nie potra-
fiły się porozumieć i w końcu zerwały ze sobą. Jej była wyje-
chała na wycieczkę z... chłopakiem. Kasia bardzo cierpi i stara
10
MÓJ ŚWIAT JEST KOBIETĄ. DZIENNIK LESBIJKI
się zagłuszyć to piciem. Zdaje się, że ona także traktuje miłość
jak uzależnienie. I tak obie się leczymy, dyskutując i żartując,
że założyłyśmy stowarzyszenie AZ – Anonimowych Zakocha-
nych. Po godzinnej pogaduszce wirtualnej Kasia zadzwoniła.
Rozmawiałyśmy chwilę, ma miły głos. Ku swojej radości po-
czułam, że jestem zainteresowana tą dziewczyną, oczywiście
czysto towarzysko, przynajmniej na teraz, ale to już jest coś.
To znaczy, że chyba zaczynam otwierać się na ludzi.
4 sierpnia
Po dwóch godzinach porannej pracy wybrałam się do kawia-
renki internetowej. W moim komputerze coś szwankuje, nie
działa Explorer. Kawiarenek w naszym mieście jak na lekar-
stwo, najbliższa znajduje się o dwadzieścia minut drogi ode
mnie. Przede wszystkim założyłam sobie nowe konto meilo-
we, a potem weszłam na stronę „Kobiety kobietom” i dałam
ogłoszenie: „Kobieta po 30-tce pozna dziewczyny w swoim
wieku lub młodsze”. Przy okazji odpisałam na dwa czy trzy
ogłoszenia, oczywiście dziewczyn z mojego regionu – może
jakieś fajne znajomości się trafią. Czy chcę przez to koniecz-
nie zapełnić pustkę, jaką czuję po zerwaniu z Sylwią? Hmm,
myślę, że do końca to nie tak. Głównie chcę sprawdzić, czy
jestem w stanie nawiązać kontakty z innymi dziewczynami.
Jasne, że jest to najzupełniej normalne postępowanie, ale
w moim przypadku dotąd tak nie było. Gdy Sylwia po półto-
ra roku bycia ze mną stwierdziła, że chce zerwać, bo ma
ochotę spotykać się z innymi – niejako dała mi prawo do te-
go samego. Ja jednak czułam się tak od niej uzależniona, że
nie wyobrażałam sobie nawet spotkań z inną kobietą.
11
MAGDALENA OKONIEWSKA
Wracając z kawiarenki poszłam przez osiedle, obok mojej
dawnej szkoły podstawowej i może dlatego przypomniało mi
się pewne zdarzenie, jeszcze z czasów, gdy byłam małą dziew-
czynką, a zamiast bloków rozpościerały się tutaj łąki. Wraca-
łam tędy ze szkoły i nagle zobaczyłam leżący na ścieżce ro-
wer, nad którym pochylał się jakiś facet z rozpiętymi
spodniami. Zupełny szok – po raz pierwszy w życiu ujrzałam
członka. Reakcja była natychmiastowa – zaczęłam uciekać
jak szalona. Nie ma co się dziwić, widziałam coś – co było dla
mnie wielką tajemnicą, mieszkałam przecież tylko z mamą,
czasem przychodziła ciocia i babcia, a więc same kobiety.
Mniejsza o tego faceta, ale tak myślę, że właśnie z tego, że
żyłam w takiej „kobiecej” rodzinie brały się moje opory
przed kontaktem z chłopakami. Cóż, braki nadrobiłam sku-
tecznie pod koniec szkoły średniej. Może ten głód randek
i przeżyć erotycznych, który się u mnie wtedy pojawił, był
związany z chęcią przeżycia czegoś, czego wcześniej nie zna-
łam, a do czego podświadomie tęskniłam? A może to pra-
gnienie doznania czegoś nowego było podświadomym poszu-
kiwaniem kobiety, a brak ojca i próby odnajdywania go
w różnych mężczyznach tylko opóźniły ten proces?
5 sierpnia
Od rana czuję przypływ energii. Paradoksalne gdy prawie
przestałam jeść, zamiast osłabienia poczułam w sobie siłę.
Żeby żyć, śpiąc tak mało, jak ja w tej chwili, i jedząc dwa jaj-
ka dziennie, trzeba istotnie niemało siły.
Próbowałam dzisiaj znowu skontaktować się z panią po-
seł, która dwa miesiące temu obiecała, że zrobi wszystko,
12
MÓJ ŚWIAT JEST KOBIETĄ. DZIENNIK LESBIJKI
bym znalazła pracę. Jak dotąd jednak nie dało to efektu.
Kontakt z kierowniczką pewnego urzędu, która z polecenia
pani poseł miała mnie zatrudnić, też pozostał na poziomie
mglistych zapewnień, że jeszcze dzień, dwa, tydzień itp. Po
kilku telefonach dowiedziałam się, że musi ze mną porozma-
wiać sam dyrektor, który wróci z urlopu pod koniec miesią-
ca, a ja mam do tego czasu czekać. Praca w domu przy korek-
tach nie jest zła, gdyby nie fakt, że wyżyć z zarobionych w ten
sposób pieniędzy nie sposób. Można to traktować tylko jako
źródło dodatkowych dochodów, kieszonkowego uzyskanego
dzięki wykorzystaniu popołudni i weekendów, chwil wol-
nych od stałej pracy. A u mnie, cóż, regularnych dochodów
brak, a praca dorywcza od kilku miesięcy pozostaje jedyną.
Czy ja zresztą wiem, co tak naprawdę chciałabym robić zawo-
dowo? W życiu imałam się już tak różnych zajęć. Przez kilka
miesięcy byłam urzędniczką pracującą od siódmej do piętna-
stej i monotonność tego zajęcia, konieczność siedzenia w biu-
rze nawet wtedy, gdy nic nie było do roboty – doprowadzała
mnie do szału. Najlepiej czuję się podczas zajęć, które pozwa-
lają mi na swobodę w organizowaniu sobie czasu. A więc wol-
ny zawód, twórczość własna, tyle że kto z tego w dzisiejszych
czasach wyżyje? Nie każdy w końcu jest Sapkowskim.
6 sierpnia
Od dwóch lat był to dzień naszej rocznicy. Tym razem,
oczywiście, już nie. Nie ma związku, nie ma rocznicy, cho-
ciaż z Sylwią się dzisiaj widziałam – odwiedziłam ją w pracy.
Przyszły jeszcze dwie nasze znajome, również „z branży”, jak
się ładnie nazywa osoby, które łączy upodobanie do tej samej
13
MAGDALENA OKONIEWSKA
płci. Tej samej co my, oczywiście. Obserwacja tego towarzy-
stwa zawsze nasuwa mi ciekawe wnioski co do zawartości
pierwiastków – męskiego i żeńskiego w każdym człowieku.
Nie jest przecież tak, jak może się niektórym wydawać i jak
sama kiedyś myślałam, że kobieta ma cechy wyłącznie kobie-
ce, a mężczyzna męskie, i że granicę między nimi można wy-
znaczyć zdecydowanie i bez większych wątpliwości. Cechy te
wymieszane są w każdym w różnorodnych proporcjach, a ty-
py skrajne to rzadkość. Nieraz mam ochotę „rozebrać” ludzi
na części, na warstwy i zobrazować w formie infografiki-tor-
tu, gdzie udział poszczególnych pierwiastków byłby przed-
stawiony procentowo. O sobie często myślę, zresztą może pod
wpływem Sylwii, że jestem kobietą niemal w stu procentach,
ale już na przykład ona ma zaledwie kobiece ciało, a co do
mózgu... to chyba trzy czwarte stanowi spadek po tatusiu.
Kobiety kochające kobiety i szukające wśród nich partnerek
seksualnych i życiowych zwykle są typami bardziej „męski-
mi”, co niejako pozwala zrozumieć ich upodobania, ale co
z typami „kobiecymi”, co na przykład ze mną? Co mnie po-
pycha do tego, żeby szukać związku z kobietą, a nie z mężczy-
zną? Czasem wydaje mi się, analizując moje doświadczenia
z dzieciństwa, że szukam osoby, która podobnie jak moja ma-
ma łączyłaby w sobie oba pierwiastki, męski i żeński (myślę
tu o pełnieniu przez mamę roli zarówno ojca, jak i matki
w moim życiu, a nie o jej orientacji seksualnej), a takie wła-
śnie w zdecydowanej większości są lesbijki.
W centrum poszłyśmy do baru mlecznego. Wzięłam tylko
zupę, której i tak zjadłam ledwo połowę – potem pożegnałam
się i powędrowałam w stronę szosy wylotowej. Jazda stopem
ma dla mnie nieodmiennie posmak przygody, niezależnie od
odległości, jakie w ten sposób pokonuję.
14
MÓJ ŚWIAT JEST KOBIETĄ. DZIENNIK LESBIJKI
Po powrocie zabrałam się do generalnych porządków
w kuchni, do mycia okna, prania firanki, czyszczenia szafek
i lodówki. To pozwoliło mi nieco odreagować i spojrzeć z dy-
stansem na wszystko.
7 sierpnia
Nadrobiłam zaległości w korespondencji meilowej. Regu-
larnie pisuję z kilkoma dziewczynami. Część z nich znam
osobiście, niektóre to dla mnie wyłącznie znajomości wirtu-
alne, jak chociażby Kasia. Internet otworzył przede mną
świat wielu nowych kontaktów. Zaczęło się to półtora roku
temu. Serfując po necie, weszłam na stronę poświęconą les-
bijkom. Były tam m. in. anonse towarzyskie – na jeden
z nich, w którym ogłaszały się dwie 26-latki, odpisałam. Spo-
tkałyśmy się i to właśnie od nich dowiedziałam się o istnie-
niu „branżowej” listy dyskusyjnej i kanałów na ircu. Gdy tyl-
ko pojawiała się tam jakaś dziewczyna z mojej okolicy, pisa-
łam do niej, spotykałyśmy się i w ten sposób powstało małe
grono znajomych. Wiadomo, że net nie zastąpi kontaktów
„na żywo”, ale pozwala na nawiązanie ciekawych znajomości
i przyjaźni. Dzięki liście dyskusyjnej byłyśmy z Sylwią
w ubiegłym roku na dwóch biwakach. Miło wspominam te
czasy, chociaż był to okres, kiedy bardziej niż kiedykolwiek
żyłam złudzeniami. Myślę, że niepowodzenie związków mię-
dzy osobami o tak dużej różnicy wieku leży w dużej mierze
w tym, że młodsza pragnie wielu i wciąż nowych kontaktów.
Sylwia była po prostu zachwycona, gdy tylko mogła się zna-
leźć w grupie dziewczyn popijających piwo i podrywających
inne dziewczyny. Czuła się ograniczona przez związek ze
15
MAGDALENA OKONIEWSKA
mną, zatęskniła do innego życia. Pewnie, że nie była to jedy-
na przyczyna naszego zerwania, ale jedna z wielu.
Robiłam też dzisiaj trochę porządków w szafach, wyrzuca-
jąc stare i niepotrzebne rzeczy. Gdy się wprowadziliśmy do te-
go mieszkania, wówczas jeszcze we trójkę – ja, mój mąż i cór-
ka, urządziłam je niemal ascetycznie – wszystko na biało, sza-
ro i czarno, surowość i sterylność. Zrobiłam tak, jak myślę, tro-
chę w celu zdystansowania się do poprzedniego naszego
mieszkania, pełnego dywanów, zasłon, firan, poduszek, bibe-
lotów i gromadzącego się wszędzie kurzu. Tu miało być ina-
czej, tu miało być tak jak ja chcę, a nie tak jak chciała teścio-
wa. Jednak „panią na własnych śmieciach” poczułam się do-
piero wtedy, gdy zostałam w tym mieszkaniu sama z córką. Od
tej chwili wyłącznie ja otwierałam skrzynkę na listy, ja decy-
dowałam, co wynieść do piwnicy, ja robiłam zakupy, nieogra-
niczana przez faceta, który liczył, ile możemy wydać z pienię-
dzy przeznaczonych na tzw. życie. W ten sposób żyję już ład-
nych kilka lat i jest mi z tym dobrze. Pewnie, że trudniej jest
pod względem finansowym, ale niezależność nie ma ceny.
8 sierpnia
Zadzwoniłam do malarza poleconego przez mamę. Ponie-
waż nie zależy mi na żadnych rachunkach, nie będzie drogo.
Najważniejszy jest balkon, który od dziesięciu lat, czyli od
chwili, gdy tutaj mieszkam, nie zobaczył pędzla. Ponieważ
uznałam, że skoro już maluję, to za jednym bałaganem moż-
na zrobić więcej – zaproponowałam mu, żeby zajął się jeszcze
przedpokojem. Postanowiłam jednak – koniec z bielą. Do
przedpokoju wybraliśmy pastelową, delikatną zieleń.
16
MÓJ ŚWIAT JEST KOBIETĄ. DZIENNIK LESBIJKI
Myślałam również o remoncie łazienki. Na ścianie do
wysokości około półtora metra położone są kafelki, które
w kilku miejscach odstają i pewnie niewiele potrzeba, by
pewnego pięknego dnia odpadły z hukiem. Na ich kondycję
wpłynęło nieuniknione działanie wilgoci w tym pomieszcze-
niu, a ponadto kładł je mój były mąż. Cóż, jak każdy facet
spod znaku Wagi, nie był on, łagodnie mówiąc, złotą rączką.
Owszem, wbić gwóźdź czy wkręcić żarówkę potrafił, ale już
prace bardziej skomplikowane leżały poza zasięgiem jego
możliwości.
9 sierpnia
Po skończonej korekcie zajęłam się „Przebudzeniem” Anto-
ny’ego de Mello. Gdy kilka lat temu przeczytałam ją po raz
pierwszy, zobaczyłam jak w lustrze swoje życie. To byłam ja,
miotana sprzecznymi uczuciami, uzależniona od zdania in-
nych, od ich akceptacji lub jej braku. Uświadomiłam sobie,
ile musiałabym w swoim życiu zmienić, żeby osiągnąć szczę-
ście, o którym traktuje ta książka, szczęście trwałe i niezależ-
ne od czynników zewnętrznych. Byłam słaba, pozwalałam
unosić się na fali emocji i zdarzeń, płaciłam za chwilową eks-
cytację późniejszym cierpieniem. W końcu miara się prze-
brała i doszłam do wniosku, że czas na zmiany. Niejako
w sposób naturalny wybrałam drogę de Mello, czyli unieza-
leżnienia się od.... w zasadzie od wszystkiego. Oczywiście, nie
chodzi o to, żeby odizolować się od ludzi, żyć jak samotnik
i tylko kontemplować naturę. Myślę, że wręcz przeciwnie –
chodzi o otwarcie się na świat i ludzi, ale jednocześnie posia-
danie świadomości siebie, swojej wartości i celu.
17
MAGDALENA OKONIEWSKA
10 sierpnia
Ciągle gorąco. Siedzę na balkonie i nie mogę patrzeć na te
odrapane ściany, ale już niedługo to się zmieni. Zrobiłam so-
bie dzisiaj na obiad kalafiora z tartą bułką. Pycha, i nawet
udało mi się zjeść całego. Trochę mnie teraz boli żołądek,
nieprzyzwyczajony do tak solidnego, przynajmniej objęto-
ściowo, posiłku – bo treściwy to on za bardzo nie był. Był
czas, że żywiłam się tylko warzywami, ewentualnie czarnym
chlebem z pełnego ziarna. Przeczytałam wówczas książkę
George’a Oshawy „Makrobiotyka Zen”. Momentalnie odkry-
łam, że moim sposobem na życie jest właśnie wschodnia filo-
zofia, uzupełniona specjalną dietą. No i zaczęło się kilkugo-
dzinne gotowanie pszenicy, moczenie płatków zbożowych,
torturowanie żołądka pumperniklem itd. Po kilku tygo-
dniach eksperymentu byłam wychudzona, osłabiona i nie
mogłam spać z powodu skurczu mięśni.
Generalnie moje eksperymenty żywieniowe polegały na
ustawicznym odchudzaniu się. Zaczęło się to jeszcze pod ko-
niec szkoły podstawowej. Początkowo odchudzałam się do-
syć rozsądnie – nie jadłam słodyczy, później jednak przesta-
łam jeść także obiady i żywiłam się byle czym. W rezultacie
stan moich włosów i skóry znacznie się pogorszył. Ze zdro-
wiem też nie było najlepiej.
Od dziecka byłam szczupła – pamiętam, że będąc w pod-
stawówce nie mogłam znieść swojego ciała, gdy zaczęło się
stawać coraz bardziej kobiece. Chciałam mieć płaskie pier-
si i wąskie biodra, tymczasem natura wyposażyła mnie
w atrybuty kobiece, nie jakieś przesadnie obfite, ale najzu-
pełniej normalne – z którymi jednak nie mogłam się pogo-
dzić.
18
MÓJ ŚWIAT JEST KOBIETĄ. DZIENNIK LESBIJKI
11 sierpnia
Przedpokój już pomalowany. Delikatna zieleń prezentuje
się bardzo ładnie. Zostały zrobione również pierwsze przy-
miarki do balkonu, ściany oskrobane, dziury i pęknięcia za-
klejone – w poniedziałek od rana ruszy malowanie. Malarz to
sympatyczny facet około trzydziestki. Mieszka w pobliskiej
wiosce, jest zatrudniony w jakiejś prywatnej firmie, a w wol-
nym czasie chałturzy. Teraz, latem takich prac ma dużo, do-
piero zimą panuje zastój w jego branży.
Patrząc na odnowiony przedpokój, nabrałam ochoty na
wprowadzenie koloru również w moim pokoju. Chciałabym
delikatny łososiowy, coś pośredniego między różowym a po-
marańczowym. Malarz powiedział, że w poniedziałek przy-
niesie farbę i barwnik, żebyśmy mogli wypróbować odcień.
Zmiany, jakie się tutaj dokonują, podnoszą mnie na duchu.
Niby jest to tylko kolor ścian, ale działa na mnie tak, jakbym
zdecydowała się na nie wiadomo co.
Widziałam się z Sylwią. Powiedziała, że wyjeżdża ze swo-
ją nową miłością w góry. Wiadomość ta sprawiła mi więcej
bólu, niż się spodziewałam. To znak, że jeszcze długa droga
przede mną.
12 sierpnia
Korzystając z tego, że mojej córki ciągle nie ma, zaniosłam
książki do jej pokoju. Powoli opróżniam wszystkie półki.
Przy okazji robię generalne porządki. Najgorzej wyglądają
tomy ustawione pod sufitem, uzbierały się na nich tony ku-
rzu. Nieco niżej jest poezja, którą od czasu do czasu czytam,
19
MAGDALENA OKONIEWSKA
zwłaszcza Harasymowicza, Pawlikowską-Jasnorzewską, Bur-
sę. Na jednej z półek mam ulubione powieści – „Colas Breu-
gnon” Romain Rollanda ze wspaniałymi ilustracjami Jana
Marcina Szancera, wydanie z lat 60-tych, „Klaudiusza” Ro-
berta Gravesa i „Raz w roku w Skiroławkach” Zbigniewa
Nienackiego. I wbrew opinii krytyki, potępiającej ją za nie-
przyzwoitość – uważam, że jest wartościowa i świetnie napi-
sana. A to, że zawiera wielki ładunek erotyki, że mówi wprost
o tym, co jest obsesją wielu ludzi – cenię szczególnie. W koń-
cu wszelkie problemy ludzkie wynikają z niewiedzy i dzieła
pozwalające nam lepiej poznać siebie i swoją naturę są bardzo
potrzebne.
Po południu – wizyta u mamy. Wróciła zadowolona i wy-
poczęta, bo u rodziny na wsi spędzała czas głównie na świe-
żym powietrzu. Też planuje remont w swoim mieszkaniu,
myśli co i gdzie zmienić. Na szczęście odżyła już trochę od
czasu, gdy została sama po śmierci dziadków...
Znowu dzisiaj rozmawiałam z Kasią. Wróciła z kilku-
dniowego wyjazdu pod namiot, który, jak zakładała, miał
jej pomóc zapomnieć o rozstaniu. Jednak jej depresja za-
miast minąć, jeszcze się spotęgowała. Z tego też powodu
wróciła do domu wcześniej, niż planowała. Rozmawiały-
śmy znowu o związkach i naszym podejściu do nich.
O tym, że mimo nie wiadomo jak wielkiej miłości nie po-
winno się tracić własnej autonomii, że nie można kochać –
kosztem siebie. Oczywiście, nie mówimy tu o skrajnych
sytuacjach, kiedy ktoś bliski jest chory, przeżywa jakąś
tragedię czy potrzebuje nas bardzo z innych powodów.
Wiadomo, że wówczas rzucimy wszystko i pobiegniemy do
niego, ale w codziennych sprawach trzeba zachować rów-
nowagę.
20
MÓJ ŚWIAT JEST KOBIETĄ. DZIENNIK LESBIJKI
13 sierpnia
Dostałam wiadomość, że w jednej z miejscowych firm po-
trzeba pracownika do działu marketingu. Cóż, może nie było-
by to takie złe. Firma jest z branży budowlanej, a ja z budow-
nictwem miałam kontakt w poprzedniej pracy. Złożyłam więc
podanie i CV. Jednak widząc reakcję sekretarki na moją oso-
bę – nie spodziewam się wiele. Wystarczy, że stwierdzi, iż nie
wywarłam na niej dobrego wrażenia. Może też po prostu nie
przekazać mojego podania. W każdym razie mam czekać na
telefon, a jeżeli się nie odezwą, to znaczy tyle, że z pracy nici.
Balkon już odnowiony. Malarz, ryzykując życie, wisiał nad
kilkupiętrową przepaścią na zewnątrz balustrady, malując ją na
czerwono, a ja nie mogłam na to patrzeć. Jutro ruszamy z du-
żym pokojem. Książki leżą stosami na podłodze w pokoju cór-
ki, do niektórych zaczęłam zaglądać i w rezultacie wynoszenie
trwało pół dnia. Jak zauważyłam, wiele ważnych dla mnie ksią-
żek gdzieś zaginęło. Część z nich pewnie trafiła do pieca, w cza-
sach, gdy mieszkaliśmy z mężem u krewnych. Palenie w cen-
tralnym należało do niego, a ponieważ miał z tym kłopoty, uży-
wał na rozpałkę części mojej garderoby, no i książek.
Swoje pamiętniki spaliłam natomiast sama i bardzo tego
dzisiaj żałuję. Prowadziłam je mniej więcej od trzynastego do
dwudziestego piątego roku życia. To była kopalnia spraw
szkolnych, platonicznych miłości, przyjaźni. Dużo miejsca
w moich zapiskach zajmował ojciec – to zrozumiałe, gdy się
weźmie pod uwagę, jak bardzo mi go brakowało i jak bardzo
za nim tęskniłam. Później tematyka pamiętników nieco się
zmieniła – zaludniły je uczucia do różnych panów, zwykle
sporo ode mnie starszych, z którymi łączyły mnie krótsze lub
dłuższe przygody.
21
MAGDALENA OKONIEWSKA
14 sierpnia
Mój pokój stracił już swoją dziewiczą biel, pokryty został
pierwszą warstwą łososiowej farby, farby w kolorze ciała blon-
dynki. Na środku pokoju, przykryte folią, stoją meble. Dzisiaj
śpię w pokoju córki, która wróciła już z wyjazdu wakacyjnego
w sam środek tego rozgardiaszu. Była nad morzem ze swoim
ojcem. Zresztą i na co dzień widują się często – nie określam
godzin czy dni, kiedy mogą się ze sobą spotykać. Uważam, że
w przypadku kilkunastoletniej dziewczyny byłoby to nie na
miejscu. W końcu jest na tyle dojrzała, że może sama decydo-
wać o tym, czy widywać ojca i jak często. Chodzi do niego po
szkole, razem jeżdżą też na spotkania Świadków Jehowy. Swo-
jego czasu też byłam aktywną wyznawczynią tego ruchu, ale
wkrótce zaczęłam się „dusić” rozlicznymi wymaganiami. Mę-
czyło mnie kilkugodzinne siedzenie w Sali Królestwa (tak na-
zywa się miejsce spotkań Świadków), nie mogłam też pogodzić
obecności na zebraniach z pracą. Moja przygoda ze Świadkami
zaczęła się od tego, że para głosicieli (tych co przychodzą do
ludzi, by opowiadać o jedynej prawdziwej wierze – zobowiąza-
ni są do tego wszyscy wyznawcy) zostawiła u mnie jakieś cza-
sopismo, „Strażnicę” czy też „Przebudźcie się”. Czytałam,
miałam pytania, więc Świadkowie zaczęli mnie odwiedzać.
Prowadzili tzw. studium Biblii, polegające, jak oni twierdzą,
na poznawaniu Pisma Świętego, a tak naprawdę na poznawa-
niu ich interpretacji tej księgi. Wszystko było podane niby
spójnie i logicznie, więc niewiele było trzeba, by we mnie,
wiecznej poszukiwaczce prawdy, wywołało momentalną fascy-
nację. Pod wpływem tego wrażenia zostałam Świadkiem.
Przez kilka lat byłam gorliwą wyznawczynią, najlepszą w ca-
łym zborze pod względem wyników nauczania. Wyniki te każ-
22
MÓJ ŚWIAT JEST KOBIETĄ. DZIENNIK LESBIJKI
dy Świadek ma obowiązek co miesiąc oddawać tzw. starszym
zboru, czyli braciom prowadzącym ich rozliczanie. W spra-
wozdaniach trzeba podawać, ile godzin się głosiło, ile się roz-
dało czasopism i innych publikacji itd. Zmuszało to niejako do
wykorzystywania każdej chwili na rozmowy o Biblii. Do tego
byliśmy zachęcani na zebraniach i uczeni podczas odgrywa-
nych na niby scenek. Nic dziwnego, że znajomi zaczęli nas
unikać, a rodzina podchodziła sceptycznie do tak nagłej zmia-
ny poglądów. Zresztą na to Świadkowie również mieli odpo-
wiedź, mówiąc, że od prawdziwych wyznawców Boga „świat”
zawsze się będzie odwracał. Dlaczego w pewnym momencie
przestałam być jedną z nich? Myślę, że głównym czynnikiem
był mój sceptycyzm, który w końcu doszedł do głosu, oraz
zmysł krytyczny, dzięki któremu dostrzegłam sprzeczności
w wielu naukach oraz w postępowaniu Świadków, odbiegają-
cym daleko od głoszonych przez nich ideałów. Trudno opo-
wiadać innym o rzeczach, w które się samemu wątpi. Później
pojawił się jeszcze dodatkowy czynnik – Świadkowie przywią-
zują (przynajmniej w teorii) dużą wagę do moralności. Nie ma
mowy o tolerancji dla „kochających inaczej” ani też, oczywi-
ście, współżycia przed ślubem, rozwodów z błahego powodu
i tym podobnych, powszechnych w tej chwili rzeczy.
15 sierpnia
Znowu od rana upał. Spałam przy otwartych oknach, jednak
mimo to zapach farby był ciągle wyczuwalny. Ten nowy ko-
lor jest niezwykły, rano delikatny i bardziej różowy, w dzień,
gdy na dworze było słonecznie i gorąco, nieco przybladł i zja-
śniał, w porze zachodu natomiast rozświetlił się ciepłą poma-
23
MAGDALENA OKONIEWSKA
rańczą. Ładnie z nim współgrają moje kolorowe drobiazgi
i czerwone przykrycie na łóżku. Wieczorem usiadłam na bal-
konie, rozkoszując się już nie tak dokuczliwym gorącem
i świeżością wszystkiego wokół.
Dzisiaj jest święto, zdaje się, że Wniebowzięcia Najświęt-
szej Marii Panny. Nie jestem najmocniejsza w tych katolic-
kich uroczystościach, chociaż przez większą część życia
w nich uczestniczyłam. W naszej okolicy istnieje zwyczaj, że
tego dnia zapala się na grobach znicze, tak jak pierwszego li-
stopada. Nie byłam na cmentarzu, chociaż mamy tutaj dziad-
ków i krewnych. W zasadzie religia jako zbiór rytuałów i na-
kazów nie jest mi potrzebna. Nie odczuwam potrzeby zwra-
cania się do jakiejś wyższej i wszechwładnej istoty, która od-
powiadając na moje modlitwy, obdarzy mnie swoją mocą
i sprawi, że stanie się to, czego pragnę. Wierzę w siebie
i w nieograniczone możliwości ludzkiego rozumu. Wierzę
również w źródło miłości i siły, istniejące we wszechświecie,
ale nie uważam, że trzeba je nazywać jakimś imieniem, zapa-
lać dla niego świece i oddawać mu cześć za pomocą obrazów,
rytuałów i klepania modlitw.
Kiedyś miałam mocno wpojone przekonania dotyczące
grzechu. Długo wierzyłam, że pójście do komunii bez po-
przedzenia tego spowiedzią jest grzechem śmiertelnym, za
który Bóg mnie ukarze. Jednak, mając dwadzieścia kilka lat,
zrobiłam to przy jakiejś uroczystości rodzinnej, kiedy to jako
chrzestna musiałam przynieść kartkę od księdza na dowód,
że byłam u spowiedzi. Nie miałam do tego absolutnie prze-
konania i kartkę podpisał mi kolega. Z drżeniem serca sta-
łam przed księdzem podającym mi opłatek, spodziewając się
co najmniej jakichś gromów z jasnego nieba. Nic się takiego
nie zdarzyło, co ostatecznie pogrzebało moją wiarę. Później,
24
MÓJ ŚWIAT JEST KOBIETĄ. DZIENNIK LESBIJKI
podczas rodzenia się moich wątpliwości co do religii Świad-
ków Jehowy, postępowałam podobnie, świadomie przekra-
czając granice i oczekując nie wiadomo jakich skutków. Na-
wet jawne wzywanie Szatana, według Świadków realnej oso-
by – nic nie dało. Upewniło mnie to ostatecznie, że się nie
mylę, podważając ich nauki.
16 sierpnia
Sięgnęłam po notatki, które zrobiłam po wizycie u psycho-
loga. Zdecydowałam się na to pod koniec lipca, kiedy czu-
łam, że już nie daję sobie rady. Nie raz miałam chęć zasię-
gnąć pomocy specjalisty, który wyprostowałby nieco moją
zwichniętą emocjonalność, ale jakoś nigdy nie miałam do te-
go stuprocentowego przekonania. Wprawdzie zauważałam
u siebie niepokojące objawy typu płacz z byle powodu, nagłe
wybuchy złości, ale myślałam, że to jakoś z czasem minie.
W lipcu natomiast zdecydowałam się na wizytę, gdyż sądzi-
łam, że pomoże mi to uporać się z rozstaniem, a jednocześnie
rozwiąże również inne problemy.
Pani doktor okazała się sympatyczną kobietą między
czterdziestką a pięćdziesiąttką, która rozpoczęła ze mną roz-
mowę od pytań o moje dzieciństwo, doświadczenia itp. Opo-
wiedziałam więc o moim zakończonym kilka lat temu mał-
żeństwie, o związku z kobietą, problemach emocjonalnych
i tendencjach uzależnieniowych. Pani doktor stwierdziła, że
zarówno niekontrolowanie emocji, jak i uzależnianie się jest
związane z kryzysem autonomii. Człowiek, który nie potrafi
być autonomiczną jednostką, nie potrafi czerpać siły z same-
go siebie, potrzebuje więc innych i „czepia się” ich. Ktoś ta-
25
MAGDALENA OKONIEWSKA
ki nie potrafi również wyrażać swoich emocji w prawidłowy
sposób i panować nad nimi, często boi się odrzucenia, nie
znosi krytyki i braku akceptacji. Szczerze mówiąc, do podob-
nych wniosków doszłam już sama – może tylko nie używa-
łam akurat takich określeń.
Według pani doktor niekontrolowanie emocji to efekt ist-
nienia napięcia, które może wynikać z różnych przyczyn. Je-
go źródłem mogła być moja homoerotyczna natura, której
istnienia sobie nie uświadamiałam (to jedna z hipotez oczy-
wiście). Pani doktor powiedziała, że nauczy mnie stosowania
tzw. techniki wyobrażeniowej, pozwalającej sobie radzić ze
stresem. Ale wydaje mi się, że jednak mnie nie nauczy, bo ra-
czej nie pójdę do niej więcej. Mam niejasne wrażenie, że
chciałam spotkaniami z panią doktor zastąpić spotkania
z Sylwią, a przecież nie tędy droga. Muszę sama sobie ze
wszystkim poradzić i mam wrażenie, że idzie mi coraz lepiej.
17 sierpnia
Zabrałam się od rana ostro do pracy. Najpierw korekty, po-
tem artykuł dla pisma, które prowadzi kolega, zresztą gej.
Temat – agencje towarzyskie. Jest ich mnóstwo w każdym
większym mieście i mają duże powodzenie. Najlepszym do-
wodem na to jest fakt, że gazety pękają w szwach od ogłoszeń,
z których większość oferuje paniom ciekawą, dochodową
pracę. Już kiedyś pisałam na ten temat, dzwoniłam wówczas
do agencji i udając zainteresowaną, pytałam o warunki za-
trudnienia. Wszędzie przyjmowano mnie z otwartymi ręka-
mi. Może w dwóch czy trzech miejscach zapytano o wiek, ale
o wygląd nie pytano nigdzie – twierdząc, że „to nie ma zna-
26
Pobierz darmowy fragment (pdf)