Twoje dziecko często choruje, łapie infekcje i długo z nich wychodzi.
Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego tak się dzieje?
A może twojemu dziecku od maleńkości towarzyszą nieustannie jakieś medykamenty?
Czytając tę książkę, dowiesz się, jak krok po kroku zmniejszać udział leków syntetycznych w życiu twojego dziecka na rzecz naturalnych produktów. Przekonasz się, jak naturalnie odbudować i wzmocnić odporność twojego dziecka.
Jednak muszę cię ostrzec. Nie znajdziesz tu porad z szybkimi efektami utrzymującymi się tylko chwilę, do jakich przyzwyczajamy się, stosując leki syntetyczne. Dowiesz się jednak, co niszczy zdrowie twoich bliskich oraz jak skutecznie temu przeciwdziałać i dbać o długotrwałe efekty wyleczenia bez skutków ubocznych.
Joanna Stranz
Pasjonatka i propagatorka dobrego żywienia. Spełniona kobieta, której pasja staje się zawodem. Dotychczasowe bogate doświadczenie zawodowe jako lektor języka niemieckiego okazuje się rewelacyjną podwaliną pod bycie dietetykiem. Motywowanie innych do zmian, do pracy nad sobą, nawiązywanie dobrych relacji i dbałość o życzliwą atmosferę współpracy, gdzie każdy jest tak samo istotnym partnerem w relacji to umiejętności wypracowywane latami podczas nauczania. Teraz obok wiedzy merytorycznej z zakresu dietetyki stanowią bazę do owocnej współpracy z osobami, które zgłaszają się na konsultacje dietetyczne.
Dietetyczka wsłuchana w potrzeby Twoje i Twojej rodziny. Jako kobieta spełniona rodzinnie i aktywna zawodowo, wie, że często zwyczajnie brakuje nam czasu na zajmowanie się przemyślanym i korzystnym odżywianiem siebie i naszych bliskich.
Darmowy fragment publikacji:
NO TA
M
Z NA
Treść tej książki nie stanowi porad medycznych ani form terapii i nie
ma na celu zastępowanie porad lekarza. Wszelkie informacje zawarte
w niniejszej książce są opisem osobistych doświadczeń
i
spostrzeżeń. Nie ponoszę odpowiedzialności za interpretację i
wykorzystanie tych informacji przez czytelnika.
JAK WYPROWADZIŁAM SWOJE DZIECI Z
BŁĘDNEGO KOŁA ANTYBIOTYKOTERAPII?
Zapewne czytasz tę książkę, bo twoje dziecko często choruje, łapie
infekcje i długo z nich wychodzi. Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego
tak się dzieje?
A może twojemu dziecku od maleńkości towarzyszą nieustannie
jakieś medykamenty? Gdy my, jako dzieci, wyjeżdżaliśmy na
weekend lub na wakacje, zestaw leków nie był obowiązkowym
wyposażeniem torby lub walizki. Dziś, pakując dziecko nawet na
krótki wyjazd, wielu rodziców na szczycie listy rzeczy do zabrania
umieszcza właśnie leki. I to najrozmaitsze. Użycie liczby mnogiej jest
tutaj celowe. Gdyby nasze pociechy dostawały tylko od czasu do
czasu jakiś pojedynczy lek, nie byłoby dramatu, a ty nie czytałabyś
teraz tej książki.
Niestety w dzisiejszych czasach
jest nieustannie faszerowanych wieloma
wiele dzieci
lekami.
E
D
Y
C
które powinniśmy
Lek przeciwalergiczny, syrop wykrztuśny, steryd wziewny, sterydy
do ucha, spray na gardło, maść na atopową skórę, syntetyczne
witaminy w syropku czy w żelkach, antybiotyk, syrop na kaszel,
syrop przeciwzapalny, syrop przeciwgorączkowy, syrop na
odporność – czy te nazwy brzmią znajomo?
Wymienione środki lecznicze to substancje syntetyczne, czyli
sztuczne, nienaturalne, po
sięgać w
ostateczności, a niestety sięgamy w pierwszej kolejności, nie
bacząc na to, że z jednej strony te substancje pomagają, a z drugiej
bardzo często szkodzą. I koło się zamyka. Pomogę ci to zmienić.
Czytając tę książkę, dowiesz się, jak krok po kroku zmniejszać
udział leków syntetycznych w życiu twojego dziecka na rzecz
naturalnych produktów. Przekonasz się, jak naturalnie odbudować i
wzmocnić odporność twojego dziecka. Jednak muszę cię ostrzec.
Nie znajdziesz tu porad z szybkimi efektami utrzymującymi się tylko
chwilę, do jakich przyzwyczajamy się, stosując leki syntetyczne.
Dowiesz się jednak, co niszczy zdrowie twoich bliskich oraz jak
skutecznie temu przeciwdziałać
i dbać o długotrwałe efekty
wyleczenia bez skutków ubocznych.
Domowa apteczka
Przyjrzyj się swojej domowej apteczce. Czy nie przypomina bardziej
apteki niż apteczki? Zanim w naszym domu pojawiły się dzieci,
apteczka była niepozornych rozmiarów. Zajmowała jedno pudełko
ulokowane w kuchennej szafce. Wraz z przyjściem na świat naszych
pociech domowa apteczka sukcesywnie się powiększała – z wersji
pudełkowej zmieniła się w pułkową, musieliśmy jedną kuchenną
szafkę przeznaczyć na przechowywanie najrozmaitszych leków,
maści, sprzętów.
Dzieci często chorowały, więc często odwiedzaliśmy różnych
lekarzy. Każda wizyta kończyła się w aptece, z której wychodziliśmy
co i rusz z nowymi specyfikami. Było tego tak dużo, że straciłam
orientację w tym, co mamy w apteczce. Doszło do tego, że
stworzyłam alfabetyczny spis zawartości apteczki i zabierałam go ze
sobą na wizyty u lekarza. Chciałam w ten sposób uniknąć
kupowania leków, które już mieliśmy, czy ich zamienników. Mimo to
zasobność naszej apteczki wciąż niepostrzeżenie rosła, ponieważ
dzieci cały czas chorowały.
W którymś momencie zauważyłam,
że choć stosuję się do zaleceń lekarzy,
to sytuacja zdrowotna się nie poprawia.
Co jakiś czas antybiotyk, potem sterydy i tak w koło Macieju.
Zawiedziona nieskutecznością moich starań uświadomiłam sobie,
że nie mogę ufać tylko temu, co jest mi mówione, lecz muszę się
wysilić, by zdobyć wiedzę odpowiednią do zadbania o zdrowie
moich najbliższych, tym bardziej, że obecne technologie temu
sprzyjają.
Zaczęłam czytać książki poświęcone naturalnym metodom leczenia.
Uczestniczyłam w kursach, szkoleniach, wykładach. Postawiłam na
dokształcanie się. Na tej alternatywnej drodze towarzyszyła mi już
pewna doza nieufności. Przyjęłam zasadę, że nie będę ślepo
wierzyć w czyjeś
teorie czy przekonania ani bezkrytycznie
przekładać je na praktykę kosztem zdrowia moich dzieci. Jeśli
decyduję się na zastosowanie czegoś, co ma mieć działanie
terapeutyczne, zadaję sobie trud, by dowiedzieć się, na jakiej
zasadzie to działa, jakie efekty przynosi i z jakimi skutkami
ubocznymi można się liczyć. Wypracowanie tej postawy zajęło mi
kilka lat.
Przez tych kilka lat nasza okazała domowa apteczka zaczęła się
sukcesywnie kurczyć. W miejsce sterydów i antybiotyków pojawiły
się słoiczki z ziołami, świadomie komponowane potrawy oraz
zmiana stylu życia całej rodziny. I co najważniejsze: częste infekcje,
jelitówki dwa razy do roku, zapalenia płuc, oskrzeli, problemy z
uszami, problemy ze skórą, napady duszności, bolesność stawów,
zapalenia pęcherza – wszystko to poszło w zapomnienie.
W pierwszej kolejności zainteresowałam się ulotkami
leków.
Zachęcam do tego również ciebie. Jako mama byłam przerażona,
gdy uświadomiłam sobie, że od maleńkości serwuję swoim
dzieciom
preparaty, które z jednej strony mają pomóc
na kaszel, ale z drugiej wywołują szereg
możliwych skutków ubocznych,
się
jak choćby drżenia mięśniowe, podrażnienia błony śluzowej jamy
ustnej i gardła, zaburzenia rytmu serca, zaburzenia snu, spadek
poziomu potasu we krwi, bóle głowy i inne. Wymienione skutki
uboczne dotyczą tylko jednego leku, a przecież podobnych leków
moje dzieci przyjmowały wiele. Przestało mnie dziwić, że nie
zdrowieją. Wtedy zaczęłam szukać alternatywy.
Moim celem było korzystanie z takich środków, które na przykład
pomogą uporać się z kaszlem, ale nie będą miały tych strasznie
brzmiących skutków ubocznych.
Zrobiłam studia podyplomowe z ziołolecznictwa, potem liczne
dodatkowe kursy w tym obszarze, ukończyłam też dietetykę i wciąż
rozwijam się w tym zakresie. Wiem, że nie każda mama ma
możliwość, by tyle uwagi skierować na poszukiwania skutecznych
sposobów,
swoimi
doświadczeniami i przekazać dalej to, co potwierdziło swoją
skuteczność. Przejdźmy zatem do sedna.
postanowiłam
podzielić
dlatego
Kilka słów o antybiotykach
Może na początek przyjrzyjmy się cyklowi
dobowemu.
Co to jest dobry sen?
Dlaczego akurat godzina 19.00-19.30?
Technologia a sen
Wszechobecna chemia
Co dalej?
Od banana do kataru
Produkty wspierające zdrowie
„Zbytkiem słodyczy na ziemi jesteśmy
nieszczęśliwemi”
Ziołowe kąpiele
Ziołowe kąpiele od strony technicznej
Olejki eteryczne
Brudne ręce
Mamine metody wspomagania zdrowia
Co zatem należy robić, aby nasze dzieci nie
potrzebowały antybiotyków?
Pobierz darmowy fragment (pdf)