Darmowy fragment publikacji:
JAK WYCHOWAĆ
DZIECI
NA SZCZĘŚLIWYCH
DOROSŁYCH
NAKARM,
NAUCZ
I PUŚĆ
WOLNO
Izabela
Antosiewicz
NAKARM,
NAUCZ
I PUŚĆ
WOLNO
JAK WYCHOWAĆ DZIECI
NA SZCZĘŚLIWYCH
DOROSŁYCH
NAKARM,
NAUCZ
I PUŚĆ
WOLNO
Izabela
Antosiewicz
Copyright© by Izabela Antosiewicz, Warszawa 2020
Redakcja i korekta
Aleksandra Nizioł
Projekt graficzny, skład i łamanie
Wojciech Błasiak
Zdjęcie na okładce
Ewa Rykowska
www.uchwycone.com
Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część
nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób
reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie,
zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana
w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.
ISBN 978-83-956743-0-3
Dziecko jest goÊciem w naszym domu.
Nakarm, naucz i puÊç wolno.
màdroÊç indiaƒska
Jak czytaç t´ ksià˝k´?
1. Na poczàtku otwórz jà na chybił trafił i przeczytaj, co ona
sama chce ci przekazaç.
2. Przygotuj zakreÊlacz i inne przybory do pisania, które lubisz.
Nast´pnie zrób z nich u˝ytek – zaznaczaj, kreÊl, komentuj
w czasie lektury.
3. Czytajàc, stwórz własny spis treÊci – na koƒcu ksià˝ki znaj-
dziesz specjalne strony, które ułatwià ci zadanie.
4. Sprawdzaj, czy przytoczone w ksià˝ce sposoby działajà
w twojej sytuacji (uwaga – raz to za mało – czasami warto
zrobiç test kilka razy).
5. Traktuj opisane sposoby jako pretekst do rozmowy o doÊ-
wiadczeniach z innymi rodzicami.
6. Wracaj do tych samych treÊci kilkakrotnie, mózg za ka˝dym
razem znajdzie coÊ nowego.
7. NoÊ jà ze sobà. Rozdziały sà tak krótkie, ˝e umilà ci czas
w komunikacji albo kolejce, podobnie jak Facebook czy inne
portale społecznoÊciowe.
8. Czytaj przed snem z tego samego powodu co powy˝ej. Nie
zdà˝ysz zasnàç, zanim rozdział si´ skoƒczy.
9. Nie porównuj swojej rodziny z naszà. To tylko inspiracja.
Wypracuj własny, niepowtarzalny styl.
10. Nie wyrzucaj swojego egzemplarza, jeÊli znasz go ju˝ na
pami´ç. Przeka˝ go innej rodzinie albo do biblioteki.
11. JeÊli wdro˝ysz choç jednà zmian´ w swojej rodzinie, to moja
praca miała sens, bo dokładnie o to mi chodziło.
12. JeÊli masz swoje metody i pomysły, którymi chcesz si´
podzieliç, napisz do mnie: iza.antosiewicz@przytulam.pl
Dzi´kuj´ za zaufanie,
Iza
Wst´p
MieliÊmy z Piotrem po 22 lata, studiowaliÊmy. On był moim
pierwszym chłopakiem, ja jego drugà dziewczynà. Przez
pi´ç lat budowaliÊmy relacj´, potem wzi´liÊmy Êlub. Zanim
w uroczystym orszaku doszliÊmy do ołtarza, obiecałam sobie,
˝e nigdy nie b´d´ innym êle mówiç o moim m´˝u. Postanowi-
łam, ˝e nasze sprawy zawsze b´d´ załatwiaç tylko z nim. Wzi´-
łam Boga na Êwiadka i gwaranta tej obietnicy.
My, Antosiewicze
Michał, nasz syn, urodził si´ ponad rok po Êlubie. Trzy lata
póêniej przyszła na Êwiat Zuzanna. Niecałe cztery lata po niej
powitaliÊmy Justyn´. Rocznikowo mieliÊmy trójk´ dzieci co trzy
lata. Wiele razy, gdy traciłam panowanie nad sobà, zastana-
wiałam si´, dlaczego w szkole nie uczà nas rodzicielstwa.
Praca z pierworodnym była poligonem doÊwiadczalnym. Piotr
i ja wyszliÊmy z naszych domów z obrazem tego, co chcielibyÊmy
powieliç oraz czego za ˝adne skarby nie. Wtedy jeszcze
wierzyliÊmy, ˝e dziecko mo˝na odpowiednio uło˝yç. Były wi´c
nagrody, kary, szanta˝e, sukcesy i pora˝ki wychowawcze. Oboje
7
jako najstarsi z rodzeƒstwa musieliÊmy ust´powaç młodszym.
Dopiero historia z l´kami Michała i wizyta w poradni psycho-
logicznej uÊwiadomiły nam, ˝e ust´powanie młodszej siostrze
nie zawsze słu˝y.
Kiedy rodziła si´ Zuzanka, mieliÊmy pewnoÊç, ˝e o wycho-
wywaniu wiemy ju˝ du˝o. W koƒcu wczeÊniej zdobywaliÊmy
bezcenne doÊwiadczenie. Tylko ˝e Zuzia była inna. Do tej pory
ci´˝ko mi połàczyç wspomnienie naprawd´ trudnego do okieł-
znania dziecka z tà wspaniałà studentkà medycyny, którà si´
potem stała. Mo˝e to byç nadzieja dla rodziców, ka˝dego dnia
wystawianych na prób´ cierpliwoÊci…
Justynka, nasze trzecie dziecko, chowała si´ sama. W zaba-
w´ i czytanie bajek anga˝owaliÊmy starszaki. Pami´tam, ˝e
byliÊmy potwornie zm´czeni. Wzajemne komunikaty ogra-
niczały si´ do technicznych spraw domowych, a konflikty
rozwiàzywaliÊmy z pozycji autorytetu i siły. Kiedy czytam
współczesne poradniki dla rodziców, z bólem odkrywam, ˝e
popełniliÊmy mnóstwo klasycznych bł´dów.
A jednak za nami kawał dobrej roboty
W tym całym szaleƒstwie stresowego wychowania nie zatracili-
Êmy w naszych dzieciach tego, co najistotniejsze – ich serc. Cokol-
wiek si´ działo, wiedzieliÊmy, w czym maluchy sà naprawd´
dobre. PokazywaliÊmy im to na wszelkie mo˝liwe sposoby. Towa-
rzyszyliÊmy w w´drówce przez ˝ycie, uczàc, ˝e ka˝da decyzja
pociàga za sobà konsekwencje. Zawsze. Dajàc swobod´, jedno-
czeÊnie nie wyr´czaliÊmy ich w braniu odpowiedzialnoÊci za
Êwiadome działania. I to musiało powodowaç stres, np. kiedy
dziecko wracało z kolonii bez odtwarzacza mp3 i nie dostawało
nast´pnego, bo uprzedzaliÊmy, ˝eby nie zabieraç wartoÊciowych
przedmiotów na wyjazd (a jeÊli ju˝, to odpowiednio ich pil-
8
nowaç). Nie było przyjemnie, gdy póênym wieczorem wyciàgali-
Êmy je z łó˝ka, ˝eby zabrało swoje klocki ze wspólnej przestrze-
ni. Nie było tak te˝ wtedy, gdy musiało czekaç na kolejny posiłek
bez ˝adnej przekàski, jeÊli wczeÊniej odmówiło zjedzenia
obiadu. I wszystko to w atmosferze naszej rodzicielskiej zasady,
˝e jeÊli nie poniosà konsekwencji, to si´ nie nauczà. Pozwala-
liÊmy doÊwiadczaç, sami doÊwiadczajàc z nimi. Były zmiany
klas, szkół, studiów. Ró˝norodnoÊç zaj´ç pozaszkolnych, ich
porzucanie i powroty. Były pierwsze kolonie bez rodziców
i całonocne imprezy. Balet, szkoła muzyczna, praca zamiast
nauki, długoterminowa wymiana mi´dzynarodowa. Cokolwiek
decydowali, ˝e zrobià, dostawali wolnà r´k´ po uprzednim
omówieniu konsekwencji, jeÊli widzieliÊmy jakiekolwiek za-
gro˝enie. Nie zakładaliÊmy barierek ochronnych na schody,
tylko uczyliÊmy zeÊlizgiwaç si´ na brzuchu. Nie przywiàzywali-
Êmy choinek do sufitu, tylko pokazywaliÊmy, ˝e ukłucie nie jest
przyjemne. DostarczaliÊmy ogromne iloÊci papieru, ˝eby nie
było pokusy pisania po Êcianach. Z tego samego powodu dzieci
nie miały dost´pu do niezmywalnych pisaków. OczywiÊcie,
popełnialiÊmy bł´dy i ponosiliÊmy ich konsekwencje.
ZrobiliÊmy z Piotrem bardzo wiele, by zbudowaç naszà wi´ê,
ale rodzicielstwa uczyliÊmy si´ dzieƒ po dniu, doÊwiadczajàc.
DziÊ, kiedy zdarza mi si´ czytaç wpisy matek, które pytajà o naj-
lepszà metod´ nauki j´zyka angielskiego dla swoich rocznych
dzieci, ciesz´ si´, ˝e budowaliÊmy rodzin´ bez internetu i z ogra-
niczonym dost´pem do poradników. Sytuacja zmuszała nas do
szukania odpowiedzi wewnàtrz, nie poza naszym domem. Dzi´-
ki zawartym w tej ksià˝ce opowieÊciom dowiesz si´, co ostate-
cznie si´ sprawdziło. Niestety, to wcale nie znaczy, ˝e tak b´dzie
równie˝ u ciebie. Mam ÊwiadomoÊç, ˝e cz´Êç elementów na-
szego stylu działania jest bardzo nieoczywista, tym ch´tniej si´
nimi dziel´.
9
Dlaczego pisz´?
Byłam dumna z tego, ˝e twardo stàpam po ziemi, nie bujam
w obłokach. Wiele lat ˝yłam w przekonaniu, ˝e moim zadaniem
jest weryfikowanie czyichÊ marzeƒ – wspieranie albo pozba-
wianie wszelkich złudzeƒ. W naszym domu to mój mà˝ miał
dalekosi´˝ne plany, a ja skutecznie szukałam słabych stron.
Byłam Êwietna w punktowaniu, co mo˝e nie wyjÊç. W drodze
po szczeblach kariery… nie było ani szczebli, ani kariery. To
akurat wiedziałam od zawsze: jeÊli mam wybieraç mi´dzy rodzi-
nà a pracà, wybieram rodzin´.
Prac´, którà rozpocz´łam na uczelni tu˝ po egzaminie magis-
terskim, przerwałam drugà cià˝à. Po drodze zaanga˝owałam si´
w rodzinny biznes, działalnoÊç samorzàdowà, ruchy społeczne.
Pisałam i publikowałam w lokalnej prasie. Czymkolwiek si´ za-
j´łam, odnosiłam sukces, poniewa˝ do wszystkich spraw pod-
chodziłam odpowiedzialnie i z entuzjazmem. Promiennym
uÊmiechem zjednywałam sobie ludzi.
Miałam trzydzieÊci siedem lat, gdy powstał kolejny pomysł na
˝ycie – sprzeda˝ bezpoÊrednia. Wtedy po raz pierwszy zetkn´-
łam si´ z poj´ciem rozwoju osobistego. Zacz´łam czytaç ksià˝ki,
które od dawna stały w domowej biblioteczce. WczeÊniej, jako
mama i działacz społeczny, nie miałam czasu na takie lektury.
Po przeczytaniu tysi´cy màdrych słów, sp´dzeniu setek godzin
w salach szkoleniowych, pokonaniu wielu zakr´tów i podj´ciu
licznych decyzji rozpocz´łam prac´ jako trener mocnych stron
w mi´dzynarodowej firmie trenerskiej. W styczniu 2016 roku
w procesie Formuły Geniuszu™ po raz pierwszy uÊwiadomiłam
sobie i nazwałam mojà misj´ osobistà. Wiedziałam, z czego
w ˝yciu jestem naprawd´ dumna i co chc´ po sobie zostawiç.
Wydarzył si´ jeden z wielu cudów: odkopałam marzenia, o któ-
rych istnieniu nie miałam poj´cia. Mocno przykurzone i Êmier-
10
telnie przera˝one tym, ˝e ujrzały Êwiatło dzienne, siedziały
w kàcie przez kolejne dwa lata.
W lutym 2018 roku zacz´łam pisaç ksià˝k´ z przesłaniem dla
rodziców zm´czonych swojà rolà, pytajàcych siebie, czy aby na
pewno si´ do niej nadajà. Rodziców, którzy wraz z dorastaniem
dzieci oczekiwali zmiany na lepsze, ale rzeczywistoÊç zacz´ła
ich rozczarowywaç. Adresuj´ jà do rodziców dzieci szkolnych,
bo zwykle na tym etapie rodzinnym wprowadzamy kontrol´,
mamy zwi´kszone oczekiwania i właÊnie wtedy zaczynamy
zbieraç owoce wybranego wczeÊniej stylu rodzicielstwa. Ale za-
praszam do lektury równie˝ rodziców dzieci ju˝ dorosłych.
To ksià˝ka mamy – trenerki, której marzeniem jest przekazanie
wizji dobra we wszystkim, co nas otacza; wiadomoÊci o bogac-
twie w ró˝norodnoÊci; o znaczeniu słów, które wypowiadamy
i słyszymy; o bezwarunkowej miłoÊci wyra˝anej wiarà, ˝e dzieci
sobie poradzà; o tym, ˝e nie ma jutra, jest tylko dziÊ. A tak˝e
o wdzi´cznoÊci za wszystko, nawet jeÊli sà to rzeczy niezgodne
z naszymi oczekiwaniami i planami.
11
Rozdział 1
Jaka wartoÊç jest najwa˝niejsza w twojej rodzinie?
Od kogo najlepiej zaczàç wdra˝anie zmian?
Co si´ dzieje, gdy przestajemy słuchaç swojego wn´trza?
Michał, chodê! Pomo˝esz mi przestawiç doniczk´! – krzyk-
n´łam na gór´ i po chwili był przy mnie. W naszym domu
trwały przygotowania do Wielkanocy, a na balkonie wcià˝ stała do-
nica z choinkà. Na wiosn´ zamierzaliÊmy jà posadziç w przydo-
mowym ogródku. Nadeszły ciepłe dni, kolejne Êwi´ta, wi´c
postanowiłam, ˝e szybko załatwi´ spraw´, nie czekajàc, a˝ dwóch
m´˝czyzn zajmie si´ tym bez mojego zaanga˝owania. Kucn´łam
przy donicy i szarpn´łam, zanim Michał wykonał swój ruch.
BoleÊnie chrupn´ło. Zgi´ta w pół wiedziałam ju˝, ˝e do Êwiàt
niewiele zrobi´. Modliłam si´, ˝eby do niedzieli w ogóle puÊciło.
Dotkliwie odczułam posiadanie kr´gosłupa, a właÊciwie zmian´
w jego normalnym funkcjonowaniu.
Przez wiele lat, podobnie jak nad tym cielesnym, zupełnie nie za-
stanawiałam si´ nad szkieletem naszej rodziny. WychowaliÊmy si´
z Piotrem w domach z podobnym systemem wartoÊci, wi´c od
12
samego poczàtku mieliÊmy wspólne punkty odniesienia. Nigdy
te˝ nie prowadziliÊmy powa˝nych rozmów na ten temat.
Obecny kształt naszej rodziny jest efektem ponad 20 sp´ dzo-
nych razem wiosen. I jeÊli nawet wyglàda sielankowo, dla
niektórych nierealnie, to nie oznacza, ˝e nigdy nie bolało. Ka˝-
dy ma takà histori´, na jakà jest gotów, i takie doÊwiadczenia,
jakie mo˝e znieÊç. OkolicznoÊci bywajà diametralnie ró˝ne.
Kr´gosłup pozwala wstawaç i iÊç dalej przez ˝ycie. Z perspekty-
wy wspólnych doÊwiadczeƒ widz´, ˝e ogromnà rol´ odegrała
wiara w Boga. W trudnoÊciach nigdy nie zostawaliÊmy sami.
MieliÊmy te˝ płaszczyzn´, co do której nie było ˝adnych wàt-
pliwoÊci, wi´c budowaliÊmy dom na skale. Bóg to rdzeƒ kr´gowy
wewnàtrz naszego kr´gosłupa, a bazà naszych wartoÊci jest za-
ufanie. Bez zaufania nie ma partnerstwa, czyli nie ma nas –
m´˝czyzny i kobiety, którzy dali poczàtek tej rodzinie.
Komputery i telefony – do kontroli!
Wychowawczyni Justyny stała lekko oparta o biurko. Trzymała
przed sobà stosik wydruków z ocenami i notatki do prowa-
dzenia zebrania. Chodz´ na wywiadówki od lat, wi´c przywykłam
ju˝ do ró˝nego rodzaju szkolnych akcji. Tym razem poruszony
został problem aktywnoÊci dzieci w internecie i zdj´ç prze-
syłanych mi´dzy sobà w postaci wiadomoÊci tekstowych. Cyber-
przemoc wcià˝ narasta i chc´, ˝eby mnie dobrze zrozumiano –
jestem przeciwna ka˝dej formie agresji. JeÊli młodzie˝ si´ga po
Êrodki wyrazu, które kogoÊ ranià, to zawsze pytam: kto zranił t´
młodzie˝ jako pierwszy? Kto jej odpowiednio nie uwra˝liwił lub
t´ wra˝liwoÊç zniszczył? Wychowawczyni odczytała niepokojàce
statystyki, ostrzegła, ˝e problem jest obecny w szkole, i zaape-
lowała, by sprawdzaç prywatnà korespondencj´ i treÊci esemesów
w telefonach naszych dzieci. W klasie zapadła grobowa cisza.
Rozejrzałam si´ po dorosłych siedzàcych jak uczniaki w ławkach.
Schylili głowy, jakby wstydzili si´ własnych myÊli.
13
– Uwa˝am, ˝e jeÊli dziecko ustawiło w komputerze hasło, to
znaczy, ˝e coÊ przed nami ukrywa – wygłosiła dobitnie swoje
zdanie jedna z mam. Wypowiedê wywołała poruszenie, ale
w powietrzu wcià˝ czuç było zwyczajny niesmak.
– Nie b´d´ sprawdzał prywatnej korespondencji mojego
dziecka, bo je szanuj´ i mu ufam – Êmiało wypowiedział si´
jeden z ojców. – JeÊli ktoÊ nie mo˝e zaufaç własnemu dziecku,
niech sprawdza – dodał impulsywnie.
Odetchn´łam z ulgà. GłoÊno wyraził moje krzyczàce wr´cz
myÊli. Sprawdzanie prywatnej strefy byłoby zamachem na
wszystkie wartoÊci, które z takà pieczołowitoÊcià realizujemy
w naszej rodzinie. Złamaniem kr´gosłupa dziecku, a przez to
całej wspólnocie. JeÊli oczekuj´ od niego zaufania, musz´ zaufaç
sobie i jemu. Zaufanie to najcenniejszy dar, jaki mog´ daç
i otrzymaç. Oznacza, ˝e autentycznie wierz´ w szczeroÊç i dobre
intencje drugiej strony. Zaufanie to dla mnie po prostu akt wiary.
Kto ma realizowaç moje wartoÊci?
Wyobraê sobie teraz, ˝e pragniesz, aby ktoÊ ci zaufał, czyli
uwierzył w twoje dobre intencje, ale sam jesteÊ bardzo ostro˝-
ny, wr´cz zamkni´ty na gł´bokà relacj´. Wszystko skoƒczy si´
na deklaracjach, a nie prawdziwej realizacji wartoÊci. Wyma-
ganie od kogoÊ, by realizował NASZÑ wartoÊç, jest moim
zdaniem nieuczciwe. JeÊli jest to MOJA wartoÊç, to ja przede
wszystkim musz´ jà piel´gnowaç, a nie tylko o niej mówiç
albo, co gorsza, wymagaç, by inni jà realizowali wobec mnie.
W realiach rodzinnych zaufanie budujemy krok po kroku,
dzieƒ po dniu. Czasami to bardzo mozolna praca, jak budo-
wanie mostu podmywanego przez rzek´ codziennoÊci. Zwłasz-
cza gdy stracimy zaufanie, czyli poczujemy smak zawodu. JeÊli
zale˝y ci właÊnie na zaufaniu, zacznij od siebie. Zdobàdê si´ na
odwag´, by podczas wywiadówki powiedzieç, ˝e nie b´dziesz
14
sprawdzaç prywatnej korespondencji dziecka.
Ka˝dy z nas ma serce, a w nim cichutki głosik intuicji. Mamy
te˝ rozum i krzyk rozsàdku, potrafimy analizowaç dane, przy-
swajaç màdre ksià˝ki. Wiele rzeczy robimy naszym dzieciom,
bo uwierzyliÊmy, ˝e tak trzeba, tak wypada. JeÊli czujesz, ˝e
twoje dziecko potrzebuje przytulenia, przytulaj. Mo˝e widzisz,
˝e odpoczywa w samotnoÊci – uszanuj. Zaufanie to budowla
wznoszona etapami. Przedszkolak nie ma dojrzałego systemu
nerwowego, wi´c nie słu˝y mu wielogodzinne oglàdanie nawet
dzieci´cych kreskówek. Nastolatek szuka to˝samoÊci, wi´c byç
mo˝e b´dzie eksperymentował z fryzurami, kolczykami, ró˝-
nymi rodzajami muzyki. Istniejà Êwiatowe badania na temat za-
ufania. Wniosek z nich płynàcy napawa nadziejà. Im wi´cej
zaufania, tym szybszy rozwój. JeÊli chcesz, by twoje dziecko doj-
rzało do odpowiedzialnoÊci, zaufaj jako pierwszy.
Kiedy mam do czynienia z rodzicami nadmiernie kontrolujà-
cymi swoje dzieci w ka˝dym wieku, pytam o ich własny okres
batalii o ró˝ne swobody. Mo˝e ty równie˝ pami´tasz, ˝e nie poz-
wolono ci zostaç dłu˝ej na imprezie albo studiowaç w obcym
mieÊcie? Mo˝e nie zaufano twojej intuicji i teraz jesteÊ nieszcz´-
Êliwym prawnikiem zamiast weterynarzem, jak jeden z moich
klientów? Czy to, ˝e ktoÊ ci nie zaufał, zmieniło twoje ˝ycie?
Czy to, co zmieniłeÊ pod wpływem nacisków Êwiata dorosłych,
daje ci radoÊç i satysfakcj´? Czy naprawd´ chcesz przejàç
pełnà kontrol´ nad ˝yciem twojego dziecka i ponieÊç tego
konsekwencje? Najlepsze, co mo˝esz zrobiç, to zaufaç, ˝e
ka˝dy z nas ma instynkt samozachowawczy. Skup si´ na tym,
˝eby wzmocniç kr´gosłup swojej rodziny. Zaufaj sobie. Zrób to
w zgodzie ze swoim sercem.
Co dziÊ podpowiada ci ten cichutki głosik intuicji?
15
Rozdział 2
Gdzie tak naprawd´ jest centrum domu?
W jaki sposób dbaç o jakoÊç w rodzinie?
Czy spisanie rodzinnych zasad ma sens?
Ostatnie zdj´cie w naszym Êlubnym albumie jest zaskakujàce
dla ka˝dego oglàdajàcego. Na stole w kuchni stojà dwa
talerze z jajecznicà, obok chleb i pomidory. To pamiàtka pierw-
szego mał˝eƒskiego Êniadania. Kuchenny stół jest centrum
naszego rodzinnego ˝ycia. Przez ponad 25 lat mał˝eƒstwa
mieliÊmy tylko cztery stoły. Jajecznica ze zdj´cia jest dla mnie
symbolem tego, co nas jednoczy. Cokolwiek si´ działo, siadali-
Êmy, ˝eby razem zjeÊç. Kuchenne stoły były Êwiadkami naj-
pi´kniejszych i najtrudniejszych dni. Słuchały Êmiechu, płaczu,
zbyt długiego milczenia i słów, którymi si´ pocieszaliÊmy. Pa-
trzyły na kłótnie i godzenie si´ ze sobà. Czuły małe, lepkie
paluszki dzieci i ci´˝ar niektórych rozmów z dorastajàcà
młodzie˝à. Wspólne posiłki sà naszym rodzinnym fundamen-
tem. Przy stole poznajemy siebie gł´biej, mamy czas na omówie-
nie tego, co wa˝ne.
Bywajàc w innych miejscach, wielokrotnie obserwowaliÊmy, jak
16
wyglàda konsumpcja przy kreskówkach albo filmie, ale u nas
w kuchni nigdy nie było telewizora. Nie zgadzaliÊmy si´ na to.
Upór przyniósł owoce – dojrzałe dzieciaki same szukajà okazji
do rozmów przy stole. Wołamy si´ wzajemnie, ˝eby choç chwil´
posiedzieç razem w ciàgu dnia. Przy naszych aktywnoÊciach
rodzinnych wspólne Êniadania w pewnym momencie stały si´
mo˝liwe tylko w weekendy, w tygodniu obiady jadamy zwykle
poza domem, a na kolacj´ nie ka˝dy miał ochot´. To jednak nie
przeszkadzało, by usiàÊç wieczorem przy stole i opowiedzieç,
jak minàł dzieƒ. Nie musimy jeÊç, czasami po prostu kubek
herbaty jest pretekstem do spotkania.
Mała sonda
Zapytałam rodzin´, co dla niej znaczy stół.
– To nasze centrum, najwa˝niejszy punkt domu, wszystko dzieje
si´ wokół niego – powiedziała Zuzia. Po chwili dodała: – Przy
tym stole poznałaÊ mojego chłopaka, tu te˝ si´ potem rozsta-
liÊmy.
Michał pami´tał, ˝e na jednym z krzeseł były czarne literki.
Kiedy przeprowadziliÊmy si´ z pierwszego domu, nasz syn nie
miał jeszcze czterech lat. Siadał wtedy na przypadkowych miej-
scach. W jakiejÊ ksià˝ce przeczytałam, ˝e dziecko nie musi
umieç czytaç, by powa˝nie traktowało napisy. Nakleiłam na
oparciu jednego z krzeseł jego imi´ i powiedzieliÊmy, ˝e to jego
miejsce. Mam wra˝enie, ˝e do tej pory je wybiera, chocia˝ to ju˝
kolejny stół w naszej kuchni.
Dla Justyny stół to nie mebel, ale przestrzeƒ do budowania
wi´zi.
– Przecie˝ to najlepsza okazja do bycia razem.
Przed wyjazdem Zuzi na roczne stypendium do liceum w Sta-
17
nach Zjednoczonych zaprosiłam mojà mam´, ˝ebyÊmy wspólnie
ulepiły uszka do barszczu. Zawsze to ona szykowała wigili´,
wi´c nawet nie było okazji, by przekazaç rodzinne receptury.
Przy stole usiadły trzy pokolenia kobiet. KładłyÊmy maleƒkie
porcje farszu z suszonych grzybów na cieniutkie kawałki ciasta
i rozmawiałyÊmy. Zuzia wyjechała na rok. Podczas kolejnej wigi-
lii w domu moich rodziców swoje miejsce na stole miał iPad, za
pomocà którego łàczyliÊmy si´ z naszà odÊwi´tnie ubranà córkà,
oddalonà o tysiàce kilometrów. Razem łamaliÊmy si´ opłatkiem.
Chodzi o jakoÊç
Na jednym z wielu szkoleƒ, które odbyłam, usłyszałam tekst
godny zapami´tania: ma byç JAKOÂå, a nie jakoÊ. W kontek-
Êcie tamtej wypowiedzi łatwo było okreÊliç, co stanowi jakoÊç,
a co nià nie jest. Kiedy odpowiadasz za odcinek dzieła czy za
całokształt, masz kryteria wyznaczajàce standard. Porównujesz
swój wynik i doskonale wiesz, co jest zrobione doskonale, a co
trzeba poprawiç, by trzymało wysokà jakoÊç. W rodzinie nie-
stety nie jest tak prosto. Mo˝emy szukaç wzorców w historii,
˝ywotach Êwi´tych, w dalszej rodzinie, Êrodowisku, ale poniewa˝
relacje sà sferà prywatnà, nie ma nieskomplikowanego sche-
matu. U nas standard wyznaczajà wartoÊci, które przekuwamy
w panujàce tu zasady. Zakładam, ˝e wiesz, co dla ciebie kryje
si´ pod słowem wartoÊç.
W pewnej fazie rozwoju potrzebowaliÊmy klarownych norm,
z którymi ka˝dy z nas by si´ zgodził i których mógłby przestrze-
gaç. Zaczàł powstawaç doÊç skomplikowany Kodeks Rodziny
Antosiewiczów. Szczegółowe wytyczne miały pomóc nam złapaç
punkt odniesienia w kwestiach trudnych i spornych. Piotr za-
mienił si´ w rodzinnego skryb´ i z wrodzonà skrupulatnoÊcià
przystàpił do zadania. Po kilku punktach zgłoszonych podczas
18
narady przekreÊlił wszystko i skwitował jednym zdaniem:
– W naszej rodzinie najwa˝niejsza jest miłoÊç. Nià mamy
si´ kierowaç w pier wszej kolejnoÊci, w ka˝dej sytuacji.
I po kodeksie! JeÊli nie wiesz, czym si´ kierowaç, po prostu za-
cznij bezwarunkowo kochaç ka˝dà osob´ w rodzinie. Przypomi-
na mi si´ Êw. Augustyn ze swoim Kochaj i rób, co chcesz. Gdy
przyjmujemy miłoÊç jako wartoÊç nadrz´dnà, wszystko układa
si´ w solidnà całoÊç. Kochajàc drugiego człowieka, chcesz, by
mógł si´ rozwijaç i doskonaliç. Bez dopasowywania si´, bez stra-
chu przed opinià innych. Zale˝y ci, by ka˝dy pod twoim dachem
miał zapewnionà przestrzeƒ do bycia sobà. Szanujesz odr´bnoÊç
i doceniasz wyjàtkowoÊç. Kiedy kochasz, cieszysz si´ po prostu
tym, ˝e jesteÊcie razem. Kochajàc bezwarunkowo, jesteÊ dawcà,
a nie rewan˝ystà (osobà oczekujàcà czegoÊ w zamian). W ro-
dzinie, gdzie podstawowym zadaniem jest kochaç siebie wza-
jemnie, rozwija si´ wra˝liwoÊç, empatia i wzajemna troska.
Kochaj i rób, co chceszjest bardzo ogólne i jednoczeÊnie szale-
nie szczegółowe. JeÊli prawdziwie kochasz, nie mo˝esz mieç
złych intencji, bo miłoÊç jest czysta ze swej natury.
Wdra˝anie jakoÊci
Najwa˝niejszym przejawem obecnoÊci zasad jest ich szanowanie
i przestrzeganie przez wszystkich. Nie mo˝na wymagaç od
dzieci punktualnoÊci, jeÊli mama si´ spóênia. Dzieci majà sprzà-
taç ze stołu, a rodzice nie. Tata jest zbyt kategoryczny, a mama
zbyt pobła˝liwa wobec ustalonych zasad. SpójnoÊç wizerunku
rodzi-ców to jedno z podstawowych zało˝eƒ, które pomagajà
utrzymaç kultur´ rodzinnà. Rodzice majà byç jednoÊcià zbu-
dowanà na tych samych wartoÊciach. Koniec, kropka.
W naszej rodzinie koncepcja kodeksu po prostu umarła Êmier-
cià naturalnà, ale byç mo˝e dla ciebie lepszym wyjÊciem b´dzie
19
stworzenie listy zasad, do której odniesiecie si´ w trudnych dla
was sytuacjach. Siàdêcie przy stole i spiszcie jà. Za ka˝dà zasadà
kryje si´ wartoÊç i od nich zacznijcie konstruowanie waszego
kodeksu. Wa˝ne, ˝eby w twórczà prac´ zaanga˝owaç wszystkich,
to mo˝e byç Êwietna zabawa. Najwa˝niejsza jest konsekwencja.
Zamachem na waszà JAKOÂå b´dzie uznaniowoÊç lub cofanie
danego słowa. JeÊli nie zamierzacie trzymaç si´ wytycznych,
szkoda czasu na ich wyłanianie. Z kolei pójÊcie Êcie˝kà kodeksu
wià˝e si´ z potrzebà rewizji zało˝eƒ co pewien czas. Na przykład
zasada konsumpcji słodyczy tylko za zgodà rodziców w pewnym
wieku przestaje mieç racj´ bytu. Zasady majà słu˝yç rodzinie,
a nie odwrotnie.
Zasady w praktyce
Pewna samodzielnie wychowujàca dzieci mama cz´sto traciła
cierpliwoÊç, miała doÊç. Jej potomstwo wymagało wyjàtkowo
wiele uwagi. Sp´dziliÊmy w ich domu wystarczajàco du˝o czasu,
by stwierdziç, ˝e mo˝e byç zm´czona.
– Co mam zrobiç? One mnie wcale nie słuchajà – zapytała kilka
dni po naszej wizycie.
– Ty ich posłuchaj – odpowiedziałam.
Była nieco zaskoczona, ale zanim dodała cokolwiek, podpo-
wiedziałam jej, aby wspólnie stworzyli kodeks. Starsze dziecko
na du˝ym kawałku papieru pisało zasady, młodsze dorysowało
coÊ od siebie, ustalali je razem. Kilka dni póêniej młodsze wier-
ciło si´ w łó˝ku podczas zasypiania. W koƒcu cichuteƒko
wciàgn´ło do łó˝ka swój plecaczek z przedszkola i rozwin´ło
z papieru bułk´. Mama, le˝àc w łó˝ku, miała zamkni´te oczy,
ale nie spała.
– Przecie˝ nie wolno jeÊç w łó˝ku – usłyszała szept i szelest za-
20
wijanej w papier bułki. RozmawiałyÊmy o tej historii nast´pnego
dnia. Nie mogła wyjÊç z podziwu, jak skutecznym narz´dziem
jest kodeks zbudowany na bazie pomysłów dzieci.
Byç mo˝e ju˝ niedługo siàdziesz do stołu ze swojà rodzinà.
Posłuchasz, co jest dla nich wa˝ne?
21
Rozdział 3
Kiedy przestajemy rozumieç, o co chodzi naszym
dzieciom?
Dlaczego tak szybko koƒczy si´ nam cierpliwoÊç?
Jaki jest najwi´kszy grzech komunikacyjny rodziców?
Syn powiedział tacie, ˝e zamierza o˝eniç si´ ze swojà dziew-
czynà.
– Chodêmy na spacer, musimy porozmawiaç – odparł ojciec
tonem nieznoszàcym sprzeciwu. W parku przystanàł i podnie-
sionym głosem wycedził:
– PrzeproÊ.
– Ale tato, za co mam przeprosiç? – syn nie rozumiał całej sytu-
acji.
– PrzeproÊ – ojciec był nieugi´ty.
– Tato, nie rozumiem… Za co mam przepraszaç?
– PrzeproÊ – ojciec mówił coraz bardziej stanowczo.
Syn był ju˝ mocno zdenerwowany. Szli w ponurym milcze-
22
niu. W powietrzu wisiało coÊ niedopowiedzianego. Ojciec ob-
stawał przy swoim niezrozumiałym poleceniu, syn kompletnie
nie potrafił si´ odnaleêç w ojcowskim oczekiwaniu. W koƒcu,
˝eby przerwaç pat, z ogromnà niech´cià i złoÊcià burknàł:
– Przepraszam. I co, lepiej ci?
Ojciec tylko si´ uÊmiechnàł.
– Synu, teraz dopiero mo˝esz si´ ˝eniç.
Pami´tam małà ksià˝eczk´ z czarno-białymi rycinami. Na
okładce siedzàcy na kamieniu starzec w kapeluszu. Było to kilka
opowiadaƒ Walentyny Osiejowej wydanych pod wspólnym ty-
tułem Czarodziejskie słowo. Uwielbiałam, kiedy najpierw czy-
tała mi je mama, potem sama czytałam siostrze i bratu. To była
ksià˝ka naszego dzieciƒstwa. Wiele razy mówiliÊmy do siebie:
– A czarodziejskie słowo?
Chodziło oczywiÊcie o „prosz´”. Bohater historii chciał po˝y-
czyç farby od swojej siostry, ale zapomniał poprosiç i powstała
awantura. Do kanonu czarodziejskich słów, które zmieniajà
rzeczywistoÊç, warto jeszcze dodaç „dzi´kuj´” i „przepraszam”.
Empatyczne słuchanie
O ile w partnerskiej relacji rozumiemy, ˝e czarodziejskie słowa
sà wa˝ne, o tyle ju˝ w kontakcie z naszymi dzieçmi jest o wiele
trudniej. Prosiç dziecko, przepraszaç, dzi´kowaç, przecie˝ to
tylko dziecko! Jeszcze si´ w głowie poprzewraca! Jeszcze czego!
Nie b´d´ gówniarza przepraszał! Po moim trupie!Czujesz sił´?
Widzisz przemoc? Słyszysz, kto tu rzàdzi? Byç mo˝e myÊlisz,
˝e u ciebie tak si´ nie zdarza. To wspaniale.
Starsze dziecko dostało nowà zabawk´, młodsze bardzo chce si´
23
pobawiç. Wiesz, co cz´sto słyszałam? Ustàp, jesteÊ màdrzejsza.
Byłam najstarsza. Nie zawsze miałam ochot´ byç màdrzejsza.
Przyznaj´, ˝e tak samo traktowałam nasze dzieciaki. Ustàp,
jesteÊ màdrzejszy; Ustàp, jesteÊ starsza; Bàdê màdra, ona nie
rozumie.Wtedy nie pytałam, o co tak naprawd´ chodziło w kon-
flikcie. Chciałam jak najszybciej rozstrzygnàç spór, z którym do
mnie przyszły, nie miałam wiedzy ani przykładu, tylko trójk´
maluchów do pogodzenia. Cz´sto nakazywałam, ˝eby podali
sobie r´ce i wypowiedzieli czarodziejskie słowo. Jedno z nich,
a mo˝e nawet oboje wychodzili z takiej sytuacji z poczuciem
krzywdy. Czarodziejskie słowo niewiele zmieniało, jeÊli w sercu
narastał ˝al albo pojawiała si´ myÊl, ˝e nie chc´ byç starsza/y,
bo ciàgle musz´ ust´powaç. Zamiast wi´zi mi´dzy rodzeƒ-
stwem powstawał mur. NieÊwiadomie wzmacniałam ich poczu-
cie krzywdy.
Gdy odkryłam Stephena R. Coveya i jego koncepcj´ empaty-
cznego słuchania, zacz´łam stosowaç negocjacje. Prosiłam, by
obie strony konfliktu usiadły, i rozmawialiÊmy a˝ do skutku,
czyli zrozumienia. Po dwóch czy trzech takich podejÊciach
słyszałam czasami odgłosy kłótni, a zaraz potem: Cicho, cicho,
nie idê do mamy, bo znowu b´dzie rozmowa. Bycie negocja-
torem podczas empatycznego słuchania polega na pilnowaniu,
która ze stron mówi, a która uwa˝nie słucha. Negocjator jest
bezstronny, nie sugeruje ˝adnych rozwiàzaƒ, nie rozstrzyga. Jest
tylko odpowiedzialny, ˝eby obie strony wyszły ze swoim
zwyci´stwem. Rzecz w tym, ˝eby nauczyç dzieci wzajemnego
szacunku i słuchania. Pierwszy raz taka rozmowa mi´dzy Zuzià
a Michałem zaj´ła nam prawie 45 minut. Definitywnie
rozwiàzała ich konflikt i do dziÊ nie ma sporów w tej kwestii.
Ciocia Iza od zwyci´stwa
KiedyÊ odwiedziłam kole˝ank´, której dzieci boleÊnie si´ pobiły,
24
w koƒcu jedno z nich ugryzło drugie. Starsze chodziło do
szkoły, młodsze było przedszkolakiem. Zapytałam, czy mog´
byç negocjatorem. Mama, zm´czona ciàgłym rozdzielaniem
rodzeƒstwa, zgodziła si´ nad wyraz ch´tnie. Pogodzone dzie-
ciaki wróciły do pokoju, ju˝ si´ u nas nie pojawiały z kolejnà
awanturà czy skargà. Kilka dni póêniej mama usłyszała: Cioci
Izy to ju˝ wi´cej nie zapraszamy. T´ samà metod´ stosuj´ na
sesjach synergii w rodzinach, gdy siadajà do stołu osoby pora-
nione wieloletnim brakiem obustronnego zrozumienia. Istotà
rozwiàzania win-win (wygrany-wygrany) jest wystarczajàca doza
cierpliwoÊci i ch´ci, ˝eby usłyszeç i zrozumieç intencje, które
kryjà si´ za zachowaniami drugiej strony.
Motywacjà do roli negocjatora w empatycznym słuchaniu niech
b´dzie fakt, ˝e w twoim domu b´dà wzrastaç młodzi ludzie
z umiej´tnoÊciami okreÊlania swoich wartoÊci i potrzeb. Efek-
tem b´dzie tak˝e to, co wydarzyło si´ w naszym domu – dzieci
przestały si´ skar˝yç, a czarodziejskie słowa nie były wymu-
szone, zacz´ły płynàç prosto z serca. Kiedy przyjdzie ci stawiç
czoło młodemu człowiekowi w sporze o rzeczy najistotniejsze
(o mało istotne nie warto si´ kłóciç), b´dziesz umiał dopro-
wadziç do win-win bez gwałtownych emocji. Brzmi sielankowo
i takie jest. W rodzinach, w których ka˝dy ma szans´ na wy-
powiedê i czuje si´ wysłuchany, w ten sposób rozwiàzuje si´
spory.
Dialekty
Najwa˝niejszym krokiem jest przyj´cie do wiadomoÊci, ˝e ka˝dy
z nas jest inny – ani lepszy, ani gorszy. To, co dla nas, rodziców
jest oczywiste, dziecku trzeba wytłumaczyç. Jego j´zykiem, nie
naszym. To, co jest oczywiste dla niego, musi byç zrozumiałe
w naszym j´zyku. Wyobraê sobie, ˝e twoje dziecko właÊnie przy-
było do waszej rodziny z obcego kraju, obcej kultury i mówi
25
tylko swoim dialektem, nawet nie j´zykiem, ale gwarà, specy-
ficznà wyłàcznie dla miejsca, w którym do tej pory si´ wycho-
wywało. I ono czegoÊ chce, a ty kompletnie go nie rozumiesz.
Niemo˝liwe? Przypomnij sobie pierwsze doby z noworodkiem
w domu. Cała wasza uwaga skupiona była na zrozumieniu
płaczu. Frustracja, jeÊli si´ pojawiała, to tylko z powodu braku
zrozumienia potrzeb, a nie dlatego, ˝e młody człowiek nie
wykonuje poleceƒ, nie dostosowuje si´ albo robi rzeczy, których
nie wypada. Noworodek urósł, nam zmieniły si´ oczekiwania,
a co z nim?
Wracajàc do dialektu. To fakt, ˝e dziecko zacz´ło mówiç naszym
j´zykiem, tylko czy na pewno to ten sam dialekt? Na spotka-
niach z rodzicami wykonuj´ çwiczenie, którego nauczył mnie
Tomasz Zieliƒski, najwa˝niejszy w moim ˝yciu nauczyciel
słuchania. Rzucam publicznoÊci wyzwanie:
– Pierwsze skojarzenie ze słowem „bràzowy”.
Potem natychmiast odpytuj´ zebranych na sali, ka˝dego po
kolei. Padajà skrajne odpowiedzi – od misia i czekolady po
drzewo i… inne rzeczy… Weêmy wi´c najcz´stsze: czekolad´
i kup´. Mnie bràzowy zawsze kojarzy si´ z tym drugim, wi´c ko-
munikat na temat bràzowego b´dzie wyglàdał mniej wi´cej tak:
– Uwa˝aj, to Êmierdzi i gdy si´ przyklei do buta, mo˝esz si´
gwałtownie poÊlizgnàç.
Co z tego komunikatu rozumie osoba, dla której bràzowy to
czekolada? Widzisz ró˝nic´? A to tylko jedno słowo. Kiedy
przychodzi do ciebie dziecko, miej przed sobà ten obraz i dopy-
taj, o który bràz tak naprawd´ chodzi.
Wiem, ˝e nie wiem
Najwi´kszy grzech komunikacji, jaki popełniamy w relacji
26
z dzieçmi (choç tak naprawd´ ze wszystkimi), to fakt, ˝e
wiemy lepiej. Zachowujemy si´, jakbyÊmy zjedli wszystkie
rozumy. Wiemy, jak ˝yç, wiemy, co jest dla nich dobre, co
powinny jeÊç, w co si´ bawiç, co szkoliç, a co odpuÊciç. W tej
ksià˝ce znajdziesz wiele sugestii, ˝eby przestaç wiedzieç, wróciç
do wspomnieƒ pierwszych dni razem i na nowo uczyç si´ od-
czytywaç dialekt.
Drugim krokiem, niezwykle wspierajàcym komunikacj´, jest za-
ło˝enie, ˝e nikt, naprawd´ nikt w twojej rodzinie nie ma złych
intencji. I ˝e ka˝da potrzeba jest dobra. Cz´sto mam do
czynienia z dorosłymi dzieçmi rozwiedzionych rodziców. Cier-
pià, bo nie mogà pozbyç si´ myÊli z dzieciƒstwa, ˝e gdyby były
grzeczniejsze, rodzice do dziÊ byliby razem. Im młodsze
dziecko, tym naturalniejsze formy przekazu tego, co dzieje si´
w małym sercu i głowie. One swoim zachowaniem chcà zwróciç
naszà uwag´ na coÊ bardzo istotnego, ale mówià dialektem,
którego nie mamy czasu ani ochoty rozumieç. Wydaje si´, ˝e
mamy racj´, wi´c tłumaczymy „po polsku”, o co nam chodzi.
Grzeczne dzieci od razu chwytajà rodzicielskà intencj´, sà
posłuszne i rosnà, cieszàc rodziców i tworzony przez nas system
społeczny. Złamane karki naszych dzieci to karni pracownicy
zgadzajàcy si´ na mobbing w Êrodowisku zawodowym czy inny
przejaw niesprawiedliwoÊci w ˝yciu. Twoje dziecko sprawia
problemy wychowawcze? Posłuchaj o jego bràzowym i nie
odpowiadaj, dopóki nie potwierdzi, ˝e dobrze je rozumiesz.
Marz´ o tym, ˝ebyÊ przyjàł, ˝e zrozumienie dialektu ka˝dego
członka rodziny to nasze podstawowe zadanie komunikacyjne.
Wszystko inne zrobià sami, gdy dostanà przestrzeƒ, w której
b´dà mogli stawaç si´ najlepszà wersjà siebie.
Którego „bràzowego” do koƒca nie rozumiesz?
27
Po więcej
zapraszam na
www.przytulam.pl
Pobierz darmowy fragment (pdf)