Opis Paryża z perspektywy Eugeniusza Rastignaca, obcującego zarówno z biedotą jak i arystokracją stolicy Francji.
Rzecz dzieje się w konkretnym momencie historycznym – w dobie restauracji (lata 1815-30). Tytułowy ojciec Goriot, zamieszkujący pensjonat prowadzony przez niejaką panią Vauquer, to mężczyzna odrzucony przez bliskich, skazany na nędzę, lecz mimo to pełen niezwykłej rodzicielskiej miłości i oddania. Uczucia te jednak nigdy nie zostają docenione i odwzajemnione przez ukochane córki. Odwagę, by stawić czoło temu faktowi znajduje nasz bohater dopiero na łożu śmierci.
Książka stanowi próbę wiernego odzwierciedlenia typów ludzkich zamieszkujących Paryż tamtych czasów oraz wgląd w reguły rządzące nie tylko ówczesną społecznością.
Darmowy fragment publikacji:
Aby rozpocz(cid:261)ć lektur(cid:266),
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dost(cid:266)p do spisu tre(cid:286)ci ksi(cid:261)(cid:298)ki.
Je(cid:286)li chcesz poł(cid:261)czyć si(cid:266) z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poni(cid:298)ej.
Honore de Balzac
Ojciec Goriot
Tłumaczył Tadeusz (cid:297)ele(cid:276)ski-Boy
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda(cid:276)sk 2000
2
Wielkiemu i znakomitemu Geoffroy de Saint
Hillaire1 w dowód podziwu dla jego prac i
geniuszu.
De Balzac
1 Geoffroy de Saint Hillaire, wybitny przyrodnik francuski.
3
Pani Vauquer, z domu Conflans, jest to starsza dama, która od czterdziestu lat prowadzi w
Pary(cid:298)u gospod(cid:266) przy ulicy Neuve-Sainte-Geneviève, mi(cid:266)dzy Dzielnic(cid:261) Łaci(cid:276)sk(cid:261) a
przedmie(cid:286)ciem Saint-Marcel. Dom ten znany jest pod mianem pensjonatu Vauquer; mimo i(cid:298)
przyjmuje zarówno m(cid:266)(cid:298)czyzn, jak kobiety, młodych ludzi, jak starców, nigdy obmowa nie
dotkn(cid:266)ła obyczajów tego czcigodnego zakładu. Ale te(cid:298) od trzydziestu lat nikt nie widział tu
młodej kobiety; aby za(cid:286) młody człowiek tam zamieszkał, musi go snad(cid:296) rodzina trzymać na
bardzo chudej pensyjce. W 1819 r. wszak(cid:298)e, epoce, w której rozpoczyna si(cid:266) ten dramat,
zamieszkiwała tam jedna młoda panienka. Mimo i(cid:298) słowo „dramat” mocno straciło na
wyrazisto(cid:286)ci wskutek naci(cid:261)ganego i niewła(cid:286)ciwego u(cid:298)ytku, jaki ze(cid:276) czyni nasza cierpliwa
literatura, konieczne jest u(cid:298)yć go tutaj, nie i(cid:298)by ta historia była dramatyczna w (cid:286)cisłym
znaczeniu słowa, ale skoro dobiegnie do ko(cid:276)ca, mo(cid:298)e czytelnik uroni par(cid:266) łez intra i extra
muros2. Czy zrozumie j(cid:261) kto poza Pary(cid:298)em? Mo(cid:298)na w(cid:261)tpić. Szczegóły tej sceny, pełnej
obserwacji i kolorytu lokalnego, da si(cid:266) ocenić jedynie mi(cid:266)dzy wzgórzami Montmartre a
wy(cid:298)em Montrouge, w tej znamienitej dolinie wci(cid:261)(cid:298) osypuj(cid:261)cego si(cid:266) tynku i (cid:286)cieków czarnych
od błota; dolinie wypełnionej rzeczywistym cierpieniem, fałszyw(cid:261) cz(cid:266)sto rado(cid:286)ci(cid:261) i tak
straszliwie oranej wzruszeniami, i(cid:298) trzeba doprawdy czego(cid:286) nadzwyczajnego, aby osi(cid:261)gn(cid:261)ć
trwalsze nieco wra(cid:298)enie. Mimo to zdarzaj(cid:261) si(cid:266) tam od czasu do czasu cierpienia, które przez
nagromadzenie wyst(cid:266)pku i cnoty nabieraj(cid:261) jakiej(cid:286) wielko(cid:286)ci i dostoje(cid:276)stwa: na ich widok
egoizmy, interesy przystaj(cid:261) wzruszone; ale wra(cid:298)enie to jest niby soczysty, szybko pochłoni(cid:266)ty
owoc. Wóz cywilizacji, podobny do wozu bóstwa z D(cid:298)agernat3, ledwie wstrzymuje si(cid:266) chwil(cid:266)
w drodze, skoro serce mniej łatwe do zmia(cid:298)d(cid:298)enia od innych zatrzyma jego koła;
skruszywszy je niebawem, wiedzie dalej swój pochód zwyci(cid:266)ski. Tak i wy: ty, która trzymasz
t(cid:266) ksi(cid:261)(cid:298)k(cid:266) w białej dłoni, ty, który zanurzasz si(cid:266) w mi(cid:266)kki fotel, powiadaj(cid:261)c sobie: „Mo(cid:298)e
mnie to rozerwie”. Odczytawszy dzieje tajemnych niedoli ojca Goriot, zjecie ze smakiem
obiad, składaj(cid:261)c sw(cid:261) nieczuło(cid:286)ć na karb autora, pomawiaj(cid:261)c go o przesad(cid:266), o poezj(cid:266). Ach,
wiedzcie: dramat ten nie jest ani wymysłem, ani romansem. All it true4, Jest on tak
prawdziwy, (cid:298)e ka(cid:298)dy odnajdzie jego składniki w sobie, mo(cid:298)e we własnym sercu.
Dom, w którym ulokował si(cid:266) pensjonat, nale(cid:298)y do pani Vauquer. Le(cid:298)y na skraju ulicy
Neuve-Sainte-Geneviève, w miejscu, gdzie poziom obni(cid:298)a si(cid:266) ku ulicy Arbalète tak nagłym i
bystrym spadkiem, (cid:298)e pojazdy rzadko zapuszczaj(cid:261) si(cid:266) w t(cid:266) okolic(cid:266). Przyczynia si(cid:266) to do ciszy
ulic stłoczonych mi(cid:266)dzy Val-de-Grâce a tumem Panteonu, dwiema budowlami, które nadaj(cid:261)
swoisty charakter atmosferze, barwi(cid:261)c j(cid:261) (cid:298)ółtymi tonami, gasz(cid:261)c wszystko surowym cieniem
padaj(cid:261)cym od kopuł. Bruk suchy, w (cid:286)ciekach nie ma błota ani wody, trawa porasta pod
murem. Najoboj(cid:266)tniejszy człowiek ulega smutkowi ogarniaj(cid:261)cemu tu ka(cid:298)dego; turkot pojazdu
staje si(cid:266) istnym wydarzeniem, domy s(cid:261) martwe, mury tr(cid:261)c(cid:261) ka(cid:296)ni(cid:261). Zbł(cid:261)kany pary(cid:298)anin ujrzy
2 intra i extra muros – wewn(cid:261)trz i na zewn(cid:261)trz murów (łac.).
3 bóstwo z D(cid:298)agernat – hinduski bóg Wisznu.
4 all it true – wszystko to prawda (ang.).
4
tam jedynie tanie pensjonaty lub zakłady publiczne, n(cid:266)dz(cid:266) i nud(cid:266), staro(cid:286)ć chyl(cid:261)c(cid:261) si(cid:266) ku
(cid:286)mierci, radosn(cid:261) młodo(cid:286)ć zniewolon(cid:261) do pracy. Nie ma w Pary(cid:298)u okropniejszej i powiedzmy,
mniej znanej dzielnicy. Ulica Neuve-Sainte-Geneviève zwłaszcza jest niby br(cid:261)zowa rama,
harmonizuj(cid:261)ca z tym opowiadaniem, do którego trzeba, o ile mo(cid:298)no(cid:286)ci, nastroić ducha
ciemnym kolorem, powa(cid:298)nymi my(cid:286)lami: tak, w miar(cid:266) jak podró(cid:298)nik zst(cid:266)puje do katakumb, z
ka(cid:298)dym stopniem (cid:286)wiatło słabnie i (cid:286)piew przewodnika głuchnie. Jakie(cid:298) prawdziwe
porównanie? Któ(cid:298) rozstrzygnie, który widok jest straszliwszy, wyschłych serc czy pustych
czaszek?
Front wychodzi na ogródek w ten sposób, (cid:298)e budynek przylega bokiem do ulicy Neuve-
Sainte-Geneviève, z której widzimy go w pionowym przekroju. Wzdłu(cid:298) fasady, mi(cid:266)dzy
domem a ogródkiem, znajduje si(cid:266) brukowany (cid:286)ciek, szeroki na s(cid:261)(cid:298)e(cid:276), dalej (cid:286)cie(cid:298)ka wysypana
piaskiem, otoczona krzewami geranium, oleandrów i granatów posadzonych w niebieskich
fajansowych wazonach. Wchodzi si(cid:266) furtk(cid:261), nad któr(cid:261) widnieje tabliczka z napisem: „Pani
Vauquer”, pod spodem za(cid:286): „Pensjonat domowy dla obojga płci i innych”. Za dnia przez
a(cid:298)urow(cid:261) furtk(cid:266), uzbrojon(cid:261) hała(cid:286)liwym dzwonkiem, widać na ko(cid:276)cu dró(cid:298)ki, na murze wprost
ulicy, nisz(cid:266) pomalowan(cid:261) na zielony marmur przez miejscowego artyst(cid:266). W tej imitacji niszy
wznosi si(cid:266) pos(cid:261)g przedstawiaj(cid:261)cy Amora. Patrz(cid:261)c na obłupany pokost, który go pokrywa,
miło(cid:286)nicy symbolów odkryliby w nim mo(cid:298)e godło miło(cid:286)ci paryskiej, któr(cid:261) leczy si(cid:266) o kilka
kroków dalej. Na podstawie wpółzatarty napis przywodzi na pami(cid:266)ć czas, którego si(cid:266)ga ten
ornament, a to przez entuzjazm dla Woltera, w epoce jego powrotu do Pary(cid:298)a w r. 1777:
Jakie b(cid:261)d(cid:296) imi(cid:266) twe, ród i stan,
Oto twój władca, oto twój pan.
Z zapadni(cid:266)ciem nocy furtka ust(cid:266)puje miejsca litej bramie. Ogródek, tak szeroki jak front
domu, zamkni(cid:266)ty jest od ulicy murem, a z drugiej strony (cid:286)cian(cid:261) s(cid:261)siedniego domu, z której
zwisa opona z bluszczu, (cid:286)ci(cid:261)gaj(cid:261)ca oczy przechodniów niezwykle malowniczym jak na Pary(cid:298)
widokiem. Mur okalaj(cid:261)cy ogródek obramiony jest szpalerami i winem, którego nikłe i
zakurzone p(cid:266)dy stanowi(cid:261) przedmiot corocznej troski pani Vauquer i rozmów stołowników.
Po obu stronach w(cid:261)ska dró(cid:298)ka prowadzi do naturalnej lipowej altany. Mi(cid:266)dzy bocznymi
alejami grz(cid:266)dy karczochów, otoczone strzy(cid:298)onymi drzewami owocowymi i obsadzone
szczawiem, sałat(cid:261) i pietruszk(cid:261). Pod lipami okr(cid:261)gły stolik, pomalowany na zielono, otoczony
ławkami. Tam w upalne dni biesiadnicy do(cid:286)ć zamo(cid:298)ni, aby sobie pozwolić na kaw(cid:266),
przychodz(cid:261) si(cid:266) napawać tym nektarem w skwarze godnym wyl(cid:266)garni.
Dom, wysoki na trzy pi(cid:266)tra z poddaszem, zbudowano z piaskowca i pomalowano na ów
(cid:298)ółty kolor, który daje tak nieszlachetny wygl(cid:261)d wi(cid:266)kszo(cid:286)ci domów w Pary(cid:298)u. Okna, po pi(cid:266)ć
na ka(cid:298)dym pi(cid:266)trze, o drobnych szybkach, strojne s(cid:261) (cid:298)aluzjami, z których ka(cid:298)da sterczy pod
innym k(cid:261)tem, tak (cid:298)e linie ich kłóc(cid:261) si(cid:266) z sob(cid:261). Boczna (cid:286)ciana ma po dwa okna, opatrzone na
parterze (cid:298)elazn(cid:261) krat(cid:261). Za domem dziedziniec szeroki na dwadzie(cid:286)cia stóp, gdzie (cid:298)yj(cid:261) w
dobrej komitywie (cid:286)winie, kury, króliki; w gł(cid:266)bi szopa na drzewo. Mi(cid:266)dzy szop(cid:261) a oknem od
kuchni ustawiono rodzaj spi(cid:298)arni, pod któr(cid:261) znajduje si(cid:266) (cid:286)ciek. Z dziedzi(cid:276)ca otwieraj(cid:261) si(cid:266) na
ulic(cid:266) Neuve-Sainte-Geneviève drzwiczki, którymi kucharka wymiata z domu nieczysto(cid:286)ci,
spłukuj(cid:261)c nast(cid:266)pnie to bajoro wielk(cid:261) obfito(cid:286)ci(cid:261) wody pod groz(cid:261) morowej zarazy.
Parter, z natury rzeczy stanowi(cid:261)cy rdze(cid:276) pensjonatu, składa si(cid:266) najpierw z pokoju o
szklanych drzwiach i dwóch oknach wychodz(cid:261)cych na ulic(cid:266). Salon ten s(cid:261)siaduje z jadalni(cid:261); t(cid:266)
oddziela od kuchni sie(cid:276), w której wznosz(cid:261) si(cid:266) drewniane woskowane schody. Trudno o
smutniejszy widok ni(cid:298) ten salon, którego całe umeblowanie stanowi(cid:261) fotele i krzesła obite
włosiem w matowe na przemian i błyszcz(cid:261)ce pasy. W (cid:286)rodku okr(cid:261)gły stół z płyt(cid:261) imituj(cid:261)c(cid:261)
marmur, na nim ów serwis z białej porcelany, o złotych, wpółzatartych ju(cid:298) pr(cid:261)(cid:298)kach, jaki
spotyka si(cid:266) dzi(cid:286) wsz(cid:266)dzie. Pokój ten, o do(cid:286)ć lichej podłodze, wyło(cid:298)ony jest do wysoko(cid:286)ci
5
klamki drzewem. Powy(cid:298)ej błyszcz(cid:261)ce obicie przedstawia sceny z „Telemaka”. Przestrze(cid:276)
mi(cid:266)dzy dwoma zakratowanymi oknami bawi oczy pensjonarzy uczt(cid:261) wydan(cid:261) przez Kalipso
dla syna Odysowego. Od czterdziestu lat malowidło to jest przedmiotem (cid:298)artów młodszych
stołowników, którzy staraj(cid:261) si(cid:266) wznie(cid:286)ć ponad swój los, dworuj(cid:261)c sobie z obiadu, na jaki
skazuje ich n(cid:266)dza. Kominek, którego palenisko zawsze czyste (cid:286)wiadczy, (cid:298)e ogie(cid:276) zjawia si(cid:266)
tu tylko w wa(cid:298)nych uroczysto(cid:286)ciach, zdobny jest dwoma wazonami sztucznych kwiatów,
starych i tkwi(cid:261)cych pod kloszami, które okalaj(cid:261) szkaradny zegar z niebieskiego marmuru.
Pierwszy ten pokój wydziela zapach, na który j(cid:266)zyk nie posiada okre(cid:286)lenia, a który trzeba by
nazwać „odorem pensjonatu”. Odór ten tr(cid:261)ci st(cid:266)chlizn(cid:261), butwiel(cid:261), jełko(cid:286)ci(cid:261); przejmuje
chłodem, wilgoci(cid:261), przenika ubranie; ma smak sali, w której niedawno sprz(cid:261)tni(cid:266)to resztki
obiadu, cuchnie kredensem, spi(cid:298)arni(cid:261), szpitalem. Mo(cid:298)e zdołałby go opisać kto(cid:286), kto by
wynalazł proceder okre(cid:286)lania mdl(cid:261)cych oparów, jakie wydaj(cid:261) kataralne i swoiste wyziewy
ka(cid:298)dego pensjonarza bez wzgl(cid:266)du na wiek i płeć. Otó(cid:298) mimo tych smutnych okropno(cid:286)ci,
gdyby(cid:286)cie porównali salon ten z jadalni(cid:261), która z nim graniczy, wydałby si(cid:266) wam wytworny i
pachn(cid:261)cy niby wykwintny buduarek. Ta sala, cała wykładana drzewem, była niegdy(cid:286)
pomalowana na kolor niepodobny dzi(cid:286) do okre(cid:286)lenia, tworz(cid:261)cy niby tło, na którym brud
rozło(cid:298)ył si(cid:266) warstwami, rysuj(cid:261)c dziwaczne figury. Dokoła ci(cid:261)gn(cid:261) si(cid:266) wiecznie lepkie półki, na
których stoj(cid:261) poszczerbione i po(cid:298)ółkłe karafki, metalowe kr(cid:261)(cid:298)ki, stosy fajansowych talerzy o
niebieskich obwódkach, jakie wyrabia si(cid:266) w Tournai. W rogu skrzynka z przegródkami na
serwety, zawsze poplamione i skropione winem. Pokój ów mie(cid:286)ci wiekuiste sprz(cid:266)ty, wygnane
zewsz(cid:261)d, ale zachowane tam jak niedobitki cywilizacji w zakładzie nieuleczalnych. Barometr
z kapucynem, który wychodzi na słot(cid:266); ohydne, odbieraj(cid:261)ce apetyt ryciny, oprawne w czarne
lakierowane listewki ze złotym pr(cid:261)(cid:298)kiem; szylkretowy zegar wykładany miedzi(cid:261), zielony
piec, kinkiety, na których kurz miesza si(cid:266) z oliw(cid:261), długi stół pokryty cerat(cid:261), do(cid:286)ć tłust(cid:261), aby
facecjonista mógł wypisać na niej palcem swe imi(cid:266), kulawe krzesła, n(cid:266)dzne maty z morskiej
trawy, która rozplata si(cid:266) wiecznie, ale i jest wiecznotrwała, zrujnowane, przepalone piecyki
do grzania półmisków. Aby wyrazić, do jakiego stopnia sprz(cid:266)ty te s(cid:261) stare, spróchniałe,
przegniłe, z(cid:298)arte, kulawe, (cid:286)lepe, chrome, dychawiczne, trzeba by tu dać opis, który by nadto
odwlókł bieg historii i którego niecierpliwi ludzie nie darowaliby autorowi. Czerwona
podłoga pełna wybojów spowodowanych froterk(cid:261) albo malowaniem. Słowem, panuje tam
n(cid:266)dza bez poezji; n(cid:266)dza oszcz(cid:266)dna, zaciekła, wytarta. Nie ma jeszcze (cid:286)ladów błota, ale ma
plamy, nie ma dziur ani łachmanów, ale rozpada si(cid:266) i butwieje.
Pokój ten znajduje si(cid:266) w pełnym blasku w chwili, gdy koło siódmej rano kot pani Vauquer
kroczy przed sw(cid:261) pani(cid:261), skacze po półkach, w(cid:266)szy mleko w przykrytych talerzami
garnuszkach i napełnia pokój rannym pomrukiem. Niebawem ukazuje si(cid:266) wdowa, strojna w
tiulowy czepek, spod którego zwisa (cid:296)le wło(cid:298)ony fałszywy warkocz; st(cid:261)pa wlok(cid:261)c
wykrzywione pantofle. Twarz pomarszczona, pulchna, z nosem w kształcie papuziego dzioba,
małe tłuste r(cid:266)ce, cała osoba nabita niby szczur ko(cid:286)cielny, nazbyt pełny i trz(cid:266)s(cid:261)cy si(cid:266) biust –
harmonizuje z t(cid:261) sal(cid:261), gdzie mury ociekaj(cid:261) nieszcz(cid:266)(cid:286)ciem, gdzie z k(cid:261)tów zieje chciwo(cid:286)ć i
gdzie pani Vauquer oddycha cuchn(cid:261)cym i ciepłym powietrzem, nie do(cid:286)wiadczaj(cid:261)c mdło(cid:286)ci.
Twarz jej (cid:286)wie(cid:298)a jak przymrozek jesienny, okolone sieci(cid:261) zmarszczek oczy, których wyraz
przechodzi od wymuszonego u(cid:286)miechu tancerki do cierpkiego chłodu lichwiarza, słowem,
cała jej osoba tłumaczy ten pensjonat, jak pensjonat wyra(cid:298)a jej osob(cid:266). Ka(cid:296)(cid:276) nie mo(cid:298)e istnieć
bez dozorcy. Wyblakła otyło(cid:286)ć tej niedu(cid:298)ej osóbki jest wytworem sposobu (cid:298)ycia, jak tyfus
nast(cid:266)pstwem szpitalnych wyziewów. Wełniana, robiona na drutach halka wygl(cid:261)da spod
spódnicy sporz(cid:261)dzonej ze starej sukni, która przez siatk(cid:266) poprzecieranej materii ukazuje
strz(cid:266)py waty; strój ten streszcza salon, jadalni(cid:266), ogródek, zwiastuje kuchni(cid:266) i pozwala si(cid:266)
domy(cid:286)lać stołowników. Widz(cid:261)c t(cid:266) ram(cid:266) oraz osob(cid:266) wła(cid:286)cicielki, mamy zupełny obraz. Pani
Vauquer, licz(cid:261)ca lat około pi(cid:266)ćdziesi(cid:266)ciu, podobna jest do wszystkich kobiet, które du(cid:298)o
przeszły. Ma szkliste oko, niewinn(cid:261) min(cid:266) str(cid:266)czycielki, zbroj(cid:261)cej si(cid:266) w surowo(cid:286)ć, aby
6
wycisn(cid:261)ć wy(cid:298)sz(cid:261) cen(cid:266), ale gotowej do wszystkiego, aby poprawić swój los; gotowej wydać
Georges a albo Pichegru5, gdyby to było jeszcze mo(cid:298)liwe. Mimo to wszystko to w „gruncie
dobra kobieta”, powiadaj(cid:261) pensjonarze, którzy uwa(cid:298)aj(cid:261) j(cid:261) za biedn(cid:261), słysz(cid:261)c, jak st(cid:266)ka i
kaszle jak oni. Kim był Vauquer? Nigdy wdowa nie wyraziła si(cid:266) jasno o pozycji
nieboszczyka. W jaki sposób stracił maj(cid:261)tek? „Nieszcz(cid:266)(cid:286)cia” – odpowiadała. Post(cid:261)pił sobie z
ni(cid:261) niegodziwie, zostawił jej tylko oczy do łez, ten domek, aby (cid:298)yć, i prawo do oboj(cid:266)tno(cid:286)ci na
ka(cid:298)d(cid:261) niedol(cid:266), poniewa(cid:298) (powiadała) wycierpiała sama wszystko, co mo(cid:298)na wycierpieć.
Słysz(cid:261)c dreptanie pani, gruba Sylwia, kucharka, spieszy podać (cid:286)niadanie dla pensjonarzy.
Przychodni jadaj(cid:261) zazwyczaj tylko obiad, za który płac(cid:261) trzydzie(cid:286)ci franków miesi(cid:266)cznie. W
dobie, gdy zaczyna si(cid:266) ta historia, „stałych” było tylko siedmiu. Pierwsze pi(cid:266)tro zawierało
dwa najładniejsze mieszkania w całym domu. Pani Vauquer zajmowała skromniejsze; drugie
nale(cid:298)ało do pani Couture, wdowy po komisarzu wojennym Rzeczypospolitej. Pani Couture
miała przy sobie bardzo młod(cid:261) osob(cid:266), Wiktoryn(cid:266) Taillefer, której zast(cid:266)powała matk(cid:266). Obie
płaciły razem do tysi(cid:261)ca o(cid:286)miuset franków rocznej pensji. Na drugim pi(cid:266)trze jedno
mieszkanie zajmował staruszek nazwiskiem Poiret, drugie m(cid:266)(cid:298)czyzna około czterdziestoletni,
który nosił czarn(cid:261) peruk(cid:266), malował bokobrody i mienił si(cid:266) ekskupcem; nazywał si(cid:266) Vautrin.
Trzecie pi(cid:266)tro składało si(cid:266) z czterech pokoi, z których dwa były wynaj(cid:266)te: w jednym
mieszkała stara panna, nazwiskiem Michonneau; w drugim były fabrykant makaronu i
krochmalu, który pozwalał si(cid:266) zwać ojcem Goriot. Dwa pozostałe pokoje przeznaczone były
dla przelotnych ptaków, dla nieszcz(cid:266)(cid:286)liwych studentów, którzy, jak ojciec Goriot i panna
Michonneau, mogli obrócić jedynie czterdzie(cid:286)ci pi(cid:266)ć franków miesi(cid:266)cznie na (cid:298)ycie i
mieszkanie; ale pani Vauquer nie lubiła tego typu pensjonarzy, przyjmowała ich jedynie w
braku czego lepszego; jedli za du(cid:298)o chleba. W tej chwili jeden pokój zajmował młody student
prawa przybyły spod Angouleême; liczna jego rodzina dokazywała cudów, aby mu zapewnić
tysi(cid:261)c dwie(cid:286)cie franków rocznie. Eugeniusz de Rastignac – takie było jego miano – był
jednym z owych młodych ludzi pracowitych z musu, którzy ju(cid:298) w młodym wieku pojmuj(cid:261), (cid:298)e
s(cid:261) nadziej(cid:261) rodziny; którzy staraj(cid:261) si(cid:266) zdobyć podwaliny (cid:286)wietnej przyszło(cid:286)ci, układaj(cid:261)c
celowo plan studiów i dostrajaj(cid:261)c je z góry do przyszłej ewolucji społecze(cid:276)stwa, i(cid:298)by pierwsi
mogli wycisn(cid:261)ć z niej korzy(cid:286)ci. Bez interesuj(cid:261)cych obserwacji tego młodego człowieka oraz
zr(cid:266)czno(cid:286)ci, z jak(cid:261) umiał si(cid:266) wcisn(cid:261)ć w paryskie salony, opowie(cid:286)ć ta nie posiadałaby owego
kolorytu prawdy, jaki jej da z pewno(cid:286)ci(cid:261) jego bystro(cid:286)ć oraz ch(cid:266)ć zgł(cid:266)bienia tajemnic
straszliwego poło(cid:298)enia, równie starannie ukrywanych przez tych, co je stworzyli, jak przez
tego, co je cierpiał.
Nad trzecim pi(cid:266)trem był strych do bielizny oraz dwie klitki, gdzie sypiali posługacz
Krzysztof i gruba Sylwia, kucharka. Oprócz siedmiu „domowych” pani Vauquer miała
zawsze jakich o(cid:286)miu studentów prawa lub medycyny i dwóch lub trzech stałych go(cid:286)ci
mieszkaj(cid:261)cych w s(cid:261)siedztwie, abonuj(cid:261)cych tylko obiady. Do obiadu siadało w jadalni
osiemna(cid:286)cie osób, mogłoby si(cid:266) za(cid:286) pomie(cid:286)cić dwadzie(cid:286)cia; rano natomiast znajdowało si(cid:266)
tam tylko siedmioro domowych, których (cid:286)niadanie miało charakter rodzinny. Ka(cid:298)dy schodził
w pantoflach, pozwalał sobie na uwagi tycz(cid:261)ce stroju i zachowania si(cid:266) „przychodnich” lub te(cid:298)
wydarze(cid:276) poprzedniego wieczoru, a wyra(cid:298)ał si(cid:266) przy tym z poufał(cid:261) za(cid:298)yło(cid:286)ci(cid:261). Ci
pensjonarze to były pieszczochy pani Vauquer, która ze (cid:286)cisło(cid:286)ci(cid:261) astronoma odmierzała im
starania i wygody wedle opłaconej sumy. Jeden i ten sam wzgl(cid:261)d powodował tymi
skupionymi przez traf istotami. Dwaj lokatorzy z drugiego pi(cid:266)tra płacili tylko siedemdziesi(cid:261)t
dwa franki na miesi(cid:261)c. Tanio(cid:286)ć ta, któr(cid:261) spotyka si(cid:266) jedynie w dzielnicy Saint Marcel mi(cid:266)dzy
szpitalem la Bourbe a szpitalem Salpêtrière i w której jedna pani Couture stanowiła wyj(cid:261)tek,
(cid:286)wiadczy, i(cid:298) wszyscy ci pensjonarze musieli si(cid:266) znajdować pod znakiem mniej lub bardziej
widocznych nieszcz(cid:266)(cid:286)ć, Tote(cid:298) (cid:298)ałosny obraz tego domu powtarzał si(cid:266) w stroju domowników,
5 nazwiska autorów monarchistycznego spisku przeciwko Napoleonowi.
7
tak samo zaniedbanym. Surduty, których kolor stał si(cid:266) zagadk(cid:261); trzewiki, jakie w wytwornych
dzielnicach porzuca si(cid:266) przy bramie; wystrz(cid:266)piona bielizna, odzie(cid:298), która miała ju(cid:298) tylko
dusz(cid:266); suknie niemodne, farbowane; zblakłe i stare, cerowane koronki, r(cid:266)kawiczki
wy(cid:286)wiecone od u(cid:298)ycia, zrudziałe kołnierzyki i obszarpane chustki. O ile stroje przedstawiały
si(cid:266) w ten sposób, w zamian prawie wszyscy pensjonarze posiadali ciała o mocnej budowie,
organizmy, które oparły si(cid:266) burzom, twarze zimne, twarde, wytarte na kształt wyszłych z
obiegu talarów. Zwi(cid:266)dłe usta zbrojne były chciwymi z(cid:266)bami. Wygl(cid:261)d tych pensjonarzy
pozwalał si(cid:266) domy(cid:286)lać minionych
lub obecnych dramatów; nie owych dramatów
rozgrywaj(cid:261)cych si(cid:266) przy blasku rampy, w malowanych kulisach, ale dramatów (cid:298)ywych i
niemych, dramatów mro(cid:296)nych, które wszelako pal(cid:261) serca (cid:298)arem, dramatów nieustaj(cid:261)cych.
Zm(cid:266)czone oczy starej panny Michonneau przysłaniał brudny daszek z zielonej kitajki
okolonej mosi(cid:266)(cid:298)nym drutem, zdolny wystraszyć anioła lito(cid:286)ci. Szal jej, o chudych i (cid:298)ałosnych
fr(cid:266)dzlach, zdawał si(cid:266) odziewać szkielet, tak kształty, które ukrywał, były kanciaste. Jaki kwas
odarł t(cid:266) istot(cid:266) z kobiecej formy? Musiała niegdy(cid:286) być ładna i zgrabna: byłli to wyst(cid:266)pek,
zgryzota czy chciwo(cid:286)ć? Czy nadto kochała? Czy była dwuznaczn(cid:261) modystk(cid:261), czy tylko
kurtyzan(cid:261)? Czy za tryumfy wyuzdanej młodo(cid:286)ci, przed któr(cid:261) słały si(cid:266) rozkosze, pokutowała
staro(cid:286)ci(cid:261) strasz(cid:261)c(cid:261) przechodniów? Bezbarwny jej wzrok przejmował dreszczem, zwi(cid:266)dła
twarz kryła co(cid:286) gro(cid:296)nego. Miała przenikliwy głos konika polnego krzycz(cid:261)cego w zaro(cid:286)lach z
nadej(cid:286)ciem zimy. Powiadała, (cid:298)e zaj(cid:266)ła si(cid:266) starszym panem cierpi(cid:261)cym na katar p(cid:266)cherza i
opuszczonym przez własne dzieci, które s(cid:261)dziły, (cid:298)e jest bez grosza. Starzec ten zostawił jej
tysi(cid:261)c franków do(cid:298)ywocia, periodycznie wydzieranego przez spadkobierców, których
potwarzy stała si(cid:266) pastw(cid:261). Mimo i(cid:298) gra nami(cid:266)tno(cid:286)ci prze(cid:298)arła jej twarz, mo(cid:298)na było w niej
odnale(cid:296)ć (cid:286)lad białej niegdy(cid:286) cery i delikatnych rysów, które pozwalały przypuszczać, (cid:298)e ciało
zachowało resztki pi(cid:266)kno(cid:286)ci.
jaka nami(cid:266)tno(cid:286)ć poc(cid:266)tkowała g(cid:261)bczast(cid:261)
Pan Poiret byt to istny automat. Widz(cid:261)c go snuj(cid:261)cego si(cid:266) niby szary cie(cid:276) alejami Ogrodu
Botanicznego w starym mi(cid:266)kkim kaszkiecie, z lask(cid:261) o gałce z po(cid:298)ółkłej ko(cid:286)ci słoniowej, któr(cid:261)
ledwo trzymał w dłoni, widz(cid:261)c bujaj(cid:261)ce na wietrze poły surduta, który niedostatecznie
okrywał spodnie niemal pró(cid:298)ne i nogi w niebieskich po(cid:276)czochach chwiej(cid:261)ce si(cid:266) jak u
pijanego, brudn(cid:261) biał(cid:261) kamizelk(cid:266), pokurczony (cid:298)abot z grubego mu(cid:286)linu i halsztuk okr(cid:266)cony
dokoła indyczej szyi, wielu ludzi zadawało sobie pytanie, czy ten chi(cid:276)ski cie(cid:276) nale(cid:298)y do
(cid:286)miałej rasy synów Jafeta6, od których roi si(cid:266) na bulwarach. Jaka praca mogła go tak
pokurczyć,
twarz, która narysowana przez
karykaturzyst(cid:266) wydawałaby si(cid:266) nieprawdopodobna? Czym był dawniej? Mo(cid:298)e urz(cid:266)dnikiem w
ministerium sprawiedliwo(cid:286)ci, w biurze, gdzie urz(cid:261)d katowski przesyła rachunki kosztów,
rachunki za dostaw(cid:266) czarnych welonów dla ojcobójców, trocin do (cid:286)miertelnego koszyka,
sznurów do gilotyny? Mo(cid:298)e kontrolerem przy szlachtuzie7 lub podinspektorem urz(cid:266)du
zdrowia? Słowem, człowiek ten zdawał si(cid:266) jednym z mułów wielkiego młyna społecznego;
jednym z owych Ratonów paryskich, którzy nie znaj(cid:261) nawet swoich Bertrandów8, jedn(cid:261) z osi,
na których kr(cid:266)c(cid:261) si(cid:266) publiczne niedole lub publiczne plugastwa, słowem, jednym z tych ludzi,
na których widok mówimy: „Hm, ostatecznie trzeba, aby tacy byli”. (cid:285)wietny Pary(cid:298) nie zna
tych twarzy wyblakłych od moralnych lub fizycznych cierpie(cid:276). Ale Pary(cid:298) to prawdziwy
ocean. Mo(cid:298)ecie rzucać we(cid:276) sond(cid:266), nigdy nie poznacie prawdziwej jego gł(cid:266)boko(cid:286)ci.
Przebie(cid:298)cie go, opisujcie; choćby(cid:286)cie nie wiem jak go przebiegali i opisywali, choćby nie
wiem jak liczni i gorliwi byli badacze tego morza, zawsze znajdzie si(cid:266) jaka(cid:286) dziewicza ustro(cid:276),
nieznajoma czelu(cid:286)ć, kwiaty, perły, potwory, co(cid:286) niesłychanego, zapomnianego przez
literackich nurków. Pensjonat Vauquer jest jedn(cid:261) z tych ciekawych potworno(cid:286)ci.
6 Jafet – trzeci syn Noego; biblijny protoplasta mieszka(cid:276)ców Europy i Azji Mniejszej.
7 szlachtuz – rze(cid:296)nia (niem.).
8 imiona bohaterów bajki La Fontaine’a „Kot i małpa”
8
Dwie postacie tworzyły uderzaj(cid:261)cy kontrast z ogółem pensjonarzy i „przychodnich”.
Mimo i(cid:298) Wiktoryna Taillefer blada była ow(cid:261) chorobliw(cid:261) blado(cid:286)ci(cid:261) młodych dziewcz(cid:261)t
dotkni(cid:266)tych chloroz(cid:261)9, a jej smutek, jej nie(cid:286)miało(cid:286)ć, uboga i skromna postać miały co(cid:286)
zbli(cid:298)onego z powszechnym cierpieniem stanowi(cid:261)cym tło tego obrazu – twarz jej nie była
stara, ruchy i głos były (cid:286)wie(cid:298)e. Ta smutna młodo(cid:286)ć przypominała ro(cid:286)lin(cid:266) o po(cid:298)ółkłych
li(cid:286)ciach, (cid:286)wie(cid:298)o zasadzon(cid:261) w nie(cid:298)yczliwym gruncie. Rudawa płeć, płowe włosy, zbyt
szczupła kibić tchn(cid:266)ły wdzi(cid:266)kiem, jaki dzisiejsi poeci znajduj(cid:261) w pos(cid:261)(cid:298)kach (cid:286)redniowiecza.
Szare podkr(cid:261)(cid:298)one oczy wyra(cid:298)ały chrze(cid:286)cija(cid:276)sk(cid:261) słodycz i rezygnacj(cid:266). Niekosztowny strój
zdradzał młode kształty. Była ładna przez kontrast. W szcz(cid:266)(cid:286)ciu byłaby urocza: szcz(cid:266)(cid:286)cie jest
poezj(cid:261) kobiet, jak strój ich barwiczk(cid:261). Gdyby balowe upojenie rzuciło swe ró(cid:298)owe blaski na
t(cid:266) blad(cid:261) twarzyczk(cid:266); gdyby słodycze wykwintnego (cid:298)ycia ubarwiły te z lekka zapadłe policzki;
gdyby miło(cid:286)ć o(cid:298)ywiła te smutne oczy, Wiktoryna mogłaby i(cid:286)ć o lepsze z najładniejszymi.
Brakowało jej tego, co stwarza drugi raz kobiet(cid:266): stroju i czułych słówek. Historia jej
mogłaby wypełnić cał(cid:261) ksi(cid:261)(cid:298)k(cid:266). Ojciec Wiktoryny podejrzewaj(cid:261)c, (cid:298)e to dziecko nie jest jego,
nie chciał jej przy sobie, wyznaczył córce jedynie sze(cid:286)ćset franków rocznie i obszedł prawo,
aby przekazać cały maj(cid:261)tek synowi. Pani Couture, daleka krewna matki, która niegdy(cid:286)
schroniła si(cid:266) u niej, aby umrzeć z rozpaczy, zaopiekowała si(cid:266) sierot(cid:261) jak własnym dzieckiem.
Nieszcz(cid:266)(cid:286)ciem, wdowa po komisarzu nie posiadała nic poza rent(cid:261) wdowi(cid:261) i emerytur(cid:261); mogła
pewnego dnia zostawić biedn(cid:261) dziewczyn(cid:266), bez do(cid:286)wiadczenia i (cid:286)rodków, na pastw(cid:266) losu.
Poczciwa kobieta prowadziła Wiktoryn(cid:266) na msz(cid:266) co niedziel(cid:266), do spowiedzi co dwa tygodnie,
aby z niej zrobić na wszelki wypadek nabo(cid:298)n(cid:261) dziewczyn(cid:266). Miała słuszno(cid:286)ć. Uczucia
religijne otwierały przyszło(cid:286)ć odtr(cid:261)conemu dziecku, które kochało ojca, które co roku, chc(cid:261)c
zanie(cid:286)ć mu przebaczenie matki, pukało do ojcowskich drzwi, nieubłaganie zamkni(cid:266)tych. Brat,
jedyny naturalny po(cid:286)rednik, nie odwiedził jej ani razu w ci(cid:261)gu czterech lat i nie posyłał (cid:298)adnej
pomocy. Błagała Boga, aby otworzył oczy ojca, aby zmi(cid:266)kczył serce brata: nie oskar(cid:298)aj(cid:261)c ich,
modliła si(cid:266) za obu. Pani Couture i pani Vauquer nie znajdowały w słowniku do(cid:286)ć obel(cid:298)ywych
słów, aby napi(cid:266)tnować to post(cid:266)powanie. Gdy przeklinały bezecnego milionera, Wiktoryna
łagodziła je słodkimi słowy, podobnymi do (cid:286)piewu ranionego goł(cid:266)bia, którego bolesny krzyk
jeszcze wyra(cid:298)a miło(cid:286)ć.
Eugeniusz de Rastignac miał typow(cid:261) twarz południowca, biał(cid:261) cer(cid:266), czarne włosy,
niebieskie oczy. Postać jego, obej(cid:286)cie, formy zdradzały pa(cid:276)skie dziecko, które z domu
wyniosło niezawodne tradycje dobrego smaku. Oszcz(cid:266)dny w stroju, donaszał na co dzie(cid:276)
zeszłoroczne suknie; mimo to wychodził niekiedy na miasto odziany tak, jak ubieraj(cid:261) si(cid:266)
panicze. Zwykle nosił stary surdut, lich(cid:261) kamizelk(cid:266), tani czarny krawat, zniszczony, (cid:296)le
zawi(cid:261)zany, spodnie odpowiadaj(cid:261)ce cało(cid:286)ci i zelowane buty.
Przej(cid:286)cie mi(cid:266)dzy tymi dwiema osobami a reszt(cid:261) stanowił Vautrin, czterdziestolatek o
farbowanych bokobrodach. Był to jeden z tych ludzi, o których si(cid:266) mówi: „T(cid:266)gi chwat!” Miał
szerokie ramiona, rozwini(cid:266)ty tors, wybitnie zarysowane mi(cid:266)(cid:286)nie, grube, kwadratowe r(cid:266)ce
porosłe p(cid:266)czkami rudej szczeciny. Twarz, poorana przedwczesnymi zmarszczkami, miała
wyraz twardy, któremu przeczyło łatwe i serdeczne wzi(cid:266)cie. Niski, basowy głos, w harmonii
z grub(cid:261) wesoło(cid:286)ci(cid:261), nie był niemiły. Vautrin był uczynny i jowialny. Je(cid:286)li, dajmy na to,
niedomagał jaki(cid:286) zamek w mieszkaniu, zaraz go rozło(cid:298)ył, naprawił, naoliwił, przypiłował,
zało(cid:298)ył z powrotem mówi(cid:261)c: „Znamy si(cid:266) na tym interesie”. Znał zreszt(cid:261) wszystko, okr(cid:266)ty,
morze, Francj(cid:266), zagranic(cid:266), interesy, ludzi, wypadki, prawa, hotele i wi(cid:266)zienia. Je(cid:286)li kto(cid:286) nadto
si(cid:266) u(cid:298)alał, natychmiast ofiarowywał mu usługi. Po(cid:298)yczył niejeden raz pieni(cid:266)dzy pani Vauquer
i wielu pensjonarzom; ale ci, którym wygodził, raczej by umarli, ni(cid:298)by go mieli zarwać, tyle
mimo dobrodusznej miny budziło obawy jego gł(cid:266)bokie i stanowcze spojrzenie. Miał zwyczaj
plucia na par(cid:266) kroków, zwiastuj(cid:261)c niezm(cid:261)con(cid:261) zimn(cid:261) krew, która nie cofn(cid:266)łaby si(cid:266) przed
9 chloroza – blednica, niedokrwisto(cid:286)ć (n.–łac.).
9
zbrodni(cid:261), gdyby zbrodnia miała wybawić go z kłopotliwej sytuacji. Oko jego, jak surowy
s(cid:266)dzia, wnikało w gł(cid:261)b ka(cid:298)dej kwestii, ka(cid:298)dego sumienia, uczucia. Zwykł był wychodzić po
(cid:286)niadaniu, zjawiał si(cid:266) na obiad, znikał na cały wieczór i wracał koło północy przy pomocy
klucza, który mu pani Vauquer powierzyła. On jeden cieszył si(cid:266) tym przywilejem. Ale te(cid:298) był
on na najlepszej stopie z wdow(cid:261), któr(cid:261) nazywał mamusi(cid:261), obejmuj(cid:261)c j(cid:261) wpół: pochlebstwo
nie do(cid:286)ć ocenione! Dobra kobieta uwa(cid:298)ała to za rzecz jeszcze łatw(cid:261), podczas gdy jeden
Vautrin miał rami(cid:266) do(cid:286)ć długie, aby obj(cid:261)ć t(cid:266) powa(cid:298)n(cid:261) cyrkumferencj(cid:266). Szeroki jego gest
objawiał si(cid:266) w tym, i(cid:298) płacił szczodrze pi(cid:266)tna(cid:286)cie franków na miesi(cid:261)c za kaw(cid:266) z wódk(cid:261), któr(cid:261)
zwykł był pijać przy deserze. Ludzie mniej powierzchowni ni(cid:298) owa młodzie(cid:298) porwana wirem
paryskiego (cid:298)ycia lub starcy oboj(cid:266)tni na wszystko, co ich bezpo(cid:286)rednio nie tyczy, nie byliby
poprzestali na dwuznacznym wra(cid:298)eniu, jakie w nich budził Vautrin. On znał lub odgadywał
sprawy tych, co go otaczali, gdy nikt nie mógł przenikn(cid:261)ć jego my(cid:286)li ani zaj(cid:266)ć. Jego pozorna
dobroduszno(cid:286)ć, jego stała uprzejmo(cid:286)ć i wesoło(cid:286)ć stanowiły niby zapor(cid:266), któr(cid:261) odgrodził si(cid:266)
od innych; mimo to cz(cid:266)sto zdarzało mu si(cid:266) odsłonić straszliw(cid:261) gł(cid:266)bi(cid:266) swego charakteru.
10, jak gdyby rozkoszuj(cid:261)cy si(cid:266) tym, aby zohydzać prawa, aby
Cz(cid:266)sto wybuch godny Juwenala
smagać społecze(cid:276)stwo, dowodzić jego niekonsekwencji, budził przypuszczenie, (cid:298)e ten
człowiek ma uraz(cid:266) do (cid:286)wiata i (cid:298)e na dnie jego (cid:298)ycia znajduje si(cid:266) starannie zagrzebana
tajemnica.
11
Przyci(cid:261)gana mo(cid:298)e bezwiednie sił(cid:261) czterdziestolatka lub urod(cid:261) studenta panna Taillefer
dzieliła ukradkowe spojrzenia, swoje tajemne my(cid:286)li mi(cid:266)dzy nich obu; ale (cid:298)aden z nich, na
pozór, nie my(cid:286)lał o niej, mimo i(cid:298) przypadek mógł z dnia na dzie(cid:276) zmienić jej poło(cid:298)enie i
uczynić z niej posa(cid:298)n(cid:261) parti(cid:266). Zreszt(cid:261) nikomu tam nie przyszło do głowy sprawdzać, czy
nieszcz(cid:266)(cid:286)cia przytaczane przez którego(cid:286) z współlokatorów s(cid:261) prawdziwe czy udane. Wszyscy
(cid:298)ywili wzgl(cid:266)dem siebie wzajemn(cid:261) oboj(cid:266)tno(cid:286)ć z domieszk(cid:261) zrozumiałej nieufno(cid:286)ci. Ka(cid:298)dy
wiedział, (cid:298)e nikt nie ma sposobu ul(cid:298)enia jego nieszcz(cid:266)(cid:286)ciom; wzajemne za(cid:286) zwierzenia
wyczerpały czar(cid:266) współczucia. Podobni staremu mał(cid:298)e(cid:276)stwu, nie mieli ju(cid:298) sobie nic do
powiedzenia. Pozostały stosunki jedynie mechaniczne, tarcie nie naoliwionych kółek. Ka(cid:298)da
z tych osób zdolna była min(cid:261)ć oboj(cid:266)tnie na ulicy (cid:286)lepego, wysłuchać bez wzruszenia
opowie(cid:286)ci o czyjej(cid:286) niedoli i patrzyć na (cid:286)mierć jako na rozwi(cid:261)zanie problemu n(cid:266)dzy, która
pozwalała chłodno ogl(cid:261)dać najstraszliwsze agonie. Najszcz(cid:266)(cid:286)liwsz(cid:261) z tych zn(cid:266)kanych dusz
była pani Vauquer, króluj(cid:261)ca w tym przytulisku. Dla niej jednej mały ogródek, który cisza i
chłód, susza i zimno czyniły rozległym na kształt stepu, był powabnym gaikiem. Dla niej
jednej ów (cid:298)ółty i ponury dom, cuchn(cid:261)cy grynszpanem
szynkowej lady, miał swoje uroki. Te
celki były jej własno(cid:286)ci(cid:261). (cid:297)ywiła tych galerników, skazanych na wiekuiste katusze, sprawuj(cid:261)c
nad nimi formaln(cid:261) władz(cid:266). Gdzie(cid:298) w całym Pary(cid:298)u znalazłyby biedne istoty za t(cid:266) cen(cid:266)
zdrowy i obfity pokarm oraz mieszkanie, w którym mogły sobie stworzyć je(cid:286)li nie wykwint i
wygod(cid:266), to w ka(cid:298)dym razie schludno(cid:286)ć i zdrowie? Gdyby nawet pozwoliła sobie na krzycz(cid:261)c(cid:261)
niesprawiedliwo(cid:286)ć, ofiara zniosłaby to bez skargi.
Takie zgromadzenie musiało si(cid:266) stać w miniaturze odbiciem społecze(cid:276)stwa. W(cid:286)ród
osiemnastu stołowników spotykało si(cid:266) jak w szkołach, jak w (cid:286)wiecie, biedn(cid:261) upo(cid:286)ledzon(cid:261)
istot(cid:266), kozła ofiarnego, na którego spadały wszystkie (cid:298)arciki. Z pocz(cid:261)tkiem drugiego roku
postać ta stała si(cid:266) dla Eugeniusza de Rastignac najbardziej godna uwagi ze wszystkich tych
osób, mi(cid:266)dzy którymi trzeba mu było (cid:298)yć jeszcze dwa lata. Owym popychadłem był
ekshandlarz m(cid:261)ki, ojciec Goriot, na którego głowie zarówno malarz, jak historyk skupiałby
całe (cid:286)wiatło. Moc(cid:261) jakiego przypadku ta zaprawna nienawi(cid:286)ci(cid:261) wzgarda, to pomieszane z
lito(cid:286)ci(cid:261) prze(cid:286)ladowanie, ta zniewaga nieszcz(cid:266)(cid:286)cia ugodziły najdawniejszego z pensjonarzy?
10 Juwenal (Decimus Iunius Iuvenalis) – rzymski poeta i satyryk atakuj(cid:261)cy zakłamanie, fałsz i chciwo(cid:286)ć,
bystry obserwator obyczajów rzymskich.
11 grynszpan – (cid:286)nied(cid:296) (niem.).
10
Czy dał do nich powód przez (cid:286)miesznostki lub dziwactwa, które ludzie przebaczaj(cid:261) trudniej
ni(cid:298) wyst(cid:266)pki? Pytania te potr(cid:261)caj(cid:261) o wiele społecznych niesprawiedliwo(cid:286)ci. Mo(cid:298)e jest w
naturze ludzkiej kazać wszystko znie(cid:286)ć komu(cid:286), kto wszystko cierpi przez istotn(cid:261) pokor(cid:266),
słabo(cid:286)ć lub oboj(cid:266)tno(cid:286)ć. Czy(cid:298) nie lubimy dowodzić naszej siły kosztem kogo(cid:286) albo czego(cid:286)?
Najw(cid:261)tlejsza istota, wyrostek uliczny dzwoni do wszystkich bram w mro(cid:296)n(cid:261) noc lub wspina
si(cid:266) na palce, aby wypisać swoje nazwisko na nietkni(cid:266)tym pomniku.
Ojciec Goriot, starzec sze(cid:286)ćdziesi(cid:266)ciodziewi(cid:266)cioletni, osiedlił si(cid:266) u pani Vauquer w 1813
roku wycofawszy si(cid:266) z interesów. Zrazu wzi(cid:261)ł mieszkanie zajmowane obecnie przez pani(cid:261)
Couture i płacił tysi(cid:261)c dwie(cid:286)cie franków, jak człowiek, dla którego ró(cid:298)nica paru ludwików
była drobnostk(cid:261). Pani Vauquer od(cid:286)wie(cid:298)yła trzy pokoje w zamian za kwot(cid:266), która pokryła
podobno warto(cid:286)ć lichego urz(cid:261)dzenia, perkalikowych firanek, politurowanych i obitych
pluszem foteli, kilku malowideł i papierowego obicia, jakim wzgardziłby lada szynk
podmiejski. Mo(cid:298)e niedbała hojno(cid:286)ć, z jak(cid:261) ojciec Goriot (wówczas nazywano go panem
Goriot) pozwolił si(cid:266) obdzierać, zjednała mu opini(cid:266) głupca nie maj(cid:261)cego poj(cid:266)cia o interesach.
Goriot przybył z zasobn(cid:261) garderob(cid:261), wyekwipowany jak kupiec, który dorobiwszy si(cid:266),
niczego sobie nie odmawia. Pani Vauquer podziwiała osiemna(cid:286)cie koszul z holenderskiego
płótna, których cienko(cid:286)ć biła w oczy tym bardziej, i(cid:298) fabrykant makaronu wpinał w (cid:298)abot
du(cid:298)e diamentowe szpilki poł(cid:261)czone złotym ła(cid:276)cuszkiem. Ubrany zazwyczaj w bł(cid:266)kitny
garnitur, wdziewał co dzie(cid:276) (cid:286)wie(cid:298)(cid:261) biał(cid:261) pikow(cid:261) kamizelk(cid:266), pod któr(cid:261) falował wydatny
brzuszek, podnosz(cid:261)cy swym obwodem ci(cid:266)(cid:298)ki złoty ła(cid:276)cuch z mnóstwem breloków.
Tabakierka, równie(cid:298) złota, zawierała medalion pełen włosów, które na pozór (cid:286)wiadczyły o
miłosnych podbojach. Kiedy gospodyni (cid:298)artobliwie wymy(cid:286)lała mu od lampartów, na ustach
starego bł(cid:261)dził wesoły u(cid:286)miech zadowolonego mieszczucha. Szafy jego pełne były sreber z
dawnego gospodarstwa. Oczy wdowy płon(cid:266)ły, kiedy pomagała usłu(cid:298)nie rozpakowywać i
układać ły(cid:298)ki, chochle, widelce, serwis na oliw(cid:266), sosjerki, półmiski, srebrne nakrycia do
(cid:286)niadania, kawałki nie zawsze gustowne, ale maj(cid:261)ce pełn(cid:261) wag(cid:266). Goriot nie chciał si(cid:266) rozstać
z tym sprz(cid:266)tem, podarki te przypominały mu domowe uroczysto(cid:286)ci.
– To – obja(cid:286)niał pani(cid:261) Vauquer chowaj(cid:261)c spodek i czark(cid:266), której pokrywk(cid:266) zdobiły
całuj(cid:261)ce si(cid:266) turkawki – to pierwszy podarek (cid:298)ony w rocznic(cid:266) (cid:286)lubu. Bidusia droga! Po(cid:286)wi(cid:266)ciła
na to swoje panie(cid:276)skie oszcz(cid:266)dno(cid:286)ci. Pojmuje pani, wolałbym raczej drapać paznokciami
ziemi(cid:266) ni(cid:298) rozstać si(cid:266) z t(cid:261) pami(cid:261)tk(cid:261). Chwała Bogu, b(cid:266)d(cid:266) mógł w tym pijać kawk(cid:266) co rano a(cid:298)
do ko(cid:276)ca (cid:298)ycia. Niezgorzej wyszedłem z interesów, mam zapewniony do (cid:286)mierci chleb, i to z
omast(cid:261).
Wreszcie pani Vauquer spostrzegła, okiem ciekawej sroki, listy zastawne
12, które
zsumowane z grubsza mogły dawać poczciwemu Goriot jakich(cid:286) osiem do dziesi(cid:266)ciu tysi(cid:266)cy
franków rocznie.
Od tego dnia pani Vauquer, z domu Conflans, która miała lat czterdzie(cid:286)ci osiem, ale
przyznawała si(cid:266) do trzydziestu dziewi(cid:266)ciu, powzi(cid:266)ła my(cid:286)l. Mimo i(cid:298) powieki ojca Goriot były
obrz(cid:266)kłe i obwisłe, co zmuszało go do cz(cid:266)stego wycierania oczu, cała powierzchowno(cid:286)ć
wydała si(cid:266) wdowie przyjemna i dystyngowana. Poza tym łydki jego, mi(cid:266)siste i wydatne,
zarówno jak długi graniasty nos, zwiastowały przymioty moralne, do których wdowa zdawała
si(cid:266) przywi(cid:261)zywać wag(cid:266), a które potwierdzała szeroka i naiwna twarz poczciwca. Wygl(cid:261)dał na
solidnie zbudowan(cid:261) besti(cid:266), zdoln(cid:261) wło(cid:298)yć cał(cid:261) swoj(cid:261) inteligencj(cid:266) w uczucie. Włosy
zaczesane w skrzydełka, które balwierz przychodził pudrować co rano, rysowały pi(cid:266)ć
charakterystycznych kosmyków na niskim czole i dobrze stroiły jego fizys. Mimo i(cid:298) z
wejrzenia nieco pospolity, zdradzał taki dostatek w stroju, tak obficie za(cid:298)ywał tabak(cid:266), si(cid:261)kał
j(cid:261) jak człowiek tak pewny, (cid:298)e zawsze b(cid:266)dzie miał pełno makuby w tabakierce!... W dniu, w
którym pan Goriot rozgo(cid:286)cił si(cid:266) u niej, pani Vauquer poło(cid:298)yła si(cid:266) wieczorem do łó(cid:298)ka piek(cid:261)c
12 listy zastawne – forma zabezpieczania kapitału.
11
si(cid:266), niby kuropatwa w słoninie, w ogniu pragnienia, aby zrzucić (cid:298)ałobny welon wdowy i
odrodzić si(cid:266) jako pani Goriot. Wydać si(cid:266), sprzedać pensjonat, paradować pod r(cid:266)k(cid:266) z tym
tuzem mieszcza(cid:276)stwa, stać si(cid:266) figur(cid:261) w dzielnicy, kwestować, je(cid:296)dzić w niedziel(cid:266) na trawk(cid:266)
do Choisy, Soissy, Gentilly, chodzić do teatru do lo(cid:298)y, nie czekaj(cid:261)c na gratisowe bilety, które
jej przynosili w lipcu niektórzy stołownicy: wymarzyła sobie całe Eldorado paryskiego
drobnomieszcza(cid:276)stwa. Nie przyznała si(cid:266) nikomu, (cid:298)e ma czterdzie(cid:286)ci tysi(cid:266)cy franków,
uciułanych grosz do grosza. To pewna, i(cid:298) pod wzgl(cid:266)dem maj(cid:261)tkowym uwa(cid:298)ała si(cid:266) za bardzo
przyzwoit(cid:261) parti(cid:266).
– Co si(cid:266) tyczy reszty, warta jestem przecie(cid:298) tyle co on – powiada sobie przewracaj(cid:261)c si(cid:266) po
łó(cid:298)ku, jak gdyby chc(cid:261)c przekonać sam(cid:261) siebie o wdzi(cid:266)kach, których gł(cid:266)boki odcisk gruba
Sylwia znajdowała co rano w po(cid:286)cieli.
Od tego dnia blisko przez trzy miesi(cid:261)ce pani Vauquer korzystała z balwierza pana Goriot i
poczyniła wkłady toaletowe, usprawiedliwione konieczno(cid:286)ci(cid:261) pewnego decorum13, w
harmonii z godnymi osobami, które nawiedzały jej dom. Rozwin(cid:266)ła wiele intryg, aby zmienić
personel pensjonarzy, podkre(cid:286)laj(cid:261)c pretensj(cid:266) przyjmowania odt(cid:261)d
ludzi
dystyngowanych. Skoro zjawił si(cid:266) kto(cid:286) obcy, szczyciła si(cid:266) pierwsze(cid:276)stwem, jakie jej dał pan
Goriot, jeden z najbardziej szanowanych przemysłowców paryskich. Rozdawała prospekty,
na których widniało: „Pensjonat pani Vauquer”. Jest to, powiadała, jeden z najstarszych i
najbardziej cenionych pensjonatów w Dzielnicy Łaci(cid:276)skiej. Posiada uroczy widok na ulic(cid:266)
Gobelinów (widać j(cid:261) było z trzeciego pi(cid:266)tra) i ładny ogród, na którego ko(cid:276)cu rozci(cid:261)ga si(cid:266)
aleja lipowa! Wspomniano tam o dobrym powietrzu i o ustronnym poło(cid:298)eniu. Prospekt ten
(cid:286)ci(cid:261)gn(cid:261)ł hrabin(cid:266) de l Ambermesnil, kobiet(cid:266) trzydziestoletni(cid:261), czekaj(cid:261)c(cid:261) ko(cid:276)ca likwidacji i
uregulowania emerytury, która jej si(cid:266) nale(cid:298)ała jako wdowie po generale poległym na polach
bitwy. Pani Vauquer wprowadziła pewien wykwint w kuchni, kazała palić w salonie blisko
przez pół roku i wypełniała tak sumiennie obietnice prospektu, (cid:298)e „dokładała ze swego”.
Tote(cid:298) hrabina zapewniała pani(cid:261) Vauquer, nazywaj(cid:261)c j(cid:261) drog(cid:261) przyjaciółk(cid:261), i(cid:298) (cid:286)ci(cid:261)gnie jej
baronow(cid:261) de Vaumerland i wdow(cid:266) po pułkowniku hr. Picquoiseau, swoje dobre znajome,
które musz(cid:261) domieszkać terminu w dzielnicy Marais, w pensjonacie dro(cid:298)szym ni(cid:298) zakład pani
Vauquer. Te damy b(cid:266)d(cid:261) si(cid:266) miały zreszt(cid:261) bardzo dobrze, skoro ministerium wojny załatwi ich
spraw(cid:266).
jedynie
– Ale – dodawała – te biura nie ko(cid:276)cz(cid:261) nigdy nic!
Obie wdowy przychodziły po obiedzie do pokoju pani Vauquer i ucinały tam
pogaw(cid:266)dk(cid:266),popijaj(cid:261)c nalewk(cid:266) i zajadaj(cid:261)c smakołyki zrobione specjalnie dla pani domu. Pani
de 1 Ambermesnil pochwaliła widoki gospodyni na pana Goriot: doskonały pomysł, który
zreszt(cid:261) odgadła od pierwszego spojrzenia; Goriot wydał si(cid:266) jej m(cid:266)(cid:298)em idealnym.
– Och! moja droga pani, m(cid:266)(cid:298)czyzna zdrów jak ryba – mówiła wdowa – człowiek
doskonale zakonserwowany, mo(cid:298)e jeszcze dać kobiecie wiele satysfakcji.
Hrabina dała wielkodusznie pani Vauquer par(cid:266) wskazówek co do stroju, nie b(cid:266)d(cid:261)cego w
harmonii z jej pretensjami.
– Trzeba si(cid:266) postawić na stopie wojennej – rzekła.
Po długich naradach wdowy udały si(cid:266) razem do Palais-Royal, gdzie w Galeriach
Drewnianych kupiły kapelusz z piórami i czepek. Hrabina zaci(cid:261)gn(cid:266)ła przyjaciółk(cid:266) do „Joasi”,
gdzie wybrały sukni(cid:266) i szal. Skoro wystrzelano t(cid:266) amunicj(cid:266) i wdowa stan(cid:266)ła pod broni(cid:261),
przypominała wiernie szyld sklepu „Pod strojnym wołem”. Mimo to była tak zadowolona ze
swej postaci, i(cid:298) czuła si(cid:266) wdzi(cid:266)czn(cid:261) hrabinie i, jakkolwiek nieskora do podarków, ofiarowała
jej kapelusz za dwadzie(cid:286)cia franków. Co prawda, miała zamiar prosić j(cid:261), po przyja(cid:296)ni, o
wysondowanie Goriota i poparcie jej interesów. Pani de l Ambermesnil ch(cid:266)tnie ofiarowała si(cid:266)
z przyjacielsk(cid:261) pomoc(cid:261) i zacz(cid:266)ła oblegać starego makaroniarza, którego zdołała (cid:286)ci(cid:261)gn(cid:261)ć na
13 decorum – tu: pozory wspaniało(cid:286)ci.
12
konferencj(cid:266); ale znalazłszy go wstydliwym, (cid:298)eby nie powiedzieć opornym, wobec usiłowa(cid:276),
jakimi natchn(cid:266)ła j(cid:261) osobista ch(cid:266)ć uwiedzenia go na własny rachunek, wyszła oburzona jego
grubia(cid:276)stwem.
– Moja złota pani – rzekła do najdro(cid:298)szej przyjaciółki – nic pani nie wyci(cid:286)nie z tego
człowieka: podejrzliwy do (cid:286)mieszno(cid:286)ci, kutwa, głupiec, bałwan, który przyniesie ci same
zgryzoty.
Mi(cid:266)dzy panem Goriot a pani(cid:261) de 1 Ambermesnil zaszły rzeczy tego rodzaju, (cid:298)e hrabina nie
chciała widzieć go na oczy. Nazajutrz znikła, zapominaj(cid:261)c zapłacić pensji za pół roku i
zostawiaj(cid:261)c rupiecie warte pi(cid:266)ć franków. Mimo zawzi(cid:266)to(cid:286)ci, z jak(cid:261) pani Vauquer prowadziła
poszukiwania, nie mogła uzyskać w Pary(cid:298)u (cid:298)adnej wiadomo(cid:286)ci o hrabinie de 1 Ambermesnil.
Mówiła cz(cid:266)sto o tej (cid:298)ałosnej sprawie, bolej(cid:261)c nad sw(cid:261) łatwowierno(cid:286)ci(cid:261), mimo i(cid:298) była bardziej
nieufna od kotki; ale była w tym podobna do wielu osób, które strzeg(cid:261) si(cid:266) swoich bliskich, a
dadz(cid:261) wystrychn(cid:261)ć na dudka pierwszemu z ulicy. Jest to zjawisko dziwne, ale prawdziwe,
którego korzenie łatwo odnale(cid:296)ć w sercu ludzkim. Być mo(cid:298)e, niektórzy ludzie nie maj(cid:261) ju(cid:298)
nic do zyskania wobec osób, z którymi (cid:298)yj(cid:261); odsłoniwszy im pustk(cid:266) własn(cid:261), czuj(cid:261), (cid:298)e
(cid:286)ci(cid:261)gn(cid:266)li na siebie s(cid:261)d zasłu(cid:298)ony a surowy; ale doznaj(cid:261)c niezwalczonej potrzeby pochlebstwa,
na którym im zbywa, lub (cid:298)(cid:261)dni błyszczeć pozorami przymiotów, których im brak, sil(cid:261) si(cid:266)
zyskać szacunek lub serce obcych z nara(cid:298)eniem si(cid:266) na to, i(cid:298) pr(cid:266)dzej lub pó(cid:296)niej je strac(cid:261).
Istniej(cid:261) wreszcie osoby z natury interesowne, które nie uczyni(cid:261) nic dobrego dla przyjaciół lub
bliskich, bo to jest ich obowi(cid:261)zek, podczas gdy oddaj(cid:261)c usług(cid:266) obcym odcinaj(cid:261) kupony
pró(cid:298)no(cid:286)ci. Im kr(cid:261)g przywi(cid:261)za(cid:276) jest bli(cid:298)szy, tym mniej maj(cid:261) serca; im bardziej si(cid:266) oddala, tym
s(cid:261) usłu(cid:298)niejsi. Pani Vauquer miała z pewno(cid:286)ci(cid:261) co(cid:286) z tych obu natur, małostkowych,
fałszywych, wstr(cid:266)tnych.
– Gdybym ja był tutaj – mawiał wówczas Vautrin – nie byłoby si(cid:266) pani zdarzyło to
nieszcz(cid:266)(cid:286)cie! Od pierwszego spojrzenia spenetrowałbym szelmeczk(cid:266). Znam si(cid:266) na tych
„cyferblatach”.
Jak wszyscy mali ludzie, pani Vauquer miała zwyczaj nie wychodzić z koła przypadków i
nie s(cid:261)dzić ich przyczyn. Lubiła czepiać si(cid:266) drugich o własne bł(cid:266)dy. Od czasu tej katastrofy
uwa(cid:298)ała zacnego makaroniarza za (cid:296)ródło nieszcz(cid:266)(cid:286)cia i, jak mówiła, od tego dnia zacz(cid:266)ła
trze(cid:296)wieć na jego punkcie. Poznawszy bezskuteczno(cid:286)ć swoich mizdrze(cid:276) i kosztów
reprezentacji, rychło odgadła i przyczyn(cid:266). Spostrzegła, (cid:298)e pensjonarz, wedle jej wyra(cid:298)enia,
„gdzie(cid:286) łazi”. Słowem, nabrała prze(cid:286)wiadczenia, (cid:298)e jej wypieszczona nadzieja jest chimer(cid:261) i
(cid:298)e nigdy, wedle energicznego wyra(cid:298)enia hrabiny, która wyra(cid:296)nie znała si(cid:266) na tym, nie
wyci(cid:286)nie nic z tego człowieka. Posun(cid:266)ła si(cid:266), sił(cid:261) rzeczy, dalej w nienawi(cid:286)ci, ni(cid:298) wprzód
zaszła w sympatii. Nienawi(cid:286)ć była w proporcji nie do jej miło(cid:286)ci, ale do zawiedzionych
nadziei. O ile serce ludzkie znajduje chwil(cid:266) spoczynku wst(cid:266)puj(cid:261)c na wy(cid:298)yny przywi(cid:261)zania,
rzadko zatrzymuje si(cid:266) na bystrym spadku nienawi(cid:286)ci. Ale Goriot był jej pensjonarzem,
wdowa musiała tedy stłumić wybuchy zranionej miło(cid:286)ci własnej, pogrzebać westchnienia,
które wydzierał jej zawód, i dławić pragnienie zemsty, jak mnich gn(cid:266)biony przez przeora.
Małe dusze zaspokajaj(cid:261) dobre czy złe uczucia za pomoc(cid:261) nieustannych małostek. Wdowa
rozwin(cid:266)ła cał(cid:261) kobiec(cid:261) zło(cid:286)liwo(cid:286)ć w prze(cid:286)ladowaniu swojej ofiary. Zacz(cid:266)ła od tego, (cid:298)e
obci(cid:266)ła wszystkie przyprawy i dodatki wprowadzone ostatnimi czasy przy stole.
– (cid:297)adnych korniszonów, (cid:298)adnych piklów, to s(cid:261) bzdurstwa! – rzekła do Sylwii w dniu, w
którym wróciła do dawnego programu.
Goriot był to człowiek skromny, u którego oszcz(cid:266)dno(cid:286)ć, niezb(cid:266)dna ludziom, co własn(cid:261)
prac(cid:261) dorabiaj(cid:261) si(cid:266) fortuny, wyrodziła si(cid:266) w przyzwyczajenie. Zupa, sztuka mi(cid:266)sa, jarzyna
zawsze miały zostać jego ulubionym obiadem. Trudno było zatem pani Vauquer dokuczyć
stołownikowi, którego gustów nie mogła w niczym zadrasn(cid:261)ć. Zrozpaczona, (cid:298)e trafiła na
człowieka nie posiadaj(cid:261)cego słabej strony, zacz(cid:266)ła podkopywać jego stanowisko; w ten
sposób zaraziła sw(cid:261) niech(cid:266)ci(cid:261) stołowników, którzy dla rozrywki szli na r(cid:266)k(cid:266) jej zem(cid:286)cie. Pod
13
koniec roku wdowa doszła do takiej nieufno(cid:286)ci, (cid:298)e pytała sama siebie, czemu ten były kupiec,
licz(cid:261)cy siedem do o(cid:286)miu tysi(cid:266)cy franków renty, posiadaj(cid:261)cy wspaniałe srebra i kosztowno(cid:286)ci
niczym jaka utrzymanka, mieszka u niej płac(cid:261)c pensj(cid:266) tak skromn(cid:261) w stosunku do swego
maj(cid:261)tku. W pierwszym roku Goriot obiadował zwykle raz lub dwa razy na tydzie(cid:276) poza
domem; pó(cid:296)niej, nieznacznie, doszedł do tego, (cid:298)e jadał w mie(cid:286)cie tylko dwa razy na miesi(cid:261)c.
Wyprawy imć Goriota nadto były zgodne z interesami pani Vauquer, aby mogła bez niech(cid:266)ci
patrzeć na regularno(cid:286)ć, z jak(cid:261) stołownik jej spo(cid:298)ywa obiad w domu. Zmiany przypisywała
zarówno powolnemu upadkowi maj(cid:261)tkowemu,
jak ch(cid:266)ci dokuczenia gospodyni.
Najwstr(cid:266)tniejszym nawykiem tych lilipucich dusz jest to, (cid:298)e podsuwaj(cid:261) swoje małostki
innym. Na nieszcz(cid:266)(cid:286)cie z ko(cid:276)cem drugiego roku pan Goriot usprawiedliwił gadania, których
był przedmiotem, prosz(cid:261)c pani(cid:261) Vauquer o przeniesienie na drugie pi(cid:266)tro i o zni(cid:298)enie pensji
do dziewi(cid:266)ciuset franków. Stary rozwin(cid:261)ł tak (cid:286)cisł(cid:261) oszcz(cid:266)dno(cid:286)ć, (cid:298)e nigdy nie paliło si(cid:266) u
niego w zimie. Pani Vauquer za(cid:298)(cid:261)dała zapłaty z góry, w czym pan Goriot, którego odt(cid:261)d
nazywała „ojcem Goriot”, nie stawiał trudno(cid:286)ci. Zacz(cid:266)to na wyprzódki zgadywać przyczyny
tego, ale dochodzenie było trudne! Jak orzekła fałszywa hrabina, ojciec Goriot był to
człowiek skryty, mruk. Wedle logiki ludzi o pustej głowie – z natury niedyskretnych, bo maj(cid:261)
do zwierzenia jedynie same błahostki – kto(cid:286), kto nie mówi o swoich sprawach, musi być
podejrzany. Ten szanowny kupiec stał si(cid:266) zatem hultajem, ten „bałamut” został starym
ladaco. To (wedle Vautrina, który wła(cid:286)nie zamieszkał w pensjonacie) ojciec Goriot był
człowiekiem, który chodzi na giełd(cid:266) i który zrujnowawszy si(cid:266) na grubej grze wegetuje tam
pok(cid:261)tnie. To znów był to jeden z tuzinkowych szulerów, którzy ryzykuj(cid:261) małe sumki i
wygrywaj(cid:261) co dzie(cid:276) po dziesi(cid:266)ć franków w ruletk(cid:266). To znów robiono ze(cid:276) szpicla,
w(cid:261)chaj(cid:261)cego si(cid:266) z tajn(cid:261) policj(cid:261); ale Vautrin twierdził, (cid:298)e stary nie jest do(cid:286)ć szczwany na to.
Wreszcie w oczach innych lokatorów był kutw(cid:261) po(cid:298)yczaj(cid:261)cym na lichw(cid:266), człowiekiem
topi(cid:261)cym całe mienie w loterii liczbowej. Przypisywano mu wszystko, co tylko wyst(cid:266)pek,
ha(cid:276)ba, niedoł(cid:266)stwo zdolne s(cid:261) wyhodować najbardziej tajemniczego. Tylko, mimo całej
nikczemno(cid:286)ci jego przywar i post(cid:266)powania, wstr(cid:266)t wdowy nie dochodził do tego, aby mu
wymówić dom: płacił regularnie. Przy tym był u(cid:298)yteczny, ka(cid:298)dy wywierał na nim swój zły
czy dobry humor za pomoc(cid:261) (cid:298)arcików lub opryskliwo(cid:286)ci. Najprawdopodobniejszym
mniemaniem, które te(cid:298) powszechnie przyj(cid:266)to, było to, które głosiła pani Vauquer. Wedle niej
ów człowiek „tak dobrze zakonserwowany, zdrów jak rydz”, z którym mo(cid:298)na było zaznać
jeszcze wiele przyjemno(cid:286)ci, był to rozpustnik, hołduj(cid:261)cy osobliwym gustom. Oto na jakich
faktach wdowa Vauquer opierała swoje oszczerstwa. W kilka miesi(cid:266)cy po znikni(cid:266)ciu
nieszcz(cid:266)snej hrabiny, która zdołała (cid:298)yć pół roku jej kosztem, pewnego rana, le(cid:298)(cid:261)c jeszcze w
łó(cid:298)ku, pani Vauquer usłyszała szelest jedwabnej sukni i leciutki krok młodej i zwinnej
kobiety, pomykaj(cid:261)cej ku drzwiom ojca Goriot, uchylonym znacz(cid:261)co.
W chwil(cid:266) potem Sylwia przyszła opowiedzieć pani, (cid:298)e jaka(cid:286) panna, zbyt ładna, aby mogła
być uczciwa, ubrana jak bóstwo, obuta w prunelowe pantofelki ani troch(cid:266) nie zabłocone,
w(cid:286)lizn(cid:266)ła si(cid:266) jak w(cid:266)gorz do kuchni i spytała o mieszkanie pana Goriot. Pani Vauquer i
kucharka zasadziły si(cid:266) na czatach i podchwyciły kilka czułych wyrazów podczas wizyty,
która trwała jaki(cid:286) czas. Kiedy pan Goriot przeprowadzał swoj(cid:261) damul(cid:266), Sylwia wzi(cid:266)ła
natychmiast koszyk i udała, (cid:298)e idzie na targ, aby (cid:286)ledzić czuł(cid:261) par(cid:266).
– Prosz(cid:266) pani – rzekła wracaj(cid:261)c – ten Goriot musi być jednak diabelnie bogaty, aby je
utrzymywać na tej stopie. Niech sobie pani wyobrazi, na rogu czekał wspaniały powóz, do
którego ona wsiadła.
Przy obiedzie pani Vauquer wstała, aby zaci(cid:261)gn(cid:261)ć firank(cid:266), chroni(cid:261)c Goriota przed
sło(cid:276)cem, którego promyk padał mu w oczy.
– Pi(cid:266)kne kobiety pana kochaj(cid:261), panie Goriot, sło(cid:276)ce pana szuka – rzekła robi(cid:261)c przytyk do
rannej wizyty. – Słowo daj(cid:266), ma pan dobry gust, paluszki lizać.
14
– To moja córka – rzekł z odcieniem dumy, w której stołownicy wyczytali pretensje starca
chroni(cid:261)cego pozory.
W miesi(cid:261)c pó(cid:296)niej spadła na ojca Goriot nowa wizyta. Córka jego, która za pierwszym
razem przyszła w stroju porannym, teraz wpadła po obiedzie, ubrana wieczorowo. Stołownicy
zaj(cid:266)ci rozmow(cid:261) w salonie ujrzeli ładn(cid:261) blondynk(cid:266), szczupł(cid:261), zr(cid:266)czn(cid:261) i o wiele zbyt
dystyngowan(cid:261) na to, aby mogła być córk(cid:261) ojca Goriot.
– Masz tobie! Druga – rzekła Sylwia, która nie poznała jej.
W kilka dni pó(cid:296)niej inna kobieta, rosła i kształtna, brunetka z (cid:298)ywymi oczami, spytała o
pana Goriot.
– Trzecia! – rzekła Sylwia.
Osóbka ta, która za pierwszym razem przyszła równie(cid:298) odwiedzić ojca rano, przybyła w
kilka dni pó(cid:296)niej wieczorem, w stroju balowym, w karecie.
– Czwarta! – wykrzykn(cid:266)ła pani Vauquer i gruba Sylwia, nie dopatrzywszy si(cid:266) w tej
wielkiej damie (cid:298)adnego podobie(cid:276)stwa do młodej kobiety tak skromnie odzianej rano.
Goriot płacił jeszcze tysi(cid:261)c dwie(cid:286)cie franków. Pani Vauquer uwa(cid:298)ała za zupełnie
naturalne, (cid:298)e człowiek bogaty ma kilka kochanek; wydało si(cid:266) jej nawet bardzo zr(cid:266)czne, (cid:298)e
stary podaje je za córki. Nie gorszyła si(cid:266), (cid:298)e je sprowadza do domu. Jedynie, poniewa(cid:298) te
odwiedziny tłumaczyły oboj(cid:266)tno(cid:286)ć pensjonarza na jej punkcie, pozwoliła sobie z pocz(cid:261)tkiem
drugiego roku nazwać go „starym kocurem”. Wreszcie, kiedy pensjonarz spadł do
dziewi(cid:266)ciuset franków, spytała go bardzo ostro – widz(cid:261)c, (cid:298)e jedna z tych pa(cid:276) opuszcza jego
pokój – czy zamierza zrobić z jej domu dom publiczny. Ojciec Goriot odparł, (cid:298)e ta dama to
jego starsza córka.
– Ile(cid:298) pan ma tych córek, trzydzie(cid:286)ci sze(cid:286)ć? – rzekła cierpko pani Vauquer.
– Tylko dwie – odparł stary z łagodno(cid:286)ci(cid:261) zrujnowanego człowieka, którego n(cid:266)dza ćwiczy
stopniowo w pokorze.
Pod koniec trzeciego roku ojciec Goriot jeszcze ograniczył wydatki przenosz(cid:261)c si(ci
Pobierz darmowy fragment (pdf)