Darmowy fragment publikacji:
Rozdział 5: Wielka wyżerka u Cukierkowej Wróżki
Cukierkowa Wróżka obudziła się i natychmiast przywitał ją potworny ból
głowy – najprawdopodobniej konsekwencja wczorajszego przyjęcia u Skrzata
Winiarza, wydanego z okazji jego wstąpienia do Klubu Magii Spożywczej.
Podawane tam trunki z pewnością były magiczne. Dało się wypić spore ich ilości
bez żadnych efektów ubocznych, za to potem… Cóż, ból głowy należał do tych
przyjemniejszych efektów. Wróżka wstała z biszkoptowego łóżka i otworzyła
okno. Natychmiast dostrzegła jakąś wiewiórkę podgryzającą ścianę jej domu.
Błyskawicznie wyciągnęła różdżkę i strzeliła wredną klątwą w gryzonia, ale ten
zwinnie umknął, znikając w krzakach.
Otóż, jak można się już domyślić, dom wróżki zbudowany był w całości ze
słodyczy. Pierniki, biszkopty, herbatniki, lukier, czekolada – na sam widok
mogło zemdlić z nadmiaru słodkości. Ściany składały się z wielu warstw grubych
wafli, a ocieplone zostały watą cukrową. Drzwi wypieczono z najtwardszego
piernika, jaki można sobie wyobrazić – prawdziwy postrach dla uzębienia. Z
podobnego materiału zrobione były meble i ramy okienne. Rozpuszczone
landrynki pełniły funkcję szyb, może nie całkiem przeźroczystych, za to
bajecznie kolorowych. Dachówki po dokładniejszych oględzinach okazywały się
ciasteczkami, pokrytymi
lukrem dla zabezpieczenia. Całość uzupełniały
wtrącone tu i tam dekoracje: cukierki, lizaki, cukrowa posypka. Rzecz by się
chciało – domek jak z bajki.
45
Walory smakowe budynku doceniały liczne leśne zwierzątka. Czatowały
cierpliwie w okolicznych krzakach w oczekiwaniu na dogodny moment na
odgryzienie kawałka ściany. Nic więc dziwnego, że Cukierkowa Wróżka ciągle
chodziła zła i marudna. Regularnie musiała odnawiać zaklęcia chroniące dom
przed całkowitym pożarciem, naprawiać ewentualne uszkodzenia i miotać
zaklęcia w krnąbrne zwierzaki. Na domiar złego słodycze mają to do siebie, że
po pewnym czasie się psują…
Przepłoszywszy wiewiórkę, wróżka zeszła do kuchni na śniadanie. Spożyła
tłustą golonkę* i zabrała się za magiczne eksperymenty. Ze zgrozą odkryła
jednak, iż brakuje jej istotnych składników: cukru wanilinowego i mąki tortowej.
A przedwczoraj była już tak blisko opracowania niezwykle wytrzymałego ciasta
kuloodpornego! Akurat teraz musi iść do sklepu, a inni magowie spożywczy w
tym czasie mogą wyprzedzić jej postępy. W dodatku Miasto leży dość daleko i
na wyprawę straci pewnie cały dzień… Tyle dobrego, że tamtejszy sklepikarz
jest dość pocieszny i zawsze śmiesznie kwiczy jak się mu pogrozi zaklęciem.
Chcąc nie chcąc marudna wróżka rzuciła ochronne zaklęcia na dom i pofrunęła
w stronę Miasta na magicznym lizaku.
Tymczasem Niedźwiedź, Przykładny Obywatel, po
i
przypadkowym zniszczeniu mrocznej wieży Nekromanty, wracał niepocieszony
do domu. Nawet nie zauważył, kiedy przeszedł przez całe bezgranicznie nudne
Pustkowie i wkroczył do lasu. Tam szlak jagódek nagle się urwał – w
Elektronowym Lesie porzucone na ziemi jedzenie długo nie poleży w spokoju,
zwłaszcza jeśli dodatkowo świeci czy wydaje dźwięki.
całkowitym
Teraz jednak miś szedł pogrążony w myślach. Zjadł sobie co prawda trochę
soli i miodu, dzięki czemu poczuł się lepiej. Gdzież jednak znajdzie trwałe źródło
tego pożywienia? Jak wygląda przyszłość jego pysznych śniadanek? A co będzie,
jeśli miód i sól w ogóle się skończyły i już nigdy ich nie zdobędzie? Zdobędzie…
Dlaczego w ogóle ma je zdobywać? Sięgając wstecz, odkrył, że nigdy wcześniej
nie musiał tego robić! Po prostu były tam w jego kuchennej szafce! To bardzo
dziwne zjawisko jakby się głębiej zastanowić, wtedy jednak uchodziło za coś
zupełnie normalnego. Wówczas Niedźwiedź doszedł do bardzo istotnego
odkrycia, a mianowicie: zgubił się. Rozmyślania nad bytem
i niebytem
pożywienia tak zaangażowały jego rozum, że w ogóle nie patrzył, gdzie idzie.
Nie zauważył nawet leśnych zwierzątek, które wytykały go łapkami jak pijanego
włóczęgę.
„No i co ja teraz biedny pocznę?” – Zastanawiał się miś. – „Znowu się zgubiłem.
Na szczęście zazwyczaj jak się gubię, to ktoś się pojawia i mi pomaga. Pewnie
zaraz z krzaków wyskoczy krasnal i pokaże drogę do domu”. Siadł zatem pod
* Po latach mieszkania w cukrowym domku przychodzi ochota na zupełnie odmienną dietę.
46
drzewem i czekał, a zwierzątka patrzyły z politowaniem, kiwając głowami i
pokazując dzieciom, jak nie należy w życiu postępować.
Minęła godzina, a z krzaków jakoś nikt nie wyskoczył. Obserwatorzy znudzili
się i poszli do swoich norek i dziupli. Niedźwiedź zrozumiał, iż czas zająć się
własnym losem. Wstał i rozejrzał się, oczekując w głębi duszy jakiegoś znaku,
ale ten widocznie zaspał albo miał gorszy dzień. Ruszył więc w drogę – w końcu
musi trafić na jakąś pomoc...
Zamiast tego trafił jednak na pewnego borsuka. Ten siedział sobie przy
krzaku, a oczy aż mu świeciły niczym dwa radioaktywne kawałki plutonu.
Przykładny Obywatel podszedł do niego, potrząsnął lekko i zapytał:
- Co się dzieje kolego? Zjadłeś coś podejrzanego?
- Tam! Za drzewami! – Borsuk machnął łapą, ślina kapnęła mu z pyszczka. –
Cała ze słodyczy! W głowie się nie mieści!
- Co jest całe ze słodyczy?
- No ta, jak to się mówi… Chatka! Niewiarygodne, ha, ha, cukrowy domek,
ha, ha!
„Biedak, pewnie zjadł jakieś dziwne grzyby. Mało tu tego rośnie w lesie?” –
Pomyślał Niedźwiedź.
- Mogę jakoś pomóc? Odprowadzę cię do domu, wszystko będzie dobrze…
- Żaden tam dom! Ja chcę te słodycze! Chodź, pokażę ci! – Złapał misia i
zaczął go ciągnąć.
„To wygląda na jakieś oszustwo” – Uznał nasz znawca podejrzanych zjawisk. –
„Pójdę za nim, sprawa wygląda poważnie”.
Poszli więc: Niedźwiedź zwarty i gotowy (przynajmniej jak na Niedźwiedzia),
borsuk co chwila mlaskający i mamroczący coś pod nosem. Przedarli się przez
gęste krzaki, aż w końcu wystawili głowy i ujrzeli polankę, a na niej domek
Cukierkowej Wróżki.
- Widzisz, mówiłem, tam jest! – Zawołał borsuk – Dalej jestem jakiś chory?
- A co oni tu wszyscy robią? – Zdziwił się Przykładny Obywatel, zauważając
mnóstwo ukrytych w krzakach wiewiórek, lisów, bobrów i innych stworzeń, a
przy okazji sprawnie zmieniając temat.
- Czekają, czają się…
- Na co?
- Na wielką wyżerkę! Poszła jakaś dziwna plotka, jakoby Cukierkowa Wróżka
opuściła dom. Zawsze wtedy rzuca ochronne zaklęcia i tak zrobiła też tym
47
razem, ale wszyscy tu mają nadzieję, że czary przestaną działać nim wróci…
Wtedy wystarczy chwila i… - Urwał, a oczy zaświeciły mu ponownie na myśl o
wyżerce.
- Czyli po prostu czekacie tu sobie na okazję do uczty a boicie się podejść…
Spokojna głowa, pójdę zbadać sytuację. Nie boję się wróżek, one z reguły są
mądre i wyrozumiałe.
- Czekaj, nie znasz…
Ale Niedźwiedź już szedł w stronę domku, dumny z okazanej odwagi i
zdecydowania. Wszyscy amatorzy słodkości ukryci w krzakach aż wstrzymali
oddech, gdy miś zbliżał się do chatki. Nie został jednak trafiony żadnym
wstrętnym zaklęciem, co zdawało się potwierdzać plotkę.
Przykładny Obywatel obejrzał z uznaniem solidne piernikowe drzwi i
grzecznie zapukał. Oczywiście reakcji się nie doczekał, spróbował więc wejść do
środka. O dziwo, wróżka nie zamknęła domu. Najwidoczniej zaklęcia ochronne
nie pozwalały jedynie spożyć budynku, natomiast włamania nie zostały wzięte
pod uwagę. Niedźwiedź rozglądał się po chatce i oczom nie wierzył: również
wewnątrz wszystko zrobione było ze słodyczy! Wszedł do salonu i usiadł na
jednym z krzeseł by w spokoju podziwiać poustawiane tu i tam cukrowe rzeźby.
Większość przedstawiała jakieś straszliwe, zupełnie niesłodkie potwory. Krótko
jednak miś posiedział, bo waflowe krzesło załamało się pod jego ciężarem. Już
chciał zjeść resztki mebla i zatrzeć dowody zbrodni, gdy odkrył niepokojącą
rzecz – wafel i pokrywający go lukier wyglądały jakoś nieświeżo. Lekko
oburzony tym faktem wkopał szczątki pod stół i poszedł zwiedzać dalej.
W kuchni napotkał kolejne rewelacje. Oblepione brudem landrynkowe
przyrządy kuchenne, podziurawiony blat, wata cukrowa wyłażąca z sufitu.
Niedźwiedź nabierał pewnych nieładnych podejrzeń, ale żeby się upewnić
musiał wejść na górę. Przy okazji odkrył niezaprzeczalną zaletę schodów z ciasta
– nie skrzypiały. Jednak na piętrze obawy misia potwierdziły się: ściany w
pokojach pożerała pleśń i inne grzyby. Większość chatki okazała się więc
karygodnie przeterminowana. Przykładny Obywatel zszedł szybko na dół,
musiał przecież ostrzec te wszystkie zwierzaki czające się w krzakach. Wtem
nagle piernikowe drzwi stanęły otworem…
***
Cofnijmy się jednak trochę w czasie. Podczas gdy Niedźwiedź błądził sobie
beztrosko po lesie, Cukierkowa Wróżka doleciała do Miasta. Od jej ostatniej
wizyty zaszły tam spore zmiany. Mieszkańcy właśnie urządzili uroczystość z
okazji pozbycia się bandy Szeryfa: ludzie tańczyli i śpiewali na ulicy, tu i ówdzie
poustawiano stragany z jedzeniem. Wróżka nie lubiła nadmiernej wesołości,
48
zwłaszcza gdy nie znała jej powodu. Jakiś chłopiec podbiegł i zaoferował jej
cukierka. Odpowiedziała gniewnym prychnięciem i ruszyła w stronę sklepu,
karcącym wzrokiem łypiąc na świętujących.
W sklepie także zaszły pewne zmiany. Sprzedawca przerwał świętowanie i
wpadł do środka za Wróżką, przepraszając za chwilowe wyjście. Klientka
zaczęła mu natychmiast grozić zaklęciem wywracającym na drugą stronę i
zażądała składników. Sklepikarz zmieszał się nieco, ale stanowczo odmówił.
- Nie mogę pani ich tak po prostu dać. Wywrócony na drugą stronę czy nie,
tu chodzi o pewne zasady – tutaj towary się kupuje, to co pani robi, to rozbój w
biały dzień. Wolni mieszkańcy Miasta nie tolerują takiego zachowania.
Chamstwo i bandytyzm trzeba tłamsić w zarodku, poza tym…
- We łbach się wam poprzewracało, wolałam stary system. Teraz to nawet
pieniędzy nie mam przy sobie, nigdy ich tu nie potrzebowałam.
- Ach tak – Sprzedawcy zaświeciły się oczy. – mogę pani zaproponować
dogodny kredycik, niskie oprocentowanie…
- Że co? – Zdumiała się Wróżka.
- Nie ma pani pieniędzy przy sobie – w porządku, zdarza się. Ja dam
potrzebne towary teraz, ale potem pani zwróci mi nieco więcej, niż gdyby
zapłata nastąpiła od razu. Trzeba tylko spisać umowę, wypełnić parę
formularzy…
- Mam takie wynalazki głęboko na dnie beczki z miodem. Nie chcesz dać to
nie, głowa mnie rozbolała od tej czczej gadaniny. Coś mi się zdaje, że nawet
wywrócenie cię na drugą stronę nie poprawiłoby mi nastroju.
Wściekła Wróżka opuściła „Sklep”. Spojrzała jeszcze gniewnie w stronę
świętujących ludzi, sprawiła że owoce na pobliskim straganie spleśniały i
odleciała w stronę Elektronowego Lasu. Gdyby tylko wiedziała, co czeka ją w
domu…
Ukryci w krzakach amatorzy łakoci obserwowali powrót Wróżki. Zapewne
niedługo charakterystyczny błysk oznajmi odnowienie zaklęć ochronnych i
znowu trzeba będzie obejść się smakiem. Zostali jednak na stanowiskach z
czystej ciekawości: Niedźwiedź nie wychodził już dość długo, ciekawe co się z
nim stanie?
***
Wtem nagle piernikowe drzwi stanęły otworem i Przykładny Obywatel
zobaczył w nich Cukierkową Wróżkę – niską, pękatą kobietę w różowej szacie, z
49
wyjątkowo nieprzyjemnym wyrazem twarzy. Z pleców wyrastały jej dość głupio
wyglądające niby-motyle skrzydełka*.
- Coś z jeden? – Burknęła na widok Niedźwiedzia. – Mam cię wywrócić na
drugą stronę, hę?
- Och, nie jest to potrzebne – Odparł miś domyślający się, iż wywrócony na
drugą stronę nie wyglądałby tak przykładnie jak wcześniej. – Ja natomiast
muszę omówić z panią parę kwestii. Proszę za mną.
Wróżka weszła za nieproszonym gościem do salonu, zszokowana jego spokojną
reakcją na jakże realną groźbę. Usiadła przy stole i czekała na rozwój zdarzeń.
Niedźwiedź wolał wygłosić swą mowę na stojąco w obawie przed dalszą
destrukcją mebli.
- Po pierwsze, muszę pogratulować pomysłu na dom – Zaczął – To
naprawdę coś wyjątkowego, już sam projekt zapewne wymagał wiele pracy, a
co dopiero jego realizacja. Rozumie zatem pani, że czysta ciekawość i podziw
popchnęły mnie do wejścia do środka. Tu należy podkreślić, iż drzwi zastałem
otwarte – nie można przeto posądzać mnie o włamanie. Oczywiście, jeżeli takie
zachowanie w jakiś sposób panią uraziło, to bardzo przepraszam. Teraz,
przechodząc do sedna, pozwoliłem sobie dokładniej obejrzeć wnętrze chatki i,
niestety, odkryłem sporo niepokojących mnie, jako obywatela Elektronowego
Lasu dbającego o dobro innych jego mieszkańców, sygnałów…
Zebrane w krzakach zwierzaki nie wierzyły własnym oczom. Jak dotąd nie
doczekały się odnowienia zaklęć ochronnych, a stare już na pewno wygasły.
Atmosfera w zaroślach stawała się gęsta, powietrze dało się kroić niczym
przepyszny, lecz nieco twardy tort. Nikt nie ważył się ruszyć, czekając na
pozostałych. Wtem nagle borsuk, wyrażając wolę ogółu, zakrzyknął: „Wielka
wyżerka u Cukierkowej Wróżki!” i wszyscy, jak jeden zwierz, popędzili ku
chatce, kłapiąc zębami i tocząc ślinę z pyszczków.
…Mając tak oryginalny dom, należy jeszcze odpowiednio o niego zadbać –
ciągnął Niedźwiedź – Niestety, pani nie stanęła na wysokości zadania.
Spleśniałe pierniki, wyłażąca ze ścian wata cukrowa, stare, sypiące się wafle –
czy pani jest całkowicie pozbawiona wyobraźni? Potem jakieś biedne leśne
zwierzątko odgryzie kawałek ściany i będzie zwijać się gdzieś z bólu z ciężkim
zatruciem pokarmowym.
rażącymi
zaniedbaniami, których oczekiwałbym raczej po ludziach pokroju Wrednego
Dziada! – tu miś uderzył łapą w waflowy stół, odłamując spory kawałek blatu. -
Dotychczas myślałem, iż bycie wróżką zobowiązuje do utrzymania pewnych
Jestem dogłębnie oburzony
tak
* Skrzydełka owe stanowią konieczny element każdej wróżki.
50
standardów, ale widać nie w tym przypadku. Jeszcze raz zwracam uwagę na
szczególną konieczność ochrony fauny naszego lasu…
- Ochrony! – Krzyknęła nagle Wróżka. – Zapomniałam odnowić zaklęcia
ochronne! Do stu tysięcy zakalców, może jeszcze nie jest za późno…
Wtem armia żarłocznych wiewiórek przegryzła się przez ścianę i zaczęła
pochłaniać wnętrze salonu. Jednocześnie z kuchni zaczęły dobiegać niepokojące
odgłosy. Najwyraźniej chatka została zaatakowana ze wszystkich stron.
Niedźwiedź krzyczał coś o nieświeżym jedzeniu, ale małe żarłoki go nie słuchały.
W krótkim czasie dom został pożarty razem z Cukierkową Wróżką, która będąc
w ciężkim szoku nie mogła czarować.
Wielka wyżerka u Cukierkowej Wróżki
Nie zostaną żadne okruszki.
Drzwi i okna, ściany i podłoga,
Do żołądka prosta droga.
Stawiać domek ze słodyczy –
Marnotrawstwo bezsensowne
Lecz już na ten problem mamy
Rozwiązanie to stosowne.
Bo choć piernik trochę twardy,
Chociaż lukier niezbyt świeży,
Choć już pleśń po ścianie pełznie
I zagląda do talerzy,
Wszystko zjemy, przeżujemy,
Każdy kąsek pogryziemy,
Nie zostaną nawet okruszki,
Wielka wyżerka u Cukierkowej Wróżki!
51
Pobierz darmowy fragment (pdf)