Darmowy fragment publikacji:
ISBN 97883-242-1072-5
DEDYKACJA
Dedykacja jest to rozumna przym(cid:243)wka autora, aby
co wzi„‡ za to, ¿e napisa‡ ksi„¿kŒ. TŒ czŒ(cid:156)(cid:230) wymowy
sk‡ada‡y przed tym herbarze; dzi(cid:156) jej ustawy na tym siŒ
zasadzaj„, aby wystawiaj„c wielkie cnoty, a nade wszyst-
ko szczodrobliwo(cid:156)(cid:230) mecenasa, da(cid:230) mu jak najlepiej
pozna(cid:230), ile ceni(cid:230) powinien uczon„ pracŒ, na kt(cid:243)rej siŒ
imiŒ jego mie(cid:156)ci.
CzŒstokro(cid:230) jednak wdziŒczno(cid:156)(cid:230) za odebrane ‡aski
bywa powodem autorowi, aby siŒ dedykacj„ wyp‡aci‡.
WdziŒczno(cid:156)(cid:230) jest to piŒkny przymiot duszy, osobliwie
gdy o(cid:156)wiadczenie jest now„ przym(cid:243)wk„, aby wam wiŒ-
cej czyniono.
Kiedy mniej by‡o autor(cid:243)w, bardziej ich powa¿ano
i hojniejsi byli mecenasi, ujŒci nadziej„, i¿ ich imiona
przejd„ z ksi„¿k„ do potomno(cid:156)ci. Teraz niejeden z lite-
rat(cid:243)w utyskuje na to, ¿e pr(cid:243)¿no w dedykacji wys‡awia‡
szczodrobliwo(cid:156)(cid:230). Aby bez zawodu przypisa(cid:230) ksi„¿kŒ,
trzeba by wprz(cid:243)d wnij(cid:156)(cid:230) w interesa i pozna(cid:230) dobrze
mo¿no(cid:156)(cid:230) i hojno(cid:156)(cid:230) protektor(cid:243)w. Autorowie dzisiejsi
spuszczaj„ siŒ na los; nic dziwnego, ¿e kredytorami cze-
kaj„ d‡ugo przed pokojem i z r(cid:243)wnym nieukontentowa-
niem, jak tamci, powracaj„ do domu.
Nie chc„c doznawa(cid:230) podobnego niesmaku, chwali(cid:230)
darmo nikogo nie my(cid:156)lŒ i dlatego nawet na czele dedy-
kacji mojej nie k‡adŒ ¿adnego imienia.
PRZEDMOWA
Kto ma ma‡o do m(cid:243)wienia, a chcia‡by d‡ugo gada(cid:230),
nie zaraz zaczyna od rzeczy; dlatego i ja k‡adŒ przedmo-
wŒ. Ta bywa pospolicie najnudniejszym rozdzia‡em
5
ksi„¿ki, bo w niej autor to tylko pokazuje, ¿e ma wielki
przymiot wieku naszego gadania d‡ugo o niczym.
Przedmowy i ksi„¿ki s„ jak materie fabryczne, kt(cid:243)re
coraz bardziej w podlejszym wychodz„ gatunku. Od tego
czasu, jak kilka tylko g‡(cid:243)w dobrze my(cid:156)le(cid:230) poczŒ‡o, upad‡
handel g‡odnych autor(cid:243)w, bo zepsu‡ siŒ czytelnik, tak
jak smak zwyk‡ siŒ psowa(cid:230) po dobrym obiedzie, i¿ krzy-
wo patrzemy na niesmaczne potrawy.
WywiŒd‡y literat trzyma d‡ugo rozumny sw(cid:243)j towar.
Nie mog„c siŒ go pozby(cid:230) narzeka na los ludzi uczonych,
a je¿eli znajdzie jaki spos(cid:243)b doci(cid:156)nienia siŒ do druku,
zachwala jak mo¿e w przedmowie, obiecuj„c co(cid:156) piŒk-
nego i nowego w swej ksi„¿ce. Co do mnie, nie zaostrzam
ciekawo(cid:156)ci czytelnika mego, ani siŒ chwalŒ, ani upoka-
rzam, ani nawet narzekam na to, jakoby przyjaciele moi
wyk‡adali mi to pismo, albo ksiŒgarze mimo wiedzy
podali je do druku. Pisa‡am i kaza‡am sama drukowa(cid:230),
tak jak ci wszyscy robi„, kt(cid:243)rych skromno(cid:156)(cid:230) ¿ali siŒ na
niedyskretnych przyjaci(cid:243)‡ i na ‡akomych ksiŒgarz(cid:243)w.
To za(cid:156) by‡o mi najwiŒksz„ pobudk„, i¿ ksi„¿ka jest jak
p‡e(cid:230) nasza; nie ka¿da z kobiet wszystkim podoba siŒ,
ale ka¿da najdzie takiego, kt(cid:243)ry siŒ dziwi jej wdziŒkom.
Gdybym chcia‡a mie(cid:230) wiele czytelnik(cid:243)w, dosy(cid:230) by by‡o
po‡o¿y(cid:230) przy tytule ksi„¿ki, ¿e jest zakazana. M‡odzie¿,
kt(cid:243)ra takie tylko ksi„¿ki czyta, posz‡aby jak na lep do
mnie, ale nadto jestem szczera. Ostrzegam, i¿ kto lubi
gorsz„ce ksi„¿ki znudzi siŒ nad moj„, bo w niej nic nie
znajdzie, co by go zepsu‡o. Jakokolwiek b„d(cid:159), nie mam
jednak serca spali(cid:230) co siŒ napisa‡o. Je¿eli czytelnik po-
ziewa(cid:230) bŒdzie, wolno mu to¿ samo uczyni(cid:230), co by zrobi‡
z kompani„, kt(cid:243)ra go nudzi. Chocia¿ przyr(cid:243)wna‡am
ksi„¿ki do p‡ci naszej, wolno(cid:156)(cid:230) jednak w obraniu nie
czyni takiej zazdro(cid:156)ci jaka miŒdzy nami bywa. Niechaj-
¿e m„drzy nie narzekaj„ na wielo(cid:156)(cid:230) ksi„¿ek. Chcie(cid:230),
aby samym tylko dobrze my(cid:156)l„cym wolno by‡o pisa(cid:230),
jest to zak‡ada(cid:230) monopol na rozum.
(cid:140)wiat uczony podzieli(cid:230) mo¿na na kilka milion(cid:243)w lu-
dzi, kt(cid:243)rzy pisz„ i rozumiej„, i¿ potomno(cid:156)(cid:230) wystawia(cid:230)
6
im bŒdzie kolosy, na kilka tysiŒcy, kt(cid:243)rzy te pisma dru-
kuj„ i przedaj„ i na kilkaset, kt(cid:243)rzy je czytaj„. Chce siŒ
ka¿dy zabawi(cid:230), zrobi siŒ ksi„¿ka; trzeba nauczy(cid:230) kogo,
zrobi siŒ druga, trzeba poradzi(cid:230), pocieszy(cid:230), zrobi siŒ
trzecia i czwarta; trzeba kogo pochwali(cid:230), albo pogani(cid:230)
zrobi siŒ pi„ta; trzeba je(cid:156)(cid:230), a rŒkami nie chce siŒ praco-
wa(cid:230), zrobi siŒ sz(cid:243)sta, si(cid:243)dma i dziesi„ta.
P. Joung w nocach swoich, rad by z niekt(cid:243)rymi ksi„¿-
kami to¿ samo uczyni(cid:230), co siŒ sta‡o z bibliotek„ Alek-
sandryjsk„. Prawda, ¿e tym sposobem prŒdko by siŒ
(cid:156)wiat m„dry wyczy(cid:156)ci‡, ale chŒ(cid:230) pisania bŒd„c chorob„
w ludziach, trzeba by co wiek, a mo¿e i prŒdzej nowe
zapala(cid:230) stosy. A do tego kraj nasz nie tak by‡ ‡atwy jak
insze w paleniu pisma i ich autor(cid:243)w. Nie ma wiŒc lep-
szego sposobu jako je zostawi(cid:230) molom, czas to zagrze-
bie w ple(cid:156)ni, tak jak kalendarze, kt(cid:243)re z rokiem ustaj„.
Przy takiej ustawicznej odmianie i konsumpcji ksi„-
¿ek, niechaj siŒ nie dziwi czytelnik, ¿e tylko tytu‡y ich
znajduje odmienne. Autorowie nasi przepisuj„ jedni
drugich, a inszy porz„dek s‡(cid:243)w, kt(cid:243)ry daj„ cudze rze-
czy, inszy pocz„tek albo koniec czyni insz„ kombinacj„,
a zatym insz„ ksi„¿kŒ. Ja sama wyznajŒ, i¿ pisz„c o so-
bie, wiele my(cid:156)li bra‡am z jednego bezimiennego autora
i z inszych ksi„¿ek. Niech s„dzi czytelnik ¿em dosy(cid:230)
szczera, bo pospolicie o tym siŒ nic nie m(cid:243)wi. A chocia¿
ksi„¿ka moja jest jak Fedra kawka przybrana w cudze
pi(cid:243)ra, mo¿e jednak bŒdzie jeszcze taki, kt(cid:243)ry j„ i z w‡a-
snych nawet pi(cid:243)r odrze, a sobie przyprawi.
7
Jaki by by‡ cz‡owiek zostawiony samej naturze, jest
pytanie r(cid:243)wnie po¿yteczne, jak to, o co siŒ d‡ugo mŒdr-
cy k‡(cid:243)cili, aby wiedzie(cid:230), jaki by by‡ rodzaj ludzki, gdyby
by‡ Adam nie zgrzeszy‡. Wiek nasz porzuciwszy szkolne
spory o tym, czego nie rozumia‡, albo wiedzie(cid:230) nie m(cid:243)g‡,
ma jeszcze ciekawo(cid:156)(cid:230) badania, czyli cz‡owiek zostawio-
ny samej naturze chodzi‡by jak zwierzŒta na czterech
nogach, albo czy by go w‡os okrywa‡ jak nied(cid:159)wiedzia
i ma‡pŒ i by‡by lepszy od ludzi ¿yj„cych w spo‡eczeæst-
wie. Orang-outangi i pongosy 1 s„ bohatyrowie wielu
pism wieku naszego. MŒdrcy dowodz„, i¿ te stworzenia
s„ godni przodkowie nasi. Czytaj„c o tym zacnym ro-
dzeæstwie pismo, kt(cid:243)rego autor 2 maluje cz‡owieka w
stanie natury, nie by‡am kontenta z wyprowadzenia rodu
mego. Wychowana na osobnym miejscu i po wiŒkszej
czŒ(cid:156)ci zostawiona naturze, umy(cid:156)li‡am opisa(cid:230) przypad-
ki moje. Wiele ludzi pisa‡o o sobie; i chocia¿ to tylko
czytamy, co chcieli aby nas dosz‡o, ukrywaj„c co nagan-
nego by‡o, przekonany jednak bŒdzie czytelnik, i¿ wstyd
bynajmniej by miŒ nie wstrzyma‡ wyzna(cid:230), ¿em by‡a pon-
gosem, albo ourang-outangiem chodz„cym na czterech
nogach, gdyby prawda by‡a, co mŒdrcy nasi pisz„.
Urodzi‡am siŒ na Podolu, w tej czŒ(cid:156)ci wojew(cid:243)dztwa,
kt(cid:243)ra odpad‡a od Polski. Ch‡opka daleko od wsi maj„ca
chatŒ, karmi‡a miŒ do lat dw(cid:243)ch skoæczonych, pilnie
przestrzegaj„c tego, abym nigdy nie s‡ysza‡a m(cid:243)wi„cych.
Przyszed‡szy do rozumu, obaczy‡am siŒ w wielkiej piw-
nicy z dzieciuchem jednego prawie co i ja wieku. Ta
piwnica by‡a murowana, woko‡o obita blach„ ¿elazn„,
maj„c cztery okna u g(cid:243)ry, przez kt(cid:243)re tyle wchodzi‡o
(cid:156)wiat‡a, ile potrzeba by‡o, aby dobrze rozezna(cid:230) rzeczy.
8
Poczwara jaka(cid:156), sk(cid:243)r„ twarz i cia‡o okryte maj„ca,
raz na dzieæ wchodz„c do nas na czterech nogach, na-
uczy‡a nas w dzieciæstwie szuka(cid:230) po¿ywienia w koszy-
ku, kt(cid:243)ry siŒ spuszcza‡ z g(cid:243)ry. Nap(cid:243)j mieli(cid:156)my w wa-
nience, kt(cid:243)ra tak¿e co dzieæ podnosi‡a siŒ i spuszcza‡a
z odmienion„ wod„.
PrzepŒdzili(cid:156)my wiek nasz dziecinny skacz„c, biega-
j„c i igraj„c z sob„. NajwiŒksza rado(cid:156)(cid:230) by‡a natenczas,
kiedy siŒ spuszcza‡ koszyk. Mogli(cid:156)my ju¿ wzajemnie
my(cid:156)li nasze t‡umaczy(cid:230). Niewielkie poznanie, ma‡o po-
trzebowa‡o s‡(cid:243)w do wyra¿enia my(cid:156)li. Sk‡onienie r(cid:243)¿ne
g‡ow„, oczami, rŒkami i nogami by‡y mow„ nasz„, a cze-
go temi znakami trudno by‡o okaza(cid:230), g‡os formowa‡ s‡o-
wa po prostu wydane z gard‡a, kt(cid:243)rych u‡o¿enie by‡o
na kszta‡t niemi‡ego pisku niekt(cid:243)rych zwierz„t.
M‡odzieniec, kt(cid:243)regom nazywa‡a Ao, co znaczy‡o w na-
szym jŒzyku kochanek, przyszed‡szy do lat oko‡o dwu-
dziestu pocz„‡ mi o(cid:156)wiadcza(cid:230) przyja(cid:159)æ swoj„. Co(cid:156) nas
zastanawia‡o patrz„c na siebie, ale serca nasze czyste
nie znajdowa‡y nic nieprzystojnego w tym, co nam da‡a
natura. Podobni do owych dzieci, kt(cid:243)re ¿yj„c w stanie
niewinno(cid:156)ci nie znaj„ jeszcze wstydu, bawi„ siŒ z sob„
i z matk„, bij„ siŒ wzajemnie i takie ¿arty robi„, jakie by
obra¿a‡y ludzi, kt(cid:243)rym wstyd i poznanie ka¿e odwraca(cid:230)
albo mru¿y(cid:230) oczy.
Wielkie pomieszanie sprawowa‡am memu Ao, kt(cid:243)ry
wzajemnie czyni‡ miŒ czasem niespokojn„. Czego(cid:156) nam
nie dostawa‡o do naszego uszczŒ(cid:156)liwienia. Ja czŒsto-
kro(cid:230) zblad‡am, a biedny Ao zdawa‡ siŒ smutny. W tym
stanie bŒd„c raz d‡u¿ej przyst„pi‡ Ao do mnie i pocz„‡
mi nad zwyczaj przyja(cid:159)æ sw„ o(cid:156)wiadcza(cid:230). Porzuci‡am
go, widz„c, i¿ koszyk (co siŒ dot„d nigdy nie trafia‡o),
drugi raz dnia tego spuszcza‡ siŒ. Zamiast po¿ywienia
znale(cid:159)li(cid:156)my wodŒ rumian„, kt(cid:243)ra by‡a tak s‡odka
i smaczna, ¿e(cid:156)my j„ oboje wypili. W kr(cid:243)tkim czasie sen
nas nadzwyczajny opanowa‡. Obudzona nazajutrz oba-
czy‡am piwnicŒ krat„ przez (cid:156)rodek przedzielon„ i nas
od‡„czonych od siebie. Ta odmiana trwogŒ jak„(cid:156) w oboj-
9
Pobierz darmowy fragment (pdf)