Darmowy fragment publikacji:
Katarzyna Janicka
Potęga Prawdy
Holy Innocents Events Sp. z o.o.
Warszawa 2017
Potęga Prawdy
Katarzyna Janicka
Redakcja: Julia Celer-Szczepaniak
Korekta: Natalia Celer
Projekt okładki: Justyna Przasnek, www.livistudio.pl
Skład: Studio Grafpa, www.grafpa.pl
Fotografia: Katarzyna Godlewska
Wszelkie prawa zastrzeżone. Publikacja nie może być kopiowana ani
rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie lub za pomocą jakichkolwiek
środków przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.
Cytaty biblijne pochodzą z Pisma Świętego Starego i Nowego Testamentu,
wydanego przez Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne,
Warszawa 1975.
Wydawca:
Holy Innocents Events Sp. z o.o.
www.holyinnocents.pl
Zamówienia i kontakt: office@holyinnocents.pl
ISBN: 978-83-946624-0-0
Warszawa 2017
Druk i oprawa:
KNOW-HOW
ul. Chełmońskiego 255
31-348 Kraków
Spis treści
Dedykacja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7
Przedmowa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9
Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11
CZĘŚĆ PIERWSZA …i poznasz prawdę...
Rozdział 1. Życie przed życiem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 27
Rozdział 2. Plan Boga – czy na pewno świat miał wyglądać tak,
jak wygląda? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 33
Rozdział 3. Co się stało w Edenie? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 51
Rozdział 4. Co się z nami stało? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 59
CZĘŚĆ DRUGA …a prawda cię wyzwoli…
Rozdział 5. Po co nam dziesięć przykazań? . . . . . . . . . . . . . . . 75
Rozdział 6. Po co przyszedł Jezus? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 85
Rozdział 7. Dlaczego musimy urodzić się na nowo? . . . . . . . . 97
Rozdział 8. Odnowienie umysłu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 115
Rozdział 9. Uzdrowienie duszy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 147
Rozdział 10. Ziemia obiecana . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 179
Zakończenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 191
Od wydawcy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 195
Dedykacja
K siążkę tę dedykuję osobie, bez której wsparcia, wiary we
mnie, nieustającej zachęty i bezwarunkowej miłości nie da-
łabym rady jej napisać. Ta osoba to mój najlepszy przyjaciel,
dobra, cierpliwa, łagodna, zdeterminowana i oddana przez całe swo-
je życie kobieta, moja ukochana Mama – Mirosława Janicka.
Mamuś, wiem, że często nie było ze mną łatwo wytrzymać, ale
razem odnalazłyśmy to, co najważniejsze, i wiem, że teraz jest już
i łatwiej, i piękniej.
Kocham i dziękuję.
Przedmowa
Oddając tę książkę w Twoje ręce, czuję ogromną odpowie-
dzialność, a zarazem podekscytowanie, ponieważ pragnę
się z Tobą podzielić czymś, co całkowicie odmieniło moje
życie, właściwie w bardzo pozytywny sposób ukształtowało je na no-
wo. Każde zdanie tej publikacji przemyślałam bardzo gruntownie,
zawierają one odnalezione przeze mnie odpowiedzi na najbardziej
egzystencjalne pytania, które człowiek zadaje sobie chociaż raz w ży-
ciu – ja zadawałam je sobie bardzo często. Jeżeli zechcesz poznać te
odpowiedzi, już się cieszę, jeżeli zechcesz z nich skorzystać – zna-
komicie, a jeśli zdołają one odmienić również Twoje życie – będę
szczęśliwa!
Mam pełną świadomość, że niektóre sformułowania, stawiane
przeze mnie tezy zabrzmią kategorycznie, niewykluczone, że wywo-
łają w tobie bunt, a nawet gniew, pamiętaj jednak: jest to wyłącz-
nie moja propozycja, z której możesz skorzystać, ale jedynie Ty
o tym decydujesz.
A gdy już skończysz czytać i pomyślisz: „Coś w tym jest”, „Czy
ja wiem…” lub też: „Skąd ten pomysł?”, napisz do mnie na adres:
k.janicka@holyinnocents.pl.
Postaram się odpowiedzieć na każdy e-mail.
Wstęp
Trudne pytania
K ażdy człowiek jest niepowtarzalny i ma swoją niepowtarzal-
ną historię. Dni składają się na tygodnie, tygodnie na mie-
siące, miesiące – na lata. Podejmowane każdego dnia decy-
zje, związane z tym dylematy, nagłe i nieoczekiwane zwroty akcji,
sukcesy, porażki i stojące za nimi emocje sprawiają, że każde życie
zasługuje na powieść. Każda historia kiedyś się zaczyna, ale też kiedyś
kończy. Swoim życiem piszemy opowieść, która pewnego dnia musi
się zakończyć.
Ta książka jest efektem prób odnalezienia prawdy oraz odpowie-
dzi na wiele pytań, które pojawiły się w trakcie mojej dotychczasowej
podróży przez życie. Odpowiedzi, które satysfakcjonowałyby mnie
na tyle, bym chciała przeżyć kolejny dzień ze świadomością, że moje
istnienie ma jakiś głębszy sens. Że nie znalazłam się na ziemi tylko
po to, by się urodzić, spędzić swój czas w wiecznej pogoni za czymś
i w końcu – odejść.
Przez dwadzieścia jeden lat na swój sposób i, jak początkowo my-
ślałam, wyłącznie na własny użytek, szukałam odpowiedzi na dręczą-
ce mnie pytania – odpowiedzi, które przyniosłyby wolność. To, co
odkryłam, mechanizmy i rozwiązania, które poznałam – to wszystko
zadziałało w moim życiu w praktyce. Moje poszukiwania będą trwa-
ły nadal, ponieważ pokłady prawdy i jej potęga nigdy się nie kończą.
Natomiast osiągnięte już rezultaty postanowiłam udostępnić tym,
którzy podobnie jak ja poszukują, aby choć odrobinę im te poszuki-
wania ułatwić.
Zawsze chciałam wiedzieć, kim jestem, co tak naprawdę robię
w tym miejscu i w tym czasie, skąd przychodzę i dokąd zmierzam,
10
Wstęp
a przede wszystkim – po co? Po co i dlaczego żyję? Co robić, aby prze-
żyć życie właściwie, i co to „właściwie” oznacza?
Wraz z upływem lat tych pytań pojawiało się coraz więcej. Jako
dojrzała kobieta uzmysłowiłam sobie, że mija czas, a ja – mimo paru
sukcesów, w mniejszym lub większym stopniu osiągniętych celów
oraz najlepszych chęci – przegrywam swoje życie i nawet nie wiem
dlaczego. Robiąc wiele, wciąż na coś czekam, za czymś tęsknię i od
czegoś zależę. Zależę od tego, od czego zależeć nie chcę. Jestem mio-
tana byle wiatrem okoliczności, kreującym myśli i emocje, nad któ-
rymi nie panuję, podczas gdy zapanować powinnam i chcę. Czasem
pełna radości, entuzjazmu i niemal szczęśliwa, a czasem przygnie-
ciona poczuciem porażki, przeżywam konflikt, który jest zawsze we
mnie i z biegiem lat narasta. Konflikt między tym, jaka wiem, że je-
stem w środku, a tym, jaka chciałabym i staram się być na zewnątrz.
To boli najbardziej. Ogromna przepaść między moją twarzą skrzęt-
nie ukrytą przed światem a mną z moich marzeń, osobą, jaką pró-
buję udawać w tłumie. Wiem o tym wyłącznie ja – lub tak mi się
tylko wydaje. Czasem zbyt długo tłumione emocje mogą zawieść,
a pieczołowicie budowane warownie runąć pod naporem uczuć –
wówczas na zewnątrz wymyka się jakaś cząstka mnie. Uciekam wte-
dy i jeszcze bardziej pilnuję, by nigdy więcej się to nie powtórzy-
ło. Nikt nie może się dowiedzieć, jaka naprawdę jestem, ponieważ
prawda o mnie jest zbyt dla mnie wstydliwa. Siedzę więc uwięziona
za murami swojego własnego obrazu, który, jak sądzę, widzę tylko
ja, i nawet nie biorę pod uwagę tego, że mogłabym kiedyś wyjść na
wolność. Dlatego, aby ukryć prawdę, po prostu ciągle kłamię. Kła-
mię, kiedy śmieję się w chwilach smutku, i kłamię, kiedy ktoś mnie
wykorzystuje, a ja udaję, że tego nie widzę. Błagam tym samym o ak-
ceptację, na którą – jak mi się wydaje – nie zasługuję. Kłamię, kiedy
nie mówię komuś, że go kocham, ponieważ byłaby to przecież sła-
bość. Kłamię, gdy przybieram pozy i zakładam maski. Ciągle kłamię,
choć wcale tego nie chcę. Kłamię, ponieważ prawda jest zbyt trudna.
Prawda wygląda tak, że… kłamię. Ta część mnie, którą ukrywam,
11
Wstęp
ciągle jednak tam jest i niekiedy, w chwili nieuwagi, daje o sobie znać
tępym bólem gdzieś w ciele, w duszy, a może wszędzie? Ukryta w głę-
bi zbudowanego przez samą siebie więzienia, czasem zaczyna błagać
o wolność, upominać się, dobijać. Wtedy nieoczekiwanie robi coś
okropnego, co zupełnie burzy zbudowany na zewnątrz obraz mnie
i jedynie udowadnia, że do pokazania się nie nadaje. Zostaje więc
z powrotem zepchnięta do miejsca swojego odosobnienia.
Tak działa zamknięte koło, z którego nie widać wyjścia. To tylko
jedna z wielu pułapek, w jakie wpadamy każdego dnia, a z biegiem
lat zagłębiamy się w nie coraz bardziej. Często bardzo się wczuwamy
w narzucone sobie role i zdarza się, że nawet nie zdajemy sobie już
sprawy, że w zasadzie bez przerwy coś odgrywamy. Gdyby za te ży-
ciowe role przyznawane były Oskary, cały świat musiałyby pokryć
czerwone dywany. Smutne jest to, że wcielając się w odgrywane po-
stacie, nie zauważamy, że już dawno zgubiliśmy prawdziwych siebie.
Podobno każdy człowiek ma swoje mroczne tajemnice. Czasem my-
ślę, że gdyby wszystkie te tajemnice nagle wyszły na jaw, na świecie
zapanowałaby ciemność. Jednakże rodzi się pytanie: skoro tak bar-
dzo nie chcę być tą mną ukrytą w środku, to dlaczego wciąż nią je-
stem? Czy istnieje szansa, że kiedyś przestanę żyć za murami swoich
lęków i wyjdę na wolność? I najważniejsze: co to jest wolność i jaka
w takim razie jest prawda o mnie? Czy kiedyś zadawałeś sobie takie
pytania i czy utożsamiasz się z tym, o czym piszę? Może nie dotyczy
to wyłącznie mnie?
Jako dziecko właściwie tylko obserwowałam świat, istniałam
w nim i dosyć biernie uczestniczyłam w kolejnych etapach życia.
Wtedy jeszcze nie zadawałam sobie zbyt wielu poważnych pytań, bo
skąd miałam wiedzieć, jakie pytania zadawać. Ludzie wokół mnie,
rodzina, znajomi, nauczyciele, ale też sytuacje i zdarzenia z moim
udziałem – wszystko to wywierało na mnie wpływ. Niejednokrot-
nie wywoływało totalny chaos, zwłaszcza że na rozmaite okoliczności
reagowałam bez zastanowienia. Na podstawie obserwacji, zasłysza-
nych rozmów, tego, czego mogłam dotknąć, co mogłam posmako-
12
Wstęp
wać i powąchać, w mojej podświadomości tworzyły się przekonania
i poglądy. Zmysły dostarczały nieskończonej ilości informacji, które
jedynie przemykały przez zaskoczoną świadomość, trafiały wprost do
podświadomości i tworzyły moją tożsamość jak gdyby bez mojego
udziału. No cóż, byłam tylko dzieckiem.
Chyba każdy z nas pamięta swoje marzenia z dzieciństwa.
Czy myś lałeś kiedyś o tym, jak odważnie marzy mały człowiek?
Dziewczyn ka zapytana, kim chciałaby zostać, bez zająknięcia
oświadcza, że będzie lekarką, aktorką lub księżniczką. Nawet nie
pomyśli o tym, że tak może się jednak nie stać, bo niby dlaczego jej
marzenia miałyby się nie spełnić? Podobnie chłopcy z dumą oznaj-
miają, że kiedy dorosną, będą dzielni, silni i wspaniali. W ich uf-
nych serduszkach króluje przekonanie, że mogą zostać, kim zechcą,
a jedyny wymóg spełnienia marzeń to dorosnąć.
Z biegiem lat tracimy jednak pewność, że marzenia staną się rze-
czywistością. Ogromny wpływ na to ma otoczenie, które systema-
tycznie przekonuje nas o tym, kim nie jesteśmy i co może się nie
udać. Gubimy tę dziecięcą pewność, że możemy wszystko osiągnąć,
zdobyć, zmienić i udoskonalić albo po prostu swoją osobą pięknie
udekorować świat. Wiarę w to, że nam się uda, zastępują niepew-
ność, strach, frustracja, smutek oraz pustka, a zaraz potem wstyd,
który staramy się zatuszować. Wprawdzie marzenia zostają z nami,
ale godzimy się z faktem, że przynajmniej niektóre z nich nigdy się
nie spełnią. W końcu to tylko marzenia.
Dlaczego, kiedy jesteśmy dziećmi, marzymy o czymś wspaniałym,
co udaje się tylko nielicznym, a i oni rzadko wyglądają na szczęś-
liwych? Nawet historie tych bardzo sławnych i bogatych (a może
przede wszystkim ich historie) często kończą się zagadkowo tragicz-
nie, biorąc pod uwagę sukces, jaki w powszechnej opinii odnieśli.
Gdyby się nad tym głębiej zastanowić, można popaść w przygnębie-
nie, bo jeśli to, o czym marzy John Smith czy Jan Kowalski, w życiu
ich idoli z Hollywood czy Wall Street kończy się rozwodem, nało-
giem lub samobójstwem, to o co w tym wszystkim chodzi? Czy war-
13
Wstęp
to więc tracić tak wiele czasu i zdrowia na pogoń za czymś, co innych
doprowadza do tragicznego końca? A jeśli to nie jest celem, to co
właściwie nim jest? Dlaczego nawet ludzie, którym udało się w za-
sadzie wszystko, którzy mają świat u swoich stóp, są uśmiechnięci
i szczęśliwi tylko w światłach reflektorów, ale poza nimi… Powiesz:
„Nie przesadzajmy, znam ludzi szczęśliwych, którzy spełnili swoje
marzenia i potrafią się tym cieszyć”. Oczywiście, istnieją tacy ludzie.
Jednak nawet oni zmagają się z przeciwnościami, a kiedy już osiągną
upragniony cel, często w najmniej oczekiwanym momencie odcho-
dzą z tego świata i zostawiają wszystko, co udało im się zrealizować.
To wszystko przestaje mieć nagle znaczenie. W sercach najbliższych
rodzi się pytanie: „Dlaczego?”, na które najczęściej odpowiadają:
„Takie jest życie, człowiek kiedyś się rodzi i kiedyś musi odejść”.
Naprawdę? Takie jest życie – i to ma wystarczyć? Nigdy nie potra-
fiłam zaakceptować takiej odpowiedzi.
Czy czujesz się podobnie? Czy już godzisz się ze stwierdzeniem,
że takie właśnie jest życie i że tak po prostu się kończy? Czy może tak
samo jak ja pytasz: „Ale czy ono miało takie być?!”.
Odpowiedzi na swoje pytania odnalazłam w Biblii. Zdaję so-
bie sprawę, że próba zmierzenia się z wszystkimi tak głębokimi za-
gadnieniami, które poruszam w tej książce, pociągnie za sobą ich
uproszczenie. Jednak wydaje mi się, że na przestrzeni lat powstało
wiele analiz o podłożu filozoficzno-teologicznym, znacznie poważ-
niejszych i obszerniejszych od niniejszej pracy, które już wystarcza-
jąco zagadnienia te pokomplikowały. To z kolei spowodowało, że
tak zwany przeciętny człowiek zrezygnował z ich badania. Dlatego
prawdę, która z pozoru wydaje się zawiła, ja staram się przekazać
w możliwie najprostszy sposób.
Bez względu na to, czy jesteś bogaty, czy biedny; czy masz tytuły
naukowe, czy tylko wykształcenie podstawowe; czy uważasz, że jesteś
zbyt mądry, by wierzyć w takie rzeczy, czy zbyt głupi, by je zrozumieć;
bez względu na to, czy uważasz, że jesteś dobrym człowiekiem i nie
potrzebujesz Boga, czy myślisz, że jesteś tak zły, że Bóg cię nie zaak-
14
Wstęp
ceptuje, i bez względu na to, czy jesteś wierzący, czy nie, ta książka jest
również dla ciebie. Wierzę, że otrzymasz odpowiedzi, które – jeśli dasz
im szansę – będą mogły odmienić twoje życie. Swoim przekazem chcę
dotrzeć do każdego, kto szuka prawdy i kto wśród stawianych przeze
mnie pytań odnajdzie takie, jakie sam sobie zadaje.
Instrukcja obsługi
W dzisiejszych czasach właściwie wszystko, co zostało przez ko-
goś wymyślone czy wyprodukowane, oddaje się do użytku wraz
z instrukcją obsługi. Nieistotne, czy kupujemy zaawansowane tech-
nologicznie urządzenia, czy zwykłe meble kuchenne, zawsze otrzy-
mujemy od producenta broszurkę ze wskazówkami, jak je złożyć,
uruchomić, a potem jak ich używać, tak by należycie funkcjonowały.
Kiedy sprzęt dociera, mamy dwa wyjścia: albo dogłębnie przestudio-
wać instrukcję i zastosować się do zaleceń, albo – co bardziej leży
w mojej naturze – przeczytać po łebkach te fragmenty, które akurat
mogą się przydać, a gdy się coś zepsuje, poszukać rozwiązania. Mo-
żemy także nie czytać wcale i liczyć na swoją inteligencję, która – je-
śli niepoparta odpowiednią wiedzą – może jednak zawieść. Wtedy
sprzęt nie będzie działał należycie, a w rezultacie zacznie się psuć.
Biblia i zapisane w niej słowa są dla mnie instrukcją obsługi czło-
wieka (w dalszej części książki nazywam ją „Instrukcją”). Pierwszą,
którą czytałam w całości i bardzo uważnie, a kiedy kończyłam, zaczy-
nałam czytać jeszcze raz. I tak przez ostatnie dwadzieścia jeden lat,
aż do dzisiaj. Zakładając, że człowiek został stworzony przez Boga,
łatwo jest zrozumieć, iż Bóg nie zostawił nas samym sobie. Dał nam
w dodatku Instrukcję, która w sposób bardzo precyzyjny, aczkolwiek
nie aż tak oczywisty jak inne, stała się prawdziwym drogowskazem
życiowym. Nigdy nie traktowałam Biblii jak tajemniczego źródła śle-
pej wiary może dlatego, że nie jestem osobą, która potrafi wierzyć
„ślepo”. Natomiast wszystko, co tam znalazłam, zadziałało i nadal
bardzo praktycznie działa w moim życiu.
15
Wstęp
Większość z nas ma jednak do Biblii podobne podejście jak do
wszelkich innych instrukcji. Nie mamy na nie czasu i nie lubimy ich
czytać. Biblia, mimo że nazywana „bestsellerem wszech czasów”, czę-
sto nie stanowi dla człowieka źródła odpowiedzi, bo w przeciwnym
razie świat i nasze życie wyglądałyby zgoła inaczej. Nawet brana do
ręki, z powodu swojej pozornej zawiłości często szybciej wywołuje
zniechęcenie, niż pozwala znaleźć pożądaną odpowiedź.
Dla wielu ludzi Biblia to jedynie zbiór zakazów i nakazów, któ-
rym ciężko sprostać nawet wtedy, gdyby się bardzo postarali. Ludzie
ci dochodzą więc do wniosku, że nie ma sensu się starać. Na ogół
jednak rezygnujemy zbyt szybko, ponieważ kolejne strony tej Księgi
wydają nam się po prostu niejasne. A przecież jak każda instrukcja
obsługi Biblia napisana jest specyficznym językiem, użytym przez
Autora celowo.
Pełno w niej przedziwnych historii, których prawdziwość nauka
powoli udowadnia, ale które mają również pewną symbolikę – na-
zwijmy ją „duchową”. Poznanie i zrozumienie tej Księgi wymaga
więc od czytelnika cierpliwości, wytrwałości i czasu. Pragnę zazna-
czyć, że ogromna mądrość zawarta na jej stronicach, a także skutecz-
ność działania tu i teraz, a co za tym idzie, uniwersalność zastoso-
wania właściwie w każdych czasach są zadziwiające. Moja przygoda
z Biblią rozpoczęła się dlatego, że zmęczona bezsensem tego, co na-
zywamy życiem, zdecydowałam, że jeśli istnieje coś, czego poznanie
może dać mi potrzebne odpowiedzi, to ja to poznam bez względu
na cenę.
Od zawsze wiedziałam, że Jezus umarł na krzyżu za grzechy
świata, ale zdanie wypowiedziane na samym początku moich po-
szukiwań przez znajomą osobę dotknęło mnie szczególnie. Brzmiało
mniej więcej tak: „Gdybyś była jedyną osobą na świecie, Jezus i tak
oddałby za ciebie swoje życie”. Nie do końca to wtedy rozumiałam
i nie do końca w to wierzyłam. Jednakże samo prawdopodobień-
stwo, że komuś tak bardzo może na mnie zależeć, stało się wystar-
czająco kuszące, abym zdecydowała się sprawdzić, czy naprawdę to
16
Wstęp
jedyne w swoim rodzaju wydarzenie da się jakoś przełożyć na moje
własne życie. Z ciekawości zaczęłam więc zaglądać do Biblii częściej.
Postanowiłam potraktować tę dziwną Księgę jako osobisty list
Stwórcy do mnie. Jednocześnie chciałam sprawdzić, czy cała ta hi-
storia o Bogu, w którego jednak w pewien sposób wierzyłam od
dziecka, ma w moim życiu szansę na ciąg dalszy. Nigdy nie mog-
łam uwierzyć (niestety lub na szczęście), że istnienie świata i ludzi
to jedynie kwestia przypadku. Nie mogłam uwierzyć, że ocean sam
z siebie wie, gdzie zatrzymać fale, że dzień samoistnie następuje po
nocy, a noc po dniu, że Słońce wschodzi i zachodzi w odpowiednim
czasie, że pada śnieg i deszcz, że wszystko na Ziemi ma swoje miej-
sce, a ona sama kryje w sobie niepojęte tajemnice – tak po prostu.
Wiem, że na temat stworzenia istnieje dużo teorii, ale dla mnie za-
wsze było oczywiste, iż to wszystko stworzył Ktoś większy. Musiał to
być Ktoś dobry, bo przecież ziemskie krajobrazy nierzadko zapierają
dech w piersiach z powodu swojego piękna. Wiedziałam, że jeśli ist-
nieje szansa, że ten Ktoś chce mieć ze mną kontakt i coś mi wyjaśnić,
to nie ma dla mnie w życiu nic ważniejszego.
Wypróbuj mnie
Kluczowe dla tej decyzji było stwierdzenie, które znalazłam na
stronach Biblii. Brzmiało ono: „Wypróbuj mnie!”. Komunikat, że
Stwórca nie oczekuje ode mnie ślepej wiary, nie zmusza mnie do ni-
czego, tylko daje mi możliwość wypróbowania tego, co On ma dla
mnie, była zaskoczeniem, a zarazem zachętą.
Postanowiłam dać temu, co Bóg mi proponuje, swoisty kredyt
zaufania, który nazwałam „uczciwą szansą”. Założyłam, że każde na-
pisane w Biblii zdanie jest prawdą bez względu na to, jak dziwnie
i niewiarygodnie brzmi. Jednocześnie świadomie zawarłam z Nim
umowę: jeśli choć jedno z tych zdań zawiedzie, wtedy zrezygnuję.
Postanowiłam, że gruntownie sprawdzę, co Bóg chce mi przekazać,
i zastosuję to w życiu najlepiej jak potrafię. Zdecydowałam, że będę
17
Wstęp
szukać, aż znajdę odpowiedź, ale zastrzegłam sobie, że jeżeli chociaż
jedno zdanie nie zadziała, będzie to oznaczało, że może nie zadziałać
żadne. Uznałam, że tak będzie uczciwie, i dzisiaj nadal tak uważam.
Od tamtej pory minęło wiele lat. Nie był to łatwy czas, często
wydawało mi się, że dalej już nie pójdę, że dłużej nie dam rady wie-
rzyć, szukać i próbować. Dzisiaj jednak z pełną odpowiedzialnością
mogę powiedzieć, że On nie zawiódł mnie nigdy. W swojej mądro-
ści, dobroci i ogromnej miłości na samym początku uczynił coś, co
nigdy potem nie pozwoliło mi się poddać i całkowicie porzucić Bi-
blii, a przede wszystkim jej niesamowitego Autora.
Uzdrowienie
Kiedy miałam siedemnaście lat, wykryto u mnie bardzo poważ-
ną wadę kręgosłupa. Brakowało w nim dwóch dysków, które – jak
stwierdzili lekarze – zanikły w wyniku zwyrodnienia. Nikt tak na-
prawdę nie mógł zrozumieć, jak to się mogło stać w tak młodym
wieku. Z tego też powodu przez dwanaście kolejnych lat moje ży-
cie było bardzo ograniczone. Nie mogłam chodzić bez odpoczynku
dłużej niż piętnaście minut, a w ręku trzymać ciężaru większego niż
kilogram. Do tego dochodziła obawa, że nagle, w którymś momen-
cie, coś się stanie z moim kręgosłupem i przestanę normalnie funk-
cjonować. Luz pomiędzy kręgami spowodowany brakiem dysków
sprawiał, że wystarczył zbyt gwałtowny ruch głową, aby w plecach
coś przestawiało się tak, żebym przez następne dni, tygodnie, a na-
wet miesiące nie mogła się ruszać. Lekarze byli zgodni co do tego,
że jedynym rozwiązaniem jest operacja, ale niosła ona za sobą tak
duże ryzyko trwałego kalectwa, że nigdy nie brałam jej poważnie pod
uwagę. Nie wiem, co wtedy myślałam, ale najpewniej wyznawałam
żelazną zasadę wszystkich młodych ludzi: „Jakoś to będzie”.
Dwanaście lat później po raz pierwszy wzięłam do ręki Biblię.
Nigdy jednak nie pomyślałam, że to właśnie w niej może się znajdo-
wać „lekarstwo” na moją chorobę. A przecież jedną z pierwszych rze-
18
Wstęp
czy, jakie przeczytałam, było to, że Jezus uzdrawiał i uzdrawia nadal.
Moje główne pytania były raczej natury egzystencjalnej, a to, czego
szukałam, paradoksalnie wcale nie dotyczyło mojego zdrowia fizycz-
nego. Ważną informacją było również to, że aby Bóg mógł ingero-
wać w moje życie, ja muszę dobrowolnie wyrazić na to zgodę. Bardzo
mi się podobało, że On, mimo swojej oczywistej przewagi nade mną,
nie wchodzi „z butami w moje życie”, ale pyta mnie o pozwolenie.
Umowa wydawała się zaskakująco prosta i przez to kusząca, więc
oczywiście wyraziłam zgodę.
To, co się potem stało, było nieprawdopodobne, zważywszy na
mój dość racjonalny sposób myślenia. Jednym z pierwszych efek-
tów działania Stwórcy było całkowite uzdrowienie mojego kręgosłu-
pa! Doznałam czegoś, co nazywa się cudem kreatywnym: brakujące
dyski pojawiły się na swoich miejscach, tak jakby zawsze tam były.
Nigdy tak naprawdę Go o to nie prosiłam, ale najwyraźniej fakt, że
dałam Mu prawo uczynić z moim życiem, co zechce, spowodował,
że postanowił rozpocząć od mojego kręgosłupa.
To wydarzenie zasługuje na oddzielną książkę. Wspominam
o nim, ponieważ Bóg dokonał cudu na samym początku właśnie
po to, żeby już nigdy nie przyszło mi do głowy zanegować Jego
obecności. Z pewnością wiedział, co robi, ponieważ przekonanie
o Jego istnieniu w przyszłości jeszcze nieraz miało mnie uratować.
Przez kolejne lata przecierałam szlaki, poszukując odpowiedzi na
pytania, z którymi w tę drogę wyruszyłam. Jak się okazało, po-
trzebowałam dużo głębszego uzdrowienia niż mój kręgosłup, choć
tylko z tej choroby zdawałam sobie sprawę. Nierozerwalnym ele-
mentem poznania prawdy jest bowiem uzdrowienie duszy, czyli
zranień psychicznych. Bywa to dużo trudniejsze i bardziej bolesne
niż uzdrowienie którejkolwiek części ciała. Często czułam ze zdzi-
wieniem, że Bóg dotyka wewnątrz mnie czegoś, co bardzo boli.
Działo się coś, co nie do końca rozumiałam, i ogarniało mnie znie-
chęcenie, jednak zawsze, kiedy chciałam się poddać, przed oczami
stawały mi dyski w moim kręgosłupie. Są tam nadal, a mnie od
19
Wstęp
tamtej pory nigdy już nie rozbolały plecy. Mogę się ruszać, cho-
dzić, biegać, pracować i żyć jak normalny człowiek. Trudno opisać
moje zaskoczenie i wdzięczność. Czułam się tak, jakby podarowa-
no mi jeszcze jedno życie.
Jednakże, mimo niekwestionowanego uzdrowienia ciała, w moim
sercu bardzo wiele pytań pozostawało nadal bez odpowiedzi. Niekie-
dy coś się na chwilę rozjaśniało tylko po to, aby chwilę później po-
grążyć mnie w jeszcze większym mroku. Czasem nie wiedziałam, co
się ze mną dzieje i dlaczego prawda, którą poznaję, boli tak bardzo.
W takich chwilach wszystkim, czego mogłam się uchwycić, było
moje uzdrowienie jako niezaprzeczalny dowód na to, że On napraw-
dę istnieje i chce dla mnie dobrze.
Dlaczego tak się działo? Okazuje się, że Bóg potrzebował ułamka
sekundy, aby uzdrowić mój kręgosłup, i aż dwudziestu jeden lat, aby
uleczyć wszystkie miejsca w mojej duszy. To drugie zajęło tak wiele
czasu, ponieważ wymagało mojego pozwolenia i mojej współpracy.
Trzeba było przecież dotknąć tego, co najwrażliwsze. Chyba nikt nie
zaprzeczy, że złamane serce i zraniona godność wywołują w nas dużo
głębsze cierpienie niż jakikolwiek uraz fizyczny. Natura ludzka jest
skłonna nie do tego, by się godzić na ból, ale do tego, by od nie-
go uciekać. Dlatego uleczenie duszy trwa o wiele dłużej. Większość
czasu zajmuje Bogu przekonanie nas do tego, abyśmy wyciągnęli
z ukrycia nasze bolące miejsca i wystawili je na działanie uzdrawiają-
cego światła prawdy.
Drogę do odnalezienia odpowiedzi i odzyskania zagubionej toż-
samości pokonywałam właściwie sama. Co prawda często spotyka-
łam ludzi, którzy wskazywali mi brakujące fragmenty „łamigłówki”.
Jestem im bardzo wdzięczna, ponieważ bez nich moja podróż trwa-
łaby zapewne jeszcze dłużej. W rzeczywistości na tej drodze byliśmy
tylko ja i On. On wskazywał kierunek, w którym mam zmierzać,
i podsuwał sposoby na osiągnięcie celu. Czasem milczał przez długie
miesiące, więc myślałam, iż o mnie zapomniał, ale potem pojawiał
się nagle z jakąś nową wskazówką. Nigdy mnie nie zawiódł. Co wię-
20
Wstęp
cej, doprowadził mnie do momentu, kiedy już jako dojrzała kobieta
po raz pierwszy poczułam się naprawdę szczęśliwa i wolna.
Dziś wiem, kim jestem i dlaczego żyję, skąd pochodzę, po co i do-
kąd idę. Nie muszę więcej udawać kogoś, kim chciałabym być, a kim
nie jestem. Nie muszę ukrywać pod żadną maską swojej prawdziwej
twarzy, ponieważ ta twarz się zmieniła, i nie odczuwam już wstydu,
gdy pokazuję ją światu. Mury, za którymi skrzętnie skrywałam swoje
mroczne tajemnice, runęły, i okazało się, że w konfrontacji ze świat-
łem prawdy nie były aż tak straszne. Poznanie prawdy daje bowiem
wolność, przywraca wewnętrzny spokój, szacunek do innych i do
samego siebie oraz utraconą godność. Zrozumiałam cel, dla które-
go zostałam stworzona, i wiem, że to ja kreuję moją rzeczywistość
i mam wpływ na pewne okoliczności. Natomiast na te, na które nie
mam wpływu, mogę dziś zareagować inaczej. Mam wybór i nie zale-
żę już od tego, od czego zależeć nie chcę.
Odkryłam, że mechanizmy mające na celu zniszczenie nas lub
zbudowanie są zawsze takie same. Zmieniają się tylko okoliczności
i ludzie. W tej książce odnajdziesz opisy tych mechanizmów, a także
sposoby na odzyskanie własnej tożsamości i własnego przeznaczenia.
Pragnę postawić przed tobą takie samo wyzwanie, jakie po-
stawiono przede mną lata temu. Wszystko, co musisz zrobić, to
dać Bogu kredyt zaufania. W porównaniu z tym, co możesz do-
stać w zamian, to naprawdę niewiele. Ja nie zamieniłabym tych lat
na nic innego, chociaż obfitowały one w bardzo trudne momenty,
ponieważ to właśnie te momenty przyniosły najcenniejsze efekty.
Jeśli zdecydujesz się czytać dalej, zrozumiesz, że twoje życie zaczęło
się dużo wcześniej, niż myślisz. Zrozumiesz, że nie jesteś tworem
przypadku. Nie jesteś samotny, zły, niewystarczająco dobry, głupi,
chory, przegrany ani stracony, nawet jeśli życie sprawiło, że takim
się czujesz. Odkryjesz, że absolutnie wszystko nadal jest dla ciebie
możliwe i że twoje marzenia zostały ci dane bynajmniej nie po to,
aby cię dręczyć, ale po to, byś je spełnił. Uwierzysz, że bez względu
21
Wstęp
na to, ile masz lat, na nic nie jest jeszcze za późno, a wszystko jesz-
cze może się zdarzyć. I w końcu: uzmysłowisz sobie, że istnieje Ktoś
poza tobą, Ktoś, Kogo twoje życie bardzo obchodzi. Jeśli zatem
decydujesz się czytać dalej, wiedz, że właśnie nadszedł czas, żeby
nauczyć się „chodzić po wodzie”.
22
CZĘŚĆ PIERWSZA
…i poznasz prawdę…
Rozdział 1
Życie przed życiem
Wybrałem cię sobie, zanim cię utworzyłem
w łonie matki, zanim się urodziłeś,
poświęciłem cię.
Księga Jeremiasza 1:5
Bóg nie ma początku ani końca – tak mówi Biblia. Trudno
to sobie wyobrazić nam, ludziom, dla których wszystko się
kiedyś zaczyna i kiedyś kończy. Jednakże miejsce, w którym
przebywa Bóg, to inny wymiar. Biblia nazywa to wymiarem ducho-
wym. W tym wymiarze nie istnieje pojęcie czasu, nie istnieje żadne
wczoraj ani jutro, istnieje tylko dzisiaj lub, uściślając, teraz. Dlatego
jedno z wielu imion Boga brzmi: Ja Jestem. Czas, który Bóg stwo-
rzył dla człowieka, cała historia ludzkości ze wszystkim, co już się
zdarzyło albo co dopiero się zdarzy, rozpościera się przed Nim jak
dywan z wymalowaną mozaiką zdarzeń, z których każde ma miejsce
w czasie teraźniejszym, ale na innym fragmencie dywanu. Dlatego
On widzi koniec od samego początku, ponieważ wszystko, co stwo-
rzył i zaplanował, w wymiarze duchowym dzieje się właśnie teraz.
Kiedy po raz pierwszy pojawiłam się na duchowej scenie, ja –
człowiek, byłam Jego marzeniem. Precyzyjnie zaplanował każdy
szczegół mnie oraz mojej historii. To dla mnie stworzył coś, co na-
zwał czasem. Wykreował moje życie z miłością i troską: wyposażył
mnie w możliwości, pragnienia i potrzebne do ich realizacji talen-
ty, abym mogła je wykorzystać, gdy już stanę na dywanie historii
Życie przed życiem
w miejscu, które On przeznaczył tylko dla mnie. Wreszcie powsta-
łam w Jego sercu jako perfekcyjna istota. To był prawdziwy początek
mnie, człowieka, w Jego marzeniach.
Istniałam w marzeniach Boga otoczona światłem i dźwiękami,
które nie miały konkretnego źródła. Znajdowały się wprost wszę-
dzie. Niosły ze sobą wszelkie poznanie i mądrość. Nie były ani na-
tarczywe, ani męczące. Przeciwnie – delikatne, a jednocześnie sil-
ne. Penetrowały moje istnienie, wlewały w nie swoje ciepło i dobro.
Opiekuńcze i waleczne niczym języki ognia.
Te dźwięki w jakiś dziwny sposób pomieszane ze światłem two-
rzyły moje środowisko naturalne: miłość. Miejsce, w którym prze-
bywałam – piękne, bezpieczne, emanujące akceptacją i spokojem –
to kochające Boże serce. W każdym momencie przepełniała mnie
pewność, że jedyne, czego On pragnie, to sprawić, aby było mi do-
brze. Prowadziliśmy ze sobą nieustający dialog. Jego słowa – czasem
pouczające, a czasem wyrażające zachwyt nad tym, jaką mnie stwo-
rzył – zawsze były łagodne, ale i zdecydowane. Jednocześnie snuł
marzenia i pieczętował we mnie swoje tajemnice, a czasem nawet
mnie pytał o zdanie.
Cieszyliśmy się nawzajem swoją obecnością. Przebywając w sa-
mym Jego centrum i czując każdy odruch Jego serca, nauczyłam się,
czym jest przyjaźń. „Substancje”, z których byłam stworzona: mi-
łość, mądrość, dobroć i prawda, stanowiły maleńką cząstkę tego, kim
jest On sam. Tak, ja – człowiek, jestem wytworem marzenia Boga.
Misternie utkanym przez Niego istnieniem, częścią Jego samego,
Jego tchnieniem. Wszystko zaś, co dla mnie zaplanował, miało się
wypełniać w dwóch zadaniach: kochać i być kochaną.
Odczuwałam Go zawsze całą sobą, a moje istnienie przepełniały
podziw i uwielbienie. Nie widziałam nigdy, aby gdzieś się zaczynał
i gdzieś kończył. Był wszędzie wkoło mnie, potężny, niczym nie-
ograniczony, ale i nieograniczający. Był źródłem mojej siły, wiedzy
i tożsamości. W Nim było zawarte wszystko to, kim jestem. Choć
czułam wyraźnie, że jestem odrębną istotą, to jednak tworzyliśmy
27
Życie przed życiem
jedność. Wszystko, co znałam, to On i Jego dobroć. Chociaż jest
Stwórcą wszystkiego, co istnieje, miałam wrażenie, jak gdyby zawsze
był skoncentrowany wyłącznie na mnie.
Kiedyś zwrócił się do mnie ze słowami:
– Popatrz, kochanie. – I po raz pierwszy pokazał mi dywan. Był
ogromny. Jak gdyby zawieszony we wszechświecie. Poczułam, że jest
to dla Niego bardzo ważne miejsce – miejsce miłości i dumy, w które
jednak wnikał niezrozumiały dla mnie smutek.
– Co to jest? – zapytałam.
– To miejsce, które przygotowałem dla was – odrzekł zamyślony.
Po raz pierwszy usłyszałam określenie was i natychmiast stało się
dla mnie jasne, że jest nas dużo więcej. W żaden sposób nie wpły-
nęło to jednak na moją relację z Nim – On i ja w naturalny sposób
przerodziło się w On i my.
Tylko co to było za miejsce…? W moje istnienie wkradło sie nie-
me pytanie. Zanim zdążyłam je zadać, z większą niż kiedykolwiek
czułością powiedział:
– Wkrótce będziemy musieli się rozstać, kochanie.
– Rozstać się? Co to znaczy? – spytałam.
– Dywan to historia – wyjaśnił spokojnie – to twój nowy wy-
miar istnienia, pisany przez coś, co nazywa się czasem. Postawię cię
w miejscu wybranym specjalnie dla ciebie. Będziesz się po nim prze-
suwać w czasie, który zaczniesz nazywać życiem. Ten czas daję ci po
to, abyś pozwoliła mi się znowu odnaleźć i abyś mogła mnie wybrać.
– Wybrać Ciebie? – spytałam zdziwiona. – Przecież bez Ciebie nic
nie istnieje! Czy to oznacza, że Ciebie tam nie będzie?
– Będę z tobą i nigdy cię nie opuszczę – odrzekł Stwórca, a po-
tem dodał: – Tylko nie od razu będziesz miała tego świadomość.
Na dnie twojej duszy umieszczę tęsknotę za mną, która przez cały
czas pobytu na dywanie będzie ci pomagała odnaleźć drogę do mnie.
Tuż obok zapieczętuję twoją prawdziwą tożsamość niczym ukryty
diament. Pamiętaj, kochanie, jesteś perfekcją mojego stworzenia,
miłością, mądrością, moją wielką tajemnicą. Jesteś piękna, mądra
28
Życie przed życiem
i silna. Jesteś doskonała, ponieważ jesteś podobna do Mnie. Pozosta-
niesz w moim sercu na zawsze, ponieważ stworzyłem cię w sobie, co
oznacza, że to Ja ciebie wybrałem. Jednakże nasza relacja nie będzie
prawdziwa, dopóki ty także nie wybierzesz mnie. Miłość zawsze daje
wolność wyboru, dlatego Ja również ci ją daję. Zawsze będę ci służył
radą i oparciem, mimo że nie zawsze będziesz tego świadoma. Jeśli
poznasz mnie i wybierzesz z własnej woli, to właśnie będzie moment,
kiedy już nie tylko ty będziesz we mnie, ale również Ja znajdę się
w tobie. Do tego momentu musisz jednak dojść samodzielnie.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
– Czy to znaczy, że będziesz ze mną, ale ja nie będę o tym wie-
działa?
– Na pewno nie tak, jak czujesz to teraz – odparł Bóg. – Bę-
dziesz uczyć się Mnie od nowa i – jeżeli tylko zechcesz – poznasz
mnie w nowym wymiarze swego istnienia, aż nadejdzie chwila, kiedy
spotkamy się znowu. Tylko wtedy będziemy mogli mieć relację, do
której ciebie stworzyłem – o takiej marzy moje serce, pomimo że Ja
już w tym momencie Jestem. W chwili gdy postawię cię na dywanie,
staniesz się człowiekiem, czyli duchem, który mieszka w ciele.
– Jestem duchem?!
– Tak, ale na czas przebywania na dywanie będziesz bardziej świa-
doma swojego ciała niż tego, kim naprawdę jesteś.
– To znaczy, że ciało będzie moim nowym mieszkaniem?
– Ono pozwoli ci istnieć w tym nowym bycie. Na chwilę oddzieli
cię ode mnie, ale jeżeli zechcesz i na to pozwolisz, zamieszkam tam
razem z tobą.
Wszystko, co mówił, było trudne do zrozumienia, ale jak zwykle
ufałam Mu całym sercem. Nie chciałam się z Nim rozstawać, a jed-
nocześnie miałam pewność, że skoro tak zaplanował, oznacza to,
że tak właśnie będzie najlepiej.
Czułam, że ta chwila się zbliża, szybko więc zapytałam:
– Ale na pewno zawsze będziesz ze mną?
– Tak, kochanie – odrzekł – nigdy cię nie zostawię i nigdy nie
opuszczę!
29
Życie przed życiem
Moment poczęcia w świecie fizycznym był momentem moje-
go rozstania z Bogiem. Utraciłam bowiem świadomość Jego obec-
ności, a dobrze znane światło i dźwięki nie były już tak oczywiste
i wyraźne. Przez kolejne dziewięć miesięcy stawały się coraz mniej
rozpoznawalne. Dźwięki duchowe milkły, stopniowo zastępowane
fizycznymi, a w miejsce światła coraz śmielej wkradał się cień, jakby
czyhający na moment, w którym się urodzę, z gotowym planem po-
grążenia mnie w ciemnościach na zawsze. Dotychczas moje istnienie
nie zależało ode mnie. Powstałam dlatego, że Bóg tak postanowił.
Natomiast od dnia moich urodzin zaczął być odmierzany czas, któ-
ry został mi dany, abym tym razem to ja mogła pokierować swoim
życiem, zdecydować, czy zechcę poznać prawdę i do Niego wrócić.
A przede wszystkim czy spędzimy wieczność razem, czy oddzielnie.
Od tej pory wybór należał tylko do mnie.
30
Rozdział 2
Plan Boga – czy na pewno świat
miał wyglądać tak, jak wygląda?
Oczy twoje widziały czyny moje, w księdze
twej zapisane były wszystkie dni przyszłe,
gdy jeszcze żadnego z nich nie było.
Księga Psalmów 139:16
Istnienie człowieka rozpoczyna się więc, zanim pojawia się on na
Ziemi. Proces tworzenia zaczyna się bowiem w Bożej wyobraź-
ni. Łatwo to zrozumieć, ponieważ człowiek – podobnie jak Bóg
– także nigdy nie tworzy czegoś, czego najpierw sobie nie wyobrazi.
Wszystko, co istnieje w materialnym świecie, ma więc swój początek
dużo wcześniej. Pojawia się jako myśl, przybiera postać konkretnego
planu, który dopiero w pełni gotowy zaczyna być realizowany. Jeśli
zatem każde działanie człowieka poprzedzone jest dobrze przemyśla-
nym projektem, ciężko uwierzyć, że zarówno człowiek, jak i Ziemia
są efektem przypadkowego wybuchu w kosmosie, jak głosi jedna
z naukowych teorii stworzenia. Trudno uznać za logiczne, że świat
powstał z iście mistrzowską perfekcją na skutek przypadkowego po-
łączenia atomów.
Zostaliśmy stworzeni w taki właśnie sposób, w jaki sami tworzy-
my. Ludzie jedynie powielają działania Stwórcy, do którego są podob-
ni. Historia, nauka i wszelkie zdobycze cywilizacji, którymi szczyci się
ludzkość, dowodzą tego, że wszystko dzieje się pod wpływem inspira-
Plan Boga – czy na pewno świat miał wyglądać tak, jak wygląda?
cji. Istnienie tak doskonałego mechanizmu zaprzecza moim zdaniem
stwierdzeniu, jakoby sam mechanizm był dziełem przypadku. Twoje
życie nie zaczęło się więc, kiedy pojawiłeś się w łonie kobiety ani tym
bardziej w chwili twoich narodzin, i nie kończy się w momencie twej
śmierci. Bóg jest istotą duchową, dlatego najpierw stworzył człowie-
ka w swoim wnętrzu, również jako ducha, podobnego do siebie, aby
człowiek – zupełnie jak Bóg – był doskonały i mógł żyć wiecznie.
Stworzenie Ziemi
Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię. I rzekł Bóg: Niech stanie
się światłość. I stała się światłość. I widział Bóg, że światłość była do-
bra. Oddzielił tedy Bóg światłość od ciemności. I nazwał Bóg światłość
dniem, a ciemność nazwał nocą. I nastał wieczór, i nastał poranek –
dzień pierwszy. Potem rzekł Bóg: Niech powstanie sklepienie pośród
wód i niech oddzieli wody od wód! Uczynił więc Bóg sklepienie, i od-
dzielił wody pod sklepieniem od wód nad sklepieniem; i tak się stało.
I nazwał Bóg sklepienie niebem. I nastał wieczór, i nastał poranek –
dzień drugi. Potem rzekł Bóg: Niech się zbiorą wody spod nieba na jed-
no miejsce i niech się ukaże suchy ląd! I tak się stało. Wtedy nazwał Bóg
suchy ląd ziemią, a zbiorowisko wód nazwał morzem. I widział Bóg, że
to było dobre. Potem rzekł Bóg: Niech się zazieleni ziemia zieloną tra-
wą wydającą nasienie i drzewem owocowym, rodzącym według rodzaju
swego owoc, w którym jest jego nasienie na ziemi! I tak się stało.
Pierwsza Księga Mojżeszowa 1:1,3–11
Ten obszerny fragment pokazuje, że sposób, w jaki Bóg tworzył
świat, był całkiem odmienny od procesu tworzenia charakterystycz-
nego dla człowieka. Gdy bowiem człowiek chce wyjść z fazy ma-
rzenia i wprowadzić swój plan w życie, bierze się do pracy, która
łączy zazwyczaj wiele czynności. Wszystko zależy od celu, jaki so-
bie wyznaczymy. Bóg natomiast używał do spełniania swoich ma-
rzeń jednego, jedynego narzędzia, a były nim słowa. Kiedy mó-
33
Plan Boga – czy na pewno świat miał wyglądać tak, jak wygląda?
wił, powstawało właśnie to, co wypowiadał. Wydaje się to trudne
do zrozumienia. Szukając logicznego wytłumaczenia tego zjawiska,
natknęłam się na zaskakujące informacje z zakresu fizyki kwantowej.
Przede wszystkim należy zdać sobie sprawę, że słowo jest dźwiękiem,
któremu człowiek przypisuje znaczenie umowne. Umowne dlatego,
że jeśli będziemy chcieli określić tę samą rzecz w różnych językach,
zazwyczaj za każdym razem użyjemy innego słowa, czyli będziemy
musieli wydać inny dźwięk. Słowo niesie więc zawsze ze sobą jakieś
przesłanie. Swoim brzmieniem nadaje cechy temu, co opisuje lub do
czego bądź kogo jest skierowane.
Istnieje ścisły związek pomiędzy dźwiękiem a materią, co rów-
nież zostało udowodnione naukowo. Każdy przedmiot składa się
z mikro cząsteczek, będących w ciągłym ruchu. Jest to rodzaj drżenia,
które można zobaczyć jedynie pod mikroskopem. W efekcie tych
drgań zostaje uwolniony dźwięk o określonej częstotliwości. Można
więc powiedzieć, że każda materia w pewnym sensie jest dźwiękiem,
a to oznacza, że jest także słowem.
Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo.
Ono było na początku u Boga. Wszystko przez nie powstało, a bez nie-
go nic nie powstało, co powstało.
Ewangelia Jana 1:1–3
W powyższym fragmencie czytamy, że Bóg jest słowem. Po-
zwala to zrozumieć, dlaczego do tworzenia używał właśnie dźwięku.
W ten sposób oczywiste staje się to, że Jego stworzenie składa się z tej
samej „substancji” co On. Gdy analizujemy biblijny proces tworze-
nia, rodzi się pytanie: czy dźwięk/słowo jest w stanie wywierać na
materię taki wpływ, który naukowo uzasadniałby ten proces? Otóż
nawet w codziennym życiu możemy zaobserwować, że określone na-
tężenie dźwięku wywołuje reakcje ciał stałych. Trzaśnięcie drzwiami
z ogromną siłą może spowodować, że wypadną szyby z okien. Kiedy
ktoś zbyt głośno słucha muzyki z użyciem donośnych basów, w szaf-
34
Plan Boga – czy na pewno świat miał wyglądać tak, jak wygląda?
kach brzęczą szklanki. Przykłady te można mnożyć. Pokazują one, że
określona częstotliwość dźwięku wywołuje proporcjonalny do jego
natężenia ruch materii.
Bóg przedziwnie grzmi swoim głosem, czyni wielkie rzeczy, których
nie rozumiemy.
Księga Joba 37:5
Rozległ się grzmot twój jak turkot kół,
Błyskawice oświetliły świat,
Ziemia zadrżała i zatrzęsła się.
Księga Psalmów 77:19
Okazuje się, że słowa wypowiadane przez Boga mogą brzmieć
jak potężne grzmoty, które wprawiają w drżenie całą Ziemię. Staje
się więc zrozumiałe, że potrafiły one wywołać silne poruszenie mi-
krocząsteczek we wszechświecie. Przesłanie, jakie ze sobą niosły te
słowa, zapoczątkowane w wyobraźni Boga, sprawiło natomiast, że
materia podczas tworzenia Ziemi oraz wszystkiego tego, co Stwór-
ca w perfekcyjny sposób postanowił na niej umieścić, ułożyła się
dokładnie tak, jak Bóg zaplanował. Cały świat materialny jest więc
połączeniem dwóch rzeczywistości: duchowej, niewidzialnej, którą
reprezentuje dźwięk, i widzialnej, kiedy mikrocząsteczki pod wpły-
wem dźwięku łączą się, tworząc możliwą do zobaczenia materię.
Idąc dalej tym tropem, można przyjąć, że naukowa teoria po-
wstania świata w wyniku Wielkiego Wybuchu jest nawet uzasad-
niona. Zamiast jednak wykluczać udział Boga w stworzeniu, może
ten udział wręcz potwierdzać przy założeniu, że wybuch był poprze-
dzony potężnym grzmotem wprawiającym w ruch materię. Fakt, że
świat został stworzony słowem Boga, staje się wówczas zrozumiały
i logiczny.
35
Plan Boga – czy na pewno świat miał wyglądać tak, jak wygląda?
Pierwszy człowiek
Potem rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na obraz nasz, podobnego do
nas. Ukształtował Pan Bóg człowieka z prochu ziemi i tchnął w nozdrza
jego dech życia. Wtedy stał się człowiek istotą żywą.
Pierwsza Księga Mojżeszowa 1:26–27, 2:7
Człowiek był kulminacją stworzenia. Istotne jest, że dokonało
się ono inaczej niż wszystko, co Bóg stworzył dotychczas. Wpraw-
dzie również wypowiedział słowo, ale było ono skierowane do Nie-
go samego, po czym jakby pod wpływem wydanego samemu sobie
polecenia Stwórca wykonał konkretną pracę. Najpierw ukształtował
z prochu ziemi ciało ludzkie jako pewnego rodzaju „ubranie”, któ-
re pozwalałoby istocie duchowej przebywać w świecie materialnym.
Następnie, jak czytamy, „tchnął w nozdrza jego dech życia”, czyli
tę cząstkę samego Siebie, jaką każdy człowiek jest przed swoim po-
częciem. Po raz kolejny to co niewidzialne połączyło się z tym co
widzialne i w efekcie powstał człowiek – to znaczy duch, który za-
mieszkał w ciele.
…a cały duch wasz i dusza, i ciało niech będą zachowane bez nagany…
Pierwszy List Pawła do Tesaloniczan 5:23
Duch, dusza i ciało – to trzy różne części lub miejsca, z których
według Instrukcji składa się człowiek. Warto bliżej przyjrzeć się każ-
dej z nich z osobna, aby zdać sobie sprawę z tego, kim naprawdę
jesteśmy.
Duch to inaczej dech, tchnienie, wiatr albo powietrze. Bóg
tchnął życie w stworzone przez siebie ciało i człowiek ożył. Ponieważ
słowa „duch” i „tchnienie” mają to samo znaczenie, można przyjąć,
że Bóg tchnął w ciało ludzkie cząstkę tego, kim jest On sam. Duch
to miejsce, w którym pierwszy człowiek doświadczał Boga. Intuicja,
sumienie, a także wrażenia to duchowe „zmysły” pozwalające odczu-
36
Plan Boga – czy na pewno świat miał wyglądać tak, jak wygląda?
wać duchowy świat. Należy zaznaczyć, że relacja pierwszego człowie-
ka z Bogiem na płaszczyźnie ducha odbywała się bez żadnych prze-
szkód. Człowiek znał swojego Ojca, słyszał Jego głos i widział Jego
Królestwo. Z relacji tej czerpał poczucie własnej tożsamości, a tak-
że nieograniczoną inspirację i mądrość. Duch człowieka to miejsce,
w którym Bóg i człowiek stanowili jedność.
Dusza (z języka starogreckiego psyche) oznacza to, co nauka na-
zywa psychiką. Lubię określać duszę jako „ludzkie centrum dowodze-
nia”, ponieważ to właśnie tu człowiek podejmuje wszystkie decyzje
– postanawia, co uzna za prawdę i w co uwierzy. Dusza to intelekt,
umiejętność myślenia i wyciągania wniosków. To świadomość, a tak-
że uczucia. To w końcu kolebka naszych pragnień, marzeń, talentów,
kwintesencja naszego ludzkiego ja, tego, kim jesteśmy, czyli miejsce
dla naszej tożsamości.
Wysławiam cię za to, że cudownie mnie stworzyłeś. Cudowne są dzieła
twoje i duszę moją znasz dokładnie.
Księga Psalmów 139:14
Powyższy fragment mówi o tym, że człowiek został stworzony
„cudownie” (w Biblii EIB1: „dopracowałeś mnie w każdym szczegó-
le”). Oznacza to, że człowiek stwor zony pr zez doskonałe-
go Boga na Jego podobieństwo i obraz sam był i jest
doskonały. Stwierdzenie „i duszę moją znasz dokładnie” oznacza
po prostu „dokładnie znasz mnie” – to w duszy bowiem zapisane
jest wszystko, co określa, kim się jest. Dusza to miejsce, w którym
człowiek otrzymuje informacje i decyduje o tym, jakie stanowisko
wobec nich zajmie. W duszy postanawiamy, czego pragniemy się
uczyć, kim być, czego słuchać i na co patrzeć. To tam zostaje pod-
jęta decyzja, czy daną myśl, opinię człowiek chce zignorować, od-
rzucić, czy też zatrzymać, przeanalizować, co jest ważne, a co nie,
1 Biblia w przekładzie Ewangelicznego Instytutu Biblijnego.
37
Plan Boga – czy na pewno świat miał wyglądać tak, jak wygląda?
co zapamiętać, jak myśleć o innych ludziach, o świecie i wreszcie
o samym sobie. To właśnie w duszy mówisz sobie: „Lubię tego słu-
chać i to oglądać”, „Cóż za świetny punkt widzenia” albo „To nie-
prawda”, „Nie będę teraz o tym myślał”. To tutaj wybierasz, czy
dana myśl będzie miała na ciebie wpływ, czy nie. Jeśli postanowisz
ją zatrzymać, zostanie przekazana dalej, do odpowiedniego miejsca
w ciele, którym jest mózg.
Ciało stworzone przez Boga z prochu ziemi jest substancją ma-
terialną, którą możemy zobaczyć. Umożliwia ono kontakt człowie-
ka ze światem fizycznym, podobnie jak duch pozwala na kontakt
ze światem duchowym. Okazuje się, że badane pod względem skła-
du chemicznego ciało ludzkie zawiera pierwiastki, które wchodzą
w skład Ziemi. Słowem, ciało umożliwia człowiekowi funkcjonowa-
nie w świecie materii, z której jest zbudowane.
Ciało, które często traktujemy jako nasze prawdziwe „ja”, jest
więc tak naprawdę jedynie naszym czasowym lokum, naszym ziem-
skim ubraniem, niemniej jednak zostało zaprojektowane z niepraw-
dopodobną wręcz precyzją, a niezaprzeczalnie jego największym fe-
nomenem jest mózg. Mimo że stanowi on nieustanny przedmiot
badań naukowych, wiele kwestii dotyczących jego funkcjonowania
wciąż pozostaje nierozstrzygniętych. Dowodzi to, że mózg został
stworzony przez kogoś dużo bardziej doskonałego niż on sam. Dla
mnie fakt ten w sposób oczywisty wyklucza przypadkowe pojawie-
nie się człowieka na Ziemi, a jednocześnie daje mu pełne prawo do
postrzegania siebie jako istoty wyjątkowej.
Mózg człowieka jest najdoskonalszym ludzkim narządem, wyko-
rzystujemy jednak tylko dwa do sześciu procent jego możliwości.
Dotyczy to wszystkich, nawet największych erudytów. Każdy z nas
ma więc nieograniczony potencjał umysłowy, lecz nikt go w pełni
nie rozwija. Dlatego też nie powinniśmy przypisywać sobie ograni-
czeń umysłowych, co często czynimy – twierdzimy na przykład, że
jesteśmy niezbyt mądrzy czy niedostatecznie zdolni. Określanie in-
teligencji człowieka za pomocą cyfr, na przykład współczynnika IQ,
38
Plan Boga – czy na pewno świat miał wyglądać tak, jak wygląda?
może nawet zabić jego wiarę we własne możliwości. Co więcej, na-
biera on przekonania, że jego potencjał intelektualny jest z góry usta-
lony. Fałszywe przeświadczenie, że na zawsze pozostanie poza jego
zasięgiem to, co jest dostępne dla innych, sprawia, iż człowiek taki
porzuca nawet myśl o własnym rozwoju.
Każdy z nas został obdarzony przez Boga unikalnymi zdolno-
ściami. Jeśli nie potrafimy ich w sobie odnaleźć, często staramy się
być kimś, kim nie jesteśmy, lub bezskutecznie próbujemy spełniać
pokładane w nas oczekiwania. Kiedy to się nie udaje, ogarniają nas
frustracja i zwątpienie. Zwątpienie zaś jest zaprzeczeniem wiary,
która według Instrukcji jest najważniejszym elementem potrzeb-
nym człowiekowi do osiągnięcia wytyczonego sobie celu, jakikol-
wiek by on był.
Wszystko jest możliwe dla wierzącego.
Ewangelia Marka 9:23
Wiara jest otwarciem drzwi na możliwości. Przekonanie o ich
braku to także wiara, lecz taka, która staje się blokadą do osiągnię-
cia czegoś więcej, do stania się kimś lepszym, a przede wszystkim
do spełnienia własnych marzeń. Nie wiadomo, jaki wynik testu na
inteligencję osiągnąłby Adam w Edenie, ale on swoje możliwości po-
strzegał przez pryzmat Tego, który go stworzył. Świadomość dosko-
nałości Boga jako źródła jego tożsamości trafiała z ducha wprost do
duszy Adama. Dlatego pierwszy człowiek nie miał wątpliwości, że
jest nieograniczony. Ta pewność (czyli wiara) sprawiała, że panowa-
nie na ziemi, zanim zgrzeszył, nie było dla niego niczym więcej jak
tylko ekscytującą przyjemnością.
Jako doskonałe stworzenie człowiek współczesny nadal jest nie-
ograniczony. Myśli, wybiera, tworzy różne okoliczności. Ciało
człowieka nie funkcjonuje jednak samodzielnie, ale reaguje na ży-
cie, które jest w nie włożone przez Boga, czyli na ducha i duszę.
Myśli (dusza) mają wpływ na to, co tworzy się w mózgu. Należy
39
Plan Boga – czy na pewno świat miał wyglądać tak, jak wygląda?
zatem pamiętać, że myśli i mózg to nie jest jedno i to samo miejsce
(ten temat rozwinięty jest w rozdziale ósmym).
Umiejętność wypowiadania słów to kwintesencja twórczych
możliwości człowieka i jego podobieństwa do Ojca. Ludzkie
usta, język i struny głosowe powodują, że człowiek – podobnie
jak Bóg – może wydawać dźwięki i nadawać im znaczenie w po-
staci słów. Może śpiewać, mówić, szeptać i grzmieć – w zależno-
ści od intencji. I chociaż ludzkie grzmienie jest o wiele słabsze,
jako że człowiek jest mniejszy od Boga, to jednak w fizycznym
świecie zawsze wywołuje ono konkretny, pożądany efekt. Do dzi-
siaj słowo jest więc początkiem tworzenia, nośnikiem przesłania,
sprawcą i budowniczym wszystkiego, co istnieje. Ma ogromne
znaczenie zarówno to wypowiedziane przez Boga, jak i wyrażone
przez człowieka, ponieważ w obydwu przypadkach zawsze spełnia
swoje zadanie.
Tak jest z moim słowem, które wychodzi z moich ust: Nie wraca do
mnie puste, lecz wykonuje moją wolę i spełnia pomyślnie to, z czym
je wysłałem.
Księga Izajasza 55:11
Cel
Jedynie Bóg jest w stanie stworzyć coś zupełnie z niczego. Twór-
cze możliwości człowieka są ograniczone do powielania w świecie
materialnym tego, co już istnieje w świecie duchowym. Każdy z nas
posiada unikalne zdolności odwzorowywania świata, dzięki którym
tworzy niepowtarzalne rzeczy, ale ich źródłem jest zawsze to, co już
istnieje w rzeczywistości niematerialnej, ponieważ aby działać, kre-
ować człowiek potrzebuje inspiracji. Dlatego tak istotne jest wycho-
wanie i nauki, jakie wynosimy z domu. To właśnie dom determinuje
w głównej mierze nasze późniejsze dokonania, te zaś mogą stać się
bodźcem dla innych ludzi.
40
Pobierz darmowy fragment (pdf)