NAGRODA LITERACKA UNII EUROPEJSKIEJ 2012!
Pyszna uczta dla smakoszy literatury, powieść-zagadka dla czytelników-detektywów oraz wielka przyjemność dla tych, którzy zamiast ślizgać się po powierzchni, wolą zaglądać do wnętrza.
Powieść Sary Mannheimer to poetycka historia o tym, jak pewna kobieta próbuje poskromić rzeczywistość i stworzyć znaczenie.
Z pomocą nieco trudnego przewodnika, jakim jest Stopień zero pisania Rolanda Barthes’a, stara się zbliżyć
do istoty światowej literatury. Poziom zero to także przepiękny opis „straconego” życia.
Okazuje się, że brak i smutek potrafią być siłą, która sprawia, że człowiek poświęca się literaturze.
Niczym czerwona nić biegnie przez książkę pytanie o granicę między życiem a pisaniem.
Czuję podniecenie, jestem zwrócona ku słowom, zwrócona ku ich niesłychanej umiejętności rozciągania się, umiejętności otwierania mikroskopijnych punktów jak nowych kosmosów, czuję, jak wszystko faluje, moje myśli poruszają się po ciele jak po wybuchu, słowa trafia ją w serce, słowa trafiają w puls, roznoszą się w wodach ciała, roznoszą rytm nad morzami, nad globem.
Fragment
Poziom zero trzeba smakować i kontemplować, napawać się urodą fraz i oryginalnością bohaterki, jednocześnie cały czas pilnując, by nie dać się zwieść wielu mylącym tropom.
Szczere Recenzje
Z każdą kolejną stroną Poziomu zero obserwowanie poszukiwań i przemyśleń narratorki dotyczących literatury staje się dla nas coraz bardziej wciągające, a jednocześnie Sara Mannheimer kreśli tutaj intrygujący, a zarazem niepokojący obraz zagmatwanego świata uczuć i zmieniających się relacji bohaterki z jej życiowym partnerem oraz nowo poznanymi ludźmi.
Marcin Mroziuk, Książki WP.pl
Darmowy fragment publikacji:
POZIOM ZERO
Publikacja objęta prawem autorskimi. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie zabronione.Publikacja przeznaczone jedynie dla klientów indywidualnych. Zakaz rozpowszechniania i udostępniania w serwisach bibliotecznych.Sara Mannheimer
POZIOM ZERO
Tłumaczenie Justyna Czechowska
Publikacja objęta prawem autorskimi. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie zabronione.Publikacja przeznaczone jedynie dla klientów indywidualnych. Zakaz rozpowszechniania i udostępniania w serwisach bibliotecznych.Wydawnictwo Uniwersytetu JagiellońskiegoProjekt okładki
Agnieszka Kucharz-Gulis
Fotografia na okładce:
CorDesign/ Depositphotos
Tytuł oryginału: Handlingen
Copyright © Sara Mannheimer 2011
Published by agreement with Agentur Literatur Gudrun Hebel, Germany
© Copyright for Polish Translation and Edition by Wydawnictwo Uniwersy-
tetu Jagiellońskiego
Wydanie I, Kraków 2016
All rights reserved
Niniejszy utwór ani żaden jego fragment nie może być reprodukowany,
przetwarzany i rozpowszechniany w jakikolwiek sposób za pomocą urzą-
dzeń elektronicznych, mechanicznych, kopiujących, nagrywających i innych
oraz nie może być przechowywany w żadnym systemie informatycznym bez
uprzedniej pisemnej zgody Wydawcy.
Projekt współfinansowany w ramach programu Unii Europejskiej „Kreatyw-
na Europa”.
Publikacja odzwierciedla jedynie poglądy autora i Komisja Europejska nie
ponosi odpowiedzialności za umieszczone w niej treści.
Co-funded by the Creative
Europe Programme
of the European Union
ISBN 978-83-233-4048-5
e-ISBN 978-83-233-9731-0
www.wuj.pl
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Redakcja: ul. Michałowskiego 9/2, 31-126 Kraków
tel. 12-663-23-81, tel./fax 12-663-23-83
Dystrybucja: tel. 12-631-01-97, tel./fax 12-631-01-98
tel. kom. 506-006-674, e-mail: sprzedaz@wuj.pl
Konto: PEKAO SA, nr 80 1240 4722 1111 0000 4856 3325
Publikacja objęta prawem autorskimi. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie zabronione.Publikacja przeznaczone jedynie dla klientów indywidualnych. Zakaz rozpowszechniania i udostępniania w serwisach bibliotecznych.Mądrość zaleca samą siebie
Czyż mądrość nie nawołuje?
nie wysila głosu Roztropność?
Na najwyższym szczycie, przy drodze,
na rozstaju zasiada,
przy bramach, u wejścia do miasta,
w przejściach głos swój podnosi:
(…)
od wieków jestem stworzona,
od początku, nim ziemia powstała.
Przed oceanem istnieć zaczęłam,
przed źródłami pełnymi wody;
zanim góry zostały założone,
przed pagórkami zaczęłam istnieć…
Księga Przysłów (8, 1–3. 23–25)
Publikacja objęta prawem autorskimi. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie zabronione.Publikacja przeznaczone jedynie dla klientów indywidualnych. Zakaz rozpowszechniania i udostępniania w serwisach bibliotecznych.JESIEŃ
7
Publikacja objęta prawem autorskimi. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie zabronione.Publikacja przeznaczone jedynie dla klientów indywidualnych. Zakaz rozpowszechniania i udostępniania w serwisach bibliotecznych.Dom
Wreszcie! Muszę powiedzieć to głośno –
Jest jesień, a ja nie pozbawiona języka, nie pozba-
wiona domu, Dom mam wewnątrz, którego język się
rozwiązał.
Mówię o tym głośno, by na dobre zakorzeniło się
w mojej świadomości, ukryłam w szkatule wszystkie-inne-
-możliwe-przyszłe-oczekiwania, które kleją się do wyob-
rażenia o kolejnych miejscach i większych postępach.
Tymczasem noszę z sobą szkatułę po pokojach. Cho-
dzę przez pokoje, gdzie roi się od zapieczętowanej nie-
obecności. Nieobecności tego, co mogło się stać, oraz
oczywiście tego, co wciąż może nastać. Bo oczywiście
niemożliwe jest wyprzedzenie zdarzeń oraz wyklucze-
nie, że coś może wyrosnąć z wnętrza – albo że Wielkie
Andy mogą nagle wyrosnąć niczym tło – kto wie, ale
szkatuła musi być zamknięta. To, co jest lub może być
jej zawartością, nie może być rozrzucone niczym czaro-
dziejski pył po Domu, po życiu.
Teraz jestem tu, wreszcie jakiś port, jakieś zaspoko-
jenie.
A szkatułę, zdaje się, coraz trudniej zlokalizować, pro-
wadzi coraz głębiej w tunele i pasaże mojego ciała, jakby
zewnętrzne ściany Domu otwarły wewnątrz nieprzebraną
8
Publikacja objęta prawem autorskimi. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie zabronione.Publikacja przeznaczone jedynie dla klientów indywidualnych. Zakaz rozpowszechniania i udostępniania w serwisach bibliotecznych.przestrzeń. Słyszałam, jak ludzie mówili: wewnętrzna po-
dróż jest dalsza od geograficznej, ale to były puste słowa,
coś, czego znaczenia nigdy nie zrozumiałam.
Dopiero teraz tu dotarłam.
Zajęło mi to trochę czasu, dotarcie tutaj. Ciągałam
swój dobytek przez świat, od domu do domu, zawsze
dziwiło mnie, że to właśnie mój bagaż tak dziwnie wy-
gląda, nie jak prostokątne walizki, zamknięte na mały
szyfrowy zamek, ale jak opatulone miniaturowe noso-
rożce albo jak wielkie obrazy zapakowane niezgrabnie
w brezent i owinięte sznurkiem.
W pokojach i mieszkaniach, które wcześniej zajmo-
wałam, to prowizorka i paranteza decydowały, gdzie
ma stać szafa. Masa klejąca ześlizgiwała się po ścianach
zgodnie z prawem ciężkości, nad brzegami listewek
rozkołysały się jak żagle reprodukcje Aroseniusa i Ver-
meera, a potem już był czas, by je związać gumką przed
kolejnym wyjazdem.
To w ruchu, w byciu w drodze ku temu, co miało na-
dejść, w roju atrybutów przyszłości, stałam się dla siebie.
Teraz stoję pośrodku Domu, jakby otoczona miejscem,
lecz mimo zwycięskiego uczucia, że wylądowałam, czuję
się schwytana na gorącym uczynku, czuję się rozebrana,
mówiąc wprost, naga.
Jeśli podczas objazdowego życia byłam ubrana lub
opakowana we flagę przyszłości, okutana w kombinezon
obietnicy w kolorze marchewki, teraz cały ten mundur
zwiało ze mnie, tak że łopocze podobny do rozbuchanej
pochodni u wrót Domu. Własne bandaże muszę znaleźć
w środku, w środku siebie. Gonienie ich na nowo przez
świat byłoby poronione, ponieważ za żadne skarby nie
chcę być gdzie indziej, nie chcę stąd iść.
9
Publikacja objęta prawem autorskimi. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie zabronione.Publikacja przeznaczone jedynie dla klientów indywidualnych. Zakaz rozpowszechniania i udostępniania w serwisach bibliotecznych.Jestem tu, moja praca jest tu, Máram, Randi i Löwet
są tu, wszystko, czego potrzebuję, by istnieć, by żyć, jest
tutaj.
A jednak, poza sprawą nagości, poza pulsującą nie-
obecnością i tym, co może przybrać formę od środka,
jakby to powiedzieć, jest kilka rzeczy, co do których nie
mam jeszcze jasności.
Chociaż nie wątpię, że to tu chcę być, jak bardzo nie-
wątpliwe jest to, że sam Dom będzie trwał? Jak to jest
na przykład ze ścianami? Czy to prawdziwe ściany czy
są tylko zaszpachlowane i pomalowane farbą? A światło,
czyż to nie prawie nienaturalne światło?
Chociaż jestem bliska euforii, że znajduję się tu, py-
tanie powraca: Skąd mam wiedzieć, że to prawdziwy
Dom, prawdziwe Mieszkanie?
Muszę przyznać, że jeszcze nie oswoiłam się z Domem.
Muszę przyznać, że wątpię w jego trwałość. Czy to sto-
sowne, by ufać ścianom z materiału, który się rozłoży, ufać
farbie malarskiej, wełnie szklanej i szpachli? Czy nie uży-
wa się tego, by pokryć, zatuszować właśnie – katastrofę.
Katastrofa może nadejść. Katastrofa może nadejść,
choć się ufa.
Czy Dom nadal stoi, chroni, czy Dom jest moją twier-
dzą? (Gdy przepaść otwiera się i pochłania?)
* * *
Na przykład krzyczałam na cały głos, a gdy Máram nagle
pojawił się w drzwiach, trzymając w dłoni siatkę z zaku-
pami, serce zaczęło gwałtownie bić.
– Uspokój się!
10
Publikacja objęta prawem autorskimi. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie zabronione.Publikacja przeznaczone jedynie dla klientów indywidualnych. Zakaz rozpowszechniania i udostępniania w serwisach bibliotecznych.Jak to możliwe, że człowiek jest nieprzygotowany na
czyjeś przyjście, kiedy ten ktoś, było nie było, mieszka
w tym samym domu?
– Ale – słyszę sama siebie, jak mówię do Márama to-
nem mowy obronnej (tak naprawdę mówię chyba sama
do siebie), czyż spotkania w drzwiach pokoi o ścianach
z cienkiej sklejki nie są poprzedzone próbami? Czy przy-
znano mi choćby najmniejszą przestrzeń, by przygoto-
wać się na to nagłe wejście? (Nie, wpadło jakby z jakie-
goś zupełnie innego przedstawienia).
Podnoszę wzrok i w tym samym momencie dostrze-
gam pęknięcia w suficie, które wprawdzie tworzą cieka-
we wzory, ale jednocześnie są bezpośrednim dowodem
na to, tak przynajmniej uważam w tej chwili, że ten
Dom jest równie nietrwały co wszystkie inne konstruk-
cje i być może jest czymś zupełnie innym niż domem,
może raczej swoistą dekoracją, którą sama stworzyłam,
by w chronionym warsztacie móc przerobić różnorakie
akcje i zdarzenia na mój własny sposób, no tak, poprzez
wsadzenie tego w językowe śpioszki: Wieczne dziecko,
wieczne To wiersza, by przekroczyć Czas, który już
przekroczył Miejsce, by wziąć Śmierć-która-nadejdzie
we własne ręce, masować ją, pogładzić ją atramentem,
może to niegodziwe, rozkosznie idiotyczne –
Ale co to jest, co tak po prostu nazywane jest moim
Życiem, jeśli mój Dom to scena, albo powiedzmy kon-
strukcja?
W jakim zatem wymiarze znajduje się tak zwana rze-
czywistość?
* * *
11
Publikacja objęta prawem autorskimi. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie zabronione.Publikacja przeznaczone jedynie dla klientów indywidualnych. Zakaz rozpowszechniania i udostępniania w serwisach bibliotecznych.W nocy śnił mi się mały, gruby chłopiec.
Byliśmy na piętrze, bałam się, że się zarażę od chu-
dych kobiet z dołu infekcją gardła, na którą cierpią. Ba-
łam się również, że zarażę się od tego małego grubasa,
ale przeszło mi. Bawiłam się z nim, chciałam, żeby po-
czuł, że naprawdę chcę się z nim bawić! Nie tak, jakbym
robiła to tylko ze względu na niego. Zabawa była z tych
akrobatycznych. Turlaliśmy się po podłodze, była tam
kołdra, nie widziałam jego twarzy, raczej czułam ciężar,
wałki, białe mięso, miękkie, niepewne, chyba był trochę
smutny, w końcu był grubasem, bladym, tłustym i ma-
łym, nie przynależał do domu, a jednak, gdzie miał się
podziać?
Ja też nie miałam dokąd pójść, ja też nie przynależa-
łam do domu.
A jednak poszedł, tak mi się wydaje. To wtedy otwo-
rzyłam okno, żeby porządnie wytrzepać kołdrę, która
być może miała zarazki mięsa, zagubienia.
Teraz za nim tęsknię. Za chłopcem, który być może był
mną? Teraz, kiedy znów tu jestem. W rzeczywistości?
Czy po to jest Dom? Czy to tu mam mieć odwagę
być grubą, wreszcie spuchnąć, zacząć się trząść, błądzić
bezwładnie? Czy to tu mam oddać się organicznemu
ruchowi?
Nie posiadam odpowiedzi.
Ale moje ciało wciąż kryje w sobie szkatułę; szkatułę,
która ugina się pod ciężarem innych miejsc. Owinię-
te dziury nieobecności i tęsknoty. Trzymam w sza-
chu spuchniętą otchłań, trzymam ją wewnątrz, cichą,
12
Publikacja objęta prawem autorskimi. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie zabronione.Publikacja przeznaczone jedynie dla klientów indywidualnych. Zakaz rozpowszechniania i udostępniania w serwisach bibliotecznych.
Pobierz darmowy fragment (pdf)