Jak nieustannie wykorzystywać wrodzone zdolności? Od czasu pierwszego amerykańskiego wydania w roku 2000 Przywództwo i oszukiwanie samego siebie jest fenomenem, o którym mówią wszyscy. Z roku na rok sprzedaż rośnie, a książka cieszy się niesłabnącą popularnością – została wydana w ponad dwudziestu językach. Poprzez opowieść o człowieku stawiającym czoło wyzwaniom w życiu zawodowym i rodzinnym – którą każdy może odnieść do siebie – autorzy pokazują, jak sami czynimy siebie ślepymi na prawdziwe motywy oraz nieświadomie sabotujemy skuteczność własnych dążeń do sukcesu i szczęścia. Zawarta w niniejszym, poprawionym wydaniu historia jest jeszcze bardziej fascynująca. Autorzy, wykorzystując obszerną korespondencję, jaką przez lata otrzymywali od swoich czytelników, wzbogacili książkę o nowy rozdział. Pokazują w nim, jak na wiele rozmaitych sposobów czytelnicy wykorzystywali Przywództwo i oszukiwanie samego siebie w doskonaleniu swojego życia oraz miejsca pracy – w dziedzinach takich jak: - budowa zespołów, - rozwiązywanie konfliktów, - rozwój osobisty. Przeczytaj tę niezwykłą książkę i odkryj to, czego nauczyły się już miliony – jak nieustannie wykorzystywać nasze wrodzone zdolności do wyraźnej poprawy osiąganych przez nas wyników i naszych relacji. Czy to w pracy, czy w domu, oszukiwanie samego siebie zaciemnia prawdę o nas, wykrzywia nasze widzenie innych i sytuacji oraz ogranicza naszą zdolność do podejmowania mądrych i pożytecznych decyzji. Gdy oszukujemy samych siebie, nasze poczucie szczęścia i nasze przywództwo słabną z każdym naszym ruchem. – fragment książki
O AUTORZE
The Arbinger Institute pomaga organizacjom, rodzinom, osobom i społecznościom na całym świecie w radzeniu sobie z mało znanym, ale bardzo powszechnym problemem samooszukiwania się. Instytut, obejmujący swoją działalnością cały świat, prowadzony jest przez swoich założycieli: Jamesa Ferrella, Duane’a Boyce’a, Paula Smitha i Terry’ego Warnera. Jego siedziba znajduje się w Stanach Zjednoczonych, jednak Arbinger działa w obu Amerykach, w Europie, Afryce, na Bliskim Wschodzie, w Indiach, Oceanii i Azji.
OPINIE
To najbardziej głęboka i praktyczna książka biznesowa, jaką kiedykolwiek przeczytałem! Każdy, komu ją poleciłem, był pod wrażeniem – zarówno pod względem intelektualnym, jak i emocjonalnym. To lektura obowiązkowa, którą dam do przeczytania swoim dzieciom, zanim rozpoczną swoje kariery. Tom A. DiDonato, wiceprezes ds. zasobów ludzkich, American Eagle Outfitters Jestem zachwycony tą książką. Identyfikuje ona najważniejszy problem dotyczący osiągnięć organizacji. Niezwykle prawdziwa i z każdym następnym czytaniem pozwala odkrywać coraz więcej. Gorąco ją polecam. Doug Hauth, Business Development Manager, Convio, Inc. Głęboka... absorbująca... obfitująca we wnikliwe przemyślenia. Jest pasjonująca, świeża w czytaniu i pełna odkrywczych spostrzeżeń. Najgoręcej polecam. Stephen R. Covey, autor książki 7 nawyków skutecznego działania
Darmowy fragment publikacji:
przywodztwo_oszukiwanie.pdf 2012-02-29 15:25:56
C
M
Y
CM
MY
CY
CMY
K
Tytuł oryginału:
Leadership and seLf-deception, 2nd edition
Przekład: Anita Doroba
Redakcja: Dorota Mazur-Dulęba
Projekt okładki: Radosław Krawczyk
Skład: JOLAKS – Jolanta Szaniawska
Copyright © 2010 by Arbinger Properties, Inc.
All rights reserved.
Copyright © 2011 for the Polish edition by MT Biznes Ltd.
All rights reserved. This Licensed Work published under license.
Warszawa 2012
MT Biznes sp. z o.o.
ul. Oksywska 32, 01-694 Warszawa
tel./faks (22) 632 64 20
www.mtbiznes.pl
e-mail: info@mtbiznes.pl
ISBN 978-83-7746-139-6
ISBN 978-83-7746-364-2
Z PLIKU ZOSTAŁY USUNIĘTE PUSTE STRONY.
Spis treści
Przedmowa
CZĘŚĆ pierwsZa. Oszukiwanie samego siebie i „pułapka”
1. Bud
2. Problem
3. Oszukiwanie samego siebie
4 Problem ukryty pod innymi problemami
5. Skuteczne przywództwo
6. Głęboko świadomy wybór, który przesądza o skutkach
7. Ludzie albo przedmioty
8. Wątpliwość
CZĘŚĆ druga. Jak wpadamy w pułapkę
9. Kate
10. Pytania
11. Sprzeniewierzenie się sobie
12. Cechy charakterystyczne sprzeniewierzenia się sobie
13. Życie w pułapce uprzedzeń
14. Zmowa
15. Skupienie na pułapce
16. Problemy z pułapką
7
11
13
16
19
25
29
38
47
53
59
61
65
68
75
83
91
104
108
www.mtbiznes.pl
6
Spis treści
CZĘŚĆ trZeCia. Jak uwalniamy się z pułapki
17. Lou
18. Przywództwo z uprzedzeniami
19. Droga do wyjścia z pułapki
20. Ślepe zaułki
21. To, co robisz
22. Przywództwo wolne od uprzedzeń
23. Narodziny przywódcy
24. Następna szansa
Możliwości wykorzystania książki
Przywództwo i oszukiwanie samego siebie
O Instytucie Arbingera
115
117
121
126
129
138
147
156
159
167
179
www.mtbiznes.pl
Przedmowa
Przez bardzo długi czas sprawa oszukiwania samego siebie była dziedziną
głębokich przemyśleń filozofów, naukowców i badaczy zajmujących się głów-
nymi problemami nauk humanistycznych. Szeroko rozumiany ogół pozosta-
je raczej nieświadomy tego zagadnienia. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby
nie fakt, że samooszukiwanie jest tak wszechobecne, iż dotyka każdego
aspektu życia. „Dotyka” to chyba nawet zbyt delikatne określenie, opisujące
jego oddziaływanie. Oszukiwanie samego siebie w rzeczywistości determinu-
je doświadczenia każdej osoby w każdym aspekcie jej życia. Przedmiotem tej
książki jest właśnie cały obszar tych oddziaływań, a w szczególności obszar,
w którym determinowane jest oddziaływanie danej osoby na innych lub jej
doświadczanie innych.
Aby zobrazować, o co tak naprawdę chodzi, posłużymy się pewną analo-
gią. Niemowlę uczy się raczkować. Zaczyna od przesuwania się do tyłu po
całym domu. Przesuwając się do tyłu, wciska się pod meble. Tam zaczyna
wierzgać nogami, płakać i uderzać małą główką o różne otaczające je przed-
mioty. Jest uwięzione i bardzo z tego powodu niezadowolone. Robi więc
jedyną rzecz, jaką potrafi wymyślić, by wydostać się z pułapki – naciska jeszcze
mocniej, a to tylko pogłębia problem. Wciska się jeszcze mocniej w pułapkę.
Gdyby niemowlę umiało mówić, zapewne obwiniłoby meble o swoje kło-
poty. Przecież robiło wszystko, co tylko mogło sobie wyobrazić. To nie mógł
być jego problem. Ale oczywiście był, pomimo iż nie było w stanie tego do-
strzec. Jest prawdą, że robiło wszystko, co mogło, ale problem polegał dokład-
nie na tym, że nie potrafiło dostrzec, w jaki sposób wpadło w ten kłopot. Mając
taki problem, nie było w stanie wymyślić nic, co by ten problem rozwiązało.
www.mtbiznes.pl
8
Przywództwo i oszukiwanie samego siebie
Podobnie jest z samooszukiwaniem. Czyni nas ślepymi na prawdziwe
przyczyny problemów, a gdy jesteśmy już zaślepieni wszystkie „rozwiązania”,
jakie potrafimy wymyślić, tak naprawdę tylko pogarszają sytuację. Czy to
w pracy, czy w domu, oszukiwanie samego siebie zaciemnia prawdę o nas,
wykrzywia nasze widzenie innych i sytuacji oraz ogranicza naszą zdolność do
podejmowania mądrych i pożytecznych decyzji. Gdy oszukujemy samych
siebie, nasze poczucie szczęścia i nasze przywództwo słabną z każdym na szym
ruchem, ale nie z powodu otaczających nas mebli.
Napisaliśmy tę książkę, by nauczyć ludzi rozwiązywania tego najważniej-
szego problemu. Nasze doświadczenia w nauczaniu o samooszukiwaniu
i rozwiązywaniu tego problemu pokazały, że dla ludzi ta wiedza oznacza
uwolnienie. Wyostrza widzenie, redukuje konflikty, rozbudza chęć pracy
zespołowej, zwiększa poczucie odpowiedzialności, pomnaża zdolność do
osiągania wyników, pogłębia zadowolenie i uczucie szczęścia. Pozostaje to
prawdą, niezależnie od tego, czy dzielimy się tymi nowymi ideami z mene-
dżerami w korporacjach w Nowym Jorku, czy z przywódcami rządowymi
w Pekinie, czy ze społecznikami na Zachodnim Brzegu Jordanu, czy z grupa-
mi wychowawców dzieci w Brazylii. Ludzie z każdego kręgu kulturowego
w takim czy innym stopniu sprzeniewierzają się swoim indywidualnym i kul-
turowym poczuciom powinności. Odkrycie, w jaki sposób się od tego uwolnić,
było odkryciem niosącym nadzieję, rodzącym nowe możliwości i dającym
trwałe rozwiązania.
Ta książka została po raz pierwszy opublikowana w roku 2000, a jej wer-
sja w miękkiej okładce ukazała się w roku 2002. W tym nowym wydaniu
z roku 2010 uaktualniliśmy tekst i dodaliśmy na końcu jeszcze jeden rozdział,
w którym opisujemy różne zastosowania tej książki w ostatniej dekadzie. Na
początku niektórzy czytelnicy byli zaskoczeni jej formą powieści. Jej bohate-
rowie są fikcyjni, ale ich doświadczenia zostały zaczerpnięte z autentycznych
doświadczeń naszych własnych i naszych klientów, więc cała opowieść brzmi
prawdziwie, a większość czytelników mówi nam, że dostrzega w niej samych
siebie. Z tego powodu książka jest źródłem nie tylko pojęć, ale ich prak tycz-
ne go zrozumienia problemu samooszukiwania i jego rozwiązania. Oddziały-
wanie tej wiedzy uczyniło z Przywództwa i oszukiwania samego siebie mię-
dzynarodowy bestseller dostępny obecnie w ponad dwudziestu wersjach
językowych. Nasz najnowszy bestseller, Anatomia Pokoju (The Anatomy of
www.mtbiznes.pl
Przedmowa
9
Peace), opublikowany w twardej okładce w roku 2006, a w miękkiej w 2008
bazuje na historii i ideach, które opisaliśmy w Przywództwie i oszukiwaniu
samego siebie. Pojedynczo i razem, książki te pomagają czytelnikom spojrzeć
na życie zawodowe i sytuacje domowe w zupełnie nowy sposób oraz znaleźć
praktyczne i niezwykle skuteczne rozwiązania problemów, o których myśleli,
że są stwarzane przez kogoś innego.
Mamy nadzieję, że to wprowadzenie do problemu samooszukiwania i jego
rozwiązanie będzie dla ludzi źródłem nowej siły w ich życiu zawodowym
i prywatnym – siły, aby widzieć siebie i innych w inny sposób, a tym samym
móc rozwiązać to, co wydawało się nierozwiązywalne lub poprawić to, co
można jeszcze poprawić.
Uwaga o książce
Pomimo iż opieraliśmy się na rzeczywistych doświadczeniach z naszej pracy
z organizacjami, żadna postać czy organizacja opisana w tej książce nie od-
zwierciedla żadnej konkretnej osoby ani organizacji. Natomiast informacja
dotycząca Ignaza Semmelweisa jest faktem historycznym, zaczerpniętym
z książki Childbed Fever: A Scientific Bography of Ignaz Semmelweis autorstwa
K. Codell Carter i Barbary R. Carter (Transaction Publishers, 2005)
www.mtbiznes.pl
CZĘŚĆ
pierwsZa
Oszukiwanie
samego siebie
i „pułapka”
www.mtbiznes.pl
ROZDZIAŁ
1
Bud
Był przepiękny letni dzień, zbliżała się dziewiąta, a ja zmierzałem szybkim
krokiem na najważniejsze spotkanie w swojej nowej pracy w Zagrum Com-
pany. Szedłem drogą obsadzoną drzewami, wspominając dzień, kiedy przed
dwoma miesiącami po raz pierwszy wkroczyłem na teren centrali firmy, charak-
terem przypominający zamknięty kampus, aby odbyć rozmowę kwalifikacyjną
na wysokie stanowisko menedżerskie. Miałem tę firmę na celowniku, od
ponad dziesięciu lat obserwując ją ze swojego szczebla u jednego z konkuren-
tów i byłem już zmęczony tym, że zawsze lądowałem na drugim miejscu. Po
ośmiu rozmowach i trzech tygodniach zwątpienia w siebie oraz czekania na
wiadomość zostałem przyjęty do Zagrum, by pokierować jedną z jego linii
produktowych.
Teraz, cztery tygodnie później miałem zostać wprowadzony w specyficzny
dla Zagrum rytuał menedżerów wyższego szczebla, polegający na całod-
niowym spotkaniu w cztery oczy z wiceprezesem zarządzającym Budem Jef-
fersonem. Bud był prawą ręką prezes firmy Kate Stenrude. W związku
z przetasowaniami w zespole zarządzającym miał on zostać moim nowym
szefem.
Próbowałem dowiedzieć się, o co chodzi w tym spotkaniu, ale wyjaśnienia
kolegów jeszcze bardziej pogłębiały moją dezorientację. Wspominali coś
o odkryciu, które pozwoliło rozwiązać „problem ludzki”, o tym, jak nikt tak
naprawdę nie skupiał się na rezultatach. Mówili też, że – jak to nazywali –
„Spotkanie z Budem” i strategie będące jego bezpośrednią konsekwencją, to
klucz do nieprawdopodobnego sukcesu Zagrum. Nie miałem pojęcia, o czym
www.mtbiznes.pl
14
Przywództwo i oszukiwanie samego siebie
mówią, ale nie mogłem się doczekać spotkania ze swoim nowym szefem
i oczarowania go swoją osobą.
Bud Jefferson był pięćdziesięciolatkiem o młodzieńczym wyglądzie, łączą-
cym w sobie dziwną kombinację cech: był zamożnym człowiekiem, ale jeździł
tanim samochodem bez kołpaków na kołach, w młodości niemal wyleciał ze
szkoły, ale z wyróżnieniem ukończył prawo i zarządzanie na Harwardzie, był
koneserem sztuki kompletnie zwariowanym na punkcie Beatelsów. Pomimo
oczywistych sprzeczności, a być może po części dzięki nim, Bud był czczony
jako pewnego rodzaju ikona. Wszyscy w firmie go uwielbiali i podziwiali.
Przejście z Budynku 8, w którym mieściło się moje biuro, do Budynku cen-
tralnego zajęło mi dziesięć minut. Ścieżka, jedna z wielu łączących dziesięć
budynków Zagrum, wijąca się wśród baldachimów z koron dębów i klonów
wzdłuż brzegu Strumyka Kate, perfekcyjnego jak z widokówki pomysłu Kate
Stenrude i nazwanego jej imieniem przez pracowników.
Wspinając się po stalowych wiszących schodach na trzecie piętro Budynku
Centralnego, przebiegłem myślami swoje osiągnięcia w ciągu pierwszego mie-
siąca w Zagrum: zawsze byłem jednym z pierwszych, którzy przychodzili do
pracy i jednym z ostatnich, którzy wychodzili. Czułem, że skupiałem się na
czym trzeba i nie pozwalałem, aby jakieś sprawy zewnętrzne przeszkadzały
mi w osiąganiu celów. Moja żona wprawdzie często się na to skarżyła, ale dla
mnie bardzo liczyło się to, żeby pracować ciężej, szybciej i dłużej niż inni i by
błyszczeć bardziej niż którykolwiek ze współpracowników, który mógłby być
moim rywalem w wyścigu do awansów w najbliższym roku. Przytaknąłem
sobie z zadowoleniem. Nie miałem się czego wstydzić. Byłem gotowy na spot-
kanie z Budem Jeffersonem.
Gdy pojawiłem się na trzecim piętrze, przywitała mnie sekretarka Buda,
Maria. – Zapewne jesteś Tom Callum – powiedziała z entuzjazmem.
– Tak, dzięki. Mam spotkanie z Budem o dziewiątej – odpowiedziałem.
– Tak. Bud prosił, żebyś czekał na niego w Pokoju z Widokiem na Wschód.
Powinien do ciebie dołączyć za pięć minut.
Maria poprowadziła mnie korytarzem do dużej sali konferencyjnej. Pod-
szedłem do długiego szeregu okien i podziwiałem widok na kampus, który
rozpościerał się wśród zieleni lasów Connceticut. Po około minucie usłyszałem
energiczne pukanie do drzwi, w których ukazał się Bud.
www.mtbiznes.pl
Bud
15
– Cześć Tom. Dzięki, że przyszedłeś – powiedział z szerokim uśmiechem
i wyciągnął rękę na powitanie. – Proszę, siadaj. Mogę ci zaproponować coś do
picia? Kawa, sok?
– Nie, dziękuję – odparłem. – Już dzisiaj rano piłem.
Usiadłem na krześle pokrytym czarną skórą, które stało tuż obok mnie
i czekałem na Buda, który nalewał dla siebie wodę przy barku stojącym w kącie.
Wrócił z wodą dla siebie, niosąc też dzbanek i dodatkową szklankę. Postawił
je na stole pomiędzy nami. – Tu może być chwilami gorąco. Mamy dziś dużo
do zrobienia. Częstuj się, gdy tylko będziesz miał ochotę.
– Dziękuję – wyjąknąłem. Byłem mu wdzięczny za ten gest, ale poczułem
jeszcze większą niepewność całej sytuacji.
– Tom – powiedział nagle, bardzo zdecydowanie Bud. – Poprosiłem cię
o przybycie dzisiaj z jednego powodu. Z bardzo ważnego powodu.
– W porządku – odparłem spokojnie, starając się ukryć odczuwany lęk.
– Masz problem – problem, który będziesz musiał rozwiązać, jeśli chcesz
pozostać w Zagrum.
Poczułem się, jakby ktoś kopnął mnie w żołądek. Rozpaczliwie szukałem
słów i gestów, ale moje myśli uciekały i brakowało mi słów. Poczułem, że serce
wali mi jak młot, a krew odpływa z twarzy.
Pomimo sukcesów, które odnosiłem w swojej karierze, miałem jedną skry-
waną słabość – łatwo było wyprowadzić mnie z równowagi. Nauczyłem się to
kompensować, umiałem panować nad mimiką twarzy i wzrokiem tak, że ża den
grymas nie zdradzał mojego niepokoju. Teraz też moja twarz instynktownie
wiedziała, że muszę odłączyć ją od serca, bo w przeciwnym razie będę jak ten
sam drżący z niepokoju i oblany ze strachu potem trzecioklasista, liczący po
cichu, że znowu otrzyma plakietkę „wzorowa praca”, gdy Pani Lee odda popra-
wione prace domowe.
W końcu udało mi się przemówić – Problem? Co masz na myśli?
– Naprawdę chcesz wiedzieć? – spytał Bud.
– Nie jestem pewien. Ale z tego, jak to powiedziałeś, domyślam się, że
powinienem.
– Tak – przyznał Bud. – Powinieneś.
www.mtbiznes.pl
ROZDZIAŁ
2
Problem
– Masz problem – ciągnął dalej Bud. – Ludzie w pracy o nim wiedzą, twoja
żona wie, twoja teściowa wie. Założę się, że nawet sąsiedzi wiedzą. – Pomimo
tych szpilek, które mi wbijał, Bud ciepło się uśmiechał. – Problem polega na
tym, że ty o nim nie wiesz.
Byłem kompletnie zaskoczony. Skąd mogę wiedzieć o problemie, jeśli
nawet nie wiem, na czym on polega. – Obawiam się, że nie wiem, co masz na
myśli – powiedziałem, starając się okazywać spokój.
– Na początek zastanów się nad tymi przykładami – powiedział. – Czy
pamiętasz taką sytuację, kiedy mogłeś zatankować samochód zanim wzięła go
twoja żona, ale pomyślałeś, że ona może to zrobić równie łatwo jak ty, więc
pojechałeś do domu z pustym bakiem?
Zamyśliłem się przez chwilę. – Tak, wydaje mi się, że to zrobiłem. I co
z tego? – pomyślałem.
– Albo sytuację, kiedy obiecałeś dzieciom, że zabierzesz je na wycieczkę
do parku, ale wycofałeś się w ostatniej chwili pod jakimś błahym pretekstem,
ponieważ pojawiła się możliwość zajęcia się czymś ciekawszym?
Myślami powędrowałem do swojego synka, Todda. To prawda, że teraz
unikałem już robienia z nim czegokolwiek. Ale nie uważałem, że jest to cał-
kowicie moja wina.
– Albo podobną sytuację, – kontynuował Bud – kiedy zabrałeś dzieci tam,
dokąd chciały, ale sprawiłeś, że miały z tego powodu poczucie winy?
– No, ale przynajmniej je zabrałem – powiedziałem w myślach do siebie. –
Czy to ma jakiekolwiek znaczenie?
www.mtbiznes.pl
Problem
17
– Albo kiedy zaparkowałeś na miejscu dla niepełnosprawnych, a potem
udawałeś, że utykasz, aby ludzie nie pomyśleli, że jesteś skończonym dupkiem?
– Nigdy tego nie zrobiłem – odpowiedziałem, odpierając atak.
– Nie? No dobrze, ale czy nigdy nie zaparkowałeś tam, gdzie nie powinie-
neś, a potem pędziłeś biegiem z auta, aby pokazać, że twoje sprawy są tak
ważne, że masz prawo tam parkować?
Poczułem się niekomfortowo. – Może.
– Albo czy kiedykolwiek nie pozwoliłeś, by twój współpracownik zrobił
coś, co mogło wpędzić go w kłopoty i nie ostrzegłeś go, ani nie powstrzymałeś?
Nie powiedziałem nic.
– A jeśli już mówimy o pracy – kontynuował – czy nigdy nie zatrzymałeś
tylko dla siebie ważnej informacji, nawet jeśli wiedziałeś, że byłaby ona bardzo
pomocna dla twojego kolegi?
Muszę przyznać, że właśnie tak postępowałem.
– Albo, czy nie okazujesz czasami braku szacunku dla otaczających cię
ludzi? Czy nie besztasz ich czasami, zarzucając im na przykład lenistwo lub
niekompetencję?
– Nie wiem, czy ich besztam – odparłem niepewnie.
– To co robisz, gdy ci się wdaje, że inni są niekompetentni? – spytał Bud.
Wzruszyłem ramionami. – Myślę, że staram się skłonić ich do zmiany
w inny sposób.
– Czy zatem rozpieszczasz swoich podwładnych pochwałami i wykorzy-
stujesz inne „miękkie techniki”, jakie tylko zdołasz wymyślić, by nakłonić ich
do robienia tego, co chcesz? I w dalszym ciągu w gruncie rzeczy masz poczucie
wyższości nad nimi?
Nie uważałem, że to fair. – Tak naprawdę bardzo się staram dobrze trak-
tować swoich ludzi – odparłem.
– W to nie wątpię – odpowiedział. – Pozwól jednak, że zadam ci pytanie.
– Jak się czujesz, gdy „starasz się dobrze ich traktować”, jak to nazywasz? Czy
nadal uważasz, że są dla ciebie pewnym problemem?
– Nie jestem pewien, czy dobrze cię zrozumiałem – odpowiedziałem.
– Mam na myśli to: Czy czujesz, że musisz „znosić” ludzi? Czy czujesz,
tak szczerze, że musisz bardzo ciężko pracować, by odnieść sukces jako
menedżer, będąc uwiązanym do takich ludzi, z jakimi masz do czynienia?
– Uwiązany? – spytałem, grając na zwłokę.
www.mtbiznes.pl
18
Przywództwo i oszukiwanie samego siebie
chając się.
– Zastanów się nad tym. Wiesz, co mam na myśli – powiedział, uśmie-
Prawda była taka, że wydawało mi się, iż wiem, co chciał powiedzieć Bud,
ale nie zgadzałem się z tym, co chciał przez to zasugerować. Gorączkowo
starałem się znaleźć jakąś możliwą do przyjęcia linię obrony. – Wydaje mi się,
że to prawda, że uważam niektórych ludzi za leniwych i niekompetentnych
– odpowiedziałem w końcu. – Czy chcesz powiedzieć, że nie mam racji, że
nie ma ludzi leniwych i niekompetentnych? – Moje zaakcentowanie „nie ma”
było chyba zbyt mocne i miałem do siebie żal, że pozwalam, aby moje fru-
stracje stawały się widoczne.
Bud potrząsnął głową. – Wcale nie. Nie mówię teraz o nikim innym, tylko
o tobie, Tom. I o mnie, jeśli chodzi o ścisłość. – Przerwał na chwilę. – Co
zatem robisz, gdy masz do czynienia z kimś, kogo uważasz za leniwego i nie-
kompetentnego?
Zastanowiłem się nad tym. – Myślę, że to zależy. Niektórych traktuję
chyba dość twardą ręką. Niektórzy jednak wcale na to dobrze nie reagują,
więc staram się podejść do nich w inny sposób. Niektórym staram się schle-
biać, innych próbuję przechytrzyć. To chyba działa. Myślę, że tak naprawdę
odwalam przy ludziach kawał dobrej roboty.
Bud skinął głową. – Rozumiem. Ale gdy skończymy, będziesz to widział
zupełnie inaczej.
Ten komentarz znów wywołał u mnie niepokój. – Co jest złego w dobrym
taktowaniu ludzi? – zaprotestowałem.
– Przecież ty ich nie traktujesz dobrze. I na tym polega problem. Czynisz
więcej szkody niż myślisz.
– Szkody? – powtórzyłem za nim. Rumieniec niepokoju wypełzł na moje
policzki. Starając się panować nad emocjami powiedziałem – Obawiam się,
że będziesz musiał mi to wyjaśnić. – Te słowa zabrzmiały zbyt wojowniczo
nawet w moich własnych uszach i policzki jeszcze bardziej się zaczerwieniły.
– Z przyjemnością to zrobię – odpowiedział spokojnie. – Mogę pomóc ci
poznać twój problem i powiedzieć ci, co z tym zrobić. Po to się spotykamy.
– Przerwał, a po chwili dodał – Mogę ci pomóc, ponieważ mam taki sam
problem.
Bud podniósł się z krzesła i zaczął przechadzać się wzdłuż stołu. – Powinie-
neś otworzyć oczy na problem, który leży na sercu naukom humanistycznym.
www.mtbiznes.pl
ROZDZIAŁ
3
Oszukiwanie
samego siebie
– Masz dzieci, prawda, Tom?
Byłem mu wdzięczny za to proste pytanie i czułem, że na moją twarz po-
wraca życie. – No, tak, czemu pytasz, mam, a dokładnie mam jedno. Chłopak
ma na imię Todd i ma 16 lat.
– Pamiętasz, co czułeś, gdy się urodził? Jak to zmieniło perspektywę two-
jego życia? – spytał Bud.
Z wysiłkiem próbowałem ożywić wspomnienia z narodzin Todda, pomi-
mo cierpienia i żalu w sercu. W bardzo wczesnym wieku zdiagnozowano
u niego nadpobudliwość psychoruchową. Mieliśmy trudne dziecko. Ja i moja
żona Laura wiąż zmagaliśmy się z problemem, co z nim robić. Im był straszy,
tym gorzej się działo. Nie miałem z Toddem zbyt bliskich relacji, ale zapytany
przez Buda starałem się przypomnieć sobie ten czas i emocje towarzyszące
narodzinom. – Tak, pamiętam, – zacząłem w zamyśleniu – pamiętam, jak go
przytulałem, jak pokładałem w nim swoje nadzieje na jego życie. To było
dziwne, nawet przytłaczające, ale równocześnie wspaniałe. – To wspomnienie
złagodziło na chwilę ból, jaki teraz odczuwałem.
– Ze mną też tak było – powiedział Bud. – Czy pozwolisz, że opowiem ci
historię, która zaczęła się wraz z narodzinami mojego pierwszego dziecka,
Davida?
– Proszę bardzo – powiedziałem uszczęśliwiony, że mogę wysłuchać jego
historii zamiast odkrywać przed nim swoją własną.
www.mtbiznes.pl
Pobierz darmowy fragment (pdf)