Zmory. Zmorą tego sennego miasteczka staje się wywołana przez zagadkowe morderstwo fala nieuzasadnionej nienawiści, która odbije się na życiu (bądź śmierci) wszystkich niemal mieszkańców miejscowości.
Dociekliwi blogerzy drążą przyczyny tragedii, kreatywni dziennikarze eskalują napięcie, wzburzeni obywatele dokonują samosądów, teorie spiskowe powstają same... Otwarta zostaje puszka Pandory, z której wysypują się zabójcze wirusy, zombie i nacjonaliści. A Zmory zamierają w oczekiwaniu na najgorsze.
Darmowy fragment publikacji:
Syd
SIECZKA
© Copyright by
Dawid Sypniewski e-bookowo
Grafika na okładce: Dawid Sypniewski
Projekt okładki:
Dawid Sypniewski
ISBN 978-83-7859-642-4
Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo
www.e-bookowo.pl
Kontakt: wydawnictwo@e-bookowo.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie I 2016
01 / Pierwszy dzień szkoły
1 marca, rano
Wziąłem cię dziś ze sobą. Na wszelki wypadek.
7:51. Jeszcze dwie uliczki. 40 kilometrów na go-
dzinę. Skręcam. Zaraz zobaczę dzieci idące do szkoły.
Są, idą. Nietęgie miny mają, ha! Pierwszy dzień po
feriach. Na końcu ulicy: szkoła. Moje miejsce par-
kingowe. Czwarte od prawej. Znowu Edzio stanął
krzywo. Jak mu kiedyś zahaczę o lusterko, to sam
sobie będzie winien. Wyłączam silnik. Jest 7:54. Jak
co dzień.
Zaraz otworzę drzwi. Usłyszę śmiechy, krzyki,
kroki i całe to piekielne morze dźwięków. Poczekam
jeszcze chwilkę. Teraz jeszcze są przytłumione.
Jeszcze chwilkę, żeby nabrać sił.
Dziś wziąłem cię ze sobą. Bo to trudny dzień.
Pierwszy dzień po feriach. Ból w klatce piersiowej
powrócił. Rozumiesz, sprawiasz, że czuję się bez-
pieczniej.
Zaprosiłem cię do mojego życia dawno temu. Nie
było łatwo. Musiałem przejść testy, ale udało się.
Potem czekałaś na mnie długo w piwnicy, w moim
domku na bagnach. Teraz jak o tym myślę, to chyba
cię nigdy nie dotknąłem. Tak, wystarczyło, że tam
sobie byłaś. I czekałaś.
A teraz jesteś ze mną, w mojej czarnej walizeczce.
4
e-bookowoSyd SIECZKAPo raz pierwszy zobaczysz świat. No może trochę
przesadziłem. Jedynie wnętrze mojego schowka
w samochodzie.
No dobrze. Czas ruszać. Staję tu przed wami
dziatwa uśmiechnięta, tra la la la la.
Klik – dźwięk drzwi przy otwieraniu.
Patrz, kurwa, Staruch przyjechał.
Klik – robią drzwi przy zamykaniu. Jeszcze
chwilkę. Jeszcze chwilkę posiedzę. Jest ciężej, niż
myślałem. Ból w klatce nie pozwala mi wstać.
Wezmę cię ze sobą. Trzeba dodać sobie otuchy.
Będę cię trzymać pod pachą. Będziesz przy mnie.
Ot, tylko tyle. Będę mógł na ciebie patrzeć. Taki
amulet. No chodź dziecino do mnie. Jednak zoba-
czysz trochę świata. Miejsce gdzie pracuję od tylu
lat. Szkoda, że nie wiesz, jak tu było kiedyś. Teraz…
No dobra. Ruszamy. Razem.
Świeże i wilgotne powietrze miło orzeźwia. Może
ten dzień nie będzie jednak taki zły. W jednej ręce
teczka, a pod pachą walizeczka. Trzeba zamknąć
drzwi samochodu. Jedna czynność na raz! Jeden
fałszywy ruch i wszystko wyląduje na ziemi, he he.
Uwaga na kałuże. Trzeba patrzeć pod nogi. Wciąż
tylko pod nogi. Śmieją się. Śmieją się. Z czego tu się
śmiać? Nie muszę nawet na nich patrzeć, ja wiem,
że one patrzą na mnie. Pierwszy dzień szkoły. Tu
płakać trzeba. Jak zaraz wam zadam jakąś kartkó-
weczkę, to pożałujecie, że nie połamaliście nóg na
nartach. Jedyneczki popłyną szerokim nurtem, he
he. W dupę wam wsadzę te jedyneczki. Zobaczymy,
kto się będzie wtedy śmiać. O, koleżanka. Powie-
5
e-bookowoSyd SIECZKAdziałbym jej „dzień dobry”, ale chyba jest za daleko.
Nie usłyszałaby mnie, nie ma co głosu zdzierać.
Oszczędzam go na później. Zresztą i tak by pewnie
nie odpowiedziała.
Przekraczamy próg. Boże, jak tu głośno. Z mie-
siąca na miesiąc coraz głośniej. I duszno. Czemu
te dzieci się nie myją? Rodzice się rozwodzą? Pato-
logia? Wody w kranach nie brakuje, nie? Tego się
nie da wytrzymać. Jeszcze tylko po dziennik do po-
koju nauczycielskiego i do klasy.
Już dzwonek? Oj, zasiedziałem się w samochodzie.
Trzeba przyspieszyć kroku. Na końcu korytarza jest
moja klasa. Ale gdzie są dzieci?
Weszliście sami do sali? Kto was wpuścił? O wej-
ściu w rządku i w ciszy mogę zapomnieć.
No dobrze. Wszystko po kolei. Dziennik na
biurko. Walizeczka na parapet. Na widoku. Spraw-
dzić krzesło, czy nie podłożyli pinezki.
Dzień dobry dzieci.
Odpowiedziały trzy dziewczynki. Przed feriami,
odpowiadało pięć. Ale z czego się śmieją? Z czego tu
się śmiać? Nigdy nie mówiły „dzień dobry”?
Lista. Abel. Jest. Bohun. Nie ma? Brzeziński. Jest.
Brzoza. Jest? Ciszej, bo nie słyszę! Jest Brzoza? To
co się nie odzywasz? Dulski. Jest. Edamski. Jest? Ci-
szej! Ciszej! Edamski! Na miłość boską! Ciszej, bo
wam wszystkim pałę z zachowania postawię! Liczę
do trzech. Raz! Dwa! i ostatni…. Zostaw to, bo po-
łamiesz!
Nic nie skutkuje.
Muszę się chwilę zastanowić. Kręci mi się
6
e-bookowoSyd SIECZKAw głowie. Na zewnątrz wiosna powoli się budzi. Co
ja bym dał, żeby nie musieć tu siedzieć. Na para-
pecie mój skarb. Widzisz przez co ja muszę przecho-
dzić? I tak codziennie. Jest coraz gorzej. Temat. Po-
trzebny jest temat. Kreda, tablica, temat. „Ułamki”.
Może ich to trochę przestraszy i się uspokoją.
Dobrze, że jesteś ze mną. W razie czego, będę
bezpieczny. Wystarczy, że jesteś.
Edamski? Wracaj do ławki. Czego ty chcesz?
Pokazał mi dupę. Odwrócił się i pokazał mi dupę.
Chyba nawet pierdnął.
Stoi teraz tyłem do mnie. Wszyscy ryczą ze
śmiechu. Ledwo starcza im czasu, żeby zaczerpnąć
powietrza między kolejnymi spazmami. Ryczą tak
głośno, że im struny zaraz pękną. Te ich wykrzy-
wione mordy. Niepełne uzębienie, nieświeże od-
dechy. To monstra na dwóch łapach. Dręczą mnie.
Karmią się mną.
Ale ja się nie dam pożreć. To było o jedno pierd-
nięcie za dużo. Odwróć się Edamski, no odwróć się.
Zobacz, kto na ciebie patrzy.
O, jak cicho się nagle zrobiło. Mój Boże, jaka cu-
downa cisza. Nie słyszałem takiej ciszy w klasie od…
ho, ho… I w klatce przestało boleć od razu.
Tak, Edamski. To jest lufa. To jest moja długa, czarna
lufa. Otwórz usta! Smakuje ci? Poczekaj, zaraz podam
główne danie, niech tylko pociągnę za spust. Edamski.
Co za kretyńskie nazwisko. Mam zamiar zrobić z ciebie
ser innego rodzaju. Taki z dziurami.
Co za huk! Ha, ha, ha, ha! Co za moc! Kawałki
Edamskiego są teraz wszędzie, rozrzucone po całej
7
e-bookowoSyd SIECZKAklasie. Zrzedły wam miny, co?
Nie płakać! Morda w kubeł, bo wam nogi z dupy
powyrywam!
Co teraz? Zaraz będzie policja. Zablokuję drzwi
krzesłem. Nikogo nie będzie obchodzić moja wersja
zdarzeń. Że to w samoobronie było. Może by to już
skończyć. Odpocząć. Już nic nie musieć. Kulka w łeb
i do widzenia.
Do skroni, tak chyba najskuteczniej. Lufa jest
ciepła i… wilgotna. Edamski mi ją opluł! To odraża-
jące. Nawet na progu śmierci myślał tylko o tym, jak
mnie upokorzyć.
Cisza! Powiedziałem morda w kubeł, kurwa!!!
Czasem myślę, że wasz ulubiony zespół to zespół
Downa! Oszczędzę wam wrażeń związanych z prze-
chodzeniem do następnej klasy.
8
e-bookowoSyd SIECZKASpis treści
01 / Pierwszy dzień szkoły
02 / Wywiady
03 / Przyroda
04 / Tłum
05 / Pierwsze doniesienia
06 / Memy
07 / Stan wyjątkowy
08 / Chmura i deszcz
09 / Bojówka
10 / Msza
11 / Rzeźnia
12 / Terminator
13 / Szpital
14 / Korespondent wojenny
15 / Newsy
16 / Antidotum
17 / Zakon
18 / Tabletki
19 / Zajezdnia kolejowa
20 / Hakowanie
21 / Normalność
Epilog
Różne rzeczy, które się pisze na koniec
Podziękowania
14 / Korespondent wojenny
(wersja polska)
181
4
9
18
23
28
32
39
46
56
69
76
96
98
103
109
115
124
131
139
151
159
165
170
173
175
e-bookowoSyd SIECZKA
Pobierz darmowy fragment (pdf)