Darmowy fragment publikacji:
Wprowadzenie
Intelektualne podejście do historii globalnej (leżące u źródeł
książki Spotkanie ze światem. Eseje o historii globalnej) opiera
się zarazem na kontrastach i sprzecznościach. Kontrastach, gdyż
widać oddziałujące na nią siły rozmaitych nakazów moralnych −
stawienie czoła walce tożsamości narodowych lub przedstawienie
w sposób bardziej wyrazisty obrazu połączonych kultur i kon-
fl iktów zdawałoby się umniejszeniem. Sprzecznościach, ponieważ
wśród historiografów, którzy wpisują się w nurt historii global-
nej, można znaleźć obozy usiłujące narzucić sprzeczne ze sobą
wizje. Z jednej strony mamy historię powszechną cywilizacji,
operującą jakże często pojęciami centrum i peryferii. Z drugiej
strony − historię globalizacji. W końcu zaś – rozmaite próby
spojrzenia na historię ludzkości z innej jeszcze perspektywy. Jak
jednak stwierdzono, celem nie jest „historia monstrualna”, poże-
rająca to, co stanowi o odmienności, lecz świat historii, w którym
to, co sytuuje się pomiędzy, zwłaszcza między językami, odegra
właściwą mu rolę, choć wciąż często negowaną.
Panorama naszkicowana w pierwszym tomie skupiała się na
sile czynników leżących u podstaw badań północnoamerykań-
skich. Zakwestionowały one tradycyjne punkty widzenia i przy-
spieszyły refl eksję nad możliwymi kierunkami krytyki. Mogłoby
się wydawać, że Europa pozostaje pod tym względem w tyle,
8
Patrick Boucheron, Paul Gradvohl
lecz tom ten zarówno uzmysłowił bogactwo pozaeuropejskiego
wkładu, jak i wskazał kilka nurtów badawczych zainicjowanych
we Francji i w Polsce. Niniejszy tom przedstawia podejście
odmienne na dwa sposoby.
Z jednej strony buduje on dialog francusko-polski, właśnie
w warstwie pomiędzy dwoma językami. Przypomina też, jak da-
lece rację mieli Dariusz Kołodziejczyk i Jerzy Pysiak, odtwarza-
jąc w tekstach zamieszczonych w pierwszym tomie polskiego
wydania udział Polaków w początkach przyswajania globalnego
podejścia do historii. Decyzja o włączeniu tekstów Mariana Ma-
łowista i Michała Tymowskiego do niniejszej publikacji wynika
z chęci przypomnienia, że polscy historycy, utrzymujący często
inspirujące kontakty ze swoimi francuskimi kolegami, potra-
fi li rozwinąć wyjątkowo oryginalne analizy. Zamieszczone tu
teksty są dość późne (1967 i 2012), zwłaszcza w porównaniu
z tymi, do których się odnoszą (Fernand Braudel −1946, Nathan
Wachtel – 1967).
Portugalska perspektywa polskich badań zgromadzonych
w tym tomie wskazuje na pewien mało dostrzegany we Francji
tropizm, a różnica w czasie wynika wyłącznie z chęci zaprezento-
wania, jak bardzo perspektywa badawcza wzbogaciła się, a i nieco
dojrzała, dzięki kontaktowi z Warszawą. Historia datujących się
od XV w. kontaktów z ciemnoskórymi na ziemiach portugalskich
wskazuje dobitnie, że pytania postawione w 1967 r. i dotyczą-
ce punktu widzenia zwyciężonych mogą doczekać się całkiem
nowych odpowiedzi również wskutek odmiennego badania per-
spektywy zwycięzców. Po części sprzeczny wpływ chrześcijaństwa
na przemieszczenie i wchłonięcie przez Portugalię znacznej licz-
by niewolników pozwala wysnuć wnioski także na temat spo-
łeczeństw Centrum, podczas gdy wizja zwyciężonych pozwala
na nowo zobaczyć sposób postrzegania zwycięzcy. Na podobnej
zasadzie wkład badań Mariana Małowista polega na wyznaczeniu
nowych, w stosunku do tych z 1946 r., ścieżek prowadzących do
zrozumienia ruchów, dzięki którym metale szlachetne docierały
Wprowadzenie
9
do Europy i były rozprowadzane z Półwyspu Iberyjskiego. Tym
samym udział Polski w wymianie intelektualnej staje się równie
wyraźny jak uczestnictwo Portugalii w wymianie metali. Przede
wszystkim jednak mamy do czynienia z nową oceną wpływu
pośredników i ich działań na rozległą materię światowych kon-
taktów gospodarczych na początku wieku XVI. Zmienia to spoj-
rzenie na związek między ewolucją społeczeństwa portugalskiego
a przemianami obiegów wymiany handlowej. W tym miejscu
badania obu polskich uczonych łączy ten sam żywy luzytanizm.
Z drugiej strony mamy teksty napisane niemal równocześ-
nie w latach 2014−2015. Razem ze znakomitą polską kole-
żanką autorzy tego wprowadzenia inicjują nowy etap deba-
ty wokół historii globalnej, jej podstaw oraz oczekiwań. Ewa
Domańska, od 2002 r. wykładowczyni amerykańskiego Uni-
wersytetu Stanforda, ukazuje wyzwania, przed jakimi stawia
historyków wejście w epokę antropocenu. Punkt wyjścia jest
prosty. Istota ludzka, doprowadzając do istotnych i przede
wszystkim zauważalnych zmian w środowisku Ziemi, w końcu
zdaje sobie sprawę, że nie może zrozumieć siebie w oderwa-
niu od tego naturalnego otoczenia, którego część stanowi. To
oznacza, że myślenie o człowieku bez uwzględnienia jego inter-
akcji z naturą byłoby skazaniem historyka na chybiony wybór
przedmiotu badań.
Przywołane tutaj wyzwanie stojące przed historykami pro-
wadzi skądinąd do stwierdzenia, że historia, która dopiero na-
dejdzie, będzie chciała być również „historią niosącą pomoc”,
służącą odnowie, zapewniającą przyszłość naszej planecie. W tym
znaczeniu „spotkanie świata”, przywołane w poprzednim tomie,
zyskuje bardziej aktywny charakter, niż przewidywano. Opowia-
danie sobie (o historii) miałoby też być lekiem na całe zło planety.
A to dlatego, że historia nie należy już do człowieka, lecz do
świata, a to, co żywe, przeciwstawia się nie temu, co umarło, lecz
innym formom egzystencji. Ewa Domańska, związana z ośrodka-
mi w Polsce i Kalifornii, wpisuje się w nurt zapoczątkowany przez
10
Patrick Boucheron, Paul Gradvohl
Érica Baratay, który za przedmiot obrony obiera Zwierzęcy punkt
widzenia1 i zbliża się do biografi i zwierzęcej. Chodzi bowiem
nie tylko o to, że koncepcja człowieka wyrwanego z szerokiego
świata jest ułomna – podobnie rzecz się ma z ideą człowieka
wyizolowanego na poziomie jednostki, fi zjologicznie, ze swo-
jego otoczenia, zwłaszcza biologicznego. A przecież zwierzę jest
mu bardzo bliskie, tkwi w człowieku, przybierając różne formy,
jeszcze zanim zacznie się proces rozkładu zwłok, i trwa u jego
boku. Trzeba więc naprawdę zmienić perspektywę.
To samo zaproponowaliśmy w rozpisanym na dwa głosy po-
dejściu do czasu i przestrzeni sytuujących się poza rozkoszami hi-
storyczności. Zderzenie potrzeby historycznego legitymizowania
poszukiwań istoty charakteru narodowego z aspiracjami historii
równej miary (histoire à parts égales) – oba te zagadnienia zakła-
dają skonstruowanie łatwo rozpoznawalnych aktorów, będących
nośnikami spójnej logiki. W pracy historyka nieuchronnie pozo-
staną luki i okresy pomiędzy, nie uniknie on też konieczności bra-
nia pod uwagę przestrzeni podzielonych i porowatych zarazem,
pozbawionych ciągłości i połączonych przepływami, w których
terytorializacja może być jednocześnie rzeczywista i iluzoryczna,
spektakularna i bezsilna. Wychodząc od wizji Europy Środkowej
– wizji stworzonej z pustej przestrzeni pośrodku współczesnej
Europy i zdefi niowanej przez brak silnej, głęboko zakorzenionej
tu władzy – łatwo wykazano, jak dalece oczekiwania suweren-
ności wszystkich państw oraz legitymujące je narracje byłyby
nieistotne dla historyka (w tym samym stopniu, co twierdzenia
o wszechpotędze tego czy innego bohatera). Nie ze względów
ideologicznych, lecz po prostu za sprawą nieubłaganie piętrzą-
cych się dowodów wskazujących na daremny charakter jakiej-
kolwiek kontroli i rzekomego monopolu na użycie przemocy.
1 É. Baratay, Zwierzęcy punkt widzenia. Inna wersja historii, Gdańsk 2014
(wyd. franc.: tenże, Le point de vue animal : une autre version de l’histoire, Paris
2012) – przyp. red.
Wprowadzenie
11
Ponieważ uciekanie się do zwykłego przymusu dowodzi słabości;
ponieważ logikę przemian społecznych napędza przekształcenie
wszechpotężnej polityki w konstrukcję powierzchowną i kruchą,
ale wyjątkowo niszczącą.
Jednym z elementów, które należałoby zbadać, jest więc spo-
sób, w jaki człowiek wpisuje się w rozmaite i nieciągłe konstrukty
temporalne. Tym bowiem, co historia połączona poddała próbie
w równej, a może nawet większej mierze niż kategorie przestrzen-
ne, jest solidność naszych przekonań, najczęściej bezwiednych,
na temat czasu. Tym samym odsłania ona to, co często w refl eksji
historycznej uważa się za nieodwołalne – kiedy na przykład po-
sługuje się kategoriami wieku lub końca wieku, a co jest niczym
innym jak „czasem danego miejsca”.
W pierwszej części tej serii pisaliśmy o zaskoczeniu imperium
(zachodniego), o nadchodzącym połączeniu historii lokalnej z hi-
storią rozległych przestrzeni wpisanych w długie okresy trwania.
W niniejszym tomie przedstawiamy pewne punkty wyjścia dla
tych kontrapunktów wybrzmiewających w późniejszych pracach
oraz refl eksję na temat wyzwań, przed jakimi stoi piśmiennic-
two historyczne w dobie antropocenu, a więc przekształcenia
ekosystemu Ziemi oraz zintensyfi kowanych ludzką działalnością
przemian fi zjologicznych i biologicznych. Wzięcie pod uwagę
tych czynników splata się z historyczną świadomością ludzkich
interakcji i zmusza do przemyślenia na nowo stosunku do natury,
czasu i przestrzeni.
Rozpad interpretacyjnego i strukturalnego wzorca wykorzy-
stywanego przez historyków dokonuje się za sprawą oddzielenia
historii naturalnej od historii ludzkości − zarówno na poziomie
najwyższym, sięgającym przestrzeni międzygwiezdnej, jak i na
poziomie najniższym − mikroskopijnym czy jednostkowym. Co-
raz wyraźniej rozpad ten narzuca potrzebę przeprowadzenia ba-
dań przekrojowych, opartych na różnorodnych kompetencjach
i wielopłaszczyznowej współpracy, wykraczających poza zwykłe
czynności redakcyjne. My sami wciąż jesteśmy zakorzenieni
12
Patrick Boucheron, Paul Gradvohl
w rzemieślniczych praktykach, które z ledwością pozwalają nam
dostrzec wyzwania stawiane przez historię globalną. Nie chodzi
tu o kolejny podział obszaru badań, mający na celu stworzenie
nowej poddyscypliny historycznej, lecz o sformułowanie pytań,
które w rezultacie doprowadzą do zmiany sposobu kształcenia
historyków oraz pisania o historii. Sposób organizacji pracy in-
dywidualnej i zespołowej historyków oraz ich współpracowników
również trzeba będzie skonstruować na nowo.
Zdolność mobilizacji historyków i społeczeństw zostanie wy-
stawiona na próbę. Być może w obecnym stanie z trudem przy-
chodzi nam myśleć, że analiza historyczna mogłaby przyczynić
się do tego, by ludzie i ich planeta lepiej współegzystowali. Na-
leżałoby jednak czuwać nad tym, ażeby zachować tę możliwość.
W pewien sposób taki właśnie horyzont został wyznaczony przez
ten francusko-polski dialog wokół historii globalnej. Żadnych
programów, żadnych deklaracji narodów, które się kochają, żad-
nych wzajemnych gratulacji! Po prostu wspólna świadomość,
że mimo triumfalnego wydłużania list dziedzictwa, takiegoż
celebrowania pamięci i – odwrotnie – wrzaskliwego niszczenia
śladów minionych cywilizacji, mimo zgodnych napomnień, by
historyk używał swojego pióra do uprawomocnienia tego czy
innego porządku, przyszedł czas, by rozważyć wyzwania całkiem
innego rodzaju. Mamy na myśli te dotyczące mocno zafałszo-
wanego przekonania, jakie my, ludzie, żywimy na temat swo-
jego miejsca w historii świata, a nawet w historii samych ludzi,
w tej mierze, w jakiej można ją wyodrębnić choćby do celów
pedagogicznych.
W całej tej książce można dostrzec, że historycy, trochę jak
kraby, chwytają się różnych tropów, by objaśnić niespisaną jesz-
cze wtedy historię, która kilka lat później wydała się oczywista.
Tyle że w obliczu antropocenu i kryzysu towarzyszącego starym
systemom dominacji ekonomicznej i politycznej stawka jest
o wiele wyższa niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Europejskie
zbliżenie nabiera w 2015 r. szczególnego znaczenia, ponieważ
Wprowadzenie
13
Unia Europejska zmieniła swoje granice i rolę. Również z tego
względu dialog francusko-polski nie jest bynajmniej drugorzędny.
Wyzwania są wspólne, więc i odpowiedzi będą miały częściowo
taki charakter, chociażby z racji europejskich programów badań.
Mnożenie wizji narodowych straci sens. Za to podejmowane są
wspólne przedsięwzięcia, mające na celu stworzenie interpreta-
cyjnej struktury dzięki połączeniu dialogicznych badań z innymi
podejściami i rozmaitymi tradycjami intelektualnymi. Ufamy, że
za kilka lat stanie się to przyczynkiem do powstania trzeciego
tomu naszej serii, odmiennego od pozostałych.
Patrick Boucheron, Paul Gradvohl
Pobierz darmowy fragment (pdf)