Czytaj dalej...
Czytaj dalej...
Czytaj dalej...
Czytaj dalej...
dr Cristina Capelli (przepisy)
Simone Vetters (superfoods)
Redakcja: Mariusz Warda
Skład: Tomasz Piłasiewicz
PRojekt okładki: Aleksandra Lipińska
tłumaczenie: Joanna Zaczek
Korekta: Małgorzata Koniarska
Wydanie I
BIAŁYSTOK 2019
ISBN 978-83-8168-184-1
Original title: Das Geheimnis der Lebensenergie in unserer Nahrung. Die neue vegane
Ernährung by Ruediger Dahlke
© 2015 by Arkana Verlag
a division of Verlagsgruppe Random House GmbH, München, Germany.
© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Vital, Białystok 2016
All rights reserved, including the right of reproduction in whole or in part in any form.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być powielana
ani rozpowszechniana za pomocą urządzeń elektronicznych, mechanicznych,
kopiujących, nagrywających i innych bez pisemnej zgody posiadaczy praw autorskich.
15-762 Białystok
ul. Antoniuk Fabr. 55/24
85 662 92 67 – redakcja
85 654 78 06 – sekretariat
85 653 13 03 – dział handlowy – hurt
85 654 78 35 – www.vitalni24.pl – detal
strona wydawnictwa: www.wydawnictwovital.pl
Więcej informacji znajdziesz na portalu www.superodzywianie.pl
PRINTED IN POLAND
Spis treści
Podziękowanie ...................................................................
9
Pogląd na temat ................................................................. 15
Osobiste doświadczenia – nauka własnego ciała • Priorytety podczas
odżywiania • Jakość i ilość • Jakość ilości • Powrót do zdrowego apetytu
Część I
Dostarczenie i utrzymywanie energii życia – podstawy ...... 53
Czym jest życie, czym energia i siła życia? ........................... 55
Doświadczanie energii życia • Porządek i światło • Tajemnice kultur
Wschodu • Droga wewnętrznego światła • Tajemnice oddychania
i energii • O dobrym jedzeniu • Zdrowy apetyt jako klucz do zdrowia
Temat świeżości .................................................................. 75
Tropem tajemnicy • Trend do napchanego jedzenia • Naturalne
tajemnice opakowań • Skąd pochodzi energia życia i co się za nią kryje? •
Rola porządku w odżywianiu i życiu • Niebezpieczeństwo
wszechobecnej monotonii • Choroba jako zaburzenie porządku
Cała energia życia pochodzi ze słońca ................................. 99
Odkrycie promieniowania biofotonicznego • Światło jako współczynnik
porządku • Model światła jako energia uzdrawiająca • Tajemnice
świeżości w długowiecznych kulturach • Trwałość światła w pożywieniu
– świeżość życia
Inne metody stabilizacji – rytm życia .................................. 117
Ekstremalne doświadczenia z energią życiową • Zjawisko światła
w pożywieniu • Żywienie światłem – moje własne doświadczenia •
Świeża żywność zachowuje świeżość • Znany cud długowieczności
i witalności • Żywność surowa, gotowanie i płyny •
Energia życia i gotowanie
Ciepło życia w Tradycyjnej Medycynie Chińskiej ............... 149
Sposób myślenia TMC • Test do określenia własnej sytuacji termicznej •
Klasyfikacja żywności według jej jakości termicznej •
Integracja wschodniego i zachodniego rozumienia odżywiania
Cud w rzece i siła poruszania .............................................. 169
Człowiek w rzece życia • Między niebem a ziemią • Własne wewnętrzne
źródło energii życia • Sen i energia życia • Osobiste doświadczenia
z energią życia
Część II
Energia życia bez przeszkód ............................................... 183
Polarność i nauka odżywiania ............................................. 185
Historia odżywiania • Historia odżywiania zatacza krąg •
Medyczne argumenty przeciw pszenicy • I daj nam chleba powszedniego
• Czy rzeczywiście pszenica jest główną i jedyną winną? •
Inne węglowodany • Zrozumiałe przeszkody • Tłuste przypadki •
Wybitnie wysoki cholesterol • Dobry i zły tłuszcz czy tłusta polarność •
Rytm życia i sterowanie trawieniem tłuszczów
Post jako szansa .................................................................. 229
Post dla porządku i rytmu • Odżywianie postne = ketogeniczne
pożywienie • Mniej znaczy więcej • Tłusty nastrój, apetyt i zdrowie •
Program zdrowotny pierwszego porządku
Sprytniejszy niż Matka Natura? .......................................... 243
Przewlekłe zapalenia jako zło wrodzone • Konkluzja do wrażliwości
na gluten i braku tłuszczów • Szansa pożywienia uboższego w tłuszcze
i węglowodany • Nauka jako pomoc w decyzji o diecie •
Dieta nowotworowa i inne • Uchybienia i nieporządek •
Tajemnica genu starości
Wymiar duszy jedzenia i energia życia................................. 265
Chorobowo-symboliczna perspektywa współczesnych problemów
z odżywianiem
Część III
Praktyczne konsekwencje ................................................... 273
Rośliny i ich (drugorzędne) substancje ................................ 279
Całość i jej części • O produktach męki i roślinach leczniczych •
W rytmie życia i lat
Najlepsze z najlepszych ....................................................... 289
Warzywa i dzikie zioła • Owoce i orzechy • Zdrowi pomocnicy
w kuchni: zioła i przyprawy
Zboża bez glutenu .............................................................. 303
Owies • Proso (różne rodzaje) • Gryka • Amarant • Komosa ryżowa •
Ryż • Kukurydza
Kiełki i pędy ....................................................................... 309
Cud kiełkowania • Od kiełków do warzyw • Szczególnie wartościowe:
kiełki siemienia lnianego
Superfood – odkrycie nowego świata .................................. 313
Konopie • Kurkuma – żółty cud z Azji • Imbir • Camu camu –
mnóstwo witaminy C • Nasiona szałwi hiszpańskiej (Chia) – najlepsze
źródło Omega-3 • Moringa – cudowne drzewo • Chlorofil – źródło życia
• Olej kokosowy – tłuszcz, którzy wyszczupla • Soja (rehabilitacja soją) •
Kakao i rehabilitacja czekoladą
Z medycznego działu zdrowia ............................................. 347
Kwasy tłuszczowe Omega-3 – kwas dekozaheksaenowy (DHA) •
Resweratrol • Probiotyki • Wapno na mocne kości • Magnez – minerał
nerwów • Żelazo • Cynk • Jod • Witamina B12 – przeszkoda dla wegan •
Witamina D – słońce nie tylko na skórze • Witamina A – przedłużenie
„najlepszych lat” • Witamina B2 – konieczność pełnowartościowości
Zakończenie ....................................................................... 365
Przeszkody do uniknięcia • Wskazówki fachowców (i badaczy) dotyczące
odchudzania • Wyjście z pułapki • Pomoc i wymiar duchowy odżywiania
Bibliografia ......................................................................... 379
Podziękowanie
Moje podziękowanie nieprzypadkowo znalazło się na początku
książki, ponieważ w początku jest wszystko. Przedstawieni
poniżej naukowcy i przyjaciele tworzą początek tej pracy. Jest to
dla mnie ogromna przyjemność znaleźć najważniejsze wątki po-
śród obfitego materiału i połączyć je w taki sposób, aby utwo-
rzyły zwarty warkocz istotnych informacji dla współczesnych lu-
dzi. Żywność jest przecież pierwszym źródłem energii zaraz obok
oddychania.
Szczególne podziękowania kieruję do austriackiego fizyka i filozo-
fa nauk Erwina Schrödingera (1887–1961) oraz do niemieckiego
biofizyka Fritza Alberta Poppa za ich pionierskie prace w zakre-
sie energii światła oraz porządku w pożywieniu, jak również do
prof. Colina Campbella, dr. Caldwella Esselstyna, pionierów ro-
ślinno-pełnowartościowego pożywienia, a także do ich przeciwni-
ków – dr. Davida Perlmuttera i dr. Williama Davisa, rzeczników
diet mieszanych o niskiej zawartości węglowodanów i wysokiej
zawartości tłuszczów. Prof. Richardowi Béliveau, prof. Hansowi-
11
12
Christophowi Scharpfowi oraz dr. Danisowi Gingrazowi z zespo-
łu Béliveau oraz dr. med. L. M. Jacobowi dziękuję za wiele warto-
ściowych wskazówek zawartych w ich książkach oraz w zbiorach
studyjnych na temat „odżywiania”. Oni mnie zainspirowali i uła-
twili mi moją pracę. Dziękuję serdecznie również wszystkim tym
naukowcom, którzy nie zostali wymienieni, ale którzy opracowali
w tej dziedzinie wiele przełomowych rozwiązań.
Przy tym pomogły mi: moja pasja jako psychoterapeuty w dzie-
dzinie ciekawych historii, umysły pierwszych badaczy, jak rów-
nież szacunek do ich nieuchronnych punktów zwrotnych i od-
kryć. To wszystko wskazało mi właściwe tropy, aby mogła powstać
niniejsza książka. Przykładowo Richard Béliveau, profesor bio-
chemii na Uniwersytecie w Montrealu, jeden z autorów bestsel-
lera pod tytułem „Krebszellen mögen keine Himbeeren” (tłum.
„Komórki rakowe nie lubią malin”), wykonał wcześniej badania
dla przemysłu farmaceutycznego. W tym celu przeniósł swoje
laboratorium do Dziecięcego Szpitala Uniwersyteckiego, gdzie
zgromadził dzieci z chorobami nowotworowymi, ich rodziców
oraz lekarzy. Raport naukowców ze sztokholmskiego instytutu
Karolinska wskazujący, że zielona herbata zapobiega dopływowi
krwi do guzów, naprowadził go na nowy tor: odżywianie przy
raku! Żywność funkcjonalna – środki żywności zapobiegające ra-
kowi w dosłownym tego słowa znaczeniu – narodziła się. To od-
krycie, którego kulminacja po latach została ujęta w zdaniu: „Po
wszystkim, czego nauczyłem się podczas moich długoletnich ba-
dań, odpowiadając dziś na pytanie, czy mógłbym wymyślić sobie
dietę, która maksymalnie sprzyjałaby rozwojowi raka, mógłbym
śmiało powiedzieć, że nic lepszego nie wpada mi do głowy niż
nasze współczesne odżywianie”.
SuperodżywianiePodziękowanie
13
W czasie mojej współpracy z ginekologiem i lekarzem medycy-
ny ekologicznej Uniwersytetu Technicznego w Monachium, prof.
Volkerem Zahnem, doświadczyłem, jak jego marzenie zredukowa-
nia ilości trucizn podczas chemioterapii, a jednocześnie wzmocnie-
nia siły odbudowującej i regenerującej pacjentów prowadziło do
zwalczanej przez przemysł farmakologiczny i kolegów chemii do-
zowanej w niewielkich ilościach, przy jednoczesnym wprowadzeniu
zmian na zdrowe, pełnowartościowe żywienie. Wówczas tego nie
rozumiano, ale dziś jego teoria ukazuje się w zupełnie innym świe-
tle. Jednak ja zawsze postrzegałem go jako dalekowzrocznego leka-
rza nadzwyczaj ludzkiej medycyny konwencjonalnej i holistycznej.
Prof. Claus Leitzmann był i jest od dekad naszym światełkiem
w ciemności w temacie odżywiania. Już dziesiątki lat temu został
on wegetarianinem i wyszedł naprzeciw teorii rzekomego koryfe-
usza z Uniwersytetu w Monachium, który dawał do zrozumienia,
że wegetarianie po trzech latach mogą mieć objawy niedoborów,
a po siedmiu latach mogą umrzeć. Kiedy to usłyszałem, byłem
wegetarianinem już dziewięć lat i nie wierzyłem własnym uszom
– ale Claus Leitzmann tym bardziej. Dziękuję mu za jego odwagę
i jego niezłomnego ducha!
Spotkałem go na kongresie w Weronie jako 81-latka w świet-
nej formie i byłem dumny z tego, że mogłem dzielić scenę z nim
i jego dwoma kolegami – Campbellem i Esselstynem. Campbell
w wieku 81 lat także utrzymywał imponującą kondycję – do tego
równie zaangażowany, jak też skromny i niezwykle przyjacielski –
dzielił się historią życia wraz ze swoim przyjacielem Esselstynem.
Obaj renomowani i wyjątkowi naukowcy uniwersyteccy, pocho-
dzący z farm mlecznych z tej samej okolicy USA, mieli odwagę na
koniec swojej pełnej sukcesów kariery przełamywać swoje przy-
zwyczajenia życiowe, ryzykować swoją reputację i zapoczątkować
14
roślinno-pełnowartościową rewolucję (światową) w medycynie
odżywiania.
Na swoim przykładzie nigdy nie badałem odżywiania roślinno-
pełnowartościowego naukowo. Studiowałem i obserwowałem tyl-
ko moich pacjentów, a dopiero w ostatnim czasie dopuściłem do
głosu również mój organizm. Wyciągałem wnioski tylko z do-
stępnych mi badań, sumując sobie dwa do dwóch. Szczególne
podziękowania kieruję dlatego do moich pacjentów. A zwłasz-
cza do tych, którzy ukazywali mi granice wciąż zaskakujących
mnie teorii, którzy skłaniali mnie do myślenia i nakierowywali na
nowe pomysły. Ponieważ właśnie oni i ich organizmy nie mieli
wygórowanych oczekiwań podczas zmiany odżywania na roślinne
i pełnowartościowe. Przykładowo każda pacjentka, która, chociaż
bardzo by chciała, nie schudnie podczas takiej zmiany, ma szansę
osiągnąć ten cel dzięki dodatkowej rezygnacji z pszenicy i glute-
nu. Temat ten zostanie również obszernie omówiony w niniejszej
książce.
Poza tym dziękuję naszemu bioogrodnikowi z TamanGa, Pau-
lowi Brennerowi, za ważne wskazówki oraz jemu i jego żonie Ger-
trud za to, że konsekwentnie i świadomie podążają drogą razem
z roślinami, poczynając od komunikacji z nimi, na ich rozwoju
kończąc, oraz przede wszystkim za przecudowną lekcję poglądo-
wą w naszym ogromnym ogrodzie.
Po raz pierwszy chciałbym podziękować mojemu własnemu
ciału, które od ponad sześćdziesięciu lat próbuje mi wskazać dro-
gę – co prawda moją, ale mam nadzieję, że będzie to również dro-
ga dla wielu innych. Gdybym zawsze podążał za jego głosem, już
od dzieciństwa zrezygnowałbym z białek zwierzęcych i z produk-
tów mlecznych. Od teraz będę poświęcał więcej uwagi mojemu
ciału i przede wszystkim zacznę mu ufać.
SuperodżywianiePodziękowanie
15
Dr Cristinie Capelli, która dała mi impuls do napisania książki
pod tytułem „Peace Food – vegano-italiano” oraz razem ze mną
podjęła kroki w kierunku rezygnacji z glutenu, zawdzięczam re-
cepty zawarte w tej książce (patrz: ilustracja na środku książki
„Peace Food”), które wpłynęły na dalszy rozwój „Peace Food”. Te-
rapeutce TMC (Tradycyjnej Medycyny Chińskiej) Sybille Schlüpen
oraz dr Ingfried Hobert dziękuję za sugestię do tematu energii życio-
wej w pożywieniu, zaczerpniętą z gromadzonej od tysięcy lat wie-
dzy Tradycyjnej Medycyny Chińskiej. Dziękuję również Doro-
thei Neumayr za długą wspólną drogę w sprawach żywienia oraz
w szczególności za pomoc przy tworzeniu rozdziału o ciepłych
i zimnych potrawach.
Kieruję podziękowania do Simone Vetters, mojej koleżanki do-
świadczonej w temacie ziół i roślin, za jej merytoryczny wkład do
trzeciej części niniejszej książki, do roślin i superfood. Mojemu
organizatorowi Balthasarowi Wanzowi, który od ponad dwóch lat
trzyma pieczę nad moją dokumentacją biurową oraz znosi moje
wszelkie zmiany żywieniowe, dziękuję za inicjatywę, mojemu asy-
stentowi – Uwe Lindnerowi – za to, że poświęcił mi czas, kiedy
woził mnie przez świat. Annie Cavelius dziękuję za wyrozumiałą
pomoc w edycji książki i ogólny porządek.
Za wspólną drogę również w sprawy odżywiania oraz za to, że
wspierała mnie w czytaniu, myśleniu i pisaniu, dziękuję mojej
partnerce Ricie Fasel.
Kto chce coś uczynić,
zawsze znajdzie drogę.
Kto nie chce, zawsze jakieś wyjście.
Prof. Claus Leitzmann
Pogląd na temat
Kiedy przed kilkoma laty przedstawiłem zasadę żywienia i ży-
cia „Peace Food”, miałem nadzieję na zasianie pokoju wśród
wszystkich, którzy również by tego chcieli, niczym święty Franci-
szek, który rozpoczyna moją ulubioną modlitwę słowami: „O Pa-
nie, uczyń z nas narzędzia Twojego pokoju”. Jednak napotkałem
kilka osób, które nie zgadzały się z moimi poglądami, kiedy tylko
przedstawiłem ofertę „Peace Food”. Nigdy nie chodzi o to, aby
komukolwiek coś nakazać albo zmusić go do roślinno-pełnowar-
tościowego sposobu odżywiania.
Ogromne szanse na sukces niniejszej książki leżały przede
wszystkim w przykładach, które zostały potwierdzone naukowo.
Kto nie chce podjąć tematu, po prostu żyje w ten sam sposób, co
wcześniej, i nic dla niego się nie pogarsza. Ale kto, przeciwnie, chce
dokonać zmian w swoim życiu, ten może na tym ogromnie zyskać.
Nikt nie musi, ale wszyscy mogą.
17
18
Kolejne strony odkryją być może najgłębsze tajemnice odży-
wiania oraz mieszczące się w jego środku energię życia i energię
leczniczą. W związku z tym połączyłem przekonania oraz wyniki
wielu badań na temat ogólnego poglądu o energii naszego po-
żywienia, jego ciepła życia oraz naturalnych rytmów, które po-
jawiają się podczas jego powstawania. Ta wspólna wizja pozwa-
la nam stać się bez porównania zdrowszymi. Zaraz na początku
chciałbym wyjaśnić tę pełną nadziei wiadomość, żeby obudzić
u ciebie duże oczekiwania spełnionej jakości życia, jak również
oczekiwania większej witalności i lepszego zdrowia, ale także, aby
stało się oczywiste, że to wymaga czujnego ducha, znajomości
zasad przeznaczenia i dobrej woli do małych zmian z dużymi
konsekwencjami.
Najnowsze badanie dotyczące odżywiania – na podstawie znaczą-
cego udziału licznych wcześniej wymienionych naukowców i leka-
rzy – pokazuje nam nie tylko, jak możemy zapobiec rakowi, który
jest drugą najczęstszą przyczyną śmierci we współczesnym świecie.
Pokazuje również, jak możemy zapobiec innej głównej przyczynie
śmierci na świecie, czyli chorobie układu naczyniowo-wieńcowego.
Jaka to ogromna szansa! Caldwell Esselstyn opisał tę chorobę na
kongresie w Weronie jako papierowego tygrysa, któremu w każ-
dym momencie można odebrać całą moc poprzez zmianę sposobu
odżywiania na żywienie wegetariańskie. I najpiękniejsze: on mógł
za pomocą badań i zdjęć rentgenowskich zademonstrować, jak na-
czynia układu sercowego otwierają się na skutek żywności diete-
tycznej skierowanej na serce lub naczynia układu krwionośnego.
W swojej znanej pracy pod tytułem „China-Study” – naukowe
uzasadnienie roślinno-pełnowartościowego sposobu życia – Colin
Campbell pokazał, że pod wpływem tego samego jedzenia rak raz
się odbudowuje, a innym razem się zmniejsza.
SuperodżywianiePogląd na temat
19
Oczywiście zbiór badań, który był przełomowy, ale jednocze-
śnie mógłby zaszkodzić w przetrwaniu koncernom farmaceutycz-
nym, został przez nie zwalczony. A dla takiej potyczki naukowcy
są w dzisiejszych czasach niezbędni. Wystarczy tylko jakaś pod-
legła przemysłowi praca, kiedy trzech profesorów kwestionuje ja-
kieś badania, żeby przedstawić ich jako kłócących się – by pogrą-
żyć ich bez konkretnych badań.
Niekończąca się historia
Jest to jeden – obok odżywiania – wciąż powtarzający się scenariusz:
już w 1972 roku epidemiolodzy z USA wiedzieli o szkodliwości dla
zdrowia mięsa i produktów mlecznych. Ówczesny liberalny demo-
kratyczny kandydat na urząd prezydenta USA George McGovern
(1922-2012) podchwycił temat i dlatego z powodu niezadowolenia
amerykańskiego przemysłu mięsnego i mlecznego poniósł porażkę
w wyborach, jak również jako senator.
Podobne przeciwności przeżył i opisał Colin Campbell. Już
w 1983 roku amerykańska organizacja do spraw walki z rakiem
(American Cancer Society) wywiesiła plakat: „Reduce your risk for
cancer – reduzieren Si Ihr Krebsrisiko”. (tłum. „Zmniejsz swoje ry-
zyko zachorowania na raka”). Były na nim przedstawione wyłącz-
nie obrazki roślin. W międzyczasie pojawiło się ponad 500 000
publikacji dotyczących związku pomiędzy rakiem a żywnością,
wszystkie zaś mówiły o pozytywnym działaniu roślin (żywno-
ści roślinnej). Mimo to opór stawiały osoby ze strony przemy-
słu, które czerpały profity z czyichś chorób. Jednocześnie nasi-
la się jednak atmosfera przełomu wśród coraz liczniejszej i coraz
20
młodszej grupy osób stających się weganami. A one nie czerpały
swojej motywacji z wyników z badań „China-Study”. Już od
dziesiątków lat niemieckie prace badawcze dotyczyły podob-
nych tematów. Trwające ponad osiem lat studia niemieckiego
instytutu badań nad rakiem (Deutsche Krebsforschungszen-
trum Heidelberg – DKFZ) udowodniły już w 1999 roku, że
wegetariańskie odżywianie oraz świadomy i zdrowy tryb życia
zmniejszyły u mężczyzn ryzyko przedwczesnej śmierci prawie
o połowę, zaś u kobiet – o jedną trzecią. Zarówno ryzyko śmier-
ci ze względu na problemy z układem naczyniowo-wieńcowym,
jak również ze względu na raka, choroby układu trawiennego
lub układu oddechowego znacznie się zmniejszyło. Jeszcze jede-
naście lat wcześniej, w 1988 roku, przeprowadzone przez prof.
Clausa Leitzmann badania wegetariańskie w Gießen pokazały te
zalety również na podstawie morfologii krwi wykonanej u po-
nad tysiąca uczestników badań.
Nie ma na świecie nic równie potężnego jak pomysł,
którego czas właśnie nadszedł.
Viktor Hugo
Każdy z nas podczas swojego życia je mniej więcej 30 ton poży-
wienia i pije 50 000 litrów płynów. Materialnie się z tego składa-
my, nawet jeśli staramy się to ograniczać. Przeciętny Niemiec we-
dług fundacji Heinricha Böll (stan na rok 2013) spożywa w ciągu
swojego życia 945 kurczaków, 46 świń, 4 krowy i 4 owce, 46
indyków, 37 kaczek i 12 gęsi. To, że jest to niedobre dla nas i dla
Ziemi, wiemy – potwierdzone naukowo – już od dawna. Czuje-
my też, że wszystko, co jest dla nas dobre, jest dobre również dla
Ziemi. Organizacja Narodów Zjednoczonych (ONZ) od dawna
SuperodżywianiePogląd na temat
21
ma tego świadomość, jednak bardziej się w to nie angażuje. W jej
czwartym raporcie klimatycznym (2010) zamieszczono: „Gospo-
darstwo, które zajmuje się produkcją mięsa i mleka, potrzebuje
70 procent świeżej wody, 38 procent gruntu i wytwarza 19 pro-
cent gazu cieplarnianego… Światowy zwrot ku lepszemu, pole-
gający na przejściu na wegańskie odżywianie, jest konieczny dla
życia, aby ratować świat przed głodem, brakiem paliwa i złymi
następstwami zmiany klimatycznej”.
ONZ wie, że z jednej strony 868 milionów ludzi cierpi z po-
wodu głodu i braku jedzenia, z drugiej zaś strony już 1,4 miliar-
da ma nadwagę. Stosownie do tego 2,3 miliarda ludzi znajduje
się na całkowicie złej drodze. Dla obu skrajności ratującym życie
krokiem byłoby spożywanie roślinno-pełnowartościowych pokar-
mów. Mimo to z tej strony nie ma sporego wsparcia – za silne są
powiązania interesów.
To, co może i zmieni świat, to tak zwana oddolna demokracja
(ang. grassroots-movement), czyli ruch, który od podstaw je(st)
i myśli inaczej. Również ta książka może stworzyć ogromne szanse
i wywołać rewolucję w twoim własnym życiu, jak również w świe-
cie żywienia.
Aby rozwiązać tajemnicę energii życia naszego pożywienia, na-
leży dokładnie przeanalizować to, co wchodzi w jego skład, ponie-
waż wszystko w pożywieniu jest niezbędne. Musimy tylko wszyst-
ko złączyć w jedność, inaczej skomponować i codziennie stosować.
Najważniejsza zasada przeznaczenia to polarność – do każdego bie-
guna należy dopasować biegun przeciwny. Szukanie energii życio-
wej w naszym pożywieniu będzie skonfrontowane z tą zasadą.
Przykładowo: interpretacja obrazu klinicznego choroby –
„symptomu choroby” (patrz: spis literatury w załączeniu) daje
22
możliwość rozpoznania duchowego tła symptomów w prosty
sposób i pojęcia zadania, to znaczy daje możliwość odpowied-
niej oceny potrzeb na płaszczyźnie duchowej. Szereg badań do-
tyczących odżywiania oferuje możliwość odpowiedniej oceny na
płaszczyźnie fizycznej. Z połączenia obu tych ocen, psychicznej
i somatycznej, powstaje rzeczywista psychosomatyka. Szeroko
rozwinięta dusza, która zmaga się z wyzwaniami życia, jest bardzo
dobrze chroniona przed symptomami choroby. Do tego docho-
dzą odżywianie zgodne z rytmem i warunkami życia oraz zdrowy
ruch. W ten sposób sprawisz, że będziesz gotowy na cud!
Ciągłe poszukiwanie właściwej drogi w odżywianiu i przyjęcie
powyższych ocen jako właściwe doprowadzają do tego, co naj-
istotniejsze. Dusza i cało dopełniają się i zawsze stanowią i sta-
nowiły jedność. Za późno zrozumiano, że psychosomatyczne le-
czenie z pomocą obrazu klinicznego choroby oraz somatyka nie
mają nic wspólnego z medycyną konwencjonalną i z medycyną
naturalną, ale w przeciwieństwie do tego cudownie się uzupełniają
i wspierają. Zamiast nudzić się w szpitalnym łóżku, można by było
w celach leczniczych wykorzystać psychoterapię na własną rękę
i poświęcić ten czas na podróżowanie do wewnętrznego świata ob-
razów duszy. Moglibyśmy znów nadać oprawę naszym posiłkom,
jeśli nie przez modlitwę, to może poprzez podziękowanie i błogo-
sławieństwo. W innym wypadku coraz więcej z nas zacznie wsty-
dzić się swojej tradycji i będzie się od niej coraz bardziej oddalać.
W poszukiwaniu tajemnicy energii życia w pożywieniu być
może stwierdzisz zdziwiony, że już od dawna naukowo możemy tę
energię zmierzyć i dostrzec. Być może natkniemy się na badania,
które będą poszlaką do rozwiązania tajemnicy, jednak obecnie są
one zupełnie ignorowane. Być może obok zdziwienia wywołują
strach, ponieważ jak dotąd obcowanie z energią życia w zachodniej
SuperodżywianiePogląd na temat
23
nauce groziło zastosowaniem przerażających kar. Rozwiązanie tej
tajemnicy w naszym rejonie od dłuższego czasu wiąże się z ryzy-
kiem, podczas gdy w przestrzeni wschodnio-azjatyckiej spokojnie
można myśleć o rozwiązywaniu tajemnicy energii w pożywieniu.
Zachód kompletnie ignoruje tajemnicę ciepła życia w pożywieniu
oraz jej naturalne rytmy powstawania. Przy tym przykładowo każdy
może odczuć, jak niewiele ciepła daje zjedzona latem sałatka owoco-
wa z owoców cytrusowych, mango i papai. Poza tym wystarczą nam
wskazówki Huang Di, byłego cesarza chińskiego i legendarnego pre-
kursora podstawowych zasad Tradycyjnej Medycyny Chińskiej, któ-
rej tutaj poświęcono jeszcze niewiele uwagi. Zatem wiedza o cieple
życia w pożywieniu przez tysiące lat pozostaje w ukryciu dla naszego
kręgu kulturowego. Do momentu, kiedy nasza nauka poświęci się tej
tajemnicy – która do teraz nie wskazała różnic pomiędzy energetycz-
ną zawartością świeżo wyciśniętego soku i zakonserwowanego soku
butelkowego – zapewne będzie to jeszcze trwało.
Dobre jest to, że z Tradycyjnej Medycyny Chińskiej możemy
czerpać wiedzę o cieple życia, musimy tylko poradzić sobie ze zin-
tegrowaniem polarności pomiędzy świeżością bądź energią życia
z jednej strony, a ciepłem życia – z drugiej. Nasza siła życia składa
się z obu biegunów.
Tutaj w grę wchodzi również rytm. Rąbka jego tajemnicy uchy-
lił już Rudolf Steiner (1861–1925) z przekonaniem, że całe życie
ma swój rytm. U nas natomiast znany nauczyciel życia wymieszał
rytm i takt, chociaż zachowują się one w stosunku do siebie jak
życie i śmierć. Przy czym wszystkie żyjące organizmy mają rytm,
natomiast wszystkie maszyny – takt. W momencie, kiedy nasz rytm
serca staje się taktem, umieramy. Zmienność funkcji serca według
Davida Servan-Schreibera (1961–2011) jest zrozumiale udokumen-
towana naukowo. Krótko mówiąc, chodzi tutaj o ciągłą szerokość
24
wariacji bicia serca. Jak otrzymuje coś kompletnie jednorodnego,
istnieje niebezpieczeństwo opóźnienia. Lub: jeśli damy rytmowi lat
przestrzeń w naszym życiu i będziemy się napawać zapachem pod-
czas posiłków, konsumując zebrane w sezonie owoce i warzywa, to
zaprosimy niejako życie do nas. Potrzebujemy – prawo polaryzacji
– nie tylko w muzyce obu: rytmu i taktu lub życia i porządku.
W dodatku poprzez dynamiczny postęp w przemysłowej hodowli
bydła i manipulacji zespołem cech dziedzicznych roślin teraz jest
najlepszy moment na odkrycie tajemnicy genu starości. Nasz orga-
nizm nie może współuczestniczyć w tym rozwoju: jesteśmy gene-
tycznie i jednocześnie fizycznie prastarymi istotami i wiele z tego,
co rozwinęło się – prawie niezauważalnie – w ciągu dekad, było
pomocne w swoim czasie, ale na dłuższą metę okazywało się szko-
dliwe. Dlatego rozwój krów o dużej wydajności mlecznej i świa-
towe rozpowszechnienie produktów mlecznych w naturalny spo-
sób załagodziły głód. Również rozwój nawozów sztucznych dzięki
Justusowi von Liebigowi (1803–1873) zadbał o lepsze plony, czy
też hodowla nowoczesnej, bardzo wydajnej pszenicy, dzięki której
odkrywca Norman Ernest Borlaug w 1970 roku otrzymał Nagro-
dę Nobla. W dzisiejszych czasach nam wszystkim szkodzi mleko
od krów o dużej wydajności mlecznej, które mają niewiele wspól-
nego z tymi, które były do dyspozycji w czasach młodości naszych
przodków. Mleko z kartonika, które wielu z nas wciąż pije, jest ho-
mogenizowane i nie pochodzi od jednej konkretnej krowy mlecz-
nej, lecz jest mieszanką mleka tysięcy krów. Również współczesnej
pszenicy nie można porównać z pierwotnym ziarnem, które spo-
żywane było jeszcze przed stu laty. Tamto jako przodek pszenicy
miało jeszcze 14 chromosomów. Pszenica płaskurka, która miała
polepszyć ziarno, przyniosła dodatkowo 28, co w sumie daje dzi-
SuperodżywianiePogląd na temat
25
siejszej pszenicy 42 chromosomy. Chleb, który jemy w dzisiejszych
czasach, może być zestawieniem tysiąca substancji, a wśród nich są
takie, które ułatwiają czyszczenie maszyn do pieczenia. Z chlebem
sprzed lat nie ma on praktycznie nic wspólnego.
Ze wszystkiego po prostu zrobiliśmy więcej,
a otrzymaliśmy mniej.
Nasz organizm nie może współuczestniczyć w tym dynamicznym
rozwoju. Z punktu widzenia genów człowiek jest prastary i potrze-
buje również pożywienia odpowiadającego genowi starości: z fizycz-
nego punktu widzenia jesteśmy prastarzy, a nasza psychika jest, ła-
godnie mówiąc, starodawna i ukształtowana przez równie prastary
świat obrazów duszy i ponadczasowe archetypy. Jedno i drugie po-
trzebuje jako pokarmu (duszy) czegoś niezawodnego jak mity i bajki,
ale odnośnie do odżywiania – równie starych genów w artykułach
spożywczych.
Ostatnia wielka tajemnica dotyczy w końcu synergii i jedności.
Musimy połączyć ze sobą coś pozornie nie do pogodzenia – rów-
nież w naszym odżywianiu. Tylko wówczas może wyniknąć z tego
coś całkowitego i leczniczego.
W dziedzinie odżywiania tacy pionierzy, jak Campbell i Esselstyn,
na podstawie wielu badań mogą udowodnić słuszność wegańskie-
go sposobu życia i to, jak szkodliwe są białka i tłuszcze zwierzęce
dla naszego zdrowia. W ich miejsce polecają oni ubogie w tłusz-
cze roślinno-pełnowartościowe pokarmy. Jako przyjaciel zwierząt
i wegetarianin z ogromnym entuzjazmem poszedłbym ich śladem.
Z drugiej strony ich koledzy – kardiolog William Davis i neu-
rolog David Perlmutter – polecają, w oparciu o badania, rezygna-
26
cję z glutenu, w szczególności z pszenicy, jak również stosowanie
dobrych tłuszczów (np. oliwa z oliwek, olej lniany lub kokosowy),
które leczą wiele chorób, np. cukrzycę II stopnia. Niestety, pole-
cają oni również pokarmy ubogie w węglowodany i zawierające
tłuszcze oraz takie, które dodatkowo bogate są w białka zwierzęce.
Ale ich argumenty i badania także mnie przekonują i umożliwiają
mi lepiej zrozumieć energię w pożywieniu po dobrych czterdzie-
stu latach pracy jako lekarz.
Wszystko jest możliwe
Do tego pasuje historia legendarnego mędrca i filozofa z Anatolii –
Hodży Nasreddina: Mędrzec jako sędzia przesłuchał na początku
oskarżonego i zakończył przesłuchanie słowami: Ma pan całkowi-
tą rację! Późniejsze przesłuchanie strony przeciwnej zakończyło się
zdumieniem zgromadzonych poprzedzonym tymi samymi słowa-
mi mułły: Ma pan całkowitą rację!
Oczywiście obie strony – z ich ówczesnego punktu widzenia –
mogą mieć rację, to może być nawet przypadek. Ale z drugiej stro-
ny obie strony czy też strategie odżywiania są przeciwnymi biegu-
nami. A co w przypadku, kiedy obie strony mają rację? Czy może
tak być, że działające przekonania nie wykluczają się wzajemnie,
lecz przeciwnie – dopełniają się, a nawet rozwijają cudowną syner-
gię, kiedy my dopasujemy do siebie wynikające z tego programy
zdrowia? Nie mogłoby tak być, że nie mamy tylko wyboru pomię-
dzy dżumą a cholerą, lecz jako trzecia opcja widniałoby zdrowie?
Dokładnie to zademonstruje niniejsza książka. Jak jakiś po-
karm jest dobry dla serca i naczyń – Esselstyn odrzucił nawet
SuperodżywianiePogląd na temat
27
w swojej żywności dietetycznej odpowiedniej dla serca i na-
czyń wszystkie tłuszcze – tak inny dobrze działa na mózg, a po-
wszechnie wiadomo, że do życia potrzebujemy zarówno serca,
jak i mózgu. Badania potwierdzają, że bez produktów mlecz-
nych praktycznie nie dochodzi do rozwinięcia się cukrzycy
I stopnia. Wiemy również z badań, że rezygnacja z glutenu,
a w szczególności z pszenicy, działa podobnie. Ewentualnie mo-
glibyśmy pozbawić podstaw choroby takie jak cukrzyca oraz
udostępnić wyjaśnienie na innej płaszczyźnie stojącej za tym
sytuacji psychicznej. Cukrzyca jest początkiem wielu współcze-
snych chorób, a w szczególności tych uznawanych za choroby
cywilizacyjne.
Podczas dokładniejszych badań „China-Study” okazało się
zresztą, że z danych wynika białko zwierzęce, ale również psze-
nica wywołuje ryzyko zdrowotne. Biochemik Campbell musiał
dokładnie prześledzić ten fakt, a neurolog Perlmutter – szkody,
które pokarmy bogate w białka zwierzęce wyrządziły w naczy-
niach krwionośnych. Kardiolog Davis rozróżnił w końcu oba,
ale ustalił, że problemy z glutenem, względnie z pszenicą, są
o wiele większe. Przy tym oszacował wyraźnie silniejsze działanie
zsiadłych mlecznych produktów na organizm. Celem tej książki
było zestawienie tych biegunów oraz zintegrowanie ze sobą róż-
nych przeciwieństw – zarówno na płaszczyźnie teoretycznej, jak
i naukowej, oraz w praktyce, dzięki drogocennym i smacznym
przepisom.
Konsekwencja tych obu dużych, współczesnych prądów odżywia-
nia polega więc na rezygnacji z białek zwierzęcych i glutenu. Co
więc pozostaje, skoro po zastanowieniu dojdziemy do wniosku, że
do całej naszej diety przenikają produkty mleczne, produkty z ja-
28
jek i pszenicy? Od razu pojawia się czarny scenariusz rezygnacji,
czego współczesny człowiek tak okropnie się boi.
Z drugiej jednak strony, czy nawet już od dawna spóźnione
naprawianie błędów nie jest powodem do radości? Dodatkowo
istnieje perspektywa lepszego, tzn. smaczniejszego jedzenia, któ-
re jednocześnie jest bardzo różnorodne, a ponadto samodzielnie
przyrządzane. To oznacza odejście od wszystkich dużych plag
zdrowotnych albo przynajmniej ich zmniejszenie. Tak jak ro-
ślinno-pełnowartościowe posiłki działają pozytywnie na proble-
my z sercem i układem krążenia oraz pomagają przy raku i reu-
matyzmie, skazie moczanowej i alergiach, zapobiegają demencji
i alzheimerowi lub je zmniejszają oraz zmniejszają cukrzycę I,
a leczą cukrzycę II stopnia, tak również posiłki bez dodatku
glutenu mogą przynieść polepszenie przy wielu dolegliwościach.
Dlatego posiłki te mogą zniwelować symptomy choroby zwy-
rodnieniowej układu nerwowego – często migreny i inne bóle
głowy oraz czasami nawet schizofrenię.
Jeśli sami zestawimy te obie pozorne przeciwności, możliwe jest
wyleczenie. Dodatkowo łącząc ze sobą świeże i ciepłe posiłki, czyli
energię i ciepło życia, możemy powrócić do starego, a mianowi-
cie pierwotnego odżywiania, połączyć je z naszym współczesnym
życiem i tym samym połączyć zbawienne strony, które przyniosą
nam korzyści i wyeliminują szkody.
Cieszę się, że z pomocą badań i argumentów mogę zaprosić cię
do lepszego życia, które jednoczy zachodnie i wschodnie zasady
odżywiania oraz łączy naukę i medycynę doświadczalną – do życia
z perspektywą na rosnące wewnętrzne i zewnętrzne zadowolenie.
SuperodżywianiePogląd na temat
29
Osobiste doświadczenia – nauka własnego ciała
Zaufanie mojemu własnemu organizmowi i jego nauka były dla
mnie długą drogą, która raczej utrudniała mi studia i zawód leka-
rza poprzez ciągłe braki w wykształceniu. Rzeczywiście jako stu-
denci medycyny żenująco mało słyszeliśmy o odżywianiu. Patrząc
wstecz, okazało się to jednak szczęściem, ponieważ to, czego się
nauczyliśmy, było w istocie nieprawdziwe lub stanowiło nieraz
połowę prawdy.
Naukowcy nie mówią nic o zwracaniu uwagi na własne odczu-
cia fizyczne i wyciąganie z tego wniosków. Uczą się sami i nie ufają
swojemu ciału, lecz tylko liczbom, które wydobywają ich analizy
na światło dzienne. Słowo „analizować” oznacza „rozkładać, ciąć”
i dlatego poprzez doskonałość i całkowitość można zatracić wła-
sne życie. Poprzez cięcie umierają zwierzęta doświadczalne, a przy
rozkładaniu ziarno traci swoje zdolności do kiełkowania. Te przy-
kłady wyjaśniają, że przez wiedzę szkolną tajemnica życia jest nie-
wyjawiona. W przeciwieństwie do tego: siłą rzeczy trzeba się pod-
dać. Współczesna nauka ma zawsze na celu konkretny detal, przez
co jest bardzo redukcjonistyczna. Dlatego całość, a zatem również
życie, musi się jej wymykać.
Ale również wiele okrężnych dróg, które pokonałem z medy-
cyną konwencjonalną, nauczyło mnie kilku rzeczy, z których dziś
nie chciałbym rezygnować. Zatem niniejsza książka powinna być
synergią pomiędzy daleko idącym stanem nauki a moimi wła-
snymi fizycznymi i duchownymi doświadczeniami. Moje osobiste
doświadczenia zawsze ku mojemu zdziwieniu interesowały moich
pacjentów i uczestników seminariów – niektórych pewnie dlate-
go, żeby mnie złapać na gorącym uczynku, że leję wodę; więk-
30
szość jednak, aby po prostu to naśladować, ponieważ mi zaufali
(ufają), za co chciałbym im wyraźnie podziękować.
W rzeczywistości jednak przestrzegam przed imitowaniem i próbu-
ję jasno oddzielić moje osobiste upodobania od materiału nauko-
wego, całkowicie tak, jak nauczyłem się jako lekarz nie dowierzać
anegdotycznym doświadczeniom. Oczywiście nie dlatego, że moje
doświadczenia uważałem za powszechne i wartościowe. Patrząc
wstecz, zauważyłem, że wiedza naukowa z czasem coraz bardziej
potwierdza upodobania i antypatie mojego ciała. Do tego dochodzi
to, że w również w nauce odżywiania uważam moje doświadczenia
za powszechne. Jednak nie wszystko daje się rozpowszechnić.
Każdy człowiek jest wyjątkowy i indywidualny,
ale niektórzy są jak białka zwierzęce – niebezpieczni,
szkodliwi i toksyczni dla wszystkich. Inni z kolei
są niczym pszenica – szkodliwi, toksyczni
i niebezpieczni dla bardzo wielu osób.
Na początek fragmenty z moich własnych doświadczeń nad wła-
snym ciałem: kożuch na ciepłym mleku lub kakao wywoływał
u mnie jako dziecka odrazę, a nawet nudności. Wcześnie uzna-
łem również mięso za coś odrażającego, poczynając od obrzydli-
wego smaku, kończąc na jego żylastej strukturze, która zmuszała
mnie i moją siostrę do przesuwania kupionych kulek mięsnych
z jednego policzka do drugiego oraz, jeśli to tylko było możliwe,
do pozbycia się mięsa w toalecie. Dlaczego tego po prostu nie
wypluwaliśmy, nie wiem do dzisiaj, mieliśmy opory jak wiele
innych dzieci.
SuperodżywianiePogląd na temat
31
To nastawienie, podążające za moim własnym uczuciem i sma-
kiem, było z premedytacją ignorowane przez moje otoczenie.
Moja mama miała traumę po wojnie związaną z brakiem białka
i nalegała na to, żebyśmy minimum dwa razy w tygodniu jedli
wędzone śledzie, które były w powojennym Berlinie najlepszym
źródłem białka. Obrzydliwe wędzone śledzie, które z powodu
wysokiej zawartości białka znajdowały się na pierwszym miejscu
wśród produktów białkowych. Przygotowywane były w różnych
formach, ale ja nie cierpiałem każdej z nich. Próba niejedzenia
zwierząt uchodziła wówczas za mieszankę bluźnierstwa i wołającej
o pomstę do nieba niewdzięczności. Mój ojciec komentował takie
zachowanie anegdotami ze swojej niewoli lub mówił, że ja, jak
długo moje stopy będą znajdować się pod jego stołem, muszę rów-
nież jeść to, co się na nim będzie znajdowało. Moje stopy i ja sam
już wkrótce po tym nie przywiązywaliśmy do tego wagi, ponieważ
usta i uszy musiały przyjmować rzeczy, które były dla mnie nie
do zniesienia. Dlatego wcześnie otrzymałem lekcje w kontakcie
z paralelą fizycznego i duchownego pożywienia i jego wątpliwego
trawienia. Protest na niewiele się zdał, ponieważ jako dzieci, zanim
w ogóle mogliśmy cokolwiek powiedzieć, musieliśmy się każdora-
zowo meldować i dopiero otrzymać pozwolenie. Ale moja skłon-
ność do błyskotliwości była wówczas ogromna, co odbierano jako
bezczelne, zuchwałe i przemądrzałe. Dlatego „musiałem” czasami
jeść sam w swoim pokoju, co czyniłem chętniej, ponieważ mo-
głem zjeść wybrane elementy posiłku. Przez to wcześnie uczyłem
się świadomej rezygnacji z nieprzyjemnych posiłków. Jeśli chodzi
o zalety w jedzeniu, moja bezczelność okazała się opłacalna, ale
tak długo, dopóki nie zostało to odkryte. Rzeczywiście stopniowo
przyzwyczajałem się do ryb i mięsa, ale nie do mleka i sera, co nie
było problemem, ponieważ ojciec tych obu również nie lubił.
32
Dopiero gdy skończyłem osiem lat i (mój) ojczym przejął do-
wództwo w rodzinie, otworzył się nowy front jedzeniowy. Ser
w moim odczuciu od początku był ohydny, a kiedy ojczym zmu-
szał mnie do jego jedzenia, rzucałem nim w niego wysokim łu-
kiem nad nakrytym stołem, przez co ten temat był w prawdzi-
wym tego słowa znaczeniu zjadany. Na szczęście wymiotowanie
uchodziło u nas mniej za opór niż za problem medyczny, czyli
można powiedzieć, że było to akceptowalne, jeśli chodziło o ser.
„Chłopcy nie znoszą sera”, trafnie zauważała moja mama – ku
mojej uldze. Sam już wcześniej to zauważałem i wyjaśniałem, ale
potrzebna była wyraźna oznaka mojego wówczas jeszcze bardzo
szczerego, ponieważ wciąż mało skorumpowanego, ciała.
Również doświadczenie z brakiem świeżego jedzenia wyssałem już
z mlekiem matki. Moja babcia po dwóch wojnach światowych na-
legała na popularne wówczas akcje „wiewiórka”. Każda ilość artyku-
łów spożywczych była składowana z powodu wyczekiwanej trzeciej
wojny światowej i artykuły te były szybko konsumowane z powodu
zbliżającego się upływu daty spożycia, tak że często jedliśmy stare
rzeczy, podczas gdy świeże znów były zanoszone do piwnicy. Ojciec
wyjaśniał to doświadczeniem ciężkich czasów, ale czerstwe pozosta-
ło czerstwe. Oczywiście ja nie miałem obaw przed wojną światową
(pierwszą), bo przecież nie znałem pierwszej i drugiej. Moje związa-
ne z tym głębokie przeświadczenie nie przelewało się wcale na moją
kochającą babcię, a „świeże” nie zostało uwzględnione, chociaż moja
mama była właściwie bardzo za tym: świeże powietrze – wyznacz-
nikiem tego były nasze czerwone policzki – i świeże jedzenie były
dla niej na nasze szczęście w cenie.
W konsekwencji tego wprowadziła ona zasady jedzenia, które
były sprzeczne z moim ciałem. Dwa razy dziennie jedzenie cie-
SuperodżywianiePogląd na temat
33
płego było dla niej niepisaną ustawą, chociaż ja lubiłem posiłki
zimne i surowe. Przeciwko owocom, które już wtedy były moim
ulubionym jedzeniem, nie miała natomiast nic. Dostawałem je,
ale tylko jako wynagrodzenie, kiedy wcześniej zjadłem coś ciepłe-
go. To pokazuje dziś – nie tylko w moim przypadku – że produk-
ty surowe oraz owoce były wcześniej wyraźnie zdrowsze.
Poza tym moja mama kierowała się zasadą, którą już wcze-
śniej wprowadzili przodkowie: rano niczym cesarz, w południe
jak król, zaś wieczorem jak biedak. W południe i wieczorem nie
było tak źle, przynajmniej nie musiałem wtedy tak dużo jeść, cze-
go nie lubiłem, za to wieczorami dorywał mnie ogromny głód.
Rano nigdy nie lubiłem jeść i łatwo było mnie namówić do tego,
żeby wziąć do szkoły kanapki na śniadanie, które zawsze chęt-
nie komuś podarowałem. To było zawsze dobre, przypuszczal-
nie, ponieważ było to obiektywnie „dobre”. Moja siostra, która
podzielała moje cierpienie, jeśli chodzi o mięso, jakoś dobrze
znosiła ten reżim, co mnie dziwiło i budziło początkowo zwąt-
pienie, czy rzeczywiście wszyscy ludzie są podobni, jak uczyliśmy
się – w oparciu o francuską rewolucję. Ja natomiast pod wieloma
względami różniłem się od innych. Było to wyraźnie zauważalne
w przypadku jedzenia.
Mimo początkowego oporu przyzwyczaiłem się do niektórych
rzeczy. Kiedy z powodu zmiany ojca wyprowadziliśmy się na po-
łudnie i zamieszkaliśmy w Górnej Bawarii, poszedłem z moim
nowym przyjacielem „zbierać ziemniaki”. Za zmianę sześciogo-
dzinną dawano 5 marek, butelkę lemoniady i czerstwy chłopski
chleb z grubym plastrem kiełbasy. Mój przyjaciel wdzięcznie od-
bierał mi ohydną „kiełbachę”, ale czerstwy chleb z każdym dniem
był jeszcze bardziej czerstwy i w końcu wyjadłem nawet kawałek
kiełbasy, również dlatego, żeby nie zawsze uchodzić za innego.
34
Kiedy stałem się wegetarianinem, sam siebie przymuszałem do
tego, aby obok innych produktów mlecznych jeść również ser.
Z jednej strony dlatego, że miałem obawy przed brakiem białka,
a z drugiej zaś dlatego, że w hinduskim kręgu medytacyjnym, do
którego należałem, białko miało wysoką cenę jako „pożywienie
sattwiczne”. Maharishi, który był guru ruchu medytacji trans-
cendentalnej, za którego naukami podążaliśmy, niespodziewanie
przestawił nas na jedzenie wegetariańskie. Były tylko uczty z pro-
duktami mlecznymi, ponieważ „sattwistyczne” uchodzi w in-
dyjskim myśleniu za korzystne na drodze do tego, aby doznać
olśnienia. Ale zamiast osiągnięcia w nas bożego wypełniania, pro-
wadziło to nas raczej do fizycznej tuszy.
Niektórzy młodzi nauczyciele medytacji transcendentalnej sta-
wali się grubawi i rozwijały się u nich pierwsze oznaki biustu.
Zauważyłem, że w międzyczasie zasmakowały mi bomby twaro-
gowo-miodowe i bomby z lodów mlecznych. Kiedy pewnego razu
zobaczyłem Yogi Dhirananda z gołym torsem i kobiecym biu-
stem, wzrosło podejrzenie, że coś tu nie pasuje. Od razu, kiedy
lata później opuściłem ten hinduistyczny krąg, zobaczyłem to wy-
raźniej. Jeden film pokazuje również przykład guru Ramana Ma-
harshi z kobiecym biustem. Kiedy dziesiątki lat później – mając
w głowie badania „China-Study” – zastanawiałem się nad tym, że
zmarł on nie tylko na raka, byłem pewny, że kwestia przyjmowa-
nia produktów mlecznych jest to nie tylko ogromne, ale również
niebezpieczne nieporozumienie, które wciąż wymaga ofiar.
Już wówczas ambitnie utrzymywano wegetarianizm w landzie
Bawaria, gdzie nie ma w ogóle na to przestrzeni – co wydawało
mi się logiczne przede wszystkim ze względu na zwierzęta. Jedna
miła gospodyni powiedziała pewnego razu, kiedy zwierzyłem jej
się z moich wegetariańskich upodobań: „Tak więc tobie trzy-
SuperodżywianiePogląd na temat
35
mam baranka” – jak gdyby nie chodziło tutaj o mięso. Wów-
czas mięso (dużo) uchodziło niepodważalnie za bardzo dobre
i niezastąpione.
Kiedy byłem już dwadzieścia lat wegetarianinem, a moja luba
robiła moje dawniej ulubione danie – gulasz z jelenia – prosiła
mnie w nawiązaniu do mojego rutynowego zakazu, abym zjadł
przynajmniej dobry sos. W jej oczach wegetarianie byli potworni,
a ona litowała się nade mną. W ten sposób uświadamiała mnie
w tym, jak mało akceptowalny wydaje się mój gust. Z czasem
posunęła się nieco dalej i tak jak nigdy nie przyzwyczaiłem się do
mleka i jajek w czystej formie, tak zaczęła podawać mi przetwo-
rzone produkty, w których skrywały się te składniki. Nauczyłem
się nawet wystrzegać takich, jak musy czekoladowe czy tiramisu.
Nigdy szczególnie nie znosiłem produktów mlecznych, ponieważ
należę do 50 procent ludzi, którzy nie produkują enzymu laktaza,
potrzebnego organizmowi, aby wydalić laktozę (cukier mleczny).
Krok do bardziej świadomego odżywiania poczyniłem już
w czasie moich studiów. Uczyłem się diagnozy oczu u dr Schna-
bel, córki znanego irydologa. Na początku swojej pracy zdiagno-
zowała ona właśnie w moim oku jasny promienny krąg. Zapy-
tana, jak uniknąć rozwinięcia tej wady, zaleciła regularną dietę
i świadome odżywianie, co stosuję do dzisiaj. W wieku 63 lat
nie mam reumatyzmu, a moja partnerka jako irydolog uważa, że
moja zmiana w oku się zaciera.
Propozycja zmiany jedzenia związana z rezygnacją z produk-
tów mlecznych dla pacjentów – alergików, przy reumatyzmie
i nadwadze, jest dla mnie długim, osobnym, medycznym dzia-
łaniem terapeutycznym. Ludzi na duchowej drodze, takich jak
uczestnicy seminariów medytacyjnych, namawiam do rezygnacji
z mięsa z duchowych, etycznych (jeśli chodzi o zwierzęta) i me-
36
dycznych względów. Rezygnację z powodów humanitarnych
i ekologicznych pozostawiam do przemyślenia, ale tak naprawdę
całość dostaje rozmachu dopiero dzięki badaniom „China-Study”
oraz dzięki zdrowotnym argumentom opisanym w książce „Peace
Food”. Praca Colina Campbella ostatecznie pokazała mi niewiele
nowego. Jak tylko spadła mi zasłona z oczu, błagałem mój or-
ganizm o przebaczenie. On zawsze miał więcej racji niż medy-
cyna konwencjonalna, którą studiowałem. Dlaczego słuchałem
go tylko osobiście, a nigdy nie przekładałem tego na leczenie?
Postanowiłem to zmienić, kiedy przed laty dokonałem zmiany
z wegetarianizmu na żywność roślinno-pełnowartościową, czyli
na weganizm.
Stało się to również dla mnie jasne, kiedy przy porównaniu
Zachodu z badaczami świadomości z wschodnioazjatyckiego krę-
gu kulturalnego zauważyłem, że wschodni nauczyciele żyją o wie-
le lepiej, gdyż w życiu codziennym stosują znaną już od tysięcy
lat wiedzę empiryczną – zupełnie przeciwnie do nas, zachodnich
teoretyków.
Jeśli już wcześniej potraktowałbym swoje osobiste skłonności
i swój organizm poważniej, to o ile lepiej byłoby dzięki temu
doradzać. Mam po prostu zbyt mało zaufania do siebie i mojego
organizmu. Przy czym on zawsze chętnie wskazywał mi prawi-
dłową drogę.
Wprawdzie przez trzy lata doradzałem matkom dzieci z aler-
gią restrykcyjną rezygnację z produktów mlecznych, co przy-
nosiło pozytywne rezultaty. Przez podobny okres polecałem
reumatykom i pacjentom z cukrzycą wieku podeszłego, która
wówczas nazywana była jeszcze cukrzycą II stopnia, aby zasto-
sowali dietę, a następnie zrezygnowali z produktów mlecznych,
co wyraźnie korzystnie wpłynęło na ich główny problem. Ale
SuperodżywianiePogląd na temat
37
przestrzeń zbudowana z medycyny konwencjonalnej i przemysłu
produktów spożywczych, która brzmiała „mięso daje siłę” i „mleko
wzmacnia kości”, była po prostu za silna. W międzyczasie przepro-
wadzono mnóstwo badań w dziedzinie medycyny konwencjonal-
nej, które dokumentowały przeciwieństwo, a mianowicie to, jak
mięso wywołuje raka, podobnie w przypadku produktów mlecz-
nych. To, że nabiał dramatycznie wywołuje również osteoporozę
(ubytek kości), jest szczególną ironią.
Dzięki „Peace Food”, to znaczy posiłkom roślinno-pełnowartościo-
wym oraz konsekwentnemu ograniczeniu białek zwierzęcych, dzisiaj
czuję się o wiele lepiej. Po uczynieniu takiego kroku moje odczucia
fizyczne oraz naukowo potwierdzone zdrowe odżywianie perfekcyj-
nie pasują do siebie. To podpowiedziało lekarzom wprowadzenie
„Peace Food”, co stało się jeszcze bardziej rosnącym sukcesem.
Moje własne upodobania i moje antypatie odczytuję bardzo
poważnie i podążam za nimi, jak tylko to możliwe, również na
płaszczyźnie naukowej. Rzeczywiście od 45 lat przynajmniej dwa
razy w roku regularnie stosuję ścisłą dietę oraz medytuję. Czas
poszczenia przedłużałem do biblijnych 40 dni i poczułem na wła-
snej skórze światło pożywienia. Od czasów młodości żyłem jako
wegetarianin, zaś teraz przez pięć lat – jako weganin. Dodatkowo
początkowo wyczynowo, zaś później umiarkowanie uprawiałem
sport. To wszystko uczyniło mój organizm zarówno poważnym,
jak i godnym zaufania instrumentem miary. I nauczyłem się, jak
bardzo można manipulować swoim apetytem – zupełnie w prze-
ciwieństwie do organizmu. Wymyśliłem sobie i mogę tylko po-
lecić uporządkowanie organizmu w kierunku zdrowego apetytu.
Oczywiście nigdy żadnemu instrumentowi miary nie wystarczyła-
by sama woda. On dostarcza „wewnętrznemu lekarzowi” – które-
38
go jako najlepszego czcił już Paracelsus w postaci Archeusa (czyli
„zasady życia”) – najbardziej godnych zaufania wskazówek, jaką
informację i jaką energię powinniśmy dostarczyć organizmowi
w postaci pożywienia.
Prawie wcale nie piję czerwonego wina, dłużej śpię, także potrze-
buję więcej regeneracji. I również kiedy czytam wiele dobrego
o produktach zawierających resweratrol, nie oczarowuje mnie to.
Wątpię, że problem ten dotyczy każdego. Ograniczyłem również
surową cebulę i surowy czosnek, o których wiadomo, że są bardzo
zdrowe, ponieważ akurat na mnie źle działają. Nieważne, czy to
obowiązuje każdorazowo, ale ja biorę to na poważnie i podążam
za głosem mojego organizmu. Całkiem możliwe, że są takie rośli-
ny i przyprawy, których już Hildegarda von Bingen (1098–1179)
unikała jako kuchennych trucizn, a które są raczej zdrowe dla
wszystkożerców w odpowiednich kombinacjach potraw. Również
wyjaśniała mi to tajwańska doradczyni żywieniowa.
Ja postrzegam organizm – w szczególności od momentu, kie-
dy przeszedłem na wegetarianizm – jako jeszcze bardziej uczciwy
sejsmograf dla (mojego) odżywiania. Obserwuję regularnie wy-
niki morfologii krwi, aby ocenić obiektywnie to, co odczuwam.
Czasami jednak apetyt nie zgadza się z odczuciami organizmu.
Na przykład bardzo lubiłem chleb i kochałem po prostu naszą
wyjątkową kulturę chleba. Ale nie służył mi tak dobrze, jak mi
smakował. Kiedy spędziłem w Azji zimę bez chleba, widać było
to wyraźnie. Idąc tym śladem oraz mając na względzie pacjentów,
którzy stosują „Peace Food” i mimo to nie schudli wystarczająco,
polecam im odstawienie chleba, a w szczególności zrezygnowanie
z potraw zawierających pszenicę oraz wiele rodzajów ziaren, jak
również z potraw, które zawierają gluten. Tym tropem podążają
SuperodżywianiePogląd na temat
39
również zalecenia diety low carb (dieta redukcyjna), która ogra-
nicza węglowodany i zaleca tłuszcze. Dieta ta pokazuje coś intere-
sującego i ważnego. Tak więc węglowodany, które są rafinowane,
stają się wyłącznie przetworzone – przez co stają się zagrożeniem
(dla życia). Również tłuszcz, który uwodorniamy i utwardzamy,
staje się niebezpieczną tykającą bombą.
Sceptycznie, ponieważ zwolennicy diety low carb oraz przeciwni-
cy glutenu i zwolennicy tłuszczu również zalecają białka zwierzę-
ce, uważam kampanie przeciwko glutenowi oraz przeciwko soi
za zupełnie przeciwną reakcję na wegański trend. Ale mnóstwo
wyników badań przekonało mnie, że gluten lub w każdym ra-
zie substancja, która występuje we współczesnych mąkach, dla
(bardzo) wielu osób nie jest dobra. W przypadku soi w przeci-
wieństwie do tego podkreśla się jednak wiele, również naukowo
potwierdzonych, zalet.
Nie lubię głęboko mrożonych warzyw i owoców, a moje stanowi-
sko jest wzorowane na podstawie Tradycyjnej Medycyny Chińskiej,
która odrzuca je jako zimne i martwe. Również kiedy mój przyja-
ciel i lekarz medycyny ortomolekularnej od lat przekonuje, że one
wciąż zawierają wszystkie witaminy i substancje roślinne. Całkowi-
cie odpowiada mi długo gotowane pożywienie zalecane przez Tra-
dycyjną Medycynę Chińską. Nawet jeśli to zaprzecza wszystkiemu,
czego mogłem nauczyć się od prekursorów odżywiania, muszę po-
ręczyć, że potrawy długo gotowane służą mi w szczególności zimą;
również jeśli wiem, że zawierają one niewiele energii życia, ale wiem
za to, że zawierają one ciepło życia.
Rozumiem całkiem dobrze spożywanie surowego jedzenia
i mogę to najlepiej uzasadnić tym, że wychodzi mi ono na dobre
– wiosną, latem oraz jesienią – a dodatkowo zimą daje mi ciepło.