Darmowy fragment publikacji:
Copyright © by Ireneusz Korczak
Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i
kopiowanie całości lub części niniejszej publikacji jest
zabronione bez pisemnej zgody autora.
Skład i łamanie tekstu
Ireneusz Korczak
Okładka Copyright © by
Ireneusz Korczak
Zdjęcie na okładce
Fot. Newsbie Pix / Flickr (CC BY 2.0)
Fot. photologue_np / Flickr (CC BY 2.0)
Tytuł: Świat to pytania. Antologia Cz.1
Autor: Ireneusz Korczak
ISBN 978-83-272-3971-6
Wydanie I
2013
SPIS TREŚCI
Wstęp 5
1. 1 listopada Wszystkich Świętych czy może już Halloween? 6
2. Bariera prędkości światła przekroczona. Co dalej? 10
3. „Dr House”. Świetny serial czy perfekcyjnie przeprowadzony
marketing? 13
4. Gry komputerowe czy może lekcja historii? 17
5. Demokracja. Czy istnieje inna droga? 19
6. Czy w szkole uczą historii? 23
7. Czy uczeń powinien powtarzać klasę? 26
8. Co zmieniło się w obyczajach po 1989 roku? 31
9. Praca w grupie czy indywidualizm? 38
10. Wirtualizacja. Droga do sukcesu czy zatracenia? 41
11.Szkoła kształcąca czy wychowująca?A może nauka w domu?44
12. Dlaczego Pompejusz przegrał z Cezarem? 49
13. Jak emocje wpływają na odbiór filmu? Na przykładzie filmu Honor
generała Joanny Pieciukiewicz – Bez Nienawiści 64
14. Co czyni interpretacje możliwą do przyjęcia? 68
15. Czy człowiek tworzy kulturę, czy jest jej tworem? 70
16. Czy Historie piszą zwycięzcy? 73
17. Jak pracować w kapitalizmie? 76
18. Czy nad Polską zawisło fatum? 80
19. Dlaczego w Polsce nie ma pracy? 82
3
20. Czy przestępcy boją się kary śmierci? 86
21. Kapitalizm, socjalizm czy może trzecia droga? 89
22. Czy konkursy piękności to zawody sportowe? 94
23. Czego kobiety zazdroszczą facetom? 97
Źródła pochodzenia ilustracji 99
Zakończenie 100
4
WSTĘP
Pytania są niebezpieczne, nie ruszaj ich, będą spały. Zapytasz – zbudzisz, i
znacznie więcej niż myślisz pytań powstanie.
Jonathan Carroll
Świat to pytania. Antologia Cz.1 otwiera cykl zbioru tekstów
mojego autorstwa, w którym postawiłem sobie za cel, zadać najbardziej
nurtujące mnie pytania. Czasem poważnie a czasem mniej, staram się
poruszyć chociażby takie tematy: Co czyni interpretacje możliwą do
przyjęcia?; Dlaczego Pompejusz przegrał z Cezarem? Czy Historie piszą
zwycięzcy?; Czy człowiek tworzy kulturę, czy jest jej tworem?; Dlaczego
w Polsce nie ma pracy?; Czego kobiety zazdroszczą facetom? Jednak
próbuje nie tyle znaleźć wyczerpującą odpowiedzieć na te pytania.
Wymagałoby to raczej napisanie oddzielnej książki na każde z tych
pytań. Staram się raczej pobudzić na nowo dyskusje na tematy, które
miały być już wyjaśnione – a tak naprawdę nie są. Taki cel mi
przyświeca, gdy dostrzegłem, że wszyscy wokół tylko wyjaśniają. Nie
zastanawiają się natomiast jakie pytania należy postawić. A właściwie
postawione pytanie, samo w sobie daje nam już odpowiedź.
5
1 listopada Wszystkich Świętych czy może już
Halloween?
DZIŚ MY JESTEŚMY ZŁYMI DYNIAMI A TY DOBRĄ
Fot. lobo235 / Flickr
Wszystkich Świętych jest uroczystością obchodzoną w Polsce 1
listopada ku czci zmarłych. Uznają go również inne kościoły min.
Anglikański oraz cześć luterańskich. Wywodzi się ono głównie z czci
oddawanej męczennikom, którzy oddali swoje życie dla wiary w
Chrystusa, a których nie wspomniano ani w martyrologiach
miejscowych, ani w kanonie Mszy Świętej. Ludzie odwiedzają wtedy
cmentarze, aby ozdobić groby kwiatami, zapalić znicze i pomodlić się w
intencji tych, którzy odeszli. Święto to ma charakter religijny, głównie
katolicki, ale dobrym zwyczajem obchodzi je także wiele osób innych
wyznań, albo niewyznających żadnej religii. Jest to wyrazem pamięci
oraz oddania czci i szacunku zmarłym.
W PRL-u również je obchodzono, ale chciano nadać mu charakter
6
świecki i nazywano je dniem Wszystkich Zmarłych bądź Świętem
Zmarłych. Nazwa ta utrwaliła się w świadomości wielu osób, jako
kościelna nazwa uroczystości liturgicznej – Wszyscy Święci. Następnego
dnia po Wszystkich Świętych w Dzień Zaduszny (2 listopada)
obchodzony jest dzień wspominania zmarłych (w Polsce zwany
Zaduszkami). Dla katolików łacińskich i wielu innych chrześcijan
zachodnich jest to dzień modlitw za wszystkich wierzących w Chrystusa,
którzy odeszli już z tego świata.
Halloween jest zwyczajem odnoszącym się do święta zmarłych,
obchodzonym w wielu krajach nocą 31 października, czyli przed dniem
Wszystkich Świętych. Odniesienia do Halloween można dostrzec w
kulturze popularnej, szczególnie amerykańskiej. Halloween najhuczniej
jest obchodzony w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Irlandii i Wielkiej
Brytanii. Co ciekawe, dzień ten nie jest świętem urzędowym, a mimo to
cieszy się po święcie Bożego Narodzenia największą popularnością.
Początki Halloween należy wiązać z celtyckim obrządkiem
Samhain. Ponad 2 tysiące lat temu w ten dzień żegnano lato, witano
zimę oraz obchodzono święto zmarłych. Celtowie wierzyli, iż w dzień
Samhain granica pomiędzy światem zmarłych a ludzi żyjących była
najcieńsza. Duchy, zarówno dobre, jak i złe mogły przedostać się wtedy
do świata żywych. Duchy przodków czczono i zapraszano do domów, złe
natomiast odstraszano. Uważa się, iż właśnie z potrzeby odstraszania
złych duchów wywodzi się zwyczaj przebierania się w ów dzień w
dziwaczne stroje i zakładania masek. Irlandzcy imigranci sprowadzili
tradycję do Ameryki Północnej w XIX wieku. W drugiej połowie XX
wieku święto trafiło do zachodniej Europy. W Polsce pojawiło się pod
koniec lat 90.
Dziś coraz więcej młodych osób zaczyna kultywować
amerykańskie święto Halloween. Dzieci przebierają się za różne postacie
z filmów, komiksów, postaci literackich i chodzą po domach krzycząc:
7
Cukierek albo psikus. Nie jest to jeszcze tak widoczne, gdyż przypadki
takie są jeszcze rzadkie, ale są. Szczególnie w szkołach widać to w tydzień
poprzedzającym 1 listopada. Uczniowie chodzą po klasach zbierając
cukierki. Organizowane są dyskoteki nie wiedzieć czemu, dlaczego tuż
przed samym świętem. Z okazji? Przecież to nie jest okazja do zabawy,
lecz zadumy. Młodzież jednak wykorzystuje każdą okazje do zabawy. Nie
chce w tym momencie krytykować Halloween. Nie. To jest tradycja
innych krajów. Czy dobra, czy zła nie to w tym momencie jest
najistotniejsze. Kwestią ważniejszą jest to, że mamy tu do czynienia z
globalizacją. Trafnie istotę tego procesu ujął Zygmunt Bauman pisząc:
Globalizacja nie jest tym, co wszyscy, a przynajmniej najbardziej zasobni w
środki i przedsiębiorczy, chcieliby przeprowadzać czy też czym mają nadzieję się zająć.
Globalizacja to to, co się dzieje z nami wszystkimi.
Dalej ten sam autor stwierdza:
To, co jednym jawi się jako globalizacja, dla innych oznacza lokalizację: co
niektórym ludziom zwiastuje nową swobodę, na wielu innych spada jak bezlitosny
wyrok przeznaczenia.
Widzimy więc, że zmiana kultywowania święta jest związane z
postępującym procesem globalizacji. Można by użyć sformułowania
globalizacja świąt. Dla uczniów oznacza to większą swobodę, dla
dorosłych, pamiętających inne czasy, to nic innego jak właśnie bezlitosny
wyrok przeznaczenia. Jest to niebezpieczne zjawisko, na które trzeba
zwrócić
większą
uwagę.
Bibliografia
Bauman Z., Globalizacja, Warszawa 2000.
Duchy, śmierć i czarownice, www.wiadomości.wp.pl
8
Halloween – celtyckie straszne święto, www.naszaszkocja.net
Halloween, www.etno-art.pl
1 listopada Wszyscy Święci, www.brewiarz.katolik.pl
2
listopada Wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych,
www.brewiarz.katolik.pl
9
Bariera prędkości światła przekroczona. Co dalej?
A. EINSTEIN VS RESZTA ŚWIATA
Albert Einstein w 1921 (42 lata) Fot. Ferdinand Schmutzer /
Wikimedia Commons
Rzecznik międzynarodowego zespołu naukowców, Antonio
Ereditato w wywiadzie dla prasy potwierdził, iż pomiary z ostatnich
trzech lat wykazały, że są neutrina, które przemieszczając się z CERN-u
w pobliżu Genewy do Gran Sasso we Włoszech, docierały o 60
nanosekund szybciej, niż zrobiłoby to światło. Wyniki tych doświadczeń
zostały już udostępnione szerokiej rzeszy badaczy, którzy mają za
zadanie sprawdzić, czy to odkrycie podważa teorię względności Alberta
Einsteina z 1905 roku.
Eksperyment ten jak również wiele innych, jakie są obecnie
prowadzone, w moim przekonaniu pokazują pewne tendencję, jakie
10
wyłaniają się we współczesnej nauce. Wprowadzają one wiele
pozytywnych aspektów, ale również niosą ze sobą pewne zagrożenia.
Zacznijmy może od korzyści. Podważanie odwiecznych praw, szczególnie
wśród naukowców, sprawi, iż będą oni w coraz większym stopniu cenili
prawdę, przekładając ją nad ustalone dogmaty. Dzięki temu
społeczeństwo dowie się czegoś naprawdę nowego i fascynującego na
temat fundamentalnych zjawisk jak chociażby wspomniana wcześniej
teoria względności.
Kolejną korzyścią, wyłaniającą się z tego typu badań jest
zaszczepianie w społeczeństwie przekonania, iż to właśnie ludzie
wykształceni przede wszystkim mają wiedzę do tego, aby wprowadzać
nowe innowacje. Oczywiście wysoki odsetek ludzi wykształconych niesie
ze sobą także negatywne skutki (chociażby wzrost bezrobocia), jednak
historia pokazała ponad wszelką wątpliwość, że korzyści wynikające z
wysokiego poziomu edukacji społeczeństwa wyraźnie przeważają nad
skutkami negatywnymi.
Idźmy dalej tym tropem. Z kolei wzrost liczby osób
wykształconych zmniejszy podział na „my” i „oni”. Używając określenia
„my”, mam na myśli zwykłych obywateli. „Oni” zaś, to nikt inny jak
ludzie nauki, którzy przez zwykłych zjadaczy chleba są postrzegani jako
pewien niedościgniony wzór, który był do niedawna dla większości z nas
nieosiągalny. Wzrost liczby osób z wyższym wykształceniem sprawił
jednak, iż ta dychotomia dziś już ulega osłabieniu.
Do tej pory była mowa o korzyściach płynących z postępów nauki.
Jak już jednak wcześniej zasygnalizowałem, postęp ten niesie również ze
sobą wiele zagrożeń. Według mnie najbardziej niebezpieczna jest pewna
powszechna obawa, iż nauka może „wymknąć się spod kontroli”. Myśl ta
jest szczególnie niebezpieczna, gdyż może okazać się samospełniającą się
przepowiednią. Koniec XX wieku jak również początek kolejnego
pokazał, iż nauka zmienia świat szybciej niż kiedykolwiek. Już nie tylko
11
oddziałuje na środowisko naturalne czy styl życia, ale nawet naturę
ludzką. I to może okazać się największym niebezpieczeństwem.
12
„Dr House”. Świetny serial czy perfekcyjnie
przeprowadzony marketing?
MÓWIŁEŚ WSZYSCY KŁAMIĄ.
HMMM... CZY TE OCZY MOGĄ KŁAMAĆ?
Fot. caricaturas /Flickr
Zadebiutował na antenie 16 listopada 2004 roku jako
amerykański dramat medyczny produkowany dla stacji FOX. Cała fabuła
koncentruję się wokół osoby dr Gregory’a House a. Każdy epizod
opowiada o tym jak główny bohater wraz ze swoim zespołem (w
pierwszych trzech sezonach to lekarze Allison Cameron, Robert Chase i
Eric Foreman od czwartego sezonu Chris Taub, Lawrence Kutner oraz
Remy Hadley, znana jako „Trzynastka”, a od szóstego Eric Foreman,
13
Robert Chase, Chris Taub i Trzynastka) starają się wyleczyć pacjenta,
gdy inni lekarze nie byli w stanie go zdiagnozować.
House zdobył pozytywne oceny krytyków oraz cieszy się dużą
oglądalnością. Dystrybuowany w 66 krajach, dr House był najczęściej
oglądanym programem telewizyjnym w 2008 roku. Otrzymał też wiele
nagród, m.in. Peabody Award, dwa Złote Globy i trzy Emmy. W 2010
serial zdobył Telekamerę Tele Tygodnia w kategorii „Najlepszy serial
zagraniczny”. W sumie wyemitowano osiem sezonów, kończąc produkcje
w 2012 roku.
Przyjrzyjmy się bliżej konstrukcji pycho-fizycznej głównego
bohatera. Nie jest on typowym lekarzem, jakiego możemy spotkać w
przychodni. Uzależniony od silnego środka przeciwbólowego, którego
zażywa z powodu przewlekłego bólu nogi, spowodowanego operacją, jaką
przeszedł przed kilkoma laty. Mogłoby się wydawać, iż ktoś taki nie może
być lekarzem. Otóż może i to najlepszym w swej dziedzinie. Trafiają do
niego pacjenci, którym inni lekarze nie byli w stanie pomóc. Czyli mamy
do czynienia z dobrym lekarzem chcącym pomóc chorym? Nie, i to jest w
tym serialu najlepsze. Jemu nie chodzi o wyleczenie pacjenta, lecz
rozwiązanie łamigłówki. Dla poparcia przytoczę dwa przykłady. W
jednym z odcinków tytułowy bohater zdiagnozował „pacjenta”, który już
zmarł. Prowadził badania nad zwłokami po to, tylko by dowiedzieć się,
jaka była przyczyna zgonu. W innym znowu odcinku do szpitala, w
którym pracuje główny bohater, wpadł uzbrojony mężczyzna grożąc, że
zacznie zabijać ludzi, jeśli lekarze nie zdiagnozują, co mu dolega. Doszło
do tego, że zamknął się z dr Housem i innymi lekarzami czekając na jego
diagnozę. W pewnym momencie pacjent przekonany, że został
zdiagnozowany, oddał Housowi broń, ten jednak dostrzegł kolejny objaw
i zrobił coś, do czego tylko on byłby zdolny. Oddał napastnikowi broń po
to, by móc dalej prowadzić badania. Naraził w tym momencie ludzi,
którzy znajdowali się w pokoju. Jak zatem widać, tak naprawdę nie
14
obchodzi go życie ludzkie. Interesują go tylko łamigłówki medyczne. I
dlatego jest w nich taki dobry. Inni lekarze leczą setki osób w ciągu roku.
On kilkudziesięciu, ponieważ sam dopiero sobie przypadki, które są
według
niego
ciekawe.
Zatem czyżby jedynym powodem, dla którego oglądamy ten serial,
jest główny bohater. Pewnie tak. Jest on w gruncie rzeczy postacią
negatywną. Jest opryskliwy, nie liczy się z opinią innych, robi ludziom
złośliwe kawały. Nie dba o konsekwencje i chyba dla tego przyciąga tak
wielką uwagę. Oglądając go, niejako uczestniczymy w tym, co on robi.
On może zrobić to, czego my nie możemy i to nas w nim pociąga. Każdy,
kto obejrzał pierwszy odcinek, nie mógł doczekać się następnego. Nie
dziwi mnie to, ponieważ serial ten jest naprawdę dobry. Jednak to nie
jedyna przyczyna. To że usiedliśmy i obejrzeliśmy pierwszy odcinek, nie
mogło wynikać z tego, iż serial jest dobry, ponieważ wtedy nie mogliśmy
tego wiedzieć. To media nam wmówiły, że serial ten jest bardzo dobry.
Kampania medialna wokół tego serialu została przeprowadzona
perfekcyjnie.
Nie zapominajmy jednak, że przecież każdy mógł po pierwszym
odcinku przestać go oglądać. Nie zrobiliśmy tego, ponieważ jest to
bardzo dobry serial. Jest jednak wiele dobrych seriali, o których jednak
nie obejrzymy, gdyż nigdzie o nich nie usłyszymy. To największa
bolączka kultury audiowizualnej. Oglądamy to, co nam serwują. Czasem
są to lepsze produkcje jak wspomniany wyżej dr House a czasem gorsze,
jednak odnoszę wrażenie, że pozbawia nas się wyboru. Media „ułatwiają”
nam życie wybierając najlepsze według nich produkcje, które oczywiście
mają przynieść jak największy zysk. Cudzysłów w słowie ułatwiają, nie
był użyty przypadkowo. Bo czy rzeczywiście ułatwiają nam tym życie,
zabierając ciężar wyboru oglądanej przez nas telewizji? W moim
mniemaniu nie, wręcz przeciwnie odbierają nam umiejętność selekcji
tego, co warto obejrzeć, a tego, co można sobie darować. Ktoś w tym
15
momencie może podważyć moje słowa, argumentując to tym, że przecież
nie da się pokazać wszystkiego i sprowokować ludzi do wyboru.
Oczywiście, że nie. Nie o to przecież chodzi. Spotkałem się jednak raz z
pewną ciekawą inicjatywą, że pokazywano ludziom dwa filmy i ludzie
mieli głosować, który ma zostać wyemitowany w telewizji. Być może
należałoby pójść tą drogą? To jednak pozostawiam państwu do
przemyślenia.
16
Gry komputerowe czy może lekcja historii?
ZNOWU TEŚCIOWA
Fot. shanewarne_60000 / Flickr
Celem niniejszego teksu jest zastanowienie się czy można uczyć
się historii poprzez gry komputerowe? A może ich celem jest tylko
zabicie czasu? Wszystko zależy od tego, w co tak naprawdę gramy.
Współczesny rynek oferuje nam rozrywkę praktycznie bez żadnych
ograniczeń. Możemy stworzyć symulacje życia grając w Simsów, zostać
gangsterem w Grand Theft Auto, średniowiecznym zabójcą w Assassin
Creed lub bohaterem, który ma na celu uratować świat przed zagładą
(Diablo). Widzimy wiec, że atrakcyjność tej formy spędzania wolnego
czasu opiera się na możliwości kreowania własnej postaci. Być może
tworzymy swoje alter ego (jest drugą tożsamością, drugą osobowością
wewnątrz tej samej osoby). Na co dzień pracujemy w banku, wieczorem
zaś przed monitorem komputera walczymy jako super bohater z hordami
17
Pobierz darmowy fragment (pdf)