Darmowy fragment publikacji:
SERIA PERSPEKTYWY NAUKI
Jeszcze sto lat temu uczeni uważali,
że nauka to przedsięwzięcie obiektywne,
oparte na gromadzeniu danych empirycz-
nych i wyciąganiu na tej podstawie wnio-
sków, które przeradzają się w teorie. Dziś
jednak wiemy, że to nie fakty, ale przede
wszystkim ich interpretacje prowadzą do
rozwoju nauki.
Największe rewolucje w historii nauki
zaszły dzięki wybitnym jednostkom, które
wykazały się postawą krytyczną wobec
powszechnie obowiązujących poglądów.
Kopernik nie przyjął geocentryzmu Pto-
lemeusza, Einstein odrzucił to, co dzisiaj
określamy mianem fizyki klasycznej, a Dar-
win nie zgodził się z tym, co w jego cza-
sach nazywano biblijnym poglądem o nie-
zmienności gatunków.
Seria Perspektywy Nauki pokazuje, że
nauka nie jest przedsięwzięciem jedno-
litym, że to raczej kolaż rozmaitych po-
glądów, hipotez i idei. Będziemy w niej
przedstawiać oryginalne poglądy uczo-
nych, którzy wykraczają poza utarte szla-
ki i przedstawiają czytelnikowi zupełnie
nowe perspektywy w nauce.
Odkrycie w nauce polega na tym,
że widząc to, co wszyscy inni,
dostrzega się to, czego nikt nie zauważył.
Albert Szent-Györgyi,
laureat Nagrody Nobla
Tytuł oryginału
Mind and Cosmos
Why the Materialist Neo-Darwinian Conception
of Nature Is Almost Certainly False
Copyright © 2012 by Thomas Nagel
Copyright © for the Polish edition by Fundacja En Arche, Warszawa 2021
Published by arrangement with Oxford University Press
Fundacja En Arche is solely responsible for this translation from
the original work and Oxford University Press shall have no liability for
any errors, omissions or inaccuracies or ambiguities in such translation
or for any losses caused by reliance thereon.
Przekład
Monika Bartosik
Redaktor naukowy serii
prof. dr hab. Kazimierz Jodkowski
Redaktorzy prowadzący
Magdalena Pabich, Jacek Fronczak
Redakcja merytoryczna
Sylwia Wilczewska
Korekta
Joanna Morawska
Projekt okładki
Zofia Kicinski
Projekt graficzny
Maria Rosłoniec
Skład
Honorata Kozon
Wydanie I
ISBN 978-83-66233-37-9
Fundacja En Arche
al. Jana Pawła II 80 lok. 15
00-175 Warszawa
biuro@enarche.pl
Księgarnia internetowa
enarche.pl/ksiegarnia/
Dla Anne
Spis treści
Przedmowa 9
Wstęp
Antyredukcjonizm a porządek przyrody
Świadomość
Postrzeganie
Wartość
Wnioski
Bibliografia
Indeks osobowy
Indeks rzeczowy
11
19
37
67
89
113
115
118
120
7
Przedmowa
Sharon Street i Roger White wywarli – na dwa zupełnie odmienne sposoby
– największy wpływ na zapisane w niniejszej książce myśli. Wiele wska-
zówek i inspiracji zaczerpnąłem z dysput grupy badawczej zajmującej się
nauką i religią, założonej w Nowojorskim Instytucie Filozofii przy wsparciu
Mellon Foundation on Distinguished Achievement Award – dziękuję Fundacji
Mellon za tę możliwość. Grupę, która spotykała się w latach 2006–2009, two-
rzyli pracownicy naukowi oraz studenci wydziału filozoficznego Uniwersytetu
Nowojorskiego, a oprócz nich udział w dysputach – zawsze lub okazjonalnie –
brali też reprezentanci innych specjalizacji oraz szkół wyższych. Sharon Street
i Roger White należeli do tej grupy. Pragnę też w sposób szczególny podzię-
kować Paulowi Boghossianowi, Laurze Franklin-Hall, Philipowi Kitcherowi,
Matthew Kotzenowi, H. Allenowi Orrowi, Alvinowi Plantindze, Elliottowi
Soberowi oraz Michaelowi Strevensowi. Od Elliota Sobera, który przejrzał
przesłany przeze mnie rękopis na zlecenie wydawnictwa Oxford University
Press, otrzymałem dodatkowo konstruktywne uwagi. Część niniejszego ma-
teriału miałem możliwość prezentować na sympozjum naukowym na temat
filozofii prawnej, politycznej i społecznej, które przez wiele lat współprowa-
dziliśmy z Ronaldem Dworkinem – jemu i pozostałym uczestnikom serdecz-
nie dziękuję za wszelką pomoc. Mam nadzieję, że – biorąc pod uwagę niekon-
wencjonalny rezultat końcowy – podziękowania te nikogo nie urażą.
Wsparcie w badaniach potrzebnych do napisania niniejszej książki otrzyma-
łem z funduszu Filomen D’Agostino and Max E. Greenberg Faculty Research
Fund of New York University School of Law.
Nowy Jork, październik 2011
9
Wstęp
Niniejsza pozycja ma na celu wykazanie, że problem umysł–ciało nie ogra-
nicza się jedynie do relacji między umysłem, mózgiem i zachowaniem żywych
organizmów zwierzęcych, ale wpływa na rozumienie całego kosmosu i jego
dziejów. Nie da się go oddzielić od nauk fizycznych i biologii ewolucyjnej,
a zdanie sobie sprawy ze skali problemu – jak wierzę – doprowadzi ostatecznie
do zmiany naszych wyobrażeń na temat roli, jaką w opisie porządku przyrody
odgrywają nauki fizyczne.
Do prawowitych zadań filozofii należy badanie ograniczeń nawet wysoko
rozwiniętych i świetnie prosperujących form współczesnej wiedzy naukowej.
Być może trudno nam to przyznać, ale znajdujemy się obecnie w takim punkcie
historii myśli, w jakim się znajdujemy, a nasi następcy dokonają odkryć i rozwiną
takie formy rozumienia, o jakich nam się nawet nie śniło. Nadzieja na poznanie
ostatecznych odpowiedzi to jeden z nałogów ludzkości, intelektualna pokora
wymaga jednak, abyśmy oparli się pokusie założenia, jakoby narzędzia, którymi
dysponujemy obecnie, były wystarczające do zrozumienia Wszechświata jako
całości. Wskazanie ich ograniczeń jest zadaniem filozoficznym – bez względu
na to, kto się go podejmuje – a nie przynależnym nauce, choć żywić możemy
nadzieję, że jeśli ograniczenia te zostaną uznane, mogą ostatecznie doprowadzić
do odkrycia nowych typów rozumienia naukowego. Naukowcy mają świado-
mość ogromu swojej niewiedzy, jednak to jest innego rodzaju problem: nie tyle
chodzi o uznanie ograniczeń tego, co obecnie rozumiemy, ile o to, by rozpoznać,
czego nie da się zrozumieć przy użyciu istniejących metod.
Przedmiotem mojego ataku jest kompleksowy, spekulatywny obraz świata,
wypracowywany na zasadzie ekstrapolacji z niektórych odkryć w dziedzinie
biologii, chemii i fizyki – pewien naturalistyczny Weltanschauung postulujący
hierarchiczną relację między obiektami zainteresowań tych dyscyplin nauko-
wych i zasadniczą kompleksowość wyjaśnienia wszystkiego we Wszechświecie
w drodze ich unifikacji. Światopogląd ów nie jest niezbędnym warunkiem
zajmowania się którąkolwiek z tych dyscyplin, a jego przyjęcie (lub odrzuce-
nie) nie miałoby wpływu na większość badań naukowych. O ile mi wiadomo,
11
11
większość aktywnych naukowców nie ma zdania na temat najogólniejszych
pytań kosmologicznych, na które odpowiada ów materialistyczny redukcjonizm.
Ich szczegółowe badania i istotne odkrycia na ogół ani nie wymagają, ani nie
sugerują takiej czy innej odpowiedzi na tego rodzaju pytania. Niemniej wśród
naukowców i filozofów, wyrażających swe poglądy w kwestii porządku przyrody
jako całości, materializm redukcjonistyczny uważa się powszechnie za jedyną
koncepcję wartą poważnego traktowania1.
Punktem wyjścia wywodu jest porażka redukcjonizmu psychofizycznego,
stanowiska w filozofii umysłu w znacznym stopniu motywowanego nadzieją
wykazania, że nauki fizyczne mogą dostarczyć teorię wszystkiego. Jeśli nadzieja
ta jest płonna, to rodzi to pytanie, czy jakiekolwiek inne, mniej lub bardziej
jednolite rozumienie będzie w stanie objąć całość znanego nam kosmosu.
Przyglądając się tradycyjnym kandydatom do miana kompleksowego rozumie-
nia relacji umysłu i świata fizycznego, sądzę, że materiał dowodowy przechyla
szalę raczej na korzyść pewnej formy neutralnego monizmu niż tradycyjnych
alternatyw w postaci materializmu, idealizmu i dualizmu. Chciałbym przyjrzeć
się możliwościom zgodnym z obecną wiedzą, a w szczególności temu, w jaki
sposób umysł – i wszystko, co z nim związane – zależy od pojawienia się
i rozwoju żywych organizmów wskutek fizycznej, chemicznej i biologicznej
ewolucji Wszechświata. Będę twierdził, że jeśli redukcjonizm psychofizyczny
jest fałszywy, to procesy te należy wyjaśnić od nowa, w świetle tego, co przez
nie powstało.
Argument z porażki redukcjonizmu psychofizycznego jest argumentem
filozoficznym, sądzę jednak, że istnieją niezależne empiryczne podstawy do
sceptycyzmu wobec prawdziwości redukcjonizmu w biologii. Redukcjonizm
fizyko-chemiczny w biologii to pogląd ortodoksyjny i wszelki sprzeciw wobec
niego traktowany jest jako niepoprawny – nie tylko naukowo, ale i politycznie.
Mimo to od dłuższego już czasu materialistyczny scenariusz powstania życia
(naszego i innych organizmów, razem ze standardową wersją sposobu działania
procesu ewolucyjnego) jest dla mnie trudny do przyjęcia. Im więcej szczegółów
na temat chemicznych podstaw życia i zawiłości kodu genetycznego poznajemy,
tym bardziej standardowy historyczny scenariusz traci na wiarygodności2. To
rzecz jasna opinia człowieka, który rozczytuje się w literaturze objaśniającej
1 Sprecyzowane stanowisko – zob. S. Weinberg, Dreams of a Final, New York 1992, rozdz. 3.
2 Kanoniczne przedstawienie tego zagadnienia, które zdaje się przekonywać właściwie
wszystkich – zob. R. Dawkins, Ślepy zegarmistrz, tłum. A. Hoffman, Warszawa 1997.
12
Umysł i kosmosWstęp
odkrycia współczesnej nauki laikom. Być może literatura ta pozwala sobie bez
mrugnięcia okiem upraszczać obraz sytuacji, przez co nie uwzględnia najbardziej
wyrafinowanych wątków myśli naukowej w tych dziedzinach. Wydaje mi się
jednak, że w postaci, w jakiej zwykle się ją przedstawia, obowiązująca obecnie
ortodoksja na temat kosmicznego porządku jest wynikiem przyjęcia niepopar-
tych dowodami założeń, przez co kłóci się ze zdrowym rozsądkiem.
Chciałbym bronić naturalnej reakcji niedowierzania redukcjonistycznemu,
neodarwinowskiemu scenariuszowi powstania i ewolucji życia3. Wydaje się,
prima facie, wysoce prawdopodobne, że życie – w znanej nam formie – po-
wstało wskutek ciągu fizycznych przypadków, wspieranych przez mechanizm
doboru naturalnego. Oczekuje się, że porzucimy ową naiwną reakcję nie dla
w pełni opracowanego wyjaśnienia fizyko-chemicznego, co raczej dla alterna-
tywy będącej tak naprawdę pewnym zarysem wyjaśnienia popartym kilkoma
przykładami. O ile mi wiadomo, brakuje wiarygodnego argumentu na rzecz
tego, że istnieje znaczące prawdopodobieństwo prawdziwości tego wyjaśnienia.
Dwa pytania domagają się odpowiedzi. Po pierwsze, biorąc pod uwagę wiedzę
o chemicznych podstawach biologii i genetyki, jakie jest prawdopodobieństwo,
że zdolne do reprodukcji formy życia powstały na wczesnej ziemi samoistnie,
wyłącznie wskutek działania praw fizycznych i chemicznych? Po drugie, zapy-
tać należy o źródła zmienności w procesie ewolucyjnym, uruchomionym wraz
z powstaniem życia: jakie jest prawdopodobieństwo, że w znanym nam czasie
geologicznym od momentu pojawienia się na Ziemi pierwszych form życia
fizyczny przypadek uruchomił sekwencję korzystnych mutacji genetycznych,
wystarczających, aby umożliwić dobór naturalny, który doprowadził do powsta-
nia aktualnie istniejących organizmów?
Z pierwszym pytaniem wiąże się w środowisku naukowym o wiele większa
niepewność niż z drugim. Wiele osób uważa, że niezwykle trudno będzie przed-
stawić redukcjonistyczne wyjaśnienie pochodzenia życia, natomiast większość nie
ma wątpliwości, że losowe zmiany genetyczne wystarczą na poparcie faktycznej
historii ewolucji za pomocą doboru naturalnego od momentu pojawienia się or-
ganizmów ze zdolnością do reprodukcji. Niemniej, ponieważ pytania te dotyczą
wysoce szczegółowych zdarzeń rozgrywających się w długim okresie historycz-
nym w odległej przeszłości, brakuje bezpośredniego materiału dowodowego,
3 Pouczające ujęcie osobistych poglądów Darwina na temat najbardziej podstawowych form
wyjaśnienia – zob. E. Sober, Darwin’s Discussions of God, w: Did Darwin Write the „Origin” Backwards?:
Philosophical Essays on Darwin’s Theory, Amherst, NY 2011, s. 121–128.
13
zatem znaczną rolę odgrywać muszą założenia ogólne. Mój sceptycyzm nie
wypływa z przekonań religijnych czy z przekonania o prawdziwości jakiejś
konkretnej alternatywy. Wynika raczej z przekonania, że dostępny naukowy
materiał dowodowy – mimo konsensusu środowiska naukowego – nie wymaga
od nas, byśmy, chcąc zachować racjonalność, odrzucili niedowierzającą reakcję
zdrowego rozsądku. Jest to prawda zwłaszcza w kwestii pochodzenia życia.
Świat to miejsce zdumiewające, a pomysł, że w naszych rękach znajdują się
podstawowe narzędzia potrzebne do jego zrozumienia, nie jest obecnie ani
trochę bardziej wiarygodny niż za czasów Arystotelesa. To, że świat zrodził
ciebie, mnie i resztę ludzkości, zdumiewa w nim najbardziej. Jeśli obecne ba-
dania w zakresie biologii molekularnej dopuszczają możliwość uzasadnionych
wątpliwości odnośnie do całkowicie mechanistycznego scenariusza pochodzenia
i ewolucji życia, opierającego się wyłącznie na prawach chemicznych i fizycz-
nych, to w połączeniu z porażką psychofizycznego redukcjonizmu może to
sugerować, że w dziejach przyrody działają także inne zasady – zasady rozwoju
porządku, które w swej formie logicznej są teleologiczne raczej niż mechani-
styczne. Zdaję sobie sprawę, że tego rodzaju wątpliwości wzbudzą oburzenie
wielu, wynika to jednak z tego, że niemal wszyscy w naszej świeckiej kulturze
zmuszeni są do uznawania reduktywnego programu badawczego za świętość,
gdyż nic innego rzekomo nie zasługuje na miano nauki.
Mój projekt posiada znaną postać próby spełnienia serii warunków, które, jak
się zdaje, wzajemnie się wykluczają. Prócz antyredukcjonizmu, istotne są dalsze
dwa ograniczenia. Po pierwsze, założenie, że pewne rzeczy są tak niezwykłe,
że należy uznać je za nieprzypadkowe – o ile pretendujemy do prawdziwego
zrozumienia świata. Po drugie, ideał odkrycia pojedynczego porządku natury,
jednoczącego wszystko na bazie zbioru wspólnych elementów i zasad – ideał,
do którego aspirować powinny nasze nieuchronnie skazane na niekomplekso-
wość formy rozumienia. Dualizm kartezjański odrzuca drugą z tych aspiracji,
a reduktywne programy materializmu i idealizmu są nieudanymi próbami jej
realizacji. Jednocząca koncepcja jest też niezgodna z takiego rodzaju teizmem,
który pewne cechy świata przyrody wyjaśnia za pomocą boskiej interwencji
niebędącej częścią tego świata.
Wyłączenie umysłu ze świata fizycznego umożliwiło niezwykły postęp nauk
fizycznych i biologicznych, otwierając drogę do ilościowego rozumienia świata,
wyrażanego przy pomocy ponadczasowych, sformułowanych matematycznie
praw fizycznych. Przyjdzie jednak moment, w którym konieczny będzie nowy
14
Umysł i kosmosWstęp
początek i przedstawienie bardziej kompleksowego rozumienia uwzględniającego
umysł. Nieuchronne wydaje się, że takie rozumienie prócz wymiaru ponadcza-
sowego będzie miało też wymiar historyczny. Idea, że rozumienie historyczne
należy do nauk przyrodniczych, zyskała popularność dzięki przemianie biologii
pod wpływem teorii ewolucji. Stosunkowo niedawno, wraz z przyjęciem teorii
Wielkiego Wybuchu, także kosmologia stała się nauką historyczną. Wytworzony
w procesie rozwoju życia umysł musi zostać uwzględniony jako ostatnie stadium
tej długiej historii kosmologicznej, a jego pojawienie się, jak sądzę, oddziałuje
wstecz na cały ów proces oraz poszczególne składniki i zasady nim kierujące.
Pytanie brzmi, czy jesteśmy w stanie połączyć tę perspektywę z perspektywą
nauk fizycznych, jakie rozwinęły się w odniesieniu do Wszechświata nieuwzględ-
niającego umysłu. Rozumienia umysłu nie da się ograniczyć do osobowego
punktu widzenia, skoro powstał on w wyniku częściowo fizycznego procesu
(z tych samych powodów nastanie w końcu kres odrębności nauk fizycznych
i ich pretensji do kompleksowości). Rodzi to pytanie: w jakim stopniu przemianę
tę przetrwa forma reduktywna, tak kluczowa z punktu widzenia współczesnych
nauk fizycznych? Skoro fizyka i chemia same nie są w stanie w pełni wyjaśnić
życia i świadomości, jak połączyć ogromny zbiór składających się na nie prawd
z innymi elementami rozszerzonej koncepcji porządku natury, w której życie
i świadomość mogą się pomieścić?
Jak wspomniałem, wątpliwości odnośnie do redukcjonistycznego scenariusza
pochodzenia życia stoją w opozycji do dominującego w środowisku naukowym
konsensusu, który jednak napotyka pewien problem, nietraktowany w mojej
opinii wystarczająco poważnie. Mam na myśli problem prawdopodobieństwa
– zarówno jeśli chodzi o ewolucję form życia na drodze przypadkowych mu-
tacji i doboru naturalnego, jak i o powstanie z materii nieożywionej systemów
fizycznych zdolnych do takiej ewolucji. Im więcej dowiadujemy się na temat
złożoności kodu genetycznego i jego kontroli nad chemicznymi procesami
życiowymi, tym poważniejsze wydają się te problemy.
Powtórzmy: jeśli chodzi o ewolucję, proces doboru naturalnego, nie dyspo-
nując wystarczającą ilością korzystnych mutacji, nie jest w stanie wytłumaczyć
rzeczywistej historii i jestem przekonany, że pozostaje kwestią otwartą to, czy
mogły one powstać w czasie geologicznym jedynie w rezultacie przypadku che-
micznego, bez udziału innych czynników ustalających i ograniczających formy
zmienności genetycznej. Nie jest już dłużej uzasadnione wyobrażanie sobie po
prostu sekwencji stopniowo ewoluujących fenotypów, jakby ich pojawienie się
15
poprzez mutacje łańcucha DNA w ogóle nie było problematyczne – jak to czyni
Richard Dawkins na przykładzie ewolucji oka4. W przypadku pochodzenia życia,
problem jest o wiele poważniejszy, skoro wariant w postaci doboru naturalnego
nie jest dostępny jako potencjalne wyjaśnienie. Szczególnie trudno zaś uznać, że
pojawienie się kodu genetycznego, arbitralnej „translacji” sekwencji nukleoty-
dów na aminokwasy, wraz z mechanizmami umożliwiającymi odczytanie kodu
i realizację zapisanej w nim instrukcji, miało zostać uznane za prawdopodobne
wyłącznie na podstawie praw fizyki5.
Do rozważenia tych kwestii pobudziła mnie krytyka najbardziej powszech-
nego naukowego obrazu świata wyrażana z zupełnie innej perspektywy, a kon-
kretnie: atak na darwinizm z perspektywy religijnej, przypuszczony w ostatnich
latach przez obrońców teorii inteligentnego projektu. Choć motywacją auto-
rów takich, jak Michael Behe czy Stephen Meyer, są, przynajmniej po części,
ich własne przekonania religijne, to argumenty empiryczne, które prezentują,
wskazując, że jest dalece nieprawdopodobne, aby dało się wyjaśnić pochodze-
nie życia i jego ewolucyjną historię wyłącznie fizyką i chemią, same w sobie są
niezwykle interesujące6. Inny sceptyk, David Berlinski, poruszył szczegółowo
4 Zob. R. Dawkins, Ślepy zegarmistrz, rozdz. 4. W części pierwszej swojej książki What Dar-
win Got Wrong Jerry Fodor i Massimo Piattelli-Palmarini argumentują, że Darwinowska teoria
ewolucji zdecydowanie zbyt dużą odpowiedzialność za wyjaśnienie funkcjonalnego charakteru
organizmów przypisuje zewnętrznemu wpływowi procesu doboru naturalnego, a zbyt mały –
wariancjom genetycznym. Stwierdzenie to jest niezależne od przypuszczonego w drugiej części
książki ataku na rzekomą intencjonalność idei doboru naturalnego, który zarówno mnie, jak
i innym zdaje się oparty na błędnej interpretacji.
Także inni badacze głównego nurtu uważają, że materiał dowodowy domaga się bardziej
precyzyjnego wyjaśnienia źródeł zmienności w materiale genetycznym. Marc W. Kirschner oraz
John C. Gerhart sugerują, że zmienność genetyczna ukierunkowana jest na wspieranie zmian
ewolucyjnych, choć nie wysuwają wniosku, że wymaga to rewizji szeroko rozumianej redukcjo-
nistycznej koncepcji przyrody (zob. The Plausibility of Life: Resolving Darwin’s Dilemma, New Haven,
CT 2005). Stuart Kauffman w kilku książkach sugeruje, że zmienność nie jest dziełem przypadku,
a w dziejach ewolucji zasady spontanicznej samoorganizacji odgrywają rolę większą niż dobór
naturalny (zob. At Home in the Universe: The Search for Laws of Self-Organization and Complexity, New
York 1995; Investigations, New York 2000; Reinventing the Sacred: A New View of Science, Reason,
and Religion, New York 2008).
5 Oczekiwanie takiego wyjaśnienia może rzeczywiście wskazywać na pewne pomieszanie
pojęć – z powodu wskazanego przez Rogera White’a, który omawiam w rozdz. 4.
6 Zob. M.J. Behe, Czarna skrz ynka Darwina. Biochemiczne wyzwanie dla ewolucjonizmu, tłum.
D. Sagan, Warszawa 2020; M.J. Behe, Granica ewolucji. W poszukiwaniu ograniczeń darwinizmu,
tłum. Z. Kościuk, Warszawa 2020; S.C. Meyer, Podpis w komórce, tłum. J. Chojak-Koźniewska,
Warszawa 2021.
16
Umysł i kosmosWstęp
te same problemy, bez jakiegokolwiek nawiązania do teorii projektuą7. Nawet,
jeśli alternatywne wyjaśnienie w postaci działania projektanta nie wydaje się
nam pociągające, problemy, jakich ci obrazoburcy przysparzają ortodoksyjnemu
naukowemu konsensusowi, należy potraktować poważnie8. Nie zasługują na lek-
ceważenie, z którym się ich powszechnie traktuje. Jest to jawnie niesprawiedliwe.
Zagorzali krytycy tej argumentacji bez wątpienia dowiedli, że są inne drogi
niż tylko wniosek o wyjaśnieniu w postaci projektu, jednak, jak mi się zda-
je, debaty te nie osłabiły mocy negatywnej części stanowiska inteligentnego
projektu – sceptycyzmu wobec prawdopodobieństwa ortodoksyjnego poglą-
du reduktywnego przy uwzględnieniu dostępnego materiału dowodowego9.
Pytanie to należałoby przynajmniej uznać za wciąż otwarte. Wszystkim zain-
teresowanym uzasadnieniem takiego osądu, polecam staranne studium wypo-
wiedzi czołowych rzeczników każdej ze stron – ze zwróceniem szczególnej
uwagi na ustalenia krytyków teorii inteligentnego projektu. Bez względu na
osobiste przekonania w kwestii możliwości istnienia projektanta, nie da się
uznać obecnie dominującej doktryny – a mianowicie, że życie powstało z ma-
terii nieożywionej i wyewoluowało do obecnej postaci poprzez przypadkowe
mutacje i mechanizm doboru naturalnego wyłącznie poprzez działanie praw
7 Zob. D. Berlinski, On the Origins of Life, „Commentary” 2006, February, w: tegoż,
The Deniable Darwin, and Other Essays, Seattle 2009. Zob. też B. Goodwin, How the Leopard Changed
Its Spots: The Evolution of Complexity, New York 1994.
8 Krytykę obecnych teorii wyrażają także ci, którzy mimo to oczekują rozwiązania reduk-
tywnego. Należy do nich np. Robert Shapiro – zob. Origins: A Skeptic’s Guide to the Creation of
Life on Earth, New York 1986; A Simpler Origin for Life, „Scientific American” 2007, February 12.
Nad wyraz jasne wyjaśnienie różnorakich aspektów współczesnych badań nad pochodzeniem
życia i możliwością życia pozaziemskiego prezentuje Steven Benner w Life, the Universe and the
Scientific Method, Gainesville, FL 2008. Choć zakłada, że jest to zadanie dla nauk chemicznych,
stwierdza (s. 287): „Istnieje realna możliwość, że obecna teoria nigdy nie rozwiąże omawianego
problemu, pozostawiając tym samym otwarte drzwi dla prawdziwej rewolucji w pokrewnych
i pobocznych naukach”. Oczywiście nie ma na myśli inteligentnego projektu. Problem, jaki rysuje
się w przypadku najbardziej znamiennych wśród prowadzonych badań, polega na tym, że synteza
pojedynczych komponentów materiału genetycznego jest tak dalece kontrolowana i sterowana
przez eksperymentatorów, że nie dostarcza niemal żadnych dowodów na to, by proces ten mógł
zajść bez udziału inteligentnego sterowania. Nie porusza się też kluczowego pytania o to, w jaki
sposób komponenty te mogły się połączyć w tak bogatą w informacje sekwencję kodu.
9 Dostępna literatura jest obszerna. Zob. np. K.R. Miller, Finding Darwin’s God: A Scientist’s
Search for Common Ground between God and Evolution, New York 1999; P. Kitcher, Living with Darwin:
Evolution, Design, and the Future of Faith, New York 2007; E. Sober, Evidence and Evolution: The Logic
Behind the Science, Cambridge, UK 2008; podsumowanie stanowisk obu stron debaty – zob. God
and Design: The Teleological Argument and Modern Science, ed. N.A. Manson, New York 2003.
17
fizyki – za niepodważalną. Jest to raczej założenie projektu naukowego niż
solidnie potwierdzona hipoteza naukowa.
Przyznaję, że i ja poczyniłem pewne niepodparte niczym założenie, a mia-
nowicie uznałem za niemożliwe, aby alternatywa w postaci projektu mogła być
realna. Brakuje mi sensus divinitatis, które tak wielu osobom pozwala – a nawet
skłania je do tego, aby – dostrzegać w świecie wyraz boskiego zamysłu w sposób
tak naturalny, jak w uśmiechniętej twarzy dostrzega się wyraz ludzkich emocji10.
Stąd moje spekulacje na temat alternatywnej w stosunku do fizyki teorii wszyst-
kiego nie przywołują transcendentnego bytu, lecz skłaniają się ku postulatowi
komplikacji wewnętrznego charakteru porządku przyrody. Tego typu alterna-
tywa byłaby też wyjaśnieniem bardziej jednolitym od hipotezy projektu. Nie
mogę się zgodzić z obrońcami inteligentnego projektu w sprawie założenia,
które współdzielą ze swymi przeciwnikami, jakoby jedyną naturalistyczną alter-
natywą była redukcjonistyczna teoria oparta na znanych nam prawach fizyki.
Niemniej jednak jestem przekonany, że obrońcy teorii inteligentnego projektu
zasługują na wdzięczność za podważenie światopoglądu naukowego, którego
zwolennicy są tak pełni pasji po części z tego właśnie powodu, że światopogląd
ten uważany jest za wyzwalający nas z więzów religii.
Jeśli chodzi o ten światopogląd, nadchodzi czas jego detronizacji pomimo
wielkich osiągnięć materializmu redukcjonistycznego, który, jak przypuszczam,
długo jeszcze będzie naczelnym źródłem rozumienia i kontroli otaczającego nas
świata. Dowodzić, jak to będę czynił, że nie wyjaśnia on wielu kwestii, to nie to
samo, co przedstawić alternatywę. Jednakże uznanie jego ograniczeń to warunek
wstępny rozpoczęcia poszukiwań rozwiązań alternatywnych, a przynajmniej
warunek, by otworzyć się na możliwość ich istnienia. Może to też oznaczać, że
pewne kierunki poszukiwań materialistycznych wyjaśnień uzna się za prowa-
dzące donikąd. Jeśli pojawienie się na świecie świadomych organizmów wynika
z zasad rozwoju niewywodzących się z ponadczasowych praw fizyki, może to
być także powód do pesymizmu związanego z próbami czysto chemicznego
wyjaśniania pochodzenia życia.
10 Jest mi to nie tyle obojętne, ile stanowczo sprzeciwiam się tej idei, jak już wspominałem.
18
Umysł i kosmosAntyredukcjonizm
a porządek przyrody
1
K onflikt między naukowym naturalizmem a różnymi postaciami an-
tyredukcjonizmu jest w ostatnim czasie wszechobecny w filozofii.
Z jednej strony żywi się nadzieję, że wszystko da się wyjaśnić na
najbardziej fundamentalnym poziomie przy pomocy nauk fizycznych wspie-
ranych przez biologię1. Z drugiej strony istnieją wątpliwości, czy realność ta-
kich cech znanego nam świata, jak świadomość, intencjonalność, znaczenie,
celowość, myśl i wartości, ma prawo bytu we Wszechświecie składającym się
na najbardziej fundamentalnym poziomie wyłącznie z faktów fizycznych –
bez względu na stopień ich złożoności ujawniany przez nauki fizyczne.
Będę się posługiwał terminami „materializm” i „ naturalizm materiali-
styczny” w odniesieniu do jednej ze stron tego konfliktu, a terminem „an-
tyredukcjonizm” w odniesieniu do drugiej, choć są to terminy dość ogólne.
Obrona materialistycznego obrazu świata jako potencjalnie kompleksowego
ujęcia wszystkiego, co istnieje, przyjmuje wiele postaci, nie wszystkie z nich
jednak wiążą się z redukcją w zwykłym sensie tego słowa, czyli na przykład
analizą konceptów mentalnych w kategoriach behawioralnych czy naukową
identyfikacją stanów mentalnych ze stanami mózgu. Wielu materialistycznych
naturalistów nie nazwałoby swych poglądów redukcjonistycznymi. Tym, którzy
podają w wątpliwość adekwatność takiego światopoglądu, wszelkie próby po-
mieszczenia w nim umysłu i pokrewnych zjawisk zdają się próbą sprowadzenia
prawdziwego zakresu rzeczywistości do wspólnego mianownika, niewystarczają-
cego do tego celu. Stąd różne formy tego oporu możemy umownie zgromadzić
pod szyldem antyredukcjonizmu.
1 W swoich publikacjach program ten zgłębia z oddaniem Daniel Dennett.
19
Owe antyredukcjonistyczne wątpliwości mają zazwyczaj wydźwięk nega-
tywny. Prowokują do wniosku, że pewnych kwestii nie da się wyjaśnić przy
pomocy samych tylko nauk fizycznych. Konieczne mogą się okazać inne formy
rozumienia, a być może rzeczywistość wykracza poza to, co nawet najbardziej
zaawansowana fizyka jest w stanie opisać. Porażka redukcji w pewnym zakresie
ujawnia ograniczone możliwości nauk fizycznych, które wobec tego należy
wspomóc czymś, co pozwoli wyjaśnić wszystkie brakujące elementy. Może się
jednak okazać, że sytuacja jest o wiele poważniejsza. Jeśli wątpimy w możliwość
zredukowania tego, co mentalne – jak i tego wszystkiego, co z nim powiąza-
ne, na przykład wartości i znaczenia – do tego, co fizyczne, wówczas istnieją
przesłanki, by wątpić, czy materializm redukcjonistyczny może w ogóle mieć
zastosowanie w biologii, a co za tym idzie, przesłanki, by wątpić i w to, czy
materializm jest w ogóle w stanie w sposób adekwatny ująć świat fizyczny.
Zamierzam bliżej zbadać przypadek tej niemożności i rozważyć, czy może się
z niej wyłonić coś pozytywnego, coś na kształt światopoglądu.
Wraz z pozostałymi istotami posiadającymi życie mentalne jesteśmy fizycz-
nymi organizmami, zatem zdolności umysłowe najwyraźniej zależą od budowy
fizycznej. To, co wyjaśnia istnienie organizmów naszego pokroju, musi jedno-
cześnie wyjaśniać istnienie umysłu. Skoro jednak to, co mentalne nie jest czysto
fizyczne, nie może zostać w pełni wyjaśnione przy pomocy nauk fizycznych.
Następnie będę argumentował, że trudno wobec tego nie dojść do wniosku, że
za pomocą nauk fizycznych nie sposób w pełni wyjaśnić tych aspektów naszej
budowy fizycznej, które są odpowiedzialne za stany mentalne”. Jeśli biologia
ewolucyjna jest nauką fizyczną – a tak się ją ogólnie klasyfikuje – wówczas nie
zdoła wyjaśnić pojawienia się świadomości i innych zjawisk nieredukowalnych
do tego, co fizyczne. Jeśli zatem umysł jest wytworem ewolucji biologicznej
– jeśli organizmy mające życie mentalne nie są cudowną anomalią, a raczej
integralną częścią przyrody – wówczas biologia nie może być nauką czysto fi-
zyczną. Możliwa staje się wówczas skrajnie odmienna od materializmu, wszech-
ogarniająca koncepcja porządku przyrody – koncepcja, w której umysł nie jest
skutkiem ubocznym działania praw fizyki, ale stoi w centrum.
Wydaje się oczywiste, że wniosek płynący z antyredukcjonistycznych ar-
gumentów przeciw materializmowi nie może być w nieskończoność jedynie
negatywny. Nawet jeśli zbliża się kres dominacji naturalizmu materialistycz-
nego, musimy mieć choć blade pojęcie, co może go zastąpić. To brak jakiej-
kolwiek kompleksowej alternatywy jest jedną z sił napędowych stojących za
20
Umysł i kosmosAntyredukcjonizm a porządek przyrody
redukcjonistycznymi programami w zakresie umysłu, wartości i znaczenia po-
mimo ich wewnętrznej niewiarygodności. Zdawać się może, że aby przyjąć ar-
gumenty przeciw redukcji konieczne jest dodanie kilku nietypowych nadprogra-
mowych elementów, takich jak: qualia, znaczenia, intencje, wartości, przyczyny,
przekonania i pragnienia, do wspaniale jednolitego matematycznego porządku
fizycznego Wszechświata. Nie prowadzi to jednak do pragnienia ogólnego zro-
zumienia, jak wszystkie elementy rzeczywistości do siebie pasują. Alternatywa
z prawdziwego zdarzenia dla programu redukcjonistycznego wymagałaby sce-
nariusza przedstawiającego, jak umysł i wszystko, co z nim związane, wpisane
jest w naturę Wszechświata.
Odwracam tu zupełnie znany argument po to, aby podważyć przesłanki.
Materializm prowadzi do redukcjonizmu, dlatego porażka redukcjonizmu wy-
maga alternatywy dla materializmu. W gruncie rzeczy moim celem nie jest
argumentacja przeciw redukcjonizmowi, ale raczej zbadanie konsekwencji
odrzucenia go – przedstawienie problemu, a nie proponowanie rozwiązania.
Konsekwencją naturalizmu materialistycznego są ambicje redukcjonistyczne,
ponieważ nie do przyjęcia wydaje się zaprzeczenie realności wszystkich znanych
nam rzeczy, które nie są na pierwszy rzut oka fizyczne. Jeśli jednak wciąż brakuje
wiarygodnego scenariusza redukcji, a zaprzeczanie istnieniu tego, co mentalne,
pozostaje nie do przyjęcia, sugeruje to, że pierwotna przesłanka w postaci natu-
ralizmu materialistycznego jest całkowicie błędna. Być może porządek przyrody
nie jest wyłącznie fizyczny lub też, w najgorszym przypadku, nie istnieje jeden
kompleksowy porządek przyrody, w którym wszystko jest spójne, a są jedynie
oderwane od siebie formy rozumienia. Bez względu na rezultat końcowy za
punkt wyjścia musimy przyjąć szeroką koncepcję tego, co należy zrozumieć,
aby świat przyrody nabrał dla nas sensu.
2
Wiodące jest dla mnie przekonanie, że umysł nie jest jedynie spóźnioną
refleksją przyrody, dziełem przypadku czy dodatkiem, ale zasadniczym jej aspek-
tem. Abstrahując zupełnie od antyredukcjonistycznych argumentów w filozofii
umysłu, jeden ze wstępnych warunków nauki zapewnia niezależne wsparcie tak
rozszerzonej koncepcji rzeczywistości. Naukę napędza założenie o pojmowal-
ności świata. Znaczy to, że otaczający nas świat, na temat którego na drodze
doświadczenia gromadzimy pewne informacje, można nie tylko opisać, ale
21
i zrozumieć. Wszelka pogoń za wiedzą, w tym także i złudne dociekania opie-
rają się na tym założeniu. W naukach przyrodniczych, w formie, jaką przybrały
od XVII wieku, założenie pojmowalności doprowadziło do – potwierdzonych
poprzez prognozy i doświadczenia – nadzwyczajnych odkryć odsłaniających
ukryty porządek przyrody, niedający się zaobserwować na drodze jedynie ludz-
kiej percepcji. Nigdy by ich nie dokonano, gdyby nie założenie pojmowalnego
ukrytego porządku, które pojawiło się na długo przed rewolucją naukową.
Co tłumaczy ten porządek? Jedna z odpowiedzi brzmi: nic. Kresem wy-
jaśnienia jest sam ten porządek, który mogliśmy co najwyżej odsłonić dzięki
założeniu o pojmowalności. Być może dany poziom porządku da się wytłuma-
czyć w kategoriach głębszego poziomu – czego w dziejach nauki wielokrotnie
byliśmy świadkami. Ostatecznie jednak, przy takim spojrzeniu na tę kwestię,
rozumienie świata dojdzie do punktu, w którym nie pozostanie nic, jak tylko
stwierdzić: „Po prostu tak jest”.
Nie jestem skłonny w tym upatrywać sukcesu nauki. Zdaje mi się, że faktycz-
ne zrozumienie światopoglądu naukowego wymaga założenia, że pojmowalność
świata (opisywana w kategoriach praw przez naukę odkrytych) jest sama w sobie
częścią najgłębszego wyjaśnienia przyczyn, dla których jest tak, jak jest. Stąd
przedkładanie jednego wyjaśnienia (tych samych danych) nad drugie z racji tego,
że jest prostsze i czyni mniej arbitralnych założeń, nie jest wyłącznie estetyczną
preferencją: wynika raczej z przekonania, że wyjaśnienie dające pełniejsze zro-
zumienie jest – z tej tylko przyczyny – bardziej prawdopodobne.
Założenie to przyjmuje formę zasady dostatecznej racji, a mianowicie, że
wszystko na temat świata da się na pewnym poziomie zrozumieć, a jeśli wiele
rzeczy, nawet tych najbardziej uniwersalnych, ma początkowo charakter arbi-
tralny, wynika to z tego, że to, co wyjaśnia, że tak nie jest, nie zostało poznane.
Pogląd, że rozumowa pojmowalność leży u podstaw porządku przyrody
czyni mnie idealistą w szerokim sensie tego słowa: nie idealistą subiektywnym
– jako że mój idealizm nie jest tożsamy z twierdzeniem, że cała rzeczywistość
to ostatecznie tylko obecne w umyśle przedstawienie – ale idealistą obiektyw-
nym, podążającym śladem Platona, a być może niektórych postkantystów po-
kroju Schellinga i Hegla, określanych zwykle mianem idealistów absolutnych.
Podejrzewam, że w każdym naukowcu teoretycznym drzemie nutka tego ro-
dzaju idealizmu: czysty empiryzm to za mało.
Pojmowalność świata nie jest przypadkowa. W takim spojrzeniu umysł
ma podwójny związek z porządkiem przyrody. Przyroda inicjuje powstanie
22
Umysł i kosmosAntyredukcjonizm a porządek przyrody
świadomych bytów posiadających umysły i jest taka, że byty te są w stanie ją
zrozumieć. Dlatego właśnie powinny być zrozumiałe także dla samych siebie.
Są to fundamentalne cechy Wszechświata, a nie produkty uboczne przygodnych
dróg rozwoju, których prawdziwe wyjaśnienie przedstawia się w kategoriach
nieodwołujących się do umysłu.
3
Wszystkie nauki przyrodnicze zakorzenione są w kluczowym pytaniu będą-
cym jednocześnie największym pytaniem filozofii, a mianowicie: w jaki sposób
świat jest pojmowalny? Jednym z ważniejszych sposobów ujawniania pojmowal-
ności świata są bez wątpienia nauki przyrodnicze. Pomimo wielkich osiągnięć
nauk przyrodniczych w ich obecnej postaci, zarówno dla samej nauki, jak i dla
filozofii, ważne jest pytanie, jak wiele z tego, co jest, nauki fizyczne są w stanie
uczynić pojmowalnym – jak wiele z pojmowalności świata polega na możliwo-
ści ujęcia go w formie uniwersalnych, możliwych do sformułowania w sposób
matematyczny praw rządzących porządkiem czasoprzestrzennym. Skoro ta po-
stać nauki ma ograniczony zasięg, czy istnieją inne formy rozumienia mogące
uczynić pojmowalnym to, czego nauki fizyczne nie mogą wyjaśnić?
Najpierw jednak należy rozważyć stanowisko, że wspomniane ograniczenia
nie istnieją, a prawa fizyczne dysponują zasobami umożliwiającymi wyjaśnie-
nie wszystkiego, w tym podwójnego związku umysłu z porządkiem natury.
Pojmowalność (dla nas), czyniąca naukę możliwą, to jedna z rzeczy wciąż
czekających na wyjaśnienie. Przyjęta strategia polega na próbie poszerzenia
materialistycznego obrazu świata tak, aby takie wyjaśnienie pomieścił, czyniąc
tym samym fizyczną pojmowalność świata początkiem i końcem. Tego rodzaju
naturalizm uważa istnienie umysłów, dla których świat jest naukowo pojmowal-
ny, za dające się wyjaśnić naukowo jako wysoce specyficzny biologiczny efekt
uboczny porządku fizycznego.
Narracja ta brzmi mniej więcej tak: poszerzona forma rozumienia nie jest
potrzebna, historia ludzkiej wiedzy daje podstawy do przekonania, że ostatecz-
nie porządek przyrody jest pojmowalny na jeden tylko sposób, a mianowicie
przez prawa fizyczne – wszystko, co istnieje, i każde zdarzenie można wyjaśnić
przy pomocy praw rządzących fizycznym Wszechświatem. Trzeba przyznać,
że nie jesteśmy w stanie pojąć porządku przyrody w całej pełni ze względu na
jego ogromną złożoność, dlatego właśnie, z praktycznych względów, potrzebne
23
Pobierz darmowy fragment (pdf)