Historia dla uczniów z pierwszych klas szkoły podstawowej. Opowiada o grupie przyjaciół mieszkających w miejscowości o nazwie Wesołkowo. Taka nazwa zobowiązuje, więc wszyscy są weseli i szczęśliwi.
Bohaterowie: Zuzia, Józia, Basia, Asia (oraz jej młodszy brat Wojtaszek), Jaś i Staś mieszkają w śmiesznych kolorowych domach o różnych kształtach. Świetnie się razem bawią i pomagają sobie nawzajem. Jest zbieranie ziemniaków, powitanie Mikołaja, Boże Narodzenie, zabawy karnawałowe, Wielkanoc i ponownie wiosna.
Zataczamy roczny krąg życia Wesołkowa z jego ludowymi zwyczajami i tradycjami tak charakterystycznymi dla życia na wsi lub w małym miasteczku. Wszystkie dzieci wspomagają się nawzajem, przygotowują wspólnie zabawy, mają pomysły na upiększenie miasta i pamiętają o zwyczajach wpajanych im przez dorosłych.
Cała historia jest ogromnie optymistyczna, pełna humoru i radości. Nie ma tu kłótni i waśni. Wszystkie dzieci są przyjaciółmi i współpracują ze sobą.
Darmowy fragment publikacji:
„W Wesołkowie” Barbara Niedźwiedzka,
Wydanie 1., kwiecień 2012,
www.goneta.net
W Wesołkowie
Zuzia mieszka w Wesołkowie. Jest wesołą dziewczynką z uroczymi piegami na
nosku i długimi włosami splecionymi w dwa warkocze. Koledzy mają za co ciągnąć.
Jaś za jeden rudy warkocz, a Staś za drugi. Urocza, pełna temperamentu panienka,
mieszka w domu z lewej strony drogi, a obok niej jej koleżanka Józia. Obie
dziewczynki chodzą do drugiej klasy.
Domek Zuzi jest fioletowy z czerwonym dachem, oknami okrągłymi, drzwiami
trójkątnymi i kominem w kształcie znaku zapytania. Przy jej niedużym domu, nieco
mniejszym od pozostałych w tej miejscowości, rosną kwiaty i drzewa. Nieco dalej
mieści się plac zabaw, który służy wszystkim mieszkańcom tej wioski.
Oprócz Zuzi i Józi, mieszkają jeszcze inne dzieci: Basia i Asia, Jaś i Staś.
Wesołkowo to bardzo piękna wieś, ale dziwna nieco. Tutaj się śmieją nawet
domy — okna, drzwi, komin, a nawet dym.
Do Wesołkowa raz w miesiącu przyjeżdża cyrk „Śmiecholand”. Jest to cyrk nie
byle jaki! Wówczas przez cały dzień w wiosce jest bardzo, bardzo wesoło. Gdy cyrk
„Śmiecholand” wyjedzie, pozostają tylko wspomnienia.
Raz przyszła do Zuzi Józia.
— Zuziu, daj mi trochę swoich piegów, to będę podobna do ciebie.
— Nigdy nie będziesz do mnie podobna — odpowiedziała jej Zuzia. — Masz
ciemne, krótkie włosy i w ogóle jesteś zupełnie inna!
— I co z tego? Podobnie się ubieramy! Mam czerwoną bluzeczkę taką jak i ty —
kontynuowała Józia.
— Niezupełnie! Ty masz spódnicę w paski, a ja rajstopy w paski. Ja mam długi,
zielony bezrękawnik, a ty nie! — stwierdziła Zuzia. — Moje rękawki przy bluzeczce
są szerokie, a twoje wąskie.
Dopiero teraz zaczęły się śmiać. Wtem Zuzia zaproponowała zabawę.
— Ułóżmy puzzle… te o kotach?
— Świetny pomysł! — zachwyciła się Józia, bo uwielbiała układać puzzle.
Zabawa trwała długo i trwałaby jeszcze dłużej, gdyby Józia nie musiała iść do
domu ze względu na późną, popołudniową godzinę.
7
„W Wesołkowie” Barbara Niedźwiedzka,
Wydanie 1., kwiecień 2012,
www.goneta.net
Po drugiej stronie drogi mieszka Jaś w trójkątnym, białym domu z czerwonymi
oknami w kształcie wykrzyknika. Wszystkie dzieci stwierdziły, że ten dom do Jasia
bardzo pasuje.
Zresztą sami się o tym przekonacie!
Jaś uwielbia grać w piłkę. Kopie piłkę rano, kopie po lekcjach i w szkole, kopie
o zmroku. Zastanawiam się, kiedy on ma czas na odrabianie lekcji?!
— Zuziu, pokopiesz ze mną piłkę? — spytał kiedyś.
— Chętnie, a w co mam kopać? — spytała z przekorą.
— W drzewo! — wykrzyknął Jaś.
— O, nie! — zaprotestowała Zuzia.
— Żartuję, nie znasz się na żartach? — odpowiedział.
No, cóż… taki jest ten Jaś!
Nagle Zuzia spojrzała w górę.
— Popatrz Jasiek! Dym się uśmiecha i jest żółty jak słoneczko!
Chłopiec zastanowił się chwilę.
— Tak zawsze jest, gdy znajdę towarzysza zabawy — odpowiedział.
Dziewczynka nie była zaskoczona jego wypowiedzią. Lubi Jasia. Jest wysoki,
ma odstające uszy i włosy obcięte na zapałkę. Ubiera się w adidaski i spodnie
w paski. Aha! Uśmiecha się jeszcze od ucha do ucha.
W pewnej chwili zza domu wysunęła się znajoma postać.
— Jasiu, podaj piłkę! — krzyknęła ta postać.
— Cześć Stasiu! — odpowiedział, a właściwie zachichotał Jaś. — Skąd się tu
wziąłeś?
— Podglądałem was — odpowiedział Staś z uśmiechem. — A co? Nie wolno
mi?!
— Jak by ci to powiedzieć… po prostu nie wypada! — skomentował Jaś.
Staś mieszka obok Józi. Jest chudy i długi, a raczej wysoki.
Dom Stasia jest zielony, wysoki i podziurawiony jak ser szwajcarski. Z tych dziur
wydobywają się różne dźwięki: wysokie, niskie, dźwięczne oraz różne szumy, jak
stuki, trzaski, zgrzyty. Wszyscy się do tych różnych szmerów przyzwyczaili. Ciekawe,
prawda?
8
„W Wesołkowie” Barbara Niedźwiedzka,
Wydanie 1., kwiecień 2012,
www.goneta.net
Chłopak świetnie kopie piłkę i uwielbia grać w koszykówkę. Kiedy trafi do kosza
piłką, jego domek wydaje dźwięki wysokie, gdy spudłuje — dźwięki niskie i trzęsie się
jak galareta ze złości. Krótko mówiąc, jego dom jest bardzo niezadowolony.
W całym Wesołkowie czuć również dziwny zapach dymu, gdy Staś ma pecha.
Ten zapach przypomina nieco zapach czosnku. Wtedy w całej wiosce okna i drzwi
domów są zamknięte. No cóż! Jego zapach nie należy do najprzyjemniejszych.
Jaś i Staś chodzą do czwartych klas. Jaś do IVa, a Staś do IVb. Co ich łączy?
Prócz piłki — figle i psoty.
Asia z Basią mieszkają w domkach po tej stronie co Jaś. Obok domku Jasia jest
domek Asi, a za domkiem Asi — domek Basi. Dziewczynki chodzą do trzeciej klasy.
— Zuziu! Mam nową skakankę! — pochwaliła się pewnego razu Asia.
— Asiu! Ta skakanka jest taka dzi… inna! — powiedziała koleżanka.
— Zgadza się — odpowiedziała dumnie Asia.
— Gdzie ją kupiłaś? — spytała ponownie Zuzia.
— Nie kupiłam, znalazłam u nas w Wesołkowie. No wiesz, w tym Magazynie
Rzeczy Dziwnych. Popatrz! Za każdym razem, kiedy przeskoczę, skakanka jest
dłuższa.
— A to ciekawe! — zdziwiła się Asia. — Może jest z gumy?
— Nie! Chcesz się przekonać? — spytała ją Asia.
— Nie w tej chwili — odpowiedziała Zuzia, a właściwie udała, że ją to w ogóle
nie interesuje.
Asia jest średniego wzrostu, ma czarne włosy związane w dwa ogonki. Oczy
czarne jak węgielki. Mówią o niej, że ma dobre serduszko, a jej domek przypomina
raczej uśmiechnięte słoneczko. Tu nie ma drzwi. Do domu wchodzi się przez okno.
Do okna prowadzą schody, przypominające promienie słoneczne.
Asia ubrana jest najczęściej w niebieską tunikę, czerwone spodnie i buty
niebiesko-czerwone. A najpiękniejsze są jej trzy żółte pompony przyszyte z przodu
tuniki.
Raptem na placu pojawiła się Basia, która nuciła nieznaną nikomu piosenkę:
„Laleczko, moja laleczko kochana la, la, la…”.
— Basiu, Basiu! Co to za piosenka? — spytała dociekliwa Zuzia.
— Cześć Zuziu! To moja nowa piosenka. Sama ją ułożyłam! — odpowiedziała
dumnie i chwyciła rąbek sukienki. — Tę sukienkę dostałam na dziesiąte urodziny —
9
„W Wesołkowie” Barbara Niedźwiedzka,
Wydanie 1., kwiecień 2012,
www.goneta.net
kontynuowała, chcąc za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę. — Byłabym
zapomniała! Zapraszam wszystkich na przyjęcie urodzinowe — dodała z uśmiechem
na twarzy.
— Dziękujemy. Na pewno przyjdziemy — odpowiedziała Zuzia w imieniu
wszystkich dzieciaków. — A w ogóle to świetnie śpiewasz. Nie wiedziałam o tym.
Basia mieszka w różowym domu z krętymi schodami. Z daleka różni się od
pozostałych domów. Przypomina duże drukowane „U”. Do domu Basi po prostu się
wjeżdża. Ma jeszcze inną zaletę. Można się w nim bujać… Czy to nie cudowne?!
Józia mieszka w identycznym domku, co Zuzia. Ciekawe, prawda?
Jest jeszcze coś bardzo ważnego. W Wesołkowie mieszka Wojtaszek, brat Asi.
Wojtaszek jest przedszkolakiem. Chodzi do średniaków. Jest oczkiem w głowie
wszystkich mieszkańców Wesołkowa.
Z Wojtaszkiem są same kłopoty! Tak uznały dzieci, bo ciągle zadaje pytania
i beczy bez przerwy! Jak to się stało, że on mieszka w Wesołkowie!? Nie raz
zastanawiali się mieszkańcy tego cudownego miejsca.
Wojtaszek nosi okulary i niemal zawsze są zapaćkane. Wiadomo… od łez! Jest
jeszcze coś ciekawego! Pod pachą nosi wielką księgę i ciągle coś w niej gryzmoli. To
bardzo dziwne!
To już wszystkie dzieci ze wsi. A teraz zapraszam do Wesołkowa. Życzę
przyjemnych wrażeń.
Autorka
10
„W Wesołkowie” Barbara Niedźwiedzka,
Wydanie 1., kwiecień 2012,
www.goneta.net
Urodziny Basi
Dzisiaj są dziesiąte urodziny Basi. Szczerze mówiąc, są dla niej szczególne,
dlatego że wreszcie będzie mogła jeździć na rowerze.
Mama obiecała jej, że zapisze ją do szkoły muzycznej. A wiadomo, że jak się
chodzi do szkoły muzycznej, to trzeba mieć własny instrument. Proste, prawda?
Basia marzy o skrzypcach. Uwielbia dźwięk tego instrumentu. Mówi, że jest taki
delikatny, dźwięczny, no i… piękny! Czarodziejski!
Dziewczynka zaprosiła na przyjęcie urodzinowe Zuzię, Józię, Jasia i Stasia, no
i Asię. Asia na pewno przyjdzie z Wojtaszkiem. Przecież to wyjątkowa osoba
w Wesołkowie.
Był wczesny pogodny ranek. Basia leżała w łóżku i rozmyślała o dzisiejszym
dniu w szkole: „Na pewno będą życzenia od całej klasy i od wychowawczyni, a potem
przyjęcie w domu z wielkim tortem i świeczkami. A Wojtaszek? Czy będzie ryczał?”
— zastanowiła się.
Wtem usłyszała delikatne głosy dobiegające z dołu mieszkania. Natychmiast
wstała z łóżka i podbiegła do drzwi. Ostrożnie je uchyliła. Jej wzrok spoczął na
wielkim pudle, leżącym na krześle obok kominka.
„Hm… Co to może być?” — zaciekawiła się i wysunęła głowę, by zobaczyć to
coś.
— Połóżmy z tej strony… o tutaj, obok kufra — usłyszała głos ojca,
pochylonego przy kominku.
— Mam nadzieję, że się ucieszy z prezentu — odrzekła mamusia.
Dziewczynka przymknęła cichutko drzwi i położyła się do łóżka na miękkiej,
pachnącej lawendą poduszce. Odwróciła się na bok. Łóżko skrzypnęło.
— Trzeba będzie je naoliwić! — szepnęła z uśmiechem. — Ciekawe, co to jest.
Jest ogromne i pięknie zapakowane.
Basia zmrużyła oczy.
Wtem znienacka usłyszała lekko ochrypły, tajemniczy głos.
— Basiu, wszystkiego najlepszego w dniu twoich urodzin!
11
„W Wesołkowie” Barbara Niedźwiedzka,
Wydanie 1., kwiecień 2012,
www.goneta.net
Jej powieki były zbyt ciężkie, aby się mogły podnieść. A może bała się spojrzeć
tam, skąd dobiegł ów tajemniczy głos. Kołdrę naciągnęła na głowę i zapytała
nieśmiało:
— Kim jesteś?
— Jestem Filozof! — usłyszała.
— Filozof? Tak masz na imię? — spytała zdziwiona. — Dziwne imię!
— Tak! Filozof — odpowiedział tajemniczo.
— Jesteś czarodziejem? — spytała ponownie dziewczynka.
— Może?! — odpowiedział. — Życzę ci, abyś w tym dniu była szczególnie
wesoła. I żeby spełniły się twoje najskrytsze marzenia. Pamiętaj! Jeśli zapragniesz ze
mną porozmawiać, zamknij oczy i pomyśl o mnie. Wtedy z całą pewnością mnie
usłyszysz.
— Dobrze, panie Filozofie — odpowiedziała Baśka.
— Do usłyszenia!
Tajemniczy głos zamilkł. Na dworze rozpętała się ogromna wichura, a wiatr
targał gałęzie drzewom, które uginały się pod jego podmuchem. Wtem rozległ się
grzmot. Basia wysunęła głowę spod kołdry. Gałąź lekko muskała zewnętrzną szybę
w oknie. Zrobiło się jakoś dziwnie. Usiadła na łóżku. Nikogo nie było w pokoju.
„Co to było?” — zastanowiła się.
Obok łóżka, na dywanie, leżała książka. Podniosła ją. Na okładce widniał napis:
„W świecie dźwięków”.
„Ciekawe, skąd ona się wzięła? A może to prezent od pana Filozofa?” —
zastanowiła się. Potem wstała i szybko zbiegła po schodach do kuchni. Delikatny
zapach czekolady rozszedł się po kuchni.
„Uwielbiam gorącą czekoladę” — pomyślała dziewczynka i spojrzała na
mamusię.
— Basiu, dlaczego tak wcześnie wstałaś? — spytała. — No tak, rozumiem.
Chodzi o prezent, prawda?
— Niezupełnie — szepnęła. — Ten zapach… uwielbiam go.
Niespodziewanie zegar wybił godzinę siódmą. Mamusia podniosła ogromne,
pięknie zapakowane podłużne pudło.
— Życzę ci samych szóstek w szkole i dużo radości — zwróciła się do córeczki.
— A to dla ciebie! Mamy nadzieję, że się spodoba.
12
„W Wesołkowie” Barbara Niedźwiedzka,
Wydanie 1., kwiecień 2012,
www.goneta.net
Basia otworzyła szeroko usta z wrażenia.
— Dla mnie? Co to jest? — spytała.
Do kuchni wszedł tatuś, z drewnem na opał. Położył klocki obok kominka i rzekł:
— Córeczko, wszystkiego najlepszego! Widzę, że otrzymałaś już prezent.
— Dziękuję — odpowiedziała i ucałowała mocno tatusia.
Basia w pośpiechu rozwiązała kolorową wstążkę. Ręce zadrżały jej:
— Ta wstążka jest stanowczo za długa — wycedziła.
Rozwinęła papier i zobaczyła czarny futerał. Wolno go otworzyła.
— Och! Skrzypce! — krzyknęła. — Jakie piękne… Dlaczego takie malutkie?
— Nie są malutkie! Pasują do twojego wzrostu — wyjaśniła ze znawstwem
mamusia. — Tatuś zapisze cię do szkoły muzycznej. Zgodnie z umową.
Rozpromieniona Basia była najszczęśliwszą osobą na świecie. Przecież spełniły
się jej marzenia. Czegóż więcej można chcieć w dniu urodzin?
— Dziękuję! Dziękuję! — krzyknęła. I dodała: — Odwiedził mnie pan Filozof
i podarował mi książkę.
W kuchni zapanowało milczenie. Mysz, która wybiegła z dziurki, stanęła na
dwóch łapkach, rozejrzała się wokoło i zachichotała. Potem musnęła wąsikiem,
bo też była zdziwiona i trochę przestraszona tą panującą rozległą głuszą.
— Kim jest pan Filozof? — spytał zaciekawiony tatuś.
— No chyba filozofem, tak mi się wydaje — odrzekła Baśka. — Powiedział,
że tak ma na imię.
— Jaki jest tytuł książki? — spytała mamusia.
— „W świecie dźwięków” — odpowiedziała. Po chwili dodała: — To bardzo
dziwna książka.
Zegar wybił godzinę siódmą trzydzieści.
— Basiu, już czas do szkoły — oznajmiła mamusia.
A w szkole?
W szkole też było miło! Wszyscy uśmiechali się do Basi i każdy powiedział coś
miłego. Nawet Tadzio z ostatniej ławki, jak nigdy dotąd, był bardzo uczynny. Pożyczył
jej
robili upominki dla swoich
niepełnosprawnych kolegów i koleżanek.
i klej…! Bo dzisiaj na
temperówkę
lekcji
13
Pobierz darmowy fragment (pdf)