Darmowy fragment publikacji:
Mariola Peisert
WIELKANOC
copyright by Mariola Peisert
Redakcja
Wiesława Lampert-Szczyra
Ilustracje
Magdalena Małyska
Korekta
Wiesława Barbara Jendrzejewska
Wydawnictwo Mart-Gra
wydawnictwomartgra@gmail.com
www.mart-gra.strefa.pl
ISBN 978-83-936470-1-9
ŚWIĘTA WIELKANOCNE
Zbliżały się Święta Wielkanocne. Na gałązkach pojawiły się zielone listki,
zima ustępowała miejsca wiośnie, a wtedy przyroda budziła się do życia.
W ludzi wstępowała energia, nawet ptaszki ćwierkały o nadchodzących świę-
tach. W dużym bloku, w samym środku miasta, mieszkała pewna rodzina.
Radosny nastrój udzielił się także małemu Michałowi.
- Niedługo święta i zajączek! – chłopiec podskakiwał zadowolony, kiedy
z mamą i młodszą siostrą wracał do domu.
Na ławce przed blokiem siedziała sąsiadka, która uśmiechnęła się na widok
uradowanego chłopca.
- Dzień dobry! – powiedziała mama chłopca.
- Dzień dobry! – odpowiedziała starsza pani.
Następnego dnia, gdy znów mijali sąsiadkę, chłopczyk niósł w ręce bazie.
- Niech pani zobaczy, co ja mam! – pochwalił się Michał.
- Dzień dobry! – powiedziała kobieta. – Mój syn tak cieszy się z nadchodzącego
zajączka, że zapomina się przywitać.
- Nie szkodzi, on i tak zawsze jest bardzo grzeczny – odpowiedziała starsza
pani.
swoją pisankę!
- Jutro będziemy malować jajka! – wesoło powiedział chłopiec. – Ja zrobię
- Michał nie może się doczekać, kiedy zobaczy tatę, nie widział go aż dwa
miesiące. Dobrze, że przed świętami jest tyle rzeczy do zrobienia, bo Michał
wciąż o niego dopytywał, a tak jutro zajmie się jajkami.
- ... a potem pójdziemy poświęcić pokarmy! – kontynuował chłopiec. – Tym
razem mama pozwoli mi nieść koszyk.
- To dobrze – powiedziała sąsiadka i pogłaskała go po głowie.
- Pani też idzie? – zapytał.
- Tak… Kiedyś z wnukami robiłam pisanki i razem szliśmy do kościoła...
Mama Michała wpadła na pomysł.
- Zapraszam panią jutro do nas na malowanie jajek, pokaże nam pani swoją
technikę - powiedziała.
- O tak! – ucieszył się chłopczyk.
- Dziękuję bardzo, ale nie chcę przeszkadzać - odpowiedziała.
3
- Ależ proszę, będzie nam bardzo miło - nalegała mama.
- Proszę, proszę... – Michał przymilał się do sąsiadki – przyjdzie pani do nas?
Starsza kobieta uśmiechnęła się, a jej oczy zabłysły.
- A może wy przyjdziecie do mnie? - zapytała z nadzieją. – Mam różne przybory
Pani Wolińska widząc, że kobieta z przejęciem czeka na odpowiedź, nie mogła
do pisanek...
jej odmówić.
- Dobrze, przyjdziemy z przyjemnością - zgodziła się.
- Cieszę się! – zawołał chłopczyk, który nigdy nie był u sąsiadki, chociaż
mieszkała tuż nad nimi. Dorośli są zbyt zajęci, by się odwiedzać.
W Wielką Sobotę zaraz po śniadaniu, mama razem z Michałem i małą Zuzią,
zapukała do drzwi starszej pani.
- Dzień dobry! – przywitali się.
- Dzień dobry! Witajcie! - odpowiedziała.
Gospodyni zaprowadziła gości do kuchni, gdzie w garnkach gotowała się rożnego
koloru bibuła i łupiny z cebuli, a na kredensie stał duży koszyk z jajkami.
Michał przyniósł ze sobą również naklejki.
- Zaparzę wam herbaty z sokiem malinowym. Sama go zrobiłam.
- Na pewno jest pyszny – powiedziała młodsza kobieta.
Zuzia siedziała na kocyku i bawiła się lalkami. Chłopiec pijąc herbatę wciąż
odwracał głowę w kierunku kredensu, nie mógł doczekać się malowania. Wreszcie
gospodyni włożyła jaja do garnków, a gdy wystygły, zabrali się do pracy.
On na swoje naklejał kwiatuszki, kurczaczki i baranki, mama malowała kolorowe
szlaczki cieniutkim pędzelkiem, a pani Nowakowa specjalnym narzędziem robiła
kreseczki tworząc koronkowe wzory.
- Wiesz – powiedziała do chłopca – kiedy z moimi wnukami robiłam pisanki,
opowiadałam im o tradycji Świąt Wielkanocnych. Ty też chcesz posłuchać?
- Tak!
- Dobrze. Pisanka to zwyczajowa nazwa jaja kurzego, ozdabianego różnymi
technikami. Wykonuje się je przed Wielkanocą i nie może ich zabraknąć wśród
świątecznych pokarmów, mają symbolizować rodzącą się do życia przyrodę,
a jednocześnie nadzieję, jaką chrześcijanie czerpią z wiary - kobieta podniosła
głowę i uśmiechnęła się. – Opowiadać dalej?
- Dawniej, zdobieniem zajmowały się wyłącznie kobiety, mężczyźnie nie wolno
4
- Tatuś będzie zachwycony! – zawołał Michał. - Pokażę mu tę, którą zrobiłem
- Teraz dołożę resztę i koszyczek do święcenia będzie gotowy - powiedziała
- Pójdziemy razem? – zapytał chłopiec.
- Oczywiście - potwierdziła staruszka.
Michał nie chciał jeszcze iść do domu, patrzył z zaciekawieniem jak sąsiadka
przygotowuje swoją święconkę.
- A baranka masz ? – zapytała pani Nowakowa wkładając jagniątko z cukru do
od drugiej.
własnoręcznie.
mama.
koszyka.
było nawet wchodzić do tego samego pomieszczenia, a jeśli by się tak stało,
odczyniano urok. W lany poniedziałek na pamiątkę chrztu, oblewano się obficie
wodą, i tak zostało do dzisiaj.
Starsza pani, zadowolona ze swojej pracy, położyła na serwecie jajko.
- Pierwsza pisanka gotowa! - powiedziała z dumą.
- Jaka piękna! – zachwyciła się mama Michała.
- Jest cudna! - powiedział chłopiec.
Po blisko dwóch godzinach, cały stół zapełniony był pisankami. Jedna piękniejsza
- Tak, mam - zapewnił.
- To dobrze, bo baranek jest drugim ważnym elementem tych świąt, powiązanym
z wyjściem Izraelitów z Egiptu. Sam baranek stanowił Paschę spożywaną
w pierwszą pełnię wiosenną – kobieta zamyśliła się. - Sposób obchodzenia Paschy
przez Żydów, na przestrzeni lat zmienił się, lecz najważniejszym jego wydarzeniem
jest uroczysta wieczerza w gronie rodzinnym i spożywanie niekwaszonego chleba.
Starsza pani postawiła gotowy koszyczek na stole.
- Chodźcie dzieci, idziemy przygotować nasze pokarmy! - powiedziała mama.
Zuzia pozbierała swoje zabawki.
- Michałku, mam jeszcze coś dla ciebie - powiedziała sąsiadka podając chłopcu
drewniane jajko. - To wielkanocna pisanka, która posiada magiczną moc.
- Magiczną moc? - spytał chłopiec.
- Tak – staruszka pokiwała głową. - W czasie tych świąt, można poprosić o jedno
życzenie.
- I ono się spełni? – zapytał z nadzieją Michał. Od jakiegoś czasu bowiem marzył
o małym zwierzątku, lecz tato nie chciał się na nie zgodzić.
- Życzenie się spełni, ale tylko wtedy, kiedy bardzo mocno się w to wierzy.
6
Kiedy Michał przyszedł do domu, nie przestawał myśleć o jajku. Koniecznie
chciał sprawdzić jego magiczną moc. A może by tak, za pomocą czarów sprowadzić
do domu zwierzaka? Może wtedy tato zgodziłby się go zostawić...
Jego rozmyślania przerwała mama, mówiąc, że czas iść poświęcić pokarmy.
Będąc już w kościele, Michał postawił swój koszyczek na przygotowanym do
tego stole, obok koszyczka sąsiadki i w milczeniu czekał na przybycie księdza.
Wielka Sobota to szczególny czas, kiedy ludzie modlą się w skupieniu.
W drodze powrotnej, mama Michała zaprosiła sąsiadkę na niedzielne, świąteczne
śniadanie.
- Ach, nie! – zaprotestowała staruszka. - Nie mogę się na to zgodzić! To jest czas
dla rodziny, dla was, dzieci będą chciały go spędzić z tatą, dawno go nie widziały.
- Jedno nie przeszkadza drugiemu. W święta nikt nie powinien być sam. Nie
po to święciliśmy tyle jedzenia, żeby to teraz samemu zjeść, bez pani. Serdecznie
zapraszamy.
- Zapraszamy! Zapraszamy! – skandował chłopiec.
- Nie może nam pani odmówić – powiedziała łagodnie mama Michała, a widząc,
że sąsiadka się waha, dodała. – Przyjdziemy po panią zaraz po mszy świętej.
Późnym popołudniem do pokoju dzieci weszła mama, oznajmiając, że taty
nie będzie na świętach. Z powodu złej pogody, aż do odwołania, wstrzymane są
wszystkie loty. Nie wiadomo, ile to potrwa.
Michał słysząc to posmutniał, nie wyobrażał sobie świąt bez taty. Zawsze razem
szli do kościoła, a później jedli uroczyste śniadanie. Bawili się także w poszukiwanie
zajączka z czekolady. Z roku na rok, gdy chłopiec był coraz starszy, tato wymyślał
trudniejsze kryjówki. Zuzia była jeszcze malutka i nie pamięta wielu rzeczy, ale
Michał tak...
- Przynajmniej odwiedzi nas sąsiadka - powiedziała smutno mama i wyszła.
Chłopiec był niepocieszony. Jak to? Nie będzie taty? Tak bardzo cieszył się,
że pokaże mu swoją pisankę... Nagle przypomniał sobie o jaju, które podarowała
mu sąsiadka. Czy możliwe jest, aby z jego pomocą tatuś zdążył na święta? Mama
pewnie by w to nie uwierzyła. Chłopiec wiedział, że nie można tak w jednej chwili
przenieść się z daleka, jednak postanowił z całych sił w to uwierzyć.
Wziął jajko do ręki, zamknął oczy i powiedział:
- Jeśli masz magiczną moc, spraw żeby tatuś wrócił do domu na święta! Tato
wróć!!!
Wreszcie otworzył oczy i tak mocno wpatrywał się w pisankę, że wydawało mu
7
się, iż ta zmieniła kolor. Teraz Michałowi pozostało jedynie czekać.
Wieczorem, mama znowu rozmawiała z tatą przez telefon, jej mina nie wróżyła
Rano, zaraz po obudzeniu, pobiegł do pokoju rodziców. Niestety, taty nie było.
Smutny chłopiec wrócił do swojego pokoju, widocznie za mało wierzył…
Wtem w drzwiach zachrobotał klucz, mama z dziećmi błyskawicznie znalazła się
nic dobrego.
w przedpokoju.
- Tata! – zawołał uradowany Michał wskakując ojcu na szyję.
- Poczekaj niech tylko odstawię bagaże! – zaśmiał się mężczyzna.
- Tatuś! - zapiszczała Zuzia.
- Jak ci się udało tu dostać? - zdziwiła się szczęśliwa mama.
- Razem z kolegą wypożyczyliśmy samochód, i z krótką przerwą na odpoczynek,
jechaliśmy całą noc. Tak się cieszę, że jestem z wami!
Wszyscy ściskali się serdecznie, aż tato ściągnął syna z ramion i postawił na
podłodze.
- Przykro mi tylko Michałku, że tym razem nie będziemy szukać czekoladowego
zajączka, bo nie miałem czasu robić zakupów.
- To nic – mama machnęła lekceważąco ręką – prawda Michałku?
- Tak - przyznał chłopiec – najbardziej chciałem, aby tatuś był z nami.
- Jednak, gdy jechaliśmy zobaczyłem na drodze coś małego…
- Co takiego? – zaciekawił się chłopiec.
- Małego pieska.
- I co z nim zrobiłeś?!
- Zabrałem.
Dopiero wtedy chłopiec zobaczył, że w przedpokoju stoi jakiś karton, który się
- Możemy go zatrzymać?!
- Tak.
- Hurra!
Michał był bardzo szczęśliwy, nie dość, że tata wrócił na święta, to jeszcze miał
wymarzone zwierzątko. Czy sprawiła to magia?
Już na spokojnie, kiedy tata przebrał się po podróży, zjadł i odsapnął trochę,
Michał zdradził mu tajemnicę o magicznym jajku.
- Tak naprawdę to głęboka wiara pomaga czynić cuda - odpowiedział tata całując
go w czoło.
rusza.
9
Jakiś czas później, odświętnie ubrana rodzina, przyszła po sąsiadkę. Nic nie
mogło sprawić jej większej przyjemności.
- Cieszę się, że dotarł pan na święta! – zwróciła się do taty. - Wezmę tylko mój
koszyczek ze święconką.
Michał wziął starszą panią za rękę i razem zeszli do mieszkania piętro niżej.
Stół był pięknie nakryty. Stały na nim różne potrawy takie jak: żurek, galaretka,
kiełbaski na ciepło oraz ciasto. Pani domu dołożyła produkty z podsuniętego
przez sąsiadkę koszyka. Tato posadził Zuzię w specjalnym foteliku dla maluchów
i wszyscy usiedli przy stole. Michał z dumą pokazał króliczka, który na razie,
z braku klatki, pozostał w kartonie.
Najpierw podzielili się święconką, a potem przystąpili do jedzenia pozostałych
pyszności... Kiedy Michał zaspokoił pierwszy głód zapytał sąsiadkę:
- A opowie pani coś o świętach?
- Opowiem – kobieta uśmiechnęła się, bo też bardzo to lubiła. – Święta Bożego
Narodzenia kojarzą nam się z choinką, a magia Wielkanocy pochodzi od samej
natury. Przyroda zdobi się w zieleń, świergocą ptaki, słońce wznosi się wyżej,
zakwitają kwiaty – dzieją się same cuda...
Tato rozłożył ciasto na talerzyki, a mama postawiła na stole dzbanki ze świeżą
kawą i herbatą.
- Mamy wszystko co trzeba – powiedziała zajmując swoje miejsce – możemy
długo siedzieć przy stole, dzisiaj nigdzie nam się nie spieszy.
- Właśnie tak było kiedyś – dodała starsza pani. – Po wyjściu z kościoła zaczynało
się uroczyste śniadanie, które ciągnęło się, aż do popołudnia. Mówiono: „Śniadanie
z obiadem za jednym zasiadem”.
Rodzice szczęśliwi, że są razem, z przyjemnością siedzieli przy stole i słuchali
opowieści pani Nowakowej.
Odprowadzając gościa, chłopiec obiecał, że następnego dnia przyjdzie, aby
sąsiadkę symbolicznie skropić wodą kwiatową.
Zatem w lany poniedziałek cała czwórka poszła w gości. Starsza pani tylko na to
czekała. Dla dzieci miała słodycze z czekolady, a dla dorosłych mazurek własnej
roboty.
- Siadajcie, zrobię nam herbaty - powiedziała.
- Z tym pysznym sokiem malinowym ? – zapytał Michał.
- Tak, z tym samym - starsza pani przytaknęła.
Kiedy już razem zasiedli przy stole, sąsiadka zaczęła opowiadać dzieciom.
- Dawno temu ŚMIGUS polegał na symbolicznym biciu witkami... – a widząc
10
zdziwioną buzię Michała, dodała - ...gałązkami wierzby, po nogach i wzajemnym
oblewaniu się wodą, stanowiło to wiosenne oczyszczenie z brudu, a nawet choroby.
Na śmigus nałożył się zwyczaj DYNGUS, dający możliwość wykupienia się
pisankami od podwójnego lania i dzisiaj święto nazywa się ŚMIGUS DYNGUS.
Dawniej na oblewanie pozwalano wyłącznie mężczyznom, kobiety mogły odegrać
się dopiero we wtorek.
- To chyba dzisiaj jest wtorek! – zawołał chłopiec.
- Dlaczego tak myślisz? – zapytała sąsiadka.
- Bo mama i Zuzia tak oblewały dzisiaj tatę, że uciekał po całym domu! –
stwierdził chłopiec wesoło na co wszyscy wybuchli śmiechem.
Żegnając się z sąsiadami, pani Nowakowa nie kryła wzruszenia i wciąż dzię-
kowała za wspólnie spędzone święta.
- Życzliwość i troska to najlepszy prezent dla starszego człowieka – powiedziała
Święta Wielkanocne są odrodzeniem w nas samych, bo wtedy otwierają się nasze
na koniec.
serca.
11
ŚWIĄTECZNE ZWYCZAJE U ZOSI
Wiosna
W małym domku na wsi, mieszkała rodzina z trójką dzieci i psem. Ich dom
okalał piękny ogród z kwiatami, warzywami i sadem owocowym.
Wiosna była dla Zosi ulubioną porą roku. Przygrzewające coraz mocniej słońce
oraz pąki rozkwitające na drzewach, wprawiały dziewczynkę w nastrój wiosennego
ożywienia. Z wiosną nieodmiennie kojarzyły się Święta Wielkanocne.
W Wielką Sobotę, przy niewielkich kapliczkach gromadzili się ludzie, aby
poświęcić swoje pokarmy. Wszyscy ci, którym za daleko było do kościoła, czekali
na księdza właśnie w tych miejscach. Rodzina Zosi, jak co roku wybierała się do
kościoła w miasteczku.
Przygotowania
Choć porządki świąteczne wykonano dużo wcześniej, zapach świeżo wypranych
firan czy wypastowanych podłóg, jeszcze unosił się w powietrzu. Sprzątano
gruntownie cały dom, od piwnicy, aż po strych. Nie były to tylko wiosenne porządki,
miały one swoje symboliczne znaczenie. Wymiatano z domu zimę, a wraz z nią
choroby i wszelkie zło.
W Wielką Sobotę rano, Zosia razem ze starszą siostrą i młodszym bratem, zabrali
się do wykonania pisanek. Zosia nie miała jeszcze dużej wprawy w malowaniu,
dlatego nakładała farbę delikatnie, aby nie zniszczyć wzorów. Udały się jej całkiem
ładne kwiatuszki.
Krysia na ugotowanych uprzednio, w łupinach cebuli, jajkach, specjalnym
nożykiem wyskrobywała rozmaite wzory. Praca ta wymagała wielkiego skupienia,
lecz to nie sprawiało Krysi żadnej trudności. Dziewczynka z natury spokojna
i grzeczna, do każdego zadania przykładała się solidnie. Tak więc pisanki wycho-
dzące spod jej ręki, były wykonane bardzo precyzyjnie.
Młodsze rodzeństwo, czyli Zosia i Kuba, stale kłócące się o drobiazgi, dzisiaj
zajęte pisankami, było nad wyraz spokojne.
Zosia malowała z takim zaangażowaniem, aż wyszedł jej język na brodę. Patrząc
później na gotowe jajka, cmokała z zadowolenia. Przezornie położyła wcześniej
gazetę na stół, żeby za bardzo nie nabrudzić. Gotowe pisanki odkładała na specjalną
12
tacę z otworami i kładła ją na piec, aby szybko się osuszyły.
Kuba, w przeciwieństwie do sióstr, zupełnie nie dbał o porządek przy swoim
stanowisku pracy, myślał raczej o dobrej zabawie. Wszystko dookoła niego było
pomalowane: cerata, podłoga, pudełko z farbami, własny nos i oczywiście ręce.
- Lepiej posprzątaj zanim to mama zobaczy - ostrzegła go Krysia.
- Później - Kuba lekceważąco machnął ręką, aż z pędzla na podłogę spadła
niebieska kropla farby.
- Dobrze, że baranka nie ma w pobliżu - powiedziała starsza siostra z przyganą
- jeszcze pochlapałbyś go farbą, a on jest taki bielutki.
- Co tam baranek - stwierdził chłopak - on jest twardy i nie da się go nawet
ugryźć. Ja tam wolę czekoladowego zająca.
- Ale baranek jest ważniejszy - wtrąciła się do rozmowy Zosia.
- Nie, zając - przekonywał Kuba.
- Nieprawda, baranek! - odpowiedziała dziewczynka.
- Zosiu! - z pokoju rozległo się wołanie.
Dziewczynka odłożyła przybory na gazetę i poszła do mamy.
- Ważniejszy jest zając! - krzyknął Kuba, gdy siostra była jeszcze w drzwiach.
Po chwili Zosia zajrzała do pokoju.
- Baranek! - krzyknęła i uciekła.
- Zając... - odpowiedział chłopiec, lecz siostry już nie było.
- Pospiesz się z tym sprzątaniem! - ponagliła go Krysia.
Kuba nie miał wyjścia, jak wziąć się czym prędzej do roboty.
Rozmowy
Tymczasem w sieni trwały rozmowy. Wysoko na regale, były jajka w misce, bara-
nek z cukru, czekoladowy zajączek oraz koszyczek.
- Słyszeliście?- zapytał z dumą zajączek. - Kuba powiedział, że jestem ważniejszy.
- To nie znaczy, że to prawda. Baranek jest najstarszym symbolem tych Świąt -
pstrokate jajko z miski stanęło w jego obronie.
- Symbolem, też mi coś! - zapiszczał zając i zwrócił się do baranka. - Jesteś taki
mały, że nie widać cię w koszyczku!
- Wielkość nie ma znaczenia - odpowiedział z godnością baranek - liczy się
wnętrze.
- Jakie wnętrze? - zachichotał zając. - Każdy z nas jest pusty w środku.
- Chyba ty jesteś pusty! - oburzyły się jaja. - My jesteśmy pełne.
14
- A wy... - zajączek nie wiedział co powiedzieć - ...macie jajowate głowy!
- Ooo! - krzyknęły urażone jajka.
- Nie przejmujcie się nim - poradził baranek. - Każde z nas spełnia ważną rolę
- Nawet jeżeli nie potrwa to długo? Będziemy przecież świątecznym śniadaniem
i może czuć się wyróżnione.
- jajka popatrzyły niepewnie.
- Nie liczy się długość, lecz jakość - cierpliwie tłumaczył baranek. - Choinka po
Bożym Narodzeniu usycha i trafia do pieca, ale jakoś nikt nie wyobraża sobie bez
niej Świąt.
- I tak jestem najważniejszy! - upierał się przy swoim zając. - Dzieci mnie
uwielbiają!
- Nie bądź taki dumny - powiedział z powagą baranek.
- Zazdrościsz mi? - zapytał zając.
- Ach skąd! Daleki jestem od zazdrości, zawsze się cieszę kiedy jest nas dużo
w koszyczku. Proszę cię tylko, abyś nie wywyższał się i był uprzejmy dla innych.
- A jak nie, to co mi zrobisz?- zapytał zajączek zaczepnie.
Baranek nie zdążył jednak odpowiedzieć, bo przez niedomknięte drzwi, wpadł
do sieni pies. Zwierzę chciało wejść do kuchni, ale była zamknięta. Pies zaszczekał.
- Bohun! - postawny mężczyzna stanął w progu i przywołał psa. Tam nie wolno!
Pies zakręcił się w kółko szturchając regał i pobiegł do pana.
- O! - zawołało przerażone jajko, kiedy zając zatrząsł się i spadł na podłogę.
Nastała cisza.
- Ojej! - zawołał baranek. - Jakże mi przykro!
- Nieprawda! - powiedział rozżalony zajączek . Mój upadek jest ci na rękę, teraz
ty będziesz najważniejszy...
- Nie pleć bzdur! - zdenerwował się baranek, lecz po chwili dodał spokojniej. -
Nie martw się, wydostaniemy cię stąd!
Zajączek leżał w kącie sieni i nie było go widać, a baranek nie zdążył nic zrobić.
Święconka
Mama uznała, że czas już przygotować święconkę, zabrała więc z sieni baranka
Zachwyciła się na widok wykonanych dziś pisanek.
- Chyba jeszcze nigdy nie były takie piękne! - powiedziała. - Pewnie dlatego, że
i koszyczek.
zrobiły je moje dzieci!
15
- Ty nas tego nauczyłaś - powiedziała Krysia.
- Babeczki już ostygły, więc możemy włożyć jedną do koszyczka - powiedziała
mama. - Mazurek jeszcze się piecze.
- Wiemy, wiemy - Kuba znacząco pociągnął nosem.
Już po chwili stół był uprzątnięty z niepotrzebnych rzeczy. Mama po kolei wkła-
dała do koszyka: pisanki, po kawałku kiełbasy, szynki i chleba, następnie baranka,
babeczkę, sól, pieprz i odrobinę chrzanu. Wszystko to przykryła białą serwetą
i powiedziała:
- Dzieci, idźcie się przebrać.
Kuba wstał wyjątkowo szybko, dzisiaj to on miał trzymać koszyczek. Gdy
poszedł do sieni, aby wyjąć z szafy świąteczne ubranie, zauważył, że na regale nie
ma czekoladowego zajączka.
- Gdzie jest zajączek? - zapytał kiedy wszedł do kuchni.
- Jak to, gdzie? Stoi na półce - odpowiedziała mama.
- Nie ma.
- Przecież niedawno jeszcze tam był.
Wszyscy poszli do sieni, aby sprawdzić czy Kuba nie robi im kawału.
- Na pewno Zośka go zabrała! - oskarżył siostrę.
- Dlaczego miałabym to robić? - zapytała oburzona.
- Bo mówiłem, że zajączek jest ważniejszy i byłaś na mnie zła.
- Ale to nie znaczy, że ja go zabrałam - Zosia próbowała się usprawiedliwić.
- Właśnie, że tak - upierał się Kuba!
- Dosyć! - mama ucięła spór. - Później się tym zajmiemy, teraz musimy się
pospieszyć.
nie czas na złe humory.
Po jakimś czasie wszyscy wsiedli do samochodu i pojechali do kościoła.
Kuba był co prawda trochę zły, ale mama wytłumaczyła mu, że Wielka Sobota to
Święcenie pokarmów
W kościele było bardzo uroczyście. W oczekiwaniu na księdza, ludzie zebrali się
wokół stołu, na którym postawili swoje koszyki.
Niektórzy mieli maleńkie, skromne koszyczki, gdzie z ledwością mieściły się
dwa jajka, inni olbrzymie kosze, bogato przystrojone.
Lecz tak naprawdę, nie liczył się rozmiar koszyczka, ale jego zawartość. Baranek
symbolizował zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, jajka - nowe życie, a sól
17
kuchenna miała chronić przed zepsuciem.
Zosia, Krysia i Kuba stanęli przy stole, Kuba ściągnął z koszyczka serwetę, aby
woda, którą ksiądz będzie święcił pokarmy, dostała się do środka.
Rodzice najpierw poszli do ławki, a później do Grobu Pana Jezusa, żeby się
pomodlić. Przestali myśleć o kłopotach i troskach. Każdy miał czas żeby pomodlić
się dłużej i jeszcze gorliwiej niż zazwyczaj. Nikt nikogo nie poganiał, ani nikomu
nie przeszkadzał.
Napięcie przy stole rosło, dzieci nie były tak cierpliwe jak dorośli, a poza tym,
chyba już nieco zgłodniały. Od skromnego dziś śniadania, minęło sporo czasu,
a z koszyczków wydobywały się smakowite zapachy: kiełbasy, szynki czy świeżego
chleba.
- Mogę ugryźć kawałek kiełbasy? - zapytał mały chłopiec.
- Jeszcze nie - odpowiedziała jego mama.
- Dlaczego?
- Najpierw trzeba pokarmy poświęcić.
Chłopczyk chciał jeszcze o coś zapytać, ale z zakrystii wyszedł
ksiądz i powitał wszystkich wiernych. Następnie pomodlił się i poświęcił
pokarmy, nie szczędząc wody także na ludzi. Na koniec poprosił dobrych parafian,
aby jak co roku, podzielili się z najbiedniejszymi.
Rodzice Zosi wzięli zaniesione wcześniej do ławek pełne reklamówki. Znalazły
się w nich produkty do jedzenia: ryż, kasza, makaron, konserwy mięsne i rybne,
a także coś dla dzieci: pluszowe zabawki i słodycze.
Biednych w tej parafii nie brakowało, ale też i darczyńców było niemało. Ludzie
ochoczo wkładali paczki do przygotowanych na ten cel kartonów. Droga z kościoła
do domu nie była długa, w samochodzie zawsze było głośno, każdy miał coś do
powiedzenia. Dzisiaj było inaczej. Wszyscy milczeli, trwając w świątecznym
nastroju.
Znalezienie zająca
Rodzina przyjechała z kościoła. Dzieci przebrane w domowe ubrania, rozpierzchły
się po domu.
Mama postanowiła jeszcze raz pozamiatać podłogę w sieni, bo tam brudziło się
najbardziej. Zimą, gdy na dworze była bardzo niska temperatura, tata przyniósł ze
strychu stary, dziecięcy materacyk i w sieni przygotował posłanie dla psa. Bohun
nocował tu przez kilka dni, dopóki nie zrobiło się cieplej.
18
Później, nawet po długim czasie, mama wciąż wymiatała spod regału jego sierść.
Teraz była okazja, żeby znów odsunąć mebel, gdy to zrobiła, zobaczyła zająca.
- Dzieci! - zawołała mama w głąb domu. - Przyjdźcie tu do mnie!
Po chwili cała trójka stała obok.
- Zobaczcie, co znalazłam - powiedziała.
- Co takiego? - przeciskały się jeden przez drugiego.
- Zajączek! - zawołał pierwszy Kuba.
- Widzisz! - triumfowała Zosia. - A mówiłam, że to nie ja.
- W takim razie kto? - zapytał chłopiec.
- Myślę, że to był przypadek - powiedziała mama. - Jak wiecie ten regał, to
pierwszy mebel zrobiony przez waszego tatę, może dlatego nie był tak dobry, jak
następne.
- Był krzywy i ciągle coś z niego spadało - przypomniała Zosia domyślając się
o co chodzi.
- Przecież tatuś podłożył coś pod krótszą nogę - powiedział Kuba.
- Tak, lecz wymiatając z kątów zauważyłam, że podkładka się wysunęła.
- Nawet gdyby ktoś przypadkiem go szturchnął, to usłyszałby, że coś spada -
Kuba nie dawał za wygraną.
wchodzić do domu.
- Chyba, że byłby to nasz pies - powiedziała mama - a wiemy, że Bohun uwielbia
- Może - przytaknął chłopiec, patrząc jednak gdzieś w bok.
- Nie wydaje ci się, że należy przeprosić siostrę za to, że ją oskarżyłeś? Nie
złapałeś jej na gorącym uczynku, a poza tym, Zosia nawet nie lubi czekolady.
- Może to dla kawału - bronił się.
- Kuba! Nie osądzaj kogoś po sobie - mama patrzyła poważnie. - To, że ty lubisz
psikusy, nie znaczy, że wszyscy je lubią. Przeproś siostrę!
- Masz rację mamo, nie złapałem Zośki na gorącym uczynku, ale też nie było jej
cały czas koło mnie...
- Dosyć! - zdenerwowała się mama - za dużo czytasz tych swoich kryminałów.
Trzeba mieć trochę zaufania do innych. Przeproś siostrę!
- Przepraszam.
Mama postawiła zająca obok koszyczka ze święconką, a potem z pomocą dzieci,
wsunęła podkładkę na miejsce.
Kiedy wszyscy wyszli z sieni, baranek zapytał:
- Zajączku, martwiliśmy się o ciebie. Jak się czujesz?
19
- Teraz już dobrze, ale przedtem byłem naprawdę przerażony. Mają rację ci, którzy
mówią, że im wyżej się stoi, tym upadek jest bardziej bolesny. Chyba jednak nie
jestem ważny jak mi się wydawało. Nawet nie zabrali mnie do kościoła - powiedział
zając z pokorą, już nie był tak dumny jak przedtem.
- Tylko dlatego, że się nie zmieściłeś - pocieszył go baranek - chyba, że mieli ci
odłamać kawałek ucha.
który był bardzo mądry.
będzie zabawa!
- Bardzo śmieszne - powiedział zajączek, ale z podziwem patrzył na baranka,
- Jestem tylko słodyczą - podsumował zając.
- Jesteś zającem, który jutro będzie się bawił z całą rodziną w chowanego. Ale
Wielkanocny zajączek
Po porannej, niedzielnej mszy, w której uczestniczyli również dziadkowie oraz
wujostwo z córeczką, wszyscy pojechali do domu Zosi. Dziewczynka bardzo lubiła
gości, a dzisiejszy dzień był szczególny.
W kuchni, największym pomieszczeniu w całym domu, rozłożono olbrzymi stół
i przykryto białym obrusem. Później ułożono na nim wiele potraw: jaja w różnej
postaci - na miękko w całości, siekane w sałatce, połówki z majonezem i święcone
podzielone na ćwiartki, aby się z wszystkimi podzielić przy składaniu życzeń.
Oprócz jaj na stole były również: mięsa na ciepło, na zimno, żurek z białą kiełbasą,
szynka oraz chleb. Stół cały czas był pełen świątecznego jadła, odnoszono z niego
tylko puste naczynia by zaraz zastąpić je pełnymi.
Dorośli siedzieli przy stole, z wielką przyjemnością oddając się świątecznemu
łakomstwu. Mogli nareszcie spokojnie porozmawiać z rodziną i powspominać
dawne czasy.
- Pamiętasz Jurku - zapytała mama swojego brata - jak szukaliśmy świątecznego
zajączka?
- Oczywiście, że pamiętam! Ty byłaś przekonana, iż należy szukać prawdziwego
zająca i nawet popłakałaś się, mówiąc, że prawdziwego szaraczka nigdy nie
dogonimy.
- Właśnie mamo! Czy możemy już iść szukać zajączka? - zapytał Kuba, któremu
znudziło się siedzenie przy stole, a o jedzeniu w ogóle nie chciał już słyszeć.
Mama popatrzyła na tatę, a ten pokiwał głową.
- Tak - powiedziała mama. - Idźcie najpierw do sadu, tam ostatnio widziałam
21
zająca.
udali.
Była to podpowiedź, gdzie mogą szukać prezentów, więc natychmiast się tam
- Zaczekajcie na Alę! - zawołała mama, gdy dzieci były już w drzwiach.
- Dobrze - zgodziła się Zosia i wzięła swą małą kuzynkę za rączkę.
Dzieci wyszły, a za nimi tata. Kuzyni pobiegli ochoczo do sadu, by po jakimś
czasie stwierdzić, że nic tam nie ma. Kuba wspiął się nawet na drzewa, aby znaleźć
prezenty. Niestety, tutaj też ich nie było.
- Chyba musimy iść bliżej domu - powiedział zrezygnowany chłopiec.
Zosia z Alą, jako pierwsze przekraczały furtkę na podwórze, kiedy mniejsza
dziewczynka znieruchomiała.
- Co się stało? - zapytała Zosia.
- Tam był zajączek! - pokazała rączką w kierunku szopy.
- Tak, jasne! - zawołał pogardliwie Kuba, lecz po chwili przypomniał sobie coś.
- Może Ala ma na myśli króliczka... Może tata specjalnie jednego wypuścił, a może
klatka otworzyła się sama. Trzeba to sprawdzić!
Kiedy dzieci przybyły na miejsce, okazało się, że klatki są zamknięte prawidłowo,
za to Ala wskazała nowe miejsce widzianego króliczka.
Dzieci biegały w kółko, a to do ogrodu, a to do szopy, a to na werandę, ale nie
było żadnego zwierzątka, a co gorsza, żadnych prezentów.
Nieco zmęczone usiadły w ogródku przy grządkach, aby trochę odpocząć
i zastanowić się co dalej. Nagle ich oczom ukazał się niecodzienny widok. Przed
nimi stał wysoki osobnik ubrany, ni mniej, ni więcej w strój zająca.
- Jest króliczek! - Ala z radości klasnęła w ręce.
- To tego króliczka szukaliśmy? - zapytała niedowierzająco Krysia.
Gdyby nie okulary w drucianych oprawkach tak dobrze znane, dzieci, miałyby
ciężki orzech do zgryzienia, aby rozpoznać przebierańca. Bez trudu odgadły, że to
tata.
- Ale się nabiegałem! Ledwo mogłem przed wami uciec!
- Tato, zrobiłeś nam świetnego psikusa! - zaśmiała się młodsza z sióstr.
- Myślałem, że Ala widziała króliczka, dlatego tak ganialiśmy w tę i z powrotem
- powiedział Kuba.
powstrzymać śmiechu.
Był trochę naburmuszony, że ktoś jemu zrobił kawał.
Chłopiec chciał udawać obrażonego, lecz w rzeczywistości nie potrafił dłużej
22
Pobierz darmowy fragment (pdf)