Darmowy fragment publikacji:
Promienie porannego wschodzącego słońca lekko skradały sie do królestwa
Atllandass. Nikt tak naprawdę nie wie, jak powstała ta tajemnicza, szczęśliwa
i zarazem bardzo bajkowa kraina. Stolicą jej jest Admeria. W pałacu zaś mieszkał
król z królową i maleńkim synkiem. Królestwo graniczy z Cyfundią, krajem
zamieszkanym przez centaury, czyli półkonie, półludzie. Kraina ta pokryta jest
lasami, w których kryją się domy centaurów.
Na północy kraju znajduje się Wielki Las Allandzki z ludzkimi wioskami oraz
Góry Dolne, na południu zaś pyszni się Morze Efika, skąd kiedyś przybyli tu ludzie.
Niewielka pustynia Szadar i miasto Szasoria dopełniają wyglądu tej krainy.
Na zachodzie… No cóż, na zachodzie znajdują się bardzo pustynne tereny,
kiedyś podzielone na siedem krain, w których żyli ludzie i jednorożce. W Górach
Niskałach mieszkały krasnoludy. Są tam też dwa bardzo ważne morza — Morze
Zachodzącego Księżyca i Morze Wschodzącego Słońca. Nieco niżej znajduje się
Nachgora, a w niej od wieków w wieży Hesfus mieszka Lord Goran — zły i okrutny
czarnoksiężnik.
Na środku mapki znajduje się Eslandia, kraj elfów, gdzie panem i władcą jest
mądry i sprawiedliwy elf o imieniu Dor. Morze Martwego Ognia i Wielka Rzeka Isali
płynąca przez kraj elfów — Szasorię — mija Pustynię Szadar i wypływa na teren
nikomu nie znany. W stolicy państwa od wielu lat mieszka król Isal z królową
Ginewrą. Zamek zbudowali krasnoludowie, bo oni byli wyrobieni w kamieniu, jak nikt
inny. Wznoszone prawie do nieba wieże strażnicze po czterech stronach zamku
strzegły mieszkańców. Zamek otacza fosa, w której miały pływać ryby. Tego zamiaru
nie wprowadzono jednak w czyn. Zwodzony most był teraz opuszczony. Tak zwykle
bowiem robiono każdego ranka po wschodzie słońca. Na bramie zamku było
namalowane godło królewskie — wspaniały srebrny miecz ze zdobioną w kształt
kwiatów, liści i płomieni rękojeścią. Na klindze wyryto słowa elfickiego zaklęcia. Elfy
też wykuły owo cudo dla ojca króla Isala, założyciela Królestwa Admerii, króla
Liosela. Teraz królestwem rządził jego syn, król Isal. Za jego rządów mieszkańcy
wydawali się szczęśliwi i beztroscy. No, może z wyjątkiem sobót, bo wtedy król ze
swoją świtą wybierał się na polowania. Ten zwyczaj zapoczątkował jego ojciec, co od
razu nie spodobało się poddanym, lecz jego syn pomimo tej ogólnej niechęci do
polowań, postanowił kontynuować tę tradycję.
Nastała właśnie kolejna sobota, czyli dzień królewskiego polowania. Wszyscy
na zamku chodzili z rozpromienionymi twarzami, lecz widząc nieprzychylne oblicza
szykujących łowy, szeptali między sobą, że król powinien zmienić ten zwyczaj. Kiwali
w zamyśleniu głowami. Inni, tak samo cicho, odpowiadali im, że przecież władca tego
zmienić nie może, bo tak każe tradycja.
Dumą i chwałą królestwa Atllandass, a nawet całej Liverni byli rycerze króla
Isala. Wysportowani i dumnie noszący herb królestwa widoczni byli wszędzie — na
ulicach, przy gospodach, w królewskim pałacu, przy moście zwodzonym i w każdym
innym miejscu. Dniem i nocą strzegli bezpieczeństwa tak bliskiej ich sercom krainy.
Król Isal odziedziczył bowiem po swoim ojcu charakter, który sprawiał, że nie
poddawał się łatwo. Piękne bujne włosy, szare oczy, wysoki wzrost i długowieczność
odziedziczył po przodkach. Król Liosel przybył niegdyś tu, jak głosiły legendy, zza
Wielkiego Morza Efika, by w końcu dopaść Lorda Gorana. Kiedy pytano go, co jest
za wielkim morzem, niechętnie o tym opowiadał. Mówił tylko, że jest tam wielka
zniszczona wyspa, zatruta złem i pokonana przez czarnego czarodzieja — Morgrada.
— Dlatego przybyłem tutaj, żeby osiedlić się w spokoju — opowiadał kiedyś,
zaraz po przyjeździe w gospodzie „Cisza i spokój”. — Chciałbym wznieść jakiś mały
domek, gdzie wyleczyłbym rany zadane mi przez Władcę Ciemności.
Wtem spojrzał na urodziwą dziewczynę przy barze. Jej długie, proste włosy
sięgały aż za kolana. Uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech. Po
dwóch miesiącach wzięli ślub, a po dwóch latach urodził im się synek, któremu nadali
imię Isal.
Liosel nigdy nie zapomniał krzywd wyrządzonych przez Morgrada krainie
Liverni. Zrozumiał też, że czarnoksiężnik również opuścił Samotną Wyspę, kiedy
w końcu zniszczył ją i zatruł swoją niszczycielską siłą. Kiedy wszystkie kamienie
Światła Gwiazdy opuściły Samotną Wyspę, Morgrad przybył do Atllandassu, gdzie
został nazwany Lordem Goranem Czarnym, Nieprzyjacielem Światła. Miano to
nadały mu wszystkie rasy Liverni z krasnoludami na czele. To właśnie im bardzo
brutalnie odebrał Światło Gwiazdy. Tutaj też założył swoją siedzibę i znów nękał
krasnoludów, którzy i tak nigdy nie ugięli się pod jego wolą. Krasnoludowie mieli dość
wygnania. Chcieli walczyć, lecz po odebraniu im Światła Gwiazdy byli prawie
bezradni. Lord Goran znów pozbawił ich domu. W wielkiej wojnie poległo bardzo
wielu mężnych krasnoludów, w tym syn króla Belaga. Po nim władcą na wygnaniu
został jego syn — Dablin. Choć krasnoludowie zabili wtedy ojca wszystkich smoków,
Georga, to odnieśli bardzo poważne rany, a Blask Jedynej Gwiazdy został im
odebrany. Tak więc pokonani, ranni, bez Światła Gwiazdy przemierzali Livernię
z goryczą w sercach i wielkim bólem wobec tych, którzy im nie pomogli.
W taki oto sposób Lord Goran przybył do Atllandassu, by dalej podążać za
Światłem Gwiazdy i odebrać je wszystkim. Nikt bowiem nie przypuszczał, że Lord
Goran zachował swoją moc po ataku zjednoczonych sił na fortecę RA-MUR i
przeniósł się do takiej samej fortecy, którą nazwał BLAK-MAT Czarne Wzgórze lub
Czarna Paszcza i tam powoli się odradzał, usilnie szukając Blasku Jedynej Gwiazdy.
Lord Liosel po trzech latach od swojego przybycia zza Morza Efiki został
okrzyknięty królem. Nie spodobało się to Lordowi Goranowi, który postanowił, że
opuści wzgórze RA-MUR
i zaszyje się za Górami Wielkimi, które odebrał
krasnoludom. W Czarnym Wzgórzu pozostawił jednak swoją armię. Dowódcę
zaopatrzył w medalion z ludzką czaszką, służący do komunikowania się z Władcą
Ciemności. Bramy zaś pilnowały trzy tringolny — wściekłe, wielkie psy ślepo mu
posłuszne w zamian za zdobyte tereny. Tak zabezpieczywszy swoją siedzibę, sam
udał się do wieży Hesfus, by tam szykować się do zadania ludziom i krasnoludom
ostatecznego ciosu, czyli odebrania im Światła Gwiazdy. Niestety, nie wszystko
poszło po jego myśli. Podczas wielkiej bitwy wszystkie rasy stworzone przez Władcę
Gwiazd zjednoczyły się pod wodzą Wielkiej Rady Czarodziejów. Stoczyły wielką
bitwę, w której to pod wieżą Hesfus poległo wiele istot, a sam Lord Goran został
pozbawiony mocy. Nie został, niestety, zabity. Zanim jego duch opuścił ciało, zdążył
wypowiedzieć słowa przyrzeczenia.
Tymczasem królestwo przez czterysta lat panowania króla Liosela bardzo się
rozrosło i rozwinęło, a jego mieszkańcy byli szczęśliwi, bo cień i mrok odeszły.
Niestety - długowieczny król Liosel, który przeżył wiele ludzkich pokoleń zmarł.
Władanie przejął młody jeszcze, bo tylko stupięćdziesięcioletni jego syn, książę Isal.
Pojął on za żonę dziewczynę o imieniu Ginewra. Żyli szczęśliwie przez kolejnych
pięćdziesiąt lat, gdy wreszcie na świat przyszedł ich synek, któremu nadali imię
Laurin. Od jego narodzin spokój i szczęście zapanowały nawet w najbiedniejszych
wioskach. Wnętrze zamczyska wypiękniało
jeszcze bardziej. Wykute było
z piaskowca. Na ścianach widniały płaskorzeźby, a filary podtrzymywały sufit.
Wszystko to misternie wykonały krasnoludy. Pięknie też i niespotykanie wyglądały
rzeźbione drzwi, prowadzące wzdłuż długiego korytarza do różnych komnat,
przybierające kształt kwiatów, liści czy płomieni. Na końcu tego długiego korytarza
widniały najpiękniejsze i najokazalsze odrzwia w zamku, za którymi znajdowała się
komnata króla i królowej. Była największa i najwspanialsza w całym zamku.
Rzeźbione meble uszykowane były przez ludzi na specjalne życzenie króla Isala. Za
dobrze wykonaną pracę ludzie dostali sowite wynagrodzenie. Król Isal miał dwieście
lat. Był więc w połowie swojego życia, w pełnym rozkwicie. Miał lekko kręcone czarne
włosy sięgające ramion. Gdzieniegdzie poprzetykane były siwymi kosmykami. Do
tego miał szaro-błękitne oczy i był bardzo wysoki. Charakteryzowała go postawna
budowa ciała. Jego żona, królowa Ginewra również miała wzrost wysoki, jej włosy
miały ciemną barwę, były długie, proste, sięgały kolan. Do tego królowa miała
błękitne oczy, Obrazu królewskiej małżonki dopełniały nieodparty urok i wdzięk.
tronu
Właśnie mijał drugi miesiąc od wspaniałego i radosnego zdarzenia — narodzin
królewskiego dziedzica. Chłopczyk, następca
i spadkobierca królestwa
Atllandass otrzymał imię Laurin, co niektórzy tłumaczyli sobie jako Pan Ognia.
Małego chłopca niewiele teraz interesowało, jak go nazywano i czy to imię w ogóle
coś znaczy. Uśmiechał się tylko za każdym razem, gdy ktoś do niego przyszedł lub
brał go na ręce. Jego uśmiech sprawiał, że każdy, kto go widział, odnajdywał w
swoim sercu nową nadzieję. Drzwi do komnaty królewskiego potomka otworzyły się i
w progu stanęła wysoka kobieta – jego matka. Królowa podeszła do kołyski, pochyliła
się nad rozbudzonym z głębokiego snu synkiem, wzięła go na ręce i uśmiechnęła się,
a on leżąc w jej objęciach, odwzajemnił ten uśmiech.
— Dzień dobry — szepnęła mu nad głową, po czym pocałowała w czoło.
Potuliła go jeszcze chwilę w ramionach, po czym położyła z powrotem do
łóżeczka. Maluch zaczął wywijać rączkami i nóżkami, jakby w ogóle nie chciał tam
wracać. Uśmiechem pożegnał swoja mamę, gdy wychodziła. Królowa szła teraz
przez korytarz, gdzie stojący na straży każdych drzwi rycerze witali ją uśmiechem,
a ona im go odwzajemniała. W połowie korytarza stał dumny król, podziwiając
wiszący na ścianie obraz upamiętniający pokonanie Lorda Gorana przez jego ojca.
Usłyszał głos małżonki i obrócił się. Wyglądała przepięknie. Jej niebieska
koszula nocna idealnie podkreślała kształty ciała. Położyła mu dłoń na ramieniu, a on
spojrzał w jej wesołe oczy i uśmiechnął się, po czym ucałował ją w czoło.
— Dzień dobry, kochanie — szepnęła mu do ucha w taki sam sposób, jak to
przed chwilą zrobiła do synka.
— Dzień dobry — odpowiedział jej.
— Nad czym myślisz? — spytała, widząc jego minę.
— Nad wieloma sprawami — odparł. — Ale nie powinny zaprzątać twojej
pięknej główki. Niedługo ruszę na polowanie, lecz mam jeszcze trochę czasu. Myślę
teraz też nad tym, moja ukochana królowo, jak będzie wyglądało następne sześćset
lat tego królestwa, nad naszym synkiem i nad tym, jak będzie wyglądał świat… —
mówiąc to, jego głos stał się nagle smutny. — …gdy nas zabraknie.
— A właśnie — zagaiła Ginewra. — Czemu nie jesteś na polowaniu? Przecież
jest już późno.
Król zawsze był punktualny, dlatego zdziwiło ją, że o tak późnej porze w sobotę
widzi go tutaj, w pałacu.
— Coś mnie zatrzymało — odparł. — Dziś wybiorę się na polowanie trochę
później.
— A to dlaczego? — spytała ze zdziwiona miną.
Nie odpowiedział jej od razu. Popatrzył tylko znowu dłużej na namalowany
obraz upamiętniający pokonanie Lorda Gorana przez jego ojca pod wieżą Hesfus.
Z wolna zaczął opowiadać, jak to jego ojciec pięćset lat temu zabił, a raczej pozbawił
mocy największego czarnoksiężnika, Lorda Gorana. Liosel został okrzyknięty królem,
a Lord Goran zapowiedział zemstę w postaci zabójstwa królewskiego syna. Dlatego
on sam przez wiele lat był ukrywany. Aż do czasu, gdy mógł przejąć koronę i
rządzenie w państwie. Dlatego i on także myśli nad ukryciem swojego potomka do
czasu, gdy ten będzie w stanie przejąć władanie nad królestwem.
— Ale… — zaczęła królowa zmartwionym głosem, a uśmiech na dobre ją
opuścił. — Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? Poza tym, Lord Goran przecież jest
zabity, więc dlaczego miałbyś ukrywać naszego synka? Skoro całe królestwo wie, że
masz potomka…
— Żebyś zrozumiała całą historię — odparł — muszę ci coś pokazać.
Podprowadził ją na drugi koniec korytarza i wskazał widoczną z okna, w oddali
za potężnym zamkowym murem, wielką wieżę Hesfus. Na niebie majaczyła ciemna
mała chmurka wisząca nad wieżą. Król Isal z wolna zaczął swoją opowieść.
— Gdy mój ojciec przybył zza Morza Efiki, panowało tu bezprawie, a Lord
Goran był wówczas czarnoksiężnikiem, czarnym czarodziejem nazwanym przez
dzieci Władcy Gwiazd Morgradem, Lordem Goranem lub Czarnym Nieprzyjacielem
Świata. Lord Goran był wtedy największym tyranem, jakiego znała ta przepiękna
kraina. Zatruta przez niego i zniszczona jak Samotna Wyspa. Mój ojciec chciał tutaj
odpocząć, znaleźć spokój duszy, ale nie było mu to dane. Lord Goran po odebraniu
Blasku Światła Gwiazdy krasnoludom, zapragnął z jeszcze większym zapałem
zniszczyć świat i zebrać blask Jedynej Gwiazdy dla siebie. Zaczął więc zatruwać ten
świat. Tringolny zaczęły napadać ludzi. Lord Goran niszczył też wioski, uprawy. By
zadać krasnoludom kolejny cios prosto w serca, z czasem zaczęły się rodzić z
kamienia tumery, wielkie potwory, które, jak wiadomo, do dziś gdzieś się ukrywają.
Tak więc, kiedy mój ojciec zrozumiał, że nie odnajdzie tu spokoju, dopóki Lord Goran
będzie chodził po świecie, zwołano wielką naradę z Wielką Radą Czarodziejów na
czele i zebrano wszystkie wolne ludy Liverni, po czym ustalono, że trzeba ruszyć do
Nachgory i pokonać szerzące się zło, by Lord Goran nie zabrał już Światła Gwiazdy
dla siebie. Zebrano wszystkich odważnych, którzy poszli walczyć pod wieżę Hesfus.
Bój był krwawy i długi. Tumery i tringolny wyszły z wieży Hesfus i kiedy już bitwa
wydawała się przegrana, pojawił się Lord Goran. W dłoni miał — co było do niego
niepodobne — łuk i strzałę, wielką czarna strzałę. Mój ojciec rzekł do niego: „Lordzie
Goranie, Czarny Nieprzyjacielu Świata, poddaj się, a zachowasz życie”. Stanął
naprzeciwko Władcy Ciemności. Miecz w dłoni mojego ojca zapłonął jasnym
blaskiem, jakby płonął małym ogniem.
Pobierz darmowy fragment (pdf)