Darmowy fragment publikacji:
2. Zgadnij, co jest w pudełku...
Przepraszam, czy w tym pudełku jest słoń?
Od kilku lat gram z moimi studentami w grę „zgadnij, co jest w pu-
dełku”. Wchodzę do sali zajęciowej uzbrojony w tytułowe pudło (ściślej
w dwa pudła, ale o tym dalej), po czym krótko wyjaśniam zasady, które
zresztą nie są skomplikowane. W grze chodzi o to, by zadając dowolne
pytania, na które odpowiadam „tak” lub „nie”, w możliwie krótkim czasie
ustalić, czym jest tajemnicza zawartość pudełka.
Studenci formułują pytania kolejno, zazwyczaj działając przy tym
bardzo metodycznie:
– Czy to jest drewniane?
– Nie.
– Czy to jest plastikowe?
– Tak.
– Czy to jakiś sprzęt biurowy?
– Tak...
W ten sposób, biorąc pod uwagę również ograniczenia w rodzaju
rozmiaru pudła i mojego lenistwa w poszukiwaniu przedmiotów, w kil-
ku czy najwyżej kilkunastu krokach gracze odkrywają, że w pudełku
znajdują się nożyczki (zrezygnowałem z nich definitywnie dwa lata te-
mu, o czym dalej), książka czy coś w tym rodzaju. Następnie otwieram
pudło i demonstruję jego zawartość, pozwalając uczestnikom napawać
się zwycięstwem.
2. Zgadnij, co jest w pudełku... 2014-03-10 10:44:30 33
34
2. Zgadnij, co jest w pudełku...
„W praktyce naukowej wygląda to jednak nieco inaczej – komentuję
(gra w „zgadnij, co jest w pudełku” stanowi element wprowadzających
zajęć z socjologii wiedzy). – Proponuję więc małą zmianę zasad. Zagramy
teraz kolejną rundę, ale cokolwiek się wydarzy, nie otworzę pudełka.
Będą państwo musieli pozostać z tym, co uda się poznać za pomocą py-
tań. Podobnie jak w przypadku prawdziwych badań nad kulturą – dodaję
– nie mają państwo innego dostępu do rzeczywistości, niż tylko za po-
średnictwem przyjętych narzędzi badawczych”.
Rozpoczyna się kolejna runda gry z wykorzystaniem drugiego tajem-
niczego pudła. Zaczyna się zwyczajnie.
Ktoś pyta: – Czy to jest z metalu?
Odpowiadam: – Tak.
– Czy to znowu nożyczki?
– Tak – cisza.
– Czy to koniec gry?
– Nie (lub: – Tak – o czym za chwilę).
– Czy w środku są nożyczki? – upewnia się ktoś.
– Nie.
Konfuzja...
Różnica między dwiema rundami była większa, niż sugerowałem. Nie
skłamałem, tłumacząc zasady gry (choć oczywiście mógłbym!), ale nie po-
wiedziałem też całej prawdy. Jedną z o c z y w i s t y c h zasad „zgadnij, co jest
w pudełku” było bowiem przeświadczenie, że na pytania odpowiadałem...
prawdziwie! (Tak zresztą czyniłem w pierwszej rundzie). Tymczasem celem
tego eksperymentu (o czym Czytelnik dowiaduje się już teraz, ale studenci
dopiero pod koniec zajęć) było właśnie stworzenie sytuacji, w której zasady
n i e s ą o c z y w i s t e. Na niektóre pytania odpowiadałem więc fałszywie.
Żeby gra miała sens, przyjmuję zawsze określony porządek, pewne
możliwe do odkrycia zasady. Załóżmy więc na przykład, że kobietom od-
powiadałem prawdziwie, podczas gdy mężczyznom – kłamałem. Studen-
ci nie mieli pojęcia, że pomiędzy rundami reguły uległy zmianie. Zaczęli
odkrywać, że coś jest nie tak, dopiero gdy wydawało im się, że wygra-
li, odgadując, czym jest tajemniczy przedmiot. (Swoją drogą to smutne,
że co roku podejrzewany jestem o tanią sztuczkę pod tytułem „nigdy nie
zgadniecie, że w drugim pudełku też są nożyczki”...).
2. Zgadnij, co jest w pudełku... 2014-03-10 10:44:30 34
Przepraszam, czy w tym pudełku jest słoń?
35
Co działo się w momencie, w którym studenci natrafiali na „błąd
systemu”? Wtedy właśnie ujawniała się najważniejsza różnica między
teoretycznymi modelami w rodzaju „zasady racjonalnego wyboru” czy
„maszyny Turinga” a uwarunkowaną kulturowo rzeczywistością, którą
zajmujemy się w tej książce. Otóż gracze wpadali we wściekłość. I nie ma
w tym ani odrobiny przesady! Po pierwszej „niepasującej” odpowiedzi
wydawało im się jeszcze, że któraś ze stron popełniła błąd. Jednak z każdą
kolejną „sprzecznością” utwierdzali się w przekonaniu, że gra jest tylko
złośliwą zabawą, mającą za zadanie zepsuć im dobrze zapowiadający się
dzień. Mimo bardzo formalnych stosunków panujących na polskich uni-
wersytetach studentom szybko wyłączały się „hamulce”. Zaczynały padać
coraz agresywniejsze pytania:
– Czy w tę grę w ogóle można wygrać?
– Tak/nie (w zależności od tego, kto pytał).
– Skoro nie, to po co w ogóle gramy?
– To nie jest pytanie, na które można odpowiedzieć TAK lub NIE.
– W takim razie: czy ta gra ma na celu zirytowanie nas?
– Tak/nie (w zależności od tego, kto pytał).
I tak dalej...
W końcu frustracja osiąga rozmiary tak skrajne, że z niepokojem ob-
serwuję żądne krwi spojrzenia, jakie studenci rzucają w kierunku odkry-
tych w pierwszym pudle nożyczek. (Dlatego właśnie w ostatnim roku
zmieniłem je na znacznie mniej kuszącą książkę). W chwili skrajnego na-
pięcia zazwyczaj jednak odzywa się z sali jakiś głos rozsądku. A czyni to,
zadając... kompletnie absurdalne pytanie!
– Przepraszam, czy w tym pudełku jest słoń? (albo coś w tym rodzaju...)
– Tak/nie (w zależności od tego kto pytał).
Wtedy sprytny zawodnik (lub zawodniczka) poleca to samo pyta-
nie zadać swemu koledze (lub koleżance) z prawej strony. I „gendero-
we” zaznaczenia nie są tu jedynie wyrazem politycznej poprawności!
Jeśli tak się akurat szczęśliwie złożyło, że obok siebie siedziały osoby
różnej płci, to zadając to samo pytanie, miały szansę odkryć „sekretną”
zasadę rządzącą grą.
Od tego momentu wszystko się zmienia. Frustracja zawodników
stopniowo opada, ustępując miejsca ciekawości, zaspokajanej przez ko-
2. Zgadnij, co jest w pudełku... 2014-03-10 10:44:30 35
36
2. Zgadnij, co jest w pudełku...
lejne pytania, które... w rzeczywistości w ogóle nie dotyczą tego, co jest
w pudełku!
Kluczem do zwycięstwa w tej być może najbardziej irytującej grze
świata jest uświadomienie sobie, że choć pytamy o przedmiot ukryty
w pudełku, odpowiedzi nie mówią nam wcale o nim, lecz o zasadach gry!
(Przynajmniej dopóki nie ustalimy z większą lub mniejszą pewnością, ja-
kie właściwie są to zasady). W „zgadnij, co jest w pudełku – wersja druga”
nie da się zatem wygrać, dążąc do wygranej. Można zwyciężyć, jedynie
odkładając poszukiwanie „prawdy” na rzecz poszukiwania reguł. Zgod-
nie z konfucjańską zasadą nie należy starać się poznać odpowiedzi, trzeba
próbować zrozumieć pytania.
* * *
„Nie próbuj poznać odpowiedzi. Staraj się zrozumieć pytania”. To
w pewnym sensie podstawowa myśl przyświecająca semiotyce – dyscy-
plinie nauki zajmującej się znakami. Myśl ta mogłaby stać się mottem tej
książki, gdyby nie fakt, że wydrukowana na pierwszej stronie wyglądała-
by nieco pretensjonalnie. Badanie kulturowego funkcjonowania znaków,
któremu poświęcona jest Władza wyobraźni, opiera się na paradoksalnej
zasadzie godnej mistrza z taniego filmu karate. „Możesz się dowiedzieć,
co jest w pudełku, tylko nie próbując dowiedzieć się, co jest w pudeł-
ku”. „Możesz poznać znaki, tylko nie próbując zrozumieć, co one zna-
czą”. Nie oznacza to, że semantyka, czyli badania znaczenia (lub „refe-
rencjalności”) znaków nie grają tu istotnej roli. To, że znaki c o ś znaczą,
jest oczywiście ich kluczową cechą. Chodzi jednak o to, że znaki (a przy-
najmniej znaczna ich większość) w „naturalny” sposób nie zatrzymują
na sobie uwagi, lecz odsyłają nas wprost do tego, co oznaczane. Tablicz-
ka z nazwą miejscowości odsyła nas do miejscowości; mapa – do teryto-
rium; znak „zakaz wjazdu” wywołuje określoną reakcję. Sprawny użyt-
kownik znaków – jak sprawny użytkownik danego języka – nie widzi
znaków, lecz „widzi poprzez znaki”. Doświadczony kierowca nie „czyta”
znaków, lecz na nie reaguje. Dla uczestnika tragicznych wydarzeń opisy-
wanych w poprzednim podrozdziale „Hutu” i „Tutsi” to nie były katego-
rie mające swą historię, którą można poznać, lecz przyjaciele bądź śmier-
telni wrogowie.
2. Zgadnij, co jest w pudełku... 2014-03-10 10:44:30 36
Przepraszam, czy w tym pudełku jest słoń?
37
Tymczasem, by zrozumieć same znaki, musimy przeciwstawić się ich
„przezroczystości”. Dlatego zazwyczaj znacznie łatwiej dostrzec „znako-
wość” cudzych znaków – tubylców z odległych wiosek, ludzi średnio-
wiecza, dzieci czy „ciemnego ludu” wierzącego w zabobony i czytającego
„prasę brukową”. W niniejszej książce spróbujemy zawalczyć z „przezro-
czystością” naszych własnych znaków (cokolwiek „nasze własne” miało-
by dziś oznaczać). O tym jednak dalej. Na razie powróćmy do przerwa-
nej gry.
* * *
Czytelnik zna już obowiązującą zasadę (o ile, oczywiście, nie skłama-
łem w jednym z powyższych akapitów!), studenci jednak muszą ją od-
kryć, grając w grę, w ramach której zasadzie tej podlegają. W ten spo-
sób stają przed klasycznym filozoficznym wyzwaniem, które od czasów
Immanuela Kanta nazywa się problemem transcendentalności bądź kry-
tyką, czyli oceną własnych możliwości poznania „od wewnątrz” tegoż
poznania. W Krytyce czystego rozumu Kant postawił to zagadnienie ze
szczególną wyrazistością, pytając,
jak poznający umysł może poznać
własne poznanie. Na pozór zadanie to przypomina opowieść Barona
Münchhausena, który za włosy wyciągnął się z bagna. Jeśli nie ma żad-
nego pewnego punktu oparcia, to jak możemy ustalić cokolwiek? Skąd
wiemy, że w s z y s t k o, co myślimy (także o własnym myśleniu), nie jest
jedynie snem, ułudą czy czymś w tym rodzaju? W ten sposób zdawali się
myśleć filozofowie przed Kantem, dochodząc bądź to do skrajnego scep-
tycyzmu, bądź też (jak chociażby Kartezjusz), przyjmując wreszcie jakiś
mniej lub bardziej rozsądny obszar „niezachwianej pewności”. Tymcza-
sem Kant pokazał, że możemy zrobić naprawdę wiele, jeśli tylko naszym
celem nie będzie uzyskanie absolutnej i ostatecznej pewności. Odrzu-
cił możliwość poznania „rzeczy samych w sobie” i skupił się na fenome-
nach, czyli rzeczach takich, jakimi nam się one jawią. Nie próbuj poznać
prawdy. Zobacz raczej, jak poznajesz to, co poznajesz – chociażby miała
to być kompletna blaga.
Jak przełożyć to na strategię gry? Całkowicie absurdalne pytania poz-
walały studentom najskuteczniej rozpoznać „zasady”. Gdy pytali, czy
w pudełku znajduje się słoń, w gruncie rzeczy znali już „prawdę”. Tym,
2. Zgadnij, co jest w pudełku... 2014-03-10 10:44:30 37
38
2. Zgadnij, co jest w pudełku...
co ich interesowało, była więc nie odpowiedź, lecz to, jak w ramach reguł
gry odczytane zostało pytanie.
Prawdziwą czarną skrzynką okazało się więc nie pudło (symbolizu-
jące rzeczywistość), lecz ukryty w jego cieniu prowadzący zajęcia (wcie-
lający się w rolę wyobraźni czy, ściślej, systemów semiotycznych). To we
mnie „wpadały” pytania, „wypadając” po chwili w postaci odpowiedzi.
Pytający (poznający) nigdy nie doświadczali tego, co jest w pudełku (rze-
czywistości), inaczej niż za pośrednictwem odpowiadającego (wyobraź-
ni). Można więc powiedzieć, że na czas gry stałem się swego rodzaju
„symulatorem wyobraźni”, która zapośrednicza wszelkie nasze doświad-
czenia rzeczywistości. Jest to zapośredniczenie o tyle podstępne, że za-
zwyczaj próbuje ukryć samo siebie, oferując nam pozór dostępu do rze-
czywistości. W przypadku omawianej zabawy oznaczało to, że reguły gry
pozostają nieznane, a „rzeczywistość” jest trwale zamknięta w pudełku...
Zadając wielokrotnie to samo pytanie, zwłaszcza takie, na które skąd-
inąd można było przewidzieć odpowiedź (jak chociażby na pytanie o sło-
nia), studenci starali się ustalić zasady gry. Próbowali więc nie tyle dowie-
dzieć się, co jest w pudełku, ile zrozumieć, jak działa czarna skrzynka.
Oczywiście eksperyment byłby bardziej czytelny, gdyby to samo pu-
dełko odpowiadało na pytania. Wtedy czarna skrzynka byłaby faktycznie
skrzynką, a system wyobraźni – jak w prawdziwym życiu – pozostawałby
niewidzialny. Niski budżet zmusza nas jednak do chwytania się prowi-
zorycznych sposobów. Swoją drogą po kilkunastu minutach rola „symu-
latora wyobraźni” staje się bardzo trudna dla odpowiadającego! Wymaga,
by najpierw szybko rozważyć poprawną odpowiedź na pytanie, a potem
odwrócić ją, jeśli to koniecznie. A trzeba powiedzieć, że studenci, spro-
wokowani, odpowiadają nieraz przebiegłą złośliwością. „Czy nie jest tak,
że w pudełku nie ma czegoś, co nie jest słoniem?”
* * *
Przedstawiony tu eksperyment naprawdę nie miał na celu wyłącznie
zirytowania uczestników (choć czasem zmuszony byłem odpowiedzieć
twierdząco na tak postawione pytanie). W istocie zwraca on naszą uwagę
na wiele reguł ważnych w badaniach nad kulturą.
2. Zgadnij, co jest w pudełku... 2014-03-10 10:44:30 38
Przepraszam, czy w tym pudełku jest słoń?
39
Uczy chociażby szacunku dla kluczowej we wszystkich naukach za-
sady falsyfikacji. Mówi ona, że znacznie więcej wnosi do naszego pozna-
nia jeden przypadek, w którym udowodniliśmy, że zasada nie obowią-
zuje, niż tysiąc sytuacji, które ją potwierdzają. Dlatego studenci, którzy
próbowali myśleć poza schematem czy – dosłownie – „poza pudełkiem”
(thinking out of the box!) odnosili lepsze rezultaty niż ci wciąż od nowa py-
tający, czy w środku znajduje się coś plastikowego. Nawet sto odpowiedzi
potwierdzających tezę na temat reguł gry (np. że zawsze mówię prawdę)
nie dawało pewności co do jej prawdziwości. Jeśli jednak udało im się
wywołać choć jedną odpowiedź niepasującą do tezy (np. gdy powiedzia-
łem, że w pudełku znajduje się słoń) – teza została obalona.
Mam świadomość, że w tej książce nierzadko „naginam” tę ważną
zasadę, wyszukując przykłady, które potwierdzają z góry założoną tezę.
Z pewnością dałoby się wskazać wiele zjawisk, które nie pasują do „wzor-
ców” prezentowanych w kolejnych rozdziałach. Celem prowadzonej
analizy nie było jednak odkrycie u n i w e r s a l n y c h zasad, lecz wskaza-
nie na podobieństwo między pozornie różnorodnymi zjawiskami.
Wracając jednak do pożytków z gry w „zgadnij, co jest w pudełku”,
można ich wymienić jeszcze sporo. Eksperyment pozwala zdobyć do-
świadczenie w pracy w sytuacji kulturowego zapośredniczenia (brak
bezpośredniego dostępu do pudełka), kształtuje logiczne myślenie,
a nawet stanowi cenne ćwiczenie w radzeniu sobie z frustracją. Jednak
najważniejszy wniosek,
jaki można wyciągnąć z eksperymentu, ma
charakter „metafizyczny” i dotyczy bardzo filozoficznej prawdy o świe-
cie (a przynajmniej o tej jego części, którą zajmują się nauki o kul-
turze). Otóż n i g d y n i e d o w i e m y s i ę , c o j e s t w p u d e ł k u.
Możemy jedynie sformułować zdania w postaci „jeśli zasady gry są ta-
kie a takie, to w pudełku są nożyczki”. Zawsze mamy jednak do czy-
nienia z implikacją, która ma wartość poznawczą tylko wówczas, gdy
przyjęte założenia są słuszne. Na zajęciach z podstaw socjologii wiedzy
miało to obrazować tezę, że twierdzenia o rzeczywistości obowiązują
tylko w ramach określonego „paradygmatu” czy systemu znaków.
Podobnie dzieje się w codziennym życiu. Funkcjonujemy tak, jakby-
śmy wiedzieli o wielu rzeczach, jednak w gruncie rzeczy widzimy jedy-
nie znaki, co do których żywimy przekonanie, że odsyłają nas do rzeczy-
2. Zgadnij, co jest w pudełku... 2014-03-10 10:44:30 39
40
2. Zgadnij, co jest w pudełku...
wistości. Na powierzchni wody pojawiły się pęcherzyki powietrza, więc
ma ona temperaturę 100°C, co oznacza, że wrzucone do niej jajka ugo-
tują się, kiedy stoper wskaże pięć minut (takie są najlepsze!). Z wyłącze-
niem może samych jajek, mamy tu do czynienia wyłącznie ze znakami.
Pęcherzyki powietrza stanowią wskaźnik tego, że woda się gotuje; stopnie
Celsjusza to arbitralnie przyjęta miara temperatury; nawet pojęcie „bycia
ugotowanym” jest całkowicie kulturowo zdefiniowane, co z jednej stro-
ny pokazują badania antropologiczne, z drugiej zaś prosty fakt, że niektó-
rzy ludzie nie uznają idealnych „pięciominutowych jajek” za ugotowane,
gdyż żółtko pozostaje w nich częściowo płynne.
To jednak przykład banalny i bardzo bezpieczny. Naprawdę poważne
sprawy zaczynają się dopiero tam, gdzie znaki mają moc decydowania
o czyimś życiu czy – w sytuacjach skrajnych – śmierci. W szczególności
zaś sprawa komplikuje się, gdy odsyłają do rzeczywistości odległej i nie-
dostępnej żadnemu „bezpośredniemu poznaniu” (czymkolwiek miałoby
ono być). Tego rodzaju znakami są na przykład kulturowe praktyki od-
noszące się do przeszłości. To im w znacznej mierze poświęcona jest ta
książka.
Przeszłość to zamknięte raz na zawsze pudełko, którego zawartość
poznajemy jedynie przez znaki. W dodatku – całkiem jak w przedstawio-
nym powyżej eksperymencie – dzieje się to w ramach gry, której reguł
nigdy nie możemy być pewni. Więcej nawet: wydaje się, że różni za-
wodnicy ewidentnie grają tu w różne gry z różnymi zestawami reguł! Dla
jednych chodzi o to, by przeszłość budowała tożsamość i napawała du-
mą, dla innych systemem zasad pozostaje naukowa krytyka źródeł, jesz-
cze inni widzą w niej przede wszystkim „nauczycielkę życia”, pozwalają-
cą wysnuwać wnioski na przyszłość. Każdy z uczestników odwołuje się
do „prawdy historycznej”, podobnie jak każdy gotujący jajka chce, żeby
były one „ugotowane”. Nie chodzi o to, że jeden lepiej wypełnia reguły,
inny zaś gorzej, jeden mierzy czas późniącym się stoperem – inny spie-
szącym. Uczestnicy tak naprawdę grają tu w całkiem różne gry. Problem
polega na tym, że jedną z reguł każdej z nich jest wiara, że wszyscy gra-
ją w tę samą grę, choćby nawet o tym nie wiedzieli. Będąc wewnątrz gry,
nie sposób nigdy ustalić, które reguły są najlepsze, lub raczej: nie ma sen-
su o to pytać, bo zawsze to n a s z e reguły są regułami obowiązującymi.
2. Zgadnij, co jest w pudełku... 2014-03-10 10:44:30 40
Przepraszam, czy w tym pudełku jest słoń?
41
* * *
Co w przypadku konfliktów społecznych znaczy „nasze”? Co znaczy
„obowiązywać”? Jak wyglądają gry, których stawką jest interpretacja prze-
szłości? O tym właśnie jest Władza wyobraźni.
W przypadku Rwandy – powróćmy do niego jeszcze na chwilę – za-
sady gry wyglądały tak, że choć „w pudełku” znajdował się szereg skom-
plikowanych procesów ekonomicznych, społecznych i politycznych,
czarna skrzynka filtrowała informacje tak, że uczestnicy wydarzeń wi-
dzieli wyłącznie kategorie etniczne. Bogactwo, bieda, głód, sytość –
wszystko to za pośrednictwem maszyny wyobraźni zmieniało się w pro-
stą opozycję Hutu – Tutsi. Winna była nie ekonomia ani polityka, ani
nawet klęski żywiołowe, lecz zawsze przedstawiciele znienawidzonego
wrogiego plemienia. Oczywiście postrzeganie takie w pełni zadziałało
dopiero retrospektywnie, a więc już po upadku samolotu, kiedy to
wszystkie wydarzenia z przeszłości zaczęły układać się w (zbyt) prostą,
przepojoną sensem opowieść.
Z drugiej strony warto podkreślić, że także „kawowa” historia opo-
wiedziana w artykule Isaaca A. Kamoli nie była „obiektywną prawdą”
o Rwandzie. Również naukowiec nie miał dostępu do „wnętrza pudeł-
ka”. Po prostu jego czarna skrzynka filtrowała dane inaczej. Kamola,
otwarcie przyznając się do inspiracji Marksem i Althusserem, wszelkie
podziały etniczne czy rasowe postrzegał jedynie jako następstwo prostego
konfliktu klasowego. Nawet tytułowa kawa była w jego tekście istotna
wyłącznie jako narzędzie opresji bądź emancypacji. Nie miała kawowego
smaku ani aromatu – była jedynie towarem w znaczeniu Marksowskim.
I nie warto się tym martwić ani tym bardziej oburzać na nieobiek-
tywność jednej czy drugiej strony. To niczyja wina, że pudełko pozostaje
zamknięte.
* * *
Ja także nigdy nie otwieram pudełka. Złagodziłoby to wprawdzie nie-
zdrowe napięcie, ale zarazem zburzyłoby cały „metafizyczny” sens zaba-
wy. Czasem zdarza mi się żałować tej decyzji, co roku jednak nie daję
się złamać, mimo że traumatyczne doświadczenie niepewności odciska
2. Zgadnij, co jest w pudełku... 2014-03-10 10:44:30 41
42
2. Zgadnij, co jest w pudełku...
się potem piętnem na moich relacjach ze studentami. Choć doświadcze-
nie przeprowadzam na jednych z pierwszych zajęć, w ankietach wypeł-
nianych na koniec roku przeczytałem kiedyś: „Eksperyment z pudełkiem
wcale nie jest tak zabawny, jak wydaje się prowadzącemu”. No cóż, nie
robię tego tylko dla zabawy.
Pudełka i uczeni
Gra z pudełkiem była próbą amatorskiego rozwiązania problemu ni-
skiego budżetu nękającego zapewne dydaktyków na wszystkich uni-
wersytetach świata. Pierwotnie miałem zamiar na zajęciach z socjologii
wiedzy odtworzyć eksperyment, do którego w swojej słynnej książce do-
tyczącej rewolucji naukowych odwołuje się Thomas Kuhn28, nie miałem
jednak dostępu do tachistoskopu, czyli urządzenia do bardzo szybkie-
go („błyskowego”) wyświetlania obrazów. W omawianym przez Kuhna
eksperymencie badanym przez ułamki sekund wyświetlano karty do gry,
a następnie proszono o ich rozpoznanie. Sztuczka polegała jednak na
tym, że wśród całkiem „zwyczajnych” kart znajdowały się również takie,
które nie mogłyby pojawić się w normalnej talii, jak czerwone piki czy
czarne kiery. Rezultaty doświadczenia okazały się dość zaskakujące. Od-
dajmy głos samemu Kuhnowi:
Wiele badanych osób nazywało większość kart nawet przy najkrótszej ekspo-
zycji, a przy nieznacznym jej przedłużeniu wszyscy nazywali wszystkie karty.
W wypadku normalnych kart rozpoznania były na ogół prawidłowe, ale karty
niezwykłe uznawano niemal zawsze, bez wyraźnego wahania czy zakłopotania,
za zwykłe. Na przykład czarną czwórkę kier utożsamiano albo z czwórką kier, al-
bo z czwórką pik. Nie zdając sobie sprawy z istnienia jakiegokolwiek problemu,
włączano ją natychmiast do jednej z przyswojonych uprzednio kategorii poję-
ciowych. Trudno byłoby nawet powiedzieć, że badani widzieli coś innego, niż
identyfikowali. Kiedy ekspozycję nieprawidłowych kart przedłużano, zaczyna-
ły się wahania i zaczynano uświadamiać sobie występowanie anomalii. Na przy-
kład na widok czerwonej szóstki pik mówiono niekiedy: „To szóstka pik, ale coś
jest w niej dziwnego, wokół czarnego pola są czerwone brzegi”. Przy dalszym
28 Thomas Kuhn, Struktura rewolucji naukowych, przeł. Helena Ostromęcka, Aletheia,
Warszawa 2001.
2. Zgadnij, co jest w pudełku... 2014-03-10 10:44:30 42
Pudełka i uczeni
43
przedłużaniu ekspozycji zmieszanie i zdziwienie wzrastało, a wreszcie, niekiedy
zupełnie nagle, większość osób zaczynała identyfikować karty zupełnie popraw-
nie. Co więcej, po rozpoznaniu dwu lub trzech kart nieprawidłowych dalsze na-
suwały znacznie mniej trudności. Jednak paru osobom nigdy nie udało się dopa-
sować karty do odpowiedniej kategorii. Nawet podczas czterdziestej ekspozycji
o przeciętnym trwaniu potrzebnym do właściwego rozeznania normalnych kart
ponad 10 procent kart nieprawidłowych identyfikowano mylnie. Osoby, którym
się nie powiodło, popadały niekiedy w stan silnego przygnębienia. Ktoś zawołał:
„Nie potrafię powiedzieć, co to jest, wszystko mi jedno. Teraz to już nawet nie
wygląda jak karta. Zupełnie nie wiem, jaki to kolor i czy jest to pik, czy kier. Nie
jestem nawet pewny, jak wygląda pik. O mój Boże!”29.
Dwa eksperymenty – ten z pudełkiem i ten z kartami – na pozór
łączy tylko irytacja uczestników. (Swoją drogą, kiedy po raz pierwszy
przyniosłem na zajęcia „tajemnicze pudło”, nie liczyłem, że uda mi się
wywołać cokolwiek więcej niż lekkie zaciekawienie. Początkowo iryta-
cja uczestników, choć obecna we wzorcowym eksperymencie, była dla
mnie kompletnym zaskoczeniem). Jeśli jednak przyjrzeć się uważniej,
kluczowym elementem obydwu doświadczeń wydaje się wystąpienie
a n o m a l i i, czyli momentu, gdy okazuje się, że zasady gry są inne, niż
to sobie wyobrażaliśmy.
Przywoływany przez Kuhna eksperyment wyraźnie pokazuje, że
patrzenie jest czynnością intelektualną (a przynajmniej kulturowo za-
pośredniczoną). Nasza wyobraźnia warunkuje nasze postrzeganie.
W i d z i m y t o , c o r o z u m i e m y. Początkowo badani interpretowali
świat w kategoriach prostego podziału na cztery karciane kolory. „Rze-
czywiste” kolory – a więc czarny i czerwony – były tylko dodatkiem
do z góry zdeterminowanego systemu organizującego talię. Czerń pika
nie jest czymś oddzielnym od jego „pikowatości”, lecz jedynie dodat-
kową cechą potwierdzającą rozpoznanie. Można powiedzieć, że badani
nie odróżniali poszczególnych cech, lecz ich połączone w nierozerwal-
ną całość zespoły czy amalgamaty.
Tak więc przy krótkiej ekspozycji uczestnicy eksperymentu do-
strzegali tylko takie karty, jakie znali. Jeśli nawet pojawił się element
29 Tamże, s. 116.
2. Zgadnij, co jest w pudełku... 2014-03-10 10:44:30 43
44
2. Zgadnij, co jest w pudełku...
niepasujący do ich wizji świata, to czarna skrzynka wyobraźni dopa-
sowywała „rzeczywistość” do z góry przyjętych założeń. W miarę wy-
dłużania czasu ekspozycji relacja stopniowo odwracała się i badani za-
częli r o z u m i e ć t o , c o w i d z ą. Pojawiła się krytyczna refleksja nad
własnym postrzeganiem i rewizja zasad, w wyniku której badani zrozu-
mieli, że nie mają do czynienia ze zwykłymi kartami do gry, lecz z kar-
tami „specjalnymi”. W gruncie rzeczy wysiłek, na jaki zdobyli się, „roz-
szerzając” granice swej wyobraźni, nie był taki znów wielki. W końcu
sytuacja, w której się znaleźli, w bardzo wyraźny sposób wiąże się z po-
tencjalnymi niespodziankami. Nie była to przecież partyjka brydżyka
u cioci, lecz eksperyment naukowy! Kuhna interesuje właśnie ten mo-
ment „rewolucji”, który – zgodnie z powyższymi rozpoznaniami – mo-
żemy na nasze potrzeby określić jako przejście od w i d z e n i a t e g o,
c o s i ę r o z u m i e do r o z u m i e n i a t e g o, c o s i ę w i d z i.
W trakcie gry badani nauczyli się zatem nowych reguł. Co ważne –
nauczyli się ich „z gry”, odkrywając, że dotychczasowa strategia jest nie-
skuteczna. Podobnie dzieje się co roku z moimi studentami, którzy po
przejściu fazy ignorowania i fazy irytacji dochodzą wreszcie do etapu po-
szukiwania nowych zasad. Dla Kuhna eksperyment ten stanowi analogię
do sposobu, w jaki rozwijała się i rozwija nauka. Badacze formułują róż-
ne przypuszczenia, a następnie testują je w zderzeniu z rzeczywistością.
Hipotezy obowiązują tak długo, jak długo potwierdzają je testy.
Jednak według Kuhna – i tu właśnie leży siła jego przełomowej książ-
ki – hipotezy nie funkcjonują „oddzielnie”, lecz w ramach większych ca-
łości, które określa on mianem „paradygmatów”. Poszczególne hipote-
zy sformułowane w ramach danego paradygmatu nie są obalane jedna po
drugiej. Zamiast tego w wyniku kolejnych zderzeń z rzeczywistością na-
stępuje kumulacja anomalii, które doprowadzają wreszcie do wspomnia-
nej w tytule pracy Kuhna rewolucji naukowej.
Kuhn podkreśla, że w danym momencie wybór między konkurencyj-
nymi paradygmatami jest „wyborem między dwoma niedającymi się ze so-
bą podzielić sposobami życia społecznego”. Ilekroć więc próbujemy uar-
gumentować, dlaczego „nasz” paradygmat jest lepszy, siłą rzeczy odwołu-
jemy się właśnie do niego. „Z chwilą, gdy w sporze o wybór paradygmatu
odwołujemy się do paradygmatu – a jest to nieuniknione – popadamy
2. Zgadnij, co jest w pudełku... 2014-03-10 10:44:30 44
Pudełka i uczeni
45
nieuchronnie w błędne koło”30. Jeśli dodać do tego fakt, że stawką w sporze
naukowców jest nie tylko udowodnienie, kto ma rację, lecz również cał-
kiem określone korzyści w postaci prestiżu, władzy, a czasem nawet pienię-
dzy, staje się oczywiste, że obrona własnego paradygmatu jest dla każdego
uczonego zadaniem najwyższej wagi. Wyobraźmy sobie tylko, co by się sta-
ło, gdyby ktoś nagle doprowadził do zmiany paradygmatu w fizyce, w wy-
niku której okazałoby się, że rozpędzanie cząstek w wartych miliardy euro
akceleratorach jest niczym więcej, jak tylko nieprzyzwoicie drogą rozryw-
ką. Dlatego możemy chyba śmiało powiedzieć, że wszystkie badania fizy-
ków skierowane są na podwójny cel: odkrycie nowych właściwości naszego
świata (program jawny) oraz udowodnienie, że warto wydawać miliardy na
rozwój fizyki (program ukryty).
Podobnie jest zresztą w dowolnej dyscyplinie nauki. Każde odkrycie
archeologów mówi nam zarazem coś o przeszłości, ale też (mniej lub bar-
dziej subtelnie) przypomina o fakcie, że warto organizować wykopaliska,
gdyż wiele jeszcze jest do odnalezienia. Klimatolodzy, pisząc o globalnym
ociepleniu, podkreślają zarazem znaczenie samej klimatologii i tak dalej...
Twierdzenia naukowe nie tylko odkrywają „fakty”, lecz także upra-
womacniają systemy, w ramach których „fakty” zostają dostrzeżone,
i w ramach których w ogóle mają sens. Jeśli porównalibyśmy praktykę
naukowców do gry w „zgadnij, co jest w pudełku”, to można powiedzieć,
że każde „udane trafienie” nie tylko mówi coś o zawartości pudełka, lecz
także wskazuje na „trafiającego” jako dobrego zawodnika i potwierdza
słuszność jego wizji reguł gry. Tu jednak kryje się fascynująca pułapka! Im
uważniej przyglądamy się grze, tym wyraźniej widać, że to, co uznamy za
„udane trafienie”, zależy od tego, jak wyobrażamy sobie jej reguły.
* * *
Sądzę, że model, za pomocą którego Kuhn opisał rozwój nauki,
można z powodzeniem zastosować praktycznie do każdej dziedziny
30 Tamże, s. 170. Oznacza to niemożliwość stworzenia „metaaksjologii”, która sa-
ma nie byłaby osadzona w jakiejś aksjologii. „Wybór pomiędzy paradygmatami […]
nie jest i nie może być zdeterminowany wyłącznie przez metody oceniania właści-
we nauce normalnej, te bowiem zależą częściowo od określonego paradygmatu, który
właśnie jest kwestionowany”.
2. Zgadnij, co jest w pudełku... 2014-03-10 10:44:30 45
46
2. Zgadnij, co jest w pudełku...
życia. Tyle że zamiast stosunkowo łatwych do zdefiniowania paradyg-
matów zazwyczaj mamy do czynienia z niezwykle skomplikowanymi
s y s t e m a m i w y o b r a ź n i. To za ich pośrednictwem nadajemy sens
otaczającemu nas światu, wyodrębniając amalgamaty cech, które są dla
nas istotne, i kompletnie ignorując pozostałe charakterystyki przed-
miotów. Widzimy albo kolory karciane, albo barwy; konflikty etniczne
albo klasowe; grę w „co jest w pudełku” albo w „jakie są zasady gry”.
Przy wszystkich podobieństwach trzeba zarazem zwrócić uwagę na
jedną kluczową różnicę między rewolucjami naukowymi, które opisywał
Kuhn, a kryzysami i konfliktami zbiorowej wyobraźni, które będą przed-
miotem naszego zainteresowania w kolejnych rozdziałach tej książki.
Otóż nauka, jak ją postrzegał Kuhn, mimo nieporównywalności para-
dygmatów, miała jednak swoją historię, prowadzącą w sposób liniowy od
wyjaśnień „mniej doskonałych” do tych „lepszych”. Model fizyki Ary-
stotelesowskiej nie uwzględniał pewnych zjawisk, które wyjaśnił dopiero
Newton, ograniczony zasięg jego teorii rozszerzył z kolei Einstein i tak
dalej. „Obiektywna rzeczywistość” weryfikowała tu kolejne paradygmaty,
ostatecznie wykazując wyższość jednych nad innymi.
Tymczasem dla badacza kultury „obiektywna rzeczywistość” nie ist-
nieje, a przynajmniej leży daleko poza zasięgiem dociekań. Zawsze znaj-
dujemy się wewnątrz jakiegoś systemu wyobraźni i próbujemy odgadnąć
zasady gry, sami zarazem im podlegając. Dlatego też konflikty czy wręcz
„wojny wyobraźni”, które będziemy tu opisywać, nie mają charakteru
starcia „prawdy” i „błędu”. Systemy wyobraźni można porównywać tyl-
ko jako równie prawdziwe, nawet jeśli czasem trudno oprzeć się pokusie
wartościowania,
jak w przypadku teorii spiskowych, które stanowią
przedmiot opisu w pierwszym prezentowanym tu studium. Zasada
„równej prawdziwości”, wynikająca z niemożności znalezienia obiektyw-
nego punktu odniesienia zewnętrznego wobec systemów wyobraźni, nie
oznacza jednak oczywiście równości potencjałów. Jedne systemy wy-
obraźni pokonują i wypierają inne dzięki dostępowi do mediów, kapitału
czy po prostu szczęśliwym zbiegom okoliczności.
Tak czy owak, wobec analizowanego w tej książce materiału nie mo-
żemy pozwolić sobie na ostateczne rozstrzygnięcia. Dobrze ilustruje to
różnica między eksperymentami. W doświadczeniu Kuhna jakieś karty
2. Zgadnij, co jest w pudełku... 2014-03-10 10:44:30 46
Kto rządzi wyobraźnią?
47
f a k t y c z n i e były wyświetlane na ścianie. W miarę wydłużania czasu eks-
pozycji badani (przynajmniej ci, którzy nie poddali się wcześniej skrajnej
frustracji) mogli zrewidować swe poglądy i ustalić „obiektywną prawdę”
na temat tego, co właściwie widzą. Tymczasem tajemnicze pudełko z dru-
giego eksperymentu do końca pozostało zamknięte. Każda hipoteza do-
tycząca tego, co się w nim znajduje, była – w gruncie rzeczy – równie
uprawniona. Przez grę nie dało się o s t a t e c z n i e ustalić, jakie są reguły.
Jest to, co warto zauważyć, powtórzenie słynnego problemu indukcji
(zwanego też problemem Hume a). Nawet kiedy studenci byli już prze-
konani, że zasady gry są takie, że prawdziwość odpowiedzi zależy od płci
pytającego, to jak mogliby zdobyć pewność, że nie ma dodatkowej zasady,
która mówi – na przykład – że po każdym tysiącu pytań reguła ta ulega
zmianie? Albo – żeby posunąć się już do skrajności – że udzielam odpo-
wiedzi całkowicie dowolnie, a jedynym celem gry faktycznie jest wypro-
wadzenie uczestników z równowagi.
Kto rządzi wyobraźnią?
Każda władza jest władzą nad wyobraźnią i władzą sprawowaną po-
przez wyobraźnię. Wyobraźnia jest niezwykle ważna, bo decyduje o tym,
co widzimy, a czego nie widzimy, oraz jak widzimy to, co widzimy.
Oznacza to, że wyznaczając granice naszego widzenia, sama władza wy-
obraźni zawsze pozostaje ukryta. Możemy odkryć jej istnienie, jedynie
analizując sposób, w jaki widzimy, oraz – w szczególności – to, czego nie
widzimy. Proponowane tu zadanie można więc porównać do pracy oka,
które pragnie zrozumieć i „zobaczyć” samo siebie, nie wykorzystując lu-
stra, a jedynie przyglądając się zjawiskom, takim jak kąt widzenia, czułość
na światło czy ślepa plamka.
* * *
Jako źródło władzy chciałbym wskazać w tej książce specyficzną for-
mę dominacji kulturowej, którą można określić mianem „hegemonii
hermeneutycznej”31. Jest to po prostu władza decydowania o tym, co
31 Zjawisko „hegemonii hermeneutycznej” oraz jego historyczne przemiany opisane
są szerzej w dodatku zamieszczonym na końcu książki.
2. Zgadnij, co jest w pudełku... 2014-03-10 10:44:30 47
48
2. Zgadnij, co jest w pudełku...
uznajemy za rzeczywistość. Tego rodzaju kontrola opiera się na potrój-
nym monopolu: monopolu na interpretację, przewadze ekonomicznej
oraz monopolu na środki komunikacji.
Tak się składa, że te trzy formy sprawowania kontroli pasują do-
skonale do trzech opowieści o Rwandzie, które przedstawiłem na po-
czątku książki. Skuteczna władza kontroluje wyobrażenia etniczne,
dystrybucję kawy oraz radio. Oczywiście wszystkie trzy sfery pozo-
stają ściśle powiązane. Nie ma pełnej kontroli nad tym, jak ludzie
interpretują świat, bez opanowania mediów, do tego zaś niezbędna
jest przewaga ekonomiczna, którą najskuteczniej zapewnia władza wy-
obraźni. Tak koło się zamyka. Kiedy którykolwiek z monopoli zostaje
przełamany, hegemonii zostaje rzucone wyzwanie. Zarazem jednak te
trzy sfery (przypominające pod wieloma względami kapitał w znacze-
niu Pierre’a Bourdieu) są do pewnego stopnia wymienialne. Niedo-
statki na którymkolwiek polu rekompensować można dzięki pełnemu
opanowaniu pozostałych domen. Przykładem może być propagan-
da sukcesu, za pomocą mediów i wyobraźni nadrabiająca niedostat-
ki ekonomiczne, albo też – przeciwnie – solidnie opłacana kampa-
nia poparcia rekompensująca brak „rządu dusz” zmasowanym atakiem
medialno-ekonomicznym.
Semiotyka, jaką chciałbym uprawiać, jest więc stosunkowo mało
„metafizyczna”. Przyjmuję konsekwentnie, że znaki zawsze potrzebują
materialnych nośników bądź praktyk, które by podtrzymywały ich funk-
cjonowanie. Obiegi medialne zaś mają swój koszt – energetyczny, ekono-
miczny, społeczny... Kwestia ta nabiera szczególnego znaczenia w sytuacji
walki o władzę nad wyobraźnią, w której strony dysponują wyraźnie nie-
równym potencjałem.
Przykładem może być tu konflikt między kulturą wernakularną i he-
gemoniczną, z których jedna opiera się na obiegu bezpośrednim (słowo
mówione, spotkania twarzą w twarz itp.), druga zaś dysponuje różnorod-
nymi praktykami eksternalizacji: zapisu, utrwalania i transmisji32.
32 Paul Connerton wprowadza w tym kontekście podział na praktyki wcielenia i prak-
tyki zapisu (zob. Paul Connerton, Jak społeczeństwa pamiętają, przeł. Marcin Napiórkowski,
Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2012).
2. Zgadnij, co jest w pudełku... 2014-03-10 10:44:30 48
Kto rządzi wyobraźnią?
49
Zapis wprowadza nie tyle inną skalę, co zupełnie inną „ekologię”
obiegu informacji. Hegemonię opartą na zapisie można porównać do
upraw monokulturowych, które wypierają wszelkie pojedyncze egzem-
plarze rośliny innego gatunku, tworząc w ten sposób sytuację, w której
„zwycięzca bierze wszystko”. Omawiając tego rodzaju zjawiska, Nassim
Taleb, autor Czarnego łabędzia, podaje przykład przeciętnego śpiewaka
w małym miasteczku, dla którego – przed wynalezieniem gramofonu
– wielkie głosy z La Scali nie były konkurencją. Wraz z upowszechnie-
niem się nagrań nie ma sensu słuchać słabych śpiewaków, skoro każdy
może kupić nagranie najlepszego. Podobnie jest z książkami (w przeci-
wieństwie do opowieści), filmami (w przeciwieństwie do przedstawień
teatralnych) itp. W czasach trubadurów i opowiadaczy, wzdycha z nostal-
gią Taleb, „każdy miał swoją publiczność”. (Swoją drogą narzekanie to
nie brzmi zbyt przekonująco – jego książki sprzedały się w wielomilio-
nowym nakładzie, czyniąc go niewątpliwie beneficjentem hegemonizacji
obiegu kultury).
Podsumowując: wszędzie tam, gdzie obieg kultury opiera się na za-
pisie i nie wymaga fizycznej obecności upowszechniającego, możliwe
jest praktycznie nieograniczone rozpowszechnienie treści i całkowite
zdominowanie wyobraźni. Tak powstawały nowoczesne „totalne” mo-
nopole interpretacyjne, pozostające pod kontrolą kapłanów, uczonych
czy władców.
Tak rozumiana nowoczesność właśnie dobiega końca. Wobec roz-
powszechnienia się alternatywnych obiegów medialnych, globalizacji,
rozwoju nowych technologii komunikacyjnych, środki do natychmia-
stowego upowszechnienia swojej wizji świata dostępne są dla każdego
na wyciągnięcie ręki. Piszę te słowa w edytorze tekstów, równie dobrze
mógłbym je jednak wstukiwać bezpośrednio na bloga, by praktycznie
nieograniczona liczba odbiorców przeczytała je i skomentowała w kilka
minut.
Niemal dla każdego możliwe stało się dotarcie niemal do wszyst-
kich. (A podwójne „niemal” w poprzednim zdaniu jest tylko, jak wierzę,
kwestią niedługiego czasu. Telefony komórkowe docierają do najsłabiej
rozwiniętych krajów znacznie sprawniej niż podstawowe artykuły spo-
żywcze i higieniczne). Tego rodzaju obieg informacji możliwy był
2. Zgadnij, co jest w pudełku... 2014-03-10 10:44:30 49
50
2. Zgadnij, co jest w pudełku...
wcześniej jedynie w niewielkich społecznościach, w których wszyscy
znali się i spotykali. Stąd – mimo poważnego zużycia tej frazy – mam
do określenia „globalna wioska” wielki sentyment.
Czy w takim świecie możliwa jest jeszcze jakakolwiek hegemonia?
Kto dziś sprawuje władzę wyobraźni, a w czyje ręce trafi ona jutro? Kto
wymyśla, co zdarzyło się wczoraj? Kto za rok czy dziesięć lat decydować
będzie o tym, co się wydarzyło dzisiaj?
2. Zgadnij, co jest w pudełku... 2014-03-10 10:44:30 50
Pobierz darmowy fragment (pdf)