Napisana przez znanego autora teatralnej twórczości dla dzieci, Waldemara Wolańskiego magiczna opowieść o przemijaniu i walce z czasem, a także o tym, jak mały chłopczyk uratował swego dziadka przed złym Złodziejem Czasu, który chciał ukraść mu jego czas. Jak łatwo się można przekonać baśń może otoczyć nas wszędzie, nawet na starym strychu babci i dziadka. A może właśnie przede wszystkim tam?
Darmowy fragment publikacji:
Złodziej Czasu
Wydanie drugie
© Waldemar Wolański
mail: woland@onet.pl
ISBN:
W książce wykorzystano zdjęcia Kamili Bogulewskiej
ze spektaklu „Złodziej Czasu” w Teatrze Lalek
ARLEKIN w Łodzi w reż. Waldemara Wolańskiego
i scenografii Andrzeja Czyczyło
Złodziej Czasu
Prolog:
W starych kątach ciemnego strychu
Skrzypią belki zmurszałym basem
Stary zegar mruczy do taktu
Wspominając swą walkę z czasem
Kufer babci, stare wrzeciono
Stare buty i spodnie stare
Rozsypane okruchy życia
Zatrzymane rzuconym czarem
Czarem, który tutaj na strychu
Trzyma mocno skarby przeszłości
Więzi nasze małe wspomnienia
Dawnych zwycięstw, dawnych miłości
Jeśli przedrzeć się przez pajęczyny
I tak dobrze poszperać po kątach
Można jeszcze usłyszeć historię
Która gdzieś tu po strychu się błąka
Jęczą deski starej podłogi
Skrzypią belki zmurszałym basem
Przywołują wspomnienia bitwy
Niekończącej się bitwy z czasem
A wydawać się nieraz by mogło
Że to wszystko się stało przed chwilą
Stary kufer był piękną walizką
Babcia była młodziutką dziewczyną
Ale tutaj się coś wydarzyło
Zniknął czas, który zegar odmierzał
Ktoś go ukradł, podstępnie zamienił
Tak, by nikt o tym się nie dowiedział
Stare gwoździe stukają łbami
Skrzypią belki zmurszałym basem
Snują dla nas swoją opowieść
O zegarze i walce z czasem
I. Opowieść dziadka
babcia
robiła
Po raz pierwszy usłyszałem o Nim od
swojego dziadka. Byłem wtedy malutkim
chłopcem i jak co roku na zimowe ferie
moi rodzice podrzucili mnie dziadkom, a
sami gdzieś zniknęli na parę tygodni.
Dziadek był najwspanialszym dziadkiem,
a
najcudowniejszą
szarlotkę na świecie. Nigdy potem nie
udało mi się znaleźć smaczniejszej.
Dziadkowie mieszkali w starym domu,
który skrzypiał
i pachniał dziwnymi
zapachami. I nie miał telewizora ani
komputera. Zawsze miałem do dziadka o
to pretensje, ale on tylko burczał na
mnie i zawsze powtarzał, że nie będzie
trzymał w domu tego wynalazku, bo to
oko złodzieja czasu. A jak się chciałem
dowiedzieć, kto to jest ów złodziej czasu,
to
się
tajemniczo i zaczynał snuć jedną ze
swoich magicznych opowieści.
tylko uśmiechał
dziadek
inaczej
tak
bo
jakoś zawsze ugłaskał
- Przestałbyś robić dziecku wodę z
mózgu – złościła się babcia, ale dziadek
ją
i wtedy
właziłem mu na kolana a on opowiadał:
– Niektórzy nazywają go Zegarmistrzem,
inni Czarnym Magiem, ale ja nazywam
go po prostu Złodziejem Czasu, bo tym
on właśnie jest. Jako małe dziecko był
zaniedbywany przez swych rodziców, a
wiesz przecież, że dzieci muszą być
kochane,
jak
niepodlewane kwiaty, przestają rosnąć.
Mały zegarmistrz na próżno zagadywał
swoich rodziców, oni nigdy nie mieli dla
niego czasu. Czasami dostawał jakiś
kosztowny prezent, ale to czego chciał
najbardziej, czyli ich czasu, nigdy nie
dostał. I wtedy postanowił, że skoro sam
nie może być szczęśliwy, to żadne
dziecko na świecie nie będzie szczęśliwe.
I zaczął systematycznie okradać je z
czasu, jaki poświęcali im rodzice. Z
każdej ukradzionej sekundy robił małe
śrubki, z każdej minuty kółko zębate.
Z każdą ukradzioną godziną przybywało
mu mechanizmów i Zegarmistrz zaczął
budować swój zegar. Powiadają, że jak
ukradnie już cały czas i go skończy, to
wtedy świat przestanie istnieć.
- I dorośli nic nie mogą mu zrobić? – nie
mogłem się temu nadziwić.
- No cóż, on właśnie głównie okrada
dorosłych. Początkowo kradł tylko czas,
jaki mieli dla swoich dzieci, ale z biegiem
lat tak mu się to spodobało, że zaczął
wykradać cały czas, jaki tylko wpadł mu
w jego chciwe palce. Ponoć ma już
zbudowany całkiem solidny zegar.
- I nic nie można na to poradzić? –
zapytałem.
Dziadek roześmiał się:
- Można. Czasami udaje się przechytrzyć
Zegarmistrza i trochę czasu ocalić dla
siebie.
- I ty to potrafisz?
- Próbuje. Dlatego mamy z sobą na
pieńku, bo Zegarmistrz bardzo nie lubi,
jak ktoś mu wchodzi w paradę.
- A nie można by mu tego zegara
zepsuć?
- Ba! Tylko, żeby to zrobić trzeba by go
najpierw znaleźć. A to nie jest takie
proste. Ponoć można się do niego dostać
wchodząc do starego zegara, ale jeszcze
nikomu się to nie udało. Widać potrzeba
do tego specjalnych talentów, no
i
specjalnego zegara, bo nie każdy się do
tego nadaje – i dziadek znowu głośno się
roześmiał.
W tej chwili babcia zawołała nas na
obiad więc i tak musieliśmy przerwać tę
opowieść. Wieczorem, kiedy leżałem już
w łóżku, dziadek przyszedł z książką,
żeby poczytać mi na dobranoc i wtedy
przyszła mi do głowy pewna myśl.
- Dziadku,
jak odebrać
Złodziejowi Czasu to co ukradł, prawda?
Dlatego tak się nie lubicie.
- No cóż, kiedy będziesz już większy
zrozumiesz, że nie jest to takie proste.
Ale istnieją pewne czary. Np. czytanie
książek. Zauważ, jak dorośli nie lubią
czytać książek, a już szczególnie książek
ty wiesz
dzieciom. Brakuje im na to czasu. To
wynik czarów, które rzuca na nich
Zegarmistrz. Ale my się nie damy,
prawda?
Babcia, która już od pewnego czasu
stała w drzwiach i słuchała opowieści
dziadka, fuknęła na niego:
- Jeszcze pokaż mu, gdzie stoi zegar.
Oj, stary a głupi. Czas spać! Koniec tych
opowieści.
Dziadek znacząco spojrzał na Babcię a
mnie się wydawało, że ona też jakoś
smutnie się do niego uśmiechnęła.
Pobierz darmowy fragment (pdf)