Książka została wyróżniona w kwartalnym przeglądzie najważniejszych książek (lato 2013) opublikowanego przez THINKTANK. Zapraszamy do lektury przeglądu nowości wydawniczych
Apetyt na życie
Nie odnajdujesz się w starych, skostniałych modelach prowadzenia interesów?
Masz głowę pełną pomysłów, które nie mieszczą się w żadnym pudełku?
Nie interesują Cię stres i całodobowa gonitwa za kasą?
Książka ta to lektura obowiązkowa dla każdego , kto już jest przedsiębiorcą lub dopiero chce założyć własną firmę. Oto uskrzydlająca i pełna diabelnie trafnych spostrzeżeń opowieść przedsiębiorcy, który stworzył wielomilionowy biznes z niczego. Nie ma przeszkód, żebyś i Ty powtórzył jego sukces. Zacznij już teraz!
Trudne warunki rynkowe to kiepska wymówka. Jeśli przepełniają Cię pasja oraz energia i chcesz zrobić coś, co da Ci mnóstwo satysfakcji, a przy okazji zapełni Twoje konto - ruszaj do boju! Niech nic i nikt Cię nie powstrzyma!
Obawa, że Twój pomysł nie wypali, to również marny wykręt. Twój pierwszy pomysł stanowi tylko jedno z wielu możliwych rozwiązań. Żadna firma nie działa tak, jak początkowo przewidywał jej właściciel, dlatego warto opracować skrajnie różne scenariusze, być elastycznym i korzystać z nadarzających się okazji.
Brak pieniędzy to też żadne wytłumaczenie. Tak naprawdę realizacja Twojego pomysłu nie wymaga żadnych nakładów finansowych. Załóż firmę w taki sposób, jakby nie zależało Ci na zyskach - a pieniądze najpewniej same Cię znajdą.
Cokolwiek robisz, to Twoje dzieło, niech więc będzie ono spełnieniem TWOICH marzeń.
Derek Sivers jest przedsiębiorcą i twórcą CD Baby. W latach 1998 - 2008 zdobył niezwykłe doświadczenie: jego niezobowiązujące hobby przekształciło się w wielką firmę, którą ostatecznie sprzedał za 22 miliony dolarów.
Darmowy fragment publikacji:
Tytuł oryginału: Anything You Want
Tłumaczenie: Katarzyna Rojek
ISBN: 978-83-246-4875-7
© 2011 Derek Sivers.
Domino Project.
Published by Do You Zoom, Inc.
Originally published in the United States by Amazon Content Services LLC, 2011.
This translation made possible under a license arrangement originating with Amazon
Publishing.
Polish edition copyright © 2013 by Helion S.A. All rights reserved.
All rights reserved. No part of this book may be reproduced or transmitted in any form
or by any means, electronic or mechanical, including photocopying, recording
or by any information storage retrieval system, without permission from the Publisher.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub
fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie
kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku
filmowym, magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej
publikacji.
Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź
towarowymi ich właścicieli.
Wydawnictwo HELION dołożyło wszelkich starań, by zawarte w tej książce
informacje były kompletne i rzetelne. Nie bierze jednak żadnej odpowiedzialności ani
za ich wykorzystanie, ani za związane z tym ewentualne naruszenie praw patentowych
lub autorskich. Wydawnictwo HELION nie ponosi również żadnej odpowiedzialności
za ewentualne szkody wynikłe z wykorzystania informacji zawartych w książce.
Drogi Czytelniku!
Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres
http://onepress.pl/user/opinie/cotyze
Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję.
Wydawnictwo HELION
ul. Kościuszki 1c, 44-100 GLIWICE
tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63
e-mail: onepress@onepress.pl
WWW: http://onepress.pl (księgarnia internetowa, katalog książek)
Printed in Poland.
• Kup książkę
• Poleć książkę
• Oceń książkę
• Księgarnia internetowa
• Lubię to! » Nasza społeczność
38
Derek Sivers
NIE TOLERUJE SI} NAGABYWANIA! TOALETA
TYLKO DLA KLIENTÓW!
KA¿DY, KTO POGWACI REGULAMIN,
ZOSTANIE PODANY DO SkDU.
Pewnie trzeba by przytuliÊ biednego wïaĂciciela restauracji: za
kaĝdym razem, gdy ktoĂ go zdenerwuje, jest gotowy karaÊ
wszystkich klientów.
Jako szeĂciolatek chodziïem do maïej, bardzo surowej szkoïy
w Abingdon w Anglii. Na poczÈtku roku ktoĂ rozlaï sok grejp-
frutowy. Zabroniono wiÚc picia soku grejpfrutowego do koñca
roku. Póěniej ktoĂ rozlaï sok pomarañczowy, zabroniono wiÚc
takĝe picia soku pomarañczowego. Ostatecznie wolno nam byïo
piÊ tylko wodÚ.
Wiele lat temu pewien pasaĝer na pokïadzie samolotu próbowaï
podpaliÊ sobie buty. Obecnie — do odwoïania — miliony ludzi
dziennie muszÈ siÚ tïoczyÊ w kolejkach na lotnisku, aby ĂciÈgnÈÊ
buty, a wszystko z powodu jednej gïupiej sytuacji.
Gdy ktoĂ wkurzy Ciebie jako wïaĂciciela firmy, wówczas moĝesz
odczuwaÊ pokusÚ przygotowania bardzo obszernego regulaminu,
który bÚdzie miaï zapobiegaÊ temu, by ktoĂ nie wkurzyï CiÚ
ponownie.
Pewien pracownik nie umie siÚ skoncentrowaÊ i spÚdza duĝo
czasu, surfujÈc po internecie. Zamiast po prostu zwolniÊ tÚ oso-
bÚ albo zleciÊ jej bardziej wymagajÈce zadania, firma instaluje
drogi filtr, który ma przeciwdziaïaÊ temu, aby w przyszïoĂci nikt
juĝ nie wchodziï samowolnie na niepoĝÈdane strony internetowe.
Waĝne jest, by opieraÊ siÚ tego rodzaju prostackim, gniewnym
i zïoĂliwym odruchom karania wszystkich dookoïa, a umieÊ siÚ
zdystansowaÊ i spojrzeÊ na danÈ sytuacjÚ w szerszym kontekĂcie.
Co tylko zechcesz
39
Gdy odczuwasz zïoĂÊ, wówczas skupiasz siÚ wyïÈcznie na tej
jednej okropnej osobie, która wyrzÈdziïa Ci krzywdÚ. Nie rozu-
mujesz trzeěwo. Zaczynasz myĂleÊ, ĝe wszyscy ludzie sÈ okropni,
a caïy Ăwiat sprzysiÈgï siÚ przeciwko Tobie. Jest to zdecydowanie
fatalna chwila na tworzenie nowego regulaminu.
Jeĝeli jeden klient zachowuje siÚ ěle, przypomnij sobie, ĝe
setki tysiÚcy innych klientów nie postÚpujÈ w taki sposób.
To szczÚĂcie mieÊ wïasnÈ firmÚ. ¿ycie jest dobre.
Nie jesteĂ w stanie zapobiec zïym rzeczom. Moĝesz jednak
nauczyÊ siÚ je lekcewaĝyÊ.
Opieraj siÚ odruchowi karania wszystkich za bïÈd jednej osoby.
Człowiek z krwi i kości — taki jak Ty
Moja znajoma Sara od 12 lat prowadzi firmÚ internetowÈ,
której siedziba mieĂci siÚ w salonie. Ta firma to caïe ĝycie Sary.
Wszystko, co siÚ wiÈĝe z firmÈ, Sara bierze bardzo do siebie.
W minionym tygodniu jeden z klientów przysïaï dïugi na dzie-
siÚÊ ekranów, zjadliwy e-mail, w którym skrytykowaï SarÚ, na-
zwaï jÈ pseudoartystkÈ, obrzuciï wieloma innymi obelgami,
a takĝe zagroziï, ĝe poda jÈ do sÈdu, aby odebraÊ wszystko, co
posiada, za karÚ za to, iĝ zostaï okïamany przez innego klienta.
Zdruzgotana Sara wyïÈczyïa komputer i siÚ rozpïakaïa. Wy-
ïÈczyïa teĝ telefon i zamknÚïa sklep na caïy dzieñ. SpÚdziïa
weekend w ïóĝku, rozwaĝajÈc, czy nie zlikwidowaÊ firmy. Za-
czÚïa nawet myĂleÊ, ĝe byÊ moĝe wszystkie epitety z listu klienta
sÈ prawdziwe i ĝe faktycznie jako artystka nie ma nic wartoĂcio-
wego do zaproponowania — nawet po 12 latach dziaïalnoĂci.
40
Derek Sivers
W niedzielÚ Sara spÚdziïa okoïo piÚciu godzin (wiÚkszoĂÊ dnia),
starannie siÚ ustosunkowujÈc do kaĝdego z punktów zawartych
w dziesiÚcioekranowym e-mailu. NastÚpnie przejrzaïa dokïadnie
stronÚ internetowÈ klienta, aby przekazaÊ mu szereg rad, sugestii
i kontaktów. Ostatecznie postanowiïa zwróciÊ klientowi pie-
niÈdze, a takĝe dodaÊ 50 dolarów i egzaltowane przeprosiny za
to, ĝe zdenerwowaïa kogoĂ, komu staraïa siÚ uczciwie pomóc.
NastÚpnego dnia zadzwoniïa do klienta, aby porozmawiaÊ
z nim o zaistniaïej sytuacji.
Ten zaĂ radoĂnie przywitaï SarÚ i powiedziaï: „Ach, proszÚ siÚ
tym nie przejmowaÊ! Nie zezïoĂciïem siÚ aĝ tak. Miaïem po
prostu zïy humor. Nie sÈdziïem, ĝe ktokolwiek przeczyta ten
e-mail”.
Moja znajoma Valerie z kolei korzystaïa z internetowego ser-
wisu randkowego.
Nie byïa do tego przekonana. PragnÚïa magicznym sposobem
poznaÊ mÚĝczyznÚ doskonaïego, który zrzÈdzeniem opatrz-
noĂci powaliïby jÈ na kolana.
SiedzieliĂmy wïaĂnie przy komputerze Valerie, kiedy zapytaïem,
jak jej idzie. Zalogowaïa siÚ na swoje konto w serwisie randko-
wym i pokazaïa mi skrzynkÚ. Znajdowaïo siÚ tam osiem e-maili.
Ich autorzy pisali, ĝe to i to podoba im siÚ w jej profilu, ĝe majÈ
takie samo hobby w postaci wycieczek pieszych, ĝe równieĝ
znajÈ niemiecki, i pytali, czy ona teĝ byïa w Berlinie albo wïó-
czyïa siÚ po Nowej Zelandii.
Zrobiïo mi siÚ ĝal tych facetów: kaĝdy z nich otwieraï siÚ szcze-
rze, wiÈzaï z Valerie pewne nadzieje i wierzyï, ĝe otrzyma rów-
nie entuzjastycznÈ odpowiedě i ĝe adresatka okaĝe siÚ wïaĂnie
tÈ kobietÈ, która wreszcie dostrzeĝe go i doceni.
Co tylko zechcesz
41
Valerie stwierdziïa: „Obrzydliwe. Nieudacznicy. DostajÚ po 10
takich e-maili dziennie”. NastÚpnie bez odpowiadania nadaw-
com skasowaïa wszystkie wiadomoĂci.
Gdy krzyczymy na nasz samochód albo na nasz ekspres do ka-
wy, nic zïego siÚ nie dzieje, poniewaĝ sÈ to tylko maszyny.
Gdy zaĂ krzyczymy na stronÚ internetowÈ albo na firmÚ — za
poĂrednictwem komputera bÈdě telefonu — zapominamy o tym,
ĝe mierzymy nie w maszynÚ, ale w czïowieka z krwi i koĂci.
Jest w tym coĂ nieludzkiego, ĝe w ten sposób przez ekrany na-
szych monitorów przewijajÈ siÚ tysiÈce ludzi — lecz z tego wïa-
Ănie powodu zdobywamy siÚ jednak na takie dziaïania, których
nigdy byĂmy nie podjÚli, gdyby dany czïowiek siedziaï obok nas.
Zbyt trudno jest pamiÚtaÊ o tym, ĝe za kaĝdym komputerem
siedzi czïowiek z krwi i koĂci, bardzo podobny do Ciebie, który
w zeszïym tygodniu obchodziï urodziny, który ma troje fanta-
stycznych przyjacióï, ale nie ma kogo przytulaÊ w nocy — i któ-
rego bezpoĂrednio dotyczy to, co do niego mówisz.
ByÊ moĝe pamiÚtasz o tym w tej chwili, ale czy bÚdziesz pamiÚ-
taÊ o tym w momencie, gdy coĂ CiÚ przytïoczy? A moĝe juĝ nig-
dy o tym nie zapomnisz?
Za niezrozumiałe komunikaty należy się kara
Otrzymywanie e-maili, w których klienci dajÈ upust zïoĂci, sta-
nowi najlepszy trening w budowaniu jasnych i zrozumiaïych
komunikatów.
CD Baby miaïo okoïo dwóch milionów klientów.
Gdy napisaïem e-mail do wszystkich klientów, a on okazywaï
siÚ nie doĂÊ jasny, wówczas otrzymywaïem 20 tysiÚcy odpowiedzi
42
Derek Sivers
od zdezorientowanych osób. W konsekwencji moi pracownicy
odpisywali na e-maile przez caïy kolejny tydzieñ, co kosztowaïo
mnie 5000 dolarów — i spadek morale.
Nawet jednak gdy napisaïem zrozumiaïy e-mail, lecz ten siÚ
skïadaï z wiÚcej niĝ paru zdañ, które miaïy coĂ wyjaĂniÊ, otrzy-
mywaïem tysiÈce odpowiedzi od ludzi, którzy nigdy nie czytajÈ
wiÚcej niĝ pierwszych kilka zdañ listu.
Pisanie e-maila do klientów — polegajÈce na starannym usuwa-
niu kaĝdego zbÚdnego sïowa oraz na takim redagowaniu zdañ,
aby nie zostaïy bïÚdnie zrozumiane — zabieraïo mi caïy dzieñ.
Jedno niejasne zdanie? Natychmiastowa kara w wysokoĂci
5000 dolarów. To boli!
Niestety, osoby, które tworzÈ strony internetowe, nie otrzymujÈ
tego rodzaju informacji zwrotnych.
Jeĝeli witryna jest nie doĂÊ przejrzysta, jej twórcy natykajÈ siÚ
na... ciszÚ. Duĝo klikania, ale ĝadnych dziaïañ.
WidujÚ nowe strony internetowe, które majÈ wyglÈdaÊ olĂniewajÈ-
co i które sÈ naszpikowane setkami nadÚtych, zbÚdnych zdañ.
MartwiÚ siÚ tym, ĝe ludzie tworzÈcy takie witryny nie doĂwiad-
czajÈ bólu, który towarzyszyïby wysïaniu e-mailem tysiÈcom
ludzi tekstu ze strony internetowej, co pozwoliïoby bezpoĂrednio
pojÈÊ, w jak duĝym stopniu okazaï siÚ on niezrozumiaïy albo
jak czÚsto byï w ogóle pomijany.
Najlepszy e-mail w mojej karierze
ZakïadajÈc firmÚ, tworzysz jakby mikroĂwiat i kontrolujesz rzÈ-
dzÈce nim prawa. Nie ma znaczenia, jak to samo robi siÚ gdzie
indziej. W Twoim mikroĂwiecie moĝesz to zrobiÊ, jak naleĝy.
Pobierz darmowy fragment (pdf)