Disorder i ja to opowieść o dwóch przyjacielach, outsiderach – są młodzi, weseli, zbuntowani. Nie potrafią się odnaleźć w rzeczywistości początku lat 90. Miejsce sklepów Społem zajmują Euro-Shopy, w tle denominacja złotówki, powstają prywatne media. Młodzi bohaterowie nie potrafią jednak korzystać z dobrodziejstw kapitalizmu. Koledzy zarabiają pieniądze, robią kariery, ich jednak wyścig szczurów nie interesuje. Wesoły świat ciągłej zabawy nie trwa jednak wiecznie, nagle przychodzi strach...
Powieść raz zabawna, raz smutna, pełna anegdot, nie wolna od erotyki. Czyli to wszystko, co czytelnicy autora 'Xenny' dobrze znają.
Darmowy fragment publikacji:
Jirafa Roja
Warszawa 2009
© Copyright by Łukasz Gołębiewski, 2009
© Copyright by Jirafa Roja, 2009
Korekta: Adrian Sinkowski
Projekt okładki: Agnieszka Herman
Ilustracje w tekście: Picturephoto | Dreamstime.com
Łamanie: Tatsu
Druk i oprawa: Opolgraf | www.opolgraf.com.pl
tatsu@tatsu.pl
ISBN 978-83-61154-15-0
www.xenna.com.pl
Wydanie I
Warszawa 2009
Pociągająmnienieterzeczy,cotrzeba:lubiępić,jestemleniwy,
niemamboga,politykianizasad.Jestemmocnoosadzonywnicości,
wswegorodzajuniebycie,iakceptujętowpełni.Nieczynitozemnie
osobyzbytinteresującej.Niechcębyćinteresujący,tozbyttrudne.
(CharlesBukowski)
Wydajesię,żewstępnymwarunkiembyciaszczęśliwym
jestposiadaniepunktuciężkościwsobiesamym.
(KarenHorney)
1.Taniewina
— Pijętylkotaniewina—zakomunikował.Tobyłnasz
pierwszytydzieńwnowejszkole.Szliśmywzimnyjesien-
nydzieńdotramwaju.Wydawałmisięleszczemipoze-
rem.Miałemzasobąjużpewienalkoholowystaż,rozpo-
czętywszóstejklasiepodstawówkiodtanichwinwłaśnie.
Pitychnaprzerwachpodpłotemprzyboisku.Miałemdaw-
nozasobąpierwszesamotnepijaństwo.Kupiłemwtedy
trzysłodkiemalagiiwypiłemjesam,zamkniętywswo-
impokoju,przypuszczanejnaokrągłopierwszejpłycie
OddziałuZamkniętego.Miałemzasobąsetkialpagijego
deklaracjamnierozśmieszyła.
— Jatanichwinniepiję—odpowiedziałemiwsie-
dliśmyrazemdotramwaju.Mieszkaliśmybliskosiebie,
wysiadaliśmynatymsamymprzystanku.Bezpożegna-
niakażdyposzedłwswojąstronę.Ondosklepuztanimi
winami,jadobudkizpiwem.
Przyszłazima.ChciałempojechaćnawycieczkędoWil-
na,botaniaokazjasiętrafiała,organizatorembyłjakiś
nauczyciel,ajacośtamdostałemwłaśnienaurodzinyod
babci.Tyleżeniktzklasysięniewybierał.Podszedłem
doDisordera.Siedziałcichy,zawszewostatniejławce,nic
7
nienotował,takjakjaszkołępomaturalnątraktowałjako
przechowalnięprzedwojskiem.
— PojedzieszzemnądoWilna?
— Apoco?
— Jaktopoco?Zabawimysięnieźlejaksiętylkoda.
Będziekoniak,szampan,kawioridziwki.Tywieszjakie
fajnerurytammożnawyrwać?
— Anie,tojatamniejadę.
Pojechałemsam.Wtedyniewiedziałemjeszcze,żeka-
wior,koniak,azwłaszczadziwkiDisorderanieinteresują.
Jakbympowiedziałszampanskojeigristoje,topewniesie-
dzielibyśmyrazemwpociągu,popijającnajtańsząwódkę.
Boijaniejechałempokoniak,odziwkachteżwielkie-
gopojęcianiemiałem,chciałempićprzeztydzieńgdzieś,
gdziemożeniebędzieśmiertelnejnudymojegoosiedla,
gdzieś,gdziezobaczęmordyinnychpijakówniżtychspo-
tykanychcodzienniepodblokiem.Pragnieniedoznań,to
mnienapędzaoddzieckaiwiedziekuzgubie.Nienasy-
cenie,ciągłapotrzebadoświadczeń;choćbyzacenępako-
waniasięwnajgorszetarapaty.
WdrodzedoWilnapoznałemfajnąlaskę.Lidkatrochę
słabosłyszała,cosiędoniejmówiłoiniewyraźniewypo-
wiadałazdania.Zatofiguręmiałapierwszaklasa.Ijakąś
pełnąciepłaakceptacjęwoczach.Jechaliśmywjednym
przedziale,oprócznasjeszczejejkoleżanka,wtrójkęspa-
liśmynabrudnychkuszetkowychłóżkach,janadole,one
nagórze.Podrabincebymsięniewdrapał,dopociągujuż
wsiadałempijany,azdziewczynamiobaliłemjeszczeflasz-
kęikilkapiw.Spodobałamisię,wesoła,sepleniąca,mała,
zagubionaLidka.Przespaliśmysięzesobądrugiegodnia
wycieczki,podczasimprezy,niezważając,żewpokojusą
8
inneosoby,poprostuprzykryliśmysiękocemipieprzyliśmy
naoczachwszystkich.Niebyłatomojapierwszategotypu
przygoda.ZNataliąbzykałemsiępodstołemnaodpryskach
potłuczonychkieliszków,zDorotąrobiliśmytopijaniwszy-
biewindy,zEdytąschowaliśmysięnachwilęwłazience,
byszybkokonsumowaćmiłośćnabrzegustojącejpralki.
Awszystkotoprzedosiągnięciempełnoletniości.Wczesną
miałemedukacjęseksualną.Alkoholpozbawiajednakseks
jakiejkolwiekotoczkiuczuć.Toniejest„kochanie”,alebzy-
kanie,jebanie,ruchanie,gdzieijakpopadnie.
PopowrociezWilnazLidkąwięcejsięniespotkałem.
Dzwoniłakilkarazy,alejązbyłem.Nieszukałemdziewczy-
ny.Raczejodnichuciekałem.Justfuckipoherbacie.Bardziej
pasjonowałomniekolekcjonowanieetykietpopiwie.
SpotkałemDisorderaprzypadkiemnamoimosiedlu.Pił
pomarańczowegokruszonazbutelkipooranżadzie.Dałmi
pociągnąć.Dobretobyłopaskudztwo.Poszedłemdosklepu
ikupiłemsobiesześćgrapefruitowych.Wróciłemnaław-
kę.Odtądpiliśmyjużzawszerazem.Polekcjachrobiliśmy
rundkępowszystkichokolicznychsklepachwposzukiwa-
niupiwznowymietykietkami.Tobyłpocząteklat90.,
producenciprześcigalisięwnowychgatunkach,aJanusz
RewińskipromowałnaetykietachswojągębęiswojąPol-
skąPartięPrzyjaciółPiwa.Ktodziśpamięta:Genowefę
Pigwę,PółnocneMocne,ZłotegoKłosa,Morskie,Słonecz-
neczychoćbytakpopularnegoWarmiaka?Zwykleznaj-
dowaliśmynowyokazdomojejkolekcjietykiet,ajaknie
było,tokupowaliśmynajtańszemocnezbrowaruBukso-
wicziSynwJabłonowie—oprostejnazwie21.Wstrętne
9
było,alepowielutestachdoszliśmydowniosku,żenajta-
niejsiętymupić.Pieniądzewtedygrałyrolę.
PojechaliśmykolejkąWKDdoGrodziskaMazowieckiego,
napiwogrodziskie,bonamsięmiastapomyliły.Patrzy-
linanasjaknaidiotów,gdywypytywaliśmyobrowar,
wkońcuktośrozgarniętywyprowadziłnaszbłędu—bro-
warjestwGrodziskuWielkopolskim.Toznaczybył,dziś
jesttamfabrykaprodukującaobiciadofotelisamochodo-
wychipierwszoligowadrużynapiłkarska.Przepraszam,
drużynyteżjużniema,sponsorsięwycofał.Wtedyjednak
niemieliśmynawetpojęcia,żejestjakiśinnyGrodzisk
niżten,doktóregodotarliśmykolejkąWKD.Słodkaigno-
rancja.Zmartwieni,poszliśmydonajbliższejbudkizpi-
wem.Iproszę,jakżetolospotrafisięodwrócić.Jakmówi
Patyczak:czasempechsięprzytrafia,czasemszczęściesię
zdarza…Okazałosię,żewtejpodłejbudziewGrodzisku
Mazowieckimjestażosiemgatunkówpiwznowymiety-
kietami.Wypiłemjewpółtorejgodziny,botylepozosta-
wałodoodjazdunaszejkolejki.BiednyDisorder.Miałem
trudnościzkoordynacjąruchów,wsiadającdoruszającego
jużpociąguwywaliłemsięiwostatniejchwiliwciągnął
mniedośrodka.Mogłemzostaćbeznóg,alelossiędomnie
zwykleuśmiecha.Wpodzięceoblałemgopiwem,wdo-
datkunieswoim,boswojewcześniejwypiłem.
Mieliśmybrzydkizwyczajprzychodzenianaimprezybez
własnegoalkoholu.Mieliśmyjeszczebrzydszy—wycho-
dzeniazimprezzcudzymalkoholem.Kradliśmy,bofor-
10
synawódkębrakowało.Bawiliśmysiękiedyśwmiłym
towarzystwiestudentów,początkującychdziennikarzy,
gdzieśwakademiku,przypiosenkachDoktoraHacken-
busha.UsilniepodrywałemAnię,ślicznąmałączarnulkę,
któraprzyjechałazŁodziwposzukiwaniupracy.Podry-
wałembezsukcesu,zamądrabyłanatakiegodurniajak
ja,noipewniezatrzeźwa,żebyzbylekimiśćdołóżka.
PijanyDisorderkombinowałjaktuukraśćostatniąbutel-
kęwina,wódkaskończyłasięwcześniej.Widziałemjak
wsadzająsobiezapazuchęiprzeciskasiędowyjścia,od-
pychająctańczącychwciasnym,zadymionympokojustu-
denciaków.WdrzwiachdrogęzagrodziłamuMira,chciała
siępożegnać.Nieporadniewyciągnąłdłońwjejkierun-
ku,iwtedyflaszkawypadła.Pechchciał,żenapaznokieć
jejbosejstopy.Wielkipolakierowanypazurpękł,aMira
zaczęłaryczećzbólu.Disordernatychmiastzwiał,spry-
ciarz,jazaśzostałemjakpalant,tłumaczyćwszystkim,
żetowariatidegenerat.Naszczęściebutelkasięniestłu-
kła,szybkozostałarozpitaipozaMirąniktozdarzeniu
następnegodnianiepamiętał.Jakbydziewczynamiała
więcejlitości,tobynieprzypominała.Alepalecjąbolał
ibezlitośniepaplałakomupopadnie,żeniemożnanasza-
praszaćnakulturalneimprezy.Teżmicoś,nakulturalne
tomysamibyśmywżyciunieposzli.
MieliśmywklasiekolegęMichała,cotodojeżdżałco-
dziennie—atozLegionowa,gdziemieszkałojciec,ato
zPodkowyLeśnej,gdziemieszkałamatka.Głupibyłten
Michał,aletrzebamuprzyznać,żemiałfajnychznajo-
mych.JeździliśmycosobotękolejkąWKDdoOtrębusów,
11
dodomuMarty,alboAndrzejazwanegoMecenasem,albo
dochudejOlki.Jaksięschlałem,miałemgłupizwyczaj
obmacywaniakoleżanekwtańcu.Szybkowieśćsięroz-
niosłaistałemsięswegorodzajuimprezowymbłaznem.
Oczywiściewszystkiedziewczynywiedziały,cojestgra-
neiniechciałytańczyć.JednaMartabyławyrozumiała.
Inawetsięniezraziła,jakwpijackichakrobacjachude-
rzyłemjejgłowąopodłogę.Tobyliwogólemililudzie,aja
dostarczałemimatrakcji,choćbywtedygdyzokrzykiem
JezusMariaspadałemzdługichdrewnianychschodów.
KiedyśnaurodzinachMecenasawypiłem0,7litrawód-
kiwgodzinę,botwierdziłem,żejakniebędępiłszybko,
tonapewnosięnieupiję.Noischlałemsięjakświniana
samympoczątkuimprezy.Ludzietańczyli,ajapołożyłem
sięspaćnaśrodkupokojunieświadomotaczającegoświata.
Towarzystwogrzeczniewyszłobawićsiędodrugiegopo-
koju.Jaknazłośćjagrzecznyniebyłem.Niemogączna-
leźćkibla,amożewogólegonieszukając,wyszczałemsię
Mecenasowinakaloryfer.Zniósłito.Wziąłmopa,sprząt-
nął,amniezostawiłpogrążonegowpijackimletargu.Na
innejimprezieprzezcaływieczórchodziłemzatakąjed-
nąAgatą.Wydawałamisięnieziemskąpięknością.Jak
więcejwypiję,totakmisięzdarza.Wtedystraciłempa-
mięć.Obudziłemsięwłóżkuobokniej,obydwojenadzy,
wtuleniwsiebie.Niewiemczyjąmiałemtamtejnocy.
Niemogłemotospytać,bowięcejAgatyniewidziałem.
Cmoknąłemjąwczoło,wstałemiposzedłemszukaćwód-
ki.Wjednympokojuniebyło,wdrugimteżnie.Wkońcu
wkuchninatknąłemsięnaflaszkę.Pociągnąłemzgwinta
ipuściłempawiadozlewu.Chciałemwrócićdołóżka,po-
nownieprzytulićsiędomojejimprezowejfascynacji,ale
12
zapomniałem,wktórympokojuśpi,atobyłduży,dwu-
piętrowydom.Nadworześwitało.—Chodźmy,jużjeżdżą
pociągi—powiedziałDisorder,któryzawszeobjawiasię,
kiedynajmniejgopotrzeba.Ruszyliśmypośnieguprzez
jakieśpole,bodroginiebyłowidać.Szliśmy,błądzącco-
razbardziej,aleszczęśliwi,bomójprzyjacielzwinąłjedną
pełnąijednąledwienapoczętąbutelkęgorzały.—Którędy
dokoleiżelaznej?—spytałemjakiegośwędkarza,który
zmierzałwnaszymkierunku.Dziwne,aleniezdumia-
łagoniecostaroświeckaformamojegopytania.Wskazał
namdrogęwprzeciwnymkierunku.Ruszyliśmy,wciąż
pijani,zmarznięci,obłąkani.Koszmarembyłyteporanne
powrotywWKD.
WziąłemdosiebiejednązeskradzionychprzezDi-
sorderabutelek.GoldWasser,szlachetnytrunek.Towa-
rzystwozOtrębusniemiałoproblemówzpieniędzmina
alkohol,inaczejniżmywówczas.Wieczoremwpadłdo
mnieMichał,relacjonowałjakiegobydłanarobiłem,rzecz
jasnasamniczegoniepamiętałem.SpytałemgooAgatę,
aleniepotrafiłniczegopowiedzieć.Niepamiętałjej,więc
możemisięprzyśniła?Otworzyłmojąlodówkęiwyjął
GoldWassera.
— O,takasamawódkajakta,którąprzyniosłemna
imprezę!Zarazznikła,nawetniespróbowałem.
— Mogęcinalaćkieliszek—łaskawiezaproponowa-
łem.
2.Granatnaryby
Miałemjużwtedyżonę,grubąMartę.Byławtrzeciejklasie
liceum,jakjejzrobiłemdzieciaka.Mieszkaliśmywwyna-
jętejkawalerce.Niebyłytowymarzonewarunkinachlanie
zkumplami,więcpiłemzwyklenaławcewparkulubna
przystankuautobusowym.Kiedyśjednakwpadlidomnie
MarekzBartkiem,studencidziennikarstwa.Marekbył
zabawnymskinheadem.
— Wiesz,japoprostulubięsiębić—mówił.—Mitam
wszystkojednokogobiję,ważne,żebybyłsłabszy.Jakidę
zkolegamiiwidzimyMurzyna,towiadomo,żemusidostać
wpierdol,aletaknaprawdęnierobimiróżnicykolorskóry.
Ważnetylko,żebynienadziaćsięnasilniejszego.
Nawszelkiwypadekudawałem,żejestemsilniejszy.Opo-
wiedziałmikiedyśoswojejpasjidowędkowania.Zdziwi-
łemsię.Wędkatotakiespokojnezajęcie.Podzieliłemsię
znimtąuwagą.
— Bojataknaprawdęnielubięmoczyćpatyka,alenie
wiesznawetjakąmamfrajdę,jakpotemtymkurwomry-
bomłbyupierdalam.
Żaliłsięjednak,żedziałkębędziemusiałsprzedać.
— Sąsiedzisięnamnieuwzięli.
— Zaco?Zato,żerybyłowisz?
14
— Noorybyteżposzło,alezaczęłosięodmotocykla.
Mamstarącezetkęilubięsobieniąbeztłumikapojeździć
podziałkach,bofajnytakihałasrobi.Noaledebilenieznają
sięnamotocyklachinasłalinamniepolicję.
— Tozałóżmożetłumik?
— Etam,tłumiknieważny,gorszyjesttengranat.
— Jakigranat?
— Atam,takizwykłygranatnaryby.Miałemwrzu-
cićdojeziora,żebyodrazuwszystkietekurwyzajebać.
— Jakiekurwy?
— Kurwyryby.
— Askądgranat?
— NozeStadionu.Jaktepsyprzyszływsprawiemo-
toru,togranatleżałnawierzchuiwypatrzyły.
— Ico?
— Izabrały.Sprawęjakąśmammieć.Noiniemagra-
natunaryby.
Piliśmywtedywódę,jednąpołówkęzadrugą.Miałem
zdrowie.Żonagdzieśwyszła,synspał,amybawiliśmysię
przydźwiękachRamzes TheHooligans.Takimiływie-
czór.Głośnotamuzykaleciała,bałemsię,żenieusłyszę
dzwonkadodrzwi,boDisordermiałwpaść,więcprzy-
piąłemmukartkę„otwarte,właźbezpukania”.Apotem
tojużniepamiętam.
Obudziłmniemójsynek.Skakałmipobrzuchu,wesoło
powtarzając„tatapijany,tatapijany”.Cozalos!Przystole
siedziałDisorderiopróżniałtaniewino.MarkaiBart-
kajużniebyło.Opłukałemtwarz,kazałemgówniarzowi
wracaćdołóżka,iwyszedłem.Wmieszkaniuzabardzo
byłonakopconepapierosami.
Siedzieliśmywedwóchnaławcepodblokiem.Jazaczepia-
łemstaruszki.Takdlajaj,żebypośmiaćsięjakuciekają,
aczasemteżpoto,żebywyłudzićpieniądzenakolejnepi-
wo.Rzadkocośsobiekupowałem,boiniebyłozaco.Nie
pracowałemipracynieszukałem.Chciałemzostaćpisa-
rzem,apisarzmusimiećdużowolnegoczasu.Rodzicetro-
chępomagali,żonacośtamzarabiała,myjąculudziokna.
Jadłosięcopopadnie,jakieśuduszonewarzywa,chlebzce-
bulą,aczęstowogólenic,boipoco?Kaloriidostarczał
alkohol,dawałdośćsiłyienergii.Byliśmymłodzi.Piwo
kradłosięzsupersamu,nacośmocniejszegomożnabyło
jakiśgroszwysępić,papierosemzawszektośpoczęstował.
Właśnietamtegowiosennegodnia,kiedysiedzieliśmypi-
janipodblokiem,swoimzwyczajemzaczepiłemidących
wyrostków.
— Kopsnijcieszluga.
— Szluganiemamy,alewryjdaćmożemyitobardzo
—usłyszałemosiedlowąskładnię,stylizowanąnajęzyk
MistrzaYody.Byłoichczterech,czterechłysychskurwieli,
wyraźnierozbawionychnaszymstanem.Wstałemzławki
izacząłempospiesznieoddalaćsięwprzeciwnąstronę.
— Te,gdzieidziesz?Aktowryjadostanie?—sły-
szałemzasobąichśmiechy.Disorderteżzwiałnatych-
miast.Niegonilinas.Poszliśmynainneosiedlezaczepiać
staruszki.
3.Zawódredaktor
MieliśmynowąPolskę.Zmieniałsięwystrójsklepów,zmie-
niałysięetykietynabutelkachzpiwem,apijackieryjepo-
zostawałytakiejakdawniej,jakbynicsięwtymkrajunie
działo.Ajednakczuliśmy,żenastałkapitalizm.Kiedyś
dobudkizpiwemustawiałysiędwiedługiekolejki.Jedna
dlatych,którzymająkufeliczekająażimzostaniepolane,
drugadlatych,którzykuflaniemająiczekająażsięjakiś
zwolni.Zakufelpłaciłosiękaucję,aleitakwciążbyłoich
zamało.Mieliśmyrozpracowanysystem,przychodziliśmy
ztrzylitrowymplastikowymbaniakiemiprosiliśmy,żeby
namwlewanopiwoprostodoniego.BratDisorderasprężo-
nympowietrzemtakrozdąłbaniak,żewchodziłodonie-
goponad3,5litra.Niezłypatent.Alewkapitalizmiejuż
nieprzechodził.Znikłykolejkiprzedspelunkami,zaczęły
teżznikaćsamespelunki,najpierwbarJoasia,potemJa-
skółka,potemRadek,potemZbyszkoiJagienka,niewiele
sięzdawnychczasówostało.Alemenelewciążprzesia-
dywaliwtychsamychmiejscach,zamiastpodknajpąpili
terazpodbut-halą,euro-shopemczyjakimśinnymtanim
sieciowymsklepemzprzeterminowanymżarciemlubim-
portowanąodzieżą,którejniktwEuropieniechciał,więc
kilogramamieksportowanojądoPolski.
17
Niebyłojeszczehipermarketów,żabekczybiedronek,
alewsamachpojawiłysięjużkamery.Trudniejbyłokraść
piwo,którenadomiarzłegoniebezpieczniedrożałowraz
zgalopującąinflacją.Coztego,żepowstawałydziesiątki
irlandzkichpubów,skoroniebyłonasnaniestać,anędz-
nebaryzamykano.Mojepoglądypolitycznesięradyka-
lizowały.
Opracowaliśmyzatemsystemdarmowegoupijaniasię
wpubach.Byliśmymłodzi,niewyglądaliśmywtedyna
żuli.Wystarczyłozałożyćczystespodnieikoszulęizaraz
człowiekmógłuchodzićzakogoślepszego.Myuchodzi-
liśmyzadziennikarzy.Disorderchodziłztorbą,wktórej
rzekomonosiłaparatfotograficzny,czylibyłfotoreporte-
rem.Janosiłemnotesidługopis,czylibyłempismakiem.
Wpadliśmynatenpomysłwkwietniu,kiedyświętujesię
dzieńpiwa.PrzyszładonastakamodazZachodu,taksa-
mojakWalentynki,euro-shopy,odzieżnakilogramy,piwo
wpuszkachimasainnegozła.Złozłem,alegrzechemby-
łobynieskorzystać,żedzieńŚwiętegoPatrykajestświę-
cony.Wpierwszympubieodrazupoprosiłemorozmowę
zwłaścicielem.
— Zkolegązprasychcemynapisaćopańskimloka-
lu—kłamstwazawszezgrabniemiwychodziły.Szczerzę
zęby,facetzapraszadobaru,Disorderjużsiępocizrado-
ścinabezpłatnepiwo.
— Kawaczyherbata?
— Eeee,nomożebyćherbata—odpowiadamniechęt-
nieijużmiwenadodalszejrozmowyprzechodzi.Disor-
derowiszczękaopada,gaśnieżarwoczach.Amiałobyć
takfajnie.Wdrugimpubietosamo.Podupadamyjużna
duchu,alewdesperacjijeszczepróbujemy.Noiszczęście
18
sięzdarza.Paniwłaścicielkaczęstujenaskuflem,prze-
praszam,kufelkiem0,33jakiegośirlandzkiegozielonego
piwa.Zadajęjejidiotycznepytania,szybkowychylającku-
felznadziejąnanastępny,alegdzietam.Nicwięcejnie
proponują.Żegnamysięiodrętwialiidziemywnoc.
Jestemjednakpodszczęśliwągwiazdąurodzony.Topo-
twierdzikażdy,ktomniezna.Wkartyzwyklewygrywam,
wkościteż,takżeniktzeznajomychjużzemnąnapie-
niądzegraćniechce,wżyciuteżmisięudaje;nomożenie
zawszeiniewszystko,tażonanaprzykładmisięniezu-
pełnieudała,aletonaszczęściedawnobyłoijużnawetjej
ryjaniepamiętam—żetakpowiem,wyprzedzającnieco
późniejszezdarzenia.Tamtejnocyteższczęściesiędomnie
uśmiechnęło.Jużsiębałem,żetrzeźwydodomuwrócę,atu
patrzę,wisiplakat,żewHybrydachjestobchodzoneświęto
piwa.Popędziliśmycotchuwpłucach.Niewiemdlaczego
wierzyłem,żetamwłaśnienapijemysięzadarmo.Oka-
załosię,żenaimprezętrzebakupićbilet.Bramkarzjakoś
niedałwiary,żezprasyjesteśmy,ależemspodszczęśliwej
gwiazdy,tonapatoczyłsiępijanyposełB.Barwnapostać,
dziśznanyantysemita,wówczasdziałaczwspomnianej
PartiiPrzyjaciółPiwa.
— Panowiezprasy?Zjakiejgazety?—spytał.
— Z„ŻyciaWarszawy”—odpowiedziałembezzasta-
nowienia.Byłtowówczaspopularnydziennik.
— Panowiesąmoimiprzyjaciółmi—otoczyłnassze-
rokimramieniemipuszczającokodobramkarza,wpro-
wadziłdośrodka.
Niestety,wHybrydachpiwoniebyłozadarmo.Stały
kramikiróżnychbrowarów,alepolewanozapieniądze.Na
pierwszyogieńposzedłBrowarWarszawski.
19
— Dzieńdobry,nazywamsięX.,jestemz„ŻyciaWar-
szawy”iobsługujęmedialnietęimprezę—przedstawiłem
się.—Podobnopiwodlaprasyjestzadarmo?
— Nicmiotymniewiadomo—usłyszałemwyjątko-
wobezczelnąodpowiedź.
— Czyżby?TaknampowiedziałpanposełB.Najutro
miałemumówićsięnawywiadzprezesembrowaru.
— Tobyłotakodrazumówić—wielkigrubaspolałnam
poKrólewskimizarazzrobiłosięmiło.Nienadługo,nieste-
ty.Postanowiłemstanąćdokonkursunato,ktonajszybciej
wypijepółlitrapiwa.Wiedziałem,żeniemamszanswygrać
głównejnagrody,którąbyłodziesięćbutelek,aleprzynajmniej
mogłemzadarmowychłeptaćwspokojnymtempiejeszcze
jedenkufelek,tyleżenascenie.Żalbyłonieskorzystać.Po-
temjednakkonkursysięskończyłyitrzebabyłowrócićdo
trudnejpracydziennikarskiej.PrzystoiskuBrowaruWar-
szawskiegodostaliśmyjeszczepobutelcePorteraispławili
nasnaamen,choćodgrażałemsię,żeprezesowszystkimsię
dowie.Spróbowałemprzykranikuelbląskim,aleodprawili
zniczym.ZatopanowiezBrowaruJabłonowołatwodalisię
nabrać,żewrelacjizimprezynapierwszymmiejscubędzie
wzmiankaoichwyśmienitympiwie.Mielijasneiciemne,
wypróbowaliśmyjednoidrugie.Pycha.Miałemjużnieźle
wczubie,gdydotarliśmydostoiskaBrowaruSierpc.Mi-
lipanowiechcielisłużyćinformacjami,alekartkiznotesu
całyczasrozsypywałymisiępopodłodze.
— Panieredaktorze,zarazpanupomogęzbierać—słyszę
iupuszczamnastępne.Wiem,żejużniczegoniezanotuję,
cholera,aprzecieżczłowiekcośbyjeszczewypiłzadarmo.
Trudno,pozostawałowysępićjakiśgroszikupićpiwo.Łatwo
nawetposzło,podpicirozbawieniludziechętniewyjmowali
20
zmięte,zdnianadzieńtracącenawartościbanknoty.Piwo
kosztowałowówczasblisko3000złotych,starychpolskich
złotych,wciągurokupodrożałoponadtrzykrotnie.Trzyma-
niebanknotówwkieszenibyłogłupotą!Lepiejbyłowydawać
jenapiwo,lubrozdawaćtowarzyszomniedoli,takimjakmy
łapserdakombezgroszaprzyduszy.KupiliśmypobutelcePor-
teraiusiedliśmynaschodach.Obudziłmniebramkarz,bez
ceregieliwziąłpodramięiwyprowadziłnazewnątrz.
— Wróciszjakwytrzeźwiejesz.
— Alejajestemzprasy—chciałemtłumaczyć,wodpo-
wiedziusłyszałemjednakszyderczyśmiech.Trudno,itak
byłfajnywieczór.Wracaliśmychwiejnymkrokiem,szczę-
śliwi,żelosbyłnamłaskawy.
Spodobałmisięnumerzdziennikarzemipostanowiłempo-
szukaćrobotywprawdziwejgazecie.W„ŻyciuWarszawy”
masięrozumieć.Trafiłemnastażdodziałumiejskiegoijako
pierwszytematzaproponowałemhistorięBrowaruWarszaw-
skiego.Doskonałypretekst,żebytampójśćjużzlegitymacją
prasowąwkieszeni,ipoznaćbliżejpanaprezesa.Najpierw
skierowanomniedogłównegotechnologa.Długogadaliśmy
otym,ilehektolitrówprodukują.Dowiedziałemsię,żepiwo
możemiećklarowność,pienistośćibukietsmakowy.Dotąd
myślałem,żeliczysię,ilemaprocent,iilekosztuje.—Każ-
dybrowarmaswojetajemnicetechnologiczne,którympiwo
zawdzięczaswójsmak—perorowałpanW.—Naszsukces
niewiążesięjednakzżadnymitajemnicami,zawdzięczamy
gopracyisercu,jakiewłożylinasipiwowarzy.Złotemyśli.
Wnagrodę,żeskrzętnienotowałem,dostałemodpanaW.
wprezencieczterybutelki:Królewskie,KrólewskieLight,
21
Pobierz darmowy fragment (pdf)