Darmowy fragment publikacji:
Wprowadzenie
Na książkę tę złożyły się artykuły publikowane w latach 1980–2004
w znakomitym czasopiśmie „L’Histoire”, które zaczęło się ukazywać
w 1978 roku.
Powstała w ten sposób całość jest rezultatem zasadniczych poszukiwań
i przemyśleń, które podejmowałem i rozwijałem w tym okresie, w związ-
ku z główną dziedziną moich działań historyka, jaką stanowi zachodnie
średniowiecze. Poniższe artykuły pisałem na marginesie publikowanych
wówczas książek, które tworzyły dla nich punkt odniesienia.
Teksty te nie tylko przedstawiają w zwartej formie treść owych tomów,
lecz są także ich pogłębieniem. Przystałem więc na propozycję wydawnic-
twa Tallandier, by opublikować zebrane artykuły w postaci książkowej,
gdyż stanowią one komentarz do książek oraz ich swoistą kontynuację:
wyjaśniają je i z tego względu nie są, mam nadzieję, bezużyteczne. Nie-
które ukazują również kolejne etapy moich przemyśleń w pracy nad tymi
publikacjami. Rzucają światło na ich genezę.
Historia jest bowiem procesem stawania się, a poniższe teksty przedsta-
wiają pracę historyka, który musi nieustannie wracać do dokumentów
przyjętych za punkt wyjścia – tak zwanych źródeł – i nieustannie konfron-
tować sposób wyjaśniania przeszłości z refl eksjami nad wciąż zmieniającą
się teraźniejszością. Pragnę od razu, na początku, wyrazić wielki podziw
dla Marca Blocha (1886–1944), wybitnego inspiratora moich prac histo-
rycznych, który podkreślał konieczność ciągłego przechodzenia od prze-
szłości do teraźniejszości i od teraźniejszości do przeszłości, co w jego
opinii pozwala zrozumieć bieg historii ludzi w społeczeństwie.
6
Wprowadzenie
Historia jest nauką o ludziach w czasie. Toteż czas, czas przeżyty,
ujęty w struktury, wyobrażony przez ludzkie społeczności, stanowi jeden
z uprzywilejowanych przedmiotów badań historyków.
Zainteresowanie to wyraża się w dwóch sposobach postępowania,
związanych ze sobą, lecz odmiennych.
Pierwszy polega na poszukiwaniu koncepcji czasu, na zapoznawaniu
się z pewnymi dotyczącymi go praktykami, które ujawniły się w określo-
nym społeczeństwie1. Średniowiecze okazało się epoką bardzo nowatorską
w dziedzinie zarządzania czasem. Opierało się na jego dwojakiej koncep-
cji: czasu cyklicznego, naturalnego, rozwijającego się zgodnie z cyklem
rocznym, z podziałem na miesiące, dni (noce), oraz czasu linearnego,
właściwego historii.
Średniowieczna postawa wobec czasu naturalnego uwidoczniała
związki człowieka z naturą. Od dawna podkreślano niezaprzeczalny i zna-
czący fakt, że człowiek średniowiecza był mocno uzależniony od natury,
a także w znacznym stopniu wobec niej bezsilny, zapominano jednak
o jego postępach i sukcesach w zmaganiach z nią. Prehistoria i staro-
żytność zaczęły oswajać wodę za pomocą systemów irygacyjnych. Śred-
niowiecze poszło dalej w udomawianiu wody rzek dzięki pierwszej „ma-
chinie” Zachodu, jaką był młyn, a w XII i XIII wieku, w niektórych
regionach nadmorskich, szczególnie we Flandrii i w Holandii, wydarło
morzu ziemię polderów. Stopniowo opanowywało również morze za po-
mocą dwóch wynalazków (których najprawdopodobniej nie stworzyło
samo, lecz z których skutecznie korzystało – często zresztą miał miejsce
taki podział ról, że Wschód wymyślał, a Zachód użytkował), pozwalają-
cych przejść od żeglugi wzdłuż wybrzeża z przerwą na okres zimowy
do żeglugi na pełnym morzu i to bez względu na porę roku. Wynalazki
te to mianowicie ster rufowy, zamiast steru bocznego, na osi statku,
pozwalający lepiej nim kierować, oraz busola umożliwiająca żeglugę
w kierunku wytyczonym przez gwiazdy. Należy jeszcze wspomnieć o opra-
1 J. Le Goff , Temps, w: J. Le Goff , J.-Cl. Schmitt, Dictionnaire raisonné de l’Occident
médiéval, Fayard, Paris 1999, s. 1113–1122.
Wprowadzenie
7
cowaniu map nadbrzeżnych (portolanów), a następnie, w XIV wieku,
map morskich.
Średniowiecze udoskonaliło sposoby panowania nad czasem, tworząc
nowe kalendarze bazujące na tygodniu, rytmie jednego dnia odpoczynku
na sześć dni pracy (starożytność – z wyjątkiem Żydów – miała kalendarze
oparte na dekadzie) oraz licznych dniach świątecznych, wolnych od pra-
cy (co było „społeczną” konsekwencją liturgii chrześcijańskiej i kultu
świętych). Mierzenie czasu rozpowszechniło się dzięki dzwonom, poczy-
nając od VII wieku, a pod koniec XIII stulecia pojawił się nowy nader
istotny wynalazek, zegar mechaniczny, który w XIV wieku rozpowszech-
nił się w całej Europie. Chociaż jego funkcjonowanie w owym okresie
dalekie było od doskonałości, dzięki niemu jednak średniowieczny świat
posiadł zasadnicze narzędzie do mierzenia czasu: regularną godzinę i po-
jęcie doby podzielonej na dwadzieścia cztery równe godziny. Zegar me-
chaniczny w pewnym sensie przyczynił się do swoistej laicyzacji czasu2.
Wysiłki zmierzające do opanowania czasu naturalnego pokazują, na
czym polegał zasadniczy postęp, jakiego średniowieczny człowiek3 dokonał
względem natury: on ją zdesakralizował. Po niewątpliwie zbyt silnym poni-
żaniu jej wobec wszechmocy Boga, w XII wieku ustanowił równowagę
między Bogiem a naturą, umożliwiając w ten sposób przyszły rozwój nauki,
który stał się jedną z charakterystycznych cech i jedną z sił Zachodu.
Drugi sposób postępowania historyków w odniesieniu do czasu po-
lega na wypracowywaniu pojęć i metod, które umożliwiłyby im właściw-
sze odmierzanie czasu historii4. Najważniejszą z tych prób wydaje mi się
podział czasu historycznego na okresy5.
2 J. Le Goff , Au Moyen Âge: temps de l’Église et temps du marchand, „Annales ESC”
1960, przedruk w: idem, Pour un autre Moyen Âge, Gallimard, Paris 1977, s. 46–65.
3 Na temat koncepcji średniowiecznego człowieka zob. J. Le Goff , Człowiek średnio-
wiecza, przeł. M. Radożycka-Paoletti, Czytelnik, Warszawa 1996.
4 J. Leduc, Les historiens et le temps. Conceptions, problématiques, écritures, Éd. du Seuil,
Paris 1999.
5 Na temat zróżnicowanej opinii w odniesieniu do periodyzacji zob. K. Pomian,
Périodisation, w: J. Le Goff (red.), La Nouvelle histoire, Retz, Paris 1978, s. 455–457.
8
Wprowadzenie
Wprowadzenie pojęcia okresu wyrasta z poglądu, że przez określony
czas społeczeństwo, cywilizacja, państwo, gospodarka zachowują spój-
ność, właściwości tworzące strukturę, które po upływie pewnego czasu
zanikają, ustępując miejsca innym, w ramach dłuższego lub krótszego
procesu bądź za sprawą nagłej zmiany, zwanej „rewolucją”. Pojęcie okre-
su – pod warunkiem że uzna się jego sztuczny charakter, wynikający
z ewolucji postaw ludzkich społeczności wobec przeszłości, a szczególnie
postaw historyków – ma tę zaletę, że podkreśla wzajemne oddziaływania
różnych wymiarów danej społeczności w czasie oraz pozwala obserwować
podstawowy proces historii społeczeństw: dialektykę między ich skłon-
nością do stabilizacji a siłami wewnętrznymi i zewnętrznymi, które je
w sposób nieunikniony przeobrażają. Nie ma historii nieruchomej ani
społeczeństwa bez historii.
Wszystko zawiera się w rytmie zmian. Marc Bloch opisał czas histo-
ryczny jako złożony z cienkich warstw czasów nakładających się na siebie,
bardziej lub mniej synchronicznych. W odniesieniu do periodyzacji zdo-
minowanej przez „wydarzenia” Fernand Braudel zaproponował rewolucyj-
ną koncepcję, którą przedstawił w swoim słynnym artykule z 1958 roku6.
Długie trwanie – które polega nie na długim czasie, lecz na bardzo nie-
spiesznym rytmie czasu – to okres nader powolnych zmian zachodzących
w głębi społeczeństw historycznych, w ich rozwoju zarówno gospodar-
czym, jak i umysłowym, gdyż umysłowości, z natury swej konserwatyw-
ne, zazwyczaj opierają się zmianom, chociaż zdarzają się umysłowości
nowatorskie.
Periodyzacja jest pewną racjonalizacją. Niesie ze sobą niezaprzeczalne
korzyści, umożliwiając „naukowe” podejście do znajomości spraw prze-
szłych, a szczególnie – do przeszłości w odniesieniu do teraźniejszości, gdyż
okres jest elementem ciągu czasowego. Z periodyzacją wiąże się jednak
również wielowymiarowe ryzyko, przede wszystkim uproszczenia i spły-
cenia rzeczywistości historycznej. Społeczeństwa ludzkie są przedmiotami
6 F. Braudel, Histoire et sciences sociales. La longue durée, „Annales ESC” 1958, przedruk
w: idem, Écrits sur l’histoire, Flammarion, Paris 1989, s. 15–38.
Wprowadzenie
9
(i podmiotami) złożonymi, podobnie jak złożony jest ich rozwój. Periodyza-
cja staje się narzędziem użytecznym jedynie wówczas, gdy przyjęta przez
historyka metoda naukowa będzie wywodzić się z nauki niemającej w sobie
sztywności nauk przyrodniczych, zbyt jednoznacznie przyjętych za wzorzec
wszelkiej nauki. Sukcesy nauk humanistycznych i społecznych w XX wie-
ku nie przeszkodziły temu, aby ów wzorzec zachował wiodącą pozycję.
Pojęcie okresu zmusza do defi niowania, rozróżniania, każe zauważać niu-
anse. Średniowiecze również podlega tym wymaganiom i tej złożoności7.
Kiedy zacząłem się interesować średniowieczem, była to epoka, której
cechy indywidualne zostały powoli określone i zdefi niowane między hu-
manizmem XIV–XVI wieku a osiemnastowiecznym oświeceniem i którą
XIX wiek – wiek historii – uznał za okres przejściowy (wskazywała na to
nawet jej nazwa, wieki średnie, pochodząca z XV stulecia) między staro-
żytnością a nowożytnością. Tak średniowiecze było przedstawiane w pro-
gramach szkolnych i uniwersyteckich. Za jego początek przyjmowało się
zazwyczaj instytucjonalny upadek Zachodniego Cesarstwa Rzymskiego
w 476 roku, a za jego koniec – zdobycie Konstantynopola przez Turków
w 1453 roku albo odkrycie (nieświadome) Ameryki przez Krzysztofa
Kolumba w roku 1492.
Okres to nie tylko przedmiot odniesień chronologicznych (pojęcie
„wieku” pojawiło się dopiero pod koniec XVI stulecia, a ugruntowało
w XIX), lecz także obraz wynikający z ideologii i wyobrażeń.
Do końca XVIII wieku w świadomości ludzkiej dominowała wizja
średniowiecza wypracowana i narzucona przez humanistów, a następnie
przez fi lozofów wieku oświecenia, czyli wizja wieku barbarzyńskiego i za-
cofanego, w którym rządzili panowie zachłanni, lecz nieuczeni, a także
Kościół, uciskający wiernych i mający rzetelną wiedzę w głębokiej pogar-
dzie. Miał to być wiek ciemności, określany po angielsku jako Dark Ages,
„mroczne czasy”. Wiek barbarzyński, co właściwie oddawał termin gotycki,
charakteryzujący ówczesną sztukę.
7 Bardzo zainteresowały mnie poglądy Édgara Morina na temat złożoności, przedsta-
wione w jego dziele La méthode, 6 t., Éd. du Seuil, Paris 1977, 2004.
10
Wprowadzenie
Chateaubriand i romantyzm przeobrazili średniowiecze w okres wia-
ry, obfi tości i rozwoju. Katedra (Wiktor Hugo ukazał ją w pełnym blasku)
zaćmiła zamki nad Loarą i Wersal. Michelet, który najpierw uczynił ze
średniowiecza wzorzec nowożytności, następnie zepchnął je w cień, na
korzyść renesansu i Lutra8. Pod koniec XIX wieku wizja średniowiecza
była nieco korzystniejsza, lecz nowoczesność i jasność widzenia miały
narodzić się dopiero wraz z renesansem, kiedy szwajcarski historyk Jakub
Burckhardt uświęcił renesans w Kulturze odrodzenia we Włoszech (1860 r.,
tłumaczenie francuskie 1885 r.).
W latach trzydziestych XX wieku powab średniowiecza olśnił mnie
dzięki lekturze książek Waltera Scotta (szczególnie Ivanhoe, opublikowa-
nej w 1819 r.) i dzięki lekcjom z moim nauczycielem historii w klasie
czwartej, Henri Michelem, socjalistą, który następnie został wybitnym
specjalistą w zakresie drugiej wojny światowej.
Na Sorbonie, pod koniec lat czterdziestych, zmagałem się z nudną
i szarą wizją średniowiecza, zdominowaną przez ściśle prawną koncepcję
feudalizmu oraz przez chłopów, którzy, według określenia Luciena
Febvre’a, „uprawiali przede wszystkim kartularze”. Wreszcie, poczynając
od 1950 roku, Maurice Lombard oraz lektura średniowiecznych tekstów,
wizja średniowiecznej sztuki, światło rzucone na ten okres przez antro-
pologię historyczną zaczęły otwierać przede mną drogi do średniowiecza,
jakiego szukałem.
Jeśli dobrze odczytywałem, to w pracach poprzedzających mnie his-
toryków średniowiecze wyłaniało się ze starożytności w IV–V wieku, lecz
nie czułem, by kończyło się u schyłku XV i na początku XVI wieku.
Wciąż taka sama zależność od gospodarki rolnej, skazanej na łaskę i nie-
łaskę klęsk głodu, ten sam brak maszyn, takie samo życie w miastach,
gdzie mieszczaństwo nie było w stanie ująć władzy w swoje ręce, taka
sama silna obecność Kościoła, taka sama „feudalna” mentalność oraz
wciąż głęboka wiara w cuda, wciąż scholastyczne metody nauczania
8 J. Le Goff , Le Moyen Âge de Michelet, w: J. Michelet, Oeuvres complètes, red. P. Vial-
laneix, Histoire de France, t. I, Flammarion, Paris 1974, s. 45–63, przedruk w: Pour un
autre Moyen Âge, op. cit., s. 1–45.
Wprowadzenie
11
uniwersyteckiego, te same obrzędy na dworze królewskim – wszystko to
przedłużało średniowiecze. Toteż wierzę w długie średniowiecze, gdyż nie
widzę cięcia u początku renesansu. Średniowiecze zostało naznaczone
przez kilka renesansów: karoliński w IX wieku, następnie, i przede wszyst-
kim, renesans XII i renesans XV–XVI stulecia, które wpisują się w ten
wzorzec. Niewątpliwie narodziny nowożytnej nauki w XVII wieku (lecz
sprawa Galileusza w 1633 roku to także średniowiecze), wysiłki fi lozofów
oświecenia w XVIII wieku zapowiadały nową erę, lecz trzeba było czekać
do końca XVIII stulecia, aby nastąpił przełom: rewolucja przemysłowa
w Anglii, następnie Wielka Rewolucja Francuska w dziedzinie politycz-
nej, społecznej i umysłowej przypieczętowały koniec okresu średniowie-
cza. Średniowiecze zawarło się między epoką powolnych przeobrażeń,
słuszniej od pewnego czasu nazywaną raczej „późną starożytnością”
niż wczesnym średniowieczem (które rozpoczęło się później, około VII-
–VIII wie ku), a rewolucją pod koniec XVIII wieku, chociaż jego strzępy
przetrwały do końca XIX wieku, gdyż historia zawsze zachowuje przynaj-
mniej część ciągłości.
Owo długie średniowiecze nie jest ani mroczne, jakim chcieli je widzieć
humaniści i ludzie oświecenia, ani pozłacane, jakim wyobrażali je sobie
romantycy i katolicy w XIX wieku. Jak każdy okres historii składa się ze
światła i cieni, lecz ja, chcąc się sprzeciwić pogardzie dla Dark Ages, zawsze
podkreślałem udział światła i myśli twórczej średniowiecza, który był
wielki i stał się podstawą kształtowania przyszłości. Jak to wyraźnie dzisiaj
widać, budująca się Europa wyłania się ze średniowiecza, z jego świetlis-
tych ideałów i owocujących w przyszłości dokonań. Sztuka gotycka, któ-
ra była nazwana „barbarzyńską”, jest sztuką światła. Scholastyka, uznawa na
za zacofaną, stanowi wiele wyjaśniającą kombinację rozumu i wiary9.
9 Wspaniałe dzieło zbiorowe, które niedawno ukazało się pod redakcją Jacques’a
Dalaruna, przedstawia Le Moyen Âge en lumière, Fayard, Paris 2001. Zob. też: C. Vincent,
Fiat Lux. Lumière et luminaires dans la vie religieuse du XIIe au XVIe siècle, Éd. du Cerf,
Paris 2004. Autorka przypomniała, że na średniowiecze promieniowały słowa Chrystusa
z Ewangelii według św. Jana: „Ja jestem światłością świata”, oraz zwróciła uwagę na znaczenie
znaków oraz świetlistych symboli w średniowieczu: pochodni, świecy, żyrandoli, witraży.
12
Wprowadzenie
W średniowieczu zawarło się więc „piękne” średniowiecze, które zbie-
gło się w czasie z wielkim rozwojem Zachodu, od XI do XIV wieku, a szcze-
gólnie w latach 1150–1250 – podokresie symbolizującym czas wielkich
katedr gotyckich.
Temu długiemu i pięknemu średniowieczu, które przekonuje do sie-
bie coraz więcej historyków i wielbicieli historii, została poświęcona
pierwsza część niniejszego zbioru.
Część druga obrazuje moją koncepcję średniowiecza podzielonego
między cienie i światła. Pragnąłem pokazać udział światła w dziedzinie,
w której średniowiecze postrzega się zazwyczaj jako ciemne: losu kobiety.
Mimo że Georges Duby mógł mówić o „męskim średniowieczu”, mimo
że kobieta często była podporządkowana mężczyźnie (chociaż pojawiały
się przecież wspaniałe królowe, ksienie i święte), średniowiecze wypromo-
wało jednak kobietę tak bardzo (przede wszystkim Matkę Bożą podniosło
do prawie boskiej rangi), że mam prawo twierdzić, iż „chrześcijaństwo
wyzwoliło kobiety”. Sakramentalna instytucja małżeństwa opierała się na
równości i obopólnej zgodzie mężczyzny i kobiety. Tomasz z Akwinu
wyjaśnił, że skoro Bóg stworzył kobietę ze środkowej części ciała mężczyz-
ny, to chciał przez to pokazać, że nie stoi ona ani wyżej od niego (wów-
czas stworzyłby ją z męskiej głowy), ani niżej (uczyniłby ją ze stopy), lecz
że jest mu równa. O ile rola kobiety w miłości dwornej pozostaje dwu-
znaczna, o tyle idealizacja Damy w kręgach arystokratycznych także
o czymś świadczy.
W części poświęconej cieniom nie chciałem mówić o sprawach po-
wszechnie wiadomych: o przemocy (czy jednak nasza epoka może rzucać
kamieniem w czasy wojowników?), o inkwizycji i torturach (ale i w tym
wypadku, czyż nie była „średniowieczną” choćby tak nam wciąż jeszcze
bliska wojna w Algerii i czyż cenzura oraz tortury nie są szeroko rozpo-
wszechnione w naszym świecie? Postęp, chociaż ograniczony, to istnienie
i działalność Amnesty International). Nie przypomniałem, że tolerancja
i wolność (wolność – zarówno słowo, jak i sama istota oznaczały wówczas
przywilej) nie istniały w średniowieczu, lecz nigdy nie przeczyłem twier-
dzeniu, że od czasów tej epoki na szczęście zaznaczył się postęp na świecie,
Wprowadzenie
13
a szczególnie u nas, na Zachodzie. Nie wspomniałem również o prześla-
dowaniach Żydów, ale czy rasistowski antysemityzm nie świadczy o za-
ognieniu takich zachowań? Holokaust nie wydarzył się w średniowieczu,
lecz w XX wieku.
Pośród cieni wspomniałem więc o postawie, której zazwyczaj nie
podkreśla się dostatecznie, a więc o odrzucaniu przyjemności oraz o wy-
darzeniu, które Zachód przez długi czas uważał raczej za chwalebne niż
godne potępienia, czyli wyprawie krzyżowej.
Na ogół piętnuje się średniowieczny ascetyzm (postawa taka ma niewie-
lu obrońców), widząc w nim pogardę dla ciała. Praktyki ascetyczne wy-
dają mi się jednak szczególnym przypadkiem określonej, wynaturzonej
koncepcji w chrześcijaństwie, która – szerzej zakrojona i głębiej zakorzenio-
na – wciąż pozostaje dla nas dziedzictwem w moim pojęciu szkodliwym:
odrzucania przyjemności. Nie zamierzam zalecać nieokiełznanego hedo-
nizmu, lecz odrzucanie przyjemności przy równoczesnym nadaniu tak
wysokiej rangi cierpieniu wydaje mi się należeć do szczególnie negatyw-
nych dziedzictw średniowiecznego chrześcijaństwa. Psychoanaliza znalazła
w nim jedno ze swoich źródeł, podczas gdy nasza ludzka natura wciąż
nosi piętno tego wynaturzenia. Szczęśliwie zaistniał także średniowieczny
humanizm, o wiele bardziej pozytywny, oparty nie na przewrotnym upo-
wszechnianiu kultu Chrystusa cierpiącego na krzyżu, lecz na koncepcji
człowieka stworzonego „na obraz Boży”, która pojawiła się w XII wieku10.
Zmusiłem się, aby problem wypraw krzyżowych usytuować pomiędzy
cieniami a światłami, chociaż w perspektywie długiego trwania (wiele
wydarzeń dawało o sobie znać przez długi czas i nawet jeśli pozornie
przeminęły, często powracały z większą lub mniejszą siłą i regularnością)
10 Niedawno, razem z Nicolasem Truongiem, w eseju Historia ciała w średniowieczu
(przeł. I. Kania, Czytelnik, Warszawa 2006) staraliśmy się pokazać dwuznaczność średnio-
wiecznej postawy wobec ludzkiego ciała. Obok pogardliwego stosunku do niego istniała
inna postawa, względów, a nawet uwielbienia dla ciała, widoczna szczególnie w obrzędach
pogrzebowych. Chrześcijaństwo, również w średniowieczu, rozpowszechniało dogmat
o zmartwychwstaniu ciała i o ile ciała potępionych skazane były na piekielne tortury, to
na ciała wybranych czekały rajskie radości.
14
Wprowadzenie
wydają mi się one jednym z najbardziej negatywnych działań, w których
Zachód wyraził siebie. Niewątpliwie namiętności przede wszystkim reli-
gijne – szczególnie mit Jerozolimy – wyjaśniają genezę wyprawy krzyżo-
wej w XI wieku, tak samo jak chciwość krzyżowców żądnych nowych
ziem, władzy i łupu i jak polityczne cele papiestwa. Wyprawa krzyżowa
stała się jednak znakiem ostatecznej zmiany postawy chrześcijan wobec
wojny. Nastawieni pokojowo, w myśl zaleceń Ewangelii, chrześcijanie
stopniowo zaczęli akceptować wojnę, a nawet, przy tej okazji, ją sakrali-
zować11.
O ile Koran od samego początku ujmował dżihad w jego różnych
postaciach jako jeden z muzułmańskich obowiązków, o tyle chrześcijań-
stwo uczyniło to samo cztery wieki później. Odnoszę wrażenie, że od
pewnego czasu zachodni historycy specjalizujący się w wyprawach krzy-
żowych coraz częściej zwracają uwagę na problem przemocy krzyżow-
ców12. Najszkodliwszą konsekwencją średniowiecznych wypraw wydaje
mi się to, że sama ich idea wciąż utrzymuje się w świadomości zachod-
niej13 oraz to, że wciąż jeszcze usprawiedliwia się nią umiłowanie wojny
i terroryzm w niektórych środowiskach muzułmańskich.
Należy jednak przyznać średniowiecznemu chrześcijaństwu, że czyni-
ło wysiłki, by zdefi niować i prowadzić wojny sprawiedliwe. W dzisiejszym
świecie, wyniszczonym przez wojny, wysiłek zmierzający do ich „oswoje-
nia” stanowi pozytywne dziedzictwo średniowiecza.
W długim średniowieczu zajmujące w nim miejsce środkowe piękne
średniowiecze, szczególnie wiek XIII, to okres, który zainteresował mnie
najżywiej, toteż jemu poświęcone są artykuły trzeciej części niniejszego
zbioru.
Szczególną rangę nadałem trzem siłom, które stały się znakiem no-
wości i postępu. Pierwszą z nich były miasta. Wielki rozwój miast od
11 J. Flori, Guerre sainte, Jihad, Croisade. Violence et religion dans le christianisme et
l’Islam, Éd. du Seuil, Paris 2002; idem, La guerre sainte. La formation de l’idée de croisade
dans l’Occident chrétien, Aubier, Paris 2001.
12 G. Lobrichon, 1099, Jérusalem conquise, Éd. du Cerf, Paris 1998.
13 A. Dupront, Le mythe de croisade, t. IV, Gallimard, Paris 1997.
Wprowadzenie
15
XI wieku doprowadził do powstania bogactw w wyniku wytwórczości
rzemieślniczej oraz działalności instytucji szkolnych, społecznych, religij-
nych i politycznych, które stworzyły bardziej zrównoważone od feudal-
nych relacje między mężczyznami i kobietami oraz grupami społecznymi,
nawet jeśli nie spowodowały zniesienia nierówności i niesprawiedliwości,
szczególnie w odniesieniu do ubogich. Wreszcie – dzięki miastom po-
wstała określona kultura, kultura placu miejskiego.
Głównym motorem powstawania cywilizacji miejskiej były zakony
żebracze, szczególnie Zakon Kaznodziejów i Zakon Braci Mniejszych,
powołane do istnienia na początku XIII wieku przez dwóch wyjątkowych
ludzi, świętego Dominika i świętego Franciszka z Asyżu. Zakony żebracze
ucywilizowały nowe społeczeństwo (nawet jeśli przy tym często nad nim
dominowały).
Drugą z tych sił była monarchia. Studiowałem to zagadnienie głów-
nie na przykładzie panowania tego, który stał się jej ucieleśnieniem, kró-
la Francji Ludwika IX, Ludwika Świętego14. Zainteresowały mnie przede
wszystkim: postać króla, bohatera średniowiecznego społeczeństwa15, zna-
czenie gestów i obrzędów w instytucji monarchii (szczególnie koronacji
króla, zgodnie z linią wytyczoną przez Królów cudotwórców Marca Blocha)
oraz wyłanianie się indywidualności. W tym celu podjąłem próbę
„rozłożenia na czynniki pierwsze” dokumentów źródłowych dla
dziejów Lud wika Świętego. Biografi a wydała mi się formą znaczącą jedy-
nie o tyle, o ile postać bohatera była „przedmiotem (lub podmiotem)
uogólniającym”, zawierającym w sobie fragment historii powszechnej.
Pod tym względem chętnie widzę mojego Świętego Ludwika jako „anty-
biografi ę”.
Czwarty i ostatni zestaw artykułów prezentowanego zbioru odnosi
się do dziedziny historii, która od początku lat siedemdziesiątych stała się
14 J. Le Goff , Święty Ludwik, przeł. K. Marczewska, Volumen, Warszawa 2001.
15 J. Le Goff , Héros du Moyen Âge, le Saint et le Roi, Gallimard, „Quarto”, Paris
2004. Por. idem, Roi, w: J. Le Goff , J.-Cl. Schmitt, Dictionnaire raisonné…, op. cit.,
s. 985–1004.
16
Wprowadzenie
przedmiotem moich szczególnie dociekliwych badań: do dziedziny wy-
obrażeń16. W niniejszej książce znajdują się ich trzy przykłady.
Pierwszy przedstawia nieustanne odwoływanie się średniowiecznych
mężczyzn i kobiet do symbolu. Bóg stworzył świat symboliczny, którego
wzorce są w niebie, w wymiarze nadnaturalnym. Pośrednictwo ciała
(w tym wypadku krwi) miało wówczas szczególne znaczenie17.
Przykład drugi wiąże się z moim zainteresowaniem postawą średnio-
wiecza wobec cielesnych środków wyrazu, określających człowieka. W sposób
szczególny zajmowałem się śmiechem i jego miejscem w średniowiecznym
humanizmie. Czy średniowiecze, które skazało śmiech na banicję z klasz-
torów, odrzuciło pogląd swego wielkiego mistrza, przedchrześcijańskiego
myśliciela, Arystotelesa, iż „śmiech jest właściwością człowieka”?
Wreszcie trzeci przykład: od dawna fascynował mnie pociąg średnio-
wiecza do zjawisk niezwykłych, niecodziennych, które łacińska starożyt-
ność nazywała mirabilia, a dla których stworzyło ono kategorię niezwyk-
łości, zawierającą się między cudownością a magią18. Niezwykłość
odegrała w średniowieczu rolę zasadniczą. Pobudziła ciekawość naukową,
była pożywką dla wyobraźni oraz, tak jak Wschód – rzeczywisty, a prze-
de wszystkim wyobrażony – wraz z Biblią stała się dla średniowiecznych
mężczyzn i kobiet źródłem cudów; badanie średniowiecznej niezwykłości
pozwoliło zrozumieć, jak średniowiecze, poprzez swoje relacje ze Wscho-
dem, stworzyło sobie wizję Zachodu19.
Jacques Le Goff
16 J. Le Goff , Świat średniowiecznej wyobraźni, przeł. M. Radożycka-Paoletti, Volumen-
–Bellona, Warszawa 1997; por. É. Patlagean, L’histoire de l’imaginaire, w: J. Le Goff (red.),
La Nouvelle histoire, Retz, Paris 1978 oraz Complexe, Bruxelles 1988, s. 307–334.
17 Por. M. Pastoureau, Symbole, w: J. Le Goff , J.-Cl. Schmitt, Dictionnaire raisonné…,
op. cit., s. 1097–1113; M. Pastoureau, Średniowieczna gra symboli, przeł. H. Igalson-Ty-
gielska, Ofi cyna Naukowa, Warszawa 2006.
18 J. Le Goff , Merveilleux, w: J. Le Goff , J.-Cl. Schmitt, Dictionnaire raisonné…,
op. cit., s. 704–724; Ch. Ferlampin-Acher, Merveilles et topique merveilleuse dans les romans
médiévaux, Honoré Champion, Paris 2003.
19 C. Gaullier-Bougassas, La tentation de l’Orient dans le roman médiéval. Sur l’ima-
ginaire médiéval de l’Autre, Honoré Champion, Paris 2003.
Pobierz darmowy fragment (pdf)