Darmowy fragment publikacji:
ISBN 97883-242-1174-6
Antoni Cwojdziński
Freuda teoria snów
komedia w trzech aktach
universitas
Antoni Cwojdziński (1896–1972), komediopisarz, z wykształcenia fizyk. Pod
wpływem J. Osterwy wstąpił do Instytutu Reduty, gdzie występował pod
pseudonimem A. Woydan. Pracował jako reŜyser w teatrach Lwowa i War-
szawy. Debiutował jako autor Teorią Einsteina (wyst. 1934 w reŜ. Osterwy),
graną z ogromnym powodzeniem. Od 1940 przebywał na emigracji: w latach
1941–1961 w USA, następnie w Anglii. Podczas wojny zorganizował w No-
wym Jorku objazdowy Polski Teatr Artystów, w którym wystawiał sztuki te-
matycznie związane z okupacją hitlerowską w Polsce. Od 1962 kierował w Lon-
dynie teatrem Nasza Reduta, utrzymując jednocześnie stały kontakt z kra-
jem, gdzie wystawiano jego sztuki. Był, obok Bruno Winawera, twórcą tzw.
komedii scjentystycznej. UwaŜał, Ŝe wobec ogromnego znaczenia nauki w Ŝy-
ciu współczesnego człowieka powinna stać się ona tematem sztuki. Populary-
zował tezy naukowe w sposób niezbanalizowany, konfrontował je z powszech-
nymi poglądami, wynikającymi często z błędnej interpretacji nauki. Psycho-
analizie poświęcił Freuda teorię snów (wyst. 1937), typologii konstytucjonalnej
Kretschmera Temperamenty (wyst. 1938), teoriom biologicznym Obronę ge-
nów (wyst. 1964), telepatii i jasnowidzeniu Hipnozę (wyst. 1964), cybernetyce
SprzęŜenie zwrotne (wyst. 1966). W komediach powojennych wprowadzał ele-
menty groteskowej farsy (Einstein wśród chuliganów) i satyry społecznej (KaŜ-
da chwila, demaskująca amerykańskie społeczeństwo).
2
Antoni Cwojdziński
FREUDA TEORIA SNÓW
komedia w 3 aktach
3
© Copyright for Klasyka Mniej Znana
by Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych
UNIVERSITAS, Kraków 2004
Podstawą niniejszej edycji Freuda teorii snów jest wydanie:
Antoni Cwojdziński, Komedie naukowe, Warszawa 1968.
Tekst zmodernizowano według obowiązujących zasad
ortograficznych i interpunkcyjnych.
TAiWPN UNIVERSITAS
Projekt okładki serii
Ewa Gray
4
OSOBY:
ON – literat; wykształcony, powaŜny, a nawet głęboki. Psychologię, a zwłasz-
cza psychoanalizę, traktuje z pasją uczonego, nie jest jednak pozbawio-
ny poczucia humoru i zdolności do Ŝartu – nawet z siebie samego.
ONA – aktorka; znacznie od niego młodsza. Mimo spontanicznych jak u dziec-
ka reakcji, nie jest pozbawiona zdolności do skupienia się, do popraw-
nego myślenia, a nawet – do „powaŜnych studiów”.
5
6
AKT PIERWSZY
Pokój urządzony wytwornie i nowocześnie. Biurko, a na nim rozrzucone papiery,
przy nim fotel i dwa krzesła, poza tym kanapka i (przy ścianie) spora biblioteka.
Drzwi do przedpokoju.
O n kończy czytać egzemplarz sztuki, O n a słucha.
ON
„Trzeci pocałunek, długi i serdeczny. Ona – dotykając bezceremonial-
nie potraktowanych warg: Ale sadyzm oralny jest! Kurtyna.”
No i co? Podoba się pani?
(zamknął egzemplarz)
Idiotyczna bzdura. A panu?
ONA
ON
(dotknięty):
Dla mnie to rzeczy zbyt powaŜne, Ŝeby tak krótko: bzdura, i koniec.
To autor, który...
Mnie obchodzi rola, nie autor.
A rola? Nie podoba się pani?
ONA
ON
7
Ja jej zupełnie nie rozumiem! Więc właściwie... czy ona kocha tego
narzeczonego, czy nie?
ONA
Kocha! Przez trzy akty mówi to zupełnie szczerze.
ON
ONA
I w końcu wysyła go do kawiarni, a sama zostaje u innego. To jest
całkiem nieumotywowane! A znowu on przez cały czas mówi o tam-
tym najlepiej, a potem przyprawia mu rogi!
Hm... Człowiek jest tajemnicą. Jednym wielkim X.
ON
ONA
Tajemnicą dla innych! Ale dla siebie?
ON
Największą dla siebie samego. Nikt nie oszukuje drugiego tak jak sa-
mego siebie.
Więc ona go nie kocha, tylko sama siebie oszukuje.
ONA
Nie! Kocha go i nie kocha – równocześnie.
ON
Jak to? To jest głupie.
ONA
ON
Właśnie ta... ta dwoistość w jej psychice jest dla mnie najciekawsza.
To zagadnienie często poruszane w nowej psychologii.
ONA
E, pan sobie siedzi w czterech ścianach jak ten mnich w klasztorze,
naczyta się tyle tych tomów... i potem decyduje, Ŝe taka sztuka ma iść,
bo „to powaŜny autor” i jakaś tam „ciekawa dwoistość”. Ale nie pan
będzie świecił oczami przed publicznością, tylko ja.
8
Pani idealnie nadaje się do tej roli.
ON
ONA
Ja?! PrzecieŜ to jakiś wyrafinowany wamp! Nie wiem, czy w ogóle są
na świecie takie kobiety.
Freud twierdzi, Ŝe nie ma innych.
ON
ONA
Ale w sztuce wszystko musi być logiczne, umotywowane... Jedno musi
wynikać z drugiego. Tak jak w Ŝyciu!
O, nie wszystko w Ŝyciu człowieka jest umotywowane. Nie wszystko
wynika logicznie ze słów, które mówimy.
ON
No dobrze, ale przecieŜ ona świadomie...
(w odpowiedzi na jego reakcję)
ONA
Co?
ON
(opanował zapał, Ŝeby mówić jaśniej):
Świadomie! Prawda nie leŜy w świadomie mówionych słowach. Praw-
dziwymi motorami naszych myśli, poglądów, a przede wszystkim na-
szego postępowania są popędy nieświadome. Ukryte pragnienia i róŜ-
ne kompleksy, nieznane naszej świadomości i niezaleŜne od naszej
woli. „It” , jak mówią freudyści, a it to nieświadome Ŝycie psychiczne,
które jest na usługach potęŜnej prasiły libido, nie logiki!
ONA
Libido?
ON
Tak! Prapopędu seksualnego: libido.
9
ONA
Hm... MoŜe jakiś anormalny typ, co ma... tę libido zamiast logiki,
jakaś histeryczka o takich popędach mogłaby tę rolę zagrać – ale ja?
Nie wyobraŜam sobie, Ŝebym ja kochając mojego Władeczka mogła...
Właśnie pani.
ON
ONA
Ale nikt nie uwierzy, Ŝebym ja mogła być taką wydrą. Ja jestem szcze-
ra, prosta i... i niewinna dziewczyna...
(w odpowiedzi na jego reakcję)
Ja się nie chwalę, słowo daję. To nie reklama, ale... tak mi się złoŜyło
i... i tak jest!
ON
Właśnie w takiej szczerej, prostej i niewinnej dziewczynie, której się
tak złoŜyło, siedzą najgorsze diabły!
(wskazuje ksiąŜkę – gruby tom Freuda: „Wstęp do psychoanalizy”)
Od czasu jak zetknąłem się z psychoanalizą, jestem bardzo ostroŜny
w sądach o ludziach.
E, jakieś tam teorie z ksiąŜek! Ale w Ŝyciu... i tak samo na scenie...
ONA
ON
To nie „jakaś tam teoria” oderwana od Ŝycia. To praktyczna nauka,
która analizuje kaŜdą sekundę Ŝycia człowieka. A zwłaszcza snu!
ONA
I co mi wyanalizuje! Ja moje sekundy liczę od zobaczenia się z Wła-
deczkiem do zobaczenia się z Władeczkiem i na Ŝadne kompleksy nie
cierpię.
ON
Człowiek bez kompleksów to byłby jakiś – czy ja wiem – kawałek
drewna. W człowieku jest znacznie więcej, niŜ przypuszcza. To, co
uwaŜał za piekło i niebo poza sobą, nosi w sobie samym, twierdzi Freud!
Niebo – w „nadjaźni”, piekło – w „podświadomości”.
10
Ja tam w sobie Ŝadnego piekła...
ONA
ON
(wskazując tom Freuda):
KaŜdy z nas jest igraszką sił tego piekła, które w nim mieszka.
Nikt nie uwierzy, Ŝeby człowiek, który Ŝyje uczciwie i ma czyste sumie-
nie, nosił w sobie jakieś tam piekło.
ONA
ON
Nie pomoŜe uczciwość ani sumienie, ani nawet Ŝelazobetonowy schron,
bo wewnątrz nas dzieją się dziwne rzeczy. Wewnątrz nas są dziwne
siły, które nami rządzą, choćbyśmy Bóg wie jak unormowali sobie Ŝycie
i Bóg wie co postanawiali.
Wie pan, Ŝe to jest... oburzające! śeby człowiek nie był panem samego
siebie?
ONA
ON
(otwiera ksiąŜkę):
O tym oburzeniu pisze tu Freud...
(czyta)
„Trzy razy narcyzm ludzki został boleśnie dotknięty. Raz, gdy Koper-
nik odebrał ziemi jej stanowisko w środku świata, drugi raz, gdy Dar-
win umieścił człowieka w rzędzie innych zwierząt, i trzeci raz teraz,
kiedy okazuje się, Ŝe człowiek nie jest panem we własnym domu, w sa-
mym sobie, bo jego podświadomość nie podlega jego jaźni”.
To pana ksiąŜka?
ONA
ON
Doktor Ziemiański mi poŜyczył.
Przepraszam.
(dzwonek telefonu)
(bierze słuchawkę)
11
Halo? – – O, to ty? Jak się masz? Nie wiedziałem, Ŝe jesteś w Warsza-
wie. – – Owszem, kartkę dostałem, ale nie pisałeś, kiedy przyjedziesz.
Nic mi pani nie mówiła. – –
(do N i e j)
(do słuchawki)
Owszem, jest. Czytaliśmy sztukę, która ma u nas iść. Ale juŜ skończy-
liśmy. – –
Co?!... NiemoŜliwe! No wiesz...
(zdumiony)
(do N i e j)
Pani umówiła się z Władkiem?
ONA
Jezus Maria! Na śmierć zapomniałam!
(z uśmiechem do telefonu):
„Na śmierć zapomniałam!” Oddaję słuchawkę.
ON
ONA
(do telefonu):
Władeczku najdroŜszy! Nie gniewaj się... Zupełnie zapomniałam i ty
czekałeś... Strasznie cię przepraszam. – – Ale co ja jestem winna, Ŝe
zapomniałam, a ty zaraz krzyczysz!... – – No tak, mieliśmy iść, ale...
teraz będzie za późno, jeŜeli o ósmej musisz jechać. – – Trudno, jeŜeli
w nocy masz słuŜbę... – – Nie! Wcale się nie cofam! Wiesz przecieŜ...
Tylko zapomniałam. – –
(spojrzała na N i e g o)
No, teraz nie mogę mówić wszystkiego. A skąd ty dzwonisz? – – Za
kwadrans będziesz w kawiarni? Jak zawsze w „Ziemiańskiej”? To ja za
dziesięć minut stąd wychodzę i punkt siódma jestem tam! – – Na mur,
Władeczku! Teraz juŜ „na pe”! – – Co? – – O, o tym księdzu. To juŜ
znam... – – No, więc pa, kochanie, o siódmej. – – Teraz juŜ z pewno-
ścią! Nie będziesz czekał ani minuty! Pa!
Wiesza słuchawkę.
12
Pobierz darmowy fragment (pdf)