Darmowy fragment publikacji:
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 2
DreamLandPress
Ile jest prawdy w prawdzie?
By AkFa
Okładka: LittleLady
Edycja tekstu: Xavier Tacyt
Betowanie: Alexia Berg
Korekta: Jessica Jung
©2012 Wszelkie Prawa Zastrzeżone
Kontakt: AkFa.DreamLand@gmail.com
AkFa©Copyright2012Anglia
eBook ISBN 978-1-908780-02-7
Wydanie polskie pierwsze
Self-publishing DreamLandPress©Anglia, Marzec 2012
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 3
Otwierając moją książkę, wchodzicie do mojego świata – sami zadecydujcie po której stronie
rzeczywistości, chcecie zamknąć drzwi.
Odwiedź mnie na:
www.akfa-dreamlamdpress.blogspot.com
i na www.myspaceintheworld.wordpress.com
Możesz dołączyć do mnie na Facebooku: AkFa DreamLandPress
i na Twiterze: AkFa_DreamLand
Wspieram
Kopiowanie, powielanie czy rozpowszechnianie całości lub fragmentów tego ebooka bez
pisemnej zgody autorki jest surowo zabronione i będzie traktowane jak przestępstwo. Ta praca nie
może być odstępowana, przekazywana czy pożyczana, jako że stanowi to piractwo i jest karalne.
Miejsca, ludzie, instytucje i sytuacje są całkowicie fikcyjne. Wszelkie podobieństwo do osób żywych
czy umarłych
jest absolutnie przypadkowe
i autorka nie ponosi za
to odpowiedzialności.
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 4
Materiały wykorzystane do sentencji są zmienione, wymyślone lub dostosowane na potrzeby pracy
i źródłem ich jest Internet.
Ostrzeżenie: Opowiadanie może zawierać graficzny język, sceny namiętnego seksu pomiędzy
pełnoletnimi mężczyznami i jednoznaczne poglądy anty–homofobiczne. Proszę o przechowywanie
swojego egzemplarza rozsądnie, aby nie dostał się w ręce osób niepełnoletnich.
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 5
„Nigdy nie wiesz, co może zaskoczyć cię bardziej – nieprzewidywalni ludzie czy ty sam siebie”.
Ash czuł, jak jego szczęka uderza w podłogę z głośnym hukiem. Kiedy zgłosił się dzisiejszego
ranka na przesłuchanie w sprawie pracy w prestiżowej firmie architektonicznej, nigdy, przenigdy nie
podejrzewałby, że prowadzi ją szaleniec!
Co prawda gorący, przystojny i, jak jego prace wskazują, niezmiernie uzdolniony, nie mniej
jednak szaleniec. Marius Torens był obrzydliwie bogatym, nierealnie popularnym i niezdrowo
pewnym siebie architektem, który zdobywał popularność i klientelę w tempie tak szybkim, że ludzie
musieli czekać miesiące, aby nawet zaszczycił ich rozmową. Co tu dopiero mówić o faktycznym
przyjęciu jakiegokolwiek zlecenia.
To prawda, że Ash potrzebował tej pracy jak na wczoraj. Był skłonny do wielu poświęceń
i naprawdę ciężkiej pracy, aby tylko dostać tę posadę. Nie oszukiwał się, że ma faktycznie duże
szanse, biorąc pod uwagę brak doświadczenia i nie całkiem jeszcze osiągnięte wykształcenie,
niezbędne asystentowi architekta. Cholernie, niezmiernie sławnego i utalentowanego architekta.
Na dodatek wrednego, zimnego tyrana. Nie ma co ukrywać, reputacja poprzedzała go. Big M, jak go
w duszy nazywał Ash, był jednym wielkim, dosłownie i w przenośni, skurczybykiem. Ale cóż,
Asher Roland nie mógł sobie pozwolić na wybrzydzanie.
Gorzej, zaczynał nawet rozpatrywać chorą, idiotyczną, totalnie niemoralną propozycję Mariusa.
O ile w ogóle dobrze zrozumiał słowa tego mężczyzny. Była na serio duża szansa, że coś mu się po
prostu przywidziało. A przynajmniej to było bardziej prawdopodobne niż to, co mówiły mu jego
własne uszy.
– Mhm… Panie Torens…
– Biorąc pod uwagę okoliczności, myślę, że śmiało możesz mówić mi po imieniu. – Marius
zbył machnięciem ręki pierwszą delikatną próbę Ashera sprostowania całego tego nieporozumienia.
– Najlepiej abyś przyzwyczajał się od początku. Nie chcielibyśmy, aby coś nam się wymknęło
i mogło popsuć cały plan, tak?
Nie, no oczywiście, że byśmy nie chcieli, pomyślał Ash złośliwie, zaciskając pięści, aby nie
zdzielić tej perfekcyjnie przystojnej twarzy.
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 6
– Ooookeej… Panie Torens. Tu zaszło jakieś nieporozumienie. Ja się ubiegam o pracę
asystenta a nie… nie…– Ash machnął nieskoordynowanie ręką. Zagubiony, niepewny nawet, jak
powinien określić propozycję Mariusa.
– Zapewniam cię, że nie zaszła żadna pomyłka. – Marius wbił spojrzenie swoich blado-szarych
oczu w Asha. Jego, jakby wyciosana, twarz nie zdradzała nic. Nawet nie lekkie zainteresowanie
czy choćby współudział w rozmowie. Zaledwie poświęcił Asherowi drugie czy trzecie spojrzenie
od momentu, kiedy przestąpił próg jego obrzydliwie drogiego gabinetu w jego obrzydliwie
cudownym domu. Z pewnością jego własny projekt.
– To nie może być na serio. – Ash zazgrzytał zębami coraz bardziej zirytowany. W końcu
obrzucił siedzącego naprzeciwko niego mężczyznę podejrzliwym spojrzeniem.– To jakiś żart? Test?
– Absolutnie nie.– Mężczyzna wzruszył szerokimi ramionami i wyglądało na to, że materiał
jego białej, drogiej koszuli napiął się do granic jej możliwości. – Nie oszukujmy się. Ty potrzebujesz
pracy i pieniędzy. Chcesz ukończyć studia. Jednocześnie potrzebujesz doświadczenia. Samo
wykształcenie nic nie znaczy, jeśli nie posiadasz odpowiedniej praktyki. Ja to wszystko mogę
ci zapewnić. A nawet więcej. Nie martw się, że pójdę ci na łatwiznę. Nie, doświadczenie będziesz
musiał zdobyć własną ciężką pracą. W końcu nie chcielibyśmy, abyś nie był w stanie wykorzystać
pełni swoich możliwość, prawda?
– Nie no oczywiście, żebyśmy nie chcieli… – Ash wydusił z trudem przez zaciśnięte zęby.
Chyba po prostu dokopie temu bufonowi. Zarozumiały…
– Ja proponuję ci płacę za praktyki, które będziesz u mnie pobierał i za pracę asystenta,
jaką będziesz wykonywał. Tym sposobem będziesz mógł opłacić swoje studia, które ukończysz
on–line. Nauczę cię wszystkiego, co sam wiem, i dodatkowo wystawię ci najlepszą opinię, jaka jest
możliwa, jeśli oczywiście zapracujesz na nią uczciwą pracą. Nie sądzę, abyś był skłonny przyjąć
fałszywą opinię. Nie wyglądasz mi na tego typu człowieka.
– Panie Torens…
– Marius! Oczywiście zamieszkasz tutaj. Co wyeliminuje twój kolejny problem. A mianowicie
taki, że jesteś praktycznie bezdomny. Mam wszystkie dane na twój temat, gdyż zawsze skrupulatnie
sprawdzam każdą aplikację, która ląduje na moim biurku. Zanim ktokolwiek ma szansę
na rozmowę kwalifikacyjną, wiem o nim więcej, niż najprawdopodobniej by chciał. – Marius
zignorował na wpół wściekłą, na wpół niedowierzającą minę jego petenta. Kontynuował jak gdyby
nigdy nic. – Dom jest wystarczająco duży, żebyś mógł cieszyć się wygodą i prywatnością. Ja spędzam
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 7
praktycznie cały czas w gabinecie lub na tysiącach placach budowy, które aktualnie prowadzę. Moja
asystentka Cheryl zajmuje się wszystkim, co niezbędne w biurze.
– Po co więc to ogłoszenie? Po co udawać, że potrzebujesz asystenta?– Ash dawno wyszedłby
już z gabinetu, głośno trzaskając drzwiami, gdyby nie to, że był cholernie, chorobliwie ciekawy,
o co chodzi temu świrowi. Po prostu nie mógłby sobie darować, gdyby nie usłyszał zakończenia tej
śmiesznej historii, zanim nakopie Mariusowi do tyłka.
– Bo potrzebuję kogoś, kto będzie pomagał Cheryl. Jest aktualnie w ciąży i czas, aby poszukała
sobie następcy oraz wyszkoliła go na czas jej macierzyństwa. I nadal zamierzam zatrudnić kogoś.
– Marius znów uraczył go kolejnym beznamiętnym spojrzeniem mówiącym wyraźnie, że tylko z jego
wyłącznej łaski udziela Ashowi odpowiedzi.
– To po postu śmieszne! Ja właśnie zgłosiłem się w sprawie tej pracy! – Jeszcze chwila i krew
chyba go zaleje. Nie wiedzieć czemu, Marius Torens podnosił mu ciśnienie jak nikt inny wcześniej.
– Nie, dla ciebie mam inną propozycję. Jak już wspominałem, dam ci możliwości zarobienia
mnóstwa pieniędzy, skończenia studiów, asystowania przy projektach, które wykonuję, może nawet
wykonania kilku swoich. Dam ci miejsce do mieszkania bez opłat i zmartwień. Wszystko może być
spisane na kontrakcie, który oczywiście pozostanie tylko i wyłącznie między nami dwoma.– Marius
usiadł prosto na swoim wielkim skórzanym fotelu i założył ręce na piersi. – Ty w zamian za to po
prostu będziesz udawał… mojego narzeczonego!
Nieeee… Drugim razem wcale to nie zabrzmiało ani odrobinę mniej szokująco. Ash całą siłą
woli nie pozwolił po raz kolejny rozdziawić się jego ustom. Jak na sprężynie wyskoczył z fotela,
w którym siedział, i zaczął przeczesywać włosy obiema rękami. Z wściekłością wpił spojrzenie
w Mariusa.
– Zwariowałeś. Żarty sobie stroisz? Myślisz, że poważnie dam się na to nabrać? Że uwierzę
w to, co powiedziałeś? Przecież to nie może być na poważnie! – Ash nie wiedział czemu, ale całe
jego ciało wibrowało ze złości, upokorzenia, nerwów i Bóg wie czego jeszcze. Marius Torens był
jednym wrednym skurczybykiem, ale mimo wszystko… Był poważnym biznesmenem i z pewnością
nie zachowywałby się tak… dziwacznie?
Ostrożnym, badawczym spojrzeniem po raz kolejny przyjrzał się mężczyźnie siedzącemu
naprzeciwko niego. Wysoki i szczupły, elegancki od szczytu swoich wypielęgnowanych czarnych
włosów do czubeczków (Ash mógł się założyć) wypedicurowanych palców u stóp. Wysokością
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 8
z pewnością dorównywał niemałemu wzrostowi Asha. Podczas gdy Asher był mocniej umięśniony,
Marius był bardziej gibki i smukły. Nie znaczyło to jednak, że każdy jego ruch, każdy gest
nie zdradzał jego siły. Czarne brwi i długie czarne rzęsy okalające oczy tylko wyostrzały jego rysy.
Długi, prosty nos i wąskie, różowe usta, zaciśnięte teraz w cienką linię, mówiły jasno i wyraźnie, że
to nie jest człowiek, z którym można sobie pogrywać i przeżyć konsekwencje. Asher jednak nie
bardzo czuł się zdeprymowany. Długie, umięśnione ręce o szerokich dłoniach miał niedbale założone
na szerokiej piersi. Marius Torens wyglądał na wyluzowanego i spokojnego w niedbałej pozie,
w jakiej siedział, co tylko dolewało oliwy do ognia irytacji Ashera.
– Ty tak na serio! – jęknął z niedowierzaniem. – Ty poważnie zaproponowałeś mi, żebym
udawał twojego narzeczonego…– Asher wyrzucił ręce do góry w geście irytacji. – Nawet żaden z nas
nie jest gejem!
– I o to chodzi. A zresztą skąd możesz być na sto procent pewien? – Marius skontrował
niezrażony. Ash nagle wybuchnął niekontrolowanym śmiechem.
– Bo, człowieku, zmieniasz panienki jak inni mężczyźni marynarki. Czy ty w ogóle dajesz radę
iść do toalety sam? – Ash zirytowany i nagle zmęczony siadł znów w fotelu. On na serio cholernie
potrzebował tej pracy. – Nie mam pojęcia, po co chcesz to zrobić, i nawet nie mam zamiaru zacząć
zgadywać, ale to się nie uda. Nikt w to nie uwierzy!
– Mam swoje powody. I uda się.– Marius stwierdził tonem nieznoszącym sprzeciwu.– Pomyśl,
kto dobrowolnie przyznawałby się do związku z drugim mężczyzną, jeśli nie byłaby to prawda?
– Nie wiem! Szaleniec, totalny świr i idiota? Wybierz z powyższych.– Ash parsknął w ogóle
nie pozostając pod wrażeniem logiki Mariusa. Mężczyzna z kolei wcale nie zdawał się obrażony
wybuchem Asha.– To przecież może zrujnować twój biznes i karierę. Gorzej, to może zrujnować
moją karierę. W końcu wszyscy będą myśleć, że jestem w tym związku tak samo jak ty.
– Ash, skarbie, nie chcę tego przekazywać tobie tak zimno, ale ty nie masz żadnej kariery.
I beze mnie raczej ci to nie grozi.
Ash zacisnął zęby aż do bólu. Gnojek miał rację, co wcale nie poprawiało jego humoru.
– Jak ty to sobie wyobrażasz? Nie mam zamiaru nawet dotknąć cię palcem, więc od razu
możesz to sobie wybić z głowy. – Ash wzdrygnął się na całym ciele. Chryste, nie mógł uwierzyć,
że na serio rozpatrywał taką możliwość. Jednak wspomnienie posiłków, których nie jadł, i spania
na kanapie przyjaciela, którego dziewczyna uderzała do niego, skłaniały Asha do wysłuchania
Mariusa.
– Nie będziesz dotykał mnie ani ja ciebie. Myślisz, że dlaczego wybrałem właśnie ciebie?
– Z powodu mojego uroku osobistego? Nieprzeciętnego talentu?
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 9
– Jasneee. – Marius skrzywił się, ale widać było, że powstały pierwsze rysy na jego żelaznym
opanowaniu. Lekki uśmiech błądził w kąciku jego szerokich ust. – Między innymi dlatego, że nie
chciałem użerać się z jakimś napaleńcem, który za bardzo wczułby się w rolę. Ty jesteś równie
niezainteresowany mną jak ja tobą. Dodatkowo, będziesz pracował zbyt ciężko, aby flirtować gdzieś
na boku, co bardzo by mnie wkurzyło i mogłoby zrujnować moje plany. A wtedy byłbym bardzo zły.
I wierz mi, TEGO obaj byśmy bardzo nie chcieli…
Ash chrząknął, próbując przełknąć kolejną falę wesołości, całkowicie oczywiście nie na
miejscu. To zaczynało być nawet zabawne.
– Jak chcesz ludzi przekonać o tym, że jesteśmy parą? Nie będziemy się do siebie zbliżać
ani dotykać. Kto nam uwierzy? Popatrz ma mnie, mężczyzna taki jak ty z kimś tak przeciętnym
jak ja? – Ash palnął, zanim zdał sobie z tego sprawę, że otworzył usta. Cholera! Nie żeby miał
jakiekolwiek kompleksy.
No bo nie miał. Ale też się nie oszukiwał, że z niego jakiś Casanova. Przy stu osiemdziesięciu
pięciu centymetrach wzrostu uważany był za wielkiego, pustogłowego mięśniaka. Od najmłodszych
lat pracował fizycznie. Jego dłonie były zrogowaciałe od pracy, a skóra zbrązowiała i stwardniała
od długich godzin spędzonych w różnych warunkach pogodowych. Jego ciało było pokryte bliznami.
Twarz była przeciętna. Nic go nie wyróżniało. Nudne szaro–niebieskie oczy. Prosty zwyczajny nos,
usta nic szczególnego. Dolna warga pełniejsza niż górna. Ciemnoblond włosy ze spłowiałymi
pasmami. Kobiety interesowały się nim tak długo, póki nie wykazywał, że ma coś więcej między
uszami niż strzechę nieprzystrzyżonych włosów. Żadna z nich nie była zainteresowana rozmową.
Mógł gadać, o ile to nie kolidowało z jego aktywnością w łóżku. W wieku dwudziestu pięciu lat
można było śmiało powiedzieć, że stracił zainteresowanie randkami. Kiedy ciśnienie między jego
nogami zaczynało być już nie do zniesienia, szukał sobie jakiejś lekko–głowej lalki i znikał tak
szybko, jak tylko udawało mu się zapiąć rozporek bez permanentnego uszkodzenia swojej integralnej
części ciała. Najczęściej i najmniej problematyczne dla niego było towarzystwo własnej ręki.
Marius obrzucił go ciekawym spojrzeniem. Jego usta znów wygięły się w lekkim uśmiechu.
Ash mógł się założyć, że ironicznym.
– Nie musisz się o to martwić. Obaj jesteśmy ciężko pracującymi, zamkniętymi w sobie,
poważnymi mężczyznami. Nikt nie może oczekiwać po nas publicznego okazywania uczuć. Nikomu
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 10
nie powinno nawet przyjść do głowy, aby oczekiwać czegokolwiek innego niż kulturalnego
i stosowego zachowania, i tak właśnie będziemy się zachowywać. Twój wygląd jak najbardziej
sprzyja moim planom. Nie chcę, abyś wzbudzał zbyt dużo atrakcji swoją osobą. Nie mam zamiaru
odganiać nachalnych panienek i napaleńców, którzy z pewnością zapałają nagle zainteresowaniem
twoją osobą, jak tylko pokażemy się razem. Muszę skupić się na innych rzeczach. I ty też. Im mniej
zainteresowania wykażą tobą, tym lepiej. Ty z kolei dasz mi wreszcie możliwość uwolnienia się
od tych wszystkich harpii, które nie mają słowa NIE w swoim słowniku. Zwłaszcza przed Morgan
Thomas.
– Ty to sobie wszystko przemyślałeś, jak widzę. – Ash roześmiał się ironicznie. Ten facet
chciał go zwyczajnie wykorzystać. – Właściwie powinienem czuć się obrażony… Ale tak się składa,
że nie ma znaczenia dla mnie twoja opinia.
– Jestem biznesmenem. Nie mam czasu na pierdoły. A te kobiety i moja rodzina doprowadzają
mnie do szaleństwa. Moją pasją jest moja praca. Ty potrzebujesz pracy, domu i możliwości rozwoju
swojego talentu. Ja bufora, zanim zrobię coś, czego będę żałował. Jedyne, czego chcę w życiu,
to pracować. Projektować domy i budować ludzkie marzenia. A w tych warunkach nie mogę. Morgan
zaczęła być tak kreatywna w sposobach usidlenia mnie, że więcej czasu oglądam się przez ramię, niż
trzymam w dłoni ołówek. Ta kobieta mnie wykończy nerwowo.
– W jaki to sposób ja mam strzec twojej cennej cnoty? – Asher miał ochotę się na serio śmiać.
Nigdy w życiu nie uwierzyłby w podobną historię, gdyby ktoś mu ją opowiedział.
– Musisz być przy moim boku przez cały czas. Co nie będzie trudne, biorąc pod uwagę,
że będziemy razem pracować. Musisz pokazywać się na tych wszystkich spotkaniach i imprezach,
w których, Bóg wie czemu, muszę brać udział. No i musisz udawać zakochanego we mnie po uszy,
zazdrosnego kochanka. To powinno załatwić sprawę.– Marius stwierdził zimno i beznamiętnie,
jakby to powinno być dla Ashera oczywiste. Nawet kiedy mówił o zakochaniu, jego głos skrzypiał
od lodu. Ash wzdrygnął się do szpiku kości.
– To się nie uda! – Nie mogąc usiedzieć, zerwał się po raz kolejny ze swojego miejsca i zaczął
krążyć po biurze.
– A co? Nie dasz rady udawać? – Marius zakpił niewzruszony.
– Tu nie chodzi o mnie i moje zdolności aktorskie. Tu chodzi o to, że ten plan jest do dupy.
Nie możesz pogonić tej całej Morgan?
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 11
– Nie. Właśnie o to chodzi, że suka jest nie do ruszenia. Kochana córeczka senatora Thomasa.
Co córeczka chce, to córeczka ma. Cóż, mnie nie będzie miała. – Mężczyzna zacisnął usta jeszcze
mocniej, choć Ash dziwił się, że to było nawet możliwe.
– Więc chcesz mnie wykorzystać? Wiesz, ile rzeczy może pójść źle? Nikt nam nie uwierzy.
Mowy nie ma. – Ash był przekonany, że jeśli zgodzi się na to szaleństwo, to skończy się to dla niego
źle.
– To będziemy rozwiązywać zaistniałe problemy w miarę ich powstawania. Tak długo, aż nam
uwierzą.
– A co, jeśli nagle zmienisz zdanie? Jeśli nagle spotkasz jakąś kobietę, z którą będziesz chciał
się związać? Wykopiesz mnie, ułożysz sobie szczęśliwe życie, a ja zostanę z reputacją niechcianego
kochanka sławnego Torensa i bez perspektyw na przyszłość.
– Nie zmienię zdania i nie zakocham się. – Marius oburzył się, zgorszony na taką sugestię.
– Jasne. Tego nie możesz być pewien.
– Zawrzemy umowę. Kontrakt.
– Na jak długo? Kiedy raz ten szwindel ujrzy światło dzienne, to już nie będzie powrotu. – Ash
starał się skupić na wszystkich możliwych kłopotach, które na bank wypłyną, kiedy już raz podejmie
tę najgłupszą decyzję w swoim życiu.
– Podpiszę z tobą kontrakt na pięć lat. Wypłacę ci zaliczkę w wysokości twojego rocznego
dochodu z tytułu praktyk u mnie. Dam ci umowę na mieszkanie w moim domu bez żadnych opłat
czy czynszu. Zobowiążę się do udzielenia ci kursu, którego ukończenie będzie równoznaczne
z osiągnięciem tytułu Młodszego Architekta.
– Możesz coś takiego zrobić?– Ash pisnął zaskoczony i choć nie była to najbardziej męska
reakcja, nie był w stanie się w tym momencie przejmować.
– Mogę bardzo wiele. – Marius wyszczerzył zęby w drapieżnym uśmiechu. Ash wcale nie
poczuł się jednak ani trochę bardziej uspokojony.
– Pięć lat to bardzo długo. Co jeśli zmieniasz zdanie po roku lub dwóch? Ta twoja Morgan
znudzi się i znajdzie sobie inną ofiarę. – Wątpliwości nie chciały opuścić Asha, choć bardziej
logiczna, praktyczna część jego umysłu wrzeszczała, aby przyjąć tę propozycję. Nie żeby musiał
chociażby lubić gościa.
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 12
– Rozumiem twoje obawy i wątpliwości. – Marius odparł spokojnie, jakby przemawiał
do niegrzecznego dziecka, które w każdej chwili może urządzić scenę. – W kontrakcie zawrę
klauzurę, która będzie mówiła, że w wypadku przedwczesnego zerwania umowy przeze mnie
wypłacę ci odszkodowanie w wysokości… hmm… dwustu pięćdziesięciu tysięcy dolarów… To
powinno ci pomóc ustawić się w życiu i otrzeć łzy po utraconej reputacji…
Ash czuł, jak po raz kolejny jego szczeka opada. Cholera, musi z tym skończyć. To zaczyna
robić się nudne.
– A co, jeśli to ja będę chciał zerwać umowę?
– Nie dostaniesz kasy. W zależności od powodów zerwania umowy, zachowasz pieniądze,
które ci wypłacę, ale będziesz musiał przepracować ten rok. Będziesz musiał się wyprowadzić. Nigdy
też nie wolno ci zdradzić szczegółów czy faktu zawarcia między nami umowy. W przeciwnym
wypadku to ty będziesz musiał zapłacić mi odszkodowanie. A nie sądzę, abyś kiedykolwiek był
w stanie. – Marius wydawał się cholerną, sztywną, bezuczuciową maszyną, siedząc tak spokojnie
i bombardując Ashera informacjami. – Po za tym nie chciałbyś znaleźć się po mojej niewłaściwej
stronie, wierz mi.
Och, Ash wierzył, wierzył i to jeszcze jak. Wierzył jak cholera. Nie sposób było faceta nie
podziwiać, na jego zwariowany sposób. Nadal to jednak nie znaczyło, że miał zamiar dać się
wykorzystać.
– Czyli podsumowując… Nie mam szansy dostać u ciebie normalnej, zwyczajnej pracy
w godzinach od dziewiątej do piątej?
Marius potrząsnął głową, parskając sarkastycznie.
– Tak podejrzewałem. Czyli jeśli się nie zgodzę, mam przejebane, i jeśli się zgodzę, też mam
przejebane. Będę twoim niewolnikiem na każde zawołanie. Aby móc zrobić karierę i osiągnąć to,
czego pragnę, muszę zostać zredukowany w oczach ludzi do utrzymanka i lachociąga sławnego
Mariusa Torensa… Hmmm…. Pomyślmy… – Ash przyszpilił Mariusa własnym chłodnym,
wykalkulowanym spojrzeniem. Dwóch może grać w tę grę. – Zgoda… Ale pod jednym warunkiem…
Z zimną satysfakcją patrzył, jak tym razem to szczęka Mariusa Torensa opada na podłogę.
Niemal mógł przysiąc, że słyszał głośne stuknięcie.
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 13
„ Mądry nie zapyta, a głupi pomyśli, że tak miało być…”
Marius z niedowierzaniem patrzył na młodego mężczyznę siedzącego naprzeciwko niego.
Nawet kiedy słowa padały z jego ust, nadal nie wierzył, że je wypowiada. Jakimś cudem Asher
nie dokopał mu do tej pory. Jego propozycja była dla niego chyba nawet większym zaskoczeniem
niż dla nic niepodejrzewającego mężczyzny, który przyszedł starać się o pracę w jego firmie.
Marius nie planował tego, nie przewidział, nie miał pojęcia, że coś takiego przyjdzie mu
do głowy. Jednak telefon, który otrzymał od Morgan chwilę przed przyjściem Ashera na spotkanie,
doprowadził go do takiej rozpaczy i wściekłości, że nie był w stanie myśleć logicznie. Ta kobieta
chciała zniszczyć całe jego życie. Nie wiedział już, co robić. Stąd też jego genialny plan. Jedno
spojrzenie na wielką sylwetkę mężczyzny stojącego w jego drzwiach i BUM!
Jego usta wyprzedziły jego procesy myślowe.
A potem nie pozostało mu już nic innego, jak wyciągnąć maksimum korzyści z ekstremalnie
niekorzystnej sytuacji.
Chryste. Czy on na serio chciał to zrobić?
Obraz uśmiechniętej krwiożerczo Morgan, wpijającej się w jego przedramię krwistymi
szponami, rozwiał jego wątpliwości w mgnieniu oka. Tak, chciał to zrobić i był nawet całkiem
zdeterminowany.
– Słucham w takim razie. Jaki to warunek? – Marius zapytał obojętnie, choć jego serce waliło
jak młotem. Asher nie wyglądał na mężczyznę, który łatwo daje się manipulować. Dziwnie
wzbudzało to szacunek Mariusa.
– Chcę ślubu.
Marius zagryzł wargi, aby nie parsknąć śmiechem, jego… przyszły narzeczony… mógłby tego
nie docenić.
– Ślubu?
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 14
– Tak, ślubu. – Asher odparł stanowczo i zdecydowanie, nie uginając się pod spojrzeniem
Mariusa.
Zwariował chyba.
– Tym razem to ty chyba nie jesteś poważny. Wiem, że jednopłciowe małżeństwa zostały
uznane za legalne, ale to chyba już lekka przesada. – Na myśl o jakimkolwiek stałym związku,
nawet udawanym, czuł, jak skóra cierpnie mu na karku. Cholera.
Asher wstał, przeciągnął się leniwie, ukazując każdy jeden muskuł na jego torsie pod ściśle
przylegającą do niego koszulką i ruszył do drzwi, nie oglądając się za siebie.
– Miło było, życzę powodzenia w znalezieniu… asystenta no,
i …narzeczonego.
– Zdecydowanym krokiem parł przed siebie.
Marius zaklął pod nosem barwnie. Niech go cholera. Nie wyobrażał sobie przechodzić jeszcze
raz przez składanie kolejnej takiej propozycji.
– Okej.
Ash potknął się, niemal wpadając na drzwi.
– Co?
– Słyszałeś, wiec nie udawaj. Weźmiemy ślub. Po pięciu latach rozwód i każdy pójdzie
w swoją stronę. Zamiast kontraktu, podpiszemy intercyzę przedmałżeńską. – Marius bardziej wypluł,
niż powiedział. Widać jednak było, że trybiki już obracają się w jego głowie, planując jak najlepiej
wyciągnąć maksimum korzyści z obecnego obrotu sytuacji. Ash zachichotał.
– Och, jakaż to romantyczna propozycja. Nie mam innego wyboru, jak tylko zostać twoim
mężem. Nikt nie zdołałby się oprzeć twojemu urokowi.
Parskając, Marius wstał zza biurka i podszedł do uśmiechniętego Ashera. Obaj byli niemal
jednego wzrostu, więc mogli spokojnie spojrzeć sobie w oczy… czy pocałować.
Eeee… A ta myśl skąd mu przyszła do głowy?
Wściekły, że cała ta sytuacja wymykała mu się spod kontroli i zagubiony we własnych
reakcjach Marius dość drastycznie chwycił Asha za mankiet i pchnął go za drzwi.
– Przestań. Pokażę ci, gdzie będziesz mieszkał. – Wyprzedził lekko zaskoczonego mężczyznę
i ruszył przez długie korytarze, nie oglądając się za siebie, żeby sprawdzić, czy mężczyzna podążył
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 15
za nim. Niech go cholera, jeśli da się wyprowadzić z równowagi. – Twój pokój będzie przylegał
do mojego. W ten sposób będzie łatwiej udawać, że dzielimy łóżko.
Na samą tę myśl ciarki przebiegły mu po karku. Asher najwyraźniej miał zbliżoną reakcję,
bo podejrzliwie spojrzał na niego.
– Wszyscy muszą być przekonani, że jesteśmy parą. Czyli właściwe będziemy udawać
non–stop. Mam gosposię, sprzątaczkę, która przychodzi co drugi dzień, i ogrodnika. Nie chcę
ryzykować, że któreś z nich palnie coś, co by zniszczyło cały ten plan. Będziesz wstawał, zanim
Margaret przyjdzie do pracy i poprawiał łóżko. Tym sposobem nikt się nie zorientuje, że nie śpimy
razem.
– Chyba sobie kpisz. Może ty wstawaj i udawajmy, że spisz w moim łóżku? – Ash oburzył się
nie na żarty. Z całych sił starał się nie gapić na modnie i nowocześnie urządzone pokoje. To nie było
jego środowisko naturalne.
– To by było bez sensu. Ja mam łóżko King Size. Nikt by nie uwierzył, że przeniosłem się
do mniejszego.
– W takim razie będziemy spać w twoim, razem. – Ash parsknął na zaskoczonego Mariusa,
ominął go i rzucił się na wspomniane łóżko, rozciągając na całej długości. – Jeśli to ma się powieść,
a ja nie piszę się na to, jeśli nie włożymy w to sto procent wysiłku, to musimy być bardzo
przekonywujący. I wierz mi, nie mówię tego dlatego, że mam ochotę oglądać co wieczór twój
włochaty tyłek.
– Ale nie uważasz, że to lekkie ekstremum? – Marius zapytał, choć tak naprawdę z jakiegoś
powodu słowa Asha brzmiały bardzo rozsądnie. Cholernie go to irytowało.
– Nie. Życie nie każdego rozpieszcza łóżkiem średniej wielkości mojego mieszkania. Nieraz
mieszkałem z większą ilością współlokatorów, niż mam ochotę wspominać. Czasem budziłem się
w towarzystwie, którego nie zapraszałem do mojego łóżka i którego higiena osobista nie była
priorytetem. – Ash wstał z łóżka i znów się przeciągnął. Kurczę facet był wielki. Poruszał się jak
leniwy drapieżnik na łowach. Jakby miał cały czas świata. – Nie piszę się, jeśli ta cała zabawa ma
spalić na panewce albo nawet gorzej… wybuchnąć mi w twarz.
Marius stłumił kolejny atak lekkiej paniki i skinął głową. W końcu nie był znany ze zbytniej
wylewności.
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 16
– Jedź po swoje rzeczy. Jak wrócisz, zabiorę cię na kolację, abyśmy mogli wymienić
podstawowe informacje na nasz temat. Nie chcę być złapany w żadną podbramkową sytuację.
– Och, kolejna z twoich romantycznych propozycji. Jakbym mógł ci odmówić? – Ash parsknął
ironicznie i wymaszerował z pokoju.
Marius mógł się tylko zastanawiać, czy jeszcze wróci. Nie chciał obrazić Ashera, ale też nie
miał jeszcze okazji zaplanować taktycznie, jak ma się zachowywać. Zdecydowanie jednak wyglądało
na to, że Ash nie najlepiej przyjmuje polecenia. Najwyraźniej będzie musiał poćwiczyć pytanie
i proszenie. Jeśli komuś zależało na powodzeniu tego planu, to właśnie jemu!
„Niektóre rzeczy nie są tym, na co wyglądają,
inne dokładnie tym, czym się wydają
– dostrzec różnicę –
nazywamy mądrością”
– Mówiłem, że to się nigdy nie uda. – Ash wparował do gabinetu i nerwowo przeczesał włosy
dłońmi, jego długa grzywka jednak opadła mu z powrotem na czoło. Ze złością odpiął górny guzik
u jego jedynej wyjściowej koszuli. Czuł się, jakby cisnęła go jego własna skóra.
– Nie przesadzaj, nie było tak źle. To nawet służy naszej sprawie. Byliśmy widziani razem
po raz drugi. – Marius klapnął z westchnieniem ulgi na kanapę w gabinecie. Zestresowany Ash
doprowadzał go do obłędu. – Nie uważasz, że wszyscy byliby bardziej podejrzliwi, gdybym nagle
pokazał się z kimś na ramieniu i robił maślane oczy? W ten sposób jest szansa, że wszystko
wymsknie się jakby przypadkiem.
– Czy ty masz na myśli to, co mi się wydaje, że masz na myśli? – Ash, z lekkim zmarszczeniem
brwi, spojrzał na przystojnego mężczyznę niedbale rozciągniętego na kanapie. Nadążenie za trybem
jego rozumowania było sztuką samą w sobie.
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 17
– Hmm… jeśli masz na myśli, że damy się przyłapać w jakiejś, oczywiście totalnie
kontrolowanej, dwuznacznej sytuacji… To tak, właśnie to miałem na myśli. – Marius rzucił Asherowi
zdecydowane, ponure spojrzenie. Był skłonny osiągnąć zamierzony cel tej całej maskarady.
Bez względu na to, ile to go będzie kosztowało. Na dzisiejszym party tylko cudem uniknął spotkania
z Morgan. Jeden z jego znajomych jednak dosadnie powiedział mu, ile zamieszania robi ta kobieta,
aby położyć na nim swoje łapy.
Asher parzył na niego przez chwilę, jakby wyrosła mu druga głowa. Nagły wybuch jego
śmiechu jednak zaskoczył ich oboje. Z niedowierzającą miną stanął naprzeciwko Mariusa i zaplótł
ramiona na muskularnej piersi.
– I jak to sobie wyobrażasz, geniuszu? Dziś i wczoraj trzymałeś tak wielki dystans fizyczny
miedzy nami, że wszyscy inni stali bliżej ciebie niż ja. Za każdym razem, kiedy zrobiłem krok
w twoją stronę, ty robiłeś krok wstecz. Gdyby ktoś się przyjrzał, to by pomyślał, że tańczymy. I ty
chcesz stworzyć „kontrolowaną” dwuznaczną sytuację? – Ash ponownie wybuchnął śmiechem. Tym
razem jednak bardziej ponurym niż wesołym. Był przyzwyczajony, że nikt nie chciał być z nim
blisko. Dlaczego „udawany” narzeczony miałby być inny?
Marius miał choć tyle przyzwoitości, aby się zarumienić.
– To… Będzie wymagało… Eee… To zajmie trochę czasu, zanim się przyzwyczaję, okej? To
nie jest tak, że nawet dobrze cię znam. – Z złością poderwał się z kanapy. Nie wiedzieć czemu, odkąd
Ash zamieszkał z nim, Marius stał się nagle świadom wszystkiego, co dotyczyło tego mężczyzny.
Jak jeszcze nigdy w życiu, nagle był skoncentrowany na każdej rzeczy, jaka go dotyczyła. Gdzie był,
co robił, kiedy. To wkurzało Mariusa nieskończenie. Zwłaszcza, że Ash przez cały ten czas zdawał się
opanowany, pozbierany i cholernie efektywny.
– Więc, co proponujesz, o Wielki M? – Ash zapytał ironicznie.
– Hmm… Poćwiczymy? – Marius zapytał z wahaniem, nie spoglądając na Ashera. W co on
się, do cholery jasnej pakuje?
Asher wyrzucił
ręce
do
góry w
geście
poddania
i
ruszył
do
kuchni
bez oglądania się za siebie.
W co ja się, do cholery jasnej pakuję? Asher trzasnął drzwiami od lodówki trochę mocniej
niż wymagała
tego
sytuacja, niemniej
jednak poczuł
się odrobinę
lepiej. Margaret,
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 18
gospodyni Mariusa, jak zwykle przeszła samą siebie, zaopatrując ich w gotowe do podgrzania dania.
I choć Asher potrafił gotować, to był niezmiernie wdzięczny, że nie musiał tego robić.
Poćwiczyć! Poćwiczyć? Jak on to sobie, do cholery, wyobrażał? Tego się nie da tak po prostu
poćwiczyć. Nie można sobie tak zwyczajnie wyrobić nawyku dotykania czy bliskości w stosunku
do innego człowieka. Do mężczyzny, dokładniej rzecz biorąc. Ash nie był homofobem i był na tyle
pewny siebie i swojej męskości, że nie odczuwał zagrożenia czy niepewności. Fakt, że miał być
łączony w intymny sposób z Mariusem, nie wstrząsał jego osobowością ani nie zmieniał tego,
jakim człowiekiem był.
Nie dało się trzymać ludzi z dala od łóżek innych, więc tak czy inaczej nie przejmował się tym,
co ludzie będą myśleć czy uważać. To wszystko nie miało znaczenia.
Znaczenie natomiast miało to, że podjął się tego zadania. Jedyne, czego by się wstydził, to
gdyby zawiódł. Zwłaszcza z jakiegoś głupiego nieistotnego powodu. On bardzo poważnie podchodził
do swoich zobowiązań. Chciał zapracować na swoje pieniądze, praktyki i doświadczenie. Nie chciał
wykorzystać Mariusa. Chciał, aby ich umowa była uczciwa i aby każdy z nich otrzymał dokładnie to,
na co się pisał.
Big M przywędrował w końcu do kuchni. Spięty i wyprostowany jak strzała, nadal jednak Ash
miał wrażenie, że wyglądał na przybitego.
– Siadaj i jedz! Przysięgam, jeśli za każdym razem na tych twoich przyjęciach masz zamiar
karmić mnie sałatą, to już z tobą nie pójdę! – Ash zażartował. Jedzenie faktycznie w większości
serwowano jak dla królików i anorektyków, ale faktem było, że nawet nie byłby w stanie przełknąć
kęsa. Jego żołądek był zwięzłą kulą od momentu, kiedy zamknęły się za nimi drzwi dzisiejszego
ranka.
– Sorry. Też nie znoszę jedzenia, które serwują. Następnym razem wezmę cię na porządny stek
w nagrodę, jeśli będziesz się grzecznie zachowywał. – Marius wyszczerzył się, pakując widelec
z jedzeniem do ust.
– Ha! Ja zawsze jestem grzeczny. – Ash wzruszył ramieniem, uśmiechając się krzywo.
– Albo prawie zawsze.
Na uniesioną w niedowierzaniu brew Mariusa, roześmiał się złośliwie.
– Okej, okej… Mogę być grzeczny. Zdarza mi się…
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 19
Obaj mężczyźni roześmiali się i atmosfera w kuchni nagle zelżała. Jeśli nie nauczą się być
na luzie we własnym towarzystwie, to równie dobrze mogą od razu się poddać. Ash odczekał,
aż zjedzą i sprzątną, aby przeprowadzić z Mariusem poważną rozmowę. Jeśli nie wyjdą z jakimś
rozwiązaniem, i to szybko, słabo to widział.
– Dobra, wyduś to z siebie, zanim się udławisz. – Marius jednak nie miał najwyraźniej oporów,
aby przejść do rzeczy od razu. Zresztą był biznesmenem. „Nie miał czasu na pierdoły”.
– Musimy ustalić, co zrobimy i jak. Poćwiczyć, jak to ująłeś. – Asher westchnął i stanął
naprzeciwko Mariusa. Oczy mężczyzny śledziły każdy jego ruch podejrzliwie. – Podaj mi dłoń.
Marius zmarszczył brwi i wyciągnął dłoń jak do powitania. Sztywno, pewnie i zdecydowanie.
– Nie, nie, nie. Właśnie dlatego to się nie uda. Traktujesz mnie jak petenta, a nie narzeczonego.
– Ash nie mógł na czas powstrzymać lekkiego parsknięcia. – Kiedy zabrałeś mnie na obiad,
aby dowiedzieć się czegoś o mnie, to rozmowa wyglądała tak, jakbyś przeprowadzał kolejne
przesłuchanie, a nie zapoznanie z mężczyzną swojego życia.
Tym razem to Marius parsknął, zwłaszcza na widok urażonej miny Asha.
– Okej, rozumiem, o czym mówisz. Ale to nie tak, że mogę lata przyzwyczajeń…
– Złych.
– …zmienić w jeden dzień. Jeśli masz jakieś pomysły, to cały zamieniam się w słuch. – Marius
zignorował przytyk
i wykrzywił
się
ironicznie. – Masz
jakieś
idealne
rozwiązanie,
OWszechwiedzącyJeden?
– Myślę, że powinniśmy zacząć od prostych rzeczy. Przyzwyczaić się do siebie. – Ash
wzruszył ramionami nieporadnie. W końcu on nie posiadał wymaganego doświadczenia tak samo jak
Marius. Wyciągnął przed siebie dłoń wnętrzem do góry i czekał, czy Marius poda mu swoją. W końcu
to nie była fizyka jądrowa… prawda? Marius obrzucił jego dłoń podejrzliwym spojrzeniem, ale
w końcu położył swoją na wierzchu i splótł palce z większą dłonią Asha.
– Tego się nie da bez drinka… albo trzech. – Bez ceregieli pociągnął mężczyznę za sobą
do salonu i do barku.
– Co dla ciebie?
Ash znów wzruszył ramionami, choć znieczulenie się apelowało do niego coraz bardziej
z każdą sekundą.
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 20
– Whisky z colą.
– Robi się. – Marius unikał spojrzenia na niego i szybko zabrał się za przygotowywanie
drinków.
– Wiesz, że będziemy musieli oswoić się ze sobą, prawda? Nie możesz za każdym razem
podskakiwać, kiedy nasze ciała się zetkną. I przypuszczam, że bardziej by było przekonywujące nasze
narzeczeństwo i małżeństwo, gdybyś faktycznie dał radę spojrzeć na mnie bez chęci zdzielenia mnie
przy każdym razie, jak tylko twoje oczy spoczną na moim ciele. – Ash, nie wiedzieć czemu,
odkrył nagle, że lubi dręczyć Mariusa. Zwłaszcza widząc dyskomfort i niepewność mężczyzny.
Może cała ta gra okaże się przynajmniej zabawna?
– Nie wiem, o czym ty mówisz. – Marius napiął się jak cięciwa. Jeszcze chwilkę i coś sobie
uszkodzi biedak.
– Musisz wyluzować, choć trochę. Wyglądasz, jakbyś miał wyskoczyć ze skóry za każdym
razem, kiedy się do ciebie zbliżam… kochanie. – Ash zachichotał. Kurczę, faktycznie zachichotał.
Niedobrze.
– Bardzo śmieszne, bardzo. Jak to jest, że ty nie jesteś ani trochę… No wiesz… Że tak lekko
to wszystko przyjmujesz? – Marius wpił spojrzenie w Asha stanowczo i zdeterminowanie. Nie miał
zamiaru dać się onieśmielić. Nikomu. Sobie samemu zwłaszcza.
– A co za wybór mam? Zdecydowałem się pomóc ci. Obaj czerpiemy z tego układu korzyści.
Ja mam zamiar wywiązać się ze swojej części. Bez względu na to, czego dana sytuacja będzie
wymagać. Przecież to nie jest tak, że będziemy się bzykać na serio. Mamy tylko takie pozory
stworzyć.
– Ash odpowiedział własnym zdecydowanym spojrzeniem. Gorzej, zrobił krok i stanął pierś w pierś
z Mariusem. – A trudno to robić, kiedy obawiasz się każdego dotyku.
Marius nie odsunął się ani nie opuścił wzroku tym razem. Skoro Ash może być tak
wyluzowany na ten temat, to prędzej piekło zamarznie, niż to on będzie tym, który ma problemy
i cykora.
W końcu to był jego cholerny pomysł!
– Mam rozumieć, że jesteś zdecydowany na dotyk w miejscu publicznym? Jak na przykład…
– Marius objął Asha w pasie i wolno przyciągnął do swojego boku, dając mu mnóstwo czasu na to,
aby stawić opór, gdyby tego chciał. Ash tylko uniósł brew drwiąco.
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 21
– Nie wiem, czego się spodziewasz… Że ucieknę z krzykiem?
– Nie, ale mógłbyś zacząć oddychać. – Marius wyszczerzył nagle zęby zadowolony. Widoczny
dyskomfort Asha widocznie go bawił.
Ash westchnął głęboko i zrelaksował się lekko. Objął Mariusa bokiem z własnej inicjatywy.
– Masz rację, jestem równie okropny ja ty. To się nigdy nie uda.
– Eee, tam. Nie podejrzewałbym, że jesteś osobą poddającą się bez walki.– Marius kpił lekko,
ale sam czuł, jak serce mu wali. Każdy niuans ciała przylegającego do niego jak druga warstwa ubrań
nagle stał się centrum jego uwagi. Silna sylwetka, twarde mięśnie i gorąco promieniujące z Asha
niemal go przytłaczały. Marius nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek był równie blisko drugiego
mężczyzny.
– Co dalej?
Marius westchnął zirytowany. Byłoby zajebiście, gdyby sam wiedział. Zdecydował, że dalsze
odwlekanie, kombinowanie i wahanie nie ma sensu. Miał konkretny cel do osiągnięcia. W ciągu
trzech miesięcy miał poślubić Asha. Tysiące ludzi przewinie się w ich towarzystwie. Jeśli nie może
zmobilizować się teraz, to faktycznie nie ma opcji, aby ktokolwiek im uwierzył. Stanowczym ruchem
zwrócił się w stronę Ashera i pociągnął go w swoje objęcia, stając nos w nos. Szeroko rozszerzone
źrenice mężczyzny i przyśpieszony oddech zdradziły, że nie był tak opanowany, za jakiego by chciał
uchodzić. Z pewnością był zaskoczony. Bez wahania objął Mariusa w pasie, ale obaj byli tak spięci
i sztywni, że przypominali dwie deski.
– To się nie uda…– wymamrotał pod nosem Ash. Marius musiał się uśmiechnąć.
– Nie bądź takim pesymistą. Zobacz, jaki postęp zrobiliśmy. Wyluzuj, bo naciągniesz sobie
coś… – zakpił, szczerząc zęby.
– Staram się. Wierz mi. W końcu nadal cię nie znokautowałem, prawda? – Ash odgryzł się,
ale bez złości. Biorąc lekki oddech, spróbował rozluźnić kolejne partie mięśni. Skupił się
na zadaniu tak bardzo, że nawet nie zauważył, kiedy jego ciało przylgnęło do Mariusa jak druga
skóra. Ich piersi stykały się tak ciasno, że nawet ich uda przylgnęły do kolan, a ich twarze dzieliły
centymetry. Marius obserwował go z dziwnym błyskiem w oku. Ash całym sobą zwalczył impuls,
aby odskoczyć i wprowadzić jakże potrzebny mu nagle dystans. Zdawał sobie jednak sprawę z tego,
że to by było bez sensu. Nadal musieliby wrócić do miejsca, gdzie przerwali ćwiczenia.
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 22
– Co? – Pytanie przypominało bardziej warknięcie niż słowo, ale Ash starał się w tym
momencie objąć umysłem całą sytuację, w jakiej się znalazł.
Nie dam rady tego zrobić, to się nigdy nie uda. I nie żebym gościa nie lubił… Po prostu…
– W porządku?– Marius, jak na nieszczęście, brzmiał spokojnie i opanowanie. To tylko
bardziej dolewało oliwy do ognia Asha.
– Oczywiście, że tak… kochanie!
Marius skrzywił się, jakby go ktoś dźgnął.
– Kurczę, na to chyba potrzebuję więcej niż jednego drinka. – Wolno zaczął się wycofywać
z ich nieporadnego uścisku. Jego dłonie były mokre z nerwów.
On się chyba nie nadawał, do tego, żeby być z kimś blisko. To dlatego chciał się pozbyć tych
wszystkich namolnych panienek polujących na jego kasę i chcących się kąpać w blasku jego sławy,
której nie chciał, nawiasem mówiąc, ani jej nie potrzebował. To fakt, że pomagała mu zrealizować
jego marzenia, ale czasem kłopoty z nią związane sprawiały, że często się zastanawiał, czy skórka jest
warta wyprawki. Ash złapał koszulę Mariusa na plecach i zacisnął pięści.
– O nie, kolego. Co dalej? Co powinniśmy jeszcze „poćwiczyć”? Powinniśmy wiedzieć o sobie
jakieś intymne rzeczy. Nie powinniśmy dać się zaskoczyć żadnej z twoich ex, jeśli przyjdzie którejś
z nich na myśl, aby zweryfikować nasz związek.
– Chyba kpisz!– Marius znów chciał się uwolnić z objęć Asha, ale mężczyzna był zwyczajnie
zbyt silny. Bez szarpaniny nie uwolniłby się, a nie chciał jej wywoływać.
– Spoko, Big M., to nie musi być prawda. Masz jakieś blizny? – Ash wpatrywał się w niego
lekko zamyślony. Widać było, jak kalkuluje sobie każde posunięcie. – Nie, to lepiej, jeśli zobaczymy
na własne oczy. Dziś przed położeniem się do łóżka załatwimy to.
Marius tylko zachłysnął się zaskoczony. Jak on może mówić o oglądaniu ich nagich ciał,
jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie?
– A co jeśli mam bliznę w bardzo intymnym miejscu? – zapytał Asha z wyzwaniem w głosie.
– To co z tego? Nie masz nic, czego bym już w życiu nie widział. Człowieku, to tylko kawałek
mięsa. – Ash roześmiał się i bujnął ich ciałami. Tarcie, jakie stworzyła ta czynność, wywołała całe
mnóstwo sensacji w ich organizmach, nie wspominając o głowach. – A poza tym masz, że się pytasz?
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 23
– Nie, nie mam, ale byłem ciekaw, co odpowiesz. – Marius przyznał z krzywym uśmiechem.
Reakcje jego zdezorientowanego ciała wolał całkowicie pominąć.
– Ale ja mam. – Ash wybuchnął śmiechem. – Och, kochanie te rumieńce po prostu wyglądają
na tobie uroczo!
Marius otrząsnął się lekko z horrorem, spoglądając w oczy Asha.
– Chryste! Mam nadzieję, że nie będziemy zmuszeni tak gadać przez cały czas?
– Och, nie wiem, mój dobry znajomy jest gejem. Obawiam się, że nie byłby zadowolony
z naszego zachowania. Gdybyś go poznał, prawdopodobnie wypisałbyś się w pięć minut z tego planu.
Ash nie mógł stłumić śmiechu na widok miny Mariusa, facet wyglądał nietęgo na krawędziach.
– Taki okropny? – Marius zapytał z przerażeniem.
– Nie, taki wyjątkowy. Gdyby to on był na moim miejscu, to prawdopodobnie do tego
momentu już okręciłby cię sobie wokół małego palca, rozśmieszył do łez, wycałował do
nieprzytomności.
A kiedy byś się pozbierał, skapnąłbyś się, że masz spodnie przy kostkach i przeżywasz jazdę swojego
życia. – Ash rechotał praktycznie uwieszony na ramionach Mariusa, którego usta otwierały się
i zamykały, ale nie wytwarzały żadnego dźwięku. – Jest też duże prawdopodobieństwo, że zniknąłby,
zanim być zdołał mrugnąć okiem, zostawiając cię pragnącego więcej. Lorens jest znany z tego, że
lubi łamać serca przekonwertowanych heteryków.
Marius z całych sił starał się zwalczyć niechcianą, niespodziewaną i totalnie nie na miejscu
wizję Asha na kolanach z twarzą wciśniętą w jego krocze. Jego mózg z trudem przefiltrował
znaczenie słów Ashera. Z całych sił borykał się, aby odpowiedzieć spokojnie i przede wszystkim
z sensem. Chyba umarłby z upokorzenia, gdyby Ash jakimś cudem zdołał się dowiedzieć, o czym
myślał.
– Czy to znaczy, że ciebie też starał się przekonwertować? – Parsknął w końcu przez zaciśnięte
zęby Marius, jednocześnie lekko starając się odsunąć od rozpalonego ciała Asha.
– Nie… Nie jest w moim typie. – Ash odparł niedbale, nadal jednak nie pozwolił Mariusowi
nawet drgnąć.
– Och, to jaki jest w takim razie twój typ?
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 24
– Ten wiesz… – wyszeptał miękko, pochylając się nad jego uchem, Asher. – Ciemny, cichy,
ponury i wysoki. – Po czym przyciągnął Mariusa do siebie dość gwałtownie i równie gwałtownie
puścił. Kolejny raz odwracając się na pięcie i zostawiając zaskoczonego Mariusa samemu sobie na
środku pokoju.
Nie wiedzieć czemu, mężczyzna nie mógł oderwać oczu od każdego kroku, każdego ruchu
mięśni jego pleców i ud, śledząc ich pracę z uwagą godną prześladowcy. Dopiero kiedy szerokie
ramiona i wąski tyłek Asha zniknęły z pola jego widzenia, Marius zdolny był dać sobie mentalnego
klapsa.
Cholera, musi go oduczyć tego wychodzenia bez słowa!
Aż się skrzywił na własne myśli. Chryste, jakby nie miał istotniejszych problemów.
„Czasem dostajesz więcej, niż chcesz mieć w pierwszym miejscu”.
Ash nadal nie potrafił się pozbierać po nierozważnie, należy nadmienić, zaproponowanym
przez siebie striptizie. To było głupie. Nie zdołał, z jakiegoś całkowicie nie zrozumiałego dla niego
powodu, wywalić obrazu ciała Mariusa ze swojej głowy. Kiedykolwiek by nie zamknął oczu,
z miejsca pod powiekami stawał mu nagi Marius.
Nie, żeby facet miał się czego wstydzić. Bo nie miał. I może w tym był cały problem.
Ash niemal nie połknął języka, kiedy jego współlokator zjawił się przed nim poprzedniego wieczoru.
Dumny, wyprostowany i nagi. Ponad metr osiemdziesiąt smukłych mięśni i opalonej skóry. Szerokie
ramiona, wąskie biodra i długie, szczupłe, umięśnione nogi. Z trudem podzielną uwagę Asha
przyciągały nieustannie dwa ciemne, brązowe sutki zdobiące seksowną, gładką pierś mężczyzny
i schludnie, idealnie przycięte włosy łonowe Mariusa zdobiące kij baseballowy wiszący między jego
udami.
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 25
No tak, można śmiało powiedzieć, że facet miał wszystko.
No, i najbardziej zarozumiały uśmiech, jaki Asher w życiu widział. Z precyzją i niemal
chorobliwą dokładnością Marius wymienił, opisał i wskazał każdy znaczek, znamię czy bliznę
na swoim ciele. Ash był przekonany, że wiedział o mężczyźnie znacznie więcej niż kiedykolwiek
chciał.
Z zażenowaniem, skrzywił się na wspomnienie momentu, kiedy przyszło jemu się rozebrać.
Nie ociągał się czy odwlekał. Za to z trudem zapanował nad drżeniem rąk. Milion niespodziewanych
pytań przepłynęło przez jego głowę. Nigdy, przenigdy nie pomyślałby sobie, że kiedykolwiek
przyjdzie moment, w którym zacznie się martwić, co myśli o nim inny mężczyzna. Nagle, niepewny
siebie i swojego ciała, miał ochotę obrócić się na pięcie i uciec.
Krytycznym okiem spojrzał po sobie po raz kolejny.
Co widział Marius?
Nadmiernie rozbudowane mięśnie klatki piersiowej i ramion. Efekt wieloletniej pracy. Blizny
i szorstka skóra. Asher nigdy się nie oszukiwał na swój temat. Nie miał zamiaru zacząć teraz. Był
szczupły. Bieda to robi człowiekowi. Nie musisz się martwić o kalorie, kiedy nie wiesz, czy w ogóle
będzie cię stać na kolejny posiłek. Jego biodra były trochę szersze niż Mariusa, ale z kolei cała jego
sylwetka była jakby większa. Nie musiał się też wstydzić swojego przyrodzenia, choć raz w życiu,
chwała Bogu, zachowującemu się. Walcząc po raz kolejny z falą gorąca zalewającą mu twarz,
Asher wspominał moment, w którym musiał pokazać bliznę Mariusowi. Idiota uparł się, że chce ją
zobaczyć. Z wściekłością, ale zaciśniętymi do bólu zębami, aby nie dać gnojkowi satysfakcji,
Ash położył się na łóżku, rozłożył uda i chwycił swoją mosznę lewą ręką, aby odsunąć ją na bok
i wskazać bliznę biegnącą przez całą długość jego pachwiny.
W jego linii pracy jeden nieuważny moment, chwilka nierozwagi i konsekwencje bywają
śmiertelne. W najlepszym wypadku bardzo bolesne. Marius wyglądał, jakby zobaczył ducha. Jego
twarz pobladła i przez sekundę wyglądał, jakby miał ochotę dotknąć wypukłą tkankę blizny.
W ostatniej jednak sekundzie odskoczył zarumieniony z przepraszającą miną. Ash zbył go śmiechem,
choć na dnie duszy przeklinał, na czym świat stoi. Nie chciał, aby kolejna jego niedoskonałość była
wyciągana na światło dzienne. Jego rana zagoiła się. Ból minął. Nie było powodu, aby poświęcać
temu cenny czas.
I teraz też nie powinien rozwodzić się nad spojrzeniem Mariusa, zanim położyli się do łóżka.
W bardzo konserwatywnych PJ’ch.
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 26
Teraz powinien przygotować się do kolejnego spotkania, na które miał się wybrać z Mariusem.
Cholera wie, czemu ten facet spędzał na tych bezsensownych spotkaniach więcej czasu, niż posiadał.
Niestety wyglądało na to, że sporą częścią projektów Mariusa były domy dla bogatych
i wpływowych. Wychodziło jednak na to, że to właśnie te projekty sponsorowały jego inne projekty.
O których jeszcze Ash nie miał okazji usłyszeć.
Z ostatnim spojrzeniem w lustro i wzruszeniem ramion Ash ruszył na poszukiwanie Mariusa.
Mimo jego zapewnień, że nie jest konieczne wprowadzanie żadnych zmian w jego garderobie, Ash
nie do końca czuł się wygodnie w swoich zwykłych i przeciętnych ubraniach. Wkurzało go to bez
końca. Jak bardzo bez sensu było zastanawianie się nad własnym wyglądem albo nad tym, czy nie
zawstydzi Mariusa przed jego obrzydliwie bogatymi przyjaciółmi? Nigdy wcześniej tego nie robił
i nie miał najmniejszej ochoty zaczynać teraz.
Marius jak zwykle był przyklejony do słuchawki telefonu. Dziwne było, że odkładał ją,
kiedy szedł pod prysznic. Cienkie linie przecinały jego czoło, kiedy z napięciem słuchał swojego
rozmówcy. Ktokolwiek to był, właśnie zrobił sobie wroga w Mariusie, a to nie mogło dobrze wróżyć.
Z lekkim wahaniem Ash postukał na wyimaginowaną tarczę zegarka, sygnalizując Mariusowi, że
czas, aby się szykował do wyjścia. Mężczyzna skinął mu głową, ale było widać, że linie koło jego ust
jeszcze uległy pogłębieniu.
– Tak, oczywiście. Będę obecny z całą pewnością. – Chwila pauzy. Zęby niemal zaciśnięte
do bólu. – Tak oczywiście. Zabiorę osobę towarzyszącą. Nie mógłbym nie skorzystać z tak
wspaniałomyślnego zaproszenia.
Marius z trzaskiem rzucił słuchawką i zaczął kląć długo, i płynnie.
– Rozumiem, że nie wszystko idzie z twoim planem? – Ash zaplótł ramiona na piersi i stanął
w rozkroku. Wolał być przygotowany na tantrum, które Marius miał najwyraźniej ochotę urządzić.
– Można tak powiedzieć. – Z westchnieniem starszy mężczyzna zgarnął kupkę dokumentów
z biurka i wetknął je do koperty. – Te domy, nad którymi pracuję, mają sfinansować kilka moich
charytatywnych budów. Kilka domów opieki, dom dziecka i mieszkania dla bezdomnych. Potrzebny
mi na to każdy grosz, który mogę wycisnąć z tych bogatych bufonów. Dodatkową pomocą byłyby
ulgi podatkowe…
– Niech zgadnę… Ulgi, które mógłby ci pomóc uzyskać Senator Thomas?
– Dokładnie. – Marius zacisnął pięści i podszedł do Asha. – Problem w tym, że dostałem te
ulgi. Moja asystentka dziś odbierze dokumenty.
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 27
– Sorry, ale ja jakoś nie widzę problemu.
– Bo Senator bardzo oględnie powiedział mi, że trzeba sobie pomagać „w rodzinie” i zaprosił
mnie na wielki bal u niego w domu. Wiesz, co to oznacza?
– Że potrzebujesz szybko przedstawić swojego nowego męża, bo inaczej skończysz zaręczony
z Harpią Morgan? – Ash stłumił uśmieszek, bo widział, że Marius był wkurzony nie na żarty.
– Tak, dokładnie tak. I musi się to stać jeszcze dziś. – Marius wyglądał, jakby potrzebował
wyładować na kimś złość, a jedyną osobą w zasięgu jego wzroku był Ash.
– Ja już jestem uszykowany. – Ash uniósł ręce w geście poddania. – Chyba, że chcesz, abym
założył coś innego? – Niepewnie przejechał po przodzie swojej błękitnej koszuli. – Mówiłeś, że to nic
oficjalnego.
Marius bardzo skrupulatnie przesunął intensywnym spojrzeniem po jego ciele i, nie wiedzieć
czemu, Ash miał ochotę się zasłonić. To było głupie, nonsensowne i wykurzające.
– Nie, wyglądasz idealnie… kochanie. – Na ustach Mariusa zabłądził lekki uśmiech.
Lżejszym krokiem podążył do sypialni, aby się ubrać. Jego głowa wirowała od tysiąca myśli.
Jak przekonać ludzi, że jest w poważnym związku z mężczyzną? Od czego zacząć? Nie wolno
im popełnić nawet jednego błędu.
Ash najwyraźniej też próbował wyjść z jakimś pomysłem, bo przywędrował za nim i śledził
każdy ruch i krok Mariusa, z zamyśleniem przygryzając swoją dolną wargę.
– Nigdy właściwie nie ustaliliśmy, co powiemy, kiedy zapytają się, jak się spotkaliśmy i czemu
taki pośpiech z tym naszym ślubem? – Ash wodził za lekko zestresowanym Mariusem wzrokiem.
Jego spojrzenie wprawiało mężczyznę w dyskomfort. – W końcu nie przejdzie numer z zaliczeniem
„wpadki”, jako że niby stąd ten szybki ślub.
Marius parsknął śmiechem, zanim zdołał się powstrzymać. Z jakiegoś powodu Ash potrafił
go rozbroić jednym słowem i połowa jego napięcia znikała jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki.
– Myślę, że musimy trzymać się jak najbliżej prawdy. Tym sposobem unikniemy jakichś
bezsensownych pomyłek. – Z roztargnieniem wyciągnął dwie koszule i próbował wybrać,
która pasowałaby lepiej do ubioru Asha.
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 28
– Czarna… – Ash wymamrotał pod nosem, ale Marius go usłyszał. Obaj zaskoczeni mężczyźni
spojrzeli po sobie i szybko odwrócili wzrok zażenowani. Marius odłożył niepotrzebną koszulę
i zaczął wkładać czarną.
– Poznaliśmy się poprzez pracę. Wykonywałeś któryś z moich projektów i tak się poznaliśmy.
A potem wszystko potoczyło się samo.
– Nie uważasz, że to trochę grubymi nićmi szyte? Może nietrudno byłoby uwierzyć,
że ja poleciałem na ciebie. – Ash skrzywił się i stanął przy lustrze, aby rzucić na siebie okiem, kolejny
raz. – W końcu jesteś sławnym, bogatym i przystojnym mężczyzną. Twoim problemem jest nadmiar
chętnych, a nie ich brak. Jednak co ty miałbyś dostrzec w kimś takim jak ja?
Marius wzdrygnął się na ton i cynizm przebijający z słów jego narzeczonego. Uświadomił też
sobie, że z jakiegoś powodu nie lubił sposobu, w jaki Asher wyraził się o sobie. Nie lubił tego tonu.
Niby nic, a brzmiało w tym stwierdzeniu znacznie więcej niż mówiły słowa. Niestety nie miał
czasu i nie był pewien, czy miał chęci na analizowanie tego.
– Ash, jesteś ciężko pracującym, utalentowanym mężczyzną. Wszystko, co osiągnąłeś w życiu,
osiągnąłeś własną, ciężką pracą. Czego tu nie podziwiać? – Marius zwrócił się poważnie
do mężczyzny, niepewnie patrzącego na niego. Wysoki, twardy i pewny siebie, a jednocześnie
zagubiony. To była mieszanka, która zaskakiwała Mariusa i intrygowała.
– A już myślałem, że to mój osobisty urok i powab powalił cię z nóg. – Ash zaśmiał się
nerwowo. Po raz setny spoglądając w lustro i szybko odwracając wzrok. Marius nie bardzo wiedział,
co powinien zrobić. Nie miał nawet najmniejszego pomysłu na to, jak się zachować w tej sytuacji, ale
miał nieodpartą potrzebą pocieszenia Asha. Choć jego twarz nie zdradzała już żadnych emocji.
– Jeśli łowisz po komplementy, to…
– Ależ skąd…!
– …mogę spokojnie cię zapewnić, że masz niesamowite oczy. – Marius bezmyślnie uniósł dłoń
i położył na piersi Asha. To, co miało wyjść jak zwykły przytyk, wyszło jak prawdziwy komplement.
Zaskoczeni mężczyźni spojrzeli po sobie i ich twarze zalał jednocześnie gorący rumieniec. Nerwowo
się śmiejąc, obaj zrobili krok wstecz.
– Nie jestem pewny, czy to był komplement. – Ash spróbował pokryć krępującą sytuację
żartem, ale Marius nadal czuł, że targają nim sprzeczne uczucia.
AkFa / Ile jest prawdy w prawdzie? / 29
– Wierz mi, to był komplement… – Niemal czuł się zobowiązany do upewnienia Asha, ż
Pobierz darmowy fragment (pdf)