Darmowy fragment publikacji:
KRONIKA
WIELKOPOLSKA
universitas
KRONIKA
WIELKOPOLSKA
KRONIKA
WIELKOPOLSKA
przekład
Kazimierz Abgarowicz
wstęp i komentarze
Brygida Kürbis
Kraków
© Copyright for this edition by Towarzystwo Autorów i Wydawców
Prac Naukowych UNIVERSITAS, Kraków 2010
Na podstawie wydania: Kronika wielkopolska, przekł. K. Abgarowicz,
wstęp i komentarze B. Kürbis, Warszawa 1965
ISBN 97883-242-1193-7
TAiWPN UNIVERSITAS
Projekt okładki i stron tytułowych
Sepielak
www.universitas.com.pl
SPIS TREŚCI
Wstęp .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7
Kronika Wielkopolska. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 37
Wykaz ważniejszych opracowań .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 209
Indeks... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 211
WSTĘP
Świat, w którym żyli i działali nasi przodkowie, przeminął co
prawda w nieubłaganym rytmie dziejów, lecz nie przestał istnieć
w niezliczonych pomnikach. Kiedyś były one tak jak pióro, którym
pisane są te słowa, wytworami dnia powszedniego i narzędziami poro-
zumiewania się człowieka z człowiekiem. Dziś pozostają świadkami
tamtych czasów i choć jest w nich zaklęta przeszłość żywa, inny stał
się język, którym porozumiewa się dzisiaj człowiek. Bezustanna jed-
nak jego pasja poznawcza sprawiła, że przeszłość stała się nie tylko
dostępna poznaniu, ale, co więcej, z roku na rok coraz wszechstron-
niej odkrywa nam ona swoje tajemnice. Dzieje się to nie tylko dzięki
nowym pomnikom wydzieranym ziemi przez archeologów i wyciąga
nym z nieznanych dotąd materiałów archiwalnych przez szperaczy.
Jeszcze więcej dają wysiłki uczonych zmierzające do lepszego od-
czytania i zrozumienia coraz to większej liczby źródeł historycznych.
Innymi słowy, usprawnianie narzędzi poznawczych, czyli metod hi-
storycznych, stanowi o naszym coraz lepszym porozumiewaniu się
z przeszłością, której jesteśmy spadkobiercami.
Po trzech blisko stuleciach rozwoju naukowej krytyki źródeł his
torycznych, któremu towarzyszyło równoległe doskonalenie metod
historycznoliterackich, wartość poznawcza i wymowa średniowiecz
nych źródeł historiograficznych stają się do tego stopnia czymś bli-
skim dzisiejszemu historykowi, że czytanie takich staroświeckich
przekazów sprawia mu prawdziwą satysfakcję i pozwala w nich od-
krywać coraz to nowe, nieznane przedtem odblaski życia w tamtych
czasach. Wiele przemawia za tym, aby udostępniać ten dorobek szer-
szemu ogółowi w formie liczniejszych wydań, a przede wszystkim
przekładów.
KRonIKI ŚREDnIoWIECznE, RoCznIKI I BIogRafIE JaKo.
źRóDło hISToRyCznE I PomnIK lITERaTuRy
Średniowiecze pozostawiło nam olbrzymią spuściznę piśmienni
czą, złożoną z opowieści i poezji, tłumaczeń, przeróbek i ekscerptów,
traktatów i komentarzy, summ i zwierciadeł, polemik i listów. Piś-
7
miennictwo historyczne zajmuje w niej stosunkowo nieduży dział,
a uzupełniają go wszelkiego rodzaju dokumenty – produkt działań
prawnych. Kroniki są wymieniane zawsze wśród typowych pomni-
ków historycznych tej epoki w towarzystwie roczników i żywotów.
Trzeba tu jednak od razu powiedzieć, że walor źródła historyczne-
go uzyskują one dopiero po sprawdzeniu z innymi współczesnymi
świadectwami, wśród których za najbardziej obiektywne uchodzą
dokumenty wyposażone w datę i publiczną atestację. Każde bowiem
świadectwo jest ograniczone warunkami, w których powstało, każdy
osad myśli i działania człowieka w społeczeństwie jest zaprawiony
jakąś docelową ideą, która stanowi o wyborze treści i ujęciu w for-
mę. Chcąc przeto porozumieć się ze średniowiecznym kronikarzem,
musimy nie tylko sprawdzić jego wiadomości w miarę możności
w innych pomnikach, ale i poznać świat jego umiejętności, pojęć
i dążeń. Wtedy dopiero jego dzieło, przeznaczone przede wszystkim
dla współczesnych, a tylko na drugim planie dla potomnych, może
odpowiedzieć zamierzeniom twórcy i w naszej jeszcze epoce.
Czymże więc była kronika średniowieczna?
Jej rodowód sięga co prawda głębokiej starożytności, kiedy powsta-
ła w kręgu naszej cywilizacji sama historia. ale średniowieczną kroni-
kę wypracowały od nowa ludy barbarzyńskie z chwilą, gdy one same
zaczęły tworzyć swoje państwa na gruzach Cesarstwa Rzymskiego
i poza nim. Towarzyszyły temu narodziny nowych historiografii naro
dowych. Warte zanotowania były najpierw imiona i czyny waleczne
tych, którzy osiągali najwyższą przewagę nad innymi i przekazywali
dalszymi generacjom swoją władzę wraz z państwem. najdawniejsza
postać tego dziejopisarstwa to ustna wieść ujęta w listę genealogiczną,
w pieśń, w opowieść epicką. Taki przekaz narastał z pokolenia w po-
kolenie i zachowując tylko chronologię względną, tj. w kolejności
podawanych imion i faktów, był pozbawiony dat rocznych. Wierny
przekaz imion i faktów wraz z kolejnością zacierał się najrychlej tam,
gdzie znalazło się najwięcej elementu opowiadającego, i tak powstała
epicka literatura piękna, w której historia ustąpiła z czasem wątkom
fikcyjnym. Ślady najdawniejszej fazy dziejopisarskiej odnajdujemy
niemal w każdej średniowiecznej kronice narodowej w postaci podań
wyprzedzających sprawdzalne fakty historyczne.
zapisywaniem dziejów zajmowali się ludzie kształceni i znający
doskonale pogańską i biblijną tradycję literacką – obie pieczołowicie,
choć nierówno pielęgnowane przez ówczesną szkołę. Pod ich pió-
rem podania frankońskie, saskie, węgierskie, słowiańskie zlewały się
w jeden wątek z tradycją starożytną. Tak powstawała legenda uczo-
na. zgodnie z metodą najpopularniejszego w średniowieczu wykładu
gramatycznego brzmienie nazw geograficznych dawało początek no-
wym legendom o założycielach państw i miejscowości, a kojarzono
ich chętnie przez całe średniowiecze (a częściowo i później w cza-
sach odrodzenia) ze słynnymi postaciami historii rzymskiej, greckiej
i żydowskiej ze Starego Testamentu. Postęp w znajomości świata
odzwierciedlał się w kronikach, w opisach geograficznych, które pró-
bowano na siłę wiązać z erudycją literacką pod przemożnym autory-
tetem słowa pisanego.
legenda uczona nie była jedynym rezultatem erudycji w dziejo-
pisarstwie. ze spuścizny rzymskiej wczesnośredniowieczna szkoła
znała historiografię datowaną, opartą na schemacie kolejnych dat
rocznych. Synchronizowanie starożytnych annałów, dziejów biblij-
nych, wykazów dynastycznych, list papieży i biskupów z kronikami
narodowymi oraz obliczeniami ery chrześcijańskiej (czyli kompu-
tem) dało w efekcie zupełnie nową gałąź dziejopisarską, mianowicie
tzw. kronikę świata, wyprowadzaną od samego momentu stworzenia
człowieka. Do niej to nawiązywały przeważnie roczniki prowadzone
przy dworach, opactwach, katedrach biskupich i doprowadzające wą-
tek annalistyczny do aktualnych i miejscowych wydarzeń. Roczni-
ki były wymieniane pomiędzy poszczególnymi ośrodkami tradycji
i twórczości historycznej i uzupełniane w niezliczonych kopiach, wy-
ciągach i kompilacjach, co dzisiejsza krytyka historyczna jest w sta-
nie śledzić tylko z wielkim trudem. We wczesnym średniowieczu
roczniki i kroniki narodowe stanowiły dwa zupełnie odrębne rodzaje
dziejopisarstwa, dopiero postęp uczoności historycznej w XII i XIII
stuleciu sprawił, że pierwszym dodawano więcej opowiadania, a dru-
gim – daty historyczne. niemały udział miało w tym rosnące zainte-
resowanie realiami historycznymi wśród społeczeństwa.
Trzecim bodźcem dla historiografii narodowej pod względem for-
my literackiej było żywotopisarstwo – również bardzo rozpowszech-
nione u schyłku starożytności. Poczet literackich i pragmatycznych
życiorysów wielkich tego świata pomnożyły niezliczone żywoty
świętych. W średniowieczu niemal wyparły one osobną biografię
świecką. ale wśród ówczesnego rozumienia biegu dziejów jako czy-
9
nów wielkich ludzi utorowała ona sobie sporo miejsca właśnie w hi-
storiografii narodowej, która – jak już wiemy – od samego początku
notowała czyny jednostki. W służbie zaś tendencji politycznej i spo-
łecznej, widocznej w tym feudalnym piśmiennictwie historycznym,
stanął właściwy biografiom pragmatyzm.
Tak powstał rodzaj kronikarski, który przywykliśmy nazywać we-
dług najczęstszych w nim tytułów Gesta, to jest „Czyny”. Ich bohate-
rami byli przede wszystkim monarchowie, a więc cesarze, królowie,
książęta. niech nas nie wprowadza w błąd tytuł Gesta Ungarorum
czy Gesta Polonorum. Taka bowiem kronika narodowa Węgier czy
Polski obejmowała jedynie dynastię i najbliższą jej warstwę feudalną.
W szczytowym okresie rozwoju feudalizmu mieli swoje gesta rów-
nież biskupi, opaci i wielmoże. mieszczaństwo zdobyło się na własne
dziejopisarstwo w zupełnie innym stylu dopiero w późniejszym śred-
niowieczu, po uzyskaniu samodzielnej pozycji w społeczeństwie feu-
dalnym. ale mimo że kroniki średniowieczne skupiały uwagę przede
wszystkim na sukcesach i dążeniach warstwy feudalnej, ich duży
udział w tworzeniu ogólniejszej świadomości społecznej i narodo-
wej jest niezaprzeczalny. W tych to bowiem dziełach po raz pierwszy
w społeczeństwie średniowiecznym zostało sformułowane na piśmie
pojęcie ojczyzny, narodowej wspólnoty i patriotyzmu.
akcenty religijne i opatrznościowa interpretacja dziejów, czyli
tzw. prowidencjonalizm, wypływały u kronikarzy średniowiecznych
z chrześcijańskiej koncepcji historii objawienia. zostały one silnie
wprzęgnięte w służbę zupełnie ziemskich celów, służąc zarówno
uzasadnianiu władzy i polityki świeckiego monarchy, jak i tezom
o wyższości nad nim Kościoła. Wątki dziejopisarskie były poza tym
wiernym odbiciem aktualnych sprzeczności i walk. można nawet
powiedzieć, że służyły one kształtowaniu aktualnej opinii oraz po-
lemikom. Dawały sposobność kronikarzom do wyrażania poglądów
filozoficznych, społecznych i politycznych, a ponieważ pisali oni
przeważnie na zamówienie dworów, kronikarskie ujęcia doznawały
przez to jeszcze dodatkowego ograniczenia taktycznego.
To wszystko sprawiało, że dziejopisarstwo było jednym z najbar-
dziej dynamicznych nurtów piśmiennictwa średniowiecznego, a wy-
darzenia historyczne ulegały wciąż nowej interpretacji. Pociągało to
za sobą częste przeróbki, nowe zwody i kompilacje na aktualny uży-
10
tek oraz – jak przypuszczamy – doprowadziło do zaginięcia pewnych
utworów.
Jakie były w tej sytuacji losy samego wydarzenia historycznego?
Trzeba przyznać, że kronikarze średniowieczni byli krępowani żelaz
nymi zasadami szkolnymi, które nakazywały liczyć się najbardziej
z powagą słowa pisanego i na nim przede wszystkim opierać relację.
Wierność tej zasadzie daje się prześledzić we wszystkich kronikach
złożonych mniej lub więcej misternie z wielu przejątków z dostęp-
nych autorowi źródeł, wbudowanych w nowe dzieło, z nową dedyka-
cją. o wiarygodności współczesnych wydarzeń zapewniał sam autor
własnym świadectwem lub też naoczną relacją znanych mu i bardzo
szanowanych osób. my jednak ani nie będziemy doszukiwali się w tej
grupie źródeł historycznych obiektywnie zarejestrowanych wydarzeń,
ani też nie będziemy odrzucali świadectwa kronikarzy jako niewiary-
godnych. Jako bliższe literaturze publicystycznej i literaturze pięknej
są one w inny sposób wiarygodne niż np. dokumenty.
za zmianami w poglądach różne fazy przechodziła też koncepcja
kroniki i jej forma pisarska. ogólnie biorąc, we wcześniejszym śred-
niowieczu, do XI/XII w., była ona raczej adresowana do wąskiej elity
i więcej jest w niej cech budzących zadowolenie estetyczne (kro-
niki dworskie były przeznaczone do recytowania) niż takich, które
by zaspokajały dążności poznawcze. Te ostatnie przeważyły wraz
ze stopniowym postępem kultury intelektualnej. Sekundował temu
szybki wzrost w społeczeństwie feudalnym świadomości stanowej
i narodowej. Im więcej pisano, tym przystępniejsza stawała się na
ogół proza literacka, od XIII w. obsługująca zresztą znacznie szerszy
krąg odbiorców, a więc już nie tylko piśmienny kler i wyższe sfery
feudałów, którym służyło pióro duchownego pisarza, lecz ponadto
rzesze ludzi świeckich z niższych warstw, dla których litera pisana
przestała kryć tajemnice.
Wielką rolę odegrało wtedy środowisko miejskie, którego przed-
tem brakowało. aktywizacja intelektualna i społeczna szerszych
warstw społeczeństwa feudalnego pociągnęła za sobą zwiększone
zainteresowanie historią i historiografią. Ruchliwe na polu katechiza-
cji społeczności miejskich zakony żebracze, jak franciszkanie i domi-
nikanie, przyczyniały się do popularyzowania nie tylko kaznodziej-
skich przypowieści i hagiografii, ale również i dziejopisarstwa, opisów
podróżniczych i zwierciadeł wszelakiej wiedzy. Jeszcze większa była
11
rola liczniejszych już szkół, a przede wszystkim uniwersytetów, z któ-
rych wychodzili w świat nie tylko uczeni, ale i rzesze średniej erudycji
bakałarzy i klerków. To oni trudnili się spisywaniem produktów lite-
rackich sfer rycerskich, mieszczańskich i klasztornych, wprowadzając
je w nurt świeckiej literatury obiegowej. To miało duże znaczenie dla
rozprzestrzenienia się również dziejopisarstwa, które w tym czasie do-
czekało się już licznych przeróbek z łaciny na języki narodowe, wiele
zaś pomników powstawało od razu w wersji rodzimej (nieraz tłuma-
czono je potem dopiero na łacinę). W szczęśliwym położeniu było
latopisarstwo ruskie, pisane od początku w języku rodzimym. Pod tym
względem dziejopisarstwo polskie aż do końca średniowiecza rozwi-
jało się w warunkach mało korzystnych, gdyż panowała w nim niepo-
dzielnie łacina. I może to jest powodem, że w okresie popularyzacji
literatury historiograficznej na zachodzie, tj. w XIII–XV w., u nas
powstawało stosunkowo mało takich dzieł. mimo to i nasze kroniki,
hagiografia i roczniki zupełnie wyraźnie – jak to jeszcze zobaczymy
– wykazują analogiczne przejawy i tendencje.
opiekunowie dziejopisarstwa dworskiego siedzący przy kate-
drach biskupich i kościołach opackich również przyjęli nowy styl
w dziejopisarstwie, co przecież jednocześnie oznaczało postęp kultu-
ry historycznej, skoro znajdowało ono szerszy krąg odbiorców. Gesta
przestały być czymś ekskluzywnym. znalazło się w nich miejsce dla
różnych wątków, również pozadworskich. Istniejące zabytki dziejo-
pisarskie były wypożyczane ze skarbca do dalszego kopiowania i ro-
bienia wypisów. Kroniki skrzyżowały się przy tym z rocznikami. Jed-
nocześnie zaznaczyła się dbałość o historyczny konkret, a więc prócz
daty o umiejscowienie geograficzne, o precyzję w opisie szczegółów
prawnych, materialnych itp. Proza dziejopisarska uwalniała się przy
tym stopniowo od dawnego wystroju retorycznego i epickiego, dla
których otwierało się więcej miejsca w literaturze pięknej. Kroniki
dworskie zeszły w dziejopisarstwie na drugi plan. Równoważył to
wzrost kultury kancelaryjnej, która – dzięki ogromnemu zwiększeniu
dokumentacji urzędowej – uczyniła monarchów nieco mniej zależny-
mi od posiadania kronik i własnych roczników. zresztą, w czasie, gdy
pisane były liczne summy i traktaty na uniwersytetach, a monarcho-
wie lubili już otaczać się blaskiem tej uczoności, napisanie dużego
dzieła wymagało rzadkiej erudycji.
12
mimo istotnych różnic, jakie dzielą wczesnośredniowieczne kro-
niki od tej nowej fazy dziejopisarskiej, tak pod względem treści, jak
i formy oraz stopnia rozpowszechnienia, została zachowana ciągłość
tradycji pisanej dzięki dwom zasadom: sięgania wciąż od nowa do
początków oraz ekscerpowania istniejących źródeł pisanych. Tyle że
różne były sposoby i style tej pracy kompilacyjnej.
PolSKIE KRonIKI ŚREDnIoWIECznE Do XIV W.
Dziejopisarstwo polskie, tak jak w innych krajach, istniało od
początku państwowości. odnajdujemy w nim wszystkie rodzaje, jak
roczniki, hagiografię i kroniki, a w tych ostatnich – charakterystyczne
składniki tematyczne i formalne. a więc: dzieje bajeczne z listą najstar-
szych władców, podaniem ludowym i uczonym, wątek podstawowy
o czynach wojennych i politycznych kolejnych dynastów, zabarwiony
obficie pragmatyzmem sławiącym ich dzielność rycerską i chrześcijań-
ską zacność; dalej chronologię względną z wiązaniem faktów w epizo-
dy epickie, dużo erudycji literackiej i wreszcie – wypracowaną formę
językową i retoryczną, odpowiednią dla tak podniosłego tematu.
najstarszą fazę naszego kronikarstwa reprezentuje dziejopis Bo-
lesława Krzywoustego anonim gall. Jego kronika jest jednym z naj-
wybitniejszych pomników wśród europejskich Gesta królów i książąt.
ujęta w prozę rymowaną i przeplataną wierszami jest ona prawdzi-
wie poetyckim utworem w guście ówczesnej francuskiej uczoności
literackiej. Temu odpowiada niemal epickie ujęcie faktów, wysokie
tony sławiące walecznego Bolesława i jego wielkiego imiennika
Chrobrego, dworne ukłony współczesnym gallowi wielmożom. nie
przeszkadza to kronikarzowi trzymać się ściśle tradycji i zachować
rzeczowość w zwięzłym opowiadaniu, dać na wstępie bardzo ścisły
opis położenia Polski. Wartość dzieła galla dla poznania dziejów
najstarszej monarchii polskiej jest dzięki temu ogromna, mimo że jest
to tylko wąsko ujęta i tendencyjna kronika dynastyczna.
Drugi nasz dziejopis, a pierwszy Polak opowiadający nasze dzieje,
zużył całą swoją erudycję filozoficzną, prawniczą i literacką, nabytą
prawdopodobnie w Paryżu, aby Gesta przekształcić w traktat o dzie-
jach – swego rodzaju unicum w całej Europie. mimo formy dialogo-
13
wej pierwszych trzech ksiąg i licznych wstawek z przypowieściami,
alegoriami, rozumowaniem i pragmatyką, mistrz Wincenty zwany
Kadłubkiem (poprawniej: Kadłubowic) nie zaprzestał opisywania na
pierwszym planie czynów rycerskich i w tym sensie podejmował tra-
dycję. zrobił to jednak inaczej. Był już dziejopisem Polski dzielnico-
wej i gdy sławił księcia krakowskiego Kazimierza Sprawiedliwego,
najmłodszego syna Bolesława Krzywoustego, stawiał jednocześnie
pomnik możnym krakowskim, którzy pomogli Kazimierzowi i jego
potomkowi utrzymać się na stolicy krakowskiej. Również w części
podaniowej kronika mistrza Wincentego jest historią Polski, w której
przeglądała się już dzielnica krakowska.
Do rozdrobnienia monarchii przyczyniło się rosnące w potęgę
możnowładztwo polskie. nie przeszło to bez śladu w historiografii.
Już w XII w. palatyn śląski i najsłynniejszy wielmoża polski Piotr
Włostowic otrzymał własny pomnik w stylu gesta. Był to poemat
zwany.Carmen Mauri, zachowany, niestety, tylko częściowo w póź-
niejszej historiografii śląskiej. Wiemy, że o Piotrze i o innych wielmo
żach krążyło więcej opowieści. Tej samej potrzebie opiewania wiel-
kich czynów rycerzy z tej sfery odpowiadały czysto literackie wątki
zachodnioeuropejskiej epiki, jak tego dowodzi historia o Walterze
i helgundzie skojarzona w XII w. w małopolsce z opowieścią polską
o Wisławie z Wiślicy. z tego kierunku literatury historycznej prze-
kazał nam najwięcej kronikarz wielkopolski – pierwotne wersje nie
zachowały się.
Chociaż mistrz Wincenty stał się dla naszych pisarzy średnio-
wiecznych prawdziwym autorytetem, w XIII w. nie lubiono go czy-
tać w całości. Rozeszło się więc wówczas po Polsce kilka streszczeń
tego dzieła, zarzucających koturnowy styl retoryczny i nadmiernie
uczony dialog. Te wyciągi zatrzymały jedynie relację ściśle histo-
ryczną i z kolei dawały podstawę do dalszych przeróbek i kontynu-
acji. forma kroniki przeszła w zwyczajną prozę i zgodnie z ogólną
praktyką związana została z annalistyką. odpowiednio do żywszego
tętna walki o władzę i obronę kraju oraz kultury społecznej nastąpił
w Polsce duży rozkwit annalistyki dzielnicowej: książęcej, kościelnej
(katedralnej) i zakonnej. hagiografię uprawiały bardzo żywo zakony,
zwłaszcza dominikański (św. św. Stanisław i Jacek) i franciszkański
(św. Jadwiga, bł. Salomea, św. Kinga). W Żywocie większym św.
Stanisława, napisanym koło 1260 r. przez dominikanina Wincente-
14
go z Kielc, znalazło się najwięcej miejsca dla historii i tu czytamy
słynne proroctwo o bliskim zjednoczeniu Polski. o wielu zabytkach
zachowanych już to w całości, ale w późniejszej wersji, jak Kronika
węgierskopolska, już to w szczątkach wkomponowanych w roczni-
ki, jak zaginiona kompilacja franciszkańska czy też początkowe re-
dakcje różnych roczników małopolskich – nie jesteśmy dziś w stanie
powiedzieć, jak powstawały i gdzie. najwięcej niewiadomych zdaje
się zawierać Kronika wielkopolska.
Stan zachowania naszych źródeł dziejopisarskich jest zły. mimo
to jest widoczne, iż całokształt ówczesnej historiografii polskiej
rozdzielił się na nurty dzielnicowe: małopolski, śląski i wielkopol-
ski. Rozdział ten, mimo zjednoczenia państwa polskiego u schyłku
XIII w., utrzymywał się dalej w XIV w. ale dziejopisarstwo dworskie
w dawnym stylu ustąpiło wtedy już historiografii pisanej na użytek
poszczególnych stanów. Janko z Czarnkowa może być już uważany
za typowego dla swojej epoki pisarza stanowego: bronił on pozycji
Wielkopolski w królestwie, praw i potrzeb wielkopolskiego rycerstwa
wbrew polityce panów krakowskich i andegawenom.
KRonIKa WIElKoPolSKa
z tego żywotnego etapu rozwoju polskiego dziejopisarstwa, przy-
padającego na XIII i XIV stulecie, wywodzi się Kronika wielkopol-
ska, którą oddajemy do rąk czytelnika w przekładzie polskim. Jest to
pomnik równie ważny, jak lepiej znane i powszechnie uznawane kro-
niki anonima galla, mistrza Wincentego czy też Janka z Czarnkowa.
nie stanowi jednak o tym ani szczególna forma literacka, jaką ceni-
my wysoko u galla, ani uczoność, jaką popisał się mistrz Wincenty,
a historyczna wierność i walor bezpośredniego świadectwa, tak żywe
u Janka z Czarnkowa, w Kronice wielkopolskiej tylko na niektórych
kartach przykuwają uwagę badaczy. Co więcej, nie ma drugiego po-
mnika w spuściźnie polskiego średniowiecza, który by zawierał tyle
spornych problemów i wywoływał tyle dyskusji krytycznych, co
właśnie Kronika wielkopolska. niejasny jest zarówno początek z po-
dwójnym jakby wstępem, jak i zawikłany koniec z urwanym tekstem,
powtórzonym i rozwiniętym jeszcze o dwa lata w Roczniku kapituły
poznańskiej. Dyskusyjny jest ponadto czas powstania, nieznany autor
15
lub autorzy, niezupełnie przejrzysty przekaz Kroniki w rękopisach.
mimo to nic nie jest w stanie zastąpić tej porcji wiedzy o polskim
średniowieczu, jakiej dostarczył kronikarz wielkopolski jako świa
dek opisanych faktów oraz dziejopis skrzętnie zestawiający w swoim
dziele nie najmniejszą biblioteczkę źródeł historycznych, z których
wiele nie dochowało się do naszych czasów.
Kronika obejmuje okres dziejów Polski od czasów bajecznych aż
po 1271 (a może nawet 1273) rok. Rozpoczyna się prologiem, w któ-
rym autor zapowiada przedstawienie dziejów Polski ze szczególnym
uwzględnieniem gesta et actus bellici, tzn. czynów wojennych ksią-
żąt wielkopolskich. W tym samym prologu znalazło się długie ob-
jaśnienie nazwy Polakówlechitów – wstawka będąca etymologicz-
nogeograficznym wywodem o pochodzeniu i rozsiedleniu Słowian.
W samej Kronice, podzielonej w rękopisach na 161 rozdziałów, za-
znaczają się dwie części: pierwsza, dociągnięta do r. 1202, jest w za-
sadzie streszczeniem Kroniki mistrza Wincentego, dość silnie zmie-
nionym i amplifikowanym przy pomocy innych źródeł; druga pisana
jest systemem rocznikarskim, tzn. że każdy rozdział zaczyna się od
podania roku, i znacznie zwięźlej niż pierwsza.
We wszystkich dziewięciu zachowanych rękopisach, pochodzą-
cych dopiero z XV w., Kronika wielkopolska rozpoczyna obszerny
zwód zwany Chronica longa seu magna Polonorum seu Lechitarum,
tj. jak przyjęliśmy nazywać po polsku, Wielką Kronikę. Towarzy-
szą jej tu roczniki wielkopolskie oraz kilka ekscerptów z annalisty-
ki krakowskiej, zapiski kalendarzowe różnego pochodzenia, luźne
noty z końca XIV w. pisane w gnieźnie, wreszcie Kronika Janka
z Czarnkowa. Ten zwód był spisywany dwukrotnie w ostatnich latach
XIV w., a świadczy o tym dwojaki układ tekstów w rękopisach. Jed-
na księga pozostała w bibliotece arcybiskupa gnieźnieńskiego, służąc
potem za podstawę dalszym odpisom w gnieźnie i Poznaniu. z tej
grupy zachowały się cztery rękopisy.
Druga redakcja Wielkiej Kroniki znalazła się na początku XV w.
w zasięgu uniwersytetu Krakowskiego, być może jednak, że starszy
przedstawiciel tej grupy znalazł się już koło 1400 r. na dworze Wła-
dysława Jagiełły. Do tej redakcji należy pięć kopii1.
1 zob. szczegółowy przegląd rękopisów w publikacji: Roczniki wielkopol-
skie. Pomniki Dziejowe Polski, seria II, tom VI, s. VI–XXVIII.
16
Teksty zestawione w Wielkiej Kronice nie są znane skądinąd
– pochodzą więc prawdopodobnie z egzemplarzy zabranych z posz
czególnych miejsc i złączonych w jeden księgozbiór albo „teki” z ma
teriałami, przeznaczone być może do jakiegoś nowego dzieła histo-
rycznego. Ta biblioteczka uległa zniszczeniu prawdopodobnie już po
wykonaniu obu odpisów, tzn. Wielkiej Kroniki. z jednym wszakże
wyjątkiem, co do którego podzieliły się zdania uczonych, mianowicie
Kroniki wielkopolskiej.
od wielu już generacji intrygują historyków dwa fragmenty Kro-
niki wielkopolskiej opublikowane w r. 1763 przez uczonego wydaw-
cę czeskiego gelazego Dobnera przy kronice czeskiej pióra hajka
z XVI w. Współczesnym temu kronikarzowi humanistą był słynny
Jan hodiejovski, podsędek praski, właściciel ogromnego księgo-
zbioru. Ta biblioteka spłonęła jeszcze za jego życia, w r. 1541, ale
aż do dzisiejszego dnia uczeni odnajdują rozproszone egzemplarze
hodiejovskiego, który zresztą próbował na nowo stworzyć swoją bi-
bliotekę2. Dobner przytoczył owe fragmenty Kroniki wielkopolskiej
właśnie z jednego egzemplarza tej biblioteki. mógł go znaleźć wraz
z rękopisem kroniki hajka, gdyż wiadomo, że hodiejovski pisał do
tej kroniki własne komentarze. To naprowadza nas na ślad, że Dobner
zapewne przy tej okazji trafił na książki hodiejovskiego. Wróćmy
jednak do jego świadectwa.
Pierwszy fragment Dobnera obejmuje prolog Kroniki wielkopol-
skiej, ale w krótszej redakcji, niż jest ona znana ze wszystkich pozo-
stałych rękopisów. z dłuższą wersją Dobner zapoznał się w wydaniu
fryderyka Sommersberga w r. 1730. zestawiając obie, zauważył, że
rękopisowi hodiejovskiego brak długiego objaśnienia nazwy lechi-
tów w prologu, które głosiło, że Słowianie pochodzą od lecha, Cze
cha i Rusa. Druga znamienna różnica dotyczy Przemysła wielkopol-
skiego, wymienionego w prologu hodiejovskiego jako „dziś panujący
król”, a u Sommersberga jako „król tejże ziemi”. Dobner przytoczył
prolog z rękopisu hodiejovskiego na dowód, że nie Polacy wymyślili
lecha, Czecha i Rusa, lecz że jest to twór późniejszej erudycji, za
leżnej już od źródeł czeskich z XIV w. Pierwsza wersja jako współ-
2 Klasztor brzewnowski przechowuje dziś jeszcze 18 kodeksów z biblioteki
hodiejovskiego. J. martinek De Hodeioviani bibliothecae reliquiis, listy filolo-
gické III (1955), s. 76–78.
17
czesna Przemysłowi królowi daje się dokładnie datować pomiędzy
dniem koronacji Przemysła II wielkopolskiego – 25 VI 1295 a dniem
jego śmierci – 8 II 1296. Druga – należy istotnie do XIV w. zarówno
ze względu na pokrewieństwo z czeskim podaniem narodowym, jak
już trafnie zauważył Dobner, jak i z powodu na zbieżności z tradycją
zachodnioeuropejską w tym czasie oraz kontakty Polaków z Słowiań-
szczyzną zachodnią za Kazimierza Wielkiego. oprócz genealogii po
daniowej Słowian znajduje się tu bowiem jeszcze szczegółowy opis
rozsiedlenia Słowian na Pomorzu zachodnim i Połabiu. Podejmują
go jeszcze rozdziały 4 i 8 Kroniki, uzupełniane tym samym piórem,
ale tych już Dobner nie przytoczył.
oprócz prologu Dobner przytoczył jeszcze z rękopisu hodiejov-
skiego widzenie biskupa poznańskiego Boguchwała II, które znalazł
na końcu księgi i uważał za zakończenie Kroniki. Ta notatka rozpo-
czyna się od słów: „Ja Boguchwał, biskup poznański, choć grzesz-
nik...” i mieści się nie tylko w Kronice w rozdziale 89, lecz także
w Roczniku kapituły poznańskiej pod rokiem 1249. Dała ona podsta-
wę do przypuszczenia, że to Boguchwał był autorem pierwszej części
Kroniki. Do sprawy tej jeszcze wrócimy.
zdania historyków podzieliły się. Jedni (a. małecki, ks. P. Da-
vid, B. Kürbisowna) dali wiarę świadectwu Dobnera, mimo że księ-
gi hodiejovskiego nie udało się już odszukać, ale za to kierując się
skrupulatną analizą opublikowanego przezeń tekstu, a także i tym, że
skądinąd nie wykazano temu uczonemu czeskiemu żadnego fałszer
stwa. Ich zdaniem, Kronika była więc pisana w miesiącach czerwiec
1295 – luty 1296 i publikacja Dobnera pochodzi z tej podstawowej
redakcji. Wywody o Słowianach, te w prologu i te w rozdziałach 4 i
8, a także zatarcie zwrotu „dziś panujący król” oraz wprowadzenie
określenia „bardzo rozległe królestwo polskie”, są dziełem pióra,
które uzupełniało i przerabiało Kronikę w XIV w. Ta przeróbka nie
objęła całego tekstu do końca i dzięki temu Kronika zatrzymała swój
właściwy charakter źródła pisanego jeszcze w XIII w.3 Publikacja
3 Jednakże w rozdz. 158 znajduje się jeszcze jedno uzupełnienie czterna-
stowieczne: o przeniesieniu klasztoru klarysek ze Skały do Krakowa, które do-
konało się w 1318 r., i o biskupach poznańskich do 1346 r., którym nie udało
się rewindykować probostwa w Santoku zagarniętego przez Brandenburczyków.
Interpolacja rozdz. 158 nie musi pochodzić od tego samego pisarza, który przera-
1
Dobnera nie jest zresztą jedynym śladem dawniejszej redakcji Kro-
niki wielkopolskiej. W r. 1339 powoływał się na nią Przecław, ar-
chidiakon gnieźnieński, w zeznaniu na procesie polskokrzyżackim,
zaprotokołowanym w aktach tego procesu. To, co Przecław mówił
o oddaniu Krzyżakom ziemi chełmińskiej przez księcia mazowie-
ckiego Konrada, twierdząc, że wyczytał to w kronice, jest zanoto
wane tylko w naszej Kronice w rozdziale 66.
zdaniem innej grupy historyków (m.S. Warmski, W. Kętrzyński,
h. łowmiański), cała Kronika jest kompilacją czternastowieczną
i w tym też czasie żył jej właściwy i jedyny autor, który mógł mieć
pod ręką pełniejszą wersję Roczników wielkopolskich niż te, które
dziś znamy i które stanowią podstawowe źródło kronikarza dla wia-
domości trzynastowiecznych. natomiast wzmianka o „Przemyśle dziś
panującym królu” przy jednoczesnym opuszczeniu fragmentów sło-
wiańskich byłaby mistyfikacją pióra samego Dobnera. Świadectwo
zaś Przecława odnosiłoby się do jakiegoś pośredniego między Rocz-
nikami wielkopolskimi a Kroniką źródła. Ta teza usuwa komplikacje
z datowaniem Kroniki, wymaga jednak szczególnej opinii o autorze,
czy raczej biernym kompilatorze czternastowiecznym, który teksty
swoich źródeł pozostawił w surowej formie, a co za tym idzie, za-
chował bez własnych komentarzy całe ich zaangażowanie w sprawy
wewnętrzne Polski dzielnicowej XIII w., przebrzmiałe już w XIV w.,
wyjąwszy oczywiście wstęp podaniowy o Słowianach i wstawki do
rozdziału 158.
W tym miejscu dotykamy problemu autorstwa Kroniki. z tekstu wy-
nikałoby, że wchodzą w grę dwie osobistości wielkopolskie. najpierw
wspomniany już Boguchwał II, biskup poznański z lat 1242–1253.
W zapisce z 1249 r., o której była mowa, zanotował on ku pamię-
ci potomnych swój proroczy sen, w którym jakiś zakonnik miał mu
przepowiedzieć „wypełnienie się” losów Polski w ciągu najbliższych
25 lat. Pierwsi krytycy Kroniki (wśród nich jej wydawca, a. Bielow-
ski) przypisali więc Boguchwałowi autorstwo aż po rok wpisania owej
wizji lub nieco dalej. Tezę taką osłabiało istnienie tej samej zapiski
w tej samej osobistej redakcji („ja Boguchwał”) w Roczniku kapituły
poznańskiej, ale Boguchwał uchodził też za autora odpowiedniej czę-
biał rozdziały wstępne. mogła być notką marginesową wciągniętą do tekstu przy
przepisywaniu – rzecz bardzo częsta u średniowiecznych kopistów.
19
ści Rocznika i istotnie jeszcze dziś może być uznawany za inicjatora
i opiekuna współczesnej swoim rządom annalistyki poznańskiej. nie
ma jednak podstaw do przypuszczenia, jakoby pozostawił po sobie
rozpoczętą kronikę, choćby z tego względu, że w części do 1249 r. są
wykorzystane źródła z drugiej połowy XIII stulecia, a rozdziały wy-
kraczające poza granice życia Boguchwała nie różnią się niczym od
poprzednich. notatka zaś o widzeniu sennym, zdaje się, jest wciąg-
nięta do tekstu bez zmian, w charakterze typowej ówczesnej zapiski
o cudach, formułowanej tak jak świadectwo zaprzysięgane przed są-
dem w pierwszej osobie. I w Polsce znamy takie zapiski.
nieco dalej, bo pod r. 1257 i 1265, inny pisarz przedstawił się
czytelnikowi w pierwszej osobie w słowach: „Ja godzisław zwany
Baszkiem, kustosz poznańskiej katedry”. Jest on dobrze znany z do-
kumentów w latach 1268–1273, czyli aż do czasu, do którego do-
prowadzona jest Kronika i Rocznik. uznano więc godzisława Basz-
ka (zdrobnienie Bartłomieja) za drugiego albo też jedynego autora
Kroniki. Pojawiła się jednak nowa trudność. nie ma bowiem śladu
po Baszku w r. 1295, kiedy to zapisano w Kronice „Przemysła dziś
panującego króla”. Próbowano obejść tę trudność na dwa sposoby.
Jedni przypuszczali, że w prologu chodzi o Przemysła I, ojca Prze-
mysła II, zmarłego w r. 1257, któremu kronikarz poświęcił obszerne
wspomnienie w rozdziale 118. nie był on jednak królem, ale księciem
i tak też tytułował go autor w tym nekrologu. nie nazwałby go błęd-
nie królem we wstępie. Inni postarali się zebrać dowody za dożyciem
przez Baszka koronacji Przemysła II, tj. 1295 r. Próba zidentyfiko-
wania kronikarza godzisława Baszka, kustosza poznańskiego, z go-
sławem, dziekanem gnieźnieńskim od r. 1283 (a. małecki), okazała
się nierealna w świetle dokumentów: były to bowiem dwie odrębne
osoby (K. Jasiński). Sceptycznie ustosunkowano się ostatnio (tenże)
do innej tezy, wykazującej prawdopodobieństwo wstąpienia Baszka
po r. 1273 do klasztoru franciszkanów w Kaliszu (B. Kürbisówna).
o tym zdają się świadczyć ślady pisanego dalszego ciągu historii
książąt wielkopolskich – w tym samym duchu przywiązania i uwiel-
bienia, jaki bije z kart Rocznika kapituły poznańskiej i Kroniki. Te
ślady zachowały się w postaci kilkunastu wiadomości wielkopolsko
kaliskich w późniejszych Rocznikach małopolskich, pisanych przez
franciszkanów krakowskich. mogli oni otrzymać rękopis z roczni-
kiem z XIII w. ze swojego klasztoru w Kaliszu i właśnie dlatego ów
20
rocznik znikł z Wielkopolski i nie był znany redaktorom Wielkiej
Kroniki. Sympatia dla franciszkanów jest w Kronice widoczna, autor
dał też wyraz swojemu przekonaniu do franciszkańskiego ubóstwa
i ascezy (por. rozdz. 118). Jest przeto zupełnie możliwe, że poszedł
drogą wielu swoich współczesnych, którzy zasilali szeregi braci
żebrzących. nic jednak ponad prawdopodobieństwo dożycia schył-
ku XIII stulecia w innym środowisku niż katedra poznańska, to jest
w klasztorze, nie jesteśmy zdolni powiedzieć.
autorstwo Baszka, kustosza katedry poznańskiej, jest więc, jak
widzimy, prawdopodobne, ale nie udowodnione z całą pewnością.
Podobnie jak trudno jest wymazać imię to z Kroniki, również i zwrot
„o Przemyśle dziś panującym królu” jest raczej trudny do usunięcia,
bo nasuwa się pytanie, czy wolno nam podsunąć tak ścisłe i konkret-
ne określenie zagranicznemu uczonemu z XVIII w., Dobnerowi? na
to, że pierwotna Kronika mogła istotnie znaleźć się na terenie Czech,
można przytoczyć zresztą znane okoliczności historyczne. W r. 1300
Ryksa, córka Przemysła II, dziedziczka korony polskiej, wydana zo-
stała za Wacława II, króla czeskiego, przywołanego na tron polski.
Jest prawie nie do pomyślenia, aby zgodnie z ówczesnym zwyczajem
nie wyposażono królewny w księgę historyczną, gdzie była przed-
stawiona jej genealogia oraz dzieje kraju przechodzącego pod rządy
króla czeskiego. Rzecz zrozumiała, że w egzemplarzu, który znalazł
się poza granicami Polski, próżno szukać późniejszych amplifikacji.
z kolei wypadnie zapytać, kto mógł być owym czternastowiecz-
nym pisarzem, autorem komentarzy o Słowianach we wstępie Kroni-
ki lub też zdaniem niektórych – kompilatorem całego dzieła? I od tej
strony Kronika wielkopolska wydaje się być szczególnie zabezpieczo-
na przed dociekliwością krytyki historycznej. Już dawno zwrócono
uwagę na osobę Janka z Czarnkowa, archidiakona gnieźnieńskiego,
a przedtem podkanclerzego króla Kazimierza Wielkiego, niechybnie
zainteresowanego zbiorem źródeł, które weszły do tzw. Wielkiej Kro-
niki. Wśród nich znalazła się też jego własna kronika z lat 1370–1383.
Janko nie był co prawda redaktorem Wielkiej Kroniki, gdyż zmarł już
w r. 1387, a jej zapiski ciągną się aż po 1395 rok. Jest jednak wielce
prawdopodobne, że Janko gromadził różnego rodzaju utwory dziejo-
pisarskie – właśnie te, które weszły potem do Wielkiej Kroniki, gdyż
dziwnym trafem pochodzą one z miejsc, gdzie dzierżył on preben-
dy kościelne i godności, a więc z Krakowa, Wrocławia, Włocławka,
21
Poznania i gniezna. Były mu też znane tereny północnozachodniej
Słowiańszczyzny opisane w komentarzu o Słowianach, gdyż u boku
biskupa szweryńskiego (w latach 1348–1356), andrzeja z Wiślicy
(przedtem biskupa poznańskiego) dzierżył on jedną kanonię. Wyrażo-
no nawet przypuszczenie (J. Sieradzki), że Janko mógłby pochodzić
z Czarnkowa położonego w ziemi obodrzyców, a nie – jak przyjmuje
większość historyków – z Czarnkowa wielkopolskiego. Wbrew temu
przypuszczeniu więcej danych zdaje się przemawiać za tym, że Janko
był Wielkopolaninem. Prócz dokumentów, na których widnieje jego
imię, świadczy o tym przede wszystkim jego własna kronika. nas
zainteresuje w tym miejscu, że dzieło to jest przepojone dążeniami
politycznymi rycerstwa wielkopolskiego w burzliwym okresie sukce-
sji po Kazimierzu Wielkim i bezkrólewia, kiedy sprzeciwiało się ono
energicznie polityce wewnętrznej i zewnętrznej małopolan. nie ma
w Kronice Janka miejsca na geografię ogólnosłowiańską, szczególnie
też na sprawy zachodniosłowiańskie, poruszone w dyskutowanych
fragmentach Kroniki wielkopolskiej. Także łacina i sposób opowia-
dania wydatnie odróżniają Kronikę Janka nie tylko od owych frag-
mentów słowiańskich, lecz także od całej Kroniki wielkopolskiej.
Jednolity jest tylko podział na małe rozdziały zaopatrzone w tytuły,
ale Janko mógł się wzorować na swoim poprzedniku. nie jest to
więc wystarczający dowód na jedno pióro. Skoro zaś udział Janka
z Czarnkowa w stopniowym gromadzeniu gnieźnieńskiej biblioteki
historycznej wydaje się bezsporny, to w wypadku komentarzy sło-
wiańskich Janko mógł być najwyżej pośrednikiem jakiejś zaginionej
tradycji zachodniosłowiańskiej (może i tym razem przywiózł jakąś
książeczkę?), wciągniętej do Kroniki przez innego pisarza. ale do-
kumenty zanotowały innych jeszcze księży wielkopolskich, którzy
podążyli do meklemburgii w otoczeniu polskiego biskupa.
autora Kroniki wielkopolskiej próbowano też wyprowadzić z roz-
działu 158 (W. Kętrzyński), gdzie jest mowa o zagarnięciu przez zabor-
czych Brandenburczyków dóbr proboszcza przy kościele św. andrzeja
w Santoku, już po śmierci Przemysła II (patrz wyżej), oraz o tym, że
biskupi poznańscy, Domarad i Jan, wszyscy z pierwszej połowy XIV
wieku, nie zdołali odzyskać tych dóbr. W. Kętrzyński domyślał się
autora Kroniki w zainteresowanym najbardziej tą sprawą proboszczu
santockim, a ponieważ Santok w latach 1365–1370 był przejściowo
w rękach polskich, sądził, że tak właśnie można by datować te jego
22
Pobierz darmowy fragment (pdf)