Powieść 'Może wiem' to kryminał.
Akcja dzieje się w niewielkiej mazurskiej miejscowości Ostaszewie.
Pewnego dnia miejscowość elektryzuje wiadomość o śmierci młodej dziewczyny, która została w brutalny sposób zamordowana. Mieszkańcy są przerażeni. Zawsze wydawało im się, że takie historie zdarzają się tylko w filmach. Nie potrafią uwierzyć, że wśród nich jest morderca.
Ogarnia ich jeszcze większy strach gdy dowiadują się o następnej zbrodni, zbrodni której nie potrafią zrozumieć. Miejscowi policjanci szukają jakiegokolwiek związku pomiędzy oba morderstwami. Jednak ich wysiłki nie dają rezultatu. Do pomocy zostaje im przydzielony komisarz z Warszawy, który też nie potrafi znaleźć żadnego dowodu, niczego co mogłoby naprowadzić na ślad mordercy lub morderców. Czas płynie zwierzchnicy naciskają, a tu nic. Śledztwo stoi w miejscu.
I gdyby nie pewne wydarzenie, morderca uniknąłby odpowiedzialności, a sprawa nie zostałaby wyjaśniona.
Agata Chmielewska
Będąc mała dziewczynką marzyłam, że zostanę wielką pisarką lub sławną malarką, lub bardzo dobrym adwokatem, który będzie stawał w obronie niesłusznie skazanych.
Życie jednak zweryfikowało moje marzenia. Nie jestem tym kim chciałam być, mimo to nie żałuję swoich marzeń, bo póki jeszcze żyję to wszystko może się zdarzyć.
Mam za to wspaniałe córki , kochającego męża, psa, kota, chomika, rybki w akwarium, pełne półki książek i to jest mój cały świat.
Znajdź podobne książki
Ostatnio czytane w tej kategorii
Darmowy fragment publikacji:
Agata Chmielewska
Może wiem
© Copyright by
Agata Chmielewska e-bookowo
Projekt okładki: e-bookowo
ISBN 978-83-7859-675-2
Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo
www.e-bookowo.pl
Kontakt: wydawnictwo@e-bookowo.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie I 2016
Prawda jest jak dobre wino. Często
znajduje się je w najciemniejszym
kącie piwnicy.
Michael Dobbs
4
e-bookowoAgata Chmielewska Może wiemRozdział I
Kaśka otarła spoconą twarz, odrzuciła do tyłu warkocz
i, mrużąc oczy, spojrzała w dal, tam gdzie las odcinał się
ciemną wstęgą. Przez chwilę przyglądała się zacienionym
drzewom, a kiedy nie dostrzegła niczego niepokojącego, po-
nownie pochyliła się nad bujnymi krzaczkami truskawek.
Wybierała każdy kawałek komosy, mleczu i najbardziej znie-
nawidzonego perzu, który jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki po kilku dniach wypuszczał nowe pędy.
Mozolnie posuwała się do przodu, a kiedy dotarła do ostat-
niej kępki, zawracała i znów wygrzebywała trzymające się
ziemi korzenie. Kończyła właśnie któryś z kolei rządek, kiedy
ponownie usłyszała dziwny odgłos. Miała wrażenie, jakby
ktoś krzyczał takim cienkim, rozpaczliwym głosem. Przypa-
trywała się ciemności między drzewami, ale nic się tam nie
działo. Pomyślała, że to ptak. Co prawda, takie krzyki wydają
puchacze, ale w nocy. Teraz zbliżała się dziewiąta godzina,
słońce zaczynało niemiłosiernie grzać, więc to niemożliwe,
aby puchacze błąkały się o tej porze po lesie.
Jeszcze raz popatrzyła w tamtym kierunku, a kiedy ni-
czego niepokojącego nie spostrzegła, ponownie zabrała się za
robotę.
– No – mruknęła do siebie – jeszcze godzinka i pora
wracać. Słońce już wysoko na niebie. Matuchna znowu bę-
dzie marudziła, że za długo na polu jestem, że robota w domu
czeka i że przy mojej chorobie nie powinnam tak długo prze-
5
e-bookowoAgata Chmielewska Może wiembywać na słońcu. Zawsze tylko: tego ci nie wolno, z tym to
uważaj, a tego nie rusz. Cholera!– mruknęła ze złością i prze-
ciągnęła brudną ręką po twarzy, ścierając drobniutkie kro-
pelki potu.
Szara pręga została na policzku. Nie zwróciła na to uwagi,
tylko mocniej zacisnęła dłoń na drewnianym trzonku, za-
wzięcie wycinając zielsko wokół sadzonek.
Kaśka lubiła pracę na polu. Uwielbiała wcześnie wstawać
i obserwować jak słońce powoli wysuwa się zza horyzontu.
Tu miała zupełną swobodę. Mogła podziwiać śpiewające
ptaki i sama śpiewać ile dusza zapragnie, bo w pobliżu ni-
kogo nie było, tylko las, pole i niewielkie bagno. W domu
musiało być cicho, bo matka ciągle skarżyła się na ból głowy,
a latem letnicy przyjeżdżali.
Wreszcie skończyła. Zebrała swoje narzędzia pracy i scho-
wała je w niewielkiej szopie. Wzięła pusty koszyk po śnia-
daniu, obmyła dłonie w pobliskim bagienku i ruszyła w po-
wrotną drogę do domu.
Słońce wspinało się po błękitnym niebie coraz wyżej
i wyżej, smagając wszystko swymi gorącymi promieniami.
Dziewczyna raz po raz ocierała kropelki potu zbierające się
na czole. Jeszcze kilka kroków i już było widać skryty wśród
drzew dom z czerwoną dachówką.
Matka pojechała do miasta, trzeba obiad zrobić, bo na
pewno wróci dopiero po południu, a i jakiś lokator miał
przyjechać – przypomniała sobie i przyspieszyła.
Kaśka była piękną dziewczyną. Mimo swoich niespełna
siedemnastu lat, była bardzo zgrabna. Wysoka, smukła
z burzą blond włosów, które zawsze nosiła zaplecione w war-
6
e-bookowoAgata Chmielewska Może wiemkocz. Duże błękitne oczy, namiętne wargi i piękny uśmiech
niejednego mężczyznę przyprawiał o bicie serca.
Tak, Kaśka była piękna, o tym wiedzieli wszyscy miesz-
kańcy Ostaszewa. Niejeden miał na nią ochotę, gdyby nie jej
choroba, która wszystkich skutecznie odstraszała. Niby to
nic strasznego, niby dwudziesty pierwszy wiek, a wiarę w za-
bobony trudno wykorzenić. Od najmłodszych lat stroniła od
rówieśników. Wolała siedzieć w domu, pomagać matce, niż
uganiać się z innymi dzieciakami ze wsi. Jedyną jej rozrywką
było patrzenie na konie. Kiedy była mała, tylko jeden gospo-
darz miał konie, Maciej Dobrowolski. Właściwie, to żaden
był z niego rolnik. Miał kilka hektarów łąki. Kosił trawę, su-
szył i sprzedawał. Nie był z tego żaden zysk, ale jego koniom
było za dużo, a szkoda, jak mawiał, żeby siano przez zimę się
zmarnowało.
Dobrowolski raz w tygodniu w niedzielę zaprzęgał konie
do powozu i jechał z żoną do pobliskiej wsi, gdzie mieszkała
ich córka. Wracali wieczorem obok domu Sarneckich. Wów-
czas Kaśka biegła za nimi, próbując przegonić konie. Czuła
ostrą woń końskiego potu, widziała mięśnie prężące się pod
skórą i czarne, rozwiane grzywy. Kiedy tak pędziła, wyda-
wało się jej, że sama jest koniem. Przymykała oczy, by lepiej
wczuć się w rolę. A gdy powóz skręcał w stronę wsi padała na
trawę i ciężko łapiąc oddech głośno się śmiała.
Niestety, Dobrowolski zmarł. Własne konie go strato-
wały. Kaśka dokładnie nie wiedziała jak zginął. Była za mała.
Matka powiedziała, że Pan Maciej umarł, a konie ktoś za-
brał. Dopiero niedawno dowiedziała się, że były to konie
fryzyjskie. Widziała je w telewizji. Nie mogła od nich oczu
7
e-bookowoAgata Chmielewska Może wiemoderwać. Były takie piękne, dostojne i gdy galopowały pęd
wiatru rozwiewał ich długie, ciemne grzywy. Wyglądały jak
czarne okręty płynące po zielonym morzu.
I o takim koniu marzyła. Wiedziała, że nigdy nie będzie
miała konia, nie tylko dlatego, że nie mieli pieniędzy, ale dla-
tego że jest chora i nigdy nie wyzdrowieje. I tak marzenia
o koniu stały się tylko marzeniami.
8
e-bookowoAgata Chmielewska Może wiem
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI
Spis treści
162
5
9
13
16
19
23
26
30
35
39
45
51
55
59
61
66
69
73
76
80
84
88
94
97
103
110
e-bookowoAgata Chmielewska Może wiemRozdział XXVII
Rozdział XXVIII
Rozdział XXIX
Rozdział XXX
Rozdział XXXI
Rozdział XXXII
Rozdział XXXIII
Rozdział XXXIV
Rozdział XXXV
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
115
119
125
130
137
141
144
147
151
156
160
163
e-bookowoAgata Chmielewska Może wiem
Pobierz darmowy fragment (pdf)
Gdzie kupić całą publikację:
Opinie na temat publikacji:
Inne popularne pozycje z tej kategorii:
Czytaj również:
Prowadzisz stronę lub blog? Wstaw link do fragmentu tej książki i współpracuj z Cyfroteką :