Darmowy fragment publikacji:
MICHEL MARTIN-PREVEL jest
Cena det. 00,00 zł
www.wdrodze.pl
e
BOOK
Patronat
MMMMMM IIIII CCCCC HHHHH EEEE LL M A RRRRRT I N -- PPPPPPP RRRRRRR ÉÉÉÉÉ VVVVV EEEEEEE LLLLL
Na dobre
i bez złego?
Jak rozpalić miłość w małżeństwie
?
o
g
e
ł
z
z
e
b
i
e
r
b
o
d
a
N
L
E
V
E
R
P
-
L
E
H
C
I
N
I
T
R
A
M
M
Na dobre
i bez złego?
MICHEL MARTIN-PRÉVEL
Na dobre
i bez złego?
Jak rozpalić miłość w małżeństwie
Przełożyła
Małgorzata Jarosiewicz
Tytuł oryginału
Quand l’amour cherche à renaître. Dans le couple
© EDITIONS DES BEATITUDES, S.O.C., 2017
© Copyright for this edition by Wydawnictwo W drodze, 2018
Redaktor prowadzący
Lidia Kozłowska
Redakcja
Paulina Jeske-Choińska
Korekta
Agnieszka Czapczyk, Paulina Jeske-Choińska
Projekt okładki do serii
Radosław Krawczyk
Redakcja techniczna i opracowanie okładki
Justyna Nowaczyk
Fotografi a na okładce
Pixabay.com
ISBN 978-83-7906-205-8
Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze sp. z o.o.
Wydanie I, 2018
ul. Kościuszki 99, 61-716 Poznań
tel. 61 852 39 62, faks 61 850 17 82
www.wdrodze.pl sprzedaz@wdrodze.pl
Dla Bénédicte, Adeline, Bernarda
i Marie-Hélène
Wprowadzenie
Gdy zabrakło wina, Matka Jezusa rzekła do Niego:
„Nie mają wina” (…) „Zróbcie wszystko, cokolwiek
wam powie”.
(J 2,3–5)1
W każdym małżeństwie „pogoda bywa zmienna” i, co zupełnie nor-
malne, okresy pełnej harmonii przeplatają się z trudnymi chwilami.
Daje się odczuć brak wina. Niepostrzeżenie z upływem czasu utrwala-
ją się złe przyzwyczajenia, w dialogu pojawia się dystans, rozdrażnie-
nie, niezrozumienie. Żywsze kłótnie wybuchają z powodu chwilowego
zmęczenia albo wydarzenia odsłaniającego głęboki brak, który uwił
sobie gniazdo w małżeńskim łożu. Wychodzą na jaw rozczarowania,
stopniowo górę bierze utrata szacunku wobec współmałżonka. Wtedy
w sposób naturalny pojawiają się nowe obiekty zainteresowania. Nie-
kiedy wszystko przekształca się w permanentny czyściec, pociągając
za sobą cierpienie zarówno małżonków, jak i dzieci, które, jak to się
często mówi, wszystko czują.
1 Wszystkie cytaty z(cid:3)Biblii, jeżeli nie zaznaczono inaczej, za: Pismo Święte Starego
i(cid:5)Nowego Testamentu, opracował Zespół Biblistów Polskich z(cid:3)inicjatywy Towarzystwa
Świętego Pawła, Częstochowa 2009 – przyp. tłum.
I
E
N
E
Z
D
A
W
O
R
P
W
7
Są też klasyczne kryzysy. Po pierwszym, który wynika z faktu, że
młodzi małżonkowie „muszą nauczyć się pogodzić różnice”2, przy-
chodzi kolejny, związany z pojawieniem się dzieci, potem z okresem
ich dojrzewania, wreszcie następuje kryzys pustego gniazda i starość.
Są też kryzysy głębsze, wynikające z wewnętrznych zmian osobowo-
ściowych, jak kryzys wieku średniego, albo z odnawiania się starych
ran z dzieciństwa, które odbijają się na małżeństwie.
Kiedy dzieci opuszczą już rodzinne gniazdo, małżonkowie, zwykle
około sześćdziesiątki, a więc w „trzecim wieku”, stają naprzeciwko sie-
bie w sytuacji granicznej: muszą przejść od funkcjonowania w licznej
rodzinie do życia we dwoje, a nie czują już porywów pierwszej miło-
ści. Odejście dzieci z domu odsłania jakość więzi rodzinnych i albo
uwydatnia wzajemną bliskość małżonków, albo przyspiesza ich odda-
lanie się od siebie. Trzeba wtedy ponownie uczyć się życia razem, we
dwoje, bez pośredników, niekiedy z utrwalonymi przez rutynę przy-
zwyczajeniami, problemami zdrowotnymi, niepokojami co do przy-
szłości dorosłych dzieci.
Potrzeba wielkiej odwagi i jasności umysłu, aby wobec tych kom-
plikacji rozważać odbudowę życia małżeńskiego i rodzinnego; droga
wydaje się ogromnie trudna.
Wchodźcie przez ciasną bramę, bo szeroka jest brama i(cid:3)prze-
stronna droga, która prowadzi do zguby, i(cid:3)liczni są ci, którzy
tędy wchodzą. Jakże ciasna jest brama i(cid:3)wąska droga, która
prowadzi do życia, i(cid:3) jakże nieliczni są ci, którzy ją znajdują!
(Mt 7,13–14)
?
O
G
E
Ł
Z
Z
E
B
I
E
R
B
O
D
A
N
2 Franciszek, Adhortacja apostolska Amoris laetitia, 235.
8
Pojawia się wtedy pokusa łatwego rozwiązania: lekarstwem na
wszystko ma stać się separacja. Wielu ludzi obiera dziś drogę pozornie
szeroką i łatwą: rozwód. A tymczasem jego konsekwencje uśmierca-
ją dotychczasowe życie, przynosząc dojmujące poczucie klęski, cier-
pienie dzieci, rozpad rodziny i tkanki społecznej wokół niej: teściów,
przyjaciół, jak również komplikacje fi nansowe i materialne.
Prawdziwa praca rozeznania przyczyn trudności, ułożenie ich
w porządku ważności, powrót do wydarzeń bolesnych będą niełatwe,
zwłaszcza jeżeli małżonkowie mają zamiar dokonać tej analizy samo-
dzielnie. A jednak jest to jedyna droga, wprawdzie wąska, ale pewna,
prowadząca do życia. Pokonamy ją lepiej i łatwiej, jeżeli osoba po-
stronna, nazywana doradcą małżeńskim, ściśle neutralna i dyskretna,
pomoże małżonkom znaleźć ich własne rozwiązania, działając wobec
każdego z nich jak lustro i pozwalając dotrzeć do istoty problemu.
Taka osoba z zewnątrz, psycholog, ksiądz lub ktoś z doświadczeniem,
potrafi pomóc małżonkom rozmawiać z sobą, wybaczyć sobie i otrzy-
mać od Pana, który ich niegdyś złączył, łaskę odnowy życia małżeń-
skiego.
Skoro dziś na Zachodzie rozwodzi się połowa par małżeńskich,
a spośród tych, które jeszcze są razem, ponad połowa znosi wspólne
życie z rezygnacją – oznacza to, że tylko 20 potrafi na dłuższą metę
pielęgnować swoje szczęście. Jak to się zatem dzieje, że niektórym się
ta sztuka udaje, choć życie we dwoje jest dalekie od modelu wielkiej
spokojnej rzeki? Na czym polega ich sekret, tym bardziej że coraz
wyższa średnia życia przedłuża dziś do ponad pięćdziesięciu lat trwa-
nie małżeństwa? Takie pary przeszły przez próby i nieporozumienia,
stosując, jak się wydaje, następujące zasady: oboje potrafi ą spokojnie
mówić o swoich potrzebach, znajdują czas na rozmowę ze sobą, re-
zygnują z prób wpływania na współmałżonka za pomocą nakazów,
I
E
N
E
Z
D
A
W
O
R
P
W
9
umieją przyznać sobie nawzajem uzasadnioną autonomię, regularnie
sobie wybaczają i dbają o zapewnienie sobie momentów intymności
w życiu prywatnym.
Są szczęśliwi mimo nieporozumień, które traktują jako drugo-
rzędne. Każdy przebyty kryzys wzmacnia ich związek. Rozwody nie
oszczędzają małżeństw katolickich, ale są wśród nich rzadsze (tylko
17 zamiast 45 w całości populacji francuskiej). Natomiast wśród
małżeństw regularnie praktykujących, które codziennie modlą się ra-
zem, odbywają rekolekcje i zachowały wiarę, procent rozwodów jest
bardzo niewielki. Oznacza to, że sposoby przeciwdziałania, skuteczne
i poważne, istnieją. Coraz częściej szuka się ich po stronie propozycji
przedstawianych przez chrześcijan. Papież Franciszek przypomina, że
„szczególnie pilna wydaje się posługa wobec tych osób, których mał-
żeństwo się rozpadło”3.
Jeżeli porozumienie w małżeństwie staje się trudne, a sens dalsze-
go trwania związku wydaje się coraz bardziej problematyczny, trzeba
zdecydować się na rozmowę we dwoje, aby rozwiązać kryzys i wrócić
do źródeł. Przyrzeczenie małżeńskie musi znowu odnaleźć właściwy
sens, trzeba wyartykułować i przebaczyć sobie wzajemne zranienia,
a nasza miłość powinna odnaleźć nową dynamikę. Zanim zaczniemy
myśleć o separacji, pomyślmy najpierw o powrocie do podstaw tego,
co jednoczy.
W tej książce będziemy w sposób realistyczny, integralny i upo-
rządkowany rozważać różne etapy niezbędne małżeństwu w procesie
jego rekonstrukcji. Schemat 1 pokazuje przebieg rekonstrukcji pary
małżeńskiej.
?
O
G
E
Ł
Z
Z
E
B
I
E
R
B
O
D
A
N
3 Tamże, 238.
10
Podobnie jak droga zbawienia prowadziła od stworzenia do upad-
ku, a potem do zbawienia, tak i małżeństwo przeżywa swój szczęśliwy
okres budowy, relację bardzo ludzką, na którą składa się łatwość ko-
munikacji, stopniowe poznawanie drugiego człowieka, aby stworzyć
JEDNO i delektować się harmonią spotkania. Ale stwierdzenie, że jest
nas DWOJE, dwie różne osoby, co potwierdzają zakłócające wzajem-
ną relację nieporozumienia, prowadzi do zaakceptowania drugiego
człowieka jako różnego ode mnie i niedającego się do mnie sprowa-
dzić. Prawda wiele zyskuje na tej grze kryzysów i pojednań.
DROGA
Stworzenie
z Ojcem
Zbawienie
z Synem
ŚRODKI
CELE
Komunikacja
Znajomość innego
Stanowić JEDNO
(cid:2) Moje oczekiwania
(cid:2) To, co wiem o innym
(cid:2) Dialog
Przebaczenie
Pozostać DWOJGIEM
(cid:2) Rany osobiste
(cid:2) Konfl ikty
(cid:2) Nadzieja na przebaczenie
Pozwolić się kochać
Znaleźć PRAWDĘ
Akceptacja innego
Znaleźć drogę do innego
Odnaleźć POKÓJ
Zmartwychwstanie
Intymność
Nowa miłość innego
z Duchem Świętym
Stać się TROJGIEM
(cid:2) Życie wiary
(cid:2) Życie uczuciowe
(cid:2) Projekt rodzinny
Spotkać Boga
Znaleźć JEDNOŚĆ
I
E
N
E
Z
D
A
W
O
R
P
W
Schemat 1: Program drogi
Schemat 1: Program drogi
11
„Trzeci wiek” pary małżeńskiej jest okresem zmartwychwstania:
powtarzamy nasze „tak” drugiemu człowiekowi, odnajdujemy nowy
rodzaj intymności we TROJE, umieszczając Innego, Pana, w centrum
naszego małżeństwa. Z pełnym szacunkiem dla każdej z osób budu-
jemy jedność taką, jak przeżywana w relacjach wewnętrznych Trójcy
(szacunek dla różnic i jedność woli).
Zrekonstruować siebie to zawsze poznać się lepiej, aby bardziej ko-
chać siebie samego i umieć kochać innego. Czasownik „poznać” ma
w Biblii znaczenie „kochać” i określa nie tylko akt seksualny.
Aby się poznać, trzeba się porozumiewać. Znajomość drugie-
go człowieka wymaga nawiązania z nim kontaktu. Ale jak się z sobą
kontaktujemy? Dokonaliśmy ogromnego postępu w zakresie środków
technicznych: esemesy, maile, wszelkiego rodzaju telefony, Skype…,
a mimo to niedostatki naszej komunikacji są bardzo liczne. Dobra
komunikacja wymaga przejrzystości, życzliwości i umiejętności słu-
chania. Te warunki są niezbędne, żeby wyrazić siebie poprzez swoje
potrzeby i najgłębsze aspiracje, ale także usłyszeć innego i wszystko
to, co nosi w sobie. Te same warunki musimy także spełnić, aby przy-
jąć do wiadomości nasze zranienia i ponownie odczytać je w duchu
miłosierdzia.
To kolejna próba stworzenia JEDNEGO z DWÓCH. Do tego
dochodzi zjednoczenie w Bogu, budowanie uczuciowej i duchowej
liturgii, aby stworzyć związek we TROJE.
Gdy decydujemy się pracować nad pojednaniem, zaczynamy od
lęku i troski, jak przed jakimś złem, chorobą, operacją chirurgiczną.
Jezus jest stale z nami na tej drodze!
Życie małżeńskie biblijnych par (Adam i Ewa, Abraham i Sara,
Mojżesz i Sefora, Dawid i Batszeba, Ozeasz i jego niewierna żona, To-
biasz i Sara, Zachariasz i Elżbieta, Józef i Maria…) było bardzo burz-
12
?
O
G
E
Ł
Z
Z
E
B
I
E
R
B
O
D
A
N
liwe albo pełne prób, a Bóg wydatnie je wszystkie wspomagał. Dawid
jest dobrym przykładem człowieka, który wprawdzie łatwo ulegał
namiętnościom, ale potrafi ł zdobyć się na determinację w okazaniu
skruchy i zadośćuczynienie.
Miłość jest tak krucha, jak życie, jak wino, które może zmienić się
w ocet! „Nie mają wina”… (J 2,3).
Proszę, nowe wino czeka w kadziach, w obfi tości. Chodźcie z nich
czerpać!
Pytania, które należy sobie postawić
(cid:2) Czy czuję, że sprawa mnie dotyczy, jako jednego z pary przeży-
wającej trudności, utratę sensu?
(cid:2) Czy doświadczyłem tych symptomów i czy rozpoznałem się
w wielu opisach?
(cid:2) Czy jestem świadomy, że nie poradzę sobie z tym o własnych si-
łach, bo czuję się bezsilny i jestem pewny, że to zależy także od
mojego współmałżonka?
Rozdział 1
Czyżbym się pomylił?
Tym, co prawdopodobnie fałszuje w(cid:5)życiu wszyst-
ko, jest przekonanie, że mówimy prawdę, ponie-
waż mówimy to, co myślimy.
Sacha Guitry
Każdy człowiek ma trzy charaktery: ten, który ma,
ten, który pokazuje, i(cid:5)ten, który uważa, że ma.
Alphonse Karr
Cechą charakterystyczną miłości jest to, że zmu-
szona jest wierzyć pod groźbą osłabienia.
André Gide
15
Wątpliwości są dopuszczalne zawsze. Zresztą prowadzą one nie-
kiedy do wzmocnienia wiary w drugiego człowieka, pod warunkiem
że potrafi my pozostać otwarci na wszystkie możliwe rozwiązania. Je-
żeli obiekcje dotyczą przyczyny powstania i celu istnienia związku, są
groźne, natomiast jeżeli prowadzą do zmiany sposobu i warunków
funkcjonowania w życiu małżeńskim – są naturalne. Zacznijmy zatem
od postawienia sobie dobrych pytań o podstawy naszego porozumie-
nia, zamiast roztrząsać motywy nieporozumienia.
Czy moje aspiracje osobiste są zaspokojone?
Co myślę o moim związku? Jaka jest prawdziwa stawka naszego
wspólnego życia? Czy nasze małżeństwo jest wyłącznie poszukiwa-
niem ochrony dla mnie lub dla drugiego małżonka, czy służy jedy-
nie zaspokojeniu naszego pociągu fi zycznego? Czy jest środkiem do
celu, czy celem samo w sobie? Co chcemy przeżyć? Wątpliwości są
rzeczą normalną, od czasu do czasu trzeba je formułować. Są oznaką,
że powinniśmy od nowa zastanowić się nad podstawą naszego wza-
jemnego przywiązania. Przynajmniej połowa rozwodów, które widzi-
my wokół nas, przypomina o tym, że miłość nie jest podtrzymywana
automatycznie – przez kogo zresztą miałaby być podtrzymywana? –
ale że wymaga pracy. Rzeczywistość jest taka, że pomimo przeciwno-
ści, mimo różnych czynników, które poważnie zagrażają małżeńskiej
wierności, połowa par małżeńskich nadal trzyma się doskonale. Inne
dane statystyczne pozwalają stwierdzić, że trzech czwartych rozwo-
dów można by uniknąć, ich przyczyny opierają się bowiem w znacz-
nym stopniu na przedwczesnej rezygnacji z prób utrzymania związku,
chyba że chodzi o jakiś proces, impuls medialny i prawny, który zaska-
?
O
G
E
Ł
Z
Z
E
B
I
E
R
B
O
D
A
N
16
kuje samych zainteresowanych. Gdy ustanie zamęt związany z prze-
prowadzeniem procedury prawnej rozwodu, rozwiedzeni sami bywa-
ją zaskoczeni tym, że pozwolili na doprowadzenie do końca separacji,
której wszystkich konsekwencji psychologicznych, fi nansowych, ro-
dzinnych i duchowych wcześniej nie byli w stanie ocenić.
Trzy czwarte rozwodów orzeka się teraz na żądanie kobiet, które
są w dzisiejszych czasach bardziej niezależne i mogą rozważać życie
samodzielne. Przede wszystkim jednak są często bardziej świadome
pogorszenia się relacji w swoim związku i trzeźwo oceniają przyczyny
i skutki wywołane jego złym funkcjonowaniem. Czy ta ich pewność
jest wystarczającym usprawiedliwieniem dla rozstania?
Zbyt często zaniedbujemy mówienie o swoich potrzebach i re-
gularne ich formułowanie. Niesłusznie sądzimy, że po tylu wspólnie
przeżytych latach drugi człowiek zna je bardzo dobrze. Tymczasem
w naszym życiu następuje tak wiele zmian, ulegamy tylu najróżniej-
szym emocjom! Powinniśmy zakładać, że o naszych potrzebach bę-
dziemy musieli mówić przez całe życie.
Dobrze jest przy tym umieć odróżniać obiektywne potrzeby, zarów-
no fi zyczne, emocjonalne, relacyjne, jak i intelektualne, duchowe, od
pragnień, bardziej subiektywnych i często ambiwalentnych, niemają-
cych jeszcze dobrze zdefi niowanego kształtu, które mogą wyrażać albo
bardzo wysokie aspiracje, albo tendencje grzeszne czy podejrzane.
Bardzo dobrze, jeżeli potrafi my określić potrzeby realne, naprawdę
konieczne, wyrażone i potwierdzone przez doświadczenie, i odróżnić
je od przelotnych pragnień lub niewłaściwie zidentyfi kowanych po-
kus. Analiza tego rodzaju może zostać dokonana wspólnie przez oboje
małżonków albo przez każde z nich oddzielnie, bądź też z pomocą
osoby trzeciej. Rozmowa na ten temat stanowi już podstawę dobrego
dialogu, bo utrudnia koncentrowanie się na gwałtownych narzeka-
17
I
?
Ł
L
Y
M
O
P
I
Ę
S
M
Y
B
Ż
Y
Z
C
niach pod adresem drugiego współmałżonka. Pozwala za to zwrócić
uwagę na siebie, poznać siebie lepiej, docenić swoje najbardziej szla-
chetne aspiracje.
Kim jestem?
Jaki więc jest Boży plan wobec mojej osoby? Streszcza się on w pra-
gnieniu, abym kochał i był kochany. Jest prawdą, że przygoda małżeń-
ska ściśle wiąże się z tym podwójnym powołaniem: kochać drugiego
człowieka i czuć się kochanym. W naszych czasach upatrujemy szczę-
ścia w miłości. W innych epokach wiązało się ono z honorem, spra-
wiedliwością, darem z siebie. Dzisiaj, mimo nieco zbyt dużego udzia-
łu pierwiastka emocjonalnego, szczęście w miłości kojarzy się zawsze
z wzajemnością: chcemy kochać, aby być kochanym, albo być kocha-
nym, aby kochać. Jest oczywiste, że potrzebujemy miłości, ale zdarza
się, że większym szczęściem jest kochać niż być kochanym. „Szczęście
polega bardziej na dawaniu niż na braniu” (Dz 20,35). Nawet jeżeli to
musi więcej kosztować!
Stwierdzono przy tym, że jeżeli nie potrafi my kochać siebie sa-
mych, trudno nam kochać innego człowieka. Nasze dorastanie do
wieku dojrzałego przebiega według znanego schematu: jako małe
dziecko jesteśmy kochani, jako nastolatki przeżywamy stadium go-
rączkowych poszukiwań, jak kochać samego siebie, aby wreszcie od-
kryć radość kochania drugiego człowieka. Toteż szacunek dla siebie
jest etapem koniecznym, aby uwolnić się z miłosnej zależności i speł-
nić jako osoba ludzka, składając dar z samego siebie, nazywany miło-
ścią altruistyczną. Potrafi my tym pełniej kochać drugiego człowieka,
im bardziej czujemy się zdolni do kochania siebie samych. Nie ma to
?
O
G
E
Ł
Z
Z
E
B
I
E
R
B
O
D
A
N
18
nic wspólnego z egoizmem, poszukiwaniem siebie dla siebie ani też
z brakiem względów dla siebie, aby lepiej służyć innemu.
Przeżywanie miłości rodzicielskiej jako daru z siebie jest oczywi-
ście łatwiejsze, bo uczucie dla dziecka jako owocu własnego łona jest
bardziej naturalne i spontaniczne. Natomiast w małżeństwie trak-
towanie miłości jako daru jest większym wyzwaniem, kształtuje się
z pewnym trudem i wymaga dodatkowego wysiłku.
Na początku, podczas pierwszych spotkań, odnosi się wrażenie tak
upragnionej, bo wpisanej w ludzkie ciało, komplementarności, niena-
sycone pragnienie związku z płcią przeciwną. Odczuwamy pragnienie
rozpoznania w innym istoty podobnej sobie: „Ta wreszcie jest kością
z moich kości i ciałem z mego ciała” (Rdz 2,23), poznania drugiego
człowieka w biblijnym znaczeniu tego terminu, narodzenia się dla dru-
giego, przez drugiego i w drugim. Chcemy być dla niego kimś znaczą-
cym, być kochanym, aby także on stał się kimś dla siebie, kochać go dla
jego dobra. Miłość od pierwszego wejrzenia może wynikać z uczucia
zachwytu: „nareszcie jest!”. On albo ona jest jak ja! Czy to podobień-
stwo, które oczekuje na rozwinięcie, czy kontrast, który trzeba zhar-
monizować? Nieświadomość funkcjonuje w oparciu o pozycję, w jakiej
znajdowaliśmy się w stosunku do ojca i matki, o podobieństwo albo
przeciwieństwo, w obydwu przypadkach w odniesieniu do rodziców,
którzy nas wychowywali. Niektórzy utrzymują, że „ten, kogo poszu-
kujemy, to ktoś o rysach charakteru dominujących u osoby, która nas
wychowywała… Zakochaliście się, bo wasz stary umysł pomylił waszą
partnerkę z waszymi rodzicami”1. Czy zawierając małżeństwo, dążymy
do tego, aby uleczyć stare rany dzieciństwa albo usunąć wpływ otocze-
1 Harville Hendrix, Le couple, mode d’emploi (Para małżeńska, instrukcja obsługi),
Imago, 2014.
19
I
?
Ł
L
Y
M
O
P
I
Ę
S
M
Y
B
Ż
Y
Z
C
nia z tego okresu? Czy chodzi przy tym o odnalezienie Edenu, odtwo-
rzenie pierwotnego poczucia pełnej jedności niemowlęcia z matką,
uproszczony obraz wszechświata? Popęd przywiązania, stereotyp na-
szej zdolności do komunikowania się z samym Bogiem, opisana przez
św. Augustyna ludzka zdolność do uczestniczenia w Boskiej naturze
capax dei2, otwarta na Boga, kieruje nas ku niezbędnej odmienności,
bo „nie jest dobrze, by człowiek był sam” (Rdz 2,18).
Doświadczenie miłości
Miłość przynosi człowiekowi trzy doświadczenia. Najpierw sa-
motność: wobec potrzeby wspólnoty tkwiącej w człowieku, który
jest istotą społeczną, relacyjną, rani ona mocno jego uczuciowość.
Następnie wrażliwość, właściwą człowiekowi – jedynej istocie ży-
wej, której rozwój trwa tak długo: powoduje ona nieuniknione błędy
wzrostu i zranienia ze strony własnego środowiska rodzinnego, które
budzą silną potrzebę współczucia, otoczenia opieką. Człowiek staje
też wobec rozpoznania nagości, z czego wynika ten rodzaj wstydu,
który Adam odkrywa w swojej upadłej naturze i wyraża następująco:
„Zląkłem się, gdyż jestem nagi, i ukryłem się” (Rdz 3,10). Wreszcie
doświadczenie słabości, rozumianej jako słabość moralna polegająca
na zbyt częstym powtarzaniu tego samego grzechu. Przynosi to roz-
czarowanie zarówno wobec drugiego człowieka, jak i wobec siebie,
i powoduje, że wołamy z prośbą o odkupienie: „Boże, bądź miłosierny
dla mnie grzesznego” (Łk 18,13).
2 Capax dei – zdolny do pojmowania Boga, otwarty na Boga, kontemplujący Boga
– przyp. tłum.
?
O
G
E
Ł
Z
Z
E
B
I
E
R
B
O
D
A
N
20
W tych trzech doświadczeniach wykorzystujemy swoje trzy funda-
mentalne zdolności. Po pierwsze – inteligencję, która tak skutecznie
współdziała przy poznawaniu innego człowieka i samego siebie; posłu-
guje się rozumem i wiarą, dwoma skrzydłami poznania, niekiedy zabu-
rzanymi przez pamięć i wyobraźnię. Po drugie – wolę, prawdziwy napęd
miłości i czynnik jej wrastania, który może wprawdzie osłabnąć, ale nie
znika nigdy. Wreszcie uczuciowość, tak bogatą, a jednocześnie tak kruchą,
siedzibę przyjemności, radości, uczuć szczęścia, ale także ich przeci-
wieństw: smutku, gniewu, cierpienia. Miłość odwołuje się głównie do
uczuciowości, ale jej odgałęzienia obejmują także inteligencję i wolę, bo
zaczyna się od poznania rozumowego i jest napędzana przez wolę!
Czułość
Czułość
Służba
Służba
Przebaczenie
Przebaczenie
MIŁOŚĆ
WolaWola
Inteligencja
Inteligencja
Znajomość drugiego w(cid:3)prawdzie
Znajomość drugiego w(cid:3)
prawdzie
I
?
Ł
L
Y
M
O
P
WiaraWiara
RozumRozum
Schemat 2: Wzrastanie miłości
21
I
Ę
S
M
Y
B
Ż
Y
Z
C
Schemat 2 przedstawia proces wzrastania miłości, jej historię, od
momentu zaręczyn przez całe życie małżeństwa. Wiara w drugiego
człowieka i rozum współdziałały, inicjując poznanie go w prawdzie.
Miłość rodzi się w ten sposób z pogłębiającego się stopniowo pozna-
nia; jego narzędziem jest inteligencja, która rozpoznaje, wyobraża
sobie, przypomina, i wola, która popycha do działania. Toteż miłość
przejawia się w postaci czułości, fi zycznej i duchowej, w formie słu-
żenia drugiemu człowiekowi, co stanowi jej normalny wyraz, oraz
jako zdolność przebaczania albo miłosierdzie, które tak dobrze le-
czą jej słabości. Te trzy efekty miłości: czułość, gotowość do służenia
i przebaczenie, są miarą miłości zrównoważonej i żywej, rzeczywis-
tej i płodnej. Kiedy jednej z tych trzech cech brakuje, można powie-
dzieć, że dzieje się coś niebezpiecznego, co trzeba szybko poprawić.
Małżeństwo z miłości nie jest magicznym błogosławieństwem,
moralną rękojmią, ale nadzieją, którą trzeba nieustannie zasilać, szko-
łą miłości. Oczywiście nie zostaliśmy stworzeni jedno dla drugiego, ale
po to, abyśmy jedno dzięki drugiemu stawali się lepsi. Czy drugi czło-
wiek jest w moim życiu celem, czy też środkiem, aby nauczyć się kochać
miłością wieczną, boską agape, w której tak długo trzeba się szkolić?
Odpowiedź, jaką dał swojej żonie Bismarck, jest dobrze znana:
– Madame, musi pani wiedzieć, że poślubiłem panią nie dlatego, że
ją kochałem, ale po to, żeby panią kochać!
Wzrastanie pary małżeńskiej
Kobieta poślubia mężczyznę, mając nadzieję, że on się zmieni, na-
tomiast mężczyzna, żeniąc się, oczekuje, że jego żona się nie zmieni!
Wynika to bez wątpienia z faktu, że mężczyzna widzi przede wszyst-
22
?
O
G
E
Ł
Z
Z
E
B
I
E
R
B
O
D
A
N
kim aspekt fi zyczny, kobieta zaś – raczej mentalny. Małżeństwo, mi-
łość, wzajemna relacja nie są stanami stabilnymi. Za pięć, dziesięć,
trzydzieści lat ja się zmienię i mój współmałżonek też się zmieni. Pod
wpływem najróżniejszych wydarzeń: narodzin dzieci, przeprowadzek,
pracy, doświadczenia bezrobocia, żałoby, zmieni się również nasze
małżeństwo. Po co trwać w nostalgii? Ten drugi człowiek nie jest już
tym, kim był. Romantyczne przywiązanie jest znakiem śmierci. Wzra-
stanie jest konieczne, inaczej grozi nam cofanie się. Czas może nisz-
czyć, ale może też budować. Czy małżeństwo ma być jak zatrzymana
budowa, która niszczeje pod wpływem warunków atmosferycznych,
czy powinno być raczej codziennym podejmowaniem działań, aby
doskonalić budowany obiekt?
Mówi się niekiedy o różnych porach roku następujących po so-
bie kolejno w małżeństwie3: wiosna jest pełna nadziei i wiary w przy-
szłość; lato to okres spokojnych zbiorów; gdy nadchodzi jesień, przy-
zwyczajenie rodzi smutek; wreszcie zima przynosi rozczarowanie
i gniew. Tyle że cykliczne zmiany pór roku i fatalne rozpoczynanie
wszystkiego ciągle od nowa tchnie beznadziejnością. Wolę bardziej
linearną wizję trzech okresów życia pary małżeńskiej, widzę małżeń-
stwo jako dramat w trzech aktach! Rozumiemy dobrze, że dramat nie
musi być tragedią, ale zawsze jest działaniem rozwijającym się w cza-
sie, ze zwrotami akcji, zmianami, wzlotami i upadkami, jest pracą,
która uszlachetnia i powoduje, że dochodzi się do rozwiązania, nie-
kiedy niestety nieszczęśliwego, skutkującego separacją, częściej jed-
nak mądrego i szczęśliwego, stanowiącego owoc rozwoju bolesnego,
ale płodnego. Te trzy okresy to jabłko, krzyż i Eucharystia.
3 Gary Chapman, Pory roku małżeństwa, Vocatio, Warszawa 2007.
23
I
?
Ł
L
Y
M
O
P
I
Ę
S
M
Y
B
Ż
Y
Z
C
Na początku era jabłka, tajemnica radosna małżeństwa naturalne-
go, w którym wszystko jest darem, kiedy jesteśmy z sobą stopieni; to
okres zespolenia ciał i erosa4, triumf piękna. Po niej następuje, niekiedy
dość szybko, era krzyża, tajemnica bolesna małżeństwa chrześcijańskie-
go, gdy trzeba wszystko akceptować, gdy żyje się z drugim człowiekiem
na dystans; to okres konfrontacji dusz i philia5, triumf dobra. Wreszcie
stopniowo przechodzimy do ery Eucharystii, aktu dziękczynienia za
świętość małżeństwa, w którym wszystko jest darem, tajemnicy chwa-
lebnej, gdy pozwalamy drugiemu małżonkowi być sobą w komunii; to
okres spotkania duchowości i agape6, triumf prawdy.
Tak więc z upływem czasu miłość staje się coraz pełniejsza,
a wstrząsy i przeciwności pozwalają jej osiągać coraz większą głębię.
Do tego potrzeba ponad wszystko dialogu i wierności.
Wierność
Przedmiot zarazem pragnień i obaw, wierność jest cudem miłości,
bo dobru, jakie zapewnia przez wzajemną pomoc, nadaje trwałość
i znaczenie. Artykuł 212 francuskiego kodeksu cywilnego stwierdza,
że „małżonkowie są sobie nawzajem winni szacunek, wierność, pomoc
i opiekę”7. Pojawiają się jednak żądania zniesienia wymogu wierności,
?
O
G
E
Ł
Z
Z
E
B
I
E
R
B
O
D
A
N
4 Eros – miłość romantyczna, miłość fi zyczna; popęd życia – przyp. tłum.
5 Philia – braterska miłość, przyjaźń; jedno z(cid:8)czterech greckich określeń miłości
– przyp. tłum.
6 Agape – najwyższa forma miłości, bezinteresowna(cid:8)miłość(cid:8)oparta(cid:8)na(cid:8)więzi(cid:8)du-
chowej; bezwarunkowa(cid:8)miłość(cid:8)Boga(cid:8)do(cid:8)człowieka – przyp. tłum.
7 Polski Kodeks Rodzinny i(cid:8) Opiekuńczy w(cid:8) art. 23 [Osobiste prawa i(cid:8) obowiązki
małżonków] przewiduje: „Małżonkowie … są obowiązani do wspólnego pożycia, do
wzajemnej pomocy i(cid:8)wierności oraz do współdziałania dla dobra rodziny, którą przez
swój związek założyli” – przyp. tłum.
24
co jest świadectwem walki, jaka toczy się dziś wokół tej wartości, tak
niezbędnej we wspólnym życiu. Antycypuje ona wieczność, w której
będziemy bez końca kochani. Ale zakłada również zgodę na ograni-
czenia, wysiłek, zaparcie się siebie, zwłaszcza w okresach, gdy nie to-
warzyszą jej przyjemne uczucia. Wróćmy do defi nicji Arystotelesa: ko-
chać to chcieć dobra drugiego człowieka, a nie własnego. Jan Paweł II
często mówił o miłości jako bezinteresownym darze z siebie samego.
Wierność jest w tej poszukiwanej stałości dobrem drugiego człowie-
ka, które w zamian jest źródłem naszego własnego dobra. Logika daru
jest bardzo różna od logiki kontraktu, po którym oczekujemy własnej
satysfakcji. Miłość sytuuje się raczej w logice środków niż rezultatu.
Filozof Alain mówił, z grubsza biorąc: „Rzecz nie w tym, żeby uczynić
dobry wybór; chodzi o to, aby sprawić, że wybór, jakiego się dokonało,
stanie się dobry”. To, czym stanie się miłość, jest większe niż to, czym
jest w tej chwili, bo czas ją udoskonala, jak dobre wino. Ojciec Denis
Sonet odpowiedział kobiecie, która lamentowała, że nie wydaje jej się,
żeby jej mąż się zmieniał:
No więc tym, czego dziś chce od pani Bóg, nie jest snucie
marzeń o(cid:3)innej drodze, ale postępowanie ze świadomością, że
od momentu, gdy otrzymaliście sakrament małżeństwa, pani
mąż stał się pani powołaniem; to wezwanie Boga w(cid:3)pani życiu
wyrażone poprzez pani racjonalne potrzeby. Kochając swojego
męża, robi pani to, czego żąda od pani Bóg, a(cid:3)więc jednocześ-
nie kocha pani Boga. Jest tylko jedna Miłość!
Dla Borysa Cyrulnika8 małżeństwo jest jak katedra, którą mamy
zbudować. Budowa większości katedr we Francji wymagała średnio
8 Borys Cyrulnik – ur. 1937 r., francuski lekarz neurolog, psychiatra i(cid:3)psychoanali-
tyk; ofi cer Legii Honorowej – przyp. tłum.
25
I
?
Ł
L
Y
M
O
P
I
Ę
S
M
Y
B
Ż
Y
Z
C
sześćdziesięciu lat, a więc odpowiada czasowi trwania życia małżeń-
skiego. Para małżeńska jest jak dziecko, które, jeżeli chcemy je wy-
chować, wymaga cierpliwości i wierności, stanowiących prawdziwą
pożywkę wzrastania. Orężem par excellence wierności są cierpliwość
i wola, atrybuty miłości, która w ten sposób oddaje się w służbę prze-
miany.
To, że małżeństwo jest udane, nie jest przypadkiem. Stworze-
nie dobrej rodziny wymaga pewnej pracy, pracy nad sobą, nad
naszym sposobem bycia i(cid:3)naszymi relacjami.
Kardynał Vingt-Trois9, 1 października 2011 roku
Kto powinien się zmienić?
Nasza doraźna strategia polega zazwyczaj na dążeniu do tego, żeby
zmienić postępowanie współmałżonka za pomocą nakazów, wymó-
wek i mniej czy bardziej kwaśnych uwag. Czy w taki sposób zabierałby
się do tego Pan, gdyby chodziło o naszego małżonka lub o nas? Dąże-
nie do zmiany postępowania drugiej osoby nie jest właściwym celem,
a przy tym nie rokuje sukcesu, nawet jeżeli włożymy w nasze działania
sporo wysiłku. Jest to natomiast otwarcie drzwi do rozczarowań, pre-
tensji i konfl iktów. Jeżeli każdy z małżonków pomyśli najpierw o tym,
żeby samemu się zmienić, przemiana współmałżonka, który jest jej
bezpośrednim i świadomym aktorem, niezawodnie nastąpi. Musimy
jeszcze drogą dialogu nakłonić go, żeby się do tego zabrał, a z naszej
9 André Armand Vingt-Trois – ur.(cid:3)1942 r.(cid:3)w Paryżu, francuski kardynał, arcybiskup
Paryża od(cid:3)2005 r., przewodniczący Konferencji Episkopatu Francji od 2007(cid:3)do(cid:3)2013 r.
– przyp. tłum.
?
O
G
E
Ł
Z
Z
E
B
I
E
R
B
O
D
A
N
26
strony zdobyć się na przebaczenie i świętą cierpliwość, respektującą
jego rytm działania.
Obudzić w drugim człowieku pragnienie dokonania zmian jest
znacznie łatwiej, zmieniając się samemu. Bo pragnienie czynienia do-
bra jest zaraźliwe, z wyjątkiem sytuacji, gdy staramy się narzucić swoją
wolę. Mamy już przecież tyle roboty z naszymi własnymi demonami
osobistymi, że walka o wykorzenienie jednocześnie demonów współ-
małżonka może okazać się dla nas zbyt wyczerpująca. Małżeństwo służy
głównie do tego, żeby się przemienić samemu, uświęcić się, z gwaran-
cją efektu „zarażenia” w krótszej czy dłuższej perspektywie. Celem jest
więc raczej nasze własne uświęcenie niż uświęcenie drugiego człowieka:
takie pragnienie nie jest karygodne jako aspiracja, ale to zadanie powin-
niśmy powierzyć Panu. Małżeństwo jest przedostatnią rzeczywistością,
poprzedzającą wieczność; zobaczymy współmałżonka dostępującego
świętości, pod warunkiem że my sami przygotowaliśmy naszą!
Niewierzący mąż uświęca się bowiem dzięki żonie i(cid:3)uświęca
się niewierząca żona dzięki temu bratu (1 Kor 7,14).
Przeniesienie polega na zamknięciu drugiej osoby w ramach wy-
obrażeń, jakie wytworzyliśmy sobie na podstawie dawniejszych re-
lacji, często związku z ojcem czy matką, poprzedniej przyjaźni lub
wcześniejszej miłości. Mówimy wtedy: „Zmieniłeś/-aś się, nie jesteś
już tym samym mężczyzną (tą samą kobietą), którego/-ą poślubi-
łam/-em”. Tymczasem nie tylko współmałżonek mógł się zmienić:
bardzo często zmieniło się wyobrażenie, jakie o nim mamy. Przenie-
sienia odgrywają w tym przypadku rolę zaburzającą. Stąd koniecz-
ność nieustannych starań o lepsze poznanie osoby, po części niezna-
nej, z którą spędzamy życie.
27
I
?
Ł
L
Y
M
O
P
I
Ę
S
M
Y
B
Ż
Y
Z
C
Zresztą gdy drugi człowiek się zmienia, miłość zyskuje nowy bo-
dziec, zachętę do odkrywania na nowo tej odmienionej istoty, jak
również nowego sposobu jej kochania. Faktycznie, miłość jest dyna-
miczna, bo przecież osoby, która jest bytem nieustannie stającym się,
nie można kochać jak rzeczy. To dlatego miłość jest tak pasjonującą
przygodą, pełną nieprzewidzianych spraw i sytuacji.
Pytania, które należy sobie postawić
(cid:2) Jakie są moje potrzeby, moje pragnienia?
(cid:2) Na czym polega moje głębokie rozczarowanie, skąd bierze się
moja rozpacz?
(cid:2) Jakie są osobiste wartości, na których bezwarunkowo mi zależy?
(cid:2) Czy moje serce przepełniają różne pasje, skłonności?
Rozdział 2
Nieodwracalnie
związany z(cid:5)innym
Po ślubie mąż i(cid:5)żona są jak dwie strony monety:
nie mogą na siebie patrzeć, ale są nierozłączni.
Hemant Joshi
Małżeństwo jest wtedy, gdy mężczyzna i(cid:5) kobieta
decydują się stać jednym. Problemy zaczynają się,
gdy muszą zdecydować, którym.
Bernard Shaw
Miłość jest jedyną siłą zdolną przekształcić
wroga w(cid:5)przyjaciela.
Martin Luther King
29
Kiedy stosunek do drugiego człowieka zaczyna przypominać łańcuch
albo uzależnienie i staje się nie do zniesienia, jak zaakceptować fakt,
że mąż i żona są związani z sobą nierozerwalnie? Jaką alchemię zasto-
sować, aby zależność, podległość, stała się na nowo upragniona? Żeby
kat, który w rzeczywistości jest także ofi arą, zmienił postępowanie?
Aby wróg stał się znowu przyjacielem?
Uczucia wobec drugiego człowieka
Zróbmy przegląd naszych uczuć, tak bogatych i różnorodnych, wo-
bec współmałżonka. Czy jest wśród nich przyjaźń, szacunek, podziw?
Czy została jeszcze czułość, porozumienie co do pewnych spraw? Czy
też, wręcz przeciwnie, chwilami pojawia się brak satysfakcji, nieufność,
strach? Czy padłem łupem pragnienia posiadania, dominacji, pogardy
wobec drugiego człowieka albo z jego strony? Czy jestem w stosunku
do niego obojętny, unikam jego obecności? Czy czuję się wykorzysty-
wany/-a i niedostatecznie szanowany/-a? Paleta jest szeroka i uczucia
zmienne, nigdy stałe, albo wręcz przeciwnie, boleśnie dręczące.
Moje obawy w stosunku do drugiego małżonka są bardzo różno-
rodne. Może boję się zostać przez niego porzucony? A może zacząłem
odczuwać w stosunku do niego autentyczną fobię?
Nasza relacja nie jest egalitarna. Czy to on jest w naszym związku
stroną dominującą, czy też ja dominuję nad nim i w jakiej dziedzinie?
Bazę naszej relacji stanowią prawa, których już nie mam lub któ-
rych żądam, wracając do postawy indywidualizmu i zapominając
o obowiązkach, które kierowałyby mnie raczej ku altruizmowi. Czy
troska o dobrostan drugiego nie koliduje z rosnącym pragnieniem
uzyskania uprawnionej autonomii? W każdym razie każdy z nas ma
?
O
G
E
Ł
Z
Z
E
B
I
E
R
B
O
D
A
N
30
potrzeby i pragnienia. Potrzeby, same w sobie bardziej obiektywne,
nie zawsze zostaną zaspokojone. Natomiast pragnienia, bardziej su-
biektywne i ukryte, mogą być bardziej dwuznaczne.
Zresztą obowiązki męża czy żony bardzo często schodzą na dalszy
plan wobec obowiązków rodzicielskich. Doskonały mąż czy przykład-
na żona niekoniecznie muszą być też wspaniałymi rodzicami, ale do-
bra więź rodzicielska karmi się doskonale silną więzią małżeńską. Czy
obowiązek wierności dla projektu małżeńskiego nie jest fundamentem
projektu rodzinnego, dzięki czemu mamy do czynienia nie z dwoma
równoległymi nurtami życia dziejącymi się obok siebie, ale z ich wza-
jemnym przenikaniem się i uzupełnianiem?
Poznać innego
Termin „poznać” obejmuje wszystkie ludzkie wysiłki, aby zbliżyć
się ku istocie podobnej sobie. W Biblii jest często używany zamiast
czasownika „kochać”. Na początku Księgi Rodzaju Adam „poznał”
Ewę, co oznacza, że współżył z nią, ale także rozpoznał w niej tę, któ-
ra stanie się matką rodzaju ludzkiego. Werset Psalmu 851: „Spotkają
się ze sobą miłosierdzie i prawda” przypomina, że miłość bez prawdy
pozostaje bardzo krucha i być może iluzoryczna. Równolegle, prawda
bez miłości łatwo staje się bezdusznością. Inteligencja i wola wzmac-
niają uczucie miłości. Sądzę, że wiem wszystko o innym, a tymczasem
natura ludzka jest tak złożona i bogata! To cały ogromny, nieodkryty
kontynent, i dlatego, nawet po dziesiątkach lat wspólnego życia, znam
drugiego człowieka tylko częściowo. Przy tym on się zmienia, co
1 Księga Psalmów, przeł. C. Miłosz, Editions du Dialogue, Paryż 1981.
31
M
Y
N
N
I
(cid:3)
Z
Y
N
A
Z
Ą
W
Z
I
I
E
N
L
A
C
A
R
W
D
O
E
N
I
oznacza, że to, co o nim wiem, może okazać się już nieaktualne; stale
pozostaje coś nowego do odkrycia. To właśnie dlatego małżonkowie
powinni regularnie spotykać się w prawdzie. Czy rzeczywiście, bio-
rąc pod uwagę wszystko, co nas różni, zostaliśmy stworzeni jedno dla
drugiego? Czy może raczej ukształtowaliśmy siebie nawzajem, a więc
naszym przeznaczeniem jest być z tym właśnie drugim człowiekiem?
Pobraliśmy się, ponieważ się kochaliśmy. Jeżeli to uczucie należy
do przeszłości, stanowi nasze pasywa, jako że odczuwaliśmy miłość.
Dziś chodzi o to, żeby być małżeństwem, aby się kochać w teraźniej-
szości i w przyszłości, i to aktywnie nad tym pracując. Chrystus uczy
nas kochać tak, jak On kocha, miłością miłosierną, i dawać swoje życie
za tego, kogo się kocha. Ten drugi jest nadal dzieckiem Bożym, zra-
nionym, ale zdolnym do miłości. To właśnie defi niuje go jako osobę.
Żeby kochać swojego partnera w związku małżeńskim, człowiek
jako zwierzę społeczne i relacyjne powinien go poznać. Taka znajo-
mość, wsparta na dwóch skrzydłach, którymi są wiara i rozum, za-
pewnia komunię dwojga ludzi, którzy starają się narodzić jedno dla
drugiego, poznać siebie nawzajem.
Koncepcja miłości
?
O
G
E
Ł
Z
Z
E
B
I
E
R
B
O
D
A
N
Skoro miłość jest wartością, której masowo poszukujemy w związ-
kach małżeńskich, konkubinatach, PACS-ie2 i wszelkich formach ży-
2 PACS, Pacte civil de solidarité (Cywilny pakt solidarności) – od 1999 roku
we(cid:3)Francji związek partnerski, kontrakt rejestrowany dla zalegalizowania nieformalne-
go związku dwóch(cid:3)osób pełnoletnich, niepozostających w(cid:3)żadnym innym formalnym
związku,(cid:3)bez względu na ich(cid:3)płeć. W(cid:3)2001 roku PACS został wprowadzony również
w(cid:3)szwajcarskim kantonie(cid:3)Genewa – przyp. tłum.
32
cia we dwoje, jaka jest jej koncepcja? Dla chrześcijan miłość pochodzi
od Boga, nie może więc ograniczać się do uczucia, niezależnie od tego,
jak byłoby ono potężne. Samo słowo, wyjątkowe w języku francuskim,
opisuje bardzo różne rzeczywistości. Czy można kochać czekoladę,
kochać przyjaciela lub kochać Boga – i wszystkie te uczucia opisy-
wać tym samym słowem? Język francuski, dysponujący przecież tak
bogatym słownictwem, w tym punkcie rozczarowuje, bo inne języki
stosują tu kilka różnych określeń: like i love po angielsku; amor, dilec-
tio, caritas po łacinie; storge, eros, philia lub agape po grecku. W mał-
żeństwie mówimy o miłości zwanej eros, pełnej, bo obejmującej całą
osobę, ciało, duszę i umysł, co sprawia, że jest to doświadczenie nie-
zmiernie bogate.
Ale swoją pełnię osiąga miłość w miłości – darze, czyli agape.
Miłość erotyczna, czyli eros, jest zarazem wyłączna, przepełniająca,
gwałtowna, ale też ulotna, ponieważ zbyt mocno zdominowana przez
pożądanie i przyjemność. Przeciwnie, miłość agape jest bardziej uni-
wersalna i trwała, zdolna do współodczuwania, do ofi ary bez ograni-
czeń, nawet do znoszenia cierpień. Uczucie miłości łączy w sobie zara-
zem siłę i delikatność. Miłość eros, tak potężna na początku, w chwili
spotkania narzeczonych, zmniejsza się szybko, aby zrobić miejsce dla
miłości – daru, miłości współodczuwającej, miłości – czułości.
Termometrem miłości, choć nie jej celem, jest przyjemność prze-
bywania z drugim człowiekiem. Współczesne zasady „moralności
przyjemności” nie zdołały rozwiązać zagadnienia nieuniknionego
cierpienia wynikającego z występowania w relacjach małżeńskich lep-
szych i gorszych okresów. Bo przyjemność i cierpienie są z sobą wy-
mieszane, z pewnością nie w relacjach o zabarwieniu masochistycz-
nym czy fatalistycznym, ale w rzeczywistości. Czyż rytuał małżeński
nie zawiera sformułowania: „Czy chcecie wytrwać w tym związku
33
M
Y
N
N
I
(cid:3)
Z
Y
N
A
Z
Ą
W
Z
I
I
E
N
L
A
C
A
R
W
D
O
E
N
I
w zdrowiu i w chorobie, w dobrej i złej doli…”? Miłość Chrystusa na
krzyżu przeważyła nad cierpieniem. Otwiera nam to pewną drogę,
drogę miłości pomimo cierpienia.
Zbadałam wiele dróg mądrości, zanim doszłam do przekonania,
że Miłość, niezależnie od tego, jak byłaby wzniosła, nie gwaran-
tuje kompetencji relacyjnych. Można się nauczyć kochać! Serce
bez myśli tonie. Obowiązek bez przyjemności gasi przyjemność.
Moralność bez etyki rani moralnie nasze działanie.
Arouna Lipschitz
Schemat 3 opisuje trzy rodzaje napięcia w miłości, tworzące trój-
kąt: namiętność, uczucie i zobowiązanie wobec drugiego człowieka.
namiętność
eros
konkubinat
romantyczny
wzajemność
satysfakcji
uczucie
philia
małżeństwo
kontraktowe
wola trwania
zobowiązanie
agape
uświęcenie
braterskie
uniwersalność płodności
Schemat 3: Trójkąt miłości
34
?
O
G
E
Ł
Z
Z
E
B
I
E
R
B
O
D
A
N
Namiętność i uczucie charakteryzują miłość romantyczną albo
konkubinat, bo stawiają sobie za cel wzajemność przyjemności. Gdy
ta się kończy, nie ma po co kontynuować związku. Namiętność i zo-
bowiązanie tworzą małżeństwo kontraktowe, które cechuje wola trwa-
nia. Gdy słabnie namiętność, dochowanie wierności staje się krzyżem.
Uczucie i zobowiązanie zapewniają natomiast prawdziwie przyjaciel-
ski charakter związku, dzięki czemu małżeństwo układa się coraz bar-
dziej harmonijnie i przynosi wszechstronne owoce.
Różni w(cid:3)różnicach
Słońce i Księżyc nie zachodzą nigdy o tej samej godzinie! Kiedy
jedno wschodzi, drugie zachodzi! Słońce zbyt często chowa się za
chmury i zawsze wędruje ze wschodu na zachód. Fazy Księżyca zmie-
niają się co osiem dni, a pełnia jest raz na miesiąc. Jaki fatalny przy-
kład daje ta para, Słońce i Księżyc! Dawno powinna się rozstać!
Ileż to razy myśleliśmy, że różnice zabijają miłość, podczas gdy
w rzeczywistości są właśnie jej fundamentem. Różnica między ko-
bietą i mężczyzną jest podstawą pociągu, który odczuwamy do siebie
nawzajem, choć stanowi również źródło napięć. Nieusuwalna różnica
pomiędzy dwoma ciałami niebieskimi, Marsem i Wenus, jest dla au-
tora znanej książki3 pretekstem, aby z naciskiem podkreślać szacunek
należny różnicom i apelować o pogodzenie się z faktem ich istnie-
nia. Poczucie humoru w podejściu do różnych ich aspektów pozwala
nabrać do nich dystansu. Ale czy humor wystarczy, gdy różnica cha-
3 John Gray, Mężczyźni są z(cid:5) Marsa, kobiety są z(cid:5) Wenus, przeł. K. Waller-Pach,
Rebis, Poznań 2008.
35
M
Y
N
N
I
(cid:3)
Z
Y
N
A
Z
Ą
W
Z
I
I
E
N
L
A
C
A
R
W
D
O
E
N
I
rakterów skrywa w rzeczywistości wady, braki, głęboko raniące zwią-
zek, grzechy przyzwyczajenia, które się otorbiły? Zresztą obie planety,
Mars i Wenus, nie spotykają się przecież nigdy! Jako model małżeń-
stwa nie są więc doskonałe. Wart uwagi wydaje mi się przede wszyst-
kim pogląd, że rozsądniejsze jest podejście respektujące sposób funk-
cjonowania drugiego człowieka, niż dążenie do tego, aby go zmienić,
i że odmienność powinna prowadzić raczej do komplementarności
niż do przystosowania się.
Wbrew atmosferze społecznej sprzyjającej negowaniu znaczenia
płci biologicznej i wynikających z niej różnic na rzecz zastępującej to
pojęcie płci kulturowej, musimy zaakceptować fi zyczną różnicę jako
właściwą i dobrą podstawę życia we dwoje dla dobra każdego z mał-
żonków. Toteż, zgodnie z modelem klasycznym, kobieta sytuuje się
raczej w rejestrze intuicji i pamięci, podczas gdy mężczyzna – w re-
jestrze rozumowania i wyobraźni. Kobieta umie robić wiele rzeczy
naraz, gdy tymczasem mężczyzna poświęca się często jednej jedynej
sprawie. Małżonki są często mało samodzielne, skłonne do zachowań
symbiotycznych, zaborcze z potrzeby „posiadania” swoich bliskich,
podczas gdy mężowie są bardziej egoistyczni i obojętni ze względu na
potrzebę przebywania w swojej „jaskini”. U kobiet znajdujemy więcej
delikatności, wrażliwości, pogody ducha, czułości i harmonii, u męż-
czyzn natomiast raczej energię, gotowość do podejmowania decyzji,
odpowiedzialność, autorytet i ambicję. Oczywiście zdarza się, że pew-
ne cechy odkrywamy także u płci przeciwnej; charakter człowieka jest
złożony.
Reakcje emocjonalne mężczyzn są słabsze, kobieta łatwiej poddaje
się emocjom. Monsieur jest powolny i skierowany na zewnątrz, mada-
me – szybka i zwrócona do wewnątrz. Mężczyzna swoją energię ży-
ciową angażuje w pracę, kobieta – w życie rodzinne i macierzyństwo.
36
?
O
G
E
Ł
Z
Z
E
B
I
E
R
B
O
D
A
N
Uczucia mężczyzny są prostsze, ale bardziej gwałtowne, uczucia
kobiety – bardziej zniuansowane i silniejsze.
Mężczyzna angażuje swoją energię w robienie planów, wykorzy-
stując swój intelekt, gdy tymczasem kobieta przywiązuje wagę do
szczegółów, posługując się intuicją. Na przykład pan lubi korzystać
z mapy GPS, podczas gdy pani woli, gdy urządzenie do niej mówi. Na
szczęście skrót GPS oznacza „prowadzony przez Pana”4.
Wola ojca nakazuje, zgodnie z osądem ludzkim; matka wpływa po-
przez aluzje.
Jeżeli chodzi o różnice psychologiczne między mężczyzną i ko-
bietą, wymienia się wszystkie możliwe zestawy: ekstrawertyk – intro-
wertyk, aktywny – kontemplacyjny, logiczny – intuicyjny, racjonal-
ny – emocjonalny, zorganizowany – elastyczny, legalista – kreatywny,
skupiony na pracy – zaangażowany w relacje. W ten sposób można
dowolnie mnożyć różnice charakterów.
Uznanie faktu istnienia różnic nie oznacza, że oceniamy je jako
dobre lub złe, ale że interesuje nas ich komplementarność. W małżeń-
stwie ich poznanie pozwala lepiej rozumieć funkcjonowanie drugiego
człowieka, a przez to uniknąć daremnych oczekiwań. Sprawia, że od
irytacji i frustracji przechodzimy do zrozumienia, a nawet docenie-
nia współmałżonka. Na przykład: „Dla mojego męża bardziej inspi-
rujące są spotkania w grupach, ja wolę warunki bardziej kameralne”.
Gdy zmywarka skończy pracę, mężczyzna nie dostrzega, że trzeba ją
opróżnić, i czeka, żeby go o to poprosić; tymczasem dla kobiety spra-
wa wydaje się ewidentna. Podobnie wchodząc po coś na piętro, mąż
nie bierze pod uwagę, że mógłby równocześnie coś wnieść. Gdy żona
prosi męża: „Mógłbyś zrobić to i to?”, ten rozumie jej słowa jako po-
4 Gra słów: po francusku Guidé Par le Seigneur – przyp. tłum.
37
M
Y
N
N
I
(cid:3)
Z
Y
N
A
Z
Ą
W
Z
I
I
E
N
L
A
C
A
R
W
D
O
E
N
I
dawanie w wątpliwość jego kompetencji. Tymczasem użycie zwrotu:
„Bądź uprzejmy zrobić to i to” odebrałby jako bardziej respektujące
jego wolność.
Trzeba być do siebie podobnym, żeby się rozumieć, trzeba być
różnym, żeby się kochać. Tak, podobni i(cid:3) niepodobni… Och!
Jak ładnym słowem mogłoby być „obcy”!5
W małżeństwie, podobnie jak w przypadku współwłasności, ist-
nieją „części wspólne”, co do których trzeba się porozumieć, i „części
wyłączone”, wymagające wzajemnego szacunku i miłości; na tym po-
lega cała sztuka kohabitacji!
Oboje jesteśmy odpowiedzialni za nasz związek
Każdy uważa siebie za centrum relacji małżeńskiej i widzi drugie-
go małżonka przez swoje własne okno. A tymczasem jego koncepcja
świata jest tyle samo warta, co moja. Łącząc je obie, a zawsze można
znaleźć jakiś sposób, żeby to zrobić, zyskujemy oboje coś więcej, niż
tkwiąc każdy na swojej pozycji. Być współodpowiedzialnym za swój
związek to przejść od „ja” do „my”.
Uderzający jest widok małżonków, którzy siedząc w restauracji,
potrafi ą jeść każdy swoje dania, od przystawek do deseru, nie wypo-
wiadając ani jednego słowa, albo przejeżdżają samochodem całe kilo-
metry w zupełnym milczeniu.
Takie wyobrażenie małżeństwa w samochodzie oznacza trzy moż-
liwości. Albo monotonnie pokonujemy kilometry, siedząc jedno obok
drugiego bez prawdziwej wymiany, albo partner wysiada i kontynuuje-
my podróż sami, albo wreszcie zmieniamy pojazd, to znaczy tryb życia,
?
O
G
E
Ł
Z
Z
E
B
I
E
R
B
O
D
A
N
5 Paul Geraldy, L’homme et l’amour (Człowiek i(cid:3)miłość), Hachette, 1951.
38
postępowanie. W pewien sposób zmieniamy małżeństwo, ponieważ po-
wodujemy zmianę sposobu życia nas obojga jako pary małżeńskiej. Sa-
mochód wyobraża tu nie małżeństwo, ale jego tryb życia. Tym niemniej
kierowca może się zmieniać, dzieci są w samochodzie albo już ich nie
ma, w każdej chwili może się zdarzyć awaria: może zabraknąć benzyny
albo jakaś ważna część może się zepsuć. Trasa jest określona mało do-
kładnie albo wręcz przeciwnie, uczenie wyliczona, nie uwzględnia jednak
nieprzewidzianych objazdów na drodze. Cóż za pasjonująca historia po-
dróży, to nasze małżeństwo!
Kiedy coś idzie nie tak, czy zawsze albo przynajmniej bardzo czę-
sto uważam, że odpowiedzialny jest drugi małżonek? Inny człowiek
nie jest przedmiotem, zawsze należy mu się szacunek. Pragnienie co-
raz lepszego poznania go sprzyja doskonaleniu małżeństwa, bo po-
woduje dojrzewanie w nas troski o dobrostan drugiego człowieka.
Kryzysy małżeńskie są dla obojga małżonków szansą rozwoju, a ich
miłość może z nich wyjść pełniejsza.
Błogosławiona autonomia
Czy samotność w małżeństwie jest rzeczą normalną? Czy jest
objawem zaniku miłości? Koncepcja życia we dwoje jako symbiozy,
odziedziczona po niekończącym się okresie dojrzewania albo nie-
doleczonych ranach dzieciństwa, może spowodować wielkie szkody.
Małżonkowie muszą znaleźć właściwy dystans, który pozwala każde-
mu z nich przeżywać swoje własne życie, realizować swoje szczególne
zadania, przejawiać swoje naturalne skłonności. W każdym z nas jest
zawsze coś z samotnika, nawet jeżeli nie zostaliśmy do tego stworzeni.
Czy moje szczęście zależy w całości od drugiego małżonka? W jaki
sposób ma nastąpić porozumienie duchowe, jeżeli jedno od drugiego
39
M
Y
N
N
I
(cid:3)
Z
Y
N
A
Z
Ą
W
Z
I
I
E
N
L
A
C
A
R
W
D
O
E
N
I
jest zbyt ściśle zależne? Nadmierne inwestowanie na początku w relację
małżeńską może po pewnym czasie pozostawić gorzki smak: gdy zestawi-
my wyidealizowany obraz drugiego człowieka z rzeczywistością, rozcza-
rowanie jest nieuniknione. Współmałżonek nie ma obowiązku spełnić
wszystkich naszych oczekiwań, ma tylko swój udział w naszym szczęściu.
Znamy obraz dwóch kół (schemat 4), które nakładają się niemal całko-
wicie (fuzja6, symbioza), odpowiadający miłości romantycznej. Miłości,
o których opowiada historia Tristana i Izoldy, Romea i Julii, czy miłość
jak z dramatów Racine’a, często kończą się śmiercionośnym rozdarciem.
Fuzja
Obok siebie
Chrystus
JA MY TY
Harmonia
Schemat 4: Typy małżeństw
6 Fuzja – określenie z(cid:3)dziedziny psychoanalizy; stan skrajnie silnego związku mię-
dzy dwiema (lub więcej) osobami, typowy także dla patologicznie ścisłych (symbio-
tycznych) więzi w(cid:3)rodzinie – przyp. tłum.
40
?
O
G
E
Ł
Z
Z
E
B
I
E
R
B
O
D
A
N
Dwa koła zaledwie stykające się z sobą odpowiadają parom, któ-
rych nic już nie łączy, poza, być może, wspólną lodówką.
Odpowiedni dystans właściwy każdemu małżeństwu reprezentu-
ją dwa koła przecinające się, gdzie pojawia się część wspólna, „my”,
którą buduje się stopniowo, i części indywidualne „ja” i „ty”; tu każ-
dy zachowuje swoją wolność i możliwość własnego rozwoju. Każdy też
zachowuje swoje potrzeby w połączeniu z potrzebami drugiego. Zrób-
cie doświadczenie, wiążąc swoje dwie nogi razem przy pomocy paska,
i spróbujcie maszerować swobodnie z jedną wolną nogą z każdej strony.
Tak wygląda trudny marsz małżeństwa, gdy nie bierze się pod uwagę
równocześnie ruchu nogi przywiązanej i tej, która jest wolna!
Szczęśliwy dystans, który pozwala akceptować różnice, nie unie-
możliwiając łączności duchowej! Pozwala stanowić JEDNO, pozosta-
jąc DWOJGIEM.
Khalil Gibran opisuje sytuację dwóch fi larów, które podtrzymują
pełny łuk: stoją prosto tylko dzięki temu, że jest między nimi dystans,
jednocześnie zaś są jeden drugiemu niezbędne. Podtrzymywany łuk
oznacza oczywiście parę małżeńską, zanim stanie się rodziną, jak mi
się wydaje.
Pytania, które należy sobie postawić
(cid:2) Co wiąże mnie jeszcze z drugim małżonkiem?
(cid:2) Jakie uczucie względem niego dominuje?
(cid:2) Jaki dokładnie lęk mieszka w moim sercu?
(cid:2) Jaką rolę w naszych stosunkach odgrywa dominacja?
Rozdział 3
Na jakim etapie jest nasza
komunikacja?
W małżeństwie, jeżeli oboje mówią jednocześnie,
jedno drugiego nie rozumie. Jeżeli ludzie nie roz-
mawiają ze sobą, jest nudno. Ze mną on się nie
nudzi, ponieważ mówię przez cały czas. Przedtem
rozumieliśmy się bez słów. Potem mówiliśmy do
siebie, nie rozumiejąc się. Teraz rozumiemy, że nie
rozmawiamy już ze sobą.
Anne Roumanoff
Życie małżeńskie jest bardzo frustrujące. W(cid:5)pierw-
szym roku małżeństwa mężczyzna mówi, a(cid:5)kobieta
słucha. W(cid:5) drugim roku kobieta mówi, a(cid:5) mężczy-
zna słucha. Poczynając od trzeciego roku, mówią
oboje, a(cid:5)sąsiedzi słuchają.
Anonim
43
Słowo, rozumiane jako komunikat ustny, jest metodą par excellen-
ce, za pomocą której ludzie utrzymują wzajemne relacje, nadają im
aktualność i ratują przed zagrażającymi im zakłóceniami.
Czy istnieją momenty, w których byłoby pożądane powstrzymanie
się od mówienia? Jakie są niebezpieczeństwa lub ograniczenia doty-
czące zabierania głosu? Czy „nie mówić” jest zawsze równoznaczne
z „nie porozumiewać się”? Czy milczenie samo w sobie nie może być
znaczące? Przy tym „woleć” milczenie od słów wydaje się sugerować
alternatywę: jedno lub drugie. Ale czy słowo i milczenie wyłączają
się nawzajem? Czy słowo może zaistnieć bez milczenia drugiego roz-
mówcy? Czy same słowa z ciszą w tle nie brzmią mocniej? Czy mogą
istnieć bez rytmu, to znaczy bez chwilowej przerwy, bez pauzy? Czy
aby móc „zabrać głos” nie powinniśmy poczekać, aż rozmówca nam
go „udzieli”, czyli przestanie mówić?
O tylu sprawach trzeba porozmawiać długo i spokojnie, że warto
regularnie poświęcać na to trochę czasu. Od dawna ekipy Notre-Da-
me1 rekomendują dialog interpersonalny, konieczność spokojnej wy-
miany poglądów, jako najważniejszy fi lar życia małżeńskiego.
80 kryzysów małżeńskich bierze się z braku dialogu, ale 80
z nich dałoby się rozwiązać poprzez dialog.
?
O
G
E
Ł
Z
Z
E
B
I
E
R
B
O
D
A
N
1 Ekipy Notre-Dame (END) – powstały we Francji ruch rozwoju duchowości
małżeńskiej; małżonkowie zobowiązują się m.in. do wspólnej modlitwy, także wraz
z(cid:3)dziećmi, comiesięcznej rozmowy ze współmałżonkiem, biorą udział w(cid:3)rekolekcjach
weekendowych i(cid:3)wakacyjnych, w(cid:3)pielgrzymkach ruchu. Od ponad 10 lat ruch istnieje
też w(cid:3)Polsce – przyp.tłum.
44
Remanent
Spróbujmy dokonać przeglądu niedostatków wzajemnej komuni-
kacji. Małżonkowie skarżą się bardzo często na brak czasu, bo z tru-
dem dzielą go między działalność zawodową, obowiązki domowe,
rozrywki i czas poświęcony dzieciom. W ten sposób stopniowo stają
się jedno dla drugiego obcy. Może się zdarzyć, że wzajemną relację
krępuje brak intymności: zbyt małe mieszkanie albo brak ochrony
wobec stałego nacisku świata, który zabija wartości niezbędne do
zdrowego porozumienia: wierność, cierpliwość lub nadzieję. W przy-
padku niektórych małżeństw pewien brak pokarmu duchowego czy
kulturalnego prowadzi do takiego zubożenia wzajemnych kontaktów,
że oboje nie mają już o czym z sobą rozmawiać. Komunikacja zo-
staje zredukowana do prostej wymiany słów, ale brakuje prawdziwej
rozmowy. Powoduje to zanik życia małżeńskiego, bo, jak powiedział
Xavier Lacroix: „Tajemnica małżeństwa opiera się na ciele i słowie”2.
Zresztą substancją sakramentalną małżeństwa jest słowo małżonków:
„Biorę sobie ciebie za męża (żonę)”.
Przedmiot rozmowy małżonków w 90 przypadków stanowią
praca i dzieci. Tymczasem materia ich rozmów powinna wykraczać
poza te tematy i pozwalać na opisanie swoich przeżyć, przedstawienie
szkicowanych w głębi duszy projektów, własnych pragnień, wyrażenie
podziękowania lub przebaczenia. Trucizną numer jeden zabijającą ja-
kiekolwiek próby porozumienia jest z całą pewnością obojętność.
Ileż karykaturalnych przypadków obserwujemy w funkcjonowa-
niu wzajemnej komunikacji! Wymieńmy cztery, bardzo powszechne.
I
?
A
J
C
A
K
N
U
M
O
K
A
Z
S
A
N
T
S
E
J
I
E
P
A
T
E
M
K
A
J
I
2 Xavier Lacroix, De chair et de parole: fonder la famille (Ciało i(cid:3)słowo: stworzyć
rodzinę), Bayard, 2007.
A
N
45
Jako przykład weźmiemy sformułowanie prośby o odkurzenie salonu.
Może w niej zabrzmieć groźba: „Weź się do odkurzania, albo już nigdy
nikogo nie zaproszę…”; rozkaz: „Odkurzanie dywanu należy do cie-
bie!”; niepochlebna opinia: „Nie potrafi sz nawet poprawnie użyć od-
kurzacza”; próba obudzenia poczucia winy: „Ach, to znowu do mnie
należy odkurzanie!”. Przekaz bywa także alienujący i oskarżycielski:
„Problem z tobą polega na tym, że jesteś egoistą!”. Konsekwencje nie
każą na siebie czekać: agresywność, manipulacja, ucieczka.
Ileż zakodowanych wiadomości zawartych jest niekiedy w naszej
wymianie zdań! Aby uniknąć powiedzenia pewnych rzeczy wprost,
wymagamy od drugiego człowieka rozumienia ich na innym pozio-
mie. Można z pewnością stwierdzić, że narzucają się dwie prawidło-
wości: mój rozmówca nie odgadnie wszystkiego i ja go nie zmienię
(chyba że pośrednio, inną drogą).
Aby zilustrować sposób, w jaki interpretujemy wszystko w per-
spektywie tego, co postrzegamy, przytacza się często historię niewido-
mych stojących przed słoniem. Pierwszy dotyka ogona i mówi, że to
wąż. Drugi dotyka nogi i uznaje, że to pień drzewa. Trzeci natomiast
dotyka trąby i stwierdza, że to rura. Wszyscy oni mówią pozornie rze-
czy prawdziwe o słoniu, ale w każdym przypadku jest to ich interpre-
tacja!
?
O
G
E
Ł
Z
Z
E
B
I
E
R
B
O
D
A
N
Po co się porozumiewać?
Milczenie jest złotem, jak mówią, mówienie zaś miałoby być tylko
srebrem3, zwłaszcza w odniesieniu do ludzi zbyt gadatliwych. W przy-
3 To przysłowie pochodzi podobno z(cid:3)Talmudu.
46
padku osób, które „połknęły język”, bo są nieśmiałe, nieszczere lub
ukrywają prawdę czy wreszcie znajdują upodobanie w postawie in-
trowertycznej, która dotyczy nie tylko duchowości, milczenie jest
karygodne jako „nieudzielenie pomocy osobie w trudnościach z ko-
munikacją”, jako utrudnianie osiągnięcia zażyłości prowadzącej do
łączności duchowej. Jak kochać drugiego człowieka, skoro ten nic nie
mówi, więc nie pozwala się poznać? W tym celu trzeba przecież mieć
możliwość wysłuchania go z szacunkiem, gdy opowiada o swoich od-
czuciach i potrzebach.
Iluż ludzi oczekuje, że drugi małżonek wszystko zrozumie, wszyst-
ko odgadnie, wszystko przewidzi! Czy zawsze chodzi tylko o sprawy
oczywiste, które druga osoba powinna wychwycić natychmiast? Czy
miłość czyni nas jasnowidzami?
Zawsze można uprzedzić konfl ikty i to, jeżeli tylko możliwe, zanim
się narodzą, znajdując odpowiednie słowa. Słowo łagodzi wzburzenie,
przywraca właściwą perspektywę wobec czegoś, co niepokoiło jako
nieznane, przyznanie się do błędu przekształca się we wzajemne prze-
baczenie.
Porozumienie uruchamia obustronną wolę szukania wspólne-
go dobra i zaspokojenia obiektywnych potrzeb drugiego człowieka.
Dzięki woli
Pobierz darmowy fragment (pdf)