Darmowy fragment publikacji:
Przedmowa
W eseju Przeciw fundacjonizmowi Michał Heller zauważa:
Sądzę, że argumentacje występujące w filozofii, a także w naukach, dałoby się
w zasadzie ułożyć w taki ciąg, że na jego, powiedzmy, lewym końcu znalazłyby
się argumentacje bez składowej hermeneutycznej, a na jego prawym końcu
– argumentacje bez składowej logiczno-dedukcyjnej. (...) Argumentacje racjo-
nalistyczne znajdowałyby się stosunkowo blisko lewego końca ciągu; argumen-
tacje wizjonerskie odpowiednio blisko prawego końca. Istotną rzeczą jest, że
żadna argumentacja filozoficzna, o ile tylko dotyczy nietrywialnego twierdze-
nia filozoficznego, nie jest pozbawiona składowej hermeneutycznej1.
Książka, którą oddaję do rąk Czytelnika, nie stanowi wyjątku. Więcej na-
wet, składowa hermeneutyczna jest tu znacząca, choć mam nadzieję, że
nie przesłoni to faktu, iż budowana przeze mnie filozoficzna wizja wsparta
jest racjonalną argumentacją. Tę swoistą nadwyżkę składowej hermeneu-
tycznej – przynajmniej w stosunku do moich innych prób filozoficzno-
prawnych – nietrudno wyjaśnić. Zagadnienie normatywności prawa jest
niewątpliwie nietrywialnym problemem filozoficznym, obrosłym znaczną
literaturą, posługującą się utrwalonymi schematami pojęciowymi. Jaka-
kolwiek próba odrzucenia lub choćby korekty tych schematów – a jest to
jeden z głównych celów tego studium – nie może się obejść bez pewnej
dozy ‘wizjonerstwa’.
Książka ta nie powstałaby bez zachęty i pomocy wielu osób i insty-
tucji. Chciałbym, przede wszystkim, podziękować Michałowi Hellerowi
i Jerzemu Stelmachowi: temu pierwszemu za pokazanie mi, jak należy
uprawiać ‘filozofię w kontekście nauki’, zaś drugiemu za umiejętność
nietrywialnego i zdystansowanego spojrzenia na uświęcone tradycją kon-
1 M. Heller, Przeciw fundacjonizmowi (w:) tenże, Filozofia i wszechświat, Universitas:
Kraków 2006, s. 93.
.Przedmowa.
cepcje filozoficznoprawne, twórcze dyskusje i stworzenie mi perfekcyjnych
warunków do pracy naukowej. Gorące podziękowania należą się też Woj-
ciechowi Załuskiemu za inspirujące dyskusje poświęcone normatywności
prawa, uważną lekturę tekstu i niezwykle cenne uwagi krytyczne. Dzię-
kuję także Mateuszowi Hoholowi, Bartłomiejowi Kucharzykowi, Łukaszo-
wi Kurkowi i Radosławowi Zyzikowi, którzy przeczytali manuskrypt tej
książki i podzielili się swoimi uwagami. Dziękuję też za dyskusje wokół
moich idei, które toczyły się na seminariach grupy badawczej Biologiczne
Podstawy Etyki i Prawa działającej w ramach Centrum Kopernika Badań
Interdyscyplinarnych. Wśród dyskutantów, obok osób wymienionych
powyżej, byli także Marcin Gorazda, Jakub Kabza i Łukasz Łazarz. Wyrazy
podziękowania należą się także osobom, z którymi przy różnych okazjach
dyskutowałem problemy poruszane na kartach tej książki. Byli to: Anna
Brożek, Wojciech Cyrul, Yadin Dudai, Jaap Hage, Maria Karolczak, Adam
Olszewski, George Pavlakos, Nino Rotolo, Corrado Roversi, Marta Sonie-
wicka i Stanisław Wszołek. Książka ta nie powstałaby bez wsparcia insty-
tucjonalnego: grantu badawczego „Normatywność” przyznanego przez
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz stypendium Ministra
Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Dziękuję też Atce – za wszystko; a tylko za tyle z tego względu, że
z punktu widzenia logiki nie można podziękować za więcej.
Kraków, grudzień 2011 r.
Bartosz Brożek
wProwadzenie
Zagadka normatywności
W 1908 r., we Wstępie do nauki o prawie i moralności, Leon Petrażycki
pisał:
Fakt, że po dzień dzisiejszy nie dało się rozwiązać (...) zadania zdefiniowania
prawa, choć włożono w nie mnóstwo wysiłków i nagromadzono z biegiem
czasu niezliczone, mniej lub więcej pomysłowe i gruntowne próby określenia
istoty prawa, sprawił nawet, że w czasach nowszych zaczęto wątpić w samą
możliwość rozstrzygnięcia, zadowalać się definicjami oczywiście niedostatecz-
nymi lub dążyć do omijania zagadnienia o istocie prawa, byle w ten czy inny
sposób osiągnąć spokój2.
Diagnozę tę powtórzył pięćdziesiąt lat później w swym opus magnum Her-
bert Hart:
Niewiele pytań dotyczących społeczeństwa ludzkiego było stawianych z taką
wytrwałością i rozstrzyganych przez poważnych myślicieli w tak rozmaite,
dziwne, a nawet paradoksalne sposoby, jak problem „Czym jest prawo?”. Na-
wet gdy ograniczymy naszą uwagę do teorii ostatnich 150 lat (...), znajdziemy
sytuację, która nie ma odpowiednika w żadnej innej dziedzinie studiowanej
jako oddzielna akademicka dyscyplina3..
Dość powiedzieć, że do czasów Harta prawo określane było między inny-
mi jako rozkaz suwerena poparty groźbą (Austin), produkt ducha narodu
(Savigny), system norm należących do sfery czystej powinności (Kelsen),
przeżycia psychiczne, których emocje posiadają charakter atrybutywny
(Petrażycki) czy przewidywanie, co zrobią sądy (Holmes)4.
Po kolejnym (niemal) półwieczu Richard Posner z niecierpliwością
odrzucił pomysł, by rozważania filozoficznoprawne rozpoczynać od py-
tania o istotę prawa:
2 L. Petrażycki, Wstęp do nauki o prawie i moralności, PWN: Warszawa 1959, s. 25.
3 H.L.A. Hart, Pojęcie prawa, tłum. J. Woleński, PWN: Warszawa 1998, s. 11.
4 Por. J. Stelmach, R. Sarkowicz, Teoria prawa, Wydawnictwo UJ: Kraków 1998.
11
.wProwadzenie.
Mamy tendencję myśleć o prawie tak, jak gdyby wyprzedzało ono rozwiązanie
kwestii prawnej, ale czyniąc to popełniamy błąd, wynikający z postrzegania
prawa jako pojęcia, a nie aktywności. Myślimy, że prawo istnieje niezależnie
od procesów nakładania prawnych zobowiązań i wymierzania sankcji. Bardziej
interesująca jest sekwencja odwrotna5.
Posner sugeruje, tak jak to czynili niektórzy autorzy już w XIX w., że
‘osiągnąć spokój’ można będzie tylko wtedy, gdy w duchu pragmatyzmu
odłożymy ontologiczne pytanie o naturę (definicję) prawa, a skupimy się
na próbie diagnozy wszystkich tych ludzkich działań, które uważane są
za związane z prawem.
W tym eseju chciałbym podjąć próbę przeciwstawienia się tego typu
sceptycznym bądź relatywistycznym stanowiskom. Nie uważam, co praw-
da, by istniała jakaś istota prawa. Wydaje mi się jednak, że problem onto-
logii prawa można potraktować w ciekawy, nietrywialny sposób. Twierdzę
przy tym, że kluczem do tego jest pojęcie normatywności.
Pojęcie to przeżywa w ostatnich latach swoisty renesans, zarówno
w filozofii ogólnej, jak i w filozofii prawa. Pojawiły się liczne artykuły
i monografie poświęcone temu zagadnieniu6. W tej sytuacji zdumiewać
może, iż wiele z nich nie zawiera żadnej definicji normatywności, a jeśli
już definicje (charakterystyki) takie się pojawiają, to są zazwyczaj bardzo
rozbieżne. Dla przykładu, mówi się, że normatywność jest cechą pytań
i twierdzeń dotyczących tego, co powinniśmy czynić; że prawo jest nor-
matywne, gdyż pełni funkcję przewodnika (may be used as guidence); że
twierdzenia prawne i moralne posiadają, bądź co najmniej chcą posiadać,
wpływ na nasze zachowanie7. Najbardziej rozpowszechniona definicja
normatywności głosi, iż reguła postępowania jest normatywna, jeśli sta-
nowi obiektywną rację działania8.
5 R. Posner, The Problems of Jurisprudence, Harvard University Press: Cambridge,
Mass. 1990, s. 232.
6 Por. np. J. Stelmach. B. Brożek (red.), Studies in the Philosophy of Law, vol. 6: The
Normativity of Law, Copernicus Center Press: Kraków 2011; S. Delacroix, Legal Norms and
Normativity. An Essay in Genealogy, Hart Publishing: Oxford–Portland 2006; S. Bertea, The
Normative Claim of Law, Hart Publishing: Oxford 2009; S. Bertea, G. Pavlakos (red.), New
Essays on the Normativity of Law, Hart Publishing: Oxford 2011.
7 Por. przegląd definicji normatywności w: S. Delacroix, Legal Norms and Norma-
tivity, s. x–xiv.
8 Por. Ch. Korsgaard, The Sources of Normativity, Tanner Lectures on Human Values,
http://www.tannerlectures.utah.edu/lectures/documents/korsgaard94.pdf, 1994.
12
zagadka noRmatywności
Nie zamierzam przedstawiać tu żadnej alternatywnej, roboczej defini-
cji normatywności. Posługiwać się będę – zwykle – ostatnią z przytoczonych
formuł, nie dlatego wszakże, bym uważał ją za pozbawioną wad. Jest ona
jednak wystarczająco jasna i instruktywna, a przy tym wychwytuje kilka
istotnych intuicji, które wiązać można z pojęciem normatywności. I tak,
reguła postępowania jest normatywna, jeśli nie stanowi (psychologicznego)
motywu działania, a jego rację. Racje – jak się wydaje – przynależą do inne-
go porządku niż motywy. Motywem postępowania może być, w zasadzie,
cokolwiek: mogę podjąć pewne działanie z przyzwyczajenia, dla zachcianki,
bo mnie boli ząb itd. Motyw nie uzasadnia – przynajmniej w potocznym
znaczeniu słowa ‘uzasadniać’ – moich działań; oczywiście motyw mojego
działania może być przekonujący lub nie, ale kryterium tej oceny nie jest
z nim immanentnie związane, jest raczej wobec niego zewnętrzne. Tymcza-
sem racje mają inny charakter. Po pierwsze, przysługuje im pewien stopień
obiektywności czy intersubiektywności. Nie chcę wchodzić tu w szczegóły
dyskusji odnośnie do pojęcia obiektywności; precyzyjne dekrety w tej spra-
wie na nic się zdadzą. Przyjmijmy jedynie, że obiektywne jest to, co jest
niezależne od umysłu. Można przy tym mówić o obiektywności w sensie
słabym (gdy to, co obiektywne, niezależne jest od poglądów określonej
jednostki) oraz w sensie mocnym (gdy to, co obiektywne, niezależne jest od
poglądów pewnej społeczności). Mówiąc o regułach jako o obiektywnych
racjach działania, mamy na myśli jedno lub drugie rozumienie obiektywno-
ści. Po drugie, racje służą do uzasadniania zachowań (decyzji). Nie muszą
to być uzasadnienia niepodważalne, jednak reguła nakazująca odpowied-
nie zachowanie, która ma przymiot normatywności, uzasadnia prima facie.
podjęcie tego zachowania. Co za tym idzie, racje (a) mogą być przedmio-
tem dyskusji oraz (b) mogą służyć krytyce czyjegoś zachowania. Wreszcie,
po trzecie, racjami posługujemy się świadomie: jeśli traktuję jakąś regułę
zachowania jako rację, to postępuję zgodnie z nią po namyśle. Podsumo-
wując: powiemy, że pewna reguła postępowania ma przymiot normatyw-
ności, czyli jest racją działania, jeśli spełnia trzy warunki: jest obiektywna,
może służyć uzasadnianiu decyzji i jest zwykle stosowana świadomie.
Powyższa charakterystyka pojęcia normatywności jest oczywiście
w pewnym stopniu arbitralna. Jestem jednak przekonany, że stanowi ona
dobry punkt wyjścia dla dalszych rozważań. Z jednej strony, jest ona, jak
wspominałem, najbardziej popularną i intuicyjnie przekonującą ekspli-
kacją pojęcia normatywności. Z drugiej – łatwo zauważyć, że jest to kon-
cepcja stosunkowo silna czy też wyidealizowana, a łatwiej przeprowadzać
13
.wProwadzenie.
porównania rozmaitych koncepcji normatywności prawa właśnie z jasno
określonym, silnym wzorcem. Tak czy inaczej, trzeba pamiętać, że nie jest
to jedyna poprawna definicja normatywności; wtedy można w oparciu
o nią prowadzić owocne rozważania.
W niezliczonych sytuacjach jesteśmy przekonani, że osoba X po-
winna wykonać czynność Y. Politycy powinni służyć społeczeństwu, sądy
powinny wymierzać sprawiedliwość, nauczyciele powinni z oddaniem
wychowywać młodzież, dzieci powinny słuchać rodziców. Zdania te są
w pełni zrozumiałe. Okazuje się jednak – a świadectwo możemy znaleźć
w pismach etyków i filozofów prawa – że próby teoretycznego wytłu-
maczenia, skąd to przekonanie i ta zrozumiałość się biorą, uwikłane są
w rozliczne trudności.
Spróbujmy, na prostym przykładzie, pokazać charakter tych trud-
ności. Przyjrzyjmy się choćby następującej wypowiedzi:
„Nie powinno się zabijać innych ludzi!”.
Wypowiedź tę większość – jeśli nie wszyscy – uzna zapewne za uzasad-
nioną, dodając może, że nie powinno się zabijać innych ludzi co do zasa-
dy, choć w pewnych okolicznościach, np. w obronie koniecznej bądź na
wojnie, może to być dopuszczalne. Co jednak rozumiemy przez zdanie
„Nie powinno się zabijać innych ludzi!”? Powiemy zapewne, że wyraża
ono jakiś obowiązek czy normę zachowania. Czymże jednak jest ten obo-
wiązek (norma)?
Pierwsza myśl jest prosta: normą jest właśnie przytoczona powyżej
wypowiedź – „Nie powinno się zabijać innych ludzi!”. Taki pogląd – dość
powszechny – przyjmują zwolennicy tzw. lingwistycznej koncepcji normy.
Problem w tym, że koncepcja lingwistyczna jest na bakier z pewnymi dość
jasnymi intuicjami. Dla przykładu, jeśli mówię, że ktoś złamał normę, to
nie chcę powiedzieć, iż postąpiłem niezgodnie z pewną wypowiedzią
językową. Jeśli mówimy, że normy obowiązują, to nie chcemy przez to
powiedzieć, że obowiązują pewne wypowiedzi językowe. Problemu tego
unikniemy, jeśli uznamy, że normą nie jest sama wypowiedź językowa
(określony napis), ale jej treść (znaczenie). Rzecz w tym, że trudno określić,
czym miałoby być to znaczenie. (Zauważmy, że takie postawienie sprawy
wyprowadza nas już poza lingwistyczną koncepcję normy).
Przyjrzyjmy się choćby następującemu wytłumaczeniu. To, że nie
powinno się zabijać innych ludzi, jest wyrażeniem pewnej regularności w za-
chowaniach społecznych: większość ludzi nie zabija innych ludzi. Zdanie
„Nie powinno się zabijać innych ludzi!” jest zatem ukrytym opisem pewnego
14
zagadka noRmatywności
faktu. Na pierwszy rzut oka takie wytłumaczenie wydaje się absurdalne.
Przecież zwykła regularność w zachowaniach społecznych nie oznacza, że
mamy do czynienia z normą prawną czy etyczną. Na przykład, jeśli więk-
szość ludzi wkłada ciepły płaszcz w zimie, to nie znaczy, że istnieje norma
(prawna bądź etyczna), która nakazywałaby noszenie płaszcza zimą.
Zauważmy jednak, że sprawa nie jest tak prosta. Wyobraźmy sobie
choćby, że Sejm RP uchwala ustawę, która zawiera następujący przepis:
„§ X. Zimą wszyscy obywatele RP powinni nosić krótkie spodenki”.
Jest bardzo prawdopodobne, że do normy tej – w szczególności gdyby nie
była poparta sankcją – stosowałby się nikły procent mieszkańców kraju.
Jeśli jednak przepis jest masowo nieprzestrzegany, to czy można utrzymy-
wać, że wyraża on jakikolwiek obowiązek? Przykład ten nie jest mało zna-
czącym eksperymentem myślowym. By to dostrzec, wystarczy wspomnieć
wszelkie przypadki, które dają asumpt do stosowania zasady desuetudo..
Wydaje się ponadto, że sprawa wygląda inaczej z perspektywy etycz-
nej. Fakt, że większość ludzi nie przestrzega jakiejś reguły postępowania,
która uchodzi za normę etyczną, nie stanowi podstawy do twierdzenia,
że obowiązek wyrażony w tej normie nie istnieje. Trudno na przykład
wyobrazić sobie, byśmy uznali, że można kraść, tylko dlatego, że większość
ludzi kradnie. I tu jednak sytuacja nie jest jasna. Argument z faktycznych
zachowań jest często przesłanką w argumentacji za relatywizmem me-
taetycznym: skoro w cywilizacji Zachodu takie czyny, jak rytualne mor-
derstwa czy zasada talionu są nieetyczne, zaś w niektórych cywilizacjach
są dopuszczalne, to wydawać się może, iż o obowiązkach etycznych co
najmniej współdecyduje faktyczne ich przestrzeganie.
Uznanie normy za pewną regularność w zachowaniach społecznych
jest zatem dyskusyjne. Zauważmy, po pierwsze, że w sformułowanych po-
wyżej wypowiedziach pobrzmiewa błędne koło: by sensownie powiedzieć,
że norma zachowania jest przestrzegana bądź nieprzestrzegana, musimy
wiedzieć, czym jest norma, niezależnie od regularności w zachowaniach
społecznych. Innymi słowy, żeby wypowiedzi o postępowaniu zgodnie
z normą miały sens, postępowanie to (zachowania) nie może być defini-
cyjną cechą normy.
Po drugie, reguły postępowania mają pewną swoistą cechę: nie odno-
szą się jedynie do zachowań przeszłych i aktualnych. Można powiedzieć,
że ‘rzutują się’ w przyszłość. Innymi słowy, każda norma dzieli spektrum
możliwych przeszłych, teraźniejszych i przyszłych zachowań na dwie
podklasy – zachowań zgodnych i niezgodnych z normą. Trudno wyob-
15
.wProwadzenie.
razić sobie, jak regularności w dotychczasowych zachowaniach społecz-
nych mogłyby spełnić ten warunek; na ich podstawie można co najwyżej
prognozować, w jaki sposób ludzie będą się zachowywać. Nie sposób
jednak twierdzić, że regularności zachowań ‘rzutują się’ w przyszłość.
Nie wiadomo też, w jakim sensie mogłyby być uznane za obiektywne
racje działania.
Z drugiej strony, norma, która jest nieprzestrzegana, nie zasługu-
je na miano normy. System etyczny lub prawny, z którym nikt się nie
zgadza i którego nikt nie akceptuje, stanowi co najwyżej pewną fikcję.
Widać z tego, że wyjaśnienie norm w kategoriach regularności zachowań
społecznych jest nie do zaakceptowania, ale wychwytuje przynajmniej
niektóre nasze intuicje normatywne.
Inna możliwa odpowiedź na pytanie o naturę norm głosi, że są to
pewne przeżycia (stany) psychiczne. I ta odpowiedź jest niezadowalają-
ca. Przede wszystkim pociąga za sobą ryzyko subiektywizmu. Nie jest na
przykład jasne, w jaki sposób koncepcja psychologiczna mogłaby wyjaśnić
fenomen normatywności. Na poziomie tym trudno bowiem mówić o obiek-
tywnych racjach działania; mówi się raczej o motywach. Podatki mogę
płacić z różnych powodów: w obawie przed karą; bo poradził mi tak ktoś,
komu ufam; z ‘poczucia sprawiedliwości i solidarności społecznej’; dlatego,
że darzę sympatią aktualną ekipę rządzącą; ale i dlatego, że zespół, które-
mu kibicuję, wygrał Ligę Mistrzów. Motywy mogą być dowolne i zawsze
są subiektywne. Co więcej, normy rozumiane jako przeżycia psychiczne
mogą być zasadniczo różne; inny stosunek będziemy mieli do zakazu za-
bijania ludzi, inny do obowiązku meldunkowego, a zapewne jeszcze inny
do kuriozalnego przepisu nakazującego noszenie krótkich spodenek zimą.
Dalsze komplikacje związane są z metodą, która służyć by miała ustalaniu,
które normy obowiązują. W przypadku siebie samego mógłbym dokonać
introspekcji, ale w przypadku innych nie da się tego zrobić.
Nawet to pobieżne wyliczenie wątpliwości wokół psychologicznej
koncepcji obowiązku prawnego i etycznego pokazuje nieatrakcyjność
takiego sposobu wyjaśnienia naszego problemu. Nie oznacza to wcale,
że próby takie nie były podejmowane (poniżej przyjrzymy się dokładniej
jednej z takich prób – teorii prawa Petrażyckiego). W kontekście naszych
wstępnych uwag problemy teorii psychologicznej przekraczają jednak stan
alarmowy. Trzeba ją zatem, przynajmniej prima facie, odrzucić.
Być może zatem nasze niepowodzenia biorą się stąd, że szukamy
w złym miejscu. Nie rozważyliśmy przecież jeszcze najbardziej naturalnej
16
zagadka noRmatywności
odpowiedzi na nasze pytanie. Problemy ze zdefiniowaniem obowiązków
prawnych i etycznych w kategoriach faktyczności wcale nie są zastana-
wiające ani zagadkowe z tego prostego względu, że normy nie mają nic
wspólnego z faktycznością. Należą one do odrębnej kategorii ontycznej
tego, co normatywne; są bytami sui generis.
Ta odpowiedź jest sympatycznie prosta, nie posuwa nas jednak za
daleko. Zacząć trzeba, ostrząc Brzytwę Ockhama, od pytania, czy sfera
normatywna rzeczywiście istnieje – w jakimś sensie słowa ‘istnieć’. Nie jest
to wcale takie oczywiste. Jej istnienie wymaga właściwego uzasadnienia,
a proste analizy przeprowadzone powyżej takiego pełnego uzasadnienia
nie dostarczają. Co więcej, jeśli nawet uznamy zasadność wprowadzenia
takiej odrębnej kategorii ontycznej, to chcielibyśmy dowiedzieć się o niej
czegoś więcej. Wreszcie, koniecznie trzeba wyjaśnić związek pomiędzy
tym, co normatywne, a tym, co faktyczne. Jest to jednak problem niebłahy.
Z jednej strony, nawet zarysowane powyżej ogólnikowe i nieprecyzyjne
argumenty wskazują, że nie da się wyjaśnić norm prawnych i moralnych
bez jednoczesnego odwołania się do sfer normatywności i faktyczności.
Z drugiej strony, stara tradycja filozoficzna nakazuje przyjąć, że istnieje
nieprzekraczalna bariera pomiędzy bytem i powinnością, którą najpełniej
wyraża słynna Gilotyna Hume’a.
Obraz problemów ontologii prawa, który wyłania się z dotychczaso-
wych rozważań, jest złożony. Z jednej strony, trudno – przynajmniej prima
facie – wyobrazić sobie możliwość wyjaśnienia normatywnego wymiaru
prawa (i etyki) poprzez odwołanie się tylko do sfery faktów, tj. regular-
ności w zachowaniach społecznych oraz stanów psychicznych. Trudność
tę wzmacnia jeszcze Gilotyna Hume’a: tego, co normatywne, nie można
tłumaczyć tym, co faktyczne, z tego prostego powodu, że pomiędzy fak-
tem a normą nie może istnieć żaden związek, mamy tu bowiem do czynie-
nia z dwoma oddzielnymi porządkami ontologicznymi. Z drugiej strony
mamy i takie intuicje, które wskazują, że mówienie o normatywności
prawa w całkowitym oderwaniu od pojęcia faktyczności jest niewłaściwe.
Prawo i etyka nie wyczerpują się może w tym, co faktyczne, niemniej
zajście pewnych faktów jest warunkiem koniecznym, choć zapewne nie-
wystarczającym, istnienia normy.
Tak oto docieramy do tego, co nazywam zagadką normatywności.
Człowiek nie tylko opisuje świat, w którym żyje, ale także pyta – i udziela
odpowiedzi – jak powinien działać w tym świecie. Jesteśmy przekonani, że
(przynajmniej co do zasady) nie powinniśmy zabijać innych ludzi, mamy
17
.wProwadzenie.
prawo oddać głos w wyborach prezydenckich, nie wolno nam niszczyć
cudzego mienia. Niestety, refleksja teoretyczna nad charakterem norm
prawnych (i innych typów reguł) i nad podstawą normatywności wyka-
zuje, że nasze zdolności normatywne są cokolwiek tajemnicze. Trudno
znaleźć takie wyjaśnienie tego, czym jest norma prawna, i skąd bierze się
jej ‘normatywna siła’, które nie nastręczałoby poważnych trudności.
Przeprowadzone dotąd pobieżne analizy sugerują, że zagadkę nor-
matywności rozważać należy poprzez refleksję nad czterema kluczowymi
pytaniami, które określam jako ontologiczne, epistemologiczne, o norma-
tywność sensu stricto oraz psychologiczne. Sformułować je można w sposób
następujący (w dwóch wersjach – jednej odnoszącej się jedynie do norm
prawnych, drugiej – dotyczącej wszelkich typów reguł)9:
(Pytanie ontologiczne) Czym są normy prawne? (lub szerzej: Czym są
reguły zachowania?)
Odpowiedź na to pytanie sprowadza się do wskazania kategorii ontycznej,
do której należą normy. Jak widzieliśmy, proponowane zwykle rozwiąza-
nia, czy to lingwistyczne, czy nielingwistyczne, powiązane są ze sporymi
trudnościami teoretycznymi. Z pytaniem ontologicznym ściśle wiąże się
problem epistemologiczny:
(Pytanie epistemologiczne) W jaki sposób poznajemy normy prawne?
(lub szerzej: W jaki sposób poznajemy reguły zachowania?)
Odpowiedź na to pytanie jest, rzecz jasna, pochodną odpowiedzi na pyta-
nie ontologiczne. Warto jednak je rozdzielić, gdyż w przypadku niektórych
koncepcji ontologicznych – np. wyróżniających sferę czystych powinności,
w której umieszcza się normy prawne – odpowiedź na pytanie episte-
mologiczne wcale nie jest oczywista i wiązać się może z kłopotliwymi
konsekwencjami teoretycznymi.
Pytanie trzecie brzmi:
(Pytanie o normatywność sensu stricto) Co to znaczy, że normy prawne
są racjami działania? (lub szerzej: Co to znaczy, że reguły są racjami
działania?)
Pytanie to jest, oczywiście, kluczowe w kontekście zagadki normatyw-
ności. Jestem jednak przekonany, że poprzestanie na nim sprawiłoby, iż
jakakolwiek zaproponowana odpowiedź zawieszona byłaby w próżni.
9 Pytania te formułuję w dwóch wersjach, gdyż – jak będę przekonywał poniżej
– nie można odpowiedzieć na ich ‘prawniczą’ wersję bez refleksji nad wersją bardziej
ogólną, dotyczącą wszelkich typów reguł.
18
zagadka noRmatywności
Jak spróbuję pokazać, wiele koncepcji normatywności odrzuca się tylko
dlatego, że nie bardzo wiadomo, o czym – z ontologicznego punktu wi-
dzenia – mówią. Co więcej, istnieją takie odpowiedzi na pytanie trzecie,
które ściśle wiążą się z odpowiedzią na pytanie ontologiczne. Jest tak na
przykład w tych koncepcjach, które uznają normy za byty należące do
wyróżnionej ontologicznie sfery powinności. Te byty sui generis charak-
teryzują się przede wszystkim tym, że stanowią – ze swej ontologicznej
istoty – obiektywne racje działania.
Wreszcie, pytanie czwarte brzmi:
(Pytanie psychologiczne) W jaki sposób normy prawne stają się moty-
wami działania? (lub szerzej: W jaki sposób reguły postępowania stają
się motywami działania?)
Łatwo zauważyć, że na pytanie to odpowiadać powinna psychologia, a nie
filozofia. Pytanie psychologiczne ma jednak pewien ładunek filozoficzny,
a to z dwóch powodów. Po pierwsze, w wielu koncepcjach filozoficznych
(np. u Kanta czy Petrażyckiego) rozróżnienie motywów i racji działania nie
jest jasne. W przypadku koncepcji Petrażyckiego można wręcz twierdzić,
że utożsamia on motywy z racjami. Po drugie, pytanie psychologiczne
w pewnej stylizacji, tj.
(Pytanie psychologiczne, parafraza) Dlaczego ludzie, co do zasady, po-
stępują zgodnie z normami prawnymi? (lub szerzej: Dlaczego ludzie,
co do zasady, postępują zgodnie z regułami?)
może mieć, jak spróbuję pokazać, doniosły wymiar ontologiczny10.
Próba odpowiedzi na te cztery pytania stanowi zasadniczy cel niniej-
szego studium. Moje rozważania przebiegać będą w następujący sposób.
Dwa pierwsze rozdziały mają charakter historyczny. Przedstawiam w nich,
w bardzo poglądowy sposób, najważniejsze próby zmierzenia się z zagadką
normatywności. W rozdziale 1 pokazuję, w jakich okolicznościach – wraz
z rozpadem klasycznego obrazu świata – pojawiło się pytanie o norma-
tywność. Proponuję też pewną klasyfikację nowożytnych odpowiedzi na
to pytanie, wskazując, czemu odpowiedzi te są niezadowalające. W roz-
dziale 2 staram się wykazać, że uznawane za paradygmatyczne koncepcje
prawa nie radzą sobie z zagadką normatywności z tego względu, iż oparte
są (explicite bądź implicite) na błędnych założeniach ontologicznych.
Rozdziały 3–6 poświęcone są próbie zbudowania nowej koncepcji
normatywności prawa. Twierdzę, że na pytania o normatywność odpo-
10 Por. rozdział 6.
19
.wProwadzenie.
wiadać należy w ich szerokich wersjach – nie powinniśmy ograniczać się
do reguł prawnych i normatywności prawa. Żeby powiedzieć coś nie-
trywialnego na temat prawa, musimy wiedzieć, czym są reguły (prawne,
etyczne, racjonalności, językowe itd.) i czym jest normatywność tych re-
guł. Dopiero na tej podstawie będzie można skonstruować jakąś wizję
normatywności prawa.
W rozdziale 3 dokonuję analizy poglądów Ludwiga Wittgensteina
na problem kierowania się regułą. Celem tego rozdziału jest nie tyle za-
proponowanie jakiejś interpretacji odpowiednich ustępów Dociekań filozo-
ficznych, co raczej poszukiwanie inspiracji dla mojej własnej wizji reguł.
Uwagi Wittgensteina pozwalają na doprecyzowanie pytania ontologicz-
nego (sformułowanie tzw. warunku wzoru), a także rzucają nowe światło
na pytanie o normatywność sensu stricto. Wedle mojej rekonstrukcji, Witt-
genstein sugeruje, że reguły są bytami, które superweniują jednocześnie.
na stanach mentalnych i praktykach społecznych. Problem w tym, że
Wittgenstein wzbraniałby się przed takim sformułowaniem – nie pozwala
bowiem na nie jego metafilozofia, która zakazuje rozważań o charakterze
ontologicznym.
Sposobem na rozwinięcie intuicji Wittgensteina może być, w moim
przekonaniu, koncepcja trzech światów Karla R. Poppera, którą omawiam
w rozdziale 4. Twierdzę, że reguły należą do Popperowskiego świata 3,
sugerując tym samym, iż świat ten superweniuje na stanach mentalnych
i praktykach społecznych. W moim ujęciu, ontologia Poppera ma charakter
hipotetyczny i heurystyczny, umożliwia zatem rozwinięcie antyfundacjo-
nistycznej ontologii reguł. Popper formułuje także interesujące tezy odnoś-
nie do pytania epistemologicznego, pokazując, w jaki sposób poznajemy
przedmioty świata 3. Najistotniejszym aspektem koncepcji Poppera jest
ewolucyjny charakter jego ontologii. Spojrzenie na reguły z perspektywy
ewolucyjnej (filogenetycznej) pozwala na przeformułowanie czterech py-
tań o normatywność. Zamiast pytać tylko o to, czym są reguły, czy w jaki
sposób stają się one racjami działania, pytamy także, w jaki sposób byty
takie mogły powstać w procesie ewolucji.
W związku z tym, rozdział 5 poświęcony jest próbie rozwinięcia
zarysowanej teorii reguł w oparciu o interpretacje niektórych osiągnięć
współczesnej biologii, głównie zaś teorii ewolucji, prymatologii, psycho-
logii rozwojowej i neuronauk. Twierdzę, że interpretacje te wspierają tezę
o mentalno-społecznym charakterze reguł. Nietrudno też zgadnąć, że
współczesna biologia ma szczególnie dużo do powiedzenia na temat pyta-
20
zagadka noRmatywności
nia psychologicznego. Okazuje się jednak, iż – w kontekście ontologii ewo-
lucyjnej – odpowiedź na to pytanie ma też istotny wymiar ontologiczny.
W rozdziale 6, ostatnim, przedstawiam własną koncepcję normatyw-
ności, twierdząc, że należy odróżnić co najmniej dwa oblicza normatywno-
ści: rudymentarne i abstrakcyjne. Próbuję także wskazać konsekwencje
teoretyczne bronionej przeze mnie wizji reguł i normatywności. W szcze-
gólności, utrzymuję, że nie istnieje jedna poprawna definicja prawa i jedna
poprawna koncepcja normatywności prawa. Możemy tworzyć różne takie
definicje i koncepcje, które są lepsze lub gorsze ze względu na zakładane
przez nas cele poznawcze i praktyczne.
Pobierz darmowy fragment (pdf)