Wspomnienia tragedii utraty własnego domu oraz śmierci ojca podczas wywózek ludności polskiej na kresach. Bohaterem opowieści jest chłopiec, który przeżywa żałobę związaną z utratą ojca i domu, a symbolem strachu z tym związanego jest postać tytułowego pająka, który ostatecznie okazuje się być „dobrym duchem”. Powieść, wydana w schyłkowych latach PRL-u podlegała cenzurze, w związku z czym nie wymieniono w niej z nazwy sprawców nieszczęść Polaków oraz miejsca akcji, którym są kresy wschodnie.
Darmowy fragment publikacji:
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
ZBIGNIEW ŻAKIEWICZ
OPOWIEŚĆ O WIERNYM
PAJĄKU
Moim bliźniętom poświęcam
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
2
Moje kochane dzieci, Asiu i Maćku. Kiedyś, bardzo dawno temu, gdy jeszcze nie było was na
świecie, gdy telewizor był najprawdziwszą bajką, a radia słuchało się zakładając na uszy słu-
chawki – byłem małym chłopcem.
Jak wszyscy mali chłopcy wierzyłem, że zostanę kimś wielkim i dzielnym: ułanem, wo-
dzem Indian, traperem tropiącym dzikiego zwierza. Te piękne dni oczekiwały na mnie w
świecie tak dalekim, jak daleki – choć bliski sercu – był świat bajki. W tamte lata zdawało mi
się, że zostanę małym chłopcem do końca życia.
Jak wszyscy mali chłopcy, miałem swoje strachy: ciemne pokoje, bezksiężycowe noce na
wakacjach u dziadka i – pająka.
Bałem się go najbardziej.
Nie był to po prostu „pająk”, ale straszna „me-ma”. Po pewnym czasie, gdy już nieco pod-
rosłem, „mema” przeistoczyła się w tłustego krzyżaka, którego ugryzienie miało spowodować
śmierć, oraz w długonogie, czarne i włochate pajęczysko, czyhające cierpliwie w kątach na-
szego domu. Kiedy pod ręką miałem kij, który zamieniał się w ułańską lancę albo w indiański
oszczep, rozpoczynałem krwawe porachunki z pająkami. A było ich w naszym starym i ob-
szernym domu, w drewutni i w komórkach zatrzęsienie.
Moja walka z „memą” – pająkiem ciągnęła się do tamtego pamiętnego września, gdy świat
stanął dęba, a potem wszystko przewróciło się do góry nogami, i wielu spraw musiałem się
uczyć od nowa.
Dom moich rodziców okazał się miejscem równie niepewnym jak park pogrążony w ciem-
nościach czy mroczne pokoje. Wchodzili do niego we dnie i w nocy obcy ludzie, przewracali
wszystkie rzeczy w poszukiwaniu czegoś, co było tylko im wiadome.
Wkrótce zaczęto wyganiać z domów mieszkańców, najczęściej nocą, i wywozić w dalekie
strony. Czuwaliśmy z matką i z ojcem w te czarne noce. Każdy z nas miał uszyty worek – a w
nim ciepłą bieliznę, suchary, słoninę i cukier.
I oto w jedną z takich trwożnych nocy – wiedzieliśmy, że będzie to noc wysiedleń, gdyż od
wczesnego popołudnia turkotały chłopskie furmanki ściągnięte przez najeźdźców z pobliskich
wsi – siedziałem w swym łóżku, wsłuchując się w odgłosy z ciemności.
I wtedy przywędrował do mnie czarny pająk. Zatrzymał się na ścianie, wpatrując się we
mnie z uwagą i pełną niejasnych oczekiwań nadzieją. Trwaliśmy wsłuchani w noc i odwiecz-
ny mieszkaniec naszego domu, ku memu zdumieniu, rozpoczął ze mną poufną rozmowę.
– Uważasz mnie za swego największego wroga – stwierdził melancholijnie.
– Tak... – przyznałem się z męstwem godnym wodza Indian.
– Pochlebia mi to; lubię, gdy docenia się moją odwagę, przemyślność, cierpliwość i wier-
– Boję się ciebie, bo jesteś czarny, okrutny, pełen jadowitych mocy! – zaprotestowałem.
– Od dawna się mnie boisz? – spytał pająk, jakby nie słysząc mych słów.
– Nie pamiętam. Mówiono mi, że byłeś drugą istotą, którą obdarzyłem imieniem. Pierwsze
słowo, jakie wypowiedziałem, było słowem miłości:,,mama”. Drugie było słowem odrazy
„me-ma”.
– Znasz mnie od dawna. Lecz ja poznałem ciebie o wiele wcześniej: leżałeś w tym pokoju,
przebierając w powietrzu nogami. Bardzo lubiłeś wsuwać palec u nogi do ust. Ssałeś go niby
najwyborniejszy cukierek. Byłem z ciebie dumny!
– Byłeś ze mnie dumny?!
– Tak, byłem z ciebie dumny, gdyż należałeś do tego domu. Nie przeczę, że korzystałem z
tego, iż w domu pojawiło się niemowlę: mleko, śmietanka i cukier ściągały do pokoju muchy.
Ale byłem z ciebie dumny, bowiem należałeś do niemowląt krzepkich, hałaśliwych i zdro-
wych jak rzadko.
– Wiesz o tym, że musimy opuścić ten dom? – spytałem pająka po dłuższym milczeniu,
pełnym nasłuchiwań turkotu furmanek.
ność.
3
Pobierz darmowy fragment (pdf)