Darmowy fragment publikacji:
Polityka Becka
Stanisław Cat-Mackiewicz
Polityka Becka
Universitas
© Aleksandra Niemczyk, Ryszard Rzepecki and Towarzystwo Autorów
i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS
(na podstawie wydania: Stanisław Mackiewcz, Polityka Becka,
Instytut Literacki, Paryż 1964)
ISBN 97883-242-1016-9
Opracowanie redakcyjne
Jan Sadkiewicz
Projekt okładki i stron tytułowych
Ewa Gray
Na okładce
Wizyta oficjalna ministra spraw zagranicznych Polski
Józefa Becka w Niemczech. Fot. Robert Sennecke
(zdjęcie z zasobów Narodowego Archiwum Cyfrowego)
Spis treści
. 7
Polska a Francja a Liga Narodów.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Pakt Czterech.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19
Hitler występuje z Ligi Narodów.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 29
Polsko-niemiecki Pakt o Nieagresji z 26 stycznia 1934.. . . . . . . . . . . . . . . . 34
Locarno Wschodnie.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 40
Rok zgonów i morderstw.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 50
Jeszcze o roku 1934.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 63
Rok 1935 – rok katastrofy.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 67
Poroniona wojna. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 74
Beck, Etiopia i Pałac Bruehlowski.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 81
Gdańsk jest barometrem.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 91
Nadrenia. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 100
Układ austro-niemiecki z 11 lipca 1936 .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 108
Rambouillet .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 112
Dygresje rumuńskie.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 120
Zemsta za mur graniczny.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 124
Hiszpania.i.Japonia... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 127
Konferencja Hossbach .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 134
Anschluss. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 141
Sojusze egzotyczne.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 150
Monachium i dokoła Monachium.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 154
Beck a Czesi.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 159
Bogumin .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 168
Bieg ku katastrofie.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 172
W czarnych nekrologowych ramach. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 179
Dokument C.-120. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 189
Świadectwo Raczyńskiego.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 192
Krwawa szachownica.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 197
Polska a Francja a Liga Narodów
I
Okres międzywojenny, pod względem stosunku Francji, a także Li-
gi Narodów, do Polski, da się podzielić schematycznie na trzy okresy.
Od ukończenia pierwszej wojny światowej do traktatów locarneń-
skich.
władzy.
towej.
Od układów zainicjowanych w Locarno do przyjścia Hitlera do
Od przyjścia Hitlera do władzy do wybuchu drugiej wojny świa-
Książka niniejsza poświęcona jest rozpatrzeniu trzeciego okresu,
w pierwszym jednak rozdziale robimy przegląd okresu pierwszego
i drugiego.
II
Po zgłoszeniu się wysłanników niemieckich w Rothondes, w dniu
11 listopada 1918, do wagonu marszałka Focha z prośbą o kapitulację;
po wydaniu przez francuskie dowództwo wojenne komunikatu o dzia-
łaniach wojennych zakończonego prostymi, a jakże patetycznymi wy-
razami: „komunikat ostatni z powodu zwycięstwa”, upojenie Francji
zwycięstwem było ogromne.
Francja poniosła olbrzymie ofiary, straciła jeden milion trzysta
pięćdziesiąt tysięcy swych synów na polu walki, ale zdawało się jej,
że odzyskała straconą przez Napoleona III rangę pierwszego mocar-
stwa w Europie.
Natychmiast po zwycięstwie Francja myśli tylko o zupełnej lik-
widacji Niemiec, dopiero w okresie lokarneńskim zaczyna się z Niem-
cami układać.
Chodzą wtedy po Francji marzenia o całkowitym rozbiciu Niemiec
na państwa samodzielne i skłócone między sobą. Wybitny francuski
publicysta, Jakub Bainville, stawia za wzór traktat westfalski, w któ-
rym górę wzięła polityka Richelieu demembracji Niemiec. Wyjątkowa
okazja do wkroczenia na drogę do tej polityki, to jest oferta cesarza
Karola austriackiego przesłana przez księcia Sykstusa Burbońskiego
podczas wojny, została przez Francuzów zmarnowana, co wywołuje
tylko spóźnione żale polityków francuskich. Jeszcze w 1961 r. napisze
pan Bonnet, były minister spraw zagranicznych, w swej doskonałej
książce Quai d’Orsay za trzech republik: „Był to błąd olbrzymi, który
nas drogo kosztował”.
Teraz separatyści nadreńscy spotykają się z potępieniem ogólno-
niemieckim, a Bawaria wykazuje także mało wigoru i ochoty do od-
zyskania niepodległości.
Skoro polityka rozbicia Niemiec, cofnięcie koła historii do czasów
Richelieu, okazała się niemożliwa, pozostawało Francji rozwiązanie
drugie, mianowicie stworzenie na wschód od Niemiec siły, która by
była sojusznikiem Francji i gwarantem, że Niemcy znów na nią nie
napadną.
Takim antyniemieckim sojusznikiem „z tamtej strony Niemiec”
była dla Francji cesarska Rosja od 1891 r. do pierwszych lat pierw-
szej wojny światowej. Ale po tej wojnie, w czasie obrad wersalskich,
w Rosji panowała wojna, a rząd komunistyczny, który w tej wojnie
zwyciężał, już w okresie traktatu w Brześciu Litewskim dowiódł, że
nie ma zamiaru bronić jednego czy też jednych państw kapitalistycz-
no-burżuazyjnych przed innymi państwami kapitalistyczno-burżua-
zyjnymi. Jakiś antyniemiecki sojusz z Rosją jest dla Francji wtedy
całkowicie nieaktualny.
Toteż Francja wkracza na drogę popierania Polski oraz Małej
Ententy. Francji zaczyna zależeć, aby Polska była duża i silna.
Ale ponieważ wielka i silna antyniemiecka Polska byłaby członem
programu wielkości Francji, francuskich aspiracji do hegemonii na
8
kontynencie, z natury rzeczy sprzeciwia się to widokom polityki an-
gielskiej.
Anglia tradycyjnie zwraca się przeciwko temu z państw Europy,
które ma szanse na hegemonię. Dlatego od 1900 roku polityka angiel-
ska zaczęła zwalczać Niemcy i popierać Francję. Dlatego też, teraz,
po zwycięstwach Focha, Anglia zaczyna osłabiać Francję, a zasłaniać,
bronić Niemcy.
Już natychmiast po zawieszeniu broni, już w epoce traktatu wersal-
skiego, Anglia stosuje tę swoją politykę, stąd Anglia jest i musi być an-
typolska. Lloyd George jest naszym wrogiem. Ale trzeba rozumieć, że
ta antypolskość jest pośrednia. Zwalczanie programu wielkiej Polski
było działaniem polityki angielskiej mającym na celu niedopuszcze-
nie do francuskiej hegemonii w Europie.
Francja popiera przyłączenie Śląska do Polski. Lloyd George na-
rzuca nam plebiscyt, a po plebiscycie chce cały Górny Śląsk pozosta-
wić Niemcom; dopiero Francja nas ratuje.
Francja chce, aby Gdańsk należał do Polski. Anglia forsuje ustrój
Wolnego Miasta.
Również w sprawie granic wschodnich: Francja nas popiera – Anglia
stara się, aby Polska była jednocześnie najmniejsza na Zachodzie i naj-
mniejsza na Wschodzie.
Lloyd George w jednej ze swych mów parlamentarnych powiedział,
że Polska jest to kraj, który ma pięć swoich Alzacji–Lotaryngii, mia-
nowicie: Galicję Wschodnią, Białoruś, Wilno, Śląsk i „korytarz”.
Wspominając te czasy, ciśnie mi się do głowy wspaniała anegdota.
Oto w czasie konferencji w Spaa Lloyd George był bardzo brutalny
wobec generałów niemieckich, Gesslera i von Seeckta, na konferen-
cję tę zaproszonych. Wzbudziło to radosne zdumienie u Francuzów.
Jeden dowcipny Anglik szepnął im: „Nie dziwcie się, nasz premier,
Lloyd George, jest takim antymilitarystą, że nienawidzi nawet gene-
rałów niemieckich”.
III
W tym pierwszym okresie powojennego Francji „snu o potędze”
należy rozróżniać politykę Clemenceau, Focha, Poincarégo i Brianda.
9
Clemenceau, tytan energii, mając lat osiemdziesiąt, wygrywa woj-
nę. Staje się bohaterem narodowym, na którego widok tłumy płaczą
z uniesienia. Ale nie tylko publicysta Bainville, ale i wódz armii sprzy-
mierzonych, marszałek Foch, zarzucają mu, że aczkolwiek wygrał
wojnę, to przegrał pokój.
Clemenceau, tworząc traktat wersalski i nową Europę, opartą na
zwycięstwie nad Niemcami, działał w przekonaniu przedłużania w nie-
skończoność sojuszu Francji z Anglią i Ameryką. „Motorem historii”
– jak sam się wyrażał – miał być alians francusko-angielsko-amery-
kański.
Tutaj się zawiódł najzupełniej i w ogóle te przewidywania nie były
godne tak wspaniałego polityka, jakim był.
Wilson, szlachetny idealista, współpracował z Clemenceau, ale se-
nat amerykański odrzucił traktat wersalski w dniu 19 listopada 1919
i nie dopuścił do wejścia Ameryki do Ligi Narodów, która powstała
przecież z głowy Wilsona. Ameryka powróciła do swej quasi-izolacjo-
nistycznej polityki; we francuskich wysiłkach utrzymania Niemiec w
posłuszeństwie traktatowi najmniejszej ochoty uczestniczyć nie miała.
Anglia rozeszła się z linią francuską jeszcze bardziej. Polityka
Clemenceau prowadzenia wspólnej linii wobec Niemiec z Ameryką
i Anglią upadła sama przez się.
Clemenceau sądzi, że parlament francuski przez wdzięczność wy-
bierze go na prezydenta Republiki. Ale parlament zamiast niego wy-
biera nicość zupełną, pana Deschanela, który bzikuje zresztą zaraz,
ale Clemenceau, obrażony, od chwili tego wyboru nie bierze udziału
w polityce. Swą niesłychaną energię starczą wyładowuje w polowa-
niach na tygrysy w Indiach.
Prezydentem republiki zostaje Millerand i w pewnej chwili po-
wołuje na premiera Arystydesa Brianda, który w ten sposób po raz
szósty w życiu zostaje Prezesem Rady Ministrów. W Cannes w stycz-
niu 1922 r. Briand gra w golfa z Anglikami i dochodzi do porozu-
mienia z Lloydem George’em w sprawie niemieckiej. Ale golf mu w
tym Cannes więcej się udaje niż układ polityczny. Obala go prezydent
Millerand, który na premiera powołuje prezydenta Republiki z cza-
sów wojny, Rajmunda Poincarégo.
Ten ostatni zaczyna wobec Anglików prowadzić politykę niezależ-
ną i kontrowersyjną. Od 10 kwietnia do 19 maja odbywa się konferen-
cja w Genewie, której jedynym rezultatem jest przejściowe zbliżenie
10
się Niemiec do Rosji komunistycznej, mające swój wyraz w słynnym
traktacie w Rapallo. We wrześniu tegoż 1922 r. ustępuje wreszcie znie-
nawidzony przez Francuzów Lloyd George, premierem angielskim
zostaje konserwatysta Bonar Law, ale w styczniu 1923 r. ma miejsce
koniec ententy. Mianowicie:
Dnia 11 stycznia 1923 Poincaré w porozumieniu z Włochami i Bel-
gami wysyła dwie dywizje piechoty i jedną kawalerii dla okupowa-
nia zagłębia węglowego Ruhry, motywując to niewypełnianiem przez
Niemców zobowiązań dostarczania węgla.
Posunięcie to wywołuje zerwanie z polityką angielską. Rząd nie-
miecki ogłasza w Ruhrze opór bierny, ale Poincaré potrafi go złamać.
26 września 1923 rząd niemiecki notyfikuje Poincarému koniec
biernego oporu i stara się o pertraktacje pokojowe z Francją.
Według zdania niektórych publicystów francuskich Poincaré źle
zrobił, że nie wykorzystał sytuacji do porozumienia z Niemcami bez
Anglii. Takie było zdanie także marszałka Focha.
W maju 1924 r. odbywają się we Francji wybory do parlamentu.
Zwycięża tak zwany kartel lewicy. Poincaré podaje się do dymisji
i na tym się kończy francuska samodzielna wobec Niemców polity-
ka. Następca Poincarégo, Edward Herriot, popularny burmistrz miasta
Lugdunu, jedzie do Anglii i tam dogaduje się z pierwszym z ramienia
Labour Party premierem brytyjskim, MacDonaldem. Następuje zbli-
żenie polityki francuskiej do angielskiej w sprawie niemieckiej, czyli
nawrót do tego, co reprezentował Briand w czasie układów w Cannes.
Dalsze losy trójkąta Francja, Anglia, Niemcy łączą się z Ligą
Narodów. Na terenie tej instytucji, wymyślonej i zainicjowanej przez
amerykańskiego prezydenta Wilsona, odrzuconej przez Amerykę, od-
bywa się uzgodnienie interesów i taktyki Francji i Anglii.
Od czasów wyborów 1924 r. we Francji i zwycięstwa tak zwanego
kartelu lewicy, to znaczy burżuazji radykalnej, a ściślej mówiąc, rady-
kalizującej, kończy się prestiżowo-izolacyjna polityka Francji, która
odżyje dopiero chyba za czasów de Gaulle’a.
O Lidze Narodów kursował wierszyk popularny:
Un peu d’éspoir
Un peu de rêve
Et puis bonsoir.
Lyon (przyp. red.)
11
Czyli:
Trochę nadziei,
Trochę marzeń,
No i do widzenia.
IV
Jako dziennikarz piszący w okresie działania Ligi Narodów wbi-
jałem w głowy swoich czytelników, że Liga Narodów jest tylko pseu-
donimem współpracy Anglii i Francji celem prowadzenia wspólnej
polityki z Niemcami. Wątpię, aby dziś jakiś historyk kwestionował
rzetelność tego określenia, jakkolwiek wtedy, kiedy to pisałem, wielu
moich kolegów po piórze w kraju i za granicą uważało moją definicję
co najwyżej za dowcipny paradoks.
Oczywiście jednak wszystkie państwa europejskie, poczynając od
Włoch, były tylko klientami Ligi Narodów, a jej pełnoprawnymi go-
spodarzami były Anglia, Francja, później Niemcy.
W kwietniu 1925 r. w gabinecie Painlevégo ministrem spraw za-
granicznych znów zostaje Arystydes Briand. Przystępuje on do reali-
zowania swej linii politycznej, której zawsze był wierny: porozumie-
nie z Anglią i wspólna z Anglią polityka wobec Niemiec.
W dniu 5 października 1925, podczas obrad Ligi Narodów, spo-
tykają się w małym miasteczku szwajcarskim Locarno: Briand,
Chamberlain i Stresemann. Obecni są także Włoch Scialoia i Belg
Vandervelde, co ma mniejsze znaczenie. Spotkanie to stanowi datę
historyczną, od tego czasu polityka wymuszania czegokolwiek na
Niemczech siłą, czyli operacje w rodzaju okupacji Ruhry, zostaje za-
stąpiona układami z Niemcami.
Układy zapoczątkowane w Locarno są ratyfikowane w Londynie
tegoż 1925 r. w dniu 12 grudnia.
jęcie Niemiec do Ligi Narodów.
Po układach lokarneńskich w dniu 8 września 1926 nastąpiło przy-
Istotą układów lokarneńskich było gwarantowanie granic na za-
chodzie ustalonych przez traktat wersalski. Sukcesem polityki Brianda
było to, że Anglia gwarantowała granicę francusko-niemiecką ustaloną
w traktacie wersalskim, że zobowiązała się jej bronić siłą. Formalnie
12
ta gwarancja była ubrana w układ, w którym Francja, Anglia, Niemcy,
Włochy i Belgia gwarantowały sobie wzajemnie granice i zobowiązy-
wały się wystąpić przeciwko ich naruszycielowi.
Ale na tym nie kończył się sens polityczny układów lokarneńskich.
Obok tego, co w nich było, ważne było także to, czego w nich nie było.
A nie było żadnej gwarancji granic wschodnich Niemiec, innymi sło-
wy: wprowadzono bardzo poważne rozróżnienie prawne i polityczne
pomiędzy zachodnimi granicami Niemiec a ich granicami wschodni-
mi. Tylko w sprawie granic zachodnich powiedziano Niemcom: tutaj
spotkacie się z solidarnym oporem francusko-angielsko-włosko-bel-
gijskim.
Prof. Stroński, najwybitniejszy publicysta ówczesnego polskiego
Stronnictwa Narodowego, gwałtownie za tę różnicę atakował ów-
czesnego naszego ministra spraw zagranicznych, Aleksandra hrabiego
Skrzyńskiego, który był człowiekiem ambitnym, zręcznym, inteligen-
tnym, ale w tej sytuacji nic nie mógł zrobić. Sam Briand próbował
zabiegać u Anglików, aby zechcieli ustosunkować się do granic na
wschodzie Niemiec, tak samo jak do granic zachodnich. Spotkało się
to jednak ze strony angielskiej z wyraźną odmową.
Artykuły Strońskiego tak były pisane, jakby całkowitą odpowie-
dzialność za Locarno ponosił sam Skrzyński, co było karykaturalnym
wykrzywieniem rzeczywistości.
Benesz i Skrzyński uzyskali wątlutkie pakty, zawierające obietnice
pomocy, gdyby ich kraje były jawnie przez Niemcy zaatakowane.
Skrzyński nadawał tym paktom wyolbrzymione znaczenie. Ale cóż
miał robić? Było to niewątpliwie lepsze, niż gdyby wołał: jesteśmy
przez Francuzów zdradzeni. Teraz już nikt nie broni naszego Śląska
i naszego Pomorza! Takie okrzyki „jesteśmy zagrożeni” są najgłupszą
metodą dyplomatyczną, jaką można sobie wyobrazić.
Ale sam Briand interpretował układ, który z nami zawarł, w spo-
sób, który niewątpliwie pozbawiał go jakiegokolwiek większego po-
litycznego znaczenia.
Zaraz po podpisaniu układu ze Skrzyńskim Briand oświadczył co
następuje:
– „Układ z Polską nie zawiera dla nas żadnego nowego obciąże-
nia, ponieważ mamy już układ z Polską wraz z konwencją wojskową
podpisaną przez Focha w 1921 r. Zresztą pakt o pomocy z Polską, jak
13
również z Czechosłowacją nie jest w żadnym wypadku podobny do
dawnych sojuszy. Nie jesteśmy zobowiązani do dawania pomocy ina-
czej, jak tylko w ramach Ligi Narodów, innymi słowy nasze wystąpie-
nie nie będzie nigdy izolowane, nie wypowie się ono inaczej, jak tylko
we wspólnej akcji z innymi członkami Ligi Narodów. Nie wystąpimy,
jeśli wszyscy nie wystąpią razem z nami”.
Układ z Polską, o którym w słowach powyższych wspomniał Briand,
nazywając go w zręcznym wykrętasie stylistycznym „podpisanym
przez Focha”, był to układ podpisany przez niego samego, Arystydesa
Brianda ze strony francuskiej, a księcia Eustachego Sapiehę ze strony
polskiej w lutym 1921 r. w Paryżu podczas wizyty paryskiej ówczes-
nego Naczelnika Państwa, Józefa Piłsudskiego. Foch podpisywał tyl-
ko konwencję wojskową z tym układem związaną.
Układy lokarneńskie, wraz z powyżej zacytowaną interpretacją
Brianda, pomniejszały w sposób bardzo widoczny wartość dla nas na-
szych stosunków z Francją.
W Locarno Briand zyskał gwarancję angielską, której nie dostał
przed nim ani Clemenceau, ani Poincaré, ale zlekceważył sobie wią-
zanie Francji z Polską i Małą Ententą.
W rozmowach prywatnych Briand wypowiadał się w sposób jesz-
cze bardziej antypolski:
„Wiem, że Stresemann chce Gdańska – mówił. – Ale to nie ja reda-
gowałem traktat wersalski. Niech trochę poczeka”.
Na tego rodzaju „briandyzmie” oparta była cała polityka Strese-
manna.
Stresemann był zresztą człowiekiem zupełnie innego typu niż
Briand, aczkolwiek uosabiał on politykę lokarneńską po stronie
Niemiec, tak jak Briand uosabiał ją po stronie francuskiej.
Briand była to francuskość: talent, błyskotliwość, czar przemówień,
inteligencja, bystrość, przedkładanie syntezy nad analizę, lekceważe-
nie szczegółów.
Stresemann był nawet przez Niemców nazywany „Flaschenbier-
doctor”, gdyż rozprawę doktorską pisał na tak emocjonalny i fascy-
nujący temat, jak handel pustymi butelkami od piwa. Ileż ciężkości
się mieści w samym tytule takiej dysertacji doktorskiej! Czyż można
sobie wyobrazić, aby Brianda zainteresował podobny temat?
Stresemann nie był ani pacyfistą, ani zwolennikiem marzeń o Sta-
nach Zjednoczonych Europy, jak Briand. Stresemann był po prostu
14
pruskim monarchistą, jakkolwiek w odcieniu nie junkiersko-oficer-
skim, lecz mieszczańsko-kupiecko-przemysłowym. W czasie swych
pogadanek z Briandem o wspólnych rzekomo ideałach pisywał lojalne
listy do Kronprinza.
Zamiast myśleć o Stanach Zjednoczonych Europy Stresemann my-
ślał o Polsce. Chciał się pogodzić z Anglią – tak, z Francją – tak, z Ro-
sją także. Ze wszystkimi chciał się pogodzić oprócz Polski. Chciał
dowieść światu, że z Polakami pogodzić się nie może, że to naród
swarliwy, z którym żadna polityka nie jest możliwa.
Zręcznie wykazywał wszystkim, że krnąbrność i kłótliwość
Polaków uniemożliwia im w ogóle jakąś rolę w zespole państw euro-
pejskich. Trzeba przyznać, że nasze posunięcia często oddawały mu
pod tym względem usługi znakomite.
Na posiedzeniach Ligi Narodów, ustępliwy i słodki wobec wszyst-
kich, nieustępliwy był tylko wobec Polaków. Raz uderzył pięścią
w stół, przemawiając do ministra Zaleskiego. Był to słynny incydent
w Lugano.
Wołałem wtedy w swojej prasie:
– „Sojusz francusko-polski jest osobliwym sojuszem: zawarty ze
względu na stosunek tych obu państw do Niemiec, spowodował, że
teraz im stosunki francusko-niemieckie są lepsze, tym stosunki pol-
sko-niemieckie są gorsze.
– Naszymi występami antyniemieckimi umożliwiamy Francji poli-
tykę proniemiecką, popychamy ją naprzód na tej drodze. Im bardziej
jesteśmy antyniemieccy, tym bardziej Francja staje się proniemiecka”.
Dziś stwierdzam, że te moje ówczesne sformułowania wytrzymały
próbę historii.
Wreszcie prasa francuska zaczęła wprost przyznawać Strese-
mannowi rację w sprawie „korytarza”. W maju 1931 r. w paryskiej
gazecie Republique ukazał się artykuł jawnie opowiadający się za
zmianą granicy polsko-niemieckiej na korzyść Niemiec.
Nie można było przeczyć, że sojusz francusko-polski uległ defor-
macji.
15
V
Briand był znienawidzony przez prawicę francuską i uważany za
tego, który zmarnotrawił zwycięstwo Francji w 1918 r. swoją polityką
ustępstw wobec Anglii i Niemiec. Ja także nie lubiłem Brianda, zresz-
tą jako Polak nie miałem za co go lubić. Dziś jednak patrzę na niego
innymi oczami.
Znane jest powiedzenie Clemenceau, że Poincaré wie wszystko,
ale nic nie rozumie, a Briand nie wie nic, ale rozumie wszystko.
Pamiętam Brianda: był krępy, otyły, raczej niski, miał zmierzwio-
ną czuprynę, jak wszyscy ludzie nerwowi; miał w sobie jednocześnie
coś z lwa i coś z wszy. Miał niebieskie oczy – nie takie szklisto-wod-
nisto niebieskie, jakie mieli szykowni oficerowie armii niemieckiej,
lecz lazurowe, jakimi patrzą czasami dziewczęta francuskie.
Briand w ogóle był niechlujny. Nazywał Czechosłowację – Czecho-
sławią, a Jugosławię – Jugosłowacją. Jego przeciwnicy polityczni cią-
gle mu przypominali, że jako młody adwokat był skazany za obrazę
moralności publicznej łącznie z jakąś panią. Znany polemista i pisarz
francuski, Léon Daudet projektował, aby sutenerów nie nazywać su-
tenerami, ale arystydesami od imienia Prezesa Rady Ministrów. Léon
Daudet pisywał stale w tym zbożnym celu: kilka prostytutek, kilku
arystydesów.
Briand był gorącym patriotą. Kiedy umierał, to w ostatnich przed-
zgonnych bredzeniach powtarzał nazwy trzech miejscowości, o które
toczyła się walka w najgorętszych dla Francji chwilach wojny z Niem-
cami. Koszmar możliwości przegranej francuskiego oręża stał u łóżka
tego pacyfisty w chwili jego zgonu.
Z anegdot o Briandzie opowiem jedną, którą usłyszałem od
Augusta Zaleskiego. W roku 1929 była w Madrycie sesja Rady Ligi
Narodów. Quinones de Leon, hiszpański członek tej Rady, zaprosił
swych kolegów na śniadanie, na które w ostatniej chwili przybył nie-
zapowiedziany Alfons XIII. Ponieważ prezesem Rady Ligi Narodów
był wtedy Japończyk Adatci, król przez kurtuazję dla niego włożył ja-
poński order Chryzantemy. Efekt był wręcz odwrotny do uprzejmych
zamierzeń królewskich. Adatci zbladł i zawiadomił Quinonesa, że jeść
śniadania nie może, gdyż według praw swego kraju będzie skazany
16
na śmierć przez poćwiartowanie. Japońskie prawo zabraniało bowiem.
zwykłemu śmiertelnikowi siadania do stołu z kimś, kto nosił order
Chryzantemy, który to order nosiła tylko rodzina Mikada, względnie
królowie z wyjątkowo starodawnych rodzin monarszych. Ponieważ
Adatci był bardzo mały, ćwiartowanie go natrafiłoby istotnie na duże
trudności. Ledwo przymuszono Adatci, by zajął swoje miejsce na pra-
wo od króla, przy tym z lewej strony Alfonsa XIII zasiadł Briand, a
zaraz za nim Zaleski. Adatci, gdy król do niego mówił, pochylał się
tak, że włosy jego znajdowały się na równym poziomie z brzegiem
talerza, a kiedy przy czarnej kawie król poczęstował go papierosem,
Adatci zerwał się z miejsca, wziął papieros z ręki królewskiej w pozy-
cji stojącej, a przy tym złożył głęboki dyg.
Tego było już republikańskiemu i lewicowemu Briandowi za wie-
le. Wyciągnął ogromne cygaro z kieszeni. Obciął je nożem stołowym
i zwrócił się do króla z zapytaniem:
– „Ma pan ognia, Wasza Królewska Mości?”.
Briand nie tylko zawarł z Niemcami porozumienie, ale zaczął też
głosić hasło Zjednoczonych Stanów Europy. Słusznie uważał, że zjed-
noczenie Europy musi się zacząć od porozumienia Francji i Niemiec.
Należy się jednak wystrzegać zbyt łatwych porównań i uważania
Brianda za prekursora de Gaulle’a w jego polityce porozumienia
z Niemcami i stworzenia gospodarczego zjednoczenia Europy.
Polityka de Gaulle’a urodziła się z braku zaufania do państw an-
glosaskich, a specjalnie do Anglii. De Gaulle chce polityce angielskiej,
polegającej od czasów niepamiętnych na wzbudzaniu antagonizmów
pomiędzy najsilniejszymi państwami Europy, przeciwstawić porozu-
mienie francusko-niemieckie. Chce Anglii powiedzieć: zamiast tego,
aby Francja i Niemcy porozumiewały się z sobą tylko za pośredni-
ctwem i pod presją Anglii, próbuję na własną rękę doprowadzić do
bezpośrednich stosunków franko-niemieckich.
W polityce Brianda nie było motywów antyangielskich. Przeciwnie,
jego porozumienie z Niemcami zrodziło się z chęci dostosowania się
do linii politycznej Anglii. Angielskiej gwarancji Briand chciał, uzy-
skał ją i wierzył w nią.
Po drugie, wychowanie polityczne Brianda było wręcz inne niż
de Gaulle’a. Briand był za młodu socjalistą, zawsze pacyfistą. Bronił
kiedyś Hervé’go, kiedy ten wydrukował sztandar republiki wsadzo-
17
ny do kupy gnoju. Dopiero potem i Hervé stał się ultranacjonalistą,
i u Brianda uczucie patriotyczne zapanowało nad wszystkimi innymi.
De Gaulle, odwrotnie, nigdy nie był pacyfistą, tylko zawsze ofice-
rem. Mistrzem jego młodości był neorojalistyczny Karol Maurras.
18
Pobierz darmowy fragment (pdf)