Mateusz pewnego dnia odkrywa, że rozwija się w nim nieuleczalna choroba — stwardnienie rozsiane. Diagnoza brzmiała jak wyrok. Na szczęście miał pracę w zakładzie introligatorskim. Na szczęście, bo właśnie tam pewnego dnia trafił młody fotograf, przygotowujący się do swojego wernisażu. Do prezentacji swoich prac potrzebował fachowo wykonanych passe partout . Mateusz świetnie się wywiązał z tego zlecenia. Został zaproszony na wystawę. Tam poznał nowych przyjaciół.
Historia, jakich wiele, jak mogłoby się wydawać, ale autor posiada wiedzę techniczną z zakresu fotografii i z dużym profesjonalizmem opowiada o sprzęcie i technikach wykonywanych zdjęć oraz wywoływaniu klisz i odbitek. Świetnie też opisuje prace malarskie i wrażenia z obejrzanych przez bohaterów filmów krótkometrażowych, których minifestiwal był zorganizowany przez dom kultury w ich mieście.
A rzecz cała dzieje się kiedyś, w przeszłości, w czasach, gdy jeszcze nie było komputerów i komórek, a fotograficy pracowali jedynie na aparatach fotograficznych ze światłoczułą kliszą wewnątrz.
Ciekawe przeżycie dla osób, które te czasy pamiętają, ale i dla tych, którzy nie wyobrażają sobie życia bez wszechobecnej, otaczającej nas miniaturyzacji i komputeryzacji.
Znajdź podobne książki
Ostatnio czytane w tej kategorii
Darmowy fragment publikacji:
PROLOG
Zaczęło się od mrowienia w mięśniach przedramienia i bólach w kościach.
Zlekceważył pierwsze oznaki choroby. Ale po pewnym czasie bóle w kościach
odezwały się ponownie. Wybrał się więc do lekarza, żeby dowiedzieć się czegoś więcej
o zaistniałych objawach. Doktor nie widział w tym żadnego zagrożenia i napisał
pacjentowi
jest substancją niezwykle
życiodajną, potrzebną organizmowi. Brak magnezu opóźnia produkcję białek, co
utrudnia odnowę organizmu. Magnez jest potrzebny także układowi nerwowemu, by
ciało nie było zbyt podatne na wszelkiego rodzaju bodźce. Wykupił więc zapisaną
receptę i zaczął regularnie zażywać ten ważny minerał.
jedynie magnez. Pierwiastek magnezu
Lecz zaaplikowany środek nie pomógł. Po pewnym czasie, ból w stawach
i swędzenie oraz pieczenie skóry znów zaczęły mu dokuczać. Po raz kolejny więc udał
się do lekarza. Tym razem doktor skierował nieszczęśnika na badanie krwi. Zalecił
wykonanie posiewu tkanki łącznej. Morfologię krwi wykonuje się, gdy zachodzi
podejrzenie obecności w krwiobiegu bakterii lub groźnych wirusów. Analiza obejmuje
także wzrost leukocytów, które są odpowiedzialne za utrzymanie odporności
organizmu. Zbyt duża liczba krwinek białych świadczy o różnego rodzaju chorobach
neurologicznych. Diagnoza lekarska była prosta — schorzeniem, które dotknęło
cierpiącego, było stwardnienie rozsiane. Ponieważ wtedy odpowiednim lekarstwem na
chorobę był baklofen, doktor zalecił przyjmowanie niewielkiej ilości leku, które
posiadało działanie uspokajające, przeciwbólowe i rozluźniające mięśnie organizmu,
jednak jego spożywanie nie usuwało przyczyny schorzenia.
Czym jest stwardnienie rozsiane? Pytanie przemożnie nurtowało Mateusza
Korna. Nigdy nie słyszał o podobnej chorobie. Czy jest groźna, czy też przejściowa?
Utrudnia życia, czy nie przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu człowieka?
I najważniejsze, czy nie prowadzi do zbyt wczesnej śmierci? Miał dopiero dwadzieścia
pięć lat i całe życie przed sobą. Począł szukać źródeł informacji w różnych artykułach,
publikacjach i książkach. Wiedza, którą gromadził, budziła coraz większą grozę.
Stwardnienie rozsiane jest dolegliwością w obrębie układu nerwowego. System
nerwowy zbudowany jest z komórek, które są odpowiedzialne za czynne kierowanie
organizmem. Komórka, czyli neuron posiada wypustki; jedne z odnóg przenoszą
stosowne sygnały elektryczne do mózgu, drugie zaś przekazują bodźce dalej.
1
Wszystkie włókna nerwowe są otoczone specjalnymi osłonkami, które pełnią rolę
izolatorów. Jeżeli dojdzie do uszkodzenia otoczek, wtedy następuje poważne
utrudnienie w przekazywaniu impulsów. Mamy do czynienia ze stanem chorobowym.
Sygnały, które przemierzają system, są zniekształcone i powodują niewłaściwą reakcję
organizmu. Występują różnego rodzaju dolegliwości, w postaci skurczów mięśni,
wszelkiego typu bólów, zaburzenia w widzeniu, przemęczenia oraz depresji.
Mateusz im więcej czytał, tym obraz schorzenia stawał się coraz czarniejszy.
W wyniku rozwoju choroby chory traci zdolność poruszania się — jest zdany na wózek
inwalidzki. Nie jest w stanie wykonywać najprostszych czynności życiowych.
Uzależniony zostaje od czyjeś pomocy, dobrych chęci czy zwykłej łaski. Na dodatek,
delikwenta imają się inne choroby, jak na przykład osteoporoza, czyli łamliwość kości
z braku wapnia w tkance kostnej lub miażdżyca, blokująca dopływ krwi do mózgu
i powodująca udar centralnej części układu nerwowego bądź zawał serca, który
przyczynia się do martwicy mięśnia głównego narządu krwionośnego. Wszystkie
niedomagania prowadzą do jednego skutku — przedwczesnej śmierci, przed którą nie
ma ucieczki.
Powoli Mateusza zaczęło ogarniać przygnębienie psychiczne. Stał się apatyczny.
Wiele wydarzeń i spraw, które niegdyś młodego człowieka bawiły, przestały cieszyć.
Często miewał napady lęku. Wyobraźnia podsuwała różne nieprzyjemne rozwiązania
prostych scenariuszy życiowych. Udzielało mu się coraz większe zniechęcenie.
Brakowało nowych pomysłów i idei na przyszłość. Jakby życie kończyło się, zanim tak
naprawdę się zaczęło. Tracił poczucie wartości. Stopniowo nasuwały się też myśli
samobójcze.
Ale żywot Mateusza nie dobiegał końca. Czysty przypadek sprawił, że potoczyło
się zupełnie innym torem. Nabrało nowego znaczenia.
2
ROZDZIAŁ I
Mateusz był zatrudniony w warsztacie introligatorskim. Pracował jako pomocnik
mistrza zawodu. Praca, którą wykonywał nie była ani trudna, ani ciężka. Zakład
zajmował się głównie naprawą książek i woluminów, ale wykonywał też oprawy
publikacji różnego typu, sporządzał albumy fotograficzne i klasery fotograficzne,
a nawet wytwarzał wszelkiego rodzaju opakowania okolicznościowe.
Zajęcie Mateusza polegało początkowo na prostych pracach introligatorskich,
takich jak bigowanie czy falcowanie arkuszy papieru. Bigowanie ograniczało się do
wykonywania rowków na papierze w celu składania wydruków, natomiast falcowanie
odnosiło się do załamywania różnych materiałów papierniczych, by uzyskać stosowny
format produktu. Później zajął się sztancowaniem wyrobów zakładu. Sztancowanie
polegało na wykrawaniu w kartonie czy tekturze rozmaitych, nieszablonowych
kształtów i uzyskiwanie odpowiednich wymiarowych opakowań do produkowanych
przez rzemiosło towarów. Właśnie sztancowanie przypadło młodemu pracownikowi do
gustu, ponieważ praca ta sprowadzała się do tworzenia form z jednej strony
użytecznych, a z drugiej przestrzennych, mających charakter estetyczny i dekoracyjny.
Pewnego razu do warsztatu zawitał pewien niezwykły gość. Przedstawił się.
Nazywał się Jarosław Rygiel. Gość złożył zamówienie na nietypową pracę. Zamówił
szesnaście kartonowych passe partout do obrazów fotograficznych, których był
autorem. Klient nie miał zbyt wysokich wymagań. Wybrał jedynie gatunek tektury
i podał dokładne wymiary zewnętrznych obramowań i okien wewnętrznych do
eksponowania dzieł. W trakcie rozmowy z Mateuszem powiedział, że szykuje wystawę
wykonanych prac. Wyjaśnił pracownikowi warsztatu, że ubiega się o przyjęcie do
Związku Polskich Artystów Fotografików. Zamierzenia fotografika zainteresowały
Mateusza. Zauważył, że obaj są niemal rówieśnikami, zapytał się więc przybysza, czy
prace autora będą dostępne dla osób postronnych i czy będzie można dzieła obejrzeć?
Zleceniodawca odparł, że fotografie będą udostępnione widzom do oglądania w Klubie
Międzynarodowym Prasy i Książki i podał termin ekspozycji. Mateusz obiecał, że
zamówienie zostanie wykonane na czas i postara się, by wymagane oprawy zostały
starannie przygotowane.
W wyznaczonym terminie, w zakładzie pojawił się fotograf i poprosił o wydanie
zamówienia. Mateusz przyniósł komplet obramowań i zaprezentował wykonaną pracę.
3
Passe partout prezentowały się doskonale. Ramy były wykonane z kredowo białego
kartonu i przycięte dokładnie według życzenia klienta. Fotograf przejrzał wszystkie
obramowania i wyraził zadowolenie z przygotowanych opraw. Zapłacił za wykonaną
usługę i włożył passe partout do specjalnej tekturowej teczki. Wychodząc, jeszcze raz
przypomniał o terminie mającej się odbyć wystawy i zaprosił Mateusza do złożenia
wizyty w KMPiK-u. Mateusz obiecał, że na pewno przybędzie do Klubu, żeby podziwiać
prace autora. Uważał bowiem, że w pewnym stopniu przyczynił się do publicznej
prezentacji dzieł fotografika.
4
Pobierz darmowy fragment (pdf)
Gdzie kupić całą publikację:
Aktualnie brak ofert nabycia tej publikacji drogą kupna...
Opinie na temat publikacji:
Inne popularne pozycje z tej kategorii:
Czytaj również:
Prowadzisz stronę lub blog? Wstaw link do fragmentu tej książki i współpracuj z Cyfroteką :