Darmowy fragment publikacji:
5
2
3
0
6
3
S
K
E
D
N
I
,
T
A
V
0
M
Y
T
W
Ł
Z
9
9
5
A
N
E
C
7
0
/
3
0
2
1
R
N
ISSN 1641-5736
9 771641 573048
7
Trish Wylie
Sercowe rozterki
03-RO-1.indd 4
03-RO-1.indd 4
1/18/07 1:54:14 PM
1/18/07 1:54:14 PM
dla ka(cid:380)dej kobiety, ka(cid:380)dego dnia(cid:8230)
Wi(cid:281)cej informacji znajdziesz na
www.harlequin.com.pl
Trish Wylie
Sercowe rozterki
Tłumaczyła
Ewa Pytlińska
Drogie Czytelniczki!
Witam Was serdecznie w pierwszym wiosennym miesiącu. To czas,
kiedy z pewnością wiele z Was planuje różne zmiany, życzę Wam zatem
dużo zapału i cierpliwości przy realizowaniu wszystkich zamierzeń.
A gdy zapragniecie odpocząć, wyciszyć się lub pomarzyć – w kioskach
już czekają na Was kolejne opowieści z serii ROMANS.
W marcu polecam szczególnie ostatnią część miniserii Królewskie
śluby, kolejną powieść Jessiki Hart, a także bardzo zabawną książkę
nowej pisarki z Irlandii Trish Wylie.
A oto wszystkie propozycje na luty:
Podwójne oświadczyny – szef perfekcjonista i jego idealna
asystentka wyruszają w podróż służbową, z której wrócą bardzo
odmienieni.
Królewski sekret – ostatnia część miniserii Królewskie śluby.
Następca tronu wpadnie w sercowe tarapaty, z których może go
wybawić pewna skromna dziewczyna.
Francuski kaprys – opowieść o uczuciu tak silnym, że przetrwało
pomimo wielu przeciwności losu.
Sercowe rozterki – historia (cid:20) rmowego playboya. Potra(cid:20) oczarować
wszystkie kobiety oprócz tej dla niego najważniejszej.
Kawaler roku, Miłosne igraszki (DUO) – dwie opowieści
o ludziach, którzy dopiero po rozstaniu zrozumieli, że są dla siebie
stworzeni.
Życzę przyjemnej lektury!
Grażyna Ordęga
Harlequin. Każda chwila może być niezwykła.
Czekamy na listy.
Nasz adres:
Arlekin – Wydawnictwo Harlequin Enterprises sp. z o.o.
00-975 Warszawa 12, skrytka pocztowa 21
Trish Wylie
Sercowe rozterki
Toronto • Nowy Jork • Londyn
Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg
Madryt • Mediolan • Paryż
Sydney • Sztokholm • Tokio • Warszawa
Tytuł oryginału: Her Unexpected Baby
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills Boon Limited, 2004
Redaktor serii: Grażyna Ordęga
Opracowanie redakcyjne: Władysław Ordęga
Korekta: Jadwiga Przeczek, Władysław Ordęga
© 2004 by Trish Wylie
© for the Polish edition by Arlekin – Wydawnictwo Harlequin
Enterprises sp. z o.o., Warszawa 2007
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji
części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wydanie niniejsze zostało opublikowane
w porozumieniu z Harlequin Enterprises II B.V.
Wszystkie postacie w tej książce są (cid:20) kcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych
– żywych czy umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Znak (cid:20) rmowy Wydawnictwa Harlequin
i znak serii Harlequin Romans są zastrzeżone.
Arlekin – Wydawnictwo Harlequin Enterprises sp. z o.o.
00-975 Warszawa, ul. Rakowiecka 4
Skład i łamanie: Studio Q, Warszawa
Printed in Spain by Litogra(cid:20) a Roses, Barcelona
ISBN 978-83-238-3074-0
Indeks 360325
ROMANS – 897
PROLOG
Wesela mają to do siebie, że ściąga na nie cała rodzina,
choćby z najdalszych zakątków świata. Wystarczy wtedy
być wolnym strzelcem, a wszyscy nagle przypominają so-
bie o tym i rzucają ci się do gardła. Zupełnie jakby zżerała
ich zawiść, że nie mogą robić tego, co chcą, i samodzielnie
decydować o własnym życiu.
Tak też było i tym razem, gdy mój brat Jack po długich
latach wolności wreszcie postanowił się ożenić. Szczegól-
nie siostry opadły mnie niczym rozjuszone stado much.
– A z tobą co, Dano? – zapytała najstarsza z tym swoim
specy(cid:20) cznym uśmieszkiem na ustach, z którego jasno wy-
nikało, o co jej chodzi.
– A co ma być? – udałam głupią, licząc na to, że da mi
spokój.
– Nie sądzisz, że powinnaś zacząć gdzieś bywać? – nie
dała się zbić z tropu Tess.
– Przecież chodzę do kina z małą i spotykam się ze zna-
jomymi.
– Dobrze wiesz, że nie to mam na myśli. Powinnaś by-
wać w świecie, na imprezach towarzyskich, zabawach,
umawiać się na randki. No wiesz…
– A, o to ci chodzi!
6
Trish Wylie
– Ona ma rację, skarbie – odezwała się kolejna z moich
uroczych siostrzyczek. – Nie chcesz chyba czekać do me-
nopauzy? – zakończyła ze słodkim uśmiechem.
Nie chcę? Czy aby na pewno? Po co więc dwoję się i tro-
ję ze spłatą kredytu mieszkaniowego, jak nie po to, żeby
mieć własną przestrzeń życiową, gdzie nikt nie będzie mi
się wtrącał, co i kiedy robię.
– No nie wiem… – Zamrugałam nerwowo i spojrza-
łam na nią z niesmakiem, bo uwaga była z tych bardziej
zjadliwych.
– Całkowicie się zgadzam z Rachel – ponowiła swój atak
Tess. – To, że ci nie wyszło za pierwszym razem, nie zna-
czy jeszcze, że gdzieś tam nie czeka na ciebie facet twoich
marzeń.
– To zabrzmiało, jakbym żyła w pustelni! – zaprotesto-
wałam.
– A może tak nie jest? – natarła na mnie ze zdwojoną siłą
Rachel. – Tylko powiedz – jej oczy zamieniły się w wąskie
szparki – kiedy ostatni raz tak naprawdę się zabawiłaś?
– Niedawno byłam z Jess na plaży i miałyśmy taką fraj-
dę, że omal nie skonałyśmy ze śmiechu – próbowałam się
bronić, choć wiedziałam, że stoję na straconej pozycji. Mo-
je kochane siostrzyczki, jak już raz weszły na swój ulubiony
temat, trudno było powstrzymać.
– Nie to mam na myśli, dobrze wiesz. – Przysunęła się do
mnie i puściła oczko. – Chodzi mi o prawdziwą zabawę!
– O seks – wyjaśniła Lauren, jakby Rachel niezbyt jasno
dała mi do zrozumienia, co ma na myśli.
– Czego wy ode mnie chcecie? – powiedziałam ze złoś-
cią i skrzyżowałam ręce na piersiach. – Dlaczego nie zosta-
Sercowe rozterki
7
wicie mnie w spokoju i nie dacie mi żyć, jak mi się podoba
i być szczęśliwą po swojemu?
– Bo nie jesteś szczęśliwa, co widać już na pierwszy rzut
oka – odparowała Tess.
– Ciekawe, skąd o tym wiesz? – syknęłam wkurzona.
Miałam ochotę rzucić się na nią z pięściami.
– Zdradza to twoja reakcja. Gdybyś była szczęśliwa, nie
broniłabyś się tak zajadle i z taką złością.
– Wiesz, dobrze by było, gdybyś już wreszcie przestała
nam matkować – burknęłam. Odkąd zmarła mama, Tess,
jako najstarsza, próbowała wziąć nas wszystkie pod swoje
skrzydła. – Uwierz mi, jestem szczęśliwa na swój sposób
i dobrze mi z tym.
– To tylko słowa. Nawet gdybyś powtarzała je sobie dzień
w dzień jak pacierz, nic nie pomogą, bo jest jasne jak słońce,
że czegoś ci brakuje. Nie tylko ja tak myślę, bo inni też, a ty
również czujesz to gdzieś głęboko w środku, ale nie chcesz
się do tego przyznać, nawet przed samą sobą. W ten sposób
sprawiasz, że twoje życie z każdym dniem staje się coraz bar-
dziej… – spojrzała w su(cid:20) t, jakby w poszukiwaniu odpowied-
niego słowa – puste – zakończyła zadowolona z siebie.
– Ale moje życie nie jest puste – zaprotestowałam. –
Mam przecież córkę i ona jest dla mnie najważniejsza. –
Rozejrzałam się po pokoju, przeskakując wzrokiem ze
zdjęcia na zdjęcie i zatrzymałam się na portrecie Jess, na
którym uśmiecha się od ucha do ucha. – Oto sens moich
wszelkich poczynań! – dodałam trochę nazbyt patetycznie.
Dzielnie walczyłam i znosiłam wszelkie trudy, wiedząc, że
nie ma na świecie nic bardziej wartościowego. To była naj-
lepsza inwestycja, jaką mogłam zrobić, i taka właśnie jest
8
Trish Wylie
moja prawda – to moje szczęście. Na nic mi kolejny nie-
udany związek. Jak na razie świetnie sobie radzimy same.
– Nikt cię nie chce na siłę swatać – powiedziała Tess ła-
godniej, widząc, że w obronie swoich racji gotowa jestem
wejść na barykady. – Przecież nie musisz od razu wycho-
dzić za mąż. Chodzi o to, żebyś miała kogoś, z kim możesz
miło spędzić czas.
Nie to, żebym nie wierzyła w miłość, ale czułam, że
mnie ta sprawa już nie dotyczy, że to dobre dla innych, ale
nie dla mnie. Tamta Dana, z głową napakowaną po brzegi
marzeniami, już nie istniała. Teraz jestem ja i nie mam naj-
mniejszej ochoty na kolejne kopniaki od życia, i to na do-
datek od facetów, no i, oczywiście, w imię mojego dobra.
– Sugerujesz mi, że powinnam wyskoczyć wieczorem do
pubu i dla sportu przespać się z pierwszym napotkanym
facetem, który mi wpadnie w oko?
Wiedziałam, że to nic innego jak czysta prowokacja, ale
mało mnie to obchodziło. Musiałam się odgryźć. Zgod-
nie z przewidywaniami wokół stołu rozległ się jeden wiel-
ki jazgot, bo każda z moich sióstr miała inny pogląd na
te sprawy. Tess wyszła z tego boju zwycięsko i jak zawsze
w takich przypadkach to ona wygłosiła mowę końcową:
– Taki zwykły romans wcale by ci nie zaszkodził. Mu-
sisz zacząć znowu coś czuć, bo zdaje się, że już zupełnie
zapomniałaś, jak to jest, kiedy cię kręci jakiś facet i czemu
to w ogóle ma służyć. Nie dziwisz się chyba, że martwi nas
ten fakt, bo to niepowetowana strata. Poza tym, kochanie,
czas niestety nie stoi w miejscu…
Rachel pokiwała znacząco głową.
– Właśnie. Ciesz się, że jak na razie jesteś jeszcze piękną,
Sercowe rozterki
9
inteligentną i pełną humoru kobietą. Zamknęłaś się w czte-
rech ścianach swojego domu, jakby to była jakaś wyjątkowa
cnota. Z całą pewnością nie robisz tym nikomu żadnej przy-
sługi, nawet swojej córce. Powinnaś znaleźć trochę czasu wy-
łącznie dla siebie, poczuj, jak to jest być znowu kobietą.
Otworzyłam usta, żeby zripostować te uwagi, ale nie
mogłam wydobyć z gardła ani jednego słowa. Nigdy nie są-
dziłam, że tak mnie odbierają. Wcale nie chciałam się izo-
lować od świata. Zgoda, może na samym początku, zaraz
po rozwodzie, potrzebowałam trochę czasu, żeby wszyst-
ko sobie jeszcze raz przemyśleć i odrobinę ochłonąć, bo
przyjemne to na pewno nie było. Doszłam wtedy do wnio-
sku, że dokonałam w życiu kiepskiego wyboru, jako że mój
mąż nie sprawdził się w związku, i że lepiej będzie, jeśli
przez jakiś czas pobędę sama. Ale może faktycznie trochę
się w tym zagalopowałam…
– Mam nadzieję, że to nie spisek i nie stoi za tym jakiś
przystojniak, który ma mnie wyrwać z letargu – powie-
działam spanikowana. Na samą myśl o takim upokorzeniu,
o czynieniu ze mnie kobiety, która wygląda miłości niczym
żebrak jałmużny, aż się wzdrygnęłam.
– Nic z tych rzeczy – pospieszyła z wyjaśnieniem Lauren,
ale po wyrazie jej twarzy było widać, że ten temat już nie
raz był na tapecie. – Chodzi o to, abyś spojrzała na tę spra-
wę z nieco innej perspektywy, to znaczy nie oczami mamy
Jess, ale jak Dana. Oczywiście nikt nie mówi, żebyś rzucała
się w ramiona każdemu napotkanemu mężczyźnie. Chodzi
tylko o mały romansik raz na jakiś czas. To wszystko.
– Właśnie tak, raz na jakiś czas powinnaś się zapomnieć
i popłynąć z prądem – poparła ją Tess. – Wcale nie chcemy,
10
Trish Wylie
żebyś chodziła po nocnych klubach i szukała faceta, ale nie
możesz się zamykać w czterech ścianach, musisz mieć oczy
i uszy otwarte na to, co się wokół ciebie dzieje.
Spojrzałam na nie z czułością, a potem wlepiłam oczy
w su(cid:20) t przystrojony balonami. No cóż, chciały dobrze,
ale pomyliły adres. Moim życiem nie kierowało pożąda-
nie, dlatego przelotny związek czy romansik nie wchodzi-
ły w rachubę.
– W porządku – powiedziałam w końcu dla świętego
spokoju, widząc trzy pary oczu wlepione w moją twarz. –
Postaram się być bardziej otwarta, ale o żadnych przelot-
nych romansach nie ma mowy.
– Myślę, że i z małych kroczków należy się cieszyć – pod-
sumowała Tess. – Na początek dobre i to.
– Po prostu się o ciebie martwimy, chyba nas rozumiesz?
– powiedziała przepraszająco Lauren. – Też byś się martwi-
ła – dodała jakby na usprawiedliwienie.
– Jasne – pokiwałam głową. Wszystkie trzy dawno temu
ułożyły sobie życie, nawet Jackowi udało się przełamać nie-
chęć do małżeństwa. Spotkał kobietę, która, poza innymi
zaletami, okazała się świetnym kumplem. Muszę przyznać,
że kiedy się o tym dowiedziałam, w moim sercu pojawiła
się maleńka iskierka nadziei, że może i mnie przytra(cid:20) się
kiedyś prawdziwe szczęście. W końcu nie mogło być tak,
że porywało w swe objęcia wszystkich, tylko nie mnie. Jak
na razie jednak wolałam się schronić za moim sarkazmem
i zachować dystans do otaczającej mnie rzeczywistości. Nie,
żebym nie miała żadnych marzeń, ale czy na facetach koń-
czy się świat? Pracowałam ciężko, żeby stworzyć Jess i so-
bie lepsze warunki do życia. Nowy, większy dom z ogro-
Sercowe rozterki
11
dem, więcej swobody i tak dalej. Może więc nie spełniłam
się w roli żony, ale za to na pewno spełniam się zarówno
w pracy, jak również jako matka. Więc wszystko jest OK.
No, może nie do końca… ale w kwestii uczuć nie da się
zrobić nic na siłę. Czy one naprawdę sądzą, że nie chcia-
łabym poczuć się znowu seksowną kobietą? Zwłaszcza że
wciąż jeszcze jestem kobietą, i to zmysłową, i cały czas tyl-
ko czekam, kiedy wreszcie nadejdzie ten upragniony dzień
i spotkam faceta z moich snów. Czy to moja wina, że męż-
czyźni, którzy potra(cid:20) liby rozbudzić we mnie szaloną na-
miętność, pałętają się daleko po świecie, nic o mnie nie
wiedząc? Nie moja wina, że jestem romantyczką i wciąż
jeszcze wierzę, że prawdziwa miłość istnieje.
Trochę nieprzytomnie rozejrzałam się po pokoju. No
proszę, taki Adam na przykład, który stał koło mojego
brata, jest typowym, zadufanym w sobie przystojniakiem.
Czasem nawet zawieszałam na nim spojrzenie, ale żebym
miała ochotę się z nim umówić… to nie. Już raz wpadłam
w podobne sidła, a błędów nie należy powtarzać.
Czułam się trochę tak, jakbym stała pośrodku pustyni
i nie zanosiło się wcale na to, żebym miała prędko posmako-
wać wody z bijącego źródła miłości. Coś mi mówiło, że dzie-
li mnie od niego jeszcze całe morze lat. Nie miałam pod tym
względem szczęścia, nie mnie przytra(cid:20) ały się cudowne ro-
manse. Te oglądałam głównie na (cid:20) lmach. Ale gdyby natra(cid:20) ła
się jakaś sensowna okazja… Uśmiechnęłam się pod nosem.
Może rzeczywiście nie byłoby to wcale takie głupie?
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Sześć miesięcy później
Musiała przyznać, choć niechętnie, że Adam Donovan
wyjątkowo działał na kobiety. Nie było takiej, która by się
za nim nie obejrzała. Zawdzięczał to przede wszystkim
oszałamiającemu wyglądowi, choć jeśli tego chciał, potra-
(cid:20) ł też być czarujący i szarmancki.
Ale nie z Daną takie numery. Znali się zbyt dobrze, żeby
nie powiedzieć: jak łyse konie, bo od kilku miesięcy praco-
wali razem. Nie miała więc wobec niego żadnych złudzeń.
Bezustannie rozbierał oczami swoje klientki, a im dosłow-
nie majtki same opadały. Co za ohyda! Musiała więc co ja-
kiś czas podnosić nieco jego wizerunek w swoich oczach,
żeby to wszystko jakoś wytrzymać. Dlatego z braku laku,
czyli innego faceta, o którym mogłaby pomyśleć, postano-
wiła zrobić w głowie spis inwentarza, to znaczy listę pozy-
tywnych cech tego przystojniaka. Miała nadzieję, że przy
okazji uchroni się w ten sposób przed szczegółowym roz-
patrywaniem jego wad, które stały się ostatnio niemal nie
do zniesienia.
Po pierwsze był wysoki, a to wcale nie jest takie nie-
ważne, jak by się mogło zdawać. Niski facet sprawia wra-
Sercowe rozterki
13
żenie, że rozmawia z kobiecymi piersiami, a Dana za tym
nie przepadała. Po drugie dysponował niezłą klatą i nie
najgorszym umięśnieniem, co dowodziło, że spędza sporo
czasu na ćwiczeniach (cid:20) zycznych, by utrzymać się w dobrej
formie. Nie chodziło tu chyba jednak o jogging ani siłow-
nię. Tym miejscem, gdzie zdobywał swoją tężyznę (cid:20) zyczną,
jest, o czym ćwierkają wszystkie wróble, jego sypialnia.
Dana westchnęła w duchu. Miała stworzyć katalog za-
let Adama, a tymczasem nie wiadomo jak i kiedy zaczęła
powstawać lista jego wad. No cóż, z całą pewnością miał
niezły gust i potra(cid:20) ł się ubrać. Inna sprawa, że na jedną
koszulkę wydawał szmal, który Jess i Danie wystarczyłby
na przeżycie całego tygodnia. Na ślub Jacka, jej brata a je-
go przyjaciela, fundnął sobie garnitur wpadający w ciemną
zieleń, co wspaniale podkreślało kolor jego oczu.
Niezły cwaniak!
A do tego te słodkie dołeczki w policzkach i niewiary-
godnie białe zęby! Z powodzeniem mógłby zostać mode-
lem i pozować do zdjęć na pierwsze strony kolorowych
czasopism. Uśmiech też miał nieziemski, wprost onieśmie-
lający. Nakłoniłby nim Eskimosa do zakupienia śniegu.
Miało to z pewnością niebagatelne znaczenie, zwłaszcza
przy sprzedaży domów, szczególnie tych, które jeszcze nie
istniały, a ich jedynym namacalnym śladem była ogrom-
na, błotnista dziura w ziemi. Blond włosy nadawały mu
chłopięcy, niewinny wygląd, z czego także czerpał pro(cid:20) -
ty, i to całkiem świadomie. Tego Dana była pewna. Sięga-
ły mu do kołnierzyka, a przedziałek pośrodku sprawiał, że
gdy się pochylał, opadały na czoło, zakrywając częściowo
twarz. Wtedy odgarniał je wystudiowanym ruchem do ty-
14
Trish Wylie
łu i kolejna panna była kupiona, a dom sprzedany. Do tego
był współwłaścicielem (cid:20) rmy i pochodził z bardzo zamoż-
nej rodziny. Nie ma co gadać, na pierwszy, a nawet na dru-
gi rzut oka był naprawdę dobrą partią i nic dziwnego, że
kobiety za nim szalały.
Tylko nieliczni, a Dana się do nich zaliczała, znali jego
prawdziwe oblicze.
W pewnej chwili Adam zauważył, że Dana mu się
uważnie przygląda. Rzucił jej pytające, nieco zaskoczo-
ne spojrzenie. Nigdy wcześniej tego nie robiła, więc miał
powód, by poczuć się trochę nieswojo. Gdy zobaczył lek-
ko kpiący uśmiech na jej twarzy, oczy mu się zwęziły
i natychmiast odwrócił wzrok.
Dotąd nie wchodzili sobie w drogę, bo tak było bez-
pieczniej. Przyjaźnił się z Jackiem, lecz od pewnego cza-
su Dana częściej bywała z bratem, więc siłą rzeczy także
i z Adamem. Prawie zawsze o coś się sprzeczali, ale w su-
mie nie miało to większego znaczenia, mimo że Adam nie-
rzadko wściekał się na nią, bo jako jedyna kobieta na kuli
ziemskiej nie traktowała go jak boga. Doskonale zdawała
sobie sprawę, że jej baczne spojrzenie i półuśmieszek przy-
prawiają go o wściekłość. To fakt, że nigdy nie uśmiechała
się w ten sposób bez powodu, wiedział o tym aż za dobrze.
Tym większą sprawiło jej to satysfakcję.
I czego się tak na mnie gapi. Przeszkadza mi tylko
w pracy! – pomyślał Adam z irytacją. Rzeczywiście miał
powody do zdenerwowania. Jak zawsze odstawiony ni-
czym adonis, jak zawsze dwoił się i troił, łagodną perswa-
zją próbując nakłonić swoich klientów do jakiejś inwesty-
cji. To nie takie proste być dla każdego z nich tak samo
Pobierz darmowy fragment (pdf)