Darmowy fragment publikacji:
8
4
9
6
5
3
S
K
E
D
N
I
T
A
V
0
M
Y
T
W
Ł
Z
0
4
7
A
N
E
C
7
0
/
7
0
3
1
R
N
,
ISSN 1641-5760
9 771641 576018
Charlene Sands
5
Tajemnicza nieznajoma
07-GR-1.indd 1
07-GR-1.indd 1
5/25/07 11:28:02 AM
5/25/07 11:28:02 AM
dla ka(cid:380)dej kobiety, ka(cid:380)dego dnia(cid:8230)
Wi(cid:281)cej informacji znajdziesz na
www.harlequin.com.pl
Charlene Sands
Tajemnicza nieznajoma
Tłumaczyła
Julia Zawadzka
Droga Czytelniczko!
Serdecznie witam w lipcu. Wreszcie zaczęły się wakacje. Podczas
podróży i letniego wypoczynku nie zapomnij o naszych książkach.
Oto pełna lista wakacyjnych propozycji:
Tajemnicza nieznajoma – kolejna część miniserii „Dynastia
Elliottów”. Poznamy historię Bridget Elliott i pewnego szeryfa...
Domowe ognisko – ostatnia część miniserii „Lato pełne
sekretów”. Tym razem z przeszłością zmierzy się Jake Lonergan...
Żądanie miłości i Wyspa na oceanie (Gorący Romans Duo)
– dwie opowieści o miłości i pułapkach losu.
Życzę przyjemnej lektury
Małgorzata Pogoda
Harlequin. Każda chwila może być niezwykła.
Czekamy na listy.
Nasz adres:
Arlekin – Wydawnictwo Harlequin Enterprises sp. z o.o.
00-975 Warszawa 12, skrytka pocztowa 21
Charlene Sands
Tajemnicza nieznajoma
Toronto • Nowy Jork • Londyn
Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg
Madryt • Mediolan • Paryż
Sydney • Sztokholm • Tokio • Warszawa
Tytuł oryginału: Heiress Beware
Pierwsze wydanie: Silhouette Books, 2006
Redaktor serii: Małgorzata Pogoda
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
Korekta: Maria Kaniewska
© 2006 by Harlequin Books S.A.
© for the Polish edition by Arlekin – Wydawnictwo Harlequin
Enterprises sp. z o.o., Warszawa 2007
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji
części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wydanie niniejsze zostało opublikowane
w porozumieniu z Harlequin Enterprises II B.V.
Wszystkie postacie w tej książce są ikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych
– żywych czy umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Znak irmowy Wydawnictwa Harlequin
i znak serii Harlequin Gorący Romans są zastrzeżone.
Arlekin – Wydawnictwo Harlequin Enterprises sp. z o.o.
00-975 Warszawa, ul. Rakowiecka 4
Skład i łamanie: Studio Q, Warszawa
Printed in Spain by Litograia Roses, Barcelona
ISBN 978-83-238-5052-6
Indeks 356948
GORĄCY ROMANS – 785
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Ani mi się waż tu psuć! – zawołała Bridget Elliott,
ale mimo jej próśb i gróźb wypożyczony samochód zde-
cydowanie odmówił posłuszeństwa. Silnik zgasł na do-
bre i nie zdołało go ożywić ani wielokrotne przekręcanie
kluczyka w stacyjce, ani naciskanie pedału gazu.
Za oknem rozpościerała się przecięta szosą monoton-
na pustka spalonej słońcem ziemi Kolorado. Jaskrawy
wschód słońca zapowiadał nadejście kolejnego upalne-
go dnia. Urodzona i wychowana w Nowym Jorku Brid-
get przywykła do letnich upałów, ale w Kolorado znala-
zła się po raz pierwszy i jej wrażenia nie były najlepsze.
Szczerze mówiąc, miała nadzieję, że odwiedza ten stan
ostatni raz w życiu.
Przybyła tu niespodzianie z pewną ważną misją. Po-
przedniego wieczoru, na przyjęciu weselnym swojego
kuzyna Cullena, usłyszała informację, która tak ją za-
intrygowała, że wsiadła w pierwszy samolot, by ją oso-
biście zweryikować. Liczyła na to, że na miejscu zdo-
ła ustalić fakty, które pozwolą jej dokończyć książkę
Charlene Sands
o dziadku mającą ujawnić wszystkie sekrety i kłamstwa,
za pomocą których od dwóch pokoleń manipulował
swoją rodziną. Patrick Elliott, patriarcha rodu, właści-
ciel i dyrektor generalny Elliott Publication Holdings,
jednego z największych koncernów prasowych na świe-
cie, miał być wreszcie zdemaskowany i ukazany w praw-
dzie. Niemiłej prawdzie. I cały klan Elliottów nic nie bę-
dzie mógł na to poradzić. Bridget zamierzała oczyścić
atmosferę, ujawnić rodzinne tajemnice i skandale i uka-
zać prawdę, która powaliłaby dziadka na kolana.
W pełni sobie na to zasłużył. Jego ostatni wyczyn
z początku tego roku zdumiał i rozgniewał całą rodzinę.
Patrick Elliott zapowiedział, że niedługo przejdzie na
emeryturę, ale zamiast wyznaczyć swego sukcesora, ten
stary lis postanowił zdrowo namieszać i zmusić czwórkę
swoich dzieci, by walczyły między sobą o jego fortunę,
władzę i stanowisko.
Bridget doszła do wniosku, że miarka się przebra-
ła, i ruszyła do boju. Ostatnie sześć miesięcy poświęci-
ła na poszukiwania dziecka Finoli, swojej ciotki. Uro-
dzone, kiedy Finola była jeszcze panną, zostało oddane
do adopcji. Wymusił to na córce Patrick Elliott. Brid-
get, która pracowała w magazynie Finoli jako kierownik
działu zdjęć i fotograf, czuła, że mimo upływu dwudzie-
stu lat ciotka nie zdołała się pogodzić z tą stratą i aby
wypełnić pustkę w swoim życiu, poświęciła się bez resz-
ty pracy w „Charismie”.
Kiedy na przyjęciu weselnym Cullena ktoś wspo-
Tajemnicza nieznajoma
mniał, że wie, gdzie umieszczono córeczkę Finoli, Brid-
get bez chwili wahania postanowiła wyruszyć na poszu-
kiwania do Winchester.
O szóstej nad ranem na lokalnej drodze, którą jecha-
ła z lotniska, nie było żywej duszy. Znikąd nie mogła
się spodziewać ratunku. Przypomniała sobie z ulgą,
że ma w torebce komórkę. Firma, w której wynaję-
ła samochód, na pewno przyśle jej pomoc drogową
albo podstawi inny samochód. Jednak pech chciał, że
w telefonie wysiadła bateria. Bridget często zapomina-
ła ją naładować.
Jeszcze kilka razy spróbowała zapalić hondę, ale sil-
nik ani mruknął. Akumulator padł na amen.
Przewiesiła torebkę przez ramię, wysiadła, zatrzasnę-
ła ze złością drzwiczki i ruszyła przed siebie. Jakiś czas
temu zauważyła tablicę informacyjną, z której wynika-
ło, że do Winchester County jest piętnaście kilometrów.
Z miejsca, gdzie utknęła, do celu powinna mieć nie wię-
cej niż siedem.
– Dam sobie radę – powiedziała głośno, dodając so-
bie animuszu i stukając niebotycznie wysokimi obcasa-
mi eleganckich botków po asfalcie. Jaka szkoda, że nie
wrzuciła do torby adidasów!
Szeryf Macon Riggs wyskoczył z wozu patrolowego
i podbiegł do kobiety leżącej nieruchomo na skraju szo-
sy, tuż nad stromym urwiskiem. Nie przeżyłaby, gdy-
by się z niego stoczyła. Szeryfa najbardziej zaniepoko-
Charlene Sands
iła krew z tyłu głowy. Musiała nią uderzyć w granitowy
krawężnik, na którym widniały plamy krwi.
Kiedy Mac podszedł bliżej, zauważył, że ta młoda ko-
bieta ma piękną twarz okoloną jasnymi włosami i różo-
we, lekko rozchylone wargi.
Pochylił się, ujął jej rękę i mocno uścisnął.
– Proszę pani, czy pani mnie słyszy?
Właściwie nie oczekiwał odpowiedzi, ale kobieta
niespodziewanie otworzyła oczy, kilka razy zamruga-
ła powiekami, po czym uniosła ku niemu wzrok. Miała
niezwykłe, intensywnie niebieskie oczy. To połączenie
jasnej cery, blond włosów i lawendowych oczu sprawia-
ło, że była uderzająco piękna.
Mac przykucnął obok i powiedział uspokajająco:
– Jestem miejscowym szeryfem, nazywam się Riggs.
Wszystko będzie dobrze. Chyba miała pani wypadek.
– Doprawdy? – odezwała się cicho, marszcząc lekko
brwi. Zdziwienie widoczne na jej twarzy wskazywało, że
wciąż jest oszołomiona po urazie głowy.
– Na to wygląda. Uderzyła pani głową w kamień. Pro-
szę się nie ruszać. Tuż obok jest urwisko. Zaraz wracam
– dodał.
Rzeczywiście, był z powrotem w okamgnieniu, z ap-
teczką pierwszej pomocy, którą zawsze woził w samo-
chodzie.
– Czy coś panią boli?
– Nie, poza głową właściwie nic.
– Mogłaby pani spróbować usiąść?
Tajemnicza nieznajoma
– Chyba tak – odparła.
Mac ukląkł przy niej, objął ją ramieniem i pomógł
usiąść. Miała na sobie malinowy kaszmirowy sweterek
z dość głębokim wycięciem, od którego szeryfowi trud-
no było oderwać wzrok. Musiał sobie przypomnieć, że
przecież jest tu po to, by pomóc rannej kobiecie, a nie
żeby jej zaglądać w dekolt.
– W porządku – powiedział. – Teraz obejrzę z tyłu pa-
ni głowę.
– Marnie wygląda?
Krew zlepiła jej włosy, ale przestała już płynąć. Trud-
no było powiedzieć, jak długo leżała tu nieprzytomna.
Miała szczęście, że Mac od czasu do czasu patrolował
ten odcinek szosy. I że upadając, nie stoczyła się prosto
na dno kanionu Deerlicka.
– Nie, myślę, że mogło być o wiele gorzej. – Mac
usiadł obok niej i zwilżonym gazikiem delikatnie roz-
dzielił sklejone krwią włosy, chcąc się przekonać, jak du-
ża i głęboka jest rana.
– Czy to boli?
– Nie, nie bardzo.
– Jak się pani nazywa? – zapytał, chcąc odwrócić jej
uwagę od bólu, do którego tak dzielnie nie chciała się
przyznać.
– Jak ja się… nazywam?
– Właśnie, a przy okazji może zechce mi pani powie-
dzieć, co pani tutaj robi? Co się stało? Dlaczego pani
upadła?
10
Charlene Sands
Kobieta zesztywniała i milczała, jakby się wahając.
Widząc to, Mac odezwał się łagodniej:
– To może zaczniemy od tego, jak się pani nazywa.
– Nazywam się… – zaczęła, urwała, po czym znów
powtórzyła: – Nazywam się…
Odsunęła się trochę od niego i z przerażeniem na
twarzy spojrzała mu w oczy.
– Nie wiem – powiedziała wreszcie i znów urwa-
ła, strzelając oczyma we wszystkich kierunkach, jakby
szperając w pamięci.
– Nie wiem, kim jestem! Nic nie pamiętam!
W oczach zakręciły jej się łzy, które usiłowała po-
wstrzymać, mrugając powiekami. Z rozpaczą w głosie
powtarzała w kółko:
– Nie wiem. Nic nie wiem.
Mac podniósł się, wziął ją za ręce i powoli, ostrożnie
pomógł wstać. Chciał, by jak najprędzej oddaliła się od
urwiska.
– Wszystko będzie dobrze. Pojedziemy teraz do leka-
rza, żeby panią zbadał.
– Mój Boże, naprawdę nic nie pamiętam. Nie wiem,
kim jestem ani co tu robię. – Prosząco pociągnęła go za
rękaw i zapytała: – Gdzie ja jestem?
– W Winchester County. To jest hrabstwo w Kolo-
rado.
Rozłożyła ręce i potrząsnęła głową. Widać było, że ze
wszystkich sił stara się coś sobie przypomnieć.
– Ja tu mieszkam?
Tajemnicza nieznajoma
11
– Nie wiem. Zdaje się, że wędrowała pani pieszo. Mo-
że znajdziemy potem jakiś samochód. Nie ma też śla-
du żadnych pani rzeczy, ani torebki, ani plecaka. Jeśli
miała pani coś ze sobą, to pewnie te przedmioty sto-
czyły się do kanionu, kiedy pani upadała. Jeżeli to był
upadek. Jedno tylko mogę powiedzieć z całą pewnoś-
cią: wątpię, żeby w tych butach wybrała się pani na pie-
szą wycieczkę.
Kobieta zerknęła na botki z cienkiej, lśniącej, czar-
nej skórki na niebotycznie wysokich obcasach, a potem
zlustrowała wzrokiem to, co miała na sobie. Markowe
dżinsy, lekki malinowy kaszmirowy sweterek, czarny
zamszowy pasek, żadnej biżuterii, jeśli nie liczyć zegar-
ka z połyskującym diamentem na tarczy. Z niczym jej
się te rzeczy nie kojarzyły. Miała wrażenie, jakby patrzy-
ła na ubranie jakiejś obcej osoby.
– Nie pamiętam. Dobry Boże. Nic a nic!
– Pojedziemy do doktora Quarlesa – powiedział Mac,
biorąc ją za rękę, ale nogi nieznajomej ugięły się pod nią,
kiedy usiłowała zrobić pierwszy krok.
– Powoli – uspokoił ją Mac i obracając ku sobie, moc-
no podtrzymał. Przylgnęła do niego, otaczając ramiona-
mi jego szyję i kładąc mu głowę na piersi. Potrzebowała
chwili, żeby odzyskać równowagę i upewnić się, że mo-
że w nim znaleźć oparcie. Mac świetnie rozumiał jej nie-
pokój. To musiało być przerażające, obudzić się w nie-
znanym otoczeniu i w dodatku nie wiedzieć, kim się jest
ani co się w tym miejscu robi.
12
Charlene Sands
Mac z całą cierpliwością stał spokojnie i podtrzy-
mywał ją. W pewnym momencie musiał sobie przypo-
mnieć, że jest tu w charakterze przedstawiciela prawa
i że nie może zwracać uwagi na to, że serce szybciej
mu bije. Ale ta młoda kobieta była taka piękna i tak
miękko do niego przytulona… Jak dobrze było trzy-
mać ją w ramionach. Już prawie zapomniał, jakie to
uczucie. Jednak jej słowa kazały mu wrócić do rze-
czywistości.
– Kręci mi się w głowie.
Bez chwili wahania wziął ją na ręce i zaniósł ostroż-
nie do wozu patrolowego. Zanim ją w nim umieścił,
jeszcze raz szybko rozejrzał się wkoło, ale nigdzie nie
zauważył samochodu ani śladu jakichś przedmiotów,
które mogły do niej należeć. Będzie musiał tu wrócić ze
swoimi ludźmi i dokładnie spenetrować okolicę, ale na
razie trzeba koniecznie zawieźć tę młodą kobietę do le-
karza. Dopiero potem przyjdzie czas na ustalenie, kim
jest, i rozwikłanie zagadki, skąd się tu wzięła i co robi.
Nie pamiętała zupełnie niczego na swój temat. Za-
wrót głowy nie mijał. Utkwiła wzrok w mężczyźnie, któ-
ry ją trzymał. Szeryf Riggs obejmował ją delikatnie, ale
dzięki jego męskiej sile poczuła, że ma w nim oparcie
i jest bezpieczna. Zauważyła, że ma ładne ciemne oczy,
i pomyślała, że musi mieć miły uśmiech, kiedy tylko po-
zwoli sobie na większy luz. Ale odniosła wrażenie, że
szeryfowi Riggsowi nieczęsto się to zdarza.
Tajemnicza nieznajoma
13
Gdy trochę niezgrabnie lokował ją w samochodzie
z twarzą tuż przy jej twarzy, zapytał:
– Wszystko w porządku?
Ich oczy na moment się spotkały. Kobieta skinęła gło-
wą, wdychając zapach jego płynu po goleniu, dobrze do-
brany, subtelny, męski, odrobinę piżmowy. Czuła, że je-
śli zajdzie potrzeba, ten mężczyzna będzie jej bronił do
ostatniej kropli krwi. Instynkt podpowiadał jej, że szeryf
poważnie traktuje życie i swoją pracę.
Usiadł, zapuścił silnik i zerkając na nią, odezwał się:
– Proszę mi powiedzieć, jeśli rozpozna pani coś po
drodze.
Kobieta znowu skinęła głową i zaczęła wyglądać
przez okno na przesuwający się za nim pejzaż. Wje-
chali w dolinę, w której wzdłuż szosy pasło się bydło
i konie. Przed nimi rysowało się majestatyczne pasmo
gór. Czyżby tu mieszkała na stałe? Czy może przyje-
chała w jakiejś sprawie? Może na wakacje? Na spot-
kanie z kimś?
Nie mogąc znaleźć odpowiedzi, zamknęła oczy i usi-
łowała zapanować nad zawrotami głowy. Modliła się, by
lekarz miał dla niej dobre wiadomości.
– Proszę się nie ruszać – powiedział szeryf, kiedy wje-
chali na podjazd przed niewielkim budynkiem przy-
chodni lekarskiej. – Zaraz pani pomogę.
– Chyba dam sobie radę sama.
Otworzyła drzwiczki, zaczerpnęła powietrza i chcąc
złapać równowagę, oparła się o karoserię.
14
Charlene Sands
– Już się pani nie kręci w głowie? – zapytał troskliwie
szeryf, który natychmiast się przy niej znalazł.
– Tego bym nie powiedziała – odparła. – Ale jest tro-
chę lepiej.
Szeryf bez wahania objął ją w pasie i pomógł wejść
do przychodni.
Po półgodzinnym dokładnym badaniu dr Quarles
poprosił szeryfa do gabinetu.
– Mac – powiedział. – Wydaje mi się, że ta młoda da-
ma cierpi na pewną formę amnezji. Amnezja wstecz-
na polega na tym, że chory nie pamięta niczego, co się
wydarzyło przed wypadkiem czy też silnym wstrząsem,
któremu uległ. Mogło ją wywołać uderzenie w głowę,
ale przyczyną może też być stres. Dobrą wiadomością
jest to, że nie znajduję żadnych trwałych uszkodzeń.
Pacjentka jest w dobrej kondycji izycznej. Przez parę
dni będzie ją bolała głowa. Mimo to uważam, że war-
to by przeprowadzić kilka badań w szpitalu. Uszkodze-
nia ciała nie są poważne, ale czułbym się spokojniejszy,
gdyby…
– Kiedy odzyskam pamięć? – przerwała lekarzowi ko-
bieta.
Dr Quarles potrząsnął głową i popatrzył na nią przez
grube okulary łagodnymi oczyma.
– Na to pytanie nie mogę odpowiedzieć. Może za kil-
ka godzin, a może dni, a nawet tygodni. Niektórzy odzy-
skują ją dopiero po kilku miesiącach. Zwykle przypomi-
nają sobie najpierw wydarzenia z dawniejszych czasów.
Pobierz darmowy fragment (pdf)