Darmowy fragment publikacji:
W ROZMOWIE
KOREKTA
Jacek Bławdziewicz
FOTOEDYCJA
Agnieszka Żelazko
SKANOWANIE I OBRÓBKA ZDJĘĆ
Paweł Rosłaniec
PROJEKT GRAFICZNY OKŁADKI:
Urszula Pągowska – Kreacja Pro,dyrektor artystyczny – Andrzej Pągowski
OPRACOWANIE GRAFICZNE
Elżbieta Wastkowska
FOTOGRAFIE
Marcin Makowski/FabrykaObrazu.com (s. 6); Bartosz Bobkowski/Agencja Gazeta (s. 28 ); Michał
Mutor/Agencja Gazeta (s.44 ); Maciej Zienkiewicz/Agencja Gazeta (s.68); Zbigniew Matuszewski/PAP
(s.86); Jan Zamoyski/Agencja Gazeta (s.102);Adam Golec/Agencja Gazeta (s.112); Bartosz Bobkow-
ski/Agencja Gazeta (s. 130); Piotr Małecki/FORUM (s. 150); Albert Zawada/Agencja Gazeta (s. 168);
Krzysztof Kuczyk/FORUM (s. 186 ); Bartosz Bobkowski/Agencja Gazeta (s. 202); Bartosz Bobkow-
ski/Agencja Gazeta (s.218); Albert Zawada/Agencja Gazeta (s.242); Bogdan Krężel/Przekrój/FORUM
(s.264); Michał Mutor/ Agencja Gazeta (s. 278)
PRODUCENCI WYDAWNICZY
Małgorzata Skowrońska,Robert Kijak
KOORDYNACJA PROJEKTU
Magdalena Kosińska
© Copyright byAGORA SA 2013
© Copyright by Donata Subbotko 2013
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
WARSZAWA 2013
ISBN:978-83-268-1291-0
DRUK
Drukarnia Miastomedia
Donata Subbotko
W ROZMOWIE
Spis treści
WŁADYSŁAW PASIKOWSKI
Nasz naród nie jest wybrany ........................................................................ 6
ANDRZEJ SEWERYN
Mam swoją relację z ojczyzną .................................................................... 28
STANISŁAW TYM
Polak szczery na trzy litery ........................................................................ 44
JULIUSZ MACHULSKI
Więcej humoru w narodzie,poproszę ...................................................... 68
WALDEMAR MARSZAŁEK
Chciało się fruwać .................................................................................... 86
MAREK NIEDŹWIECKI
Pan Niedźwiecki wyszedł ........................................................................ 102
4
ANDRZEJ GRABOWSKI
Mordo piękna nieprzeciętna ................................................................... 112
MAREK PIEKARCZYK
Na krzyżu wisiałem z 500 razy ................................................................. 130
ANDRZEJ MLECZKO
Bóg Humor Ojczyzna ........................................................................... 150
WOJCIECH MARCZEWSKI
Świat goni,ja zwalniam ........................................................................... 168
ZBIGNIEW WODECKI
Wycinam to,co było ............................................................................... 186
DANIEL OLBRYCHSKI
Najważniejsze były kobiety ..................................................................... 202
WOJCIECH MŁYNARSKI
Młynarczyk,ty nasz wieszczu ................................................................. 218
JAN ENGLERT
Przestaję być patriotą .............................................................................. 242
ARTUR ANDRUS
Nie piłem w Spale,nie spałem w Pile ........................................................ 264
JANUSZ GAJOS
Widzi mnie pani jako anioła? .................................................................. 278
WŁADYSŁAW
PASIKOWSKI
reżyser
Nasz naród nie jest wybrany
Ulubiony cytat filmowy na początek?
WWŁŁAADDYYSSŁŁAAWW PPAASSIIKKOOWWSSKKII:: To może ten z „Czasu Apokalipsy”: „Szefowie
połączonych sztabów chcieli, aby został generałem, ale on wolał zostać sobą”.
To o panu?
– Nie. To o wszystkich tych, dla których własna tożsamość, indywidualizm
i niezależność jednostki są bardziej znaczące niż kariera i zaszczyty.
Wpana filmach biada tym, którzy stracili honor albo sprzeniewierzyli się przy-
zwoitości. W życiu też pan jest takim szeryfem?
– Każdy psychoterapeuta by powiedział, że dlatego robię takie filmy, bo sam
taki nie jestem, ale coś jest na rzeczy. Gdy mi ktoś podpadnie, to wybaczam, ale
nigdy nie zapominam.
A dobrze pan sypia?
– Dobrze, ale krótko. Muszę przyznać, że to najbardziej hardcore’owe pyta-
nie, jakie mi zadano w tych kilkunastu wywiadach, w jakich uczestniczyłem.
7
WŁADYSŁAW PASIKOWSKI
Ale jeden sen opowiem, bo to rzuci światło na to, co i jak mi się śni. Śniła mi
się jednej nocy taka historia: bandyci porwali bohatera i nikt o tym nie wie.
Wiozą go w nieznane samochodem. Bohater ma dylemat, jak dać znać komu-
kolwiek o własnej sytuacji. Wtedy dostrzega na poboczu drogi fotoradar.
Kombinuje, że jeśli fotoradar zrobi fotkę porywaczom, to będzie na niej
widoczny on, porywacze i numer rejestracyjny samochodu. Pytanie tylko,
jak doprowadzić do sytuacji, żeby fotoradar zadziałał, bo porywacze jadą
50 na godzinę. I uwaga, w tym momencie we śnie pojawia się moje ja, które
mówi sobie: „Nie ma co dalej śnić tego snu na rybę. Rano, gdy się obudzę,
zdokumentuję, jak działa radar i jak go można uruchomić z wnętrza samo-
chodu. Inaczej to będzie niewiarygodne. Sen będę kontynuował jutro po
dokumentacji”.
Pytam o sen, bo Kościół Rydzyka i polska prawica zapowiadają, że będzie się
budzić coraz więcej Polaków.
– Za daleko byśmy poszli, mówiąc o Kościele o. Rydzyka. Możemy mówić
co najwyżej o radiu, bo do własnego Kościoła to dyrektorowi jeszcze daleko.
Radio natomiast bardziej mnie martwi, gdy nawołuje, żeby nie wysyłać dat-
ków po pięć złotych, bo to zawracanie głowy, tylko uzbierać setkę czy dwie
i dopiero wtedy wysłać. Radio zmierza chyba w stronę sprzedawania odpus-
tów częściowych i całkowitych, a to nie jest zbyt popularne od czasów tez Mar-
cina Lutra.
Wsprawie budzenia Polaków to jest, moim zdaniem, ostatnia chwila, bo jed-
nak, jak mówią statystycy, elektorat ojca dyrektora zprzyczyn naturalnych będzie
się ustawicznie zmniejszał. A potem, żeby ich obudzić, będzie potrzeba dużo
potężniejszych sił niż radio i polska prawica.
To o czym Polacy śnią, jak tak śpią i śpią?
– Politycy śnią o Polsce od morza do morza, a inni – o Polsce od pierwszego
do pierwszego.
Marsz „Obudź się, Polsko!” mógł przypominać spotkanie tzw. grup rekon-
strukcyjnych, które przenoszą się w czasy PRL-u. Jakby uczestnicy mar-
szu chcieli jeszcze raz obalić komunizm – tym razem ze sobą w rolach
głównych.
8
NASZ NARÓD NIE JEST WYBRANY
– Premier Tusk, odkąd wyciąga ręce fiskusa po moje ciężko zapracowane pie-
niądze, nie jest moim faworytem. Jak państwo ma dziurę budżetową, to niech
tworzy warunki do rozwoju produkcji, nauki, wysokich technologii, wydajności,
jakości, prosperity, a nie drenuje kieszenie obywateli. A już bolszewicka argu-
mentacja, że na biednych, czyli „artystów”, nie trafiło, jest z innej epoki i innej
ekipy.
Zdrugiej strony prezes też nie jest mi bliski, anawet bardzo daleki, ale on, zdaje
się, nie zasadzał się na gościńcu podatkowym na mnie nim podróżującego. Się-
gając do kieszeni wykształciuchów, PO kręci sobie stryk na szyję, więc niech się
później nie dziwi. Ludzie mieliby głęboko wd... te spory zKrakowskiego Przed-
mieścia, gdyby ktoś kierował tym państwem wimię dobrobytu ibezpieczeństwa
obywateli, a nie interesów politycznych własnych i własnej klienteli.
Połowę czasu spędzam w Austrii. Mały kraj, Hitlera wydali na świat, wojnę
przegrali, a cisza, spokój, dobrobyt, bezpieczeństwo i jeszcze imigrantów wspie-
rają. Ludzie przestrzegają tam zasad ruchu drogowego ipo psach sprzątają. Dwa
Oscary w trzy lata dostali. Można?
Wrócił pan do kina – z filmem „Pokłosie” – po 11 latach. Co się zmieniło przez
ten czas?
– Postarzeliśmy się. Najbardziej zmienili się aktorzy. Nie ma Marka Kon-
drata. Środowisko, ale także kultura polska, poniosło stratę nie do opisania.
Jedyna nadzieja, że Marek zgłupieje na starość i wróci do zawodu wyuczonego.
Nie ma innych moich kolegów aktorów, niektórych nieodwracalnie nie ma i już
nie będzie, inni śpiewają w kabaretach albo, co gorsza, zostali reżyserami. Co
prawda sam bym śpiewał, gdybym umiał. Na afiszach widzę nazwiska, które
znam, ale ludzi już nie. Dziś producenci, gdy mówię o negatywie i kamerze ana-
logowej, patrzą na mnie jak na ducha insurekcji kościuszkowskiej, z wąsami
i przy szabli.
„Pokłosie” długo nie mogło być realizowane, a pan uparcie czekał. Na co?
– Na zmianę mentalności obywateli tego kraju, co pewnie bez zmiany poko-
leniowej i tak jest raczej niemożliwe. Dopóki większość jest za karą śmierci, kast-
racją i przeciw obcemu kapitałowi tu, ale za tym, żeby samemu po obcy kapitał
wyjeżdżać tam, dopóki mniejszość wybrana do rządzenia traktuje to jako przy-
wilej, a nie obowiązek, dopóty pojęcie dumy narodowej będzie dominowało
9
WŁADYSŁAW PASIKOWSKI
nad pojęciem prawdy o narodzie, a przecież chodzi o to, żeby być dumnym
z prawdy. Przy założeniu oczywiście, że uważamy prawdę za bardziej wartoś-
ciową od kłamstwa.
A u nas nie można było mówić o sprawach politycznie niepoprawnych?
– Ależ znaczna część narodu to robi, obrzucając afrykańskich piłkarzy bana-
nami, wzywając do przymusowej kastracji, myląc pedofilów zpederastami, zabra-
niając kobietom aborcji, bucząc na obchodach powstania warszawskiego na
powstańców. Aczy można robić otym filmy, to jest inna sprawa. Można, ale mało
kto próbuje, bo po co? Pieniądze na realizację dostać ciężej, a ludziom i tak się to
nie spodoba. Więc kręcimy filmy środka – ani dla publiczności, ani na festiwale,
nasze, dobre, bo polskie itanie.
Na festiwalowej premierze filmu wGdyni producenci zastrzegali, że „Pokłosie”
to film propolski, a nie antypolski. Trzeba to było podkreślać?
– Postawiono nas w takiej sytuacji, w której musieliśmy dowodzić, że nie jes-
teśmy wielbłądami. Jeżeli nadal pokutuje gdzieś opinia, że jesteśmy narodem wybra-
nym, to każda próba choćby zastanowienia się nad słusznością tej opinii zostaje
natychmiast zakrzyczana oskarżeniami o zdradę narodową. No to się bronimy,
choć moim zdaniem film sam powinien się obronić, tylko że musi mieć taką szansę.
Aci „mili ludzie”, którzy szermują argumentem „film antypolski”, najchętniej by
„Pokłosie” takiej szansy pozbawili. Próbujemy więc im na to nie pozwolić. Anaród
nasz nie jest ani wybrany, ani zimny, ani plugawy, tylko zwyczajnie zwykły, zróżni-
cowany, jak wszyscy dookoła, nasi iinni.
Prawda, najboleśniejsza, o naszym narodzie i państwie będzie zawsze zacho-
waniem propolskim, bo prawda jest wartością, a niektórzy nawet utrzymują, że
pięknem. Kłamstwo natomiast – „smród kłamstwa”, jak mówi pułkownik Kurtz
w„Czasie Apokalipsy” – zawsze będzie postawą antypolską. To tak proste, że
szkoda miejsca na te truizmy, ale trudno, może od czasu do czasu trzeba „pat-
riotom” truizmy powtarzać.
Czym jest dzisiaj patriotyzm?
– Zawsze tym samym. Trzeba coś zrobić dla innych. Poświęcić temu swój czas,
pracę, nie daj Boże – życie. Ale to oinnych chodzi, owspółplemieńców, anie oabs-
trakcyjną ideę państwa, władz, symboli. Dobro ludzi tworzących naród jest pat-
riotyzmem, anie bicie ruskich na mistrzostwach.
10
NASZ NARÓD NIE JEST WYBRANY
I pan – kwestionujący doskonałość i nieskazitelność polskiego narodu
– myśli o sobie, że jest dobrym Polakiem?
– Nie ma żadnego „dobrego Polaka”. Są dobrzy ludzie, którzy dzięki swoim
rodzicom albo naturalizacji są Polakami. Są też źli ludzie, którzy z tych samych
powodów są Polakami albo Chińczykami, albo Eskimosami, choć pewnie
rzadko kto się naturalizuje na Eskimosa. Czy mam sobie samemu wystawiać
opinię? Za dużo pani oczekuje ode mnie w ramach publicznej spowiedzi. Jak
mówił Hamlet: „Ja sam jestem w miarę porządnym człowiekiem, a przecież
mógłbym zarzucić sobie takie rzeczy…”.
Co przed laty zaważyło, że postanowił pan zrobić film „Pokłosie”?
– Wstyd. Raz, że my, Polacy, mordowaliśmy Żydów, mało tego, niedaw-
nych sąsiadów, mało tego, że ich grabiliśmy, mało tego, w czasach – co nie
powinno mieć znaczenia, a jednak ma – gdy dookoła szalało SS Einsatzgrup-
pen. A dwa, nie mniejszy wstyd, że o tym nie wiedziałem, dopóki nie
przeczytałem książki Jana Tomasza Grossa. Po trzecie, głębokie przekonanie,
że istnieją dwa rodzaje antysemityzmu.
Pierwszy, nazwijmy go codziennym, to te gwiazdy Dawida zawieszone na
szubienicach, wzdłuż torów kolejowych, jak Polska długa i szeroka, to zwyczaj
mówienia o Żydach „żydki” i pohukiwanie, że Żydzi z Nowego Jorku upomną
się o swoje. Oraz drugi rodzaj antysemityzmu, nazwijmy go wojennym, to
ustawy norymberskie, Auschwitz i irańskie obiecanki wymazania Izraela z mapy
świata. Moim skromnym zdaniem, jeśli nie będzie się pleniło tego pierwszego
jak zarazy, to łatwo przeradza się on w drugi.
Jeden z filmowych braci w„Pokłosiu” mówi na początku o„żydkach”, potem
o Żydach, a wreszcie pozwala, by o polskiej zbrodni dowiedział się świat.
Co pan powie tym, którzy się upierają, że nie ma się czym chwalić?
– Żeby ścigali tych, którzy to robią naprawdę. Na przykład tych dwóch
gości, którzy nie wiedzą, co zrobić z flagą narodową zdjętą z odsłanianego
pomnika, i jeden radzi drugiemu: „Wypier... to gdzieś”.
Od chwalenia się zbrodnią do wyznania win jest jednak cały ocean podłości. Nie
mamy się czym chwalić i nie chwalmy się tym, ale też nie zrzucajmy winy na
Niemców, bo zachowujemy się jak Sowieci wsprawie Katynia. Jesteśmy, jacy jes-
teśmy, dzięki całej, podkreślam, całej polskiej historii. ICedynia, iGrunwald, iKoper-
nik, i Niewiadomski, i Jedwabne są naszą historią. Dzięki niej mamy być lepsi,
11
WŁADYSŁAW PASIKOWSKI
mądrzejsi, bardziej otwarci, tolerancyjni, szczęśliwsi wreszcie. Przykłady zhistorii
– dobre izłe – są jednakowo ważne ipouczające, jeśli ktoś chce je ważyć isię uczyć.
Co właściwie znaczy tytuł „Pokłosie”? Rezultat czegoś?
– Wszyscy wcześniej czy później odpowiemy za to, co zrobiliśmy. Albo,
mówiąc bardziej patetycznie, co uwielbiam, echo naszych czynów będzie
brzmieć przez nieskończoność.
Czyli film jako rodzaj katharsis?
– To w pełni współczesny film o emigrancie ekonomicznym, który po
30 latach wraca z Chicago do rodzinnej wsi, bo jego brat potrzebuje pomocy,
osaczony przez nienawiść sąsiadów. Ci natomiast mają bratu za złe to, że
postanowił podnieść i postawić pionowo żydowskie pomniki nagrobne, które
do tej pory leżały sobie w ziemi pokryte kurzem i zapomnieniem.
To film, który nawet nie wspomina Jedwabnego, lecz traktuje o konsek-
wencjach dawnych zbrodni i podłości. Czy przyniesie katharsis? Mam nadzieję,
że tak, ale jak wiadomo, to efekt, który trudno osiągnąć. Jako realista bardziej
niż katharsis oczekuję drzwi wymalowanych w sześcioramienne gwiazdy
i napisu: „Jude raus”.
Spotkał się pan z przykrościami w związku z tematem filmu? Został pan
„Żydem”?
– Zostałem Żydem z poduszczenia Jeana-Paula Sartre’a, bo trzeba być
Żydem, dopóki istnieje antysemityzm.
Na festiwalu w Gdyni dostałem nagrodę dziennikarzy, ale potem 90 proc.
recenzentów w prasie centralnej oceniło film jako nieudany. Może i ambitny,
zamiar słuszny, ale forma, ale gatunek, ale realizacja i liczne błędy i uprosz-
czenia, i skandaliczna deklaratywność dialogów, i koszmarna gra aktorów,
źle obsadzonych, przeciwko naturalnym warunkom, i do tego żal pani Szaf-
larskiej etc. To kto, do cholery, przyznał mi tę nagrodę?
Niektórzy czynią zarzut z tego, że historię mordu Żydów w Jedwabnem
przedstawił pan w filmie w gruncie rzeczy popularnym. Wybrał pan „bluź-
nierczą” konwencję thrillera. Pozostali autorzy filmów fabularnych nie
wybrali innych konwencji, bo nie mieli odwagi zmierzyć się z tematem.
12
NASZ NARÓD NIE JEST WYBRANY
– Może zdefiniujmy sobie „thriller”. To emocjonująca nowela albo sztuka
mówiąca najczęściej o zbrodni lub śledztwie. Wydaje mi się idealnie dobraną
formą do treści mojego filmu, w którym są emocje, zbrodnia i śledztwo.
Swoją drogą nie mogę się nadziwić tym zarzutom, bo niby jaka forma byłaby
właściwsza dla mojego filmu? Żeby gość długo patrzył, jak kapie woda
z kranu, a czarne ptaki krążyły nad jego wsią jeszcze dłużej? A potem pro-
wadził z nimi dialog, najlepiej z offu? Co to za zarzut, że film jest gatunkowy
albo popularny? Miał być bezgatunkowy? Czyli jaki? Polski?
Roberto Benigni zrobił burleskę o obozie koncentracyjnym i dostał Oscara.
Faktem jest, że jego film jest słaby, i ostatecznie tylko to powinno decydować
przy ocenie, czy forma jest odpowiednia do treści. O tym, jakie jest „Pokłosie”,
to już widzowie zdecydują. Mogą bowiem uczynić film popularnym, ale
mogą go też uczynić skrajnie hermetycznym, elitarnym, dla koneserów i cmo-
kaczy nowojorskich – jeśli go totalnie oleją.
I nie ma pan nic przeciwko temu, żeby ludzie na pana filmie jedli popcorn?
– Jeśli im tylko nie uwięźnie w przełyku, to niech jedzą.
W„Pokłosiu” ten, który chciał zapłacić za cudze winy, odkupić je, zadbać
o nagrobki spalonych Żydów, zostaje ukrzyżowany przez sąsiadów, któ-
rzy zabójstwo Żydów uzasadniali tym, że ci blisko 2 tys. lat temu
ukrzyżowali Chrystusa. Dość przewrotna figura. Dlaczego się pan na nią
zdecydował?
– Długo by odpowiadać. Można na przykład tak, jak widzi to Michał
Lorenc, że ten film jest tak naprawdę Pasją. No to jak, Pasja bez ukrzyżowa-
nia? Ale prawda jest dużo bardziej banalna. 20 lat temu Bolek Pawica opo-
wiedział mi pomysł na film o chłopach, którzy ukrzyżowali swojego sąsiada
na drzwiach stodoły. Bolek zarzekał się, że to zdarzenie naprawdę miało
miejsce. On tego filmu, mimo mojego entuzjazmu, nigdy nie nakręcił, a ja
20 lat się zastanawiałem, co mogło chłopami kierować, i nigdy nie wymyś-
liłem wystarczającej motywacji, aż do momentu, gdy wpadła mi w ręce książka
prof. Jana T. Grossa. Pomyślałem sobie wtedy, że to jest to. Za to „warto” zabić
na drzwiach stodoły. I przywłaszczyłem sobie pomysł Bolka. Teraz stanowi
z historią Kalinów nierozerwalną, logiczną całość, ale prawda jest taka,
że zacząłem od końca.
13
WŁADYSŁAW PASIKOWSKI
Nie obawiał się pan reakcji Polaków katolików? Ostatnio jest moda na obrażanie
się za naruszenie uczuć religijnych. Artystów, którzy dotykali tych tematów,
ciągano po sądach.
– Nie wyobrażam sobie, żeby mój film obrażał religijne przekonania kogo-
kolwiek. Ale różne rzeczy się zdarzają na tym świecie, które potrafią zadziwić.
Z okazji „Psów” kilka marnych tytułów prasowych próbowało podburzyć do
pozywania mnie o obrazę czci Janka Wiśniewskiego, ale w końcu zdrowy
rozsądek zwyciężył i do niczego takiego nie doszło. „Pokłosie” pewnie dało nad-
gorliwcom wystarczająco dużo innych powodów do obrażania się niż kwestie
religijne, które tak naprawdę w moim filmie nie istnieją. Jest natomiast kwestia
Kościoła jako instytucji, ale tu akurat zbieram od księży pochlebne recenzje
– za obiektywizm.
Na ile w pana myśleniu o historii inspirowanej mordem w Jedwabnem liczy
się prowokacja?
– Mam wyrobione zdanie na tematy narodowe. Pytanie, czy się ztym zdaniem
pchać między ludzi i głosić je wszem wobec, choć nikt cię, człowieku, o nic nie
pyta. Nikt mnie nie pyta okatastrofę wSmoleńsku, aja nie czuję przymusu opo-
wiadania o niej, więc siedzę cicho. Ale sprawa Jedwabnego kazała mi, nie wiem
dlaczego, wyrwać się przed szereg. Może tak po prostu dla spokoju ducha to robię,
choć na pewno nie dla spokojnego życia.
To nie jest prowokacja, zapewniam panią. Zabiliśmy jako naród, to posypmy
głowy popiołem i prośmy o wybaczenie. To czysty gest dla nas, ale jakże ważny
dla innych. Ani ci, co mordowali, ani ci zamordowani – tym bardziej – już dawno
nie żyją. Co nam szkodzi? A niech tam, powiedzmy sobie, stać nas na to. To, że
ktoś się poczuje sprowokowany moim wystąpieniem, to już nie moja wina, ale to
nie prowokacja jest moim celem.
A po katastrofie w Smoleńsku dowiedział się pan czegoś nowego o naszym
narodzie?
– Utwierdziłem się we własnych poglądach. Naród potrzebuje igrzysk, bo
jego poszczególni obywatele nie umieją się zająć sobą i swoimi sprawami, i spra-
wami swoich bliskich. Ilu z tych ludzi stojących w milionowej kolejce do księgi
kondolencyjnej nie poszło na pogrzeb swojego wujka albo kuzyna, bo im się
nie złożyło albo tak wypadło? Katastrofa lotnicza, budowlana, mistrzostwa
Europy, Kryształowa Kula dla Adama Małysza, wypadek Roberta Kubicy,
14
NASZ NARÓD NIE JEST WYBRANY
beatyfikacja Jana Pawła II, ślub Williama i Kate – wszystko jedno, wszystko jest
dobre, żeby oderwać się od własnego życia, nawet wódka. A państwo, drodzy
państwo Polacy, nic innego poza w ł a s n y m życiem nie macie. I nie jest to
powód do zmartwienia.
To znaczy, że wojna polsko-polska o narodową dumę, wzorzec prawdziwego
Polaka z Krakowskiego Przedmieścia, nie jest tematem dla filmowca?
– Nie jest tematem na żaden film. Nadaje się znakomicie na rysunek. Widziała
pani ten? Adam Małysz ląduje po udanym skoku, a tłum widzów w czapkach
pajaców skanduje „Santo subito!”.
A może pan nie czuje, gdzie bije puls tego narodu? Może Polacy mogą być dzi-
siaj dumni z tego, jacy są?
– Gdy słyszę o dumie narodowej, to uciekam do Australii. Duma narodowa
kojarzy mi się zkibolami, którzy zdzierają gardła za naszymi, agwiżdżą na prze-
ciwników, gdy ci tylko dotkną piłki. Kojarzy mi się zkibolem, który opluwa rodzinę
w koszulkach reprezentacji narodowej, bo ci nie mają na sobie koszulek klubo-
wych – ojca na oczach syna, jak mu, kurwa, nie wstyd! To w kibolach bije praw-
dziwy puls tego narodu.
A tymczasem gdy David Beckham po latach emigracji zarobkowej przyje-
chał do rodzinnego Manchesteru, żeby zagrać przeciwko, podkreślam, prze-
ciwko MU w barwach AC Milan, to na stadionie witały go transparenty „Wel-
come Home Becks”. Anglicy są dumnym narodem. Nie zmienia to faktu, że
wymordowali Zulusów, wymyślili obozy koncentracyjne dla Burów i zagło -
dzili może 8, a może 10 milionów Hindusów. Niech każdy będzie dumny z sie-
bie i swoich dzieci, jeśli już je ma, i z tego, co robi sam, i co one robią, dzień po
dniu, od samego rana. A suma tych 35 milionów odczuć ułoży nam się w kapi-
talną dumę narodową.
Tak zwani prawdziwi Polacy, których – jak pan twierdzi – wcale nie ma, często
odwołują się do honoru. Jak pan, który robił filmy o ludziach honornych,
rozumie to pojęcie?
– Czasami mam wrażenie, że honor, tak jak Bóg i Ojczyzna, jest aksjomatem,
ale zokazji tej rozmowy mogę się pokusić opróbę definicji. Oto ona, przytaczam
ją za Pawłem Edelmanem: „Niebo gwiaździste we mnie, prawo moralne nade
mną”.
15
WŁADYSŁAW PASIKOWSKI
„Świat to jest jedno wielkie k...stwo. My tego nie naprawimy, ale nie przyłożymy
do tego ręki” – deklaruje jeden z bohaterów „Pokłosia”. To z pana świato-
poglądu?
– Nie. Ciągle naiwnie myślę, że można coś naprawić. Ostatecznie świat wydaje
mi się odrobinę lepszy niż ten przed 1989 rokiem. Oczywiście wolno mi tak mówić,
bo nie patrzę na zmiany z punktu widzenia Sudanu Południowego.
Polska jest już państwem nowoczesnym czy ciągle skansenem?
– Jest na drodze do nowoczesności. To jest początek drogi i wymaga zmiany
pokoleń. Dlatego przede wszystkim dbajmy ote przyszłe. My, tak czy inaczej, już
jesteśmy lost generation.
Dzisiaj wśród tej lost generation często pojawia się tęsknota za PRL-em.
Żyje pan w dobrych czy złych czasach?
– W cudownych. Doczekałem końca komuny w Europie, a prędzej swojego
zgonu bym się spodziewał niż zgonu tamtego ustroju. Ludzie natomiast wkurzali
mnie tak samo wtedy jak teraz. Tylko że wtedy mieli wytłumaczenie, że Bierut, że
Gomułka, że Gierek, ateraz, niestety, już go nie mają. No, chyba żeby się na nędzę
powoływali. Wkurzają mnie brakiem życzliwości, otwartości, brakiem chęci nie-
sienia pomocy innym, jakby ciągle robili na przekór zaborcom. Ajedynymi zabor-
cami dziś są nasze podłe cechy.
Takie właśnie jak antysemityzm? Siła pana filmu polega m.in. na tym, że opogro-
mie sprzed lat opowiada w czasie teraźniejszym. Nie pokazuje pan tego, co się
wtedy stało, ale jak to się za nami ciągnie, ten antysemityzm. Choć niektórzy
mówią, że już go nie ma.
– Chciałbym, żeby mieli rację, a żebym ja się mylił, ale to są, obawiam się,
tylko pobożne życzenia. Nie ma w Polsce – mam nadzieję, że nie ma – antyse-
mityzmu na skalę ustaw norymberskich i pogróżek irańskich kierowanych
w stronę Izraela. Ale jest powszechny mały, podły, bezmyślny antysemityzm
wyrażający się słowem „żydki”. Prawdziwy problem polega na tym, czego
Niemcy lat 30. dowodzą, że ten drugi, „nieszkodliwy”, może się łatwo przero-
dzić w ten pierwszy, ludobójczy.
Czy pana syn Jakub Pasikowski, który był pana asystentem na planie „Pokłosia”,
uczył się w szkole o Jedwabnem czy innych żydowskich pogromach?
16
NASZ NARÓD NIE JEST WYBRANY
– Mój syn się uczy wAustrii, a tam akurat nie jest to temat przesadnie ekspo-
nowany na lekcjach historii. Natomiast bardzo poważnie podchodzą tam do
nazistowskiej przeszłości i bezmyślnego używania nazistowskich symboli. Za
„zamawianie pięciu piw” potrafią uciąć ręce.
Prawicowi obrońcy moralności twierdzą, że Polacy mogą być zsiebie – wkwes-
tii swojego stosunku do Żydów – dumni.
– Wystarczy nie myśleć kategoriami Polacy – Żydzi, kobiety – mężczyźni
i zastąpić je kategoriami mądrzy – głupi, dobrzy – źli. No dobra, 60 milionów
Niemców uległo Führerowi i było nim zauroczonych, a połowa z nich w nim
zakochanych. Jedna jedyna Sophie Scholl nie była. Czy to jest powód, żeby nie
robić o niej filmu tylko dlatego, że była jedna jedyna? Właśnie dlatego zasługi-
wała na film o sobie, z cudowną rolą Julii Jentsch.
Jestem dumny z gen. Nila, nawet z Piłsudskiego i Sikorskiego, choć mniej.
Możemy być dumni z powstańców warszawskich, choć już decyzja o dopusz-
czeniu dzieciaków do walki jest co najmniej kontrowersyjna. I jesteśmy dumni.
Jeszcze mało? To wszystko nie zadowala nas, patriotów? 10 albo i 15 procent
narodu zachowało się po bohatersku. 84 procent przeżyło bez skurwienia się,
a 1 procent zasługuje na potępienie. Tych pierwszych już opisaliśmy wielokrot-
nie, no to ja podjąłem się opisania tych ostatnich. Wydaje się, że tak będzie OK.
Mówienie o tym 1 procencie nie jest szkalowaniem narodu, który w 99 procen-
tach był w porządku. Jest statystyką.
Antysemityzm to problem Polaków czy Żydów?
– Odpowiem przykładem. Jeśli podzielimy pani redakcję na dwie drużyny,
zktórych jedna będzie tylko pluła śliną innym wtwarz, adruga będzie tylko oplu-
wana, i przynależność będzie wyłącznie kwestią osobistego wyboru, to do któ-
rej grupy zgłosi pani akces? Antysemityzm to problem wszystkich.
„Tyle rzeczy jest nie w porządku, ale jakoś z tym żyjemy, bo inaczej się nie da.
Ale ja myślę, że są rzeczy bardziej nie w porządku niż inne, których nie można
tak zostawić” – tłumaczy swoje postępowanie filmowy Józef Kalina (w tej roli
Maciej Stuhr). Które rzeczy są dla pana w życiu bardziej nie w porządku
niż inne?
– Z moim kumplem ze szkoły Christophem Rurką napisaliśmy scenariusz
serialu „Siedem nowych grzechów głównych”. Tytuł niedwuznacznie
17
WŁADYSŁAW PASIKOWSKI
wskazuje, że w naszym odczuciu stare grzechy się zdewaluowały i trzeba je
zastąpić nowymi. No bo co to za grzech śmiertelny – obżarstwo? A niech
sobie człowiek poje, jeśli nie zależy mu na sylwetce. Nikomu krzywdy nie
czyni. Oto tytuły odcinków naszego nigdy niezrealizowanego, serialu: 1. „Ego-
izm”. 2. „Chamstwo”. 3. „Kłamstwo”. 4. „Konformizm”. 5. „Rasizm”.
6. „Zdrada”. 7. „Okrucieństwo”.
To może zaproponuje pan też „Siedem nowych cnót głównych”? Sądząc po
pana filmach, znajdą się tam honor, wierność, godność. Pojęcia, które prawi-
cowi politycy łatwo odmieniają przez przypadki. Nie czuje pan z nimi pokre-
wieństwa dusz?
– Wszyscy chętnie szermują tymi pojęciami, może poza Kominternem, a jak
przyjdzie co do czego, to spieprzają do Rumunii. Różnice wychodzą dopiero
w sytuacjach ekstremalnych, do których obecna rzeczywistość nas szczęśliwie
nie zmusza. I ja, i oni możemy perorować na temat honoru, ale co te słowa mają
za wagę, tego, mam nadzieję, nigdy nie będziemy zmuszeni wykazywać. A jeśli,
nie daj Boże, kiedyś będziemy zmuszeni, to obecne różnice nie będą miały naj-
mniejszego znaczenia.
Na festiwalu w Gdyni jakaś pani z obcego kraju wyszła na scenę i wręczając
nagrodę komu innemu za make-up, pogratulowała mi odwagi. Nakręcić film na
dowolny temat, nawet kpiący z Mahometa – w tym przypadku to głupota – to
nie jest żadna odwaga. Odważni to są żołnierze biorący udział w działaniach
wojennych, strażacy, policjanci czasami, a nie filmowcy.
Jedną z mocniejszych scen w„Pokłosiu” jest ta z udziałem aktora Roberta
Rogalskiego, który wspaniale gra Malinowskiego, opowiadając otym, jak pod-
palał Żydów w stodole. Ale w filmie grają też naturszczycy. Jak pana przyjmo-
wali? Musiał im pan tłumaczyć, co się stało w Jedwabnem?
– Różnie. Pan Robert był naocznym świadkiem likwidacji getta – napisał
i wydał własnym sumptem na ten temat wspomnienia, polecam – co wyjaśnia
ładunek emocjonalny tej sceny ico oszczędziło mi konieczności wyjaśniania mu
czegokolwiek. Wręcz przeciwnie, to pan Robert mi wyjaśnił, jak ta scena musi
wyglądać. Natomiast inny nasz współpracownik zgodził się wystąpić w filmie,
pod warunkiem że nie będzie grał „jakiegoś żydka”.
Na ogół unikaliśmy dyskusji historycznych z miejscowymi, bo jedyna pod-
jęta próba takiej rozmowy skończyła się wypowiedzeniem nam wcześniej już
18
NASZ NARÓD NIE JEST WYBRANY
wynajętego obiektu. Niemniej nie było dramatu. Znaleźli się ludzie, którzy nas
podjęli i pomogli w nakręceniu filmu, za co im raz jeszcze dziękuję, bo spodzie-
wałem się dużo gorszych reakcji, a nawet myślałem o wyprowadzeniu filmu na
Słowację. W sumie nie było źle, udało się uniknąć karczemnych awantur.
Ma pan swoją teorię, skąd w nas, Polakach, niechęć do obcych?
– Nie mam takich obserwacji. Wręcz przeciwnie. Moi koledzy z niemieckimi
paszportami byli na studiach ina mieście prawdziwymi gwiazdami socjogramu.
Przyjęcie, jakie zgotowaliśmy obcokrajowcom na mistrzostwach Europy wpiłce
nożnej, było fantastyczne, serdeczne, prawie jak na wyspach Hula-Gula. My,
Polacy, jedynie nienawidzimy ruskich i żydków. Może „nienawiść” to za duże
słowo. Uczciwiej będzie powiedzieć, że pogardzamy nimi, bo uważamy się za
mądrzejszych, uczciwszych, bardziej cywilizowanych, czystszych, nu karoczie
– lepszych. Czemu my, na Boga, mamy takie dobre ifałszywe mniemanie osobie
jako narodzie, tego nie wiem.
„Mowa nienawiści” dominuje w sieci. Pod wywiadami o„Pokłosiu” też może
znajdzie pan coś dla siebie. Pewnie nie chce się panu brać udziału w takiej
dyskusji?
– Film dla nich zrobiłem.
Mam żelazną zasadę: nie czytać komentarzy internetowych, ipoprosiłem całą
moją rodzinę, aby tego szamba nie tykała. OK, upraszczam nieznośnie, więc prze-
praszam tych, którzy prowadzą poważne fora i wyrażają na nich swoje, choćby
kontrowersyjne, opinie. Mam na myśli trolli internetowych. Natomiast „mowa
nienawiści”, państwo nienawistnicy, więcej szkody i spustoszeń robi w was niż
w waszych oponentach i kiedyś boleśnie się państwo o tym przekonają.
Jest w pana – pięknie zainscenizowanym, ze wspaniałymi zdjęciami – filmie
scena, kiedy płonie pole ze zbożem i ustawionymi wśród niego macewami.
Obraz, który mówi więcej niż tysiąc słów, właśnie dlatego, że płonie zboże,
z którego robi się chleb. Jakby nienawiść niszczyła szansę na dobrobyt i nor-
malne życie.
– Ja jestem od opowiadania historii, Paweł Edelman od tworzenia obra-
zów, a interpretację pozostawiamy widzom i krytykom. Niedawno mój syn,
który studiuje kulturoznawstwo, spytał mnie, czy wiem, że szeregowy
Niemiec w wojennych filmach polskich nie ma twarzy, bo symbolizuje zło
19
WŁADYSŁAW PASIKOWSKI
powszechne, anonimowe. Ja mu na to, że Niemiec nie ma twarzy, bo grał go
kaskader Staszek, ponieważ nie było pieniędzy na aktora.
Gdy 30 lat temu chodziłem do studia telewizyjnego PWSFTViT na Marysi-
nie, to codziennie mijałem zamknięty i opuszczony żydowski cmentarz. Cały
obszar zarósł chwastami i trawami, które pewnego lata wyschły na wiór. Które-
goś razu, gdy szedłem tamtędy, jakiś pracownik zieleni miejskiej postanowił wypa-
lić chwasty icały cmentarz stał wpłomieniach, anad nim kłębiły się czarne chmury
dymu. Płomienie huczały między pomnikami. Stałem i wiedziałem, że za kilka
lat ten obraz znajdzie się w moim filmie.
„Pokłosie” ogląda się niczym western-moralitet. Kto miał największy wpływ
na pana imperatywy moralne? A może były to lektury, kino?
– Rodzice.
Bez wahania mogę też wskazać tytuły, które windowały mi standardy moralne.
Pytanie, czy do tego poziomu dosięgam, to już inna sprawa. Oto one: filmy – „Hom-
bre” Martina Ritta, „Zbieg zAlcatraz” Johna Boormana, „Wkręgu zła” Melville’a,
„Do utraty tchu” Godarda, „Znikający punkt” Sarafiana, „Popiół idiament” Andrzeja
Wajdy, powieści – „Stąd do wieczności” Jamesa Jonesa, „Rzeźnia numer pięć” i
„Syreny zTytana” Vonneguta, „Idiota” i „Gracz” Dostojewskiego, „Słońce też wscho-
dzi” Hemingwaya, piosenki – „Like aRolling Stone” i „Hurricane” Boba Dylana.
A filmy Sama Peckinpaha? On też mówił, że jego filmy to moralitety. Pan
– podobnie jak on – kręci brutalne kino o miłości, lojalności i honorze...
– Uwielbiam go, choć robił różne filmy, co nie jest dziwne, bo nawet ja robię
różne filmy. Moje ulubione to „Pat Garrett and Billy the Kid” oraz „Ucieczka gang-
stera”. Lubię je za to, że to najbliższy mi gatunek, epos heroiczny. Ale przede wszyst-
kim cenię je za konstrukcję charakterów. Nawet gdyby w tych filmach nie było
akcji, a często na dzisiejsze standardy jej nie ma, to mogę godzinami patrzeć, jak
ci ludzie mówią, jak się zachowują, jak patrzą na siebie i jak się rozumieją. Pole-
cam wszystkim kinomanom zwrócić uwagę na scenę pojednania Ali MacGraw
iSteve’aMcQueena wpołówce volkswagena na wysypisku śmieci. To jest poezja
kina. Inaczej, to jest czyste, piękne kino.
Co jest w nim najważniejsze?
– Historia i charaktery, ale jeśli mnie pani zmusi do wyboru, to wybiorę cha-
raktery, bo „Ręce do góry” nie mają żadnej historii, ato piękny film jest. Tak samo
20
NASZ NARÓD NIE JEST WYBRANY
„Pętla”, „Niewinni czarodzieje”, „Nóż wwodzie”. No, ten ma historię, ale wmomen-
cie premiery nikt jej nie zauważył.
Patrząc na charaktery i rzeczywistość wokół, to pana bohaterowie są z lamusa
albo bajki.
– Tak jak każdy przyzwoity bohater westernu moi bohaterowie są posta-
ciami z eposu heroicznego. Muszą żyć i postępować „jasno, prosto i uczci-
wie”, jak mawiał bohater pewnego radzieckiego filmu. I najczęściej wyma-
gają tego od innych. Kochają tych, którym się to udaje, i są ranieni przez tych,
którzy zawiedli ich oczekiwania. To są ludzie honoru, prawdy i odwagi, aby
tych wartości bronić przed tymi, którzy uważają je za przesądy. Niezły prze-
pis na życie, na pewno nie z lamusa, ale być może, i tu ma pani rację, z coraz
bardziej odległej bajki.
Jakie pan miał dzieciństwo? Dużo bajek pan się naczytał?
– Dzieciństwo miałem dobre. Bardzo dobre, spędzone z rodzicami i w kinie.
Z bajkami było słabo, bo długo nie czytałem, a potem już Maya i Sabatiniego.
Pamiętam taką jedną, niemiecką, o trzech rycerzach – brązowym, srebrnym
izłotym – ze wspaniałymi rycinami, ale to wszystko. A.A. Milne’aprzeczytałem,
gdy miałem 15 lat, aAndersena iLa Fontaine’anie przeczytałem do tej pory. Chyba
czytałem braci Grimm, a może ktoś mi opowiadał.
Pana tata był bileterem w kinie. Pewnie miał pan darmowe wejście i widział
wszystko jak leci – to prawie „Cinema Paradiso”. Tam się zaczęła fascynacja
kinem?
– Bez wątpienia. To było kino w Łódzkim Domu Kultury, tam obejrzałem
wszystkie najważniejsze filmy, które zrobiły ze mnie reżysera. Były to w 70 pro-
centach dzieła bułgarskie, rumuńskie i kubańskie, bo taki był skład procentowy
repertuaru wtych czasach. Ale widziałem też słynny senegalski „Przekaz pocztowy”
i hinduskiego „Człowieka z toporem”.
Przed reżyserią studiował pan kulturoznawstwo – czy to znaczy, że wyobrażał
pan sobie siebie w innej życiowej roli?
– Nie, to tylko znaczy, że potrzebowałem wykształcenia, zanim przystąpiłem
do egzaminów do Filmówki, a kulturoznawstwo było w jakiś sposób najbliższe,
bo specjalizowałem się na nim – uwaga – w krytyce filmowej.
21
WŁADYSŁAW PASIKOWSKI
Często przeżywa pan w kinie pozytywne wstrząsy estetyczne? A może najlep-
sze filmy już powstały i warto oglądać tylko ulubione arcydzieła?
– Zawsze warto oglądać dobre filmy. Mam nawet taki barometr dobrego filmu:
jeśli wychodzę zkina inatychmiast chcę do niego wrócić obejrzeć raz jeszcze ten
sam film, to jest to arcydzieło. Kiedy chcę obejrzeć film ponownie za jakiś czas
powiedzmy, to jest to dobry film. Gdy go nie chcę oglądać nigdy więcej, jest fil-
mem nieudanym. Agdy nie dotrwałem do końca, to musi być film braci Wayans
albo jakiś polski...
Co do wstrząsów, to jestem na to za dorosły, ale jak byłem w idealnym wieku
do fascynacji kinem, to mi się zdarzało: „Bunt” i„Harakiri” – oba Kobayashiego,
„Zawód: Reporter” Antonioniego i oczywiście „Taksówkarz” i„Apokalipsa”.
Lubi pan przywoływać Coppolę. Którzy jeszcze reżyserzy pana inspirują?
– Moje upodobania nie zmieniają się tak bardzo wróżnych okresach, no, poza
dzieciństwem oczywiście, gdy byłem zapamiętałym zwolennikiem filmów Haralda
Reinla.
Jest teraz taki dołek w kinematografii, nie tylko europejskiej, w którym jest
mniej fajnych filmów niż w latach 70. i 80. Spielberg, Scorsese się starzeją, Cop-
pola ma kłopoty ważniejsze niż filmy, Fellini, Bergman, Visconti, Pasolini, Kuro-
sawa, Has, Pollack, Fosse, Antonioni, Peckinpah, Melville, Truffaut – wszyscy nie
żyją. Trudno, nie zawsze jest niedziela. Wydaje się, że dla kinematografii nastał
dzień powszedni, ale zawsze jest kiedyś koniec tygodnia.
Obecnie z reżyserami jest szczególnie trudna sytuacja. Rzadko robią więcej
niż jeden film. Nakręcą coś pod pseudonimem McG albo innym i znikają znów
w odmętach reklamy. Nie ma sytuacji jak z mojej młodości, gdy czekało się na
kolejny film Pollacka albo Friedkina. Jedyni, na których filmy teraz czekam, to
Mann, Nolan, Fuqua i Zwick. No, może jeszcze Niemcy – Petersen i Emme-
rich. Niestety, często mnie rozczarowują, jak Christopher Nolan, którego „Bat-
man” mnie zirytował, bo scenariusz rozpada się na cztery nowele, bo bohatera
akcji zastąpiono asocjalnym psychopatą, bo nakręcony jest tak, że sugeruje
akcję, ale jej wogóle nie pokazuje, tylko coś miga na ekranie, jakieś cienie, apotem
już przeciwnicy leżą pokonani na ziemi. Bruce’a Lee za taki film by z roboty
wyrzucili, a pracował w Hongkongu. Do tego jest za długi i za hałaśliwy. Tylko
Michael Mann trzyma równy, fantastyczny poziom, a jego „Zakładnik” i„Miami
Vice” to najlepsze rzeczy, jakie widziałem przez ostatnie lata. Nie podobają mi
się ostatnie filmy Scorsesego, choć to najlepszy z reżyserów, i Olivera Stone’a,
22
NASZ NARÓD NIE JEST WYBRANY
choć ten zajmuje drugie miejsce na mojej prywatnej liście. Czy ja wiem, może
to starość jest wszystkiemu winna. Nie mogę nie wspomnieć o Spielbergu, któ-
rego „Monachium” jest wielkim filmem, a„Szeregowiec Ryan” to jedno z ostat-
nich arcydzieł, jakie widziałem.
Więc ma pan swoją prywatną listę. Są jeszcze jakieś inne?
– Oto, proszę państwa, moja ulubiona lista przecenianych: numer pierwszy
i później długo, długo nikt to Pedro Almodóvar, następnie Mike Leigh, Woody
Allen ze wszystkim po „Wspomnieniach zgwiezdnego pyłu”, bracia Cohen, choć
„Fargo” jest wybitnym filmem, i ten Rumun od „9 miesięcy, 3 tygodni i 2 dni”.
Scorsese wykupił prawa do „Rękopisu znalezionego w Saragossie” i od 30 lat
puszcza to w sali kinowej pewnego hotelu na Manhattanie. Pan też ma taki
jeden swój kultowy film, do którego wraca?
– „The Professor” Valerio Zurliniego znany unas pt. „Pierwsza spokojna noc”,
ale nie powiem dlaczego. Ci, którzy widzieli ten film, będą wiedzieli, oco chodzi,
a tych, którzy go nie widzieli, może ta zagadka zdopinguje do jego obejrzenia.
Warto.
„Pierwsza spokojna noc” to dramat zAlainem Delonem oromansie dojrzałego
zgorzkniałego mężczyzny z 19-latką. Ma pan na tapecie jakąś 19-latkę?
– Zamierzam odkryć dla kina Monikę Jag, dla Polaków – Jagaciak. Tyle że ona
jeszcze o tym nie wie.
Ajeśli chodzi o„Rękopis...” – to mało tego, Scorsese zremasteryzował ten film,
wydał go na DVD iwkońcu wdoskonałej kopii mam go wdomu. Czy to nie jest
jednak powód bardziej do refleksji niż do zachwytu? Dlaczego dopiero Scorsese
musiał to zrobić? Wjaki sposób traktujemy własne dziedzictwo kulturowe? Czy
pani wie, że telewizja za każdym razem, gdy puszczała „Pożegnania” Hasa, myliła
kolejność aktów, a Has za każdym razem pisał list interwencyjny i kolejny raz
znów mylono akty, bo najprawdopodobniej ktoś zamienił rolki w pudełkach
z napisami: I, II, III, i IV, i tak już zostało.
Czyli ogląda pan telewizję?
– Sport, ponieważ los reżyseruje rywalizację sportową lepiej niż najwy-
myślniejszy reżyser, a przy tym, chcę w to głęboko wierzyć, wszystko jest
w nim prawdziwe. Oglądałem np. mecze na Euro, nie nasze oczywiście.
23
WŁADYSŁAW PASIKOWSKI
To czyste piękno. Oglądam też telezakupy Mango i takie wieczne pióro, co
można nim pisać, a potem wbić w drewno (a w domyśle w szyję przeciw-
nika) i znów pisać. Pewnie takie pióro miał Joe Pesci w „Kasynie”. Albo ten
nóż, co kroi beton i pomidorki.
Lata czekania na „Pokłosie” też pana pewnie nieźle pociachały. Nabrał już pan
trochę pokory, takiej „wschodniej mądrości”, która w życiu pomaga?
– Mądrość ludowa, że pokorne cielę dwie matki ssie, jest nawoływaniem do
konformizmu, oportunizmu, niewolniczej uległości i łamania charakteru. Nie
nazwałbym się człowiekiem mądrym, bo kim w takim razie są Newton, Kant
iKopernik? Poza tym okazuje się, że mądrość nie jest najważniejsza, bo Newton
wieszał za fałszowanie monet, aKant był antysemitą. Zaś rekonstrukcja wyglądu
Kopernika wskazuje – według odnalezionej czaszki – że nie wylewał za kołnierz.
Mam, powiedzmy, rodzaj inteligencji, która oczywiście, że jest ze Wschodu,
tyle że środkowego, ale bardziej związana jest z moim wiekiem niż pochodze-
niem. Jest to taka mądrość żołnierska, która brzmi tak: Nie musisz biec, idź. Nie
musisz iść, stój. Nie musisz stać, usiądź. Nie musisz siedzieć, połóż się. Nie musisz
leżeć, śpij.
To jednak bardziej zalatuje Wschodem niż koszarami. Ale niech pan powie:
bardziej opłaca się być pokornym czy niepokornym?
– Nigdy nie warto być pokornym, ale też nigdy nie warto być przekornym. Cza-
sami odbieramy lekcję pokory od życia albo urzędników państwowych, ale nie
musimy się zmieniać pod jej wpływem. Wręcz przeciwnie, możemy kształtować
dzięki niej własny charakter. Pokora jest akceptacją czyjegoś statusu albo opinii.
Weźmy dla przykładu „Geronimo EKIA” [meldunek po zabiciu Osamy ben
Ladena, EKIA – czyli Enemy Killed in Action]. Gdyby po ogłoszeniu komuni-
katu Amerykanie kupili znicze i poszli zapalić je w Ground Zero, tobym płakał
razem znimi. Jednak oni poszli pod Biały Dom, skandując: „USA, USA!”. Jedyne,
czym się wtedy różnili od islamskich fundamentalistów, to brak kałasznikowów
nad głowami i okrzyków: „Allah akbar!”.
We wszystkich nadętych wojennych filmach polskich irosyjskich starszy ofi-
cer pytał zawsze młodego żołnierza, gdy ten chciał rozwalić Niemca: chcesz być
taki jak oni? Niech ta propaganda będzie dla nas nauczką na całe życie. Musimy
wygrać wojnę z terroryzmem, ale nie możemy się stać tacy jak oni. OK, dziesięć
lat słyszałem, że szukamy Geronimo, ale pierwszy raz, że jego żony isyna. Syn też
24
NASZ NARÓD NIE JEST WYBRANY
był największym na świecie terrorystą? Że żona usiłowała zasłonić męża, to dać
jej medal, anie strzelać. Powinniśmy pokornie skandować zAmerykanami „USA,
USA!”? Nie. Powinniśmy zapalić świeczki pomordowanym.
Gdy po 11 września jedna pisarka napisała w„New Yorkerze” [Susan Sontag],
że mamy prawo nazywać zamachowców mordercami i zbrodniarzami, ale nie
mamy prawa nazywać ich tchórzami, to o mało jej nie zlinczowali. To nie była
pokorna kobieta i na pewno nie opłacało się jej głosić takiej opinii. Niemniej
doraźna korzyść albo materialny zysk nie mogą decydować otym, jak postępu-
jemy. Dla pełnej jasności: jestem śmiertelnym wrogiem terroryzmu fundamen-
talistów islamskich i terroryzmu państwowego.
Kiedy nastała wolna Polska, pan kręcił „Psy” – film o szlachetnych ubekach,
niedawno „Pokłosiem” zabełtał pan kijem wnarodowym szlamie, ateraz kręci
pan „Jacka Stronga” o pułkowniku Kuklińskim, który dla jednych był zdrajcą,
dla innych bohaterem. Lubi pan iść pod prąd?
– „Jack Strong” będzie thrillerem politycznym, a może nawet filmem szpie-
gowskim, a na pewno sensacyjnym thrillerem, którego forma oczywiście „nie
pasuje” do treści. Bohaterem jest człowiek, dzięki któremu Polska jest w miarę
bezpieczna w strukturach NATO, choć musi za to płacić wAfganistanie.
Czy warto iść pod prąd? Pan Andrzej Wajda powiedział kiedyś, że mam wyczu-
cie publiczności, co wszyscy wiedzą, ale nie wszyscy wiedzą, że dalej dodał, jako-
bym unosił się na falach popularności jak korek na wodzie, płynąc zprądem. No,
to próbuję udowodnić, sobie i innym, że tak nie jest.
Drugi powód jest ważniejszy. O takich historiach jak Jedwabne, Kielce i inne,
mniej znane, trzeba mówić głośno, publicznie i prawdziwie. Trzeba poddać te
zdarzenia ogólnonarodowej dyskusji, bo tylko wtedy będziemy mogli spo-
kojnie patrzeć innym nacjom w oczy. Izraelitom zaś w szczególności. Skoro nie
jesteśmy antysemitami, jak chcą oficjalne czynniki, a jakimi widzi nas reszta
świata, to co innego nas wstrzymuje przed tą dyskusją? Może „Strach”? A powin-
niśmy pamiętać, że film może być najskuteczniejszym ambasadorem kraju
na świecie.
A„Psy” nie były filmem oszlachetnych ubekach. Były filmem oludziach, któ-
rym wydawało się, że już zawsze będą tkwić, oni icały ich świat, wszambie, atym-
czasem szambo oczyszczono i nastała pora, żeby coś zrobić ze swoim życiem.
Jeden wybrał dobrze, drugi źle, jak w życiu. To film o tym, że odpowiadamy
za swoje czyny, wcześniej lub później, ale zawsze.
25
WŁADYSŁAW PASIKOWSKI
„Psy” były jednym z najważniejszych filmów lat 90. Miał pan wtedy świado-
mość, że robi coś przełomowego?
– Wiedziałem, że to będzie ważny film – ze względu na robotę filmową, a nie
jedną scenę, w której ubecy się bawią w jadalni. Myślę, że to nadal fajny film jest,
mimo że scena w jadalni już nikogo dziś nie obchodzi i pomimo sceny palenia
akt, tej niefortunnej koincydencji ze współczesnością. Zresztą dla każdego wtym
filmie ważne jest co innego. Dla wielu ludzi to były linijki wypowiadane przez
Franza i jego niepoprawny politycznie stosunek do kobiet czy raczej dziewcząt.
Wpana filmach ważna jest męska przyjaźń, kobietom lepiej nie ufać, bo wrażliwy
facet może się na tym przejechać.
– No, w rezultacie to i na kumplach moi bohaterowie się nieźle przejeżdżają.
W ogóle tak jest, że życie daje w kość, mniej lub bardziej. Raczej bardziej, a jak
mniej – to mówimy o szczęściu.
Kobiety nie są fajne?
– Jedne są fajne, a inne nie. Tyle tylko, że dziewczęta są fajniejsze, i to jest pro-
blem kobiet. Zfacetami jest odwrotnie, są bardziej interesujący od chłopców, tak
więc kobiety mają pod górkę.
Zdaje się, że jakiś gatunek feminizmu pan teraz uprawia?
– Jeśli już, to humanizmu. Jest taka sztuka „Ruch jednokierunkowy” – boha-
ter ląduje w świecie, w którym ludzie pojawiają się jako starcy, z biegiem lat stają
się młodsi, zdrowieją, uzyskują coraz więcej sprawności, osiągają pełnię możli-
wości, apotem sobie dziecinnieją, znika im świadomość, bawią się grzechotkami
i odchodzą z tego świata. Kapitalna koncepcja.
Wprowadził pan w polskim kinie modę na faceta odrażającego, a zarazem
wrażliwego, którego zwykle grał Bogusław Linda. Do jakichś prototypów pan
się odwoływał?
– Oczywiście do takich, jakimi sami chcielibyśmy być. Wtedy łatwiej widzowi
ich polubić. Mówię „my”, bo miałem grupę przyjaciół, którzy wtę kreację włożyli
tyle samo co ja, o ile nie więcej. Natomiast pisząc scenariusz, myślałem o literac-
kich pierwowzorach, a tych jest sporo. Można je znaleźć u Dostojewskiego,
Salingera, Vonneguta, Hemingwaya.
26
NASZ NARÓD NIE JEST WYBRANY
Rozmawiamy tutaj dużo o nieco archaicznych, żeby nie powiedzieć: abstrak -
cyjnych już pojęciach, jak np. honor. Może podsumujmy. Pana bohaterowie
mają konkretny kodeks honorowy – taki sam jak pan?
– Moi bohaterowie to ludzie czynu i spektakularnych akcji – żołnierze, poli-
cjanci, licealistki, szpiedzy. Ja, niestety, jestem raczej pożal się Boże intelektualistą
z towarzystwa tych, co dzielą włos na czworo. Nie mamy i nie możemy mieć
wspólnego kodeksu. Ale jeśli pani mnie pyta, czy wierzę, że miłość, honor, przy-
zwoitość i odwaga są najważniejsze, to tak, wierzę głęboko.
I jakie pan sobie stawia priorytety?
– Żyć jasno, prosto i uczciwie.
Da się tak dzisiaj żyć?
– Nie, ale przynajmniej trzeba próbować.
A jak pan ma już dość tego próbowania, to pewnie chciałby czasem stąd uciec?
– Polskie morze lubię, po sezonie. Ma najpiękniejsze plaże w Europie, pełne
wspomnień zmłodości izachodów słońca. Takie banalne schronienie przed stre-
sem, jaki niesie robienie albo i nierobienie filmów.
To starczy za puentę. Chyba że jeszcze ulubiony cytat na do widzenia?
– To może zfilmu „Hombre”: „Mam jedno pytanie –ijak stąd teraz zejdziesz?”
– to o facecie, co się wdrapał pod górę przed lufy karabinów, licząc na immuni-
tet parlamentariusza (nie mylić zparlamentem). Robiąc „Pokłosie”, sam się wysta-
wiłem na ostrzał, i to pytanie jest dla mojej sytuacji odpowiednie.
WWŁŁAADDYYSSŁŁAAWW PPAASSIIKKOOWWSSKKII (ur. w 1959 r.)
Reżyser i scenarzysta. Nakręcił filmy: „Kroll”, „Psy”, „Psy 2. Ostatnia krew”, „Słodko gorzki”,
„Demony wojny wg Goi”, „Operacja Samum”, „Reich”, „Pokłosie”, „Jack Strong”, a także serial
„Glina”. Współautor scenariusza m.in. do filmów „Katyń” Andrzeja Wajdy i„Hans Kloss. Stawka
większa niż śmierć” Patryka Vegi
ANDRZEJ
SEWERYN
aktor
Mam swoją relację z ojczyzną
AANNDDRRZZEEJJ SSEEWWEERRYYNN:: Czy pani wie, co to jest szkolenie kierowników instytucji
kulturalnych na wypadek działań wojennych? Ja wiem, to poważna sprawa. Prze-
szkolono mnie.
Ktoś wypowiada wojnę kulturze?
– W pewnym sensie wojna o kulturę trwa. W ramach Forum Dyskusyjnego
Teatru Polskiego, którego jestem dyrektorem, zorganizowaliśmy debatę pod
tytułem „Dwie Polski?” z okazji premiery „Polaków”, dwugłosu o Polsce pry-
masa Wyszyńskiego iGombrowicza, azOtwartą Rzeczpospolitą debatę o„Agre-
sji w życiu publicznym”.
Na 100-lecie Teatru Polskiego wyreżyserował pan „Irydiona”, rzecz o hurra-
patriotyzmie polskim.
– Patriotyzm może być czymś pięknym, o ile nie przybiera skrajnej formy.
Nie widzę nic złego w tym, że ktoś kocha swój kraj. Patriotyzm jest pracą, aby
życie wokół nas było lepsze, otwarte na świat, na innego. Patriotyzm nie może
29
Pobierz darmowy fragment (pdf)