Darmowy fragment publikacji:
Lee Wilkinson
W zamku pisarza
Tłumaczyła
Iwa Pilawska
Tytuł oryginału: Captive in the Millionaire’s Castle
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills Boon Limited, 2009
Redaktor serii: Małgorzata Pogoda
Opracowanie redakcyjne: Małgorzata Pogoda
Korekta: Maja Garlińska
ã 2009 by Lee Wilkinson
ã for the Polish edition by Arlekin – Wydawnictwo Harlequin
Enterprises sp. z o.o., Warszawa 2011
Wszystkie prawa zastrzez˙one, łącznie z prawem reprodukcji
części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wydanie niniejsze zostało opublikowane
w porozumieniu z Harlequin Enterprises II B.V.
Wszystkie postacie w tej ksiąz˙ce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych
– z˙ywych lub umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Znak firmowy Wydawnictwa Harlequin
i znak serii Harlequin Światowe Z˙ycie Ekstra są zastrzez˙one.
Arlekin – Wydawnictwo Harlequin Enterprises sp. z o.o.
00-975 Warszawa, ul. Starościńska 1B lokal 24-25
Skład i łamanie: COMPTEXTÒ, Warszawa
ISBN 978-83-238-8245-9
ŚWIATOWE Z˙YCIE EKSTRA – 318
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Był czternasty lutego.
Artykuł na pierwszej stronie obwieszczał:
ZASŁUZ˙ONA WALENTYNKA DLA ZNAKOMI-
TEGO AUTORA
Michael Denver, okrzyknięty przez najwybitniej-
szych krytyków literackich mistrzem thrillerów psy-
chologicznych, po raz drugi z kolei otrzymał presti-
z˙ową nagrodę Quentina Penmana. Tym razem uho-
norowano go za nową powieść ,,Pod prąd’’.
Prawa do ekranizacji czterech poprzednich ksią-
z˙ek Denvera kupiło Hollywood, na kanwie trzech
z nich juz˙ powstały kasowe filmy. Pod prąd – uznana
za jego najlepszą dotąd ksiąz˙kę – zapewne takz˙e trafi
na ekrany.
Choć piąta powieść w dorobku Denvera stawia go
w gronie najpopularniejszych pisarzy, autor bardzo
strzez˙e swej prywatności. Od czasu gdy trafił na
czołówki gazet, w związku z głośnym rozwodem z top-
modelką Claire Falconer i późniejszymi pogłoskami
o pojednaniu pary, nie udziela wywiadów i nie po-
zwala się fotografować.
Michael odłoz˙ył słuchawkę i przeczesał palcami
6
LEE WILKINSON
gęste, ciemne włosy. Telefon od starego przyjaciela,
Paula Levensa, pomógł mu wreszcie podjąć decyzję.
Przydałaby mu się asystentka. Jeśli dziewczyna,
o której opowiadał Paul, naprawdę była tak fantas-
tyczna, być moz˙e okaz˙e się właśnie tym, czego chciał
Michael.
Nie tylko chciał. Potrzebował. Choć odkładał tę
decyzję w nieskończoność, konieczność zmusiła go,
by nareszcie coś postanowił.
Gdy przed tygodniem Paul, który niedawno objął
stanowisko zastępcy dyrektora w firmie Global En-
terprises, wspomniał, z˙e zna idealną kandydatkę,
Michael natychmiast zaprotestował. Nie wyobraz˙ał
sobie, z˙e mógłby pracować z drugą osobą zamiast
– jak przywykł – w samotności. Jednak Paul zbił
wszystkie jego argumenty.
– Posłuchaj – powiedział, patrząc na Michaela
powaz˙nymi, błękitnymi oczami. – Doskonale wiem,
z˙e po twoim rozwodzie wielbicielki dosłownie rzuca-
ły ci się w ramiona, a ty znienawidziłeś cały ród
kobiecy. Ale pozwalać, by emocje, zwłaszcza tak
destrukcyjne, przysłoniły zdrowy rozsądek? To zu-
pełnie nie w twoim stylu! Potrzebujesz dobrej
asystentki. A ja proponuję ci naprawdę pierwszorzęd-
ną. Wierz mi, nie znajdziesz lepszej niz˙ Jennifer
Mansell.
– Skoro jest taka dobra, to dlaczego się jej po-
zbywasz? – zapytał Michael z z˙elazną logiką.
– Nie mam wyboru. Kierownictwo uznało, z˙e
w czasach recesji firma po prostu musi pozwalniać
pracowników tam, gdzie to moz˙liwe. Arthur Jenkins,
W ZAMKU PISARZA
7
kierownik działu, w którym pracowała ponad trzy
lata, dostał niedawno zawału i zgodnie z zaleceniem
lekarza odchodzi na emeryturę.
Michael juz˙ chciał mu przerwać, ale Paul ciągnął
dalej:
– Gdyby wystarczyło po prostu znaleźć kogoś na
miejsce Jenkinsa, wszystko zostałoby mniej więcej
po staremu. Ale po jego odejściu dział sprzedaz˙y
krajowej zostanie połączony z działem eksportu.
A Cutcliff, który kieruje eksportem od ponad dziesię-
ciu lat, juz˙ ma dobrą asystentkę.
W ciemnozielonych oczach Michaela zalśniło
rozbawienie.
– Więc chcesz wcisnąć tę Jennifer Mansell mnie?
Paul – jasnowłosy, potęz˙ny męz˙czyzna o posturze
zawodnika rugby – westchnął cięz˙ko.
– Staram się pomóc. Choć Bóg jeden wie, dlacze-
go to robię.
– Zastanowię się – burknął Michael.
Paul uniósł oczy do nieba.
– Zbyt wylewne te wyrazy wdzięczności – powie-
dział.
Michael uśmiechnął się i poklepał przyjaciela
w ramię.
– Dzięki.
Zatrudnienie kobiety byłoby radykalnym kro-
kiem. Moz˙e gdyby Paul polecił mu jakiegoś męz˙-
czyznę... Z drugiej strony Michael nie był pewien,
czy zniósłby czyjąkolwiek obecność w swoim gabi-
necie.
Minął tydzień, a Michael – choć powinien juz˙
8
LEE WILKINSON
rozpoczynać pracę nad nową ksiąz˙ką w zacisznej
wiejskiej posiadłości Slinterwood – wciąz˙ się wahał.
Na domiar złego rano zadzwoniła jego była z˙ona,
Claire. Zapewnienia, jak bardzo za nim tęskni, ani
trochę nie poprawiły mu nastroju. Claire była naj-
wyraźniej przeświadczona o tym, z˙e wystarczy pstryk-
nąć palcami, by do niej wrócił. Telefon od niej tylko
go rozzłościł i wzmógł w nim niechęć do kobiet
– zwłaszcza tych, które jak Claire, posługiwały się
seksapilem jak bronią.
Jeszcze tego samego poranka zadzwonił Paul.
– To twoja ostatnia szansa – oznajmił. – W piątek
wieczorem panna Mansell urządza przyjęcie poz˙eg-
nalne dla Jenkinsa. Potem odchodzi.
W obliczu zupełnego braku reakcji Michaela, za-
proponował:
– Posłuchaj, moz˙e byś się jej szybko przyjrzał
i zastanowił, co o niej sądzisz? Jest ładna, ale nie az˙
tak, by nie dało się przy niej skupić. I wiem, z˙e nie
nalez˙y do kobiet, które od razu by się na ciebie
rzuciły. Jeśli będziesz chciał z nią porozmawiać,
mogę cię po prostu przedstawić jako mojego przyja-
ciela. Jeśli nie, moz˙esz zostać na uboczu.
Michael, który nie miał najmniejszej ochoty na
przyjęcie, od razu wybrał tę drugą moz˙liwość.
– A tymczasem – obiecał Paul – dowiem się
o niej, ile się da.
W piątek o ósmej wieczorem, Michael – na pół
schowany za gęstymi liśćmi ozdobnej rośliny donicz-
kowej – stał na balkonie okalającym wspaniałą salę
W ZAMKU PISARZA
9
balową hotelu Mayfair, w której odbywało się przyję-
cie na cześć Arthura Jenkinsa.
Zaczynał z˙ałować, z˙e w ogóle tu przyszedł. Ow-
szem, potrzebował kogoś do pomocy, ale nie musiała
być to kobieta! Jednak dla świętego spokoju po-
stanowił wysłuchać, co ma do powiedzenia Paul,
i przyjrzeć się tej pannie Mansell.
Ze swojego punktu obserwacyjnego – dokładnie
naprzeciwko podwyz˙szonej sceny, którą aktualnie
zajmował zespół – doskonale widział całe towarzyst-
wo. Kilka par wirowało na parkiecie. Reszta gości
stała wokół w grupkach, śmiejąc się i rozmawiając,
podczas gdy kelnerzy roznosili szampana.
Jednak nigdzie nie było widać kobiety, dla której
tu przyszedł. Wcześniej zaledwie mignęła mu z dale-
ka. Była wysoka i szczupła, z ciemnymi włosami
upiętymi w elegancki kok. Miała na sobie długą
szyfonową suknię w odcieniach lazurytu i złota.
Pokazał mu ją Paul – jedyna osoba świadoma obec-
ności Michaela na przyjęciu.
– Czego się o niej dowiedziałeś? – zapytał cicho
Michael.
– Niewiele. W dziale kadr powiedzieli mi tylko
to, z˙e ma dwadzieścia cztery lata, jest spokojna,
efektywnie pracuje i przyszła do Global prosto po
studiach na londyńskiej uczelni. Współpracownicy
mówią, z˙e świetnie sobie radzi.
– Coś jeszcze?
– Niewiele wiadomo o jej z˙yciu prywatnym.
Ponoć przez jakiś czas nosiła pierścionek zaręczy-
nowy. Zdjęła go kilka miesięcy temu. Podobno
10
LEE WILKINSON
kilku kolegów z biura próbowało wtedy szczęścia,
ale spotkali się, delikatnie mówiąc, z chłodnym
przyjęciem. Najwyraźniej dała sobie spokój z męz˙-
czyznami.
Michael zmarszczył brwi. Z tego, co usłyszał,
Jennifer Mansell była dla niego idealna. Nie dając
jednak nic po sobie poznać, powiedział jedynie:
– Dzięki za te informacje.
– Nie wiem, na ile się zdały. W kaz˙dym razie idę
pokręcić się wśród gości. Domyślam się, z˙e jeszcze
nie chcesz z nią porozmawiać?
Michael pokręcił głową.
– Jeśli zmienisz zdanie, daj znać. – Paul zasaluto-
wał i ruszył w stronę schodów.
Nie minęła minuta, zanim Michael znów ujrzał
Jennifer Mansell w towarzystwie Jenkinsa.
Prosta sukienka dziewczyny doskonale podkreś-
lała jej smukłą figurę, nie odsłaniając niestosownie
ud ani biustu. Gdy podeszła bliz˙ej, dostrzegł na jej
prawym nadgarstku mały zegarek z czarnym pas-
kiem. Na palcu miała złoty pierścionek.
Stała odwrócona do niego plecami, rozmawiając
ze swym tęgim szefem. Z nieznanego mu powodu
– moz˙e przeczucie? – Michael zapragnął zobaczyć jej
twarz.
Wreszcie obróciła się w jego stronę, uśmiechnięta,
a Michael wstrzymał oddech. Znał tę twarz – i nie
chodziło tylko o to, z˙e coś w jej rysach przywodziło
mu na myśl młodą Julię Roberts. Choć się nie znali,
gdzieś juz˙ ją widział. Ale gdzie i kiedy?
Wreszcie przypomniał sobie. Serce zabiło mu
W ZAMKU PISARZA
11
szybciej, gdy przed oczami stanęła mu scena w zam-
ku – sprzed pięciu, a moz˙e sześciu lat?
Było późne popołudnie, a ona – ostatnia ze zwie-
dzających – stała na dziedzińcu kolorowym od kwia-
tów w donicach. Z odchyloną głową i rozwianymi
włosami obserwowała pierwsze jaskółki, uśmiecha-
jąc się tak, jak uśmiechała się teraz. Nagle spojrzała
na Michaela, który patrzył na nią z wiez˙y. Przez
chwilę wpatrywali się w siebie, po czym dziewczyna
– jakby onieśmielona – odwróciła wzrok.
Choć zupełnie tego nie rozumiał, juz˙ wtedy wyda-
ła mu się znajoma. Widząc, z˙e kieruje się w stronę
głównej bramy, pospieszył za nią. Ale zanim zbiegł
po krętych schodach w północnej wiez˙y, zniknęła.
Gnany wewnętrznym przymusem, przemierzył
dziedziniec i wybiegł przez wrota. Gdy dotarł do
końca stromej, wybrukowanej ściez˙ki prowadzącej
do głównej bramy, właśnie odjez˙dz˙ał stamtąd samo-
chód.
Starał się dać jej jakiś znak, ale bez skutku. Samo-
chód zjechał na wyboistą drogę, skręcił w prawo
i zniknął za skalistym pagórkiem.
Michael wdrapał się z powrotem na wiez˙ę i z dziw-
nym poczuciem straty obserwował, jak srebrna krop-
ka mknie po drodze ciągnącej się wzdłuz˙ wybrzez˙a
wyspy, zmierzając w stronę grobli. Jeszcze długo
o niej myślał, zastanawiał się, kim jest, a jej twarz
wryła się trwale w jego pamięć. Starał się zbagateli-
zować rozczarowanie, wmówić sobie, z˙e przeciez˙ nie
moz˙na z˙ywić tak silnych uczuć do kobiety, która
zaledwie mignęła mu przed oczami. Ale gdziekol-
12
LEE WILKINSON
wiek się pojawiał, bacznie przyglądał się twarzom
wokół niego, jak gdyby podświadomie szukał nie-
znajomej. Z czasem wraz˙enie, jakie na nim wywarła,
zatarło się trochę, ale nigdy o niej nie zapomniał.
A teraz, dziwnym zrządzeniem losu, znowu ją
spotkał. Chciał przyjrzeć się jej z bliska, poroz-
mawiać z nią, usłyszeć jej głos. Rozsądek powstrzy-
mał go.
Tyle się przeciez˙ zmieniło! Nie był juz˙ dwudziesto-
dwulatkiem pełnym romantycznych ideałów. Był
starszy i mądrzejszy, z˙eby nie powiedzieć rozgory-
czony, a do tego nieufny względem kobiet. Choć
twarz tej kobiety wydała mu się znajoma, nie wie-
dział, jaką osobą była naprawdę.
Gdy tak ją obserwował, wysoki, łysiejący męz˙-
czyzna odciągnął ją od Jenkinsa i poprowadził na
parkiet. Rozpłynęli się w tłumie.
Michael patrzył tępo na roztańczonych gości, gdy
podszedł do niego Paul.
– Wciąz˙ tu jesteś? Nie wiedziałem, jak długo
zamierzasz zostać.
– Właśnie miałem iść. Ale wcześniej chcę zamie-
nić z tobą słówko.
– Przyjrzałeś się jej, jak rozumiem? I co myślisz?
– Z tego, co zdąz˙yłem zobaczyć, poleciłeś mi
dobrą kandydatkę, ale...
– Ale nie zamierzasz podjąć z˙adnych działań!
– wtrącił zrezygnowany Paul. – No trudno, to prze-
ciez˙ twoja decyzja. Ale moim zdaniem byłoby błę-
dem, gdyby taka okazja wymknęła ci się z rąk.
Gdybyś poszedł choć o krok dalej...
W ZAMKU PISARZA
13
– Jak najbardziej zamierzam pójść o krok dalej.
Ale to nie jest ani właściwy moment, ani właściwe
miejsce. Chciałbym, z˙ebyś wziął ją na słówko i po-
wiedział jej, z˙e...
Minęła ich grupka roześmianych, rozszczebiota-
nych gości, a Michael zniz˙ył głos, by dokończyć to,
co miał do powiedzenia.
– Juz˙ się robi – obiecał Paul.
Michael poklepał go po plecach i skierował się do
wyjścia.
Słysząc, jak na cichy plac otoczony ogołoconymi
drzewami wjez˙dz˙a samochód, Laura podeszła do
okna i wyjrzała przez szczelinę między zasłonami.
Z taksówki wynurzyła się Jenny i przeszła przez
oszroniony chodnik.
– Cześć – powitała ją lakonicznie Laura, gdy
współlokatorka weszła do salonu.
– Cześć. – Jenny zrzuciła wieczorowy szal i zmie-
rzyła wzrokiem Laurę, ubraną w puszysty róz˙owy
szlafrok i kapcie. Jej okrągła twarz lśniła od kremu na
noc, a blond włosy, które wcześniej długo i pieczoło-
wicie prostowała, znów zaczynały kręcić się niepo-
słusznie. – Myślałam, z˙e będziesz juz˙ spała.
– Spałabym, ale poszłam z Tomem do restauracji
i długo czekaliśmy na taksówkę. Jak było na przyjęciu?
– Bardzo dobrze.
Widząc błysk w oczach współlokatorki i jej z tru-
dem tłumione podekscytowanie, Laura zapytała:
– Z czego się tak cieszysz? Czyz˙by na balu zjawił
się ksiąz˙ę z bajki i zawrócił ci w głowie?
14
LEE WILKINSON
– Nie, nic z tych rzeczy.
– W takim razie co się stało? Wróciłaś cała w sko-
wronkach. Powiedz wreszcie!
– Powiem, ale wcześniej chętnie napiłabym się
herbaty.
– Stawiasz twarde warunki. – Laura ruszyła
w stronę kuchni. – Ale poniewaz˙ sama nie pogardzę
gorącą herbatą...
Jenny zsunęła wieczorowe buty i usadowiła się na
kanapie przed kominkiem gazowym. Choć wieczór
rozpoczęła w marnym nastroju – ze świadomością, z˙e
straciła pracę – teraz promieniała. Rozpierała ją ra-
dość – po raz pierwszy po tym, jak zdrada Andy’ego
wstrząsnęła jej światem i sprawiła, z˙e poczuła się
niechciana, a nawet bezwartościowa.
Laura wróciła z dwoma parującymi kubkami. Po-
dała jeden Jenny i opadła na kanapę obok niej.
– No dobrze. Mów.
– Znasz Michaela Denvera?
– Tego pisarza? Zawsze za nim szalałaś.
– Tak bym tego nie ujęła.
– Dlaczego? To prawda.
Laura miała rację. Od kiedy Jenny przeczytała
jego pierwszą ksiąz˙kę, zafascynowały ją nie tylko
oryginalne intrygi i sprytne chwyty narracyjne, ale
takz˙e ich autor. W ksiąz˙kach Denvera czuć było
wraz˙liwość i empatię. Stworzeni przez niego bohate-
rowie byli ludźmi z krwi i kości, pełnymi słabości
i wad, ale takz˙e obdarzonymi odwagą, siłą i zapałem.
Ludźmi, których czytelnicy rozumieli i z którymi się
identyfikowali.
W ZAMKU PISARZA
15
– Więc co z tym Michaelem Denverem? – docie-
kała Laura.
– Potrzebuje asystentki, a ja zostałam zaproszona
na rozmowę.
– Nie mów, z˙e sam będzie ją przeprowadzał!
– Na to wygląda.
– Kiedy?
– Jutro, o wpół do dziewiątej.
– Jutro jest sobota – zauwaz˙yła Laura.
– Wiem. Ale chyba zalez˙y mu, by znaleźć kogoś
jak najszybciej. Przyśle po mnie samochód. Sama nie
mogę w to uwierzyć!
– Ja tez˙ nie. Jesteś pewna, z˙e nie wypiłaś za duz˙o
szampana?
– Absolutnie.
– Więc jak to się stało?
– Najwyraźniej pan Jenkins, chwała mu za to,
wynosił mnie pod niebiosa w rozmowie z Paulem
Levensem, jednym z dyrektorów w Global. Tak się
składa, z˙e Levens jest przyjacielem Denvera. A po-
niewaz˙ okazało się, z˙e nie ma dla mnie wakatu
w Global, Levens, wiedząc, z˙e Denver szuka asys-
tentki, zaproponował mu mnie.
– Bingo!
– To nie takie proste. Nie wiadomo, czy dostanę
tę pracę. Ale byłoby fantastycznie pracować u kogoś
takiego jak on.
– Powiem tylko tyle, z˙e jeśli nie zorientuje się,
jakie spotkało go szczęście i nie zatrudni cię, to jest
idiotą.
– Poz˙yjemy, zobaczymy. – Jenny dopiła herbatę.
16
LEE WILKINSON
– Lepiej pójdę juz˙ spać, z˙ebym była przytomna jutro
rano.
– Juz˙ idziesz? Właśnie miałam cię zapytać, czego
się o nim dowiedziałaś.
– Niewiele. Ale jutro rano wszystko ci opowiem.
– Umowa stoi. Dobranoc!
Jenny wstała wczesnym rankiem po niespokojnej
nocy. Gdy wyszła z łazienki, jej współlokatorka,
która lubiła długo spać w soboty, juz˙ krzątała się po
kuchni, przygotowując tosty i kawę.
– Nie mogłam się doczekać, az˙ mi wszystko
o nim opowiesz – wyznała zdziwionej Jenny. – Wsta-
łam tez˙ w razie, gdyby osobiście po ciebie przyjechał.
– Mało prawdopodobne.
– No to przynajmniej zobaczę jego samochód...
Co powiesz na tosty?
Jenny pokręciła głową.
– Za bardzo się denerwuję, z˙eby cokolwiek przełk-
nąć. Ale napiję się kawy.
Laura nalała dwie filiz˙anki.
– W takim razie czego się o nim dowiedziałaś?
– Bardzo mało. Ostatnio wszystko, co go dotyczy,
jest spowite tajemnicą.
– Dlaczego?
– I tak powszechnie o tym wiadomo, więc po-
wiem ci, co mówił pan Levens. Kiedy Michael Den-
ver zdobył swoją drugą nagrodę, stał się sławny
z dnia na dzień. Ale poniewaz˙ bardzo chroni swoją
prywatność, starał się pozostać w cieniu. Tyle z˙e
wkrótce poznał topmodelkę Claire Falconer...
Pobierz darmowy fragment (pdf)