Zbiór przekładów tekstów literackich okresu modernizmu w Europie Środkowo-Wschodniej, obrazujących różne wymiary kształtowania się nowoczesności regionu oraz rozmaite aspekty formowania się tożsamości bohatera literackiego tego okresu. Tom wypełnia lukę badawczą związaną z brakiem publikacji na temat problemów modernizmu Europy Środkowo-Wschodniej drugiej połowy XIX i początków XX wieku. Przekłady zaopatrzone zostały w noty o autorach oraz indeksy.
Trzytomowa publikacja jest efektem projektu naukowego realizowanego w ramach Narodowego Programu na rzecz Rozwoju Humanistyki. Autorzy proponują rozpoznanie literatury Europy Środkowo-Wschodniej lat 18671918 jako pewnej całości, posługując się kategorią ważną dla badań kulturowych, które przypisują dziś szczególne znaczenie fenomenowi miejsca.
Darmowy fragment publikacji:
Georg Brandes
Polska (fragment)1
tłum. zygmunt Poznański
III
W zaborze rosyjskim ucisk, który od czasu rozbioru zawisł nad Polską,
doszedł w chwili obecnej do zenitu. Prasa ma usta zakneblowane do
tego stopnia, że nawet wykazywanie bezzasadności argumentów w mo-
wach Bismarcka i w ogólności ich krytyka są zakazane. Bezwarunkowo
nie wolno dowodzić, że polska agitacja, którą wedle oświadczenia żela-
znego księcia należy zwalczać, polega tylko na niezłomnej chęci utrzy-
mania swego języka i narodowości wobec zdobywców, którzy dla osią-
gnięcia swych celów rozporządzają całym aparatem państwowym i całą
jego potęgą.
Usiłowania rządu w zaborze rosyjskim są, jak już wzmiankowaliśmy,
skierowane szczególnie na dwa punkta: rusyfikację własności ziemskiej
i wytępienie języka polskiego.
Ukaz z r. 1865, o którym poprzednio już była mowa, zabronił Pola-
kom na Litwie, Ukranie, Wołyniu i Podolu, zapisywać testamentem ma-
jątki ziemskie komukolwiek innemu, prócz legalnych spadkobierców.
W Królestwie Polskim wolno jeszcze mówić na ulicach po polsku oraz
drukować ogłoszenia w tym języku, pod warunkiem, że nad polskim tek-
stem umieszczony będzie i rosyjski. Ale w pozostałych częściach zaboru
rosyjskiego, wszędzie, gdzie w klasie wykształconej panuje jeszcze pol-
ski język i kultura, znaleźć można na wszystkich publicznych budynkach,
1 Podstawa wydania: J. Brandes, Polska. Spostrzeżenia i rozmyślania, tłum. Z. Po-
znański, Lwów 1900.
Wspolnota pytan.Antologia.indd 69
2017-05-20 22:17:41
70 WSPÓLNOTA PYTAŃ. ANTOLOGIA
z zewnątrz i wewnątrz, ogłoszenia z napisem: По польски говорить
воспрещается (po polsku rozmawiać nie wolno). Przekroczenie tego za-
kazu bywa surowo karane, a każdy urzędnik, nawet najniższy, który by
przemówił słów kilka po polsku, choćby w odpowiedzi na polskie zapy-
tanie, choćby do osób, nie znających żadnego innego języka, ulega wy-
sokiej grzywnie albo otrzymuje dymisję. Pewien konduktor tramwajowy
został niedawno skazany na 25 rubli kary (jest to więcej, niż wynosi jego
miesięczna pensja) za to tylko, że na polskie zapytanie dał odpowiedź
w tymże języku.
Wyobraźmy sobie teraz następującą scenę w instytucjach sądowych
zaboru rosyjskiego: Sędzia śledczy, bardzo często rodowity Polak, z tru-
dem tylko i to kiepskim akcentem mówiący po rosyjsku, indaguje w tym
języku oskarżonego, polskiego włościanina, który nie rozumie ani słów-
ka z tego, co mówi sędzia. Występuje tedy na scenę tłumacz. Na jego
zapytanie podsądny odpowiada po polsku. Znowu tłumacz słowa pod-
sądnego przekłada na język rosyjski, aczkolwiek, rozumie się, jest to
zupełnie zbyteczne. I tak dzieje się z każdym pytaniem i odpowiedzią,
ponieważ ani sędziemu śledczemu, ani podsądnemu nie wolno mówić
po polsku. A, dalej, prokurator oskarża, adwokat zaś broni podsądnego
w języku, którego ten ostatni wcale nie rozumie.
Królestwo Polskie, gdzie mieszkańcom wolno jeszcze pomiędzy sobą
rozmawiać po polsku i gdzie od początku już bieżącego stulecia stosun-
ki cywilne reguluje kodeks Napoleona, wydaje się ludności pozostałych
części zaboru rosyjskiego, w porównaniu z jej własnym krajem, niby ra-
jem wolności. Z Wilna jedzie się raz w rok do Warszawy, aby odetchnąć
swobodniej przez kilka tygodni.
Kto pozna stosunki w tym „raju wolności”, może wnosić, jak się dzie-
je w tamtych prowincjach.
Zacznijmy od wychowania dzieci. Rodzice trzymają zarówno dziew-
częta, jak i chłopców, o ile można, najdłużej w domu, z dala od szkoły,
uczą ich sami lub przez nauczycieli, ażeby pierwsze wiadomości wpoić
dziecku w języku i duchu polskim. Już z piersi matczynej ssie dziec-
ko lekceważenie i namiętną nienawiść do wszystkiego, co rosyjskie.
Wspolnota pytan.Antologia.indd 70
2017-05-20 22:17:41
GeORG BRANdeS Polska 71
Wszystko, co dziecię słyszy w pierwszych latach swego życia, potęgu-
je jeszcze te uczucia. Mówią mu tyle szczytnego i dobrego o wysokiej
kulturze i wielkim męstwie rodaków, że mimo woli wszystko, co jest
wielkie i szczytne, przypisuje ono Polakom. „Czyż to być może, żeby
Kolumb nie był Polakiem?” zapytał w mojej obecności pewien chłopczyk
swej matki. Natomiast z reguły wszystko, czego dziecko dowiaduje się
o Rosjanach albo czego od nich doświadcza, jest złe albo zostaje mu
przedstawione w niekorzystnym dla nich świetle. Rosyjscy oficerowie
zachowują się w miejscach publicznych przyzwoicie; zazwyczaj spoty-
ka się ich w pojedynkę, rzadziej po kilku. W wojsku rosyjskim nie ma,
jak w innych, zwyczaju, aby oficerowie przy spotkaniu salutowali się
wzajemnie. Zachowanie się ich nie ma w sobie nic zuchowatego, raczej
są oni do pewnego stopnia zażenowani, czując, iż nikt na nich jako na
przedstawicieli panującego plemienia łaskawym okiem nie spogląda. Ale
uniform jest tak niepopularny, że Polacy tego skromnego postępowania
nie tłumaczą szlachetnymi pobudkami; uważa się je raczej za objaw po-
czucia własnej duchowej niższości. A gdy się jeszcze zdarzy wypadkiem,
że przy odjeździe z publicznego balu, powóz rosyjskiego jenerała naru-
szy kolej i zajedzie przed innymi, już w całej pełni budzi się w publicz-
ności poczucie tego, że się żyje w kraju zdobytym przez wroga.
Jest, rozumie się, w Warszawie rosyjska kolonia, ale nie ma rosyj-
skiego „towarzystwa”, gdyż między przebywającymi tam Rosjanami,
zachodzą zbyt wielkie różnice stanowe, które uniemożliwiają wszelką
równość towarzyską. A rosyjscy urzędnicy cieszą się tutaj, jak zresztą
i wszędzie, nieszczególną reputacją. Należy przy tym pamiętać, że po-
rządniejsi Rosjanie nie przyjmują stanowisk urzędowych w Polsce, nie
chcąc pełnić funkcji tak znienawidzonych przez Polaków.
Przed kilkoma laty pewien rosyjski uczony został mianowany profe-
sorem zoologii na uniwersytecie warszawskim2. Oglądając po przybyciu
uniwersytecki gabinet zoologiczny, zwrócił uwagę, że nazwy zwierząt na
okazach były tylko w języku łacińskim i rosyjskim. „A po polsku?” zapytał.
2 Chodzi oczywiście o Cesarski Uniwersytet Warszawski, otwarty w 1870 r. po
zamknięciu przez władze Szkoły Głównej.
Wspolnota pytan.Antologia.indd 71
2017-05-20 22:17:41
72 WSPÓLNOTA PYTAŃ. ANTOLOGIA
Wówczas rektor uniwersytetu objaśnił nowego profesora, że został on
powołany do Warszawy nie w tym głównie celu, aby uczyć studentów
zoologii, bo czy tam więcej lub mniej się nauczą, to rzecz stosunkowo
podrzędna, ale przede wszystkim po to, aby szerzył rosyjską propagan-
dę. Profesor zapytał jeszcze, kiedy odchodzi najbliższy pociąg do Peters-
burga i natychmiast opuścił Warszawę. Znany jest również fakt, że najlep-
sza rosyjska artystka dramatyczna oświadczyła, iż nie pojedzie z cesarską
trupą na występy do Warszawy, dopóki się nie nauczy po polsku.
Ale to są wypadki rzadkie, wyjątkowo rzadkie.
Natomiast częste są wypadki wprost przeciwnego gatunku, które
dziecko każde codziennie widzi lub o których w domu słyszy. I dlatego
nienawiść ku Moskalom staje się częścią jego natury.
Ale oto pewnego dnia dziecko to przychodzi do szkoły, tj. zostaje od-
dane do rąk rosyjskiego państwa, rosyjskich nauczycieli. W domu ubie-
rała je matka w strój narodowy, w którym nie wolno się pokazać na ulicy;
w domu oglądało ono ryciny i obrazki, przedstawiające sceny z dawnej
polskiej historii, z epoki powstań w bieżącym stuleciu, z pobytu Pola-
ków na Syberii, – słowem poznało dokładnie cały żywot Polski. W szko-
le przyodziewają malca w rosyjski uniform, przemawiają doń tylko po
rosyjsku, nie wolno mu wymówić ani słowa po polsku, nie słyszy on nic
o Polsce, ani o polskiej literaturze, chyba jako o czymś zakazanym, złym.
Wpajają tu w chłopca, że jest Rosjaninem i tylko Rosjaninem. Co za za-
męt w duszy dziecięcej! Chłopiec zmuszony jest uciekać się do obłudy
i skrytości. W duszy jego posiano już ziarna przekory i panowania nad
sobą, fałszu i chytrości. I naturalnym biegiem rzeczy przychodzi teraz
kolej na rozpaczliwe pytania, czy opór zda się na co, czy istnieje na
świecie sprawiedliwość?
Szkoły są złe. Nauka wszystkich przedmiotów odbywa się w języku
obcym, na poznanie którego traci się stosunkowo wiele sił. Ten przy-
mus językowy budzi w uczniach pewną niechęć do nauki a w połączeniu
z przekonaniem, że nauczyciel to człek obcy i wróg, w wysokim stopniu
utrudnia ich postępy. Mała tylko ilość studentów rozumie i potrafi po-
rządnie mówić po francusku; są wprawdzie tacy, którzy uczą się gorliwie
Wspolnota pytan.Antologia.indd 72
2017-05-20 22:17:41
GeORG BRANdeS Polska 73
języka niemieckiego, ale większość z trudnością czyta książki w obcych
językach, a wielu nie rozumie najprostszego zdania po francusku lub
niemiecku. Zamożniejsi wyjeżdżają na studia za granicę; jeżeli nie uda
im się otrzymać pozwolenia władzy, wówczas udają się raczej do Pe-
tersburga. Tu są mniej skrępowani i mają lepszych profesorów, aniżeli
w Warszawie, gdzie uniwersytet znajduje się w stanie opłakanym.
Ponieważ uniwersytet ten za jednym zamachem przerobiono z pol-
skiego na rosyjski, profesorowie, nie znający języka rosyjskiego, zażą-
dali dymisji. Niektórzy pozostali jednak, po większej części z pobudek
patriotycznych. Z wolna przecież oczyszczano uniwersytet, zastępując
polskich profesorów Rosjanami albo po rosyjsku myślącymi Polakami.
Ogłoszono przepis, że każdy profesor po 25-ciu latach służby, idzie na
emeryturę, jeżeli fakultet nie życzy sobie zatrzymać go nadal. Wybitne-
go Polaka nie zatrzymuje się nigdy. Tak, przed rokiem poszedł na eme-
ryturę najlepszy profesor fakultetu lekarskiego Baranowski, z powodu
podeszłego wieku, aczkolwiek nie liczył on więcej nad 50 lat i był w peł-
ni swych sił umysłowych. Gdy obsadzano katedrę historii literatury pol-
skiej, pominięto Piotra Chmielowskiego3, zasłużonego i gruntownego
znawcę tego przedmiotu, a powołano niejakiego Wierzbowskiego, jako
jedynego kandydata, który zgodził się wykładać w języku rosyjskim. To-
też musi on poprzestawać na trzech słuchaczach.
Sale wykładowe są tak szczupłe, że żadna nie mieści więcej nad sto
osób i żadna nie jest nigdy pełna.
Studenci uniwersytetu muszą tak samo, jak uczniowie gimnazjalni,
nosić uniformy i są pod ścisłym nadzorem. Nie wolno im, rozumie się,
tworzyć żadnych korporacji. Nie wolno im nawet na ulicy zbierać się
gromadnie, a jeżeli schodzą się częściej w jakim lokalu prywatnym, po
sześciu, siedmiu, to z pewnością ktoś o tym doniesie władzy i kara ich
nie minie. Nikt niepostrzeżony nie może wejść do domu, ani zeń wyjść.
3 Piotr Chmielowski (1848–1904), krytyk ze środowiska warszawskich „mło-
dych”, historyk literatury, autor syntez literatury. Wielokrotnie wypowiadał się
na tematy narodowe; był więziony przez władze carskie w warszawskiej Cytadeli.
W 1882 r. nie przyjął Katedry Literatury Polskiej na UW, nie chcąc zgodzić się na
obowiązkowe wykładanie w języku rosyjskim.
Wspolnota pytan.Antologia.indd 73
2017-05-20 22:17:41
74 WSPÓLNOTA PYTAŃ. ANTOLOGIA
Nikt nie ma klucza od bramy wchodowej, a żadna z instytucji krajów
północnych nie budzi takiego podziwu u mieszkańców zaboru rosyjskie-
go, jak ten właśnie klucz od bramy. „I rząd na to pozwala?” zapytują
ze zdumieniem. Każdy, nawet właściciel domu, musi, wracając w porze
spóźnionej do domu, dzwonić u bramy na stróża, który nie tylko czuwa
nad bezpieczeństwem lokatorów, ale pełni ponadto funkcje policyjne.
Studenci są po największej części skazani na studia o własnych si-
łach, bez pomocy profesorów, ale i to jest utrudnione. Masa słynnych
dzieł w językach obcych, zarówno jak i najważniejsze utwory literatury
ojczystej są zakazane. Trzeba je przemycać z zagranicy, a wskutek tego
są one o wiele droższe i, przede wszystkim, niebezpieczne. Nic zatem
dziwnego, że wśród inteligentniejszej młodzieży jest wielu z bardzo
opozycyjnymi przekonaniami.
Nie znajdziesz między nimi nihilistów; ani nazwa ta, ani rzecz sama
nie są w Polsce znane. Najpostępowsza młodzież dzieli się na dwie gru-
py. Jedna nosi nazwę demokratów, druga – socjalistów. Demokraci hoł-
dują mniej więcej tym poglądom, których broni „Prawda”4. Ale główne
ich dążenia są nie tyle społecznej i politycznej, ile czysto intelektualnej
natury. Są to pierwsi wolnomyśliciele w bieżącym stuleciu w Polsce. Po-
nieważ zaś katolicyzm i władza duchowna z dawna mają w Polsce oporę
w arystokracji, tej przedstawicielce narodowej tradycji, ponieważ, dalej,
prasa tej arystokracji, zwłaszcza zaś dziennik „Słowo”5, jest organem
katolicyzmu, przeto idee wolnomyślne łączą się w jedno z demokratycz-
nymi dążnościami i celami.
Młodzież, należąca do obozu demokratycznego, z zapałem krzewi
w Polsce wszelkie współczesne poglądy i idee, teorie i dzieła. Nawet
trywialne protesty Nordau’a6 znalazłyby chętnych tłumaczów, gdyby je
4 „Prawda” – warszawski tygodnik „postępowy”, wychodzący od 1881 r. pod
redakcją Aleksandra Świętochowskiego, uznawanego za lidera inteligencji podej-
mującej zadanie modernizacji polskiego społeczeństwa.
5 „Słowo” – warszawski tygodnik, pismo „młodych konserwatystów”, jego re-
daktorem naczelnym był w latach 1882–1887 (z przerwami) Henryk Sienkiewicz.
6 Max Nordau (1849–1923), węgierski pisarz pochodzenia żydowskiego, le-
karz i filozof, krytyk patologii współczesnej „zwyrodniałej” cywilizacji. W 1883 r.
Wspolnota pytan.Antologia.indd 74
2017-05-20 22:17:41
Pobierz darmowy fragment (pdf)