Największym atutem Xenny jest wiarygodność opisu uzyskana przez użycie prostego, kolokwialnego, a niekiedy wręcz slangowego języka. Gdy czytałem, wydawało mi się, że po prostu jestem wśród tych ludzi, że odurzam się wódka, prochami i punk-rockiem. Nie jest to jednak zabawa w młodzieżowy, subkulturowy folklor w stylu Masłowskiej. Powiedziałbym raczej, ze to polski Charles Bukowski.
Witold Horwath, autor 'Ekstradycji'
Darmowy fragment publikacji:
Jirafa Roja
Warszawa 2008
© Copyright by Łukasz Goł(cid:459)biewski, 2007
© Copyright by Jirafa Roja, 2007
Tytuły poszczególnych cz(cid:459)(cid:487)ci zaczerpni(cid:459)te zostały z płyty
„Christ – (cid:1130)e Album” grupy Crass w tłumaczeniu Włochatego.
Redakcja: Kuba Frołow
Korekta: Magdalena Rejnert
Projekt okładki: Agnieszka Herman
Zdj(cid:459)cie autora na IV stronie okładki: Anna Goł(cid:459)biewska
Łamanie: Tatsu
Druk: Drukarnia Naukowo-Techniczna Oddział PAP S.A.
www.xenna.com.pl
ISBN 978-83-89143-92-1
Wydanie II
Warszawa 2008
Kobiety,któremisięniepodobają,
to–nieuchronnie–iluzje,
którestworzyłem,żebysięmamić,
otomojatragedia.
GaoXingijan,Góraduszy
Prolog:
Gdybycałyświatbyłtakdelikatnyjakpodmuch
wiatruwmoichdłoniach,niebyłobysmutnejpiosenki
Siedzęsamwbarze.Ostatniklientdawnowyszedł.Oddaw-
na to ja jestem ostatnim klientem. Siedzę do zamknięcia
speluny,dopókimnieniewyproszą.Kolejnypapieros,kolejny
kieliszek.Mójwydawca,powysłuchaniuopowieścioXennie
iowszystkichkobietach,którebyłyponiej,powiedział:„sta-
ry,przeżyłemtylelatcoty,aniewiedziałem,żeseksmoże
byćtakifajny”.Anomożebyć,wystarczysiętrochępostarać.
„Tylelasek,tytomiałeśfajnie”.Miałem.Tylkocoztego?
Przegrałemswojąmiłość.StraciłemmojąXennę.Niema
jej.Możezresztązawszebyłatylkomitem,bezsensownąpo-
goniązaszczęściem,zamarzeniami,zawspomnieniami,za
młodością?Choćjesttakdaleko,czujęzapachjejskóry,za-
pachktórykochamnadwszystkoinne,czujęjejciepło,jedy-
ne,jakiedajemischronienie.
Totylkozłudzenia.Terazjesteśmysami,kieliszekija,za-
topieniwpółświetlesłabejżarówki,znudzonybarmanusta-
wiapasjansaicokilkaminutwymowniespoglądanazega-
rek.Minęłapółnoc,niemamdoczegowracać.Petywysypu-
jąsięzpopielniczki,ogarniamnieotępienie,zwolnaprze-
chodzęwletarg.Tojedynecomipomaga,wódkatłumiwy-
rzutysumienia,dajebłogąobojętność.
Tęsknięzatobą,mojaXenno,mojadziewczynkowko-
szulceDischarge,biegnącapoplażywzadużychokularach
7
słonecznych,ześmiechempróbującamniezłapać,gdyja
uciekam.Wciążuciekam,wymykamsięztwoichramion,
aletoniejestzabawa,atytraciszcierpliwośćiwidzęjuż
wtwoichoczachzłość,wiem,żezarazprzestanieszbiec,
usiądziesz na piasku i schowasz twarz w dłoniach, bym
niewidziałłez.
Leżyszterazpewniewhamaku,narajskiejPlayaEscondi-
do,wsłuchanawszumciepłychfalZatokiMeksykańskiej.Dzieli
nassiedemgodzinróżnicywczasie,uciebiesłońcejestdopie-
rowpołowieswejdrogiwdół,kutaflioceanu.Dzielinasblisko
dziesięć tysięcy kilometrów, ale przecież nie to jest przeszko-
dą.Zatrzydnimógłbymleżećtamztobą,asiedzęwgapiony
wbrudnąplamęnablaciestolika.Iwiem,żesięnieruszę.
Przeklinaszmnie,mojeniezdecydowanie,mojąkolejną
ucieczkę.Jużniejesteśdziewczynką,ajaniejestemzbunto-
wanymanarchistą,choćwydajemisię,żetowszystkozdarzy-
łosięwczoraj.Właśniewyszliśmyzkoncertu,trzymamysięza
ręceibiegniemypoPolachMokotowskich.Jestciepłanoc,ty
jakzwykleroześmiana,zaczepiaszprzypadkowychprzechod-
niów,przytulamcięmocno;chodźmysiękochać,mówisz,aja
nigdzieniemuszęiść,bokochamciętuiteraz,inazawsze.
Siedzę sam, z pustką w głowie, z pustką w sercu. Nie
zazdrośćmidrogiwydawco,naprawdęniemaczego.Kolej-
nekobiety,epizody,ucieczki,poszukiwania,rozczarowania,
nadzieje.Jasne,mamfajnewspomnienia.Mogękarmićsię
przeszłościąiwciążuciekać;inaczejniepotrafię.Aleteżnie
oczekujęjużniczego.Boczegóżnowegomógłbymdoświad-
czyć?Wkolejnejkobiecieszukaćtwojegoodbicia,twojejna-
miastki,mojaXenno?Przezdwadzieścialatsyciłemsięna-
miastkami.Niebyłomiztymźle,niebyłodobrze,byłocho-
lernieobojętnie.Aobojętnośćjestjakśmierć.
Żyłemintensywnie,bardzointensywnie,inieżałujętego,
nieżałujęniczego,jedyniedosamegosiebieczujędziśwstręt.
Boprawdajesttaka,żeżyłempodle.Livefast,dieyoung,ni-
8
czymJamesDean—ikonanonkonformistycznejpostawy,jak
onimpiszą.Niezłyżart.Umrzyjmłodo!Deanmiał24lata,
kiedyroztrzaskałsięwwypadkusamochodowym.Jamiałem
więcejfarta,zawszemiałemgownadmiarze,mógłbymobda-
rzyćnimkilkaosób.Farta,nieszczęścia,odszczęściaucie-
kałem,potemzanimgoniłem,późniejznówsięprzednim
chowałem…niewierząc,żeonoimniedotyczy.Tak,żyłem
szybko.Iniezbytpięknie.
Niezazdrośćmitychkobiet,onenieistniały.Iluzje,dzie-
siątkiiluzji,bezimion,bezżyciorysów,widma.Aprawdajest
taka,żezarazzamknąbariwrócędopustegomieszkania,
nalejęsobiekieliszek,puszczępłytęPattiSmith,przejrzęli-
sty,aletychodXennynieotworzę.Odtygodniprzychodzą
kolejneileżąnieotwartezestemplamizVeracruz,Catema-
co, Oaxaca. Z miejsc, w których jeszcze niedawno cieszy-
łaśsięmojąobecnością,zmiejsc,któredlamniesąjużtyl-
kopunktaminamapie,którychnazwybrzmiąegzotycznie.
Wolałbym,żebyśpisałazKrakowa,WrocławiaczySzczecina,
mojaXenno.Choćmożewówczaspokusaujrzeniaciękolej-
nyraz,dotknięciatwoichwłosów,byłabyzbytsilna?Boprze-
cież wciąż cię kocham, dziewczynko. To dlatego uciekam,
nieprzedtobą,uciekamprzedwłasnymiuczuciami.
Przepraszam.Nieotwieramtychlistów,bowiem,cobym
tamznalazł.Żejestemkłamcą,żeznowucięzawiodłem,że
jestem tchórzem, bo wciąż uciekam, że nie chcesz mnie
znać,alboprzeciwnie,żetęsknisz,żemnienienawidzisz,al-
bożekochasz,słowa,tambędątylkosłowa,aleniebędzie
twojegozapachu,niebędzietwojegooddechu,wsłowachnie
odnajdę twoich gestów, twojego ciepła, ruchu twoich rzęs,
rozwianychwłosów,conajwyżejśladyłeznakartcepapieru,
choćrówniedobrzemogłybytobyćkropledeszczu.Nadtwo-
jąrajskąplażąwciążprzechodząulewy.
Część1:
Gdybywszystkiedniniebyłypoliczonedlatych,którzy
chodząbezcelupoulicy,niebyłobysmutnejpiosenki
Deuter
Koniecczerwca,2001rok.UrodzinyPraffdaty.WCDQgra
właśnieDeuter.Przepychamsięprzeztłum,pijany,zplasti-
kowymkubkiempiwawdłoni.Wkąciestoimałachudablon-
dynka.Śmiejesię,widzącjaksięzataczam.
— ByłaśnakoncercieDeuteraw1984roku?
— Zwariowałeś?Miałamwtedysiedemlat.
— Sorry,jestemtrochęjużuwalony.Ipewnietrochęstar-
szy.Masznarękawienaszywkę„Deuter1984”.
— Topamiątkapojednymstarympunkowcu.
— Takstarymjakja?ByłemwtedynaDeuterze.Osiem-
dziesiątyczwartyrok,orwellowski.Zagraliw„Stodole”,pa-
miętamjakdziś,wystąpiłteżTiltiXenna.
— MamkoncertXennynawideo.
— Żartujesz?!Wtamtychczasachniktniemiałkamer
wideo.
— Alemamkasetę.Niewiem,możetoodkumpla,który
dałmibluzę.Niepamiętam.
— Pożyczysz?Chętniebymtosobieobejrzał.
— Jasne.Zapiszęcimójtelefon.Zadzwońkiedyś.
11
Zadzwoniłem.Odebrałjejbrat.Nieźlewyjebanykoleś.Ta-
kieprzynajmniejsprawiałwrażenie,wyrzucającdosłuchaw-
kidwadzieściawyrazównaminutę.Nawijał,jakbyśmyznali
sięodlat,cowprawiłomniewlekkąkonsternację,boprze-
cieżnawetniewiedziałem,żemabrata.Jakjejwreszcieod-
dałtelefon,tooczywiścieniepoznaławpierwszejchwili;kto
bypoznał?Byłemniepewny,zresztąniewiedziałemdokoń-
ca,czegochciałem.Spotkaćjąjeszczeraz?Niepamiętałem
jakwygląda.Chybajakzwykle,zdecydowałaciekawość…In-
negoczłowieka,innegociała,innegozapachu.Zgodziłasię
umówić;nawetochoczo.
Zdziwiłemsięwidzącjąnatrzeźwo.Niebyłapiękna.Amia-
łemnadzieję,żejest.Taktojużjest,gdyczłowiekmałocopa-
mięta.Podjąłemjednakwyzwanie,uśmiechnąłemsięszeroko
ipomachałem:—Tujestem!Podeszłazkasetąwideowycią-
gniętą w moją stronę. Miała na sobie krótką jasną sukienkę
wkwiaty,nanogachtenisówki,niebyłempewien,alewydawa-
łomisię,żenienosistanika.
Firststing
— Niepoznałamcię.
— Teżcięniepoznałem.Jakośinaczejwyglądałaśwtedy
nakoncercie,amożetoalkoholzmieniasposóbwidzenia.
Rzeczypodłepotrafiąwyglądaćcudownie,cudowne—pod-
le.Isamniewieszzkimmaszdoczynienia…
Jużmiałemdalejnawijaćbezsensownągadkę,byczym-
kolwiekukryćpustkęwgłowie,aleszybkoprzerwała.
— Jesteśakwizytorem?
— Awyglądamnaakwizytora?
— Abojawiem?Chybatak.
12
— Przecieżnienoszękrawata…
— Aletakwyglądasz.Ipachnieszfahrenheitem,fufu.
— Nielubiszfahrenheita?
— Jestbanalny.Półmojegoblokutympachnie.
Shit.Jaknapoczątektoraczejsłabarekomendacja.Alenic
nieodpowiedziałem.
Dlaporządku,stałempodgmachemZachętywpomarań-
czowejkurtce,dżinsachigranatowejbluziezkapturem.Czy
takwyglądająakwizytorzy?Czyumawiająsięnarandkiprzed
wejściemdogalerii?Ocojejchodzi?—starałemsięzebrać
myśli,aonamówiładalej.
— Przyniosłamcikasetę.
— Dzięki,pamiętamXennęztamtychlat.Tobyłnajbar-
dziejodjechanyzespół.Zygzakoblewałpublicznośćzesceny
białąfarbą.Zawszebylinagrzani.Oczywiściewtedypiłosię
jabole,taniewina„Okęcie”zWarsowinu.Dzisiajniemajuż
aniWarsowinu,ani„Okęcia”.
— Alesątaniewina.Mnieimoichznajomychnainnenie
stać.
— Corobisz?
— Aktualnienic,aty?
— Jestemakwizytorem.Żartuję.Jestempisarzem.
— Pierdolisz?
— Nomożetrochę.Corobiszteraz?
— Nic.
— Tochodźmynapiwo.
— Mogępójść,alenajedno.
— Janiechodzęnajedno.
— Mamkasęnajwyżejnadwa.
— Jastawiam.
— Niemamowy,zawszezasiebiepłacę.
— Jakchcesz.ChodźmynaStarówkę.
13
Gwoliprawdy,pojechaliśmy.Jestemzbytleniwyżebyła-
zićgdziekolwiek,zwłaszczanatrzeźwo,zwłaszczawczesnym
popołudniem. Zdziwiła się, gdy zawołałem taryfę, od razu
zastrzegła,żezataxiniepłaci,botomojafanaberia,apo-
rządniludziejeżdżąautobusami.Możeitak,alejaporządny
niejestem.Ijużniechciałbymbyć.Źlichłopcydostajątoco
najlepsze(Analogs).
Wylądowaliśmy w restauracji Pod Samsonem. Tanio tu
jaknaStareMiasto.Wsamrazmiejscenapierwsząrandkę.
Nie głośno, względnie estetycznie — obrazki na ścianach,
białeobrusy,smaczneżydowskieżarcie.Piwozasiedempln,
obiadwmiaręsutyzaosiemnaście.Miłaświadomość,żejak
nicniewyjdziezespotkania,toprzynajmniejczłowieknie
przepuścizadużokaski.Zamówiłemdwapiwaitaksięza-
częło.
— Naprawdęjesteśpisarzem?
— Acotoznaczybyćpisarzem?
— Czywydałeśjakąśksiążkę?
— Mhm.Kilka.
— Nocoty?Daszmi?
— Jasne.Zdedykacją.
— Teżpiszę.Wydrukowałamnawetkilkawierszy.
— Chętnieprzeczytam.Jeszczejednopiwo?
— Niemamjużkasy.
— Mówiłem,żestawiam.
— Możeszmipożyczyć.Oddamcijakzarobię.
— Okay,oddaszjakzarobisz.Opowiedzcośosobie.
— Studiowałamtotutotam,trochępracowałam,ogólnie
tonicciekawego.
— Ilemaszlat?
— Dwadzieściacztery.
— Maszchłopaka?
— Teraznie.
14
— Jeszczepiwo?
— Jasne.
— Zjeszcoś?
— Amogę?Chętnie.Tyilemaszlat?
— Trochęwięcejniżty,pamiętamprzecieżDeuteraz1984
roku.
— Todziwne,żesłuchaszpunka.Niktgojużniesłucha.
— Przecieżtysłuchasz.
— Jasłuchamwszystkiego.Atyjesteśstary,powinieneśsłu-
chaćBoneyM.
— Starszy,niestary.BeckyBondage,wokalistkaViceSqu-
ad,powiedziałakiedyś:Dziśrobimywieleróżnychrzeczy,ale
punkbyłnajlepszymsposobemspędzenianaszejmłodości.To
samomogępowiedziećosobie.Dziśjestemalkoholikiempo
trzydziestce,alepunkbyłmojąmłodością.Niezrywasięztym,
conajpiękniejsze.
CzynaprawdętakągadkęzapodałemzcytowaniemBec-
kyBondage?Pewnienie.GadaliśmyodupieMaryni,jakto
przypierwszym,drugim,trzecimpiwiebywa,gdysiędwoje
dopieropoznaje.Alefajnietagadkaszła.Dziewczynabyła
mądraicorazbardziejmisiępodobała.Miaławsobiepower.
Byłamocnozakręcona,alejednocześniełagodnaiuczucio-
wa.Pozatympatrzyłazpodziwemna„pisarza”,ajacholer-
nielubiębyćpodziwianymprzezmłodelaski.Myślęsobie,że
mógłbymspędzaćczaswyłącznienastawianiupiwamałola-
tom,najlepiejgdybytobyłylicealistki.Hmm…odważniepo-
wiedziane.DoktorSamsonteżlubiłikiepskoskończył.No,
możeonpreferowałjednakciutmłodszedziewczynki.Swo-
jądrogąciekawiezbiegłasięnazwarestauracjiznazwiskiem
znanegopsychoterapeuty.Skojarzenieniezamierzone,kie-
dysiedzieliśmyPodSamsonembyłpocząteklata2001ite-
matuAndrzejaS.jeszczeniebyło.
15
— Janiemammiłychwspomnień.
— Dlaczego?
— Wiesz,ostrogrzałamdragi,właściwiewszystkocoby-
łopodręką.Spierdoliłamsobiemłodość.
— Jesteśmłoda.
— Alemamspierdolonąmłodość.
— Cobrałaś?
— Wszystko.
— Ico?Bierzesznadal?
— Nie,odkilkumiesięcynicniebiorę.Nawettrawki.To
wszystkogówno,któremiwyprałomózg.Robiłamwieległu-
pichrzeczyiniemamzamiaruwracaćdotego.Fufu.
Częstomówimy,żeniechcemydoczegośwracać,alespra-
ważyjewnasizanicniechcesięwykorzenićzmózgu.Jatak
mamznikotyną,rzucambezprzerwypalenie,potemwracam,
znowurzucam,niechcęwracaćitakdalej.Alkoholunierzu-
cam,bolubiędoniegowracać,kiedysiętylkoda.
Oniejpomyślałem,żeprzybierapozy,alewciążgadałosię
zaskakującosympatycznie.
— Mówdalej…
— Cotugadać.Jakjesteśćpunem,tomaszkumplićpu-
nów.Niemaszkasynadragitozaczynaszkraść.Wynosisz
rzeczyzdomu.Twojarodzinacięjużnienawidzi,anapew-
nonierozumie.Obracaszsięwśródwstrętnychtypów.Wpa-
daszwdeprechę.Niechceszżyć.Więcznowubierzesz,bo
maszdeprechę.Itakwkółko.Ażwdomujużnicniema.Nie
maszciuchów,niemaszmagnetofonu,płyt,nawetzegarka,
bowszystkooddałeśnadragi.Igówno.
— Jakztegowyszłaś?
— Matkamniezaciągnęładoszpitala,naodwyk.Zerwa-
łamzestarymikumplami.Niebyłołatwo.
— Niewróciszdotego?
16
— Czasembymchciała,alenie.Wiemprzezjakiepiekło
przeszłam,jakiemiałamgównianeżycie.Trzymamsięteraz
zdalekaoddragów.
— Jeszczepiwo?
— Mhm.Częstopijesz?
— Codziennie.
— Nieprzeszkadzacitowpracy,wżyciu?
— Niemamżycia.Wpracyminieprzeszkadza.Nawetfaj-
niejsiępiszepoalku.
— Dziwnyzciebietyp.
— Dzięki,tolepszeniżbycieakwizytorem.
— Alenaprawdęwzięłamcięzaakwizytora.
— Jużniebierzesz?
— Trochę.Zawszebędzieszdlamnieakwizytorem.
— Zawsze?Miłozabrzmiało.Toznaczy,żesięjeszczezo-
baczymy?
— Jakbędzieszchciał.Janiemamnicdoroboty,aztobą
fajniesięgada.Znałamwcześniejkilkupisarzy.Tylkostar-
szychodciebie.Jedennawetpróbowałzaciągnąćmniedo
łóżka.Możeszkoda,żenieposzłam,bomogłabymopowia-
dać,żesięprzespałamzprawdziwympisarzem.
— Jeszczewszystkoprzedtobą.Wielumiałaśfacetów?
— Aktobyichzliczył.Wielu.Poimprezach—umnie,
unich.Jednorazowestrzały.Zawszesobieichwybierałam.Ale
potymnicniezostaje.Następnegodniaastalavista.Aty?
— Coja?
— Dużomiałeśkobiet,maszkogoś?
— Dostateczniewiele,byniepotrzebowaćwięcej.Piwo?
— Yes.
Oczywiściekłamałem.Zawszekłamię,takamojanatura.
Kłamstwojestzrośniętezemną,kłamiębezsensu,bezpo-
wodu,zprzyzwyczajenia.Lubięrobićwrażenie,więczwykle
koloryzuję,alepozatymkłamięjakznut,wymyślającsobie
17
życiorysy,upodobania,mnożącbyłeżony,alboprzemilcza-
jąc imiona kochanek. Raz jestem rozpustny, innym razem
wstrzemięźliwy.Nigdysamsięwtymniegubię,mnogośćby-
tów sprawia mi frajdę, ale inni głupieją. I to mnie jeszcze
bardziej kręci, bo wiem, że jestem intrygujący, tajemniczy.
Tododajeuroku.Taksobiemyślę.Pewniejeszczeotymna-
piszę,terazjednakwracammyślamidonaszejpierwszejli-
bacjiPodSamsonem.
Dzieciakpodchodzidonaszegostolikazbukietemróż.Ku-
puję wszystkie i wręczam jej. Jest zdumiona, zwłaszcza, że
przecieżjejniepodrywam.
— Nocoty?Zadużomaszpieniędzy?
— Niechsobiedzieciakzarobi.
— Lubiszdzieci?
— Nie.
— Ajalubię.Myślę,żemogłabymsięzajmowaćdziećmi.
JakmaszzadużoforsytomożeszdaćnaPalucha.
— Naco?
— NaPalucha,schroniskodlazwierząt.
— Nielubięzwierząt.
— Nocoty,jaktomożliwe?
— Poprostu,nielubięijuż.
— Iniemaszwdomużadnegozwierzaka?
— Nie.
— Nawetpatyczaka?
Dlaczegospytałaopatyczaka?—niemampojęcia.Paty-
czakitotakierobakizdługiminogami,któreżrąliście,ajak
są głodne to zżerają siebie nawzajem. Faktem jest, że nie
lubięzwierząt,ona—jaksiępóźniejokazało—miałapsa,
kota,aniegdyśtakżechomika.NasceniepunkPatyczakto
ksywaszalonegobarda,któryśpiewaswojeprotestsongisa-
motniezgitarą.Trzyakordy,darciemordy—toon.Alenie
18
spytałem,czyonimmyślała,czytaktenpatyczakjakośdziw-
niejejprzyszedłdogłowy.
— Corobiątwoistarzy?
— Nic.Ojciecjestalkoholikiem,amamasięmnąnieinte-
resuje.
— Czylijesteśchodzącymnieszczęściem…
— Odczepsię.Chodźmysięprzejść,jesttakaciepłanoc.
Chciałemzaszpanowaćizapłaciłemzłotąkartąvisa.Wy-
szliśmy. Róże zostawiła w wazonie na stoliku Pod Samso-
nem;nieprzywiązywaławagidotakichgestów,nakartęteż
niezwróciłauwagi.WsklepikunocnymprzyRynkuNowe-
goMiastakupiłemdlaniejszlugi,adlanasjeszczepopiwie.
PoszliśmywstronęWybrzeżaGdańskiego,namojąulubio-
nąskarpęprzyKościeleNawiedzeniaNMP.Usiedliśmyna
drewnianejławcebezoparciaipatrzyliśmywdół,naWisłę.
Opowiadałem jej o moim dzieciństwie, o tym jak przycho-
dziłemnaskarpęzjeżdżaćnasankach,obiecałem,żekiedyś
pokażęgdziemieszkałemnaStarymMieście.Próbowałem
imponowaćwiedząotymzakątku,opowiadałemoksiężnej
AnnieMazowieckiej,którawXVwiekuufundowałakościół,
bredziłemróżnerzeczy,apiwocorazmocniejszumiałonam
wgłowach.Nocbyłaciepła,nictylkosięprzytulićiwyznać
miłość,alejakośsięnieprzysuwaliśmydosiebie.Siedzieli-
śmy zapatrzeni w mknące wzdłuż Wisły światła samocho-
dów.Dziewczynanaglezaczęłapłakać.Zaskoczyłamnie.
— Mogępojechaćdociebie?
— Jakto?
— Chciałabymuciebiezostać,niechcęwracaćdodomu.
— Okay,niepłaczjuż.Wezmętaksówkęipojedziemy.
Mamwdomudośćgorzały,obejrzymysobietentwójkoncert
Xenny.
19
Miałem gorzałę, ale wiedziałem, że lodówka jest pusta.
TaksówkarzzjechałnastacjęShella.Kupiłemwstrętnegoto-
wekanapkizawiniętewfolię,pudełkoprezerwatyw—czar-
nychdureksów,onapoprosiłaobatonamarsiseroweczipsy.
Wzięliśmyjeszczepodwapiwa—główniepoto,żebymieć
czympopijaćwódkę.Zresztątoniebyławódka,tylkoteki-
la—najtańszajakabyławmarkecie—sombrero,wyjątko-
wepaskudztwo.Bezcytryny,bezsoli.Tekilasolo,wdodatku
ciepła.
— BędęnaciebiemówiłXenna,okay?Napiszęotobie
książkę.
— Lepiejminalejjeszczetekili.Uwielbiamtekilę.
— Niemogęjużpić,alejakchcesztocinaleję.
— Przytulmnie.
— Maszcudownemałesterczącepiersi.
— A ty jesteś stary i gruby. Masz blond włosy i niebie-
skieoczy.Nieznoszęfacetówzblondwłosamiiniebieskimi
oczami.
— Todlaczegotujesteś?Dlaczegosięprzytulasz?
— Niewiem.
— Dlaczegopozwalaszsięcałować?
— Bochcę.
— Dlaczegopozwalaszsięrozbieraćicałowaćswojepiersi?
— Przestańpytać.
— Atyniedrap.
— Zróbtowreszcie.
— Niespieszymysię.
— Zróbto,wejdźwemnie.
— Wolęgłaskaćtwojąskórę.
— Gryźje.
— Uhm.
— Gryźjemocniej,mocniej.Ach,szaleję,jakjetakmoc-
nogryziesz.
20
— Sącudowne,aleniedrapplease.
— Serionielubiszdrapania?Jatouwielbiam.
— Nielubię.
— Mójpoprzednichłopaklubił.
— Toidźdoniego.
— Jegojużniema.
— Toniedrap.
— Atyrżnijmnie.
— Co?
— Rżnijmnie.Wejdźwemniemocno.Błagam.Najmoc-
niejjakpotrafisz.
— Jesteśtakamała.
— Rżnij,niepierdol,tyjesteświelkiimitonieprzeszka-
dza.
Przyznaję,byłtodlamnieszok.„Rżnij,niepierdol”…czy-
licomamrobić?Wtymmałymcielebyłocośdemonicznego,
cośczego—przyznajęzawstydzony—nigdynieokiełznałem.
Miałacholernieapodyktycznąnaturę,nadktórąnieumiałem
zapanować. Tamtej nocy w tle cały czas leciał z odtwarza-
czakoncertTZNXenna,źlenagranydokumentzpołowylat
osiemdziesiątych.Nigdypóźniejgonieobejrzałem,aiwtedy
krzyczącyzescenyZygzaknajmniejmniezajmował.
— Jakbyło?
— Dajmipapierosa.
— Musiszpalić?
— Muszę!
— Niekrzycz.
— Totyminiemów,comamrobić.
— Niemówię.Robiszcochcesz.Tylkoniepal.
— Tyran.
— Możetrochę.
— Jesteśwstrętnymdyktatorem.Dawajpapierosa!
21
— Chryste,niekrzyczbopobudziszsąsiadów.Masz.
— Inalejmijeszczetekili.
— Dobrze,alepowiedzjakbyło?
— Ajakmiałobyć?Jakzfacetem.Facecitotylkozabaw-
ki.Fu.
Takmipowiedziała.Fuckingshit!Fakt,żepytałemjakde-
bil.Aletoraniłomęskądumę.Xennapotrafiłaboleśniezra-
nić.Wiedziałaotym,uwielbiałato.Byłamałą,perfidnąsa-
dystką.Chybadobrzesiędobraliśmy.
Nasyconypostanowiłemsięjejczymprędzejpozbyć.Nie
jestemtowarzyski,lubięzasypiaćsamibudzićsięsam.Nie
cierpię,gdyranoktośmisiękręcipomieszkaniuizawraca
głowę.Przyznaję,żedotądwszystkiekobietytraktowałemin-
strumentalnie—najchętniejjustfuckidowidzenia,ana-
wetjeślimiałototrwaćdłużej,tozzachowaniemstosowne-
godystansuiposzanowaniemmojegoprawadosamotności.
— Zamówićcitaksówkę?
— Nie.
— Chcęspać.
— Tośpij.Jachcęzostaćztobą.
— Toprzytulsięijużniegadaj.
— Prawiecięnieznam,alelubięjakmnieprzytulasz.
— Ajalubięjakleżyszwtulona,aleterazśpijmy.
— Nie.Kochajmysięjeszczeraz.
— Jestemzastary.Niemogętakrazporazie.
— Niegadaj.Możesz.Jachcę.
— Okay.Aleniegwarantujęsukcesu.
— Tosiępostaraj,bowięcejniepoproszę.
Udałosię.Potemkazałamitorobićjeszczeraz.Jezu,skąd
temłodelaskimajątyleenergii.Wdodatkuponieprawdo-
22
Pobierz darmowy fragment (pdf)