Darmowy fragment publikacji:
dla ka(cid:380)dej kobiety, ka(cid:380)dego dnia(cid:8230)
Wi(cid:281)cej informacji znajdziesz na
www.harlequin.com.pl
Alison Roberts
Bratnie dusze
Tłumaczyła
Grażyna Woyda
Droga Czytelniczko!
W lutym obchodzimy Dzień Zakochanych. Miłość nalez˙y
pielęgnować przez cały rok, ale jeśli brakuje Ci pomysłów, jak to robić,
moz˙esz poszukać sugestii w naszych ksiąz˙kach. W tym miesiącu
polecamy:
Pod opieką szejka (Medical Duo) – Nell i Kal ani przez chwilę nie
myśleli, z˙e ich szaleńczy romans będzie miał inny finał, niz˙ się
spodziewali;
Odwaz˙na narzeczona (Medical Duo) – Paul nie ustaje w wysiłkach,
by skłonić Solange do małz˙eństwa;
Nowy ordynator (Medical) – Charlie długo przekonywał Sophie, z˙e
mimo swego arystokratycznego pochodzenia twardo stąpa po ziemi;
Bratnie dusze (Medical) – Beth i Luke znaleźli wreszcie wspólny
język i wybaczyli sobie błędy, które popełnili w przeszłości.
Zapraszam do lektury
Harlequin. Kaz˙da chwila moz˙e być niezwykła.
Czekamy na listy!
Nasz adres:
Arlekin – Wydawnictwo Harlequin Enterprises Sp. z o.o.
00-975 Warszawa 12, skrytka pocztowa 21
Alison Roberts
Bratnie dusze
Toronto · Nowy Jork · Londyn
Amsterdam · Ateny · Budapeszt · Hamburg
Madryt · Mediolan · Paryż
Sydney · Sztokholm · Tokio · Warszawa
Tytuł oryginału: The Surgeon’s Engagement Wish
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills Boon Limited, 2005
Redaktor serii: Ewa Godycka
Opracowanie redakcyjne: Ewa Godycka
Korekta: Urszula Gołębiewska, Ewa Godycka
ã 2005 by Alison Roberts
ã for the Polish edition by Arlekin – Wydawnictwo Harlequin
Enterprises sp. z o.o., Warszawa 2007
Wszystkie prawa zastrzez˙one, łącznie z prawem reprodukcji
części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wydanie niniejsze zostało opublikowane
w porozumieniu z Harlequin Enterprises II B.V.
Wszystkie postacie w tej ksiąz˙ce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych
– z˙ywych lub umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Znak firmowy Wydawnictwa Harlequin
i znak serii Harlequin Medical są zastrzez˙one.
Arlekin – Wydawnictwo Harlequin Enterprises sp. z o.o.
00-975 Warszawa, ul. Rakowiecka 4
Skład i łamanie: COMPTEXTÒ , Warszawa
Printed in Spain by Litografia Roses, Barcelona
ISBN 978-83-238-3806-7
Indeks 325260
MEDICAL – 374
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Tego samochodu nie powinno tam być. Mógłby
stać na małym parkingu przed oddziałem ratownictwa
szpitala Ocean View. Albo nawet na miejscu zarezer-
wowanym dla karetki, jeśli doszło do jakiegoś tragi-
cznego wypadku.
Ale z˙eby tarasować wejście do recepcji, poczekalni
i izby przyjęć? To wręcz oburzające!
Zdumienie Elizabeth Dawson przerodziło się w nie-
pokój. Samochód wydałby jej się dość podejrzany,
nawet gdyby stał zaparkowany na dozwolonym miejs-
cu. Był to stary, rdzewiejący, ogromny pojazd z oś-
miocylindrowym silnikiem. Atrybut statusu społecz-
nego charakterystyczny dla ludzi
lekcewaz˙ących
takz˙e przewidziane przez prawo,
wszelkie reguły,
a ograniczające tryb ich z˙ycia.
Męz˙czyzna, który z niego wysiadł, był nie mniej
przeraz˙ający. Miał na sobie wytarty skórzany kom-
binezon z emblematem gangu na plecach. Liczne tatu-
az˙e i groźny wygląd przestraszyłyby nawet najbardziej
odwaz˙nych pracowników oddziału ratownictwa.
A Beth Dawson z pewnością do nich nie nalez˙ała.
Przynajmniej nie w tej chwili. Zaledwie kilka godzin
wcześniej podjęła pracę w nowym miejscu, gdzie
wszystko było dla niej obce.
6
ALISON ROBERTS
Nie. Nie wszystko. Agresję emanującą z członka
gangu znała az˙ nazbyt dobrze. Niespodziewany przy-
pływ złości zagłuszył jej lęk. Właśnie przez tego typu
zdarzenia całkiem niedawno zrezygnowała z pracy
w duz˙ym szpitalu w Auckland. Miała powyz˙ej uszu
agresywnych, niekomunikatywnych pacjentów, któ-
rzy znajdowali przyjemność w demonstracyjnym pod-
waz˙aniu jej kwalifikacji.
Złość nie trwała jednak na tyle długo, by dodać jej
odwagi. Choćby ze względu na to, z˙e jest tu sama.
O godzinie pierwszej w nocy w podmiejskiej okolicy
nie nalez˙y spodziewać się pełnej poczekalni. Jedynego
pacjenta, który przyszedł po północy, skarz˙ąc się na
bóle w klatce piersiowej, badano właśnie w jednej
z dwóch sal reanimacyjnych.
Przycisnęła mocno guzik, wzywając pomoc. Gdy
zauwaz˙yła, z˙e z samochodu wysiadają dwa kolejne
typy, z wraz˙enia zaschło jej w ustach. Wyciągnęli
z tylnego siedzenia ostatniego pasaz˙era, który był nie-
przytomny, a kiedy wlekli go w stronę izby przyjęć,
jego stopy zostawiały na jasnej podłodze wyraźne
smugi krwi.
Niebawem zjawiły się dwie pielęgniarki, a za nimi
wszedł Mike Harris, jedyny lekarz, który miał tej nocy
dyz˙ur. Wszyscy troje gwałtownie się zatrzymali na
widok samochodu zaparkowanego niemal wewnątrz
budynku. Beth odruchowo się cofnęła, widząc, z˙e
członek gangu, który wysiadł zza kierownicy, rusza
w ich kierunku.
– Szakal został postrzelony – oznajmił.
Beth zauwaz˙yła, z˙e jest szczerbaty, a kiedy mówi,
czuć od niego odór alkoholu.
BRATNIE DUSZE
7
– Lepiej zacznijcie działać – dodał groźnym tonem.
Nie miała wątpliwości, z˙e gangsterzy są uzbrojeni.
Z pewnością ukryli noz˙e w wysokich wojskowych
butach. Zauwaz˙yła, z˙e jeden z nich ma na palcach
kastet. Była absolutnie pewna, z˙e schowali w samo-
chodzie kilka obrzynków.
Co za ironia losu, pomyślała, z trudem tłumiąc
śmiech. Zrezygnowałam z posady w duz˙ym miejskim
szpitalu, w którym pracownicy ochrony wspaniale da-
wali sobie radę w takich przypadkach i natychmiast
zjawiali się na miejscu zajścia, a po kilku minutach
dołączała do nich druz˙yna świetnie wyszkolonych po-
licjantów. Ale nawet takie wsparcie nie wystarczyło,
by powstrzymać jej najlepszą przyjaciółkę, Neroli, od
porzucenia zawodu pielęgniarki. W czasie ataku na ich
oddział jeden z gangsterów przyłoz˙ył jej nóz˙ do gardła,
groz˙ąc śmiercią.
Beth przeniosła się do małego podmiejskiego szpi-
tala połoz˙onego na najbardziej wysuniętym końcu po-
łudniowej wyspy nalez˙ącej do Nowej Zelandii, chcąc
zamieszkać w spokojnej okolicy i zacząć z˙ycie od
nowa. Juz˙ podczas pierwszego nocnego dyz˙uru na tym
niewielkim oddziale stanęła w obliczu jednego z naj-
gorszych koszmarów.
Czy szpital Ocean View w ogóle ma ochronę? A jak
daleko stąd mieści się posterunek? O ile mi wiadomo
najbliz˙sze duz˙e miasto, Nelson, znajduje się o co naj-
mniej półtorej godziny jazdy samochodem.
Jej napięcie wzrosło jeszcze bardziej, kiedy herszt
gangu zbliz˙ył się do Mike’a Harrisa. Był zgarbiony,
a palce jednej dłoni zacisnął w pięść.
– Natychmiast! – wrzasnął.
8
ALISON ROBERTS
Zrób, co ci kaz˙e, Mike, zachęcała go w myślach.
Błagam cię! Ale doktor Harris nawet nie drgnął.
– Oczywiście – odparł obojętnym tonem.
Był tak spokojny, z˙e Beth nagle poczuła się nieco
bardziej pewna siebie. Doktor Harris miał ponad pięć-
dziesiąt lat i jako doświadczony lekarz tego oddziału
zapewne nieraz musiał stawić czoła podobnym sytu-
acjom.
– Ale uprzedzam, z˙e nie zamierzam tolerować złe-
go traktowania i zastraszania personelu, ani nikogo
innego.
Zapadła cisza, którą przerwał głośny jęk rannego
członka gangu.
– Co się stało? – spytał Mike.
– Człowieku, przeciez˙ mówiłem, z˙e go postrzelono.
– Tak, ale gdzie do tego doszło? I jak dawno? Czy
stracił duz˙o krwi? – Mike powoli podszedł do ofiary.
Beth spojrzała na kolez˙anki, zastanawiając się, czy
podąz˙ą za nim. Chelsea wydała jej się nie mniej zdene-
rwowana niz˙ ona sama, a Maureen miała bardzo po-
sępną minę.
– Chelsea, idź z Beth po nosze, dobrze? – powie-
działa, odwracając się plecami do członków gangu.
– Wezwijcie policję – dodała, ledwo poruszając usta-
mi. – Szybko.
Gdy Chelsea otrzymała zadanie do wykonania, wy-
raźnie się uspokoiła. Nawet uśmiechnęła się do Beth,
kiedy pospiesznie opuszczały poczekalnię.
– No proszę – mruknęła. – Znów to samo!
Beth poczuła nagły skurcz serca.
– Czyz˙by tego rodzaju incydenty były tutaj na po-
rządku dziennym? – spytała.
BRATNIE DUSZE
9
– Od czasu do czasu miewamy kłopoty z gangami.
Weszły do głównej części oddziału. Chelsea za-
trzymała się przy wiszącym na ścianie telefonie.
– Chyba jesteś do tego przyzwyczajona. Słysza-
łam, z˙e pracowałaś w południowej dzielnicy Auckland
– powiedziała.
– Owszem, ale nie spodziewałam się, z˙e... – Beth
urwała, poniewaz˙ Chelsea uzyskała połączenie z po-
sterunkiem.
– Zgłaszam z˙ółty alert na oddziale ratownictwa
szpitala Ocean View – rzekła energicznym tonem,
a potem przez chwilę słuchała. – Dobrze... dziękuję
– dodała i odłoz˙yła słuchawkę.
Chwyciły nosze i ruszyły z powrotem w kierunku
poczekalni.
– Co oznacza ten ,,z˙ółty alert’’?
– Kłopoty z gangiem.
Dobry Boz˙e! – jęknęła w duchu Beth. Więc zdarza
się to na tyle często, z˙e mają własny szyfr?
– Co się dzieje, kiedy zgłosicie z˙ółty alert?
– Najpierw zjawia się tu Sid, nasz dyz˙urny sanita-
riusz, a zarazem ochroniarz. Potem przyjez˙dz˙a miejs-
cowy policjant, który mieszka niedaleko szpitala – wy-
jaśniła Chelsea z przejęciem. – Jeśli uzna za koniecz-
ne, zawiadamia Nelson, a wtedy oni przysyłają do nas
helikopter z brygadą antyterrorystyczną.
– Ale przeciez˙ mamy tylko jednego pacjenta!
– Jak dotąd – mruknęła Chelsea, a potem spojrzała
na Beth pytająco. – To nie daje ci spokoju, prawda?
– Wszystko w porządku. – Beth nie miała zamiaru
zdradzać swoich słabości juz˙ na pierwszym dyz˙urze.
– Tak jak mówiłaś, jestem do tego przyzwyczajona.
10
ALISON ROBERTS
Moz˙e nawet za bardzo. Nie tak dawno gangster przyło-
z˙ył mojej przyjaciółce nóz˙ do gardła, groz˙ąc, z˙e ją
zabije.
– Czy coś jej się stało? Czy ją zranił? – spytała
Chelsea z przeraz˙eniem.
– Fizycznie nie, natomiast wyrządził jej ogromną
krzywdę psychiczną. Po tym incydencie rzuciła za-
wód, wyjechała do Melbourne i podjęła pracę w barze
siostry.
– Czy dlatego postanowiłaś się przenieść?
– No, po części – odrzekła z goryczą w głosie. –
Miałam nadzieję, z˙e jeśli przeprowadzę się, ucieknę
od tego rodzaju przygód z gangsterami.
Chelsea spojrzała na nią ze zrozumieniem.
Kiedy weszły z powrotem do poczekalni, okazało
się, z˙e nosze nie są juz˙ potrzebne. Koledzy rannego
zanieśli go do wolnej sali reanimacyjnej i połoz˙yli na
łóz˙ku.
– Człowieku, przeciez˙ mówiłem, z˙ebyś nie rozci-
nał jego skórzanego kombinezonu!
– Musimy zdjąć kurtkę, z˙ebym mógł ocenić stan
dróg oddechowych – oznajmił Mike, nadal zachowu-
jąc spokój. Jednakz˙e Beth zauwaz˙yła, z˙e rysy jego
twarzy się zaostrzyły.
Maureen wzięła maskę podłączoną do aparatu tle-
nowego.
– Teraz załoz˙ę to panu na twarz – uprzedziła pa-
cjenta.
W odpowiedzi usłyszała potok ordynarnych słów.
– Drogi oddechowe wydają się droz˙ne – stwier-
dziła, odwracając się do Mike’a, a potem zrobiła krok
do tyłu, poniewaz˙ dwaj milczący członkowie gangu
BRATNIE DUSZE
11
zaczęli bezceremonialnie ściągać z ramion jęczącego
kolegi skórzaną kurtkę. W tym momencie do sali we-
szły jej dwie młodsze kolez˙anki.
– Przygotujcie sąsiednią salę reanimacyjną, do-
brze? – poleciła, patrząc na nie znacząco. Ona i Mike
najwyraźniej mieli wprawę w podtrzymywaniu swo-
bodnej atmosfery w krytycznych sytuacjach. Jednak-
z˙e Beth bez trudu odczytała podtekst ukryty w jej
słowach.
Pospiesznie ruszyły do sali reanimacyjnej numer
dwa. Lez˙ący w niej pacjent oraz jego z˙ona byli przera-
z˙eni. Na szczęście badania wykazały, z˙e przyczyną
bólu w klatce piersiowej, na który męz˙czyzna się skar-
z˙ył, jest dusznica. W przypadku zawału serca, niepokój
i strach wywołane zaistniałą sytuacją mogłyby wpły-
nąć bardzo niekorzystnie na stan jego zdrowia. Choć
nie trzeba było zatrzymywać tego chorego w szpitalu,
z pewnością nalez˙ało przenieść go do innej sali.
Pielęgniarki sprawnie odłączyły elektrody elektro-
kardiografu oraz aparaturę monitorującą czynności z˙y-
ciowe pacjenta, a potem wypchnęły jego łóz˙ko na
korytarz. Beth zajrzała do sali reanimacyjnej numer
jeden i stwierdziła, z˙e członkowie gangu znikli, zo-
stawiając kolegę w rękach lekarza dyz˙urnego. Po
chwili rozległ się głośny ryk uruchamianego silnika
samochodu.
– W pierwszej kolejności musimy wywieźć wszys-
tkich pacjentów z oddziału, Beth – oznajmiła Chelsea,
kiedy pchały łóz˙ko korytarzem oddzielającym oddział
ratownictwa od reszty szpitala. – Nie będziemy tez˙
przyjmować chorych, których moz˙e zbadać lekarz ro-
dzinny. – Potrząsnęła głową. – Podobno kilka lat temu
12
ALISON ROBERTS
wtargnęli tu gangsterzy. Jeden z nich wpadł do po-
czekalni i pchnął noz˙em siedzącego tam pacjenta.
Wtedy właśnie wprowadzono ,,z˙ółty alert’’.
Z˙ona chorego, którego przewoziły na inny oddział,
szła obok łóz˙ka, kurczowo ściskając w dłoniach swoją
torebkę.
– Czy siostry słyszały, jak oni mówili, z˙e rozpra-
wią się z tym, który strzelał do ich kolegi? – spytała
drz˙ącym głosem. – Mój Boz˙e, czy to się nigdy nie
skończy?
– Przed chwilą opuścili nasz oddział. Mam nadzie-
ję, z˙e prędko tu nie wrócą i z˙e policja zdąz˙y przygoto-
wać się na ich spotkanie – powiedziała Chelsea.
Kiedy Beth i Chelsea wróciły na oddział, panowała
tam dziwna cisza. Mike robił USG, przesuwając apara-
turę po pokrytym tatuaz˙ami brzuchu pacjenta, a Mau-
reen przygotowywała nowy worek z płynem, który
podawano mu doz˙ylnie. Z jednej strony łóz˙ka stał
barczysty sanitariusz, a z drugiej mocno zbudowany
umundurowany policjant. Obaj spojrzeli na Beth z za-
ciekawieniem.
– Dzień dobry – powitał ją sanitariusz. – Pani musi
być tu nowa, prawda?
– To jest Beth – przedstawiła ją Chelsea. – Dziś ma
pierwszy dyz˙ur. Nie moz˙na powiedzieć, z˙eby szczęś-
liwie zaczęła pracę. Beth, to są Sid i Dennis.
Obaj męz˙czyźni skinęli głowami i serdecznie się
uśmiechnęli, jakby obiecując, z˙e zadbają o jej bez-
pieczeństwo. Beth odwzajemniła ich uśmiechy. Nagle
ujrzała całą sytuację w bardziej korzystnym świetle.
W jej poprzednim miejscu pracy stosunki między
członkami personelu nie były tak przyjazne.
BRATNIE DUSZE
13
Być moz˙e w tym niewielkim szpitalu będzie zupeł-
nie inaczej. Lepiej.
– Który chirurg ma dzisiaj dyz˙ur pod telefonem? –
spytał Mike.
– Luke – odparła Maureen.
– To dobrze. On nie będzie miał nam za złe, z˙e
budzimy go w środku nocy.
– Chelsea, czy moz˙esz do niego zadzwonić? – po-
prosiła Maureen.
– Oczywiście.
Beth patrzyła, jak Chelsea zmierza w kierunku wi-
szącego na ścianie telefonu. Wiedziała, z˙e w szpitalu
Ocean View pracuje pięciu chirurgów: trzej ogólni
i dwaj ortopedzi.
Cóz˙ za dziwny zbieg okoliczności, z˙e jeden z nich
ma akurat na imię Luke! – pomyślała ze zdumieniem.
Ciekawe, ile jeszcze rzeczy zaskoczy mnie dzisiejszej
nocy, przypominając, z˙e tak naprawdę nie moz˙na
uciec od przeszłości i zacząć wszystkiego od nowa.
Po chwili otrząsnęła się ze wspomnień i wróciła do
rzeczywistości. Pochyliła się i zaczęła zbierać lez˙ące
na podłodze opakowania po opatrunkach.
Na litość boską, przeciez˙ od tamtej pory minęło
sześć lat, upomniała się w duchu. Jakiez˙ to z˙ałosne, z˙e
dźwięk tego imienia wciąz˙ ma na mnie wpływ. Dziś
ten wpływ był chyba silniejszy niz˙ kiedykolwiek do-
tąd. Moz˙e dlatego, z˙e zmieniłam miejsce pracy oraz
zamieszkania, a poniewaz˙ czuję się w nowym otocze-
niu nieco zagubiona, szukam punktu zaczepienia
w przeszłości.
– Juz˙ jest w drodze – oznajmiła Chelsea. – Czy
mam wezwać personel operacyjny?
14
ALISON ROBERTS
– Tak, dziękuję, Chels – odrzekł Mike, nie odrywa-
jąc wzroku od monitora USG. – Uwaz˙am, z˙e Szakal,
jak nazywają go koledzy, będzie potrzebował dokład-
niejszych oględzin.
– Nie ma mowy! – warknął opryskliwie Szakal.
– Człowieku, nie będziecie mnie cięli! Zaraz stąd
wychodzę.
– Tylko spokojnie! – zawołali jednocześnie Sid
i Dennis, ale mimo to Szakal niespodziewanie wyrwał
z ręki wenflon i próbował usiąść, energicznie macha-
jąc nogami.
Kiedy dwaj stojący przy łóz˙ku męz˙czyźni chwycili
go za ramiona, natychmiast się uspokoił. Nagle zrobił
się zielony, a potem, ku obrzydzeniu Sida, zwymioto-
wał. W pozycji siedzącej krew przestała dopływać do
mózgu Szakala i poziom jego świadomości gwałtow-
nie się obniz˙ył.
– Połóz˙cie go – polecił Mike zmęczonym głosem.
– Sid, uwaz˙aj na ciśnienie krwi. – Sanitariusz miał na
dłoniach rękawice, ale miejsce, z którego Szakal wy-
rwał kroplówkę, silnie krwawiło.
– Posłuchaj, stary. Jesteś ranny i wymiotujesz – po-
wiedział Sid. – Kula przeszła ci przez brzuch. Masz
szczęście, z˙e nie zginąłeś na miejscu, ale i tak powaz˙nie
uszkodziła ci śledzionę. Tracisz duz˙o krwi. Jeśli bę-
dziesz teraz podskakiwać, będzie z tobą jeszcze gorzej.
Odpowiedź pacjenta była bełkotliwa, ale Sid roz-
szyfrował kolejny potok nieprzyzwoitych wyzwisk.
Mimo to nie zareagował na te słowa, tylko wypros-
tował się i sięgnął po czyste rękawice.
– Ponownie podłączę mu kroplówkę. Nie sądzę,
z˙eby próbował się bronić, mając tak niskie ciśnienie.
Pobierz darmowy fragment (pdf)