Darmowy fragment publikacji:
Monika Hołyk–Arora
JESTEM TOBĄ
© Copyright by Monika Hołyk-Arora e-bookowo
Projekt okładki: Lan Gao
ISBN e-book 978-83-7859-937-1
ISBN druk 978-83-7859-938-8
Patronat medialny:
Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo
www.e-bookowo.pl
Kontakt: wydawnictwo@e-bookowo.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie I 2018
Prolog
Oczy. Ogromne. Przerażająco zimne i nieziemsko piękne.
Lekko przekrwione. Ze źrenicami rozszerzonymi do granic
możliwości. Wpatrywały się w nią z całą swą intensywnością,
znajdując się zaledwie kilka milimetrów od niej. Ich wyraz
zdradzał, że ostatnia iskierka życia już dawno w nich zgasła.
Pomyślała, że to jedynie jakiś koszmar, dlatego też mocno
zacisnęła na chwilę powieki, szepcząc bezgłośnie:
– Proszę, niech to będzie sen! Zły sen, jaki śni się po
ciężkim dniu...
Niestety jej modlitwa przepadła w nicości, zanim mogła
zostać wysłuchana. Gdy na powrót otworzyła oczy, dostrzegła
te same stalowoniebieskie, martwe tęczówki wpatrujące się
w nią w swej drodze ku wieczności.
Wzięła długi, powolny wdech. Próbowała w ten sposób
wypełnić płuca tlenem, magiczną, niewidzialną substancją
gwarantującą jej zachowanie spokoju. Usiłując zdławić ro-
dzący się w krtani krzyk przerażenia, odsunęła się od leżącego
obok niej ciała... I właśnie wtedy, po raz pierwszy, przyjrzała
się dokładnie licu stanowiącemu tło dla pary niesamowitych,
zgasłych już oczu.
4
e-bookowoMonika Hołyk-Arora Jestem tobąLekko zarysowana szczęka i wysoko osadzone kości po-
liczkowe nadawały obliczu nieznajomej niepokojąco zna-
jomych rysów twarzy. Łuki czaszki, łagodnie przechodząc
w skronie i niewielkie czoło, sumowały się na jej własną po-
dobiznę.
To nie mogę być ja – podpowiadał zdrowy rozsądek. –
Przecież ja żyję! A jednak, wbrew wszystkim prawom logiki,
dotknęła dłonią swego policzka, spodziewając się, że kobieta
po drugiej stronie niewidzialnego lustra dokona tego samego.
Niestety jej ręka pozostała niewzruszona.
Leżąc na zimnej, kamiennej posadzce, nieznana jej nie-
wiasta nadal wpatrywała się w pustą przestrzeń, nie mogąc
podążyć za nią wzrokiem.
Nie wiedziała, co robić. Krzyczeć? Uciekać? Nie miała
zbyt wielu możliwości, a te dostępne wydawały się jej nie-
właściwe. Jedynie chłodna kalkulacja mogła pomóc należycie
ocenić niecodzienną sytuację, w której się znalazła. Istniały
zaledwie dwie możliwości – albo zupełnie oszalała, nie mogąc
dostosować się do rygoru więzienia dla kobiet, w którym rok
temu została osadzona, albo po prostu śniła jakiś niewytłu-
maczalnie schizofreniczny sen, z którego miała za chwilę się
obudzić.
Tak. Nadal, wbrew faktom, pragnęła wierzyć, że to tylko
mara nocna, która w jakiś niezrozumiały dla niej sposób
miała oczyścić nadwątloną psychikę. Zarówno zamknięty
ośrodek karny, jak też wewnętrzne reguły rządzące się wpły-
5
e-bookowoMonika Hołyk-Arora Jestem tobąwami, przemocą i gotówką przemycaną przez współwięź-
niarki, były dla niej ogromnym obciążeniem.
Potrząsnęła nerwowo głową, próbując zapanować nad
rozbieganymi myślami, które zbaczały z głównego toku ro-
zumowania, rozpierzchając się we wszystkich możliwych
kierunkach. Ponownie spojrzała na martwe ciało leżące za-
ledwie metr od niej. Dopiero wtedy spostrzegła, iż spowite
było w prostą, białą, zapewne szpitalną koszulę nocną jakie
widywała na filmach oglądanych w więziennej świetlicy.
Powoli przesunęła wzrok, zupełnie jakby gwałtowny ruch
mógł obudzić trupa. Z zaciekawieniem zerknęła na zgrabną
łydkę nieboszczki, nieosłoniętą żadnym skrawkiem cien-
kiego materiału. Lśniąca skóra nadal wydawała się miękka,
jak gdyby ktoś dopiero co wmasował w nią balsam nawilża-
jący. Nie to jednak przykuło jej uwagę. Najszybciej bowiem
zauważa się braki. W wizerunku nieznajomej brakowało ta-
tuażu zdobiącego ją samą.
– Czyli jednak nie zwariowałam – pomyślała z ulgą. – To
nie jestem ja! Nie oglądam martwej siebie z jakiejś dziwnej
perspektywy ulatującej duszy.
Teraz była już pewna. Nie mogła zaprzeczać faktom. Trzy
miesiące temu dziewczyna z celi obok, maszynką ‚domowej
roboty’, wydziergała jej całkiem zgrabną rybę Koi – symbol
odrodzenia w japońskiej mitologii.
Bezwiednie, niemal instynktownie, dotknęła własnej
łydki, pobolewającej ją do tej pory ze względu na zakażenie,
6
e-bookowoMonika Hołyk-Arora Jestem tobąktóre wdało się zaraz po przeprowadzonym zabiegu upięk-
szającym.
Strupy, które do tej pory wyczuwalne były pod delikat-
nymi opuszkami palców, zniknęły. Z przerażeniem równym
odkryciu zwłok leżących na wyciągnięcie ręki, poderwała się
z podłogi tylko po to, by obejrzeć własną nogę. Była alaba-
strowo gładka i nienaruszona przez żadną igłę, a tym bardziej
atrament przemycony w paczce żywnościowej!
Tego było już za wiele. Nawet nie poczuła, kiedy z jej
gardła wyrwał się przeciągły krzyk przypominający wycie
zranionego, dzikiego zwierzęcia. Tak wysoki i przejmujący, że
przez chwilę z obawą obserwowała szklaną próbówkę niebez-
piecznie chyboczącą się na stoliku w rogu pomieszczenia. Po
chwili zamilkła. W sali ponownie zapanowała cisza. Instynkt
podpowiedział jej bowiem, że nie powinna swoją obecnością
zwracać niczyjej uwagi. Nie miała ochoty zostać osądzona za
morderstwo!
– Spokojnie! – szepnęła, rozglądając się. – Musisz zrozu-
mieć, gdzie i dlaczego jesteś... Myśl! – nakazała sobie bez-
głośnie.
Obserwacja była najlepszym sposobem na właściwe zin-
terpretowanie sytuacji. Skoncentrowała się, by móc właściwie
przetworzyć dostępne jej dane. Zaczynała dostrzegać coraz
więcej szczegółów sterylnie białego pomieszczenia. Meble,
sprzęty i wszechobecną bezosobowość. Całość składała się
na całkiem przeciętną salę szpitalną, urządzoną ogromnym
7
e-bookowoMonika Hołyk-Arora Jestem tobąkosztem, ale jednocześnie bardzo oszczędną w swej formie.
Niewielkie łóżko, mała szafka nocna, mikroskopijnych
rozmiarów stolik, na który zwróciła uwagę chwilę temu.
Elektroniczne maszyny podtrzymujące przy życiu, pikające
tak rytmicznie, iż do tej pory nie zauważyła ich obecności.
Na koniec dostrzegła też ogromne, dwuskrzydłowe drzwi
wykonane z mlecznobiałego, nieprzepuszczającego światła
szkła. Podnosząc się z podłogi, dostrzegła w nich swoje od-
bicie. Chociaż jej sylwetka była nieco zniekształcona, do-
strzegła, że ubrana była w szpitalną koszulę podobną do tej,
którą miała na sobie martwa kobieta leżąca na zimnej mar-
murowej posadzce zaledwie kilkadziesiąt centymetrów od
niej.
Jednego mogła być pewna. To nie było więzienie w Gru-
dziądzu! Nie pamiętała co prawda jak ono wyglądało, ale
właśnie to miejsce było jedynym, jakie potrafiła wymienić
chociażby z nazwy. Poza tym jednym szczegółem, wspo-
mnieniem tatuażu i męża, którego usiłowała zabić, w jej
głowie tkwiła pustka. Czarna nicość, która nie pozwalała jej
przypomnieć sobie chociażby imienia ukochanego psa, jeśli
w ogóle takiego kiedykolwiek posiadała!
Jeszcze raz spojrzała na ciało swojego sobowtóra i prze-
rażona usiadła na podłodze w najdalszym rogu sali. Wsłu-
chując się w przyśpieszony rytm własnego serca, oczekiwała
na dalszy bieg wydarzeń.
8
e-bookowoMonika Hołyk-Arora Jestem tobą Rozdział I
Siedząc na niewygodnym, plastikowym krześle, raz po
raz zerkała na mężczyznę znajdującego się po drugiej stronie
stołu. Z pewnością przekroczył już czterdziesty piąty rok
życia. Być może nawet niedawno stuknęła mu pięćdziesiątka.
Ciemne, szpakowate włosy coraz bardziej traciły swój kolor,
ustępując miejsca siwiźnie świadczącej nie tylko o zaawanso-
wanym wieku, ale przede wszystkim o doświadczeniu życiowym,
które zdobył przez lata. Spoglądał na nią swoimi szarymi, świdru-
jącymi oczyma, próbując wniknąć w głąb jej umysłu. Zupełnie
jakby posiadał dostęp do tej części jej mózgu, która dla niej samej
od kilku godzin pozostawała tajemnicą.
– Naprawdę nic nie pamiętasz? – spytał jeszcze raz, nie
dowierzając.
Nie siliła się na słowną odpowiedź. Miała już po dziurki
w nosie odpowiadania ciągle od nowa na to samo, bezdennie
głupie pytanie. Po prostu pokręciła przecząco głową, żywiąc
nadzieję, że ten prosty gest zostanie właściwie zrozumiały.
– To niemożliwe! – stwierdził w końcu zniecierpliwiony
mężczyzna. – Powinnaś coś pamiętać! Cokolwiek!
9
e-bookowoMonika Hołyk-Arora Jestem tobąNerwowo wciągnęła powietrze, mając ochotę wrócić do swojej
sali, nawet jeśli nadal znajdowały się tam upiornie podobne do
niej zwłoki. Tam bowiem mogła przynajmniej zaznać spokoju
i zignorować pytania, na które nie potrafiła udzielić odpowiedzi.
– Pamiętam więzienie w Grudziądzu – szepnęła w końcu. –
Nie jako miejsce samo w sobie... Jedynie jego nazwę. Chyba tam
przebywałam – dodała łamiącym się głosem. – Jakieś mgliste
wyobrażenie męża, którego próbowałam zabić... Nie, to nawet
nie jest wspomnienie. To raczej fakt, który utkwił gdzieś głęboko
w świadomości. I ryba koi, wytatuowana na mojej łydce...
Mężczyzna odetchnął z ulgą tak bardzo widoczną, że nawet
nie próbował jej ukryć. Mogłaby przysiąc, iż niemal się przy tym
uśmiechnął.
– Świetnie!
Spojrzała na niego, zaskoczona. Nie była może wprawnym
psychologiem, chociaż może i była, jednak jej zdaniem za-
chowanie mężczyzny było nad wyraz dziwne. Kto bowiem,
będąc przy zdrowych zmysłach, ucieszyłby się na wieść o tym,
iż prawdopodobna zabójczyni siedzi tuż przed nim? Posta-
nowiła mniej mówić, a więcej słuchać. W ten sposób mogła
dowiedzieć się czegoś zarówno o sobie samej, jak i o miejscu,
w którym się znalazła.
– Inga. Mogę tak do ciebie mówić? – nieznajomy zagaił
w tym czasie przyjacielsko, rozsiadając się wygodniej w zaj-
mowanym przez siebie krześle.
– Nie wiem – skłamała. – A chciałbyś?
10
e-bookowoMonika Hołyk-Arora Jestem tobą
Pobierz darmowy fragment (pdf)