Czytaj dalej...
Czytaj dalej...
Czytaj dalej...
Czytaj dalej...
Czytaj dalej...
Czytaj dalej...
Czytaj dalej...
Copyright © by Janusz Pyda OP 2009
Copyright © for this edition by
Wydawnictwo W drodze 2009
Redaktor
Paulina Jeske-Choińska
Redaktor techniczny
Teodor Jeske-Choiński
Projekt okładki i stron tytułowych
Dorota Meissner
ISBN 978-83-7033-897-7
W drodze
Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów
ul. Kościuszki 99, 60-920 Poznań
tel. (061) 850 47 52, 852 39 62, faks (061) 850 17 82
e-mail: sprzedaz@wdrodze.pl
www.wdrodze.pl
Druk i oprawa: Drukarnia GS, Kraków
Są-że to nieziemskiego Przyjaciela znaki,
Ślady stóp, może szaty świetlistej muśnięcia,
Który, gdy mówię z ludźmi, zwraca ich pojęcia,
Słowa i czyny właśnie tam, gdzie tajne szlaki
Mojej myśli, lub chyli się, by skargę klęski
We mnie ukoić, albo sprzeciwia się mocy
Zła, którego nie widzę, to znów we snach nocy
Przedstawia scenę, jaką skończy się byt ziemski?
John Henry Newman
Właściwy sposób mówienia o aniele Bożym znajdu-
jemy prawdopodobnie dopiero w skrajnie trudnych
sytuacjach.
Gerhard Ebeling
Przedmowa
Nie zamierzam tłumaczyć, w jaki sposób korespon-
dencja, którą obecnie przedstawiam czytelnikom, wpad-
ła w moje ręce.
W przypadku aniołów, podobnie jak w przypadku
diabłów, istnieją dwa równie poważne, choć sprzeczne
ze sobą błędy, w które popadają wierzący. Po pierwsze,
można negować ich istnienie, czy też pozwalać sobie,
aby wiara w anioły nie miała żadnego odzwierciedle-
nia w życiu i modlitwie. Wiara traci wówczas cudowny
wymiar nadprzyrodzoności, Boża Opatrzność staje się
jedynie pojęciem, a my sami nie doświadczamy w ży-
ciu owego cudownego ciepła i delikatnej, a skutecznej
mocy Nieba. Drugim możliwym błędem jest traktowa-
nie aniołów tak, jak należałoby traktować baśniowe
wróżki, gdyby te rzeczywiście istniały. Oba błędy w po-
dejściu do anielskiego świata są niebezpieczne. Chłód
7
sceptyka i egzaltacja baśniopisarza w istocie niewiele
się od siebie różnią.
Forma niniejszej książki jest oczywiście nieudolną
próbą naśladowania Listów starego diabła do młodego au-
torstwa C.S. Lewisa. Sam Lewis w przedmowie do dwu-
dziestego czwartego wydania swoich Listów pisał:
(…) żywiłem do mojej książki żal za to, że nie była inną
książką, taką której nikt nie będzie mógł napisać. W sy-
tuacji idealnej rady Screwtape’a, kierowane do Piołuna,
winny być zrównoważone radami archanielskimi, skie-
rowanymi do opiekującego się pacjentem anioła stróża.
Bez tego obraz ludzkiej egzystencji jest zniekształcony.
Lecz któż byłby w stanie wypełnić tę lukę? Nawet gdyby
ktoś – a musiałby być kimś o wiele lepszym ode mnie
– potrafił wznieść się na wymagane wyżyny duchowe,
to jakim „adekwatnym stylem” mógłby się posłużyć? Bo
styl ten byłby w istocie częścią treści. Same porady to
jeszcze za mało; każde zdanie musiałoby mieć w sobie
zapach Nieba. A w dzisiejszych czasach, gdyby nawet
ktoś potrafił posługiwać się prozą jak sam Traherne, nie
pozwolono by mu, bo kanon „funkcjonalizmu” pozbawił
literaturę możliwości pełnienia połowy jej funkcji.
Nie jestem lepszy od Lewisa. Nie wzniosłem się na
wymagane wyżyny duchowe. Nie posługuję się „ade-
kwatnym stylem”. Żadne ze zdań w tej książce nie ma
zapachu Nieba – a na pewno nie ma go dzięki formie.
Nie posługuję się też prozą jak sam Traherne. Nie wiem
nawet do końca, czym jest wspomniany przez Lewisa
8
kanon „funkcjonalizmu”. Napisałem tę książkę, bo wy-
dawało mi się, że może być komuś przydatna. A poza
tym, nawet kiepski strzelec zasługuje na szacunek, jeśli
przyjmuje wyzwanie na pojedynek.
Janusz Pyda OP
Kraków, 27 lutego 2009 roku
O modlitwie
Mój drogi Kasjelu,
problemy z modlitwą Twojego podopiecznego na-
prawdę nie wynikają z braku umiejętności w tej ma-
terii. Wiem, on twierdzi, że nie potrafi się modlić, ale
uwierz mi na słowo – nie to jest trudnością. Przecież
w ich sercach sam Duch jest nauczycielem modlitwy
i, co ważniejsze, jest też Tym, który się modli. Jeśli tylko
trwają w łasce, to wystarczy przecież, że się do Niego
przyłączą, a On sam wszystkiego ich nauczy. Z tego,
co udało mi się zauważyć, kłopoty z modlitwą naszych
ludzkich przyjaciół mają zwykle jedną z dwóch bardzo
prostych przyczyn: słabą wolę albo pychę. Nie znam
dobrze Twojego podopiecznego, ale wydaje mi się, że
modlitwa sprawia mu problemy raczej ze względu na
wybujałe ambicje, a nie z powodu nieumiejętności wzię-
cia się w garść. Mogę się mylić, więc sam dobrze mu się
przyjrzyj.
13
Przede wszystkim nie wiem, czy zwróciłeś uwagę,
że zasada, którą przyjął w swoim życiu modlitwy, to
„wszystko albo nic”. Nie modlił się już ładnych kilka dni,
bo powiedział sobie: „Albo będę miał czas na modlitwę
długą, solidną, osobistą i w pełnym skupieniu, albo nie
będę – jak to określa – klepał paciorka”. To mniej więcej
tak, jakby stwierdził, że nie będzie nikomu mówił „dzień
dobry” aż do momentu, gdy dostanie urlop i będzie miał
czas na długą i uważną rozmowę ze wszystkimi.
Zasada „wszystko albo nic” ma zabójcze skutki dla
modlitwy. Ponieważ ludzie rzadko czują, że mogą się
pomodlić solidnie i wystarczająco długo, nie modlą
się w ogóle. To prawda, że nasz Pan, kiedy stał się jed-
nym z nich, sam ich uczył maksymalizmu i oddawania
wszystkiego – ale wszystkiego, co mają, Kasjelu, a nie
tego, co jak im się wydaje, mieć powinni. To istotna
różnica.
Pamiętasz tę historię, kiedy Pan rozmnożył pięć
chlebów i dwie ryby tak, że najadły się tłumy? Jego ucz-
niowie chcieli wszystkich odprawić do miasta, bo stwier-
dzili, że mając za mało pożywienia, i tak nie będą w sta-
nie nic zaradzić na głód tysięcy słuchaczy. A On kazał
im nakarmić tłumy. Dali Mu wszystko, co mieli, i Pan
to błogosławił. Wszyscy się nasycili i zostało dwanaście
koszów ułomków.
Z modlitwą jest tak samo. Twój podopieczny nie
chce wykorzystać tego czasu i sił, które ma, aby się
modlić, bo wydaje mu się, że to krop la w morzu jego
modlitewnych powinności, potrzeb i – obawiam się, że
to chyba dla niego najważniejsze – możliwości. Właś-
14
ciwie urąga to jego ambicji, bo on chciałby już być mi-
stykiem, a tu ma czas i siłę tylko na to, żeby zmówić
pacierz. Uważa, że trzeba nakarmić tłumy, a ma tylko
pięć chlebów i dwie ryby. Jeśli jednak zrobi to wszystko,
co może zrobić – i nic więcej – uklęknie po prostu przy
łóżku, uczyni znak krzyża, odmówi Ojcze nasz, Zdrowaś
Maryjo i Chwała Ojcu, wówczas Pan również odmówi bło-
gosławieństwo nad jego modlitwą i zaspokoi wszystkie
jego potrzeby i pragnienia, tak że zadziwi go nadmia-
rem łaski.
A pamiętasz, Kasjelu, tę kobietę w świątyni, która
tak zachwyciła naszego Pana? Była prawdziwie piękna.
Cóż mogły zdziałać te jej dwa małe pieniążki wrzuco-
ne do skarbony? Dała wszystko, co miała, a przecież
wiedziała, że to jest mało. Prawdopodobnie wiedziała
też, że nie ma sensu pozbawiać się wszystkiego, bo owo
„wszystko” to i tak zbyt mało, żeby zmieniło cokolwiek.
A poza tym wszyscy dawali znacznie więcej. Jednak nasz
Pan pochwalił właśnie ją. Jeśli Twój podopieczny nauczy
się dawać w modlitwie wszystko, co ma – zwłaszcza jeśli
będzie dawał ze swego niedostatku – szybko doświadczy
mocy Pana, która rozmnaża dobro ponad jakąkolwiek
stworzoną miarę.
Zwróć też uwagę, czy Twój człowieczy przyjaciel przy-
padkiem nie lekceważy modlitwy prośby, zwłaszcza zaś
modlitwy wstawienniczej za swoich bliskich i przyjaciół.
Wydział Filologiczny naszych upadłych braci wprowadził
nawet w powszechny obieg pewne powiedzenie, które
choć zawiera w sobie trochę prawdy, to jednak pociąg-
nęło za sobą potworne skutki w życiu modlitwy i życiu
15
duchowym wielu naszych podopiecznych. Zapamiętaj,
proszę, na przyszłość, że zwykle taka jest właśnie kon-
strukcja pokus zmajstrowanych przez naszych upadłych
braci. Trochę prawdy i ogromny narosły na niej pasożyt,
który przenosi się z szybkością wirusa na wszystkich nie-
ostrożnych i mało roztropnych. Otóż zauważyłeś pewnie,
jak często Twój podopieczny zwykł z dezaprobatą ma-
wiać o swoich modlitwach, a co gorsza – o modlitwach
innych: „ Jak trwoga, to do Boga”. Chce w ten sposób
poddać krytyce modlitwę – jak ją określa – interesowną
i wynikającą z życiowych trudności.
Kasjelu, czy rozumiesz absurd tej dezaprobaty? A do
kogóż niby mieliby się oni uciekać w chwilach trudności?
A poza tym, czy jest bardziej szczere wyznanie wiary we
wszechmoc, opatrzność i miłość naszego Pana niż ufna
prośba skierowana doń w chwili próby? Pamiętasz, jak
Pan zasnął, gdy płynął z uczniami po jeziorze? Czy było
w tym coś złego, że apostołowie obudzili Go, gdy jezioro
się wzburzyło? A niby któż inny miałby uciszyć morze
i wiatr? Komu innemu byłyby posłuszne? Na szczęście
w porę obudzili Pana. Gdyby unieśli się pychą i chcieli
jako doświadczeni rybacy sami sobie poradzić, wszyscy
by potonęli. Dobrze, że Go obudzili, źle, że w ogóle po-
zwolili Mu zasnąć. Nie pozwól Twojemu podopiecznemu
zaniedbać modlitwy prośby i błagania. Ta modlitwa jest
potężnym wyznaniem wiary. Niech nie myli bezintere-
sowności w modlitwie z pychą, która o nic nie chce pro-
sić i o wszystko prosić się wstydzi.
I jeszcze jedna rzecz. Wiara, jak wiesz, działa po-
przez miłość. Nad modlitwą, która z wiarą silnie jest
16
związana, najlepiej pracuje się nie za pomocą lektury
i marzeń, ale właśnie miłości. Rozumiesz, o co mi cho-
dzi? Pamiętasz tego setnika, poganina, który przyszedł
prosić naszego Pana o uzdrowienie swojego sługi? Ka-
sjelu, jakaż to była modlitwa wstawiennicza! Nasz Pan
zdziwił się nią i zachwycił – a w zasadzie zachwycił się
wiarą tego żołnierza. Zwróć, proszę, uwagę na ten zwią-
zek – modlitwa wstawiennicza za innych, ponieważ jest
prawdziwym wyrazem miłości bliźniego, wynosi wiarę
i modlitwę na szczyty doskonałości. Jeśli będziesz chciał
pomóc Twojemu podopiecznemu w rozwoju wiary, to
namów go nie tyle do czytania Mertona, ile raczej do
wytrwałej modlitwy za konkretnego człowieka, który
jest blisko niego.
Drogi Kasjelu, wiem, że Twój podopieczny siedzi te-
raz po turecku przed zapaloną świecą i wystylizowaną
ikoną, pali kadzidło i stara się szybko przebrnąć drogę
medytacji, aby zanurzyć się w kontemplacyjnym, poza-
słownym obcowaniu z samym Bogiem. Twoim zadaniem
jest tak przejąć go losem jego sąsiadki, która właśnie
znalazła się w szpitalu i czeka na wyniki badań onko-
logicznych, aby pobiegł do najbliższego kościoła – bar-
dzo dobrze, że jest barokowy i nie odpowiada jego niby
ascetycznym gustom – upadł na kolana przed brzydkim,
jego zdaniem, tabernakulum, złożył ręce tak mocno,
jakby od tego miała zależeć skuteczność prośby, i z rów-
nym zaangażowaniem wypowiadał słowa prostej dzie-
cinnej modlitwy, bo wzniosłych i wymyślnych fraz nie
będzie w stanie ułożyć, ze strachu i troski o tę piękną
dziewczynę. A jeśli przy okazji odkryje wreszcie, że jest
17
w niej zakochany, to upieczemy dwie pieczenie na jed-
nym ogniu. Nie bój się, Kasjelu, w sprawie dziewczyny
widziałem się już dziś z Rafałem. Obiecał, że zrobi, co
w jego mocy. Sam wiesz, co to znaczy.
Stale się za Was modlę
Twój brat Zeruel
Spis treści
Przedmowa / 7
O modlitwie / 11
O heroizmie / 19
O Kościele / 27
O wolności i odpowiedzialności / 33
O egoizmie / 41
O autorytetach / 49
O spowiedniku / 57
O duchowości i psychologii / 65
O grzechach głównych i nieczystości / 73
O walce z nałogiem nieczystości / 81
O Opatrzności i miłosierdziu / 89
O mistyce i ascezie / 97
O młodości i podejmowaniu decyzji / 105
O małych wspólnotach / 113
O hipokryzji / 121
O cierpieniu / 129
O szczęściu / 137
O ryzyku wiary / 145
O żalu za grzechy / 153
O zamianie ról / 161