Czytaj dalej...
Czytaj dalej...
Czytaj dalej...
Czytaj dalej...
Introwertyzm
Karin Ackermann-Stoletzky
Introwertyzm
Cicha moc
Przełożyła Barbara Grunwald-Hajdasz
Tytuł oryginału
Introvertiertheit: Die leise Stärke
© This translation published by arrangement with Joh. Brendow Sohn Verlag GmbH.
© Copyright for this edition by Wydawnictwo W drodze, 2019
Redaktor prowadzący – Ewa Kubiak
Redakcja – Lidia Kozłowska
Korekta – Paulina Jeske-Choińska, Lidia Kozłowska
Skład i łamanie – Stanisław Tuchołka • panbook.pl
Redakcja techniczna – Krzysztof Lorczyk OP
Projekt okładki i layoutu – Krzysztof Lorczyk OP
Fotografia (s. 2) – Robert Scott, Thomas Brown – rycina, wellcomeimages.org
ISBN 978-83-7906-357-4
Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze sp. z o.o.
Wydanie I, 2019
ul. Kościuszki 99, 61-716 Poznań
tel. 61 852 39 62, faks 61 850 17 82
sprzedaz@wdrodze.pl
www.wdrodze.pl
Rozdział 1
Introwertycy w gwarnym świecie
Przewaga ekstrawertyków
Za dwie godziny rozpocznie się firmowe spotkanie bożonarodzeniowe
dla pracowników. Wigilia w pracy. Będą tam wszyscy koledzy. Będzie wy-
gadany i charyzmatyczny szef, będą też ludzie z innych działów. Jedzenie
będzie jak zawsze dobre. Pani Müller ze swoim sarkastycznym poczuciem
humoru pewnie znów rozbawi całe towarzystwo, a kolega Frankmann
przygotuje najpewniej jakiś zabawny wierszyk, jak zwykle.
A ty? Cieszysz się na miły wieczór spędzony wśród ludzi? A może
przeraża cię wizja tego, że znów w milczeniu przesiedzisz cały czas nad
talerzem, powoli przeżuwając każdy kęs i unikając kontaktu wzroko-
wego z kolegami, podczas gdy ci będą się głośno śmiać i rozmawiać
ożywionymi głosami? Czy jest tak, że w ogóle z trudem pokonujesz
opór przed pójściem na spotkanie, ponieważ męczy cię błahość pro-
wadzonych tam rozmów? Nie chcesz się włączać w pogaduszki o ni-
czym, a przecież nie możesz przez cały wieczór nakładać sobie czegoś
na talerz, aby udawać, że wciąż jesteś czymś zajęty? Jeśli tak właśnie
Introwertycy w gwarnym świecie | 5
jest, to oznacza – najprawdopodobniej – że należysz do grupy „cichych
tej ziemi”1.
Jednak to, że nie jest się amatorem spotkań towarzyskich, nieko-
niecznie musi oznaczać wadę. Dla mnicha w klasztorze kontemplacyj-
nym byłaby to nawet prawdziwa zaleta, jednak w naszym społeczeństwie
w czasach permanentnego bycia w kontakcie masz z pewnością często
wrażenie, że w jakimś sensie jesteś odmieńcem. Wszystko wskazuje dziś
na to, że nasza kultura jest na ogół cywilizacją ekstrawertyków. Ten, kto
chce odnieść sukces, musi pielęgnować kontakty. Zdolność nawiązywa-
nia relacji międzyludzkich jest najważniejszym krokiem na drodze do
sukcesu.
W świadomości ludzkiej panuje głęboko zakorzenione przeświad-
czenie, że luźny kontakt wzrokowy z innymi osobami, small talk – rozmo-
wa o niczym na przyjęciu lub pogawędka z obcym w windzie, błyskotliwe
riposty, szybkie i spontaniczne reakcje pomagają być skutecznym w roz-
maitych sytuacjach. Jednak wszystkie te reakcje nie należą do mocnych
stron introwertyka. W roku 1994 psycholog Howard Giles opublikował
wyniki badań, na podstawie których dowiadujemy się, że ludzi mówią-
cych szybko i głośno postrzegamy jako kompetentniejszych, sympatycz-
niejszych, mądrzejszych, ciekawszych, a nawet – lepiej wyglądających.
Rozmaite badania na temat szczęścia w życiu dowodzą jednoznacznie, że
ekstrawertycy mają przeciętnie więcej szczęścia przy poszukiwaniu pracy,
mieszkania czy partnera życiowego. Gdy popytają znajomych, od razu
znajdują się ze trzy kwatery do wyboru, szef natychmiast sobie o nich
przypomina, kiedy szuka kogoś do nowego zadania itd. W ogóle ekstra-
wertycy szybko reagują, jeśli tylko nadarza się dobra okazja.
1 Autorka najpewniej odwołuje się do wersetu z Psalmu 35,20 (niem. „Die Stillen im Lan-
de”). Por. Biblia Tysiąclecia, wyd. IV, Pallottinum, Poznań–Warszawa 2003 (http://biblia.deon.
pl/): „Bo nie mówią o tym, co służy pokojowi, a dla spokojnych w kraju obmyślają zdradliwe
plany” lub – co w tym kontekście wydaje się bardziej adekwatne – Księga Psalmów, przeł. z he-
brajskiego Cz. Miłosz, Katolicki Uniwersytet Lubelski, Lublin 1982: „Gdyż nie mówią o pokoju,
ale przeciwko cichym tej ziemi zamyślają zdrady” – przyp. tłum.
6 | Rozdział 1
Ideał człowieka naszych czasów to osoba towarzyska, dobrze pra-
cująca w zespole, odnajdująca się w grupie, chętnie przebywająca wśród
ludzi, gotowa podjąć ryzyko oraz mająca dobre kontakty. Przeciętny
współcześnie żyjący człowiek w każdej wolnej chwili wysyła e-maile, sie-
dzi na Facebooku albo szybko reaguje na WhatsAppie. W porządku, ta
wizja jest oczywiście trochę uproszczona i przesadnie wyolbrzymiona,
pasuje jednak doskonale do obrazu teraźniejszości.
Kiedyś człowiek oczytany i spokojny był podziwiany o wiele częściej
niż dziś. Umiejętność bycia samemu doceniano jako ważną część ludzkiej
egzystencji. Wysokie notowania miała potrzeba przemyślenia sobie rze-
czy przed podjęciem decyzji i brania pod rozwagę całego spektrum oko-
liczności. Wycofanie się i wyciszenie, by coś przemyśleć, traktowane były
nawet jako postawa idealna. Arthur Schopenhauer napisał na przykład
w roku 1851 w swojej książce Aforyzmy o mądrości życia: „Dla człowieka
wybitnego pod względem intelektualnym samotność ma dwojaką zaletę:
po pierwsze, przestaje sam z sobą, po wtóre, nie przestaje z innymi”2.
Jest wielu takich, którzy także i dziś patrzą na to w ten sposób. To
introwertycy. Chętnie przebywają w samotności, nie potrzebują żadnych
stałych bodźców ani kontaktów ze światem zewnętrznym. Niechętnie
stają na przedzie, a jeśli już się tam znajdą, to nie wypadają w tej roli
najlepiej. Wielu z nich mówi cicho, a podczas publicznego wypowiada-
nia się wygląda na zbitych z tropu, zagubionych, spiętych, zbyt skoncen-
trowanych na sobie. Wielu z nich unika kontaktu wzrokowego. Kiedy
się przysłuchują, czynią to wszystkimi zmysłami, uważnie. Wpatrują się
bardzo wnikliwie w rozmówcę tak, by nie przegapić żadnego szczegółu.
Jednak wszystko to jest dla nich bardzo męczące, ponieważ w to-
warzystwie innych ludzi mózg introwertyka nie wyłącza się, to znaczy –
ciągle pracuje na najwyższych obrotach. Wszystko muszą obserwować,
2 Artur Schopenhauer, Aforyzmy o mądrości życia, przełożył, wstępem i przypisami opa-
trzył J. Garewicz, Czytelnik, Warszawa 1974, s. 178.
Introwertycy w gwarnym świecie | 7
postrzegać, przemyśliwać. Słowa nie powstają podczas mówienia (szcze-
gólnie w sytuacjach nieznanych i w towarzystwie obcych ludzi), muszą
być przygotowane w głowie, zanim zostaną wypowiedziane. Dlatego też
introwertycy pilnie potrzebują chwil samotności i ciszy, żeby wsłuchać
się w siebie samych i odpocząć od wszechobecnego zgiełku i hałasu. Dla
introwertyka kontakty społeczne są przyjemnością tylko wtedy, gdy doty-
czą znanych mu ludzi i odbywają się w znanym mu środowisku, poza tym
wiążą się z ciężką pracą, a networking – „podłączenie do sieci” – nawiązy-
wanie kontaktów jest w najlepszym wypadku podyktowane koniecznością
lub poczuciem obowiązku, jednak nigdy nie chęcią czy potrzebą serca.
Amerykańska blogerka Kate Bartolotta opisała to w sposób bardzo
piękny: „Wyobraźmy sobie, że każdy ma do dyspozycji szklankę pełną
energii. Introwertyk musi prawie na każdą społeczną interakcję wypić
jeden łyk z tej szklanki, podczas gdy ekstrawertyk z każdym kolejnym
kontaktem uzupełnia szklankę nową energią. Większości introwertyków
jednak to nie przeszkadza. Chętnie się dzielą i z radością przebywają
z innymi. Jednak kiedy szklanka jest pusta, potrzebują po prostu trochę
czasu, by napełnić ją ponownie”.
Lubię swoją pracę, chociaż mam w niej często do czynienia z wieloma ludź-
mi. W sklepie moja rola jest jasno określona: przychodzi ktoś, kto potrzebu-
je nowych okularów, sprawdzam jego wzrok, udzielam porad, dopasowuję
szkła… Wiem, o co chodzi, jestem dobra w swoim fachu, pracuję z dokład-
nością i starannością, a klientów obsługuję możliwie jak najlepiej.
Lecz każdego dnia, kiedy wybieram się do pracy, już po drodze się
zastanawiam, o czym będę musiała rozmawiać z moją współpracownicą.
Może to głupie, ale naprawdę układam sobie często zawczasu w myśli ja-
kieś zdanie, które wypowiem poza zdawkowym „dzień dobry”. Może coś
na temat pogody albo: „Jak się spało mimo pełni księżyca?”. Potem cieszę
się, że mogę zniknąć na zapleczu, bo tak po prostu stać obok niej w kłopo-
tliwej ciszy jest dla mnie nieprawdopodobnie niezręczne, choć odezwać się
8 | Rozdział 1
ponownie – dokładnie tak samo męczące. Mimo że się staram, jestem pew-
na, że uważa mnie za arogantkę. Jednak zwykłe pogaduszki są dla mnie jak
wspinaczka na Mount Everest!
Według Heiko Ernsta „introwertycy [potrzebują] około dwóch go-
dzin odpoczynku na każdą godzinę »kontaktów społecznych«. Wtedy
dopiero odzyskują zdolność i chęć, by zdecy-
Introwertycy lubią
dować się ponownie na towarzystwo i błahą
rozmawiać na ważkie
rozmowę z ekstrawertykami”3.
tematy w małych grup-
kach znanych sobie osób.
W tłumie i w powierz-
chownych kontaktach
czują się obco.
„W Ameryce dokonało się przejście od
tego, co wpływowy historyk kultury, Warren
Susmann, nazywa »kulturą charakteru«, do
»kultury osobowości«, któremu towarzyszy-
ło otwarcie puszki Pandory osobistych lęków
i niepokojów, których nigdy nie udało nam
się całkowicie wyzbyć. (…) Dominacja »kultury osobowości« sprawiła, że
Amerykanie zaczęli zwracać coraz większą uwagę na to, w jaki sposób są
oni postrzegani przez innych” – wyjaśnia Susan Cain, autorka książki Ci-
szej proszę… „Stany Zjednoczone szybko przekształciły się ze społeczeń-
stwa rolniczego, w którym dominowały wielkie domy na prerii, w silne
społeczeństwo przemysłowe o wysokim stopniu zurbanizowania, w któ-
rym »główny interes Amerykanów polega na robieniu interesów«. (…)
Jednak wraz z nadejściem XX wieku postępujące w niezwykle szybkim
tempie uprzemysłowienie, urbanizacja oraz masowa imigracja sprawi-
ły, że liczba mieszkańców dużych miast zaczęła gwałtownie rosnąć. (…)
Amerykanie nagle zauważyli, że nie współpracują już ze swoimi sąsiada-
mi, lecz z całkiem obcymi sobie osobami. »Obywatele« przekształcili się
w »pracowników«, stojących w obliczu problemu, w jaki sposób zrobić
3 „Psychologie Heute” 2011, nr 1.
Introwertycy w gwarnym świecie | 9
dobre wrażenie na kimś, z kim nie łączą ich żadne obywatelskie ani ro-
dzinne więzi”4.
Ludzie, którzy są głośni, wciąż rozgadani i którzy świetnie odnajdują
się w gwarnych wielkich grupach, szybko doprowadzają introwertyków
do nadmiernego obciążenia bodźcami zewnętrznymi i pozbawiają ich
energii, również tej fizycznej.
Niewłaściwa droga?
Kiedy miałam dziewięć lat, pojechałam po raz pierwszy na obóz letni. Moja
mama zapakowała mi całą walizkę książek, co wydało mi się rzeczą zupełnie
normalną, ponieważ w mojej rodzinie czytanie było jednym z ważniejszych
zajęć, którym oddawaliśmy się wspólnie. Może to wydać się wam osobliwe,
ale dla nas był to taki sposób na wspólne spędzanie czasu. Otoczona ciepłem
domowego ogniska i bezpieczna w rodzinnym gronie, mogłam bujać w obło-
kach i błąkać się po krainie własnej wyobraźni pełnej rozmaitych przygód.
Myślałam sobie, że na letnim obozie także tak będzie, może nawet lepiej.
Wyobrażałam sobie dziesięć dziewcząt, które siedzą w namiocie w koszulach
nocnych i po uzgodnieniu czytają wspólnie wybraną książkę.
Jednak obóz wakacyjny przypominał raczej studencką prywatkę bez
alkoholu. Już pierwszego dnia zebrała nas razem nasza przewodnicząca
grupy i przekazała nam swoją dewizę, którą miałyśmy sobie zapamiętać
raz na zawsze i powtarzać ją każdego dnia przez resztę lata, by wzbudzać
poczucie wspólnoty. A szło to tak: P-S-Z-E-B-O-J-E-M. Tak, tak to zapisała
na tablicy: „Pszebojem, pszebojem, jesteśmy pszebojowe”. No tak. Było dla
mnie wprawdzie zagadką, dlaczego mamy być takie przebojowe i na doda-
tek musimy zapisywać to słowo z błędem ortograficznym, ale śpiewałam
to hasło razem z innymi. Jak trzeba było, to skandowałam je głośno, dając
4 Susan Cain, Ciszej proszę… Siła introwersji w świecie, który nie może przestać gadać, przeł.
J. Korpanty, Laurum, Warszawa 2012, s. 42–43.
10 | Rozdział 1
z siebie wszystko. Ale tak naprawdę to po prostu czekałam, aż będę mogła
się oddalić, by poczytać swoje książki.
Jednak kiedy po raz pierwszy sięgnęłam do walizki po jedną z nich,
przyszła do mnie do sypialni najbardziej zawadiacka dziewczyna i zapytała:
– Dlaczego siedzisz tu sama i nic nie mówisz?
Było to oczywiste przeciwieństwo hasła P-S-Z-E-B-O-J-E-M. A kiedy
próbowałam po raz drugi wyciągnąć książkę, przyszła do mnie już sama
przewodnicząca grupy z bardzo zatroskaną miną i powtórzyła swoje słowa
na temat ducha wspólnoty i że musimy ostro nad tym popracować, by po-
stępować koleżeńsko i nie separować się od innych.
Tak więc odłożyłam swoje książki z powrotem do walizki i wsunęłam
ją pod łóżko, gdzie pozostała przez resztę wakacji. Czułam się z tego powodu
trochę winna. Sądziłam, że książki mnie potrzebują, wołają do mnie, a ja
je zaniedbuję i porzucam. Jednak więcej nie otworzyłam już walizki aż do
czasu, gdy pod koniec lata wróciłam do domu do swojej rodziny.
Teraz zdecydowałam się na opisanie tej właśnie historii. Mogłabym
wam opowiedzieć jeszcze z pięćdziesiąt innych dokładnie takich samych.
Każda z tych sytuacji ujawniała mi jedną prawdę. Przekaz był jasny jak
słońce, że moje spokojne i introwertyczne usposobienie w jakimś sensie nie
jest właściwą drogą, że powinnam wreszcie spróbować być bardziej ekstra-
wertyczna, że powinnam się otworzyć na ludzi. Jednak głęboko w swoim
wnętrzu przeczuwałam zawsze, że to nie jest dla mnie dobre, czułam, że
introwertycy też mogą być na swój sposób wspaniali, gdy będą tacy, jacy
są. Jednak przez całe lata wypierałam tę intuicyjnie przewidywaną prawdę
i zostałam prawniczką na Wall Street zamiast pisarką, o czym zawsze ma-
rzyłam – zostałam nią ostatecznie także dlatego, że musiałam sama sobie
udowodnić, iż mogę być odważna. Że mogę decydować o sobie i o innych.
I chodziłam całe lata do przepełnionych gwarnym tłumem barów, chociaż
właściwie wolałam skromną kolację z przyjaciółmi. A te decyzje negujące
mnie samą podejmowałam tak instynktownie, że nie zdawałam sobie nawet
z tego sprawy.
Introwertycy w gwarnym świecie | 11
Wielu introwertyków postępuje w ten sposób, z pewnością ze szkodą
dla siebie samych, ale też ze szkodą dla swoich kolegów i w końcu dla całego
otoczenia. Ze szkodą dla świata, jakkolwiek górnolotnie to może zabrzmieć.
Ponieważ jeśli idzie o kreatywność i zdolności przywódcze, potrzebujemy in-
trowertyków, którzy czynią to, co potrafią, najlepiej. Jedną trzecią do połowy
społeczeństwa stanowią introwertycy – j e d n a t r z e c i a d o p o ł o w y.
To znaczy jeden z dwóch lub trzech twoich znajomych jest introwertykiem.
Nawet jeśli być może sami jesteście ekstrawertykami, to mówię o waszych
kolegach, partnerach, dzieciach i osobach, które też siedzą obok was – oni
wszyscy podlegają tym uprzedzeniom, które tkwią głęboko zakorzenione
w naszym społeczeństwie. Osoby o skłonnościach introwertycznych wyra-
żały to już wcześniej całymi sobą, nie znajdując jednak dla tego, co robiły,
odpowiednich słów. (…)
Jeśli wyjdziemy od tego, że ludzie cisi i głośni prawie w tej samej liczbie
mają dobre i złe pomysły, wtedy myśl, że tylko głośne i energiczne osoby
mogą się przebić, powinna nastroić nas do przyjrzenia się temu z całą troską
i wzbudzić nasz niepokój. (…)
Staranność, analiza, koncentracja – to
mocne strony cichych. Dlaczego więc daje-
my im wciąż odczuć, że nie są wystarcza-
jąco dobrzy?5
Jako dziecko i nastolatka
o cechach introwertycznych
czułam się uwięziona we
własnych myślach. I okropnie
cierpiałam z tego powodu.
Moja kamienna twarz dzia-
łała na otoczenie raczej nie
najlepiej, odbierana była jako
wyraz zarozumiałości
(Martina Ziel).
Introwertyk już w dzieciństwie
staje przed wyzwaniem, jakim jest
aktywne kształtowanie kontaktów
z innymi ludźmi. Introwertycy ze swej
natury są (przynajmniej w obecności
obcych ludzi) bardziej wycofani niż
5 Fragment wykładu Susan Cain, przetłumaczony na język niemiecki przez Judith Matz,
cytat na podstawie mymonk.de (Strona dla wysoce wrażliwych ludzi), dostęp 31.12.2018.
12 | Rozdział 1
inni, dlatego rodzice dzieci o cechach introwertycznych martwią się, kie-
dy widzą, że ich pociechy są zachowawcze, milczące i zamknięte w sobie.
Dzieci takie często bawią się same, a ich bogate życie wewnętrzne ukazu-
je się poprzez kreatywne i pełne fantastycznych pomysłów zabawy z po-
działem na role, przy czym rolę rozmówcy przyjmują one same lub ich
zabawki. Często dzieci takie dużo i chętnie czytają, malują lub wykazują
talenty muzyczne.
Wycofane dziecko, które nawet na dźwięk tra-ta-ta lub drobnego
hałasu czuje się nadmiernie obciążone, wzbudza w rodzicach poważne
obawy i głębokie przekonanie, że w przyszłości będzie miało życiowe
problemy i że sobie nie poradzi.
Pochodzenie pojęcia introwertyzm
Wyraz introwertyzm oznacza „do wewnątrz”, „skupienie się na własnym
życiu wewnętrznym”. Słowo pochodzi od łacińskich wyrazów vertere –
zwrócić się i intro – do wewnątrz6.
Szwajcarski psychoanalityk Carl Gustav Jung jako jeden z pierwszych
w dziedzinie psychologii posłużył się pojęciami introwersji i ekstrawersji
w odniesieniu do typologii osobowości człowieka7. Introwersję tłumaczył
jako skupienie energii psychicznej do wewnątrz, z dala od zewnętrznego
świata.
6 „Introwersja (łac.) – cecha osobowości wyróżniona przez C.G. Junga, oznaczająca
ukierunkowanie osobowości »do wewnątrz«, skłonność do skupiania się na własnych prze-
życiach wewnętrznych przy braku zainteresowania światem zewnętrznym; dla typu osobo-
wościowego introwertyka charakterystyczna jest przewaga myślenia nad działaniem, refleksji
nad czynem, duża wrażliwość, wysoki stopień samoświadomości, a zarazem powściągliwość
i trudności w kontaktach z innymi ludźmi oraz w przystosowaniu się do otoczenia; przeci-
wieństwo ekstrawersji”, Nowa Encyklopedia Powszechna PWN, t. 3: I–Ł, PWN, Warszawa 1996,
s. 72 – przyp. tłum.
7 Carl Gustav Jung, Typy psychologiczne, przeł. R. Reszke, Wydawnictwo KR, Warszawa
1997.
Introwertycy w gwarnym świecie | 13
Carl Gustav Jung był dobrym obserwatorem. Dlatego też w trakcie
swojej codziennej praktyki z pacjentami szybko uświadomił sobie, że ci
nie są tylko „nosicielami określonego obrazu
„Zachwytu doznają oba
choroby”, lecz jako ludzie, którzy rozmaicie
typy”, jednak… „eks-
odczuwają, myślą i postrzegają, są obdarzeni
trawertykowi zachwyt
odmiennymi cechami, tak więc inaczej prze-
przepełnia usta tym,
żywają swoje dolegliwości. Ta obserwacja ka-
zała mu wyciągnąć z tego wniosek, że muszą
co ma w sercu, a intro-
być odmiennie traktowani i leczeni. Pojmo-
wertykowi je zamyka”
wał on swoją rolę w tym procesie jako swo-
(Carl Gustav Jung).
iście rozumianego „tłumacza”, próbował
pomagać pacjentom zrozumieć samych siebie. Starał się negocjować
między ludźmi, wskazując, że trzeba wyjść od uświadomienia sobie pra-
wa do rozmaitego postrzegania świata, problemów i siebie. Rozmawiał
na przykład ze zwaśnionymi małżonkami na temat odmienności natury
partnerów związku. Wskazywał na różne typy osobowości jako przyczy-
nę nieporozumień. Po to, by móc wyjaśnić tę problematykę, rozwinął
naukę o osobowościach, w ramach której dokonał zrazu rozróżnienia na
aktywne i bierne natury, potem zaś na refleksyjne i nierefleksyjne. Istot-
na różnica między tymi typami psychologicznymi ukazywała się wedle
jego obserwacji poprzez sposób ich wewnętrznej reakcji na bodźce ze-
wnętrzne: jedni reagowali wycofaniem, wydawało się, że od razu mówili
sobie wewnętrznie „nie”, podczas gdy inni szybko i otwarcie zdolni byli
do nawiązywania relacji. Do określenia tych dwóch różnych postaw uży-
wał terminów: introwersja i ekstrawersja.
Introwertycy w gwarnym świecie
Można odnieść wrażenie, że ekstrawertycy stanowią większość. Jednak nie
ma zgodności co do tego, czy faktycznie jest ich więcej niż introwertyków.
Niektórzy eksperci szacują stosunek osób o cechach ekstrawertycznych
14 | Rozdział 1
do tych o cechach introwertycznych w populacji ludzi na 70 do 30 .
Inni wychodzą z założenia, że opinie na temat proporcji są zaburzone
zjawiskiem większej rozpoznawalności ekstrawertyków, głównie dlatego,
że cisi introwertycy nie są tak zauważalni jak głośni ekstrawertycy. Poza
tym wielu introwertycznie nacechowanych ludzi dopasowuje się do ocze-
kiwań otoczenia i przez to nie od razu są postrzegani przez pozostałych
członków populacji jako nietowarzyscy introwertycy.
Wydaje się, że w polityce i gospodarce czołowe pozycje zajmują
w większości ekstrawertycy – jednak praktyka pokazuje coś innego. Nie-
miecka kanclerz Angela Merkel należy z pewnością raczej do grupy in-
trowertyków, podobnie jak jej poprzednicy – Willy Brandt i najpewniej
także Helmut Schmidt, który o sobie zwykł był mawiać: „Dobrze, że nie
muszę słuchać tego, co mówię. Wypowiadam się tylko w sprawach, na te-
mat których mam wiedzę. Słusznie, czasami mówię może trochę w nazbyt
skomplikowany sposób, jednak nadal jestem popularny”.
Jest ktoś, kogo uznać należałoby raczej za ekstrawertyka, choć mówi
on o sobie jako o „przysposobionym” czy „przyuczonym introwerty-
ku”. To Barack Obama. Prezydent USA jest nie tylko spokojnym, cichym
człowiekiem, lecz jest także jednocześnie opanowany, dowcipny i cha-
ryzmatyczny. Świadomość władzy, funkcja publiczna i introwersja nie
wykluczają się zatem.
W branży IT introwertycy są często na samym szczycie. Bill Gates
na przykład jest bardzo cichym, spokojnym człowiekiem. Ma trudności
z oficjalnymi przemowami, mimo to zrobił zawrotną karierę. Podobnie
szef firmy Google – Larry Page i założyciel Facebooka Zuckerberg. Julian
Assange, twórca platformy Wikileaks, ujawniającej rozmaite skandale,
o sobie samym mówi tak mało, jak to tylko możliwe, i uchodzi za czło-
wieka nieśmiałego i wycofanego.
Co interesujące, także wśród artystów introwertycy stanowią naj-
pewniej ponadprzeciętną liczbę. Twórcy parający się sztukami pięknymi
Introwertycy w gwarnym świecie | 15
może nawet w większości są introwertykami, a to zapewne dlatego, że
możliwość wypowiadania się poprzez dzieło sztuki, bez konieczności
poddawania się wpływom grupy, introwertykom bardzo odpowiada.
Także w dziedzinie aktorstwa i reżyserii aktywność wykazuje więcej
introwertyków, niż można by przypuszczać. Woody Allen jest znanym
powszechnie przykładem człowieka, który dzięki osobliwej konwencji
odczuwania i myślenia stworzył fascynujące obrazy filmowe. Steven Spiel-
berg również jest introwertykiem. Zmarły twórca kina Alfred Hitchcock,
nieżyjący Robin Williams i Michael Jackson też należeli do tej grupy.
Wymieniać można dalej – Clint Eastwood, Richard Gere, Loriot, Günther
Jauch, Bruno Ganz, Corinna Harfouch, Götz George, Matthias Brandt
i wielu innych.
Poza wszystkim to właśnie introwertycy tworzą na scenie niesamo-
wite kreacje artystyczne. W jednym z artykułów ukazujących się na ła-
mach „Spiegla” (2012, nr 34) autorka Kerstin Kullmann opisała Matthiasa
Brandta w następujący sposób:
Kiedy aktor Matthias Brandt staje przed kamerą, jest w stanie zrobić wszyst-
ko: śmiać się, kochać, szaleć i nienawidzić. Potrafi urzekać, uwodzić, flirto-
wać i owijać sobie ludzi wokół palca. Jednak gdy opuszcza plan zdjęciowy,
wydaje się zagubiony. I pewnie wynika to z tego, że wcale nie jest tak ekstra-
wertyczny, jak wszyscy sądzą. (…)
Aktor Matthias Brandt potrafi wyjść z siebie, gdy wciela się w rolę. Po-
konuje swój temperament, by móc grać. Poza bezpieczną przestrzenią sztuki
znów staje się wycofanym, spokojnym człowiekiem.
– Nie umiem uciec od siebie. Innym się to udaje. Mnie jednak nie. (…)
– Myślę – mówi Brandt – że w sensie artystycznym pokonywanie prze-
ciwności jest bardzo interesującym zjawiskiem.
Potem się zwierza, że za każdym razem, zanim wyjdzie na scenę, po-
trzebuje dłuższej chwili koncentracji po to, by zdobyć się na odwagę i stanąć
przed publicznością.
16 | Rozdział 1
– Przechodzę wtedy z wnętrza na zewnątrz – dodaje aktor. – To jest
bardzo istotny składnik energii, która potem ujawnia się w mojej pracy.
Wycofany człowiek, który sam siebie namawia i mobilizuje do wystą-
pienia na scenie, by mieć potem tak wybitne osiągnięcia na swoim koncie.
To, czy jesteśmy introwertykami czy ekstrawertykami, nie przesądza
w decydującej mierze o tym, czy mamy życie pełne sukcesów czy też nie.
Prawdą jest natomiast, że bycie zauważonym dla introwertyka wiąże się
z wieloma rozmaitymi wyzwaniami – wiele kosztuje go przede wszyst-
kim bycie zauważonym przez siebie samego i traktowanie siebie samego
serio8.
Każdy typ osobowości ma wiele różnych twarzy i cech, które się nań składa-
ją. Ja sama na przykład jestem osobą wycofaną i introwertyczną. Z biegiem
lat nauczyłam się komunikować z otoczeniem i już nie jest dla mnie proble-
mem mówić na głos do dużej grupy ludzi. Przeciwnie – im większa grupa,
tym łatwiej. Mówię chętniej do pięciuset osób niż do dziesięciu, ponieważ
pięćset to już jest masa, dziesięć osób ma twarze. Podczas wykładów jestem
ożywiona, kreatywna i otwarta – w pojedynczych kontaktach natomiast ra-
czej wycofana. Nawet w obecności znanych mi ludzi wolę się przysłuchiwać,
niż samej zabierać głos (z tej skłonności zrodziło się nawet moje powołanie
zawodowe).
Zaproszenie ze strony rozmówców: „Teraz ty coś wreszcie opowiedz!”
wprawia mnie w zakłopotanie, podobnie jak pytanie: „Co się z tobą ostat-
nio działo?”. Moje odpowiedzi na takie zagajenia są najczęściej zdawkowe
i staram się szybko o coś rozmówcę zapytać, żeby odciągnąć od siebie uwagę
i sprowokować go do dalszego opowiadania. To jest też moja metoda na
small talk. Rozmowy o niczym nie są dla mnie – a w ten sposób się nie wy-
powiadam, tylko uśmiecham i stawiam raz po raz pytanie.
8 Więcej na ten temat w książce Susan Cain, Ciszej proszę…
Introwertycy w gwarnym świecie | 17
W dzieciństwie najchętniej bawiłam się sama w swoim pokoju, czy-
tałam, słuchałam muzyki, śpiewałam. Byłam dzieckiem niewpadającym
w oko, niewyróżniającym się. Stopniowo znajdywałam drogę wyjścia ze swo-
jej skorupki ślimaka, a mianowicie dzięki temu, że opiekunka chrześcijań-
skiego ogniska dla dzieci, do którego należałam, zauważyła mnie i delikatnie
zachęcała do działania, powierzając mi coraz to nowe zadania w grupie.
Najpierw poprosiła mnie, bym towarzyszyła jej na gitarze podczas śpiewu,
potem dawała mi do przeczytania na głos drobne teksty, uczyła mnie, jak
prowadzić modlitwy, i motywowała wciąż do tego, bym odważyła się raz
w końcu spróbować to zrobić w obecności innych dzieci z grupy… a po kilku
latach dawałam sobie już z tym radę sama bez jej wsparcia.
W pewnym momencie stwierdziłam ze zdziwieniem, że moja rola
zmieniła się także w innych dziedzinach niezwiązanych z działalnością w tej
grupie. Po tym jak w wieku szesnastu lat zmieniłam szkołę, zostałam, co
było dla mnie całkiem nieoczekiwane, przewodniczącą klasy. W osobistych
kontaktach z innymi uczniami nadal odczuwałam zakłopotanie i niepew-
ność, nawiązywanie relacji przysparzało mi w dalszym ciągu kłopot, nigdy
też nie byłam „klasową gwiazdą”, ale mój wytrenowany sposób na mówienie
do grupy przynosił dobre efekty – potrafiłam się publicznie wypowiadać
i doceniano mnie nawet w wielu dziedzinach jako doradczynię. Dziś prowa-
dzę z powodzeniem grupy jako kierowniczka, kształcę doradców/trenerów,
prowadzę seminaria w dziedzinie psychiatrii społecznej, wygłaszam odczyty
w domach opieki dla seniorów. Bardzo często otrzymuję komunikaty zwrot-
ne świadczące o tym, że moje seminaria są zabawne, a mój swobodny sposób
prowadzenia grup działa na ludzi kojąco i dopingująco. Mając wiedzę i do-
świadczenie zdobyte w ciągu trzydziestu lat pracy w opiece społecznej, po-
trafię szybko i odpowiednio reagować na potrzeby grupy. Wiem bowiem, że
to są moje zadania i moja rola, jestem na to przygotowana. Jednak w grupie
obcych ludzi, w której nie mam przypisanego żadnego zadania, nadal czuję
się nieswojo. Wtedy znów jestem wycofana, reaguję o wiele wolniej i dłużej
szukam odpowiednich słów.
18 | Rozdział 1
Dużo przebywam wśród ludzi, ale do dziś potrzebuję każdego dnia
chwili na wycofanie się, ponieważ wytchnienie znajduję nadal zasadniczo
tylko w samotności. W trakcie seminariów trwających cały dzień nie idę na
przykład na wspólny posiłek, lecz udaję się na spacer. Gdy mam seminaria
wielodniowe, wolne wieczory spędzam poza grupą, w samotności. Spotyka
się to z akceptacją i nie stanowi problemu. Kontakt z grupą mam przecież
i tak, ponieważ gdy pracuję z tymi osobami, jestem całkowicie dla nich, służę
im pomocą i oddaję im się całą sobą.
Jestem mężatką i także tu potrzebuję niekiedy czasu wyłącznie dla sie-
bie. Dobrze robią mi spacery. Także czytanie daje możliwość wycofania się
i odpoczynku. Poza wszystkim również modlitwa i medytacja są dla mnie
jednymi z najważniejszych źródeł, z których czerpię energię. Są punktami,
gdzie doładowuję swoje baterie. Przestrzenią, w której doświadczam samot-
ności, a mimo to jakiejś formy kontaktu i moja dusza odzyskuje spokój.
Karin Ackermann-Stoletzky
Spis treści
Rozdział 1
Introwertycy w gwarnym świecie
Przewaga ekstrawertyków
Pochodzenie pojęcia introwertyzm
Introwertycy w gwarnym świecie
Rozdział 2
Za dużo bodźców dla mózgu
Biologiczne podstawy osobowości introwertycznej:
serotonina kontra dopamina
Introwertyzm: uwarunkowania biologiczne, wychowanie
czy własny wybór?
Mózg introwertyka
Rozdział 3
Osobowość introwertyczna
Poznaj sam siebie, czyli: czy faktycznie jesteś introwertykiem?
(Roz)poznać samego siebie
Rozmowa ze sobą samym: mój „wewnętrzny zespół”
Introwertyk i ekstrawertyk w jednej osobie
Pełna harmonia
Rozdział 4
Nadaj kształt swojemu życiu
Kształtować życie po swojemu
Mieć więcej zrozumienia dla siebie samego
Odpowiedzialnie kształtować odgradzanie się
od świata zewnętrznego
Strategie nawiązywania kontaktów zewnętrznych
w wypadku problemów z wewnętrznym chaosem
Dlaczego introwertycy często nie otrzymują tego,
czego chcą – i jak można to zmienić?
5
5
13
14
21
21
26
30
35
35
36
54
59
64
73
73
74
77
78
86
92
Model trzech stref – rozwój nowych sposobów zachowania
93
Nasza strefa komfortu
95
Strefa wzrostu i strefa paniki
100
Stawiać sobie konkretne cele i dążyć do ich osiągnięcia
106
Znaleźć „właściwe” cele
Długoterminowe cele: określać, realizować i osiągać
108
Ważny cel: otworzyć się na osobliwości w kontaktach międzyludzkich 114
Rozdział 5
W poszukiwaniu skarbów
W poszukiwaniu skarbów – spojrzenie na siebie samego
przez pryzmat własnych zasobów
Sposób na zbudowanie własnej sieci punktów doładowania baterii
Posłowie
Aneks
Jazda autobusem
119
119
125
213
215